Rezultaty wyszukiwania dla: 2
Na Dzień Matki "Skrzydła nocy" Roberta Silverberga.
26 maja pojawią się w serii Artefakty Wydawnictwa Mag "Skrzydła nocy" Roberta Silverberga.
Dziejące się w dalekiej, umownej przyszłości, na zbankrutowanej, siłą przejętej za długi przez obcą rasę Ziemi, „Skrzydła nocy” są piękną, liryczną opowieścią o pielgrzymce starego, beznadziejnie zakochanego, obciążonego poczuciem winy człowieka, przemierzającego ruinę swego świata w poszukiwaniu wiedzy, dającej ukojenie i akceptację, a także zdolnej podnieść ludzkość na nowy poziom rozwoju.
Tytuł oryginalny: Nightwings
Tłumacz: Krzysztof Sokołowski
Liczba stron: 302
ISBN:978-83-7480-729-6
Cena: 29,00 zł
Batman. Gotyk
Pod koniec lat 80. szkocki scenarzysta Grant Morrison zdobył szczyty list bestsellerów swoim albumem o Mrocznym Rycerzu – „Azyl Arkham”. Rok później, a dokładnie w 1990 roku ten powrócił z nową miniserią „Gotyk”, która pierwotnie ukazała się w ramach cyklu „Batman. Legends of the Dark Knight”. Historie publikowane pod tym szyldem nie były związane z głównym kanonem przygód o Batmanie, dlatego umożliwiały autorom pewną swobodę artystyczną. „Gotyk” będący mroczną opowieścią łączącą elementy horroru i kryminału, został niegdyś okrzyknięty jednym z najlepszych komiksów o Batmanie. Aktualnie polski czytelnik ma okazję zapoznać się z tym tytułem dzięki wydawnictwu Egmont, gdyż album ten ukazał się w ramach kolekcji „DC Deluxe”, przedstawiającej najsłynniejsze komiksy wydane przez DC Comics.
W Gotham City zaczynają w dziwnych okolicznościach ginąć przywódcy przestępczego półświatka. Odpowiedzialny za to jest tajemniczy Pan Szept – człowiek, który nie rzuca cienia. W brutalny, ale i wysublimowany sposób dokonuje on zemsty na oprawcach, którzy próbowali go zabić 20 lat temu. W akcie desperacji gangsterzy decydują się na wyjątkowy i odważny krok. W obawie o swoje życie uruchamiają bat-sygnał licząc na pomoc Batmana. Zamaskowany obrońca miasta, choć z początku niechętnie, postanawia rozwikłać zagadkę i powstrzymać serię morderstw. Okazuje się jednak, iż wbrew pozorom sprawa Pana Szepta ma drugie dno, jego historia zaś sięga korzeniami do odległych czasów i powiązana jest z młodością Bruce’a. Rozpoczyna się nierówna walka z człowiekiem, który rzekomo zawarł pakt z diabłem.
Czytelnik, który oczekuje od „Gotyku” kolejnej detektywistycznej i pełnej akcji opowieści o Mrocznym Rycerzu, może czuć się lekko zawiedziony. Morrison mianowicie poszedł krok dalej i umiejętnie połączył to, co najlepsze jest w kryminalnych historiach, czyli zagadkowość z mrocznym, ponurym i niepokojącym klimatem rodem z gotyckich powieści grozy. Dodatkowo mieszając do tego wątek okultystyczny, dostarczył czytelnikowi wyjątkową i jakże inną od innych historię o Człowieku Nietoperzu.
Tradycyjnie dla tego scenarzysty w komiksie nie zabrakło licznych cytatów i intertekstualnych nawiązań do klasycznych dzieł światowej literatury. Pojawiają się odniesienia do XVIII i XIX wiecznych powieści jak np. „Mnich” Lewisa. Podobnie jak w „Azylu Arkham” Morrison bawi się z czytelnikiem również tropami, umiejętnie je myląc. Stopniowo odsłania elementy układanki, tak aby zaskoczyć w finale. Bardzo oryginalnym pomysłem Szkota było również przeniesienie fabuły poza granice mrocznego miasta Gotham. Batman pojawia się m.in. w austriackim klasztorze.
