grudzień 22, 2024

poniedziałek, 24 październik 2022 13:35

Śledztwo panny Cahill

By 
Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Bycie sobą jest trudne nawet teraz, a co dopiero mówić o tym jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Zwłaszcza jeśli chodzi o kobiety, którym społeczeństwo narzucało sztywne normy. Winny być posłuszne, zajmować się typowo kobiecymi sprawami nie wracać główkę poważnymi sprawami. Nie wszystkie się jednak na to godziły i zażarcie walczyły o swoją samodzielność.


Zarys fabuły


Mamy rok 1902, w Nowym Jorku ktoś zaatakował i okaleczył dwie kobiety, trzecia miała mniej szczęścia i została zamordowana. Kobiety łączy tylko irlandzkie pochodzenie oraz narzędzie, którym morderca atakuje. Rzeźnika chce dopaść nie tylko policja, ale i prywatny detektyw Francesca Cahill. Kto zagraża kobietom i co jest motywem jego działań?


Śledztwo panny Cahill to chyba mój pierwszy retro kryminał i miałam wobec niego pewne oczekiwania. Zarówno pod względem zarysu tła historycznego, jak i poruszanych w nich wątków. Czy zostały one spełnione?


Moje wrażenia


Brenda Joyce ma niewątpliwy talent do tworzenia tła akcji i rewelacyjnie ukazuje czasy XX wieku. Skupia się przede wszystkim na opisaniu, jakie możliwości miały kobiety i ile siły potrzebowały, gdy walczyły, by żyć po swojemu. To też obraz tego, jak kiedyś się żyło, prowadziło śledztwo i czym kierowali się ludzie. To jednak nie wszystko, bo mamy tutaj jeszcze wątek seryjnego napastnika oraz sercowe rozterki. Połączenie dość niesamowite, a jednak możliwe do wykonania, bo Joyce się udało. Powoli plecie siatkę intryg, niepewności oraz skrajnych emocji.


Słów kilka o bohaterach


Trudno mi określić charakterystykę postaci, niby każdy jest inny i czymś się wyróżnia, to z drugiej strony dla mnie byli płascy oraz nijacy. Nie miałam problemu z określeniem, kto jest kim, a jednak niczym specjalnym się nie wyróżniali. Zwyczajni, coś czują myślą, mówią i działają. Są pełni emocji, ale tego wszystkiego jest za mało. Brakuje iskry sprawiającej, by wszystko było… bardziej.


Na zakończenie


Śledztwo panny Cahill sprawiło mi ogromny problem. Przeczytałam je wręcz ekspresowo, ale równie szybko ulotniło się z mojej głowy. Ot zwykły, rzekłabym, romans z wątkiem kryminalnym. To tytuł, który mnie trochę zawiódł. Z jednej strony fajnie się czytało o tamtych czasach i codzienności, a z drugiej brakowało mi lepszego ukazania emocji oraz chemii między bohaterami. Nawet prowadzenie sprawy nie było zbyt dynamiczne i brakowało opisów do prowadzonego śledztwa, ukazywania skąd taki, a nie inny wniosek. No i te emocje oraz uczucia, dla mnie były jakby za szkłem. Czytałam o nich, wiem, że bohaterowie przeżywali, ale nie trafiało to do mnie. I nie jestem pewna, czy to fakt tego, że seria została wydana u nas dopiero od 7 tomu, a ja zostałam rzucona w sam środek akcji, czy książka jest zwyczajnie przeciętna. Muszę jednak przyznać, że takiego finału się nie spodziewałam.


Nie mogę polecić tego tytułu, bo dla mnie Śledztwo panny Cahill jest wręcz przeciętną lekturą. Jest sprawa kryminalna, jest wątek miłosny, a także przedstawienie początków XX wieku. Zabrakło skupienia na tym, co najważniejsze - drodze do finału i lepszego ukazania wątku miłosnego oraz relacji między bohaterami.

Czytany 746 razy