„Historia zmienia się nieustannie. Nie jest jak prosta linia. To raczej skomplikowana, wciąż ewoluująca struktura."*
Gdy pewnego dnia twoje normalne życie okazuje się być tylko złudzeniem, rodzice, którzy niby wyjechali w sprawach służbowych znikają, a co najistotniejsze poznajesz całą prawdę o waszej rodzinie wiesz już, że nic nie będzie takie samo. To co ci mówią wydaje się być nieprawdopodobne oraz nie do przyjęcia, ale jeśli jednak tak jest to masz umiejętność, której pozazdrościłaby ci nie jedna osoba.
Nastoletni Jake Djones wraca ze szkoły do ciotki, która opiekuje się nim w czasie nieobecności rodziców. Chłopak nie dociera jednak do domu, bo po drodze porywa go dziwny człowiek, który mówi, że należy do Tajnych Służb Straży Historii, tak jak jego rodzice. Okazuje się, że zaginęli podczas ostatniej misji, a jego i ciotki życie jest w niebezpieczeństwie, dlatego musi wyruszyć do świata, o którym nic nie wie. Wraz z całą resztą udaje się do tajemniczego „Punktu Zero" gdzie poznaje całą prawdę o swojej rodzinie, i choć wydaje się to być snem w jakiś dziwny sposób wydaje mu się właściwe. Gdy grupa agentów udaje się w miejsce gdzie zaginęli jego rodzice wbrew zakazowi ukrywa się na statku by wraz z nimi wyruszyć do Wenecji w roku 1506. Czy chłopak odnajdzie się w nowoodkrytym świecie? Czy wyruszenie na misję bez pozwolenia oraz potrzebnej wiedzy było dobrym pomysłem?
Muszę przyznać, że na początku książka ta w ogóle mnie nie zainteresowała, dopiero z czasem, gdy przeczytałam kilka opinii o niej stwierdziłam, że może jednak się myliłam. Uwielbiam powieści gdzie coś się dzieje, a świat realny jest połączony z tym wymyślonym, a gdy już ostatnio trafiam na książki związane z podróżowaniem w czasie jestem przeszczęśliwa. Po rewelacyjnej „Trylogii Czasu" nabrałam strasznej ochoty na tego typu historie. Czy „Nadciąga burza" mi się podobała? Za chwilę sami to ocenicie.
Damian Dibben stworzył historię, w której niemalże od pierwszej strony zaczyna się dziać, dużo i ciekawie, a z każdą kolejną stroną coraz więcej i więcej. Widać, że autor się postarał w trakcie pisania, bo stworzył wszystko bardzo rzetelnie i z pomysłem. Strażnicy Historii, Punkt Zero, sposób przemieszczania się w czasie, fabuła oraz postacie. Wszystko tutaj ma tak zwane „ręce i nogi", jest opisane barwnie i szczegółowo dzięki czemu wyobraźnia sama z siebie ukazuje obrazy zapierające dech w piersiach. Opisy miejsc i ludzi nawiązujące do różnych czasów w historii są jak niezapomniana przygoda. Wszystko zderza się w jednym punkcie i tworzy coś czego nie da się do końca przewidzieć. Przeniósł mnie on do miejsca, w którym pewne osoby mają w sobie coś co pozwala im podróżować w czasie i choć nie mogą zapobiegać toczącej się historii i zmieniać tak jakby tego chcieli, mogą zadbać o to by ktoś inny tego nie zrobił. Bo w historii wszystko ma swój czas i miejsce, nie można w nią wpychać się buciorami.
Jestem oczarowana światem, który Dibben stworzył. Jest on taki zwyczajny, a zarazem inny i niesamowity. Widać, że bez wielkiego wysiłku porusza się po tym co stworzył i nie ma problemów z powiązaniem poszczególnych wątków w taki sposób by zaciekawić, ale również za dużo nie zdradzić. Dodatkowo muszę wspomnieć o akcji, która nigdy nie ustaje i nie męczy. Cały czas coś się dzieje i każda strona jest pełna wydarzeń. I możecie być spokojni bo cała ta pędząca akcja i nawał wydarzeń nie jest nic nie wnoszącym bełkotem. Autor na wszystko poświęcił tyle czasu i tekstu ile trzeba. To co zwróciło moją uwagę to znajomość historii, tego jak ludzie żyli w danym okresie: strój, zachowanie, poglądy. Każda postać jest inna i wyjątkowa ze swoją osobowością. Mają sekrety, grają kogoś innego na potrzeby swoje lub otoczenia, oszukują, ale i są sympatyczni i szczerzy. Są tu chyba wszystkie typy osobowości jakie istnieją, co tworzy niesamowity splot różnych charakterów.
Jak wspominałam powyżej książka od początku wciąga i intryguje, ale dopiero gdzieś w połowie na dobre z nią przepadam i nie mogę się oderwać od czytanego tekstu. Wszystko toczy się szybko i wiele razy byłam zaskoczona przebiegiem wydarzeń. W całej historii nie zabrakło wrażeń, a co za tym idzie, towarzyszyły temu emocje, raz słabsze, a raz mocniejsze, ale zawsze były. Zaintrygowała mnie fabuła i świat stworzony przez Dibbena, wraz z Jake'm odkrywałam go kawałek po kawałku. Też wraz z głównym bohaterem przeżywałam wydarzenia i choć były niesamowite jego uczucia były bardzo zwyczajne. Czuł nie pewność, lęk, rozdrażnienie, złość ale i radość oraz nadzieję. „Nadciąga burza" czyta się szybko i przyjemnie dzięki wciągającej fabule, dobrze wykreowanym postacią, ale i stylu pisania autora. Lekki i przyjemny, potrafi budować napięcie, ale i rozśmieszać.
Damian Dibben, swoją powieścią "Nadciąga burza", zapoczątkował serię, która jeśli tylko w kolejnych częściach utrzyma poziom pierwszej lub będzie lepsza, stanie się warta uwagi poświęcenia jej czasu. Autor przygotował się do napisania tego utworu i wdać, że sprawiło mu to radość. W tej książce natknęłam się na wiele atrakcji, które niewątpliwie umiliły mi czas z nią spędzony. Polecam miłośnikom podróży czasie, wartkiej akcji i nietuzinkowych postaci.
*cytat pochodzi z książki „Nadciąga burza" D. Dibben