Bardzo fajnie gotycki klimat buduje oprawa graficzna autorstwa Klausa Jansona, który wcześniej współpracował m.in. z Frankiem Millerem. Jego lekko niestaranny styl i gruba kreska w połączeniu z dobrze wykadrowanymi i dynamicznymi scenami sprawdzają się, choć nie zachwycają. Należy jednak wziąć pod uwagę, iż miniseria ta powstała ponad 25 lat temu, więc graficznie komiks nie zaskakuje i nie trzyma już dzisiejszych standardów. Niemniej idealnie podkreśla mroczną i ponurą fabułę opowiadania.
Kilka słów jeszcze o polskim wydaniu. Wydawnictwo Egmont po raz kolejny nie zawiodło czytelników. Album został wydany w twardej oprawie z obwolutą, na wysokiej jakości papierze kredowym. Dodatkowo znajdziemy w nim pierwotną propozycję scenariusza, szkice Jansona, akwarele okładek zeszytów oraz ciekawe posłowie Kamila Śmiałkowskiego.
„Gotyk”, choć nie ma dziś równie kultowej pozycji co jego poprzednik „Azyl Arkham”, jest komiksem wyjątkowym. Na tle współczesnych komiksów o superbohaterach wyróżnia się tym, iż autorzy na pierwszym miejscu postawili ciekawą fabułę. Dynamiczne i efektowne sceny akcji są tak naprawdę tylko dodatkiem uzupełniającym historię. Dla fanów Mrocznego Rycerza jest to pozycja obowiązkowa. Ci, którzy z głównym bohaterem DC Comics spotykają się sporadycznie, również nie poczują się zawiedzeni. Na koniec cytat z komiksu - słowa Batmana, które idealne oddają charakter tej graficznej opowieści: „Trzystuletni człowiek, który nie rzuca cienia. Sny. Duchy. Pomordowane dzieci i okultystyczna architektura. Jak to się wszystko łączy?”.
Za zamkniętymi drzwiami
Grace bardzo uważa na słowa i na każdy swój ruch. Gra toczy się przecież o dużą stawkę, a Jack patrzy, nieustanie szukając uchybień. Ich goście podziwiają ją, jej męża, jej idealne życie. Tylko dlaczego nikogo nie dziwi, że ona nigdy sama nie odbiera telefonu, a gdy już wyjdzie z domu, on zawsze jest tuż obok.
Perfekcyjna para, piękna i utalentowana Grace oraz Jack, wzięty prawnik, do tego tak przystojny, że żadna kobieta nie przejdzie obok obojętnie. Wszyscy zazdroszczą mu eleganckiej żony, wszystkie zazdroszczą jej wymarzonego męża, ale kiedy zamykają się drzwi ich zapierającego dech w piersiach domu na przedmieściach, doskonali państwo Angel zmieniają się nie do poznania.
„Doskonale małżeństwo czy perfekcyjne kłamstwo?” Takimi słowami kusi czytelnika okładka książki. Wybór tytułu także okazuje się dobrym posunięciem. Taka już przecież nasza ludzka natura, pociąga nas potajemne zaglądanie za sąsiedzkie drzwi. No cóż, ja złapałam przynętę.
Historię poznajemy oczami Grace Angel — opanowanej, eleganckiej, dbająca o szczegóły żony Jacka, czarującego obrońcy ofiar przemocy domowej, o nienagannych manierach i wyglądzie jak z okładki. Chciałoby się powiedzieć, że państwo Angel wiodą anielskie życie. Jednak… Grace nad wyraz stara się sprostać wymaganiom męża, oddycha z ulgą, gdy ten jest zadowolony.
Historia podzielona jest na „teraz” i „kiedyś”, obecne wydarzenia przeplatane są wydarzeniami z przeszłości. Na początku dostajemy tylko wskazówki, co do prawdziwego charakteru Jacka, powoli zanurzamy się w szaleństwo jakim jest życie Grace Angel. „Czas się obudzić, Grace”. Po tych słowach nic już nie jest takie samo. On prowadzi grę, nieprzerwaną i okrutną, a stawką jest jej chora siostra. Jest zdolny do wszystkiego, aby osiągnąć swój cel, prowokuje, wykorzystuje wszystko przeciwko niej i zawsze jest o krok przed nią. Czy to w ogóle możliwe, by ten koszmar się skończył?
