marzec 16, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi

Jestem Tina i jestem mondrom i inteligenentnom blondynkom i jestem bardzo wyskoka... Znaczy wysoka i uadna. Mam uadne i durze niebiezkie oka, a znajomii muwiom, że mam jakieś ajkju ponirzej zera, co chyba jest komplemenentem. Wyszyscy muwiom mi, że jestem barydzo uadna i hóda jak... eee... chiba jak sztacheta, co chyba też komplemenentem było...

No dobra... Jaja jajami, ale teraz tak na serio... Siedzę w jakimś ciemnym pomieszczeniu w nieznanym mi miejscu. Mimo, że jestem jako tako uzbrojona to co z tego, jak wokół jest pełno czegoś, co z wyglądu przypomina ludzi, ale zachowuje się jak zwierzęta. Jestem tu sama, ponieważ mojego przyjaciela rozszarpały te stwory. Fakt faktem mam tu trochę jedzenia, znalazłam jakiś pusty zeszyt i latarkę, a że siedzę tu już trochę, zaczęło mi się nudzić, więc zaczęłam opisywać to co mi się przytrafiło, wyobrażając sobie, że tak na serio jest to opowiadanie, książka, czy coś w tym stylu, więc nie będzie to przypominać wpisów do pamiętnika.

Chyba zacznę od przedstawienia się. Nie, nie mam na imię Tina, ani nie mam IQ poniżej zera. Mam na imię Ambrellia, ale znajomi mówią mi Ambrella (tak, wiem że Umbrella to parasol), albo Amb. Jestem niską dziewczyną (156 cm), która ma krótkie brązowe włosy, brązowe oczy i jest strasznie blada. Mam 19 lat, a IQ mam chyba w miarę wysokie (o ile pamiętam, to dostawałam dość dobre oceny w szkole i nie wygadywałam jakichś szczególnych głupot). Niestety przez mój wzrost ludzie mają tendencję do zaniżania mi wieku (znaczna część znajomych mówi mi, że wyglądam na 14 lat...). Lubię rock, rock średniowieczny, gotyk, metal i punk. Mam skłonności sadystyczne (ale tylko w niektórych sytuacjach, więc tym bym się zbytnio nie przejmowała). Uwielbiam fantasy, science-fiction i Johnnego Deppa. Jestem uzależniona od gier komputerowych i książek. Potrafię kręcić kulami (tymi na łańcuchu... Tak dla jasności), rzucać nożami i strzelać z różnorodnej broni palnej.

No... To chyba na tyle jeśli o mnie chodzi. Teraz może opiszę moją rodzinkę.

Matka jest kucharką (bardzo lubi eksperymentować z przyprawami. Nie powiem, jak na razie wszystko jej wychodzi). Często woła mnie do pomocy przy gotowaniu i uczy mnie coraz to nowych rzeczy. To właśnie po niej mam oczy (jeśli chodzi o włosy, to szczerze powiem, że nie wiem po kim mam kolor. Rodzice mają ciemne, a ja mam w miarę jasne). Ojciec jest informatykiem (po nim mam charakterek, plus, minus niektóre cechy). Gdy ojciec miał naście lat, dziadek nauczył go strzelać (dziadek był wojskowym. Nic więcej nie mogę o nim napisać i to nie dlatego, że nie chcę. Zmarł przed moimi narodzinami z niewyjaśnionych przyczyn, więc mało o nim wiem), a ojciec z kolei nauczył tego mnie. Aktualnie mamy w domu mały „arsenał". Często jeździmy razem na strzelnicę. Mam jeszcze siostrę Anitę i szwagra Damiana. Anita aktualnie studiuje psychologię. Zapewne jest to rzadkością między rodzeństwem, ale bardzo dobrze się rozumiemy. Anita jest starsza o 10 lat i wyższa o jakieś 20 cm. Uwielbia rzucać nożami. Gdy miałam jakieś 12 lat, zaczęła mnie tego uczyć. Damian natomiast woli kule, choć też potrafi rzucać nożami. Często bierze udział w fireshowach. Ostatnio namówił mnie, żebym też wzięła w tym udział i ja głupia oczywiście musiałam się zgodzić. Teraz tego żałuję...

I to tyle. Zastanawiam się, czy ktoś jeszcze przeżył. Mam nadzieję, że tak. Bo przecież życie z samymi zombiakami jest taaakie nudne... Tiaa... To może teraz opowiem co się wydarzyło...

Było to bodajże miesiąc temu. Przyjechali Anita i Damian. Trochę dziwnie się zachowywali. Po przywitaniu się Damian powiedział, że ma pewną propozycję. Opowiedział mi, że organizują festiwal, na którym występują kapele rockowe, metalowe i punkowe. Można tam też posłuchać i potańczyć do dubstepu i oglądać fireshow. Powiedział, że odbywa się to w Mroczkach i że potrzebują jeszcze jednej osoby do fireshowu - kręcenia płonącymi kulami, plucia ogniem, itd. Byłam zachwycona, ale musiałam przekonać rodziców, żeby pozwolili mi jechać, bo do wakacji pozostało jeszcze trochę czasu, a ja miałam szkołę.

