Stereotypowy horror atakuje nas rozlewem krwi w nielogicznie dużych ilościach i wychodzącymi z ziemi gnijącymi zwłokami. Zwykle jest to bardziej śmieszne niż straszne. Tak naprawdę jednak dobry horror może nas postraszyć czymś, co teoretycznie może spotkać każdego z nas i na co nie mielibyśmy wpływu.
Właśnie coś takiego serwuje nam Dawid Kain.
Początkowo poznajemy dwóch bohaterów opowieści – Damiana i Rafała. Pierwszy z nich przechodzi silną depresję związaną z niemocą twórczą. Nie wychodzi z domu, rzuca wymarzone studia i co najgorsze nie potrafi sklecić dwóch sensownych zdań, a wszystko to bardzo przeżywa w głębi duszy. Drugi chłopak jest zupełnie inny. Jego życie toczy się od imprezy do imprezy i od jednej bójki do drugiej. Jednak również jemu czegoś brakuje.
Wszystko zmienia się, gdy Damian udaje się do znalezionego przez kolegę ze szkolnej ławki uzdrowiciela – człowieka, który potrafi uleczyć każdą chorobę i zamienia ją na historię. To właśnie w jego chacie chłopak przechodzi diametralną przemianę i staje się Rafałem. Tak, okazuje się, że Damian i Rafał to właściwie jedna osoba, tylko ukazana w różnych przedziałach czasowych. I choć pozornie chłopak pozbył się depresji, to nadal niczego nie napisał. Czy zatem przejdzie kolejną przemianę? I czy wyjdzie mu ona na dobre?
Historia opisana przez Kaina zapowiadała się całkiem ciekawie. Z okładki reklamuje się jako horror metafizyczny. I rzeczywiście jest to horror. Problem jednak w tym, że wspomniana metafizyka strasznie spowalnia akcję. A to w horrorze jest niedopuszczalne. Zwłaszcza kiedy sprawia, że tu i ówdzie pojawiają się tak zwane dłużyzny.
Plus należy się za stylizacje językowe. Z jednej strony mamy tutaj niemal poetycki język, jakim posługuje się Damian. Z drugiej strony slangowy język Rafała. Spodobała mi się ta różnorodność. Zwłaszcza że pokazuje to, jak człowiek zmienia się nie tylko psychicznie.
Podobały mi się również opisy. Bywają one dość szczegółowe i brutalne, ale to tylko pozwala się wczuć w klimat historii i pokazuje wielką przemianę, jaką przechodzi bohater.
Podsumowując, książka jest dobra, ale tylko dobra. Dobry jest zwłaszcza pomysł. Gorzej natomiast z wykonaniem, bo jak już wspomniałem, w horrorze nastrój nie może być długo budowany. Powieść polecam osobom, które mają ochotę czasem zastanowić się nad lekturą. Na 10 punktów mogę przyznać 6.