Początek historii intryguje, wyczuwa się, że coś nie gra w tym perfekcyjnym świecie państwa Angel. Każde kolejne zdarzenie jest przemyślane. Fabuła nabiera tempa a czytaniu towarzyszy ekscytujące oczekiwanie. Powoli otrzymujemy odpowiedzi, składamy historię w całość, by w końcu poznać finał. Narracja pierwszoosobowa sprawia, że trochę czujemy się, jakbyśmy czytali pamiętnik Grace. Dreszczyku emocji dodaje fakt, że to wszystko może spotkać każdego, może nawet naszych, wydawałoby się normalnych sąsiadów. Książkę czyta się błyskawicznie, trudno mi było oderwać się od historii Grace. Mimo iż głównym antagonistom jest psychopata – nic nowego, to jednak historia ma tę moc przyciągania. Strony po prostu same się przewracają w poszukiwaniu wyjaśnień. Kilkakrotnie byłam zmuszona zatrzymać się i zastanowić, czy tutaj aby na pewno wszystko ma sens, czy to jest w ogóle możliwe. Jednak autorka wybrnęła z każdej takiej sytuacji wręcz wzorowym wyjaśnieniem.
Muszę przyznać, że podeszłam do książki dość sceptycznie, jednocześnie mając dość duże wymagania. Z przyjemnością stwierdzam, iż „Za zamkniętymi drzwiami” jest thrillerem godnym polecenia. Ja na pewno się nie zawiodłam, a Ty?
Zatrzymać gwiazdy
Rzadko spotyka się romans, w którym już na wstępie zdradza się zakończenie, a co więcej bardzo prawdopodobne, że para głównych bohaterów kochanków poniesie śmierć. Jeśli dodać do tego, że znajdują się w przestrzeni kosmicznej bez szans na ratunek, a powietrza mają tylko na 90 minut, to robi się bardzo interesująco. Skąd się tam wzięli? I dlaczego czeka ich tak dramatyczny koniec? Taką zagadką raczy swoich czytelników Katie Khan w swojej debiutanckiej powieści Zatrzymać gwiazdy. Brzmi intrygująco?
Świat, jaki znamy i w którym żyjemy obecnie, już nie istnieje. Na skutek wojennych kataklizmów i użycia przez światowe mocarstwa broni nuklearnej, Stany Zjednoczone i Bliski Wschód przestały istnieć. Ocalała Europa, chcąc się ratować, stworzyła utopijny ustrój społeczny, którego podstawą jest tzw. Rotacja. W praktyce oznacza to, że obywatele muszą co 3 lata zmieniać miejsce zamieszkania. Ma to sprzyjać poznawaniu innych kultur i niwelowaniu różnic. Nie zawiera się poważnych związków, a jedynie przygodne relacje, a rodziny oraz dzieci można mieć dopiero po 40. roku życia.
W powieści pobrzmiewają echa Nowego, wspaniałego świata autorstwa Aldousa Huxleya i podejrzewam, że to właśnie na cześć tego pisarza autorka nadała jednemu z urzędników jego imię. To także z tej powieści zaczerpnięty został motyw społecznej rozwiązłości czyli zachęcania obywateli do przygodnego seksu, jak i kiedy się spodoba. Młodzi bohaterowie są co prawda dopiero drugim pokoleniem żyjącym w tym ustroju, a już widać wyraźnie, że ta powierzchowność i płytkość relacji wielu bardzo przypadła do gustu i zakorzeniła się w ich świadomości na tyle, że próby stworzenia czegoś stałego są postrzegane jako dziwactwo.
Jak zawsze jednak w takim ustroju znajdzie się ktoś, kto zapragnie żyć inaczej, tak jak kiedyś.
Carys jest pilotem agencji kosmicznej, Max to kucharz, marzący jednak o czymś więcej. Kiedy się poznają coś między nimi iskrzy, choć nie powiedziałabym, że to wybuch supernovej. Wyraźnie widać, że mogłoby coś z tego być, więc bohaterowie krążą wokół siebie, chcieliby, ale nie wypada, bo reguły społeczne, itd. Prawda jest taka, że wychowani w mocno zlaicyzowanym pod względem zasad świecie, Carys i Max muszą dorosnąć do bycia razem i do podjęcia kilku ważnych decyzji. Podróż w kosmos ma być sprawdzianem ich decyzji.
Podobało mi się, że Carys i Max nie są nastolatkami, tylko ludźmi pod trzydziestkę. Dzięki temu fabuła ma zupełnie inny wymiar; nie ma tu łez, wątpliwości i małoletnich dylematów. Jest za to dwoje dorosłych ludzi, którzy próbują coś razem stworzyć, a do ideałów im daleko. Na tym przecież polega życie; trzeba ze sobą rozmawiać, docierać się, razem dojrzewać, słowem łamać się z życiem. Coś może się nie udać, nie ma stuprocentowej pewności, że będzie jak w bajce. Ale na tym przecież polega dorosły związek.
Finał składa się z trzech wariantów zakończenia. Plusem tego jest możliwość wybrania, który wariant najbardziej przypadł czytelnikowi do gustu. Nie jestem jakąś wielką zwolenniczką dramatów, ale osobiście najbardziej realne i logiczne wydało mi się zakończenie numer trzy.
Przeróżne recenzje w Sieci nazywają Carys i Maxa nowymi Romeo i Julią. Nie do końca się z tym zgadzam, bo w moim odczuciu Romeo i Julia byli parą niedojrzałych emocjonalnie nastolatków, zaś Carys i Max to dorośli ludzie, rozsądni i myślący, a także pełni wad, przez co prawdziwsi i bardziej wiarygodni. Myślę, że powieść Zatrzymać gwiazdy nie potrzebuje takich porównań, bo jej fabuła świetnie obroni się sama. Na przykładzie głównych bohaterów widzimy, że do miłości i bycia razem, trzeba razem dążyć i razem dojrzewać. Osobno nie zdziałają nic, razem mogą osiągnąć bardzo wiele.
Zatrzymać gwiazdy to piękna i mądrze napisana powieść. Pochłania swoją fabułą, jak kosmos, w którym się toczy.
Polecam. Wartościowa pozycja.
Te mrówki dobrze mieć w domu!
Mrówki to pełna emocji gra na spostrzegawczość i refleks, nawiązująca do bestsellerowej książki „Naszej Księgarni”: Co robią mrówki.
Zadaniem graczy jest odnajdywanie małych mrówek w wielkim mrowisku. Nie będzie to łatwe, ponieważ mają one różne kolory i numery – należy wykazać się spostrzegawczością oraz umiejętnością szybkiego liczenia, by jak najszybciej odnaleźć właściwą mrówkę! Wygra gracz, który odnajdzie najwięcej mrówek.
Od dzisiaj dostępny jest "Pan ciemnego lasu".
Dla fanów prozatorstwa Lian Hearn nie lada gratka, niedługo po premierze pierwszego tomu cyklu Opowieści Shikanoko, Wydawnictwo Mag publikuje tom drugi - dzisiaj premiera.
Na tle dzikiego lasu, imponujących zamków, ukrytych świątyń i pól bitewnych przygoda, która rozpoczęła się w "Cesarzu ośmiu wysp", zmierza ku pasjonującemu zakończeniu w "Panu Ciemnego Lasu", drugiej części "Opowieści o Shikanoko" Lian Hearn.
Prawowity władca znika. Shikanoko zostaje skazany na życie wyrzutka w Ciemnym Lesie, pół człowieka, pół jelenia. Jednak potężni panowie, którzy teraz rządzą Ośmioma Wyspami, stają się ofiarami podejrzliwości i choroby, a królestwo pustoszą susze i głód. Jedynie Shikanoko może przynieść krajowi uzdrowienie, osadzając na Lotosowym Tronie prawdziwego cesarza. A tylko jedna osoba może sprowadzić go z Ciemnego Lasu...
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron:352
Oprawa: twarda
ISBN:978-83-7480-769-2
Cena: 35,00 zł
Helisa
Marc Elsberg, autor bestselerowych powieści „Blackout” i „Zero”, tym razem szokuje kolejnym thrillerem o zagrożeniach współczesnej cywilizacji.
Na konferencji w Monachium umiera nagle na zawał serca sekretarz stanu USA, a jego sekcja zwłok szokuje. 15-letnia dziewczyna znika bez śladu, pozostawiając za sobą serię niewiarygodnych dokonań. Młode małżeństwo dostaje szansę zostać rodzicami „super dziecka”, a w Tanzanii na polu ubogiej chłopki pojawia się modyfikowana genetycznie kukurydza, podczas gdy pola w promieniu kilku mil toczy zaraza. Jaki związek mają ze sobą te wydarzenia?
Marc Elsberg dał się już poznać jako pisarz żywo reagujący na zagrożenia płynące z rozwoju technologii. W swoich poprzednich powieściach wziął na cel scenariusze tym straszniejsze, że bardzo prawdopodobne. „Helisa” porusza kolejny problem cywilizacyjnego i naukowego boomu – genetykę. Do czego może prowadzić zabawa w boga i chęć naprawienia lub nagięcia praw natury, którymi Ziemia rządzi się od setek tysięcy lat? Czy ludzkość jest na to gotowa? I czy zdaje sobie sprawę z konsekwencji?
Mimo dość trudnego i wydawałoby się ciężkiego tematu książki, czyta się ją bardzo przyjemnie, za sprawą niezwykle lekkiego pióra autora. Pan Elsberg posiada dar barwnego i niewiarygodnie obrazowego przedstawiania historii, nie szczędząc technologicznego oraz naukowego żargonu. Świadczy to o jego wiedzy i dobrym przygotowaniu do przedstawianego problemu. Mimo czasem zawiłych i skomplikowanych terminów naukowych, nie psuje to w żaden sposób przyjemności z czytania, nie wprowadza chaosu ani niezrozumienia u czytelnika. Dodaje jednak fabule wiarygodności i powagi. Związki przyczynowo-skutkowe są doskonale i realistycznie opisane, jesteśmy w stanie uwierzyć, że takie scenariusze mogą pojawić się już niedługo, o ile już gdzieś na świecie nie mają miejsca.
Od pierwszej strony akcja gna do przodu, ani na chwilę nie zwalniając. Co jakiś czas delikatnie przyspiesza tak, że zanim się obejrzymy, na kartach powieści dzieją się rzeczy nieprawdopodobne. I, trzeba to powiedzieć głośno, przerażające. Fabuła trzyma w napięciu dosłownie do ostatniej strony, gdzie wyjaśnia się tylko część historii, resztę pozostawiając czytelnikowi do samodzielnej interpretacji. Niezwykłe historie bohaterów gładko i miękko zbiegają i przeplatają się ze sobą, łącząc w całość początkowo oderwane od siebie przygody. Wzajemne współoddziaływanie na siebie poczynań bohaterów, a także ich samych jako osób zaangażowanych, prowadzi do czasem drastycznych, czasem bardzo złożonych relacji, przez co fabuła kluczy, komplikuje się i jest niezmiernie ciekawa. Nie brakuje w fabule zaskakujących rozwiązań i mimo tego, iż jest w wielu wątkach niejednoznaczna, autor nie gubi się w meandrach swojej powieści, co skutkuje całkowitym brakiem nieścisłości i niedopowiedzeń. Wszystkie wydarzenia mają sens, mają swoją przyczynę i swój skutek. Brakuje w fabule niepotrzebnych przerywników, opisów zaciemniających przekaz i nadmiernych ubarwień. Jasny, zrozumiały i lekki styl pisania autora sprawia, że mimo iż skomplikowana, fabuła jest przekazana w sposób przejrzysty i klarowny.
Podobnie sprawa się ma z bohaterami. Mimo, iż z biegiem historii ich dopiero poznajemy, jednak odnosi się wrażenie, że są tacy jacy być powinni. Ich reakcje na wydarzenia są naturalne, charaktery dobrze dobrane do pełnionych przez nich funkcji i zadań, a sposób zachowania i wysławiania się jest logiczny. Pan Elsberg bardzo wiarygodnie odwzorował emocje im towarzyszące. Zarówno główni, jak i drugoplanowi bohaterowie są nakreśleni w sposób realistyczny i konkretny. Czasem denerwują, czasem deprymują, jednym bardziej kibicujemy niż innym.
Mimo tego, iż książka bez przerwy bombarduje nas wręcz akcją, po tej ostatniej stronie czuje się pewien niedosyt. Żal się robi, że to już koniec. To zapewne dlatego, że powieść porywa czytelnika, każe mu się skupić i przemyśleć wiele kwestii. Czasem jest ich tak wiele, że można się w tym pogubić. Na szczęście autor w każdej chwili służy pomocną dłonią, uściśla czytelnikowi dotychczasowe wydarzenia, streszcza je jakoby, udzielając w tym głosu bohaterom. Techniczne i naukowe aspekty są wyjaśniane podczas naturalnych rozmów między bohaterami, z czego garściami może korzystać czytelnik. Dlatego gdy już już myślimy, że się pogubiliśmy, straciliśmy wątek lub coś przeoczyliśmy, na pomoc nam idą bohaterowie, z których wielu ma podobne odczucia jak my i domagają się wyjaśnień i pomocy.
„Helisa” trzyma w ciągłym napięciu. Po jej skończeniu, ma się wrażenie, jakby przez te ponad 600 stron wstrzymywało się oddech. Schodzi z czytelnika całe napięcie i nadchodzi czas na refleksję. Czy fikcja nadal jest fikcją, czy już rzeczywistością?
Wszyscy patrzyli, nikt nie widział
Jeżeli boisz się ryzykować, nawet nie siadaj do gry.
Hausenberg to miasto, które nie ma litości dla słabych. Sposobów, żeby cię przerobić, jest wiele: kieszonkostwo, obijana albo stara dobra szulerka. Lecz jeśli jesteś charakterny i nie boisz się grać o wysokie stawki, będziesz zachwycony!
"Wszyscy patrzyli, nikt nie widział" spod pióra Tomasza Marchewki ukaże się nakładem wydwnictwa SQN.
"Gejsze" jeszcze w maju!
Minimum zasad, maksimum strategii!
Ta gra cię zaskoczy! Masz do wykonania tylko 4 działania. Od kolejności, w jakiej je wykonasz, zależy twój sukces!
Celem gry jest zdobycie przychylności gejsz. Każda gejsza oczekuje innego podarunku. Jedna pasjonuje się muzyką, inna zbiera wachlarze, a kolejna zgłębia mądre księgi. Przychylność gejszy zdobędzie ten gracz, który podaruje jej właściwe prezenty.
Gra na emocjach
Wiele osób lubi gry planszowe, ale są też takie, do których ta forma rozrywki kompletnie nie przemawia. Czy w takim razie jedyną alternatywą na deszczową pogodę jest komputer, a na imprezie, w gronie przyjaciół rozmowa? Nie. Dla osób, które lubią się wspólnie pośmiać powstają właśnie tytuły takie jak „Gra na emocjach”.
wiek: 10+
czas gry: około 20 minut
liczba graczy: 3-10 osób
Cel gry
Grę wygrywa osoba, która jako pierwsza zdobędzie trzy punkty, a zdobywa się je wygrywając kolejne rundy. Tak naprawdę jednak nie ma to zbyt wielkiego znaczenia. Celem gry jest relaks i dobra zabawa.
Strona wizualna
Gra składa się ze 110 kart symboli, czterech pustych kart, które gracze mogą wypełnić własnymi pomysłami oraz pięciu kart z przykładowymi pytaniami. Grafika gry jest prosta, ale charakterystyczna. Formą przypomina brytyjskie znaki drogowe. Całość zamknięta została w niewielkich rozmiarów kwadratowym pudełku.
Przygotowanie gry i przebieg rozgrywki
Na początku należy potasować karty i rozdać po pięć każdemu z graczy. Pierwszy gracz zadaje pytanie „jak się czuję gdy…?” Dalszy ciąg pytania można wymyślić dowolnie lub na początek skorzystać ze ściągi z jednej z pięciu przykładowych kart. Pozostali gracze wybierają po jednej karcie ze swojej ręki i wykładają ją zakrytą na stół. Osoba, która zadała pytanie tasuje wyłożone karty, a potem je odkrywa. Następnie dokonuje własnej interpretacji z najdujących się na kartach symboli tak by pasowały jako odpowiedź na zadane pytanie. Wybiera tą, która jego zdaniem jest najlepsza. Osoba, która była właścicielem wybranej karty otrzymuje punkt.
Wrażenia
Rozgrywka jest bardzo przyjemna. Nie wymaga współzawodnictwa, nie ważne kto wygrał o kto przegrał. Liczy się sama zabawa, której na dodatek towarzyszy wiele śmiechu. Zwłaszcza gdy zdarzy się, że żadna karta nie pasuje i trzeba głowić się nad dopasowywaniem dziwnych skojarzeń. Prowadzi to do komicznych sytuacji i wybuchów ogólnej wesołości.
Podsumowanie
„Gra na emocjach” to doskonała propozycja na wszelkiego rodzaju imprezy. Mimo że to nie jest pierwszy tego typu tytuł na polskim rynku to jednak zdecydowanie stworzył konkurencję dla pozostałych, chociażby przez wzgląd na swoją niską cenę (przykładowo gra o bardzo podobnych założeniach „Apples to Apelles” kosztowała ponad 150 złotych). Podsumowując - gra bardzo mi się spodobała. To solidny produkt oparty na prostych zasadach. Imprezowa gra dla każdego.