Po tym jak wszyscy już pojechali, zadzwoniłam do przyjaciela - Alexa z zapytaniem, czy nie chciałby ze mną jechać, kiedy już rodzice się zgodzą. Był jak najbardziej chętny do tego. Poszłam więc zapytać, czy mogę iść na imprezę. Ku mojemu zdziwieniu, otrzymałam zgodę na wyjazd.

Jakieś 15 min po rozmowie z rodzicami zadzwoniłam do Alexa i przekazałam mu dobre nowiny. Uzgodniliśmy, że wyjazd ma być w piątek po szkole. Gdy skończyliśmy wszystko omawiać coś mi się przypomniało. Po chwili zapytałam Alexa czy zauważył, że ostatnio ludzie są bardzo chorowici. Odpowiedział, że tak i że większość ludzi z naszej szkoły albo zostaje w domu, albo chodzi po szkole, wyglądając jak żywe trupy (w przenośni oczywiście... jak na razie przynajmniej). Opowiedziałam mu wtedy o mojej przyjaciółce Basi. Też zachorowała. Alex pocieszał mnie mówiąc, że za kilka dni pewnie będzie zdrowa. Nie wiem czemu, ale nie wierzyłam w to i dalej w to nie wierzę. Tego samego dnia zadzwoniłam też do mamy Basi. Dowiedziałam się, że przyjaciółka czuje się coraz gorzej.

***

Wczoraj zadzwoniła moja siostra. Już po jej pierwszym słowie wiedziałam, że chce powiedzieć mi coś, co mi się nie spodoba. Nie myliłam się... Powiedziała, że ona i Damian nie mogą przyjechać na festiwal, bo szwagier już od jakiegoś czasu źle się czuje. Nie zbyt ciekawie się zapowiadało...

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam dziwny niepokój za każdym razem, kiedy choć przez chwilę myślałam o wyjeździe. Na przekór moim przeczuciom postanowiłam jednak zadzwonić do Alexa. Było ok 1:00 w nocy, ale on, tak samo jak ja jeszcze nie spał. Zapytałam, czy chciałby już w czwartek przed szkołą pojechać do Mroczków. Zgodził się bez namysłu. Ustaliliśmy, że będzie kierowcą.

Wstałam dzisiaj po 6:00, żeby przygotować wszystko, co było mi potrzebne na wyjazd. Godzinę później przyjechał Alex. Po wpakowaniu wszystkiego do auta, pojechaliśmy. Dotarliśmy tam około 10:00 (wszystko działo się na jakiejś polanie). Nie mając nic innego do roboty zaczęliśmy wszystko rozkładać. Czas mijał i pojawiało się coraz więcej ludzi do pomocy. Niektórzy przyjechali nawet z bardzo daleka, żeby móc spotkać się ze starymi znajomymi, ale też żeby się zabawić. Sama spotkałam wielu znajomych. Poznałam nawet pewną Patrycję. Strasznie dobrze się rozumiałyśmy. Alex stracił mi się z oczu, kiedy zaczęliśmy ustawiać ze znajomymi ogrodzenie. Było ono nam potrzebne, żeby ludzie nie wjeżdżali nam na polanę samochodami.

Dziwne rzeczy zaczęły dziać się dopiero po 16:00. Właśnie rozmawiałam z Patrycją, gdy zauważyłam przy ogrodzeniu jakiegoś faceta sięgającego ręką w stronę Ani - córki znajomych. Widząc to, od razy ruszyłam w tamtą stronę biegiem nawołując, żeby Ania odsunęła się od ogrodzenia. Posłuchała mnie. Kiedy tylko tam dotarłam, powiedziałam jej, żeby poszukała Alexa i z nim została. Gdy odeszła zwróciłam się do mężczyzny przy ogrodzeniu. Zaczęłam mówić, żeby sobie poszedł, ponieważ niepokoi innych. Przerwałam jednak w pół zdania i zaczęłam się mu przyglądać. Wyglądał na chorego i miał czymś poplamione ubranie. Plama była dość duża i miała czerwony kolor. Gdy spojrzałam mu w oczy, sparaliżował mnie strach. W tych oczach nie było żadnej emocji. Idealna pustka. Tak, jakby mógł do mnie podejść, rozszarpać mi gardło i odejść, jak gdyby nigdy nic. Przez dobre pół minuty tylko się na niego gapiłam. Gdy odzyskałam głos, powiedziałam mu, żeby odszedł, bo zawołam ochronę, a sama poszłam zająć się swoimi sprawami. Po drodze zorientowałam się, że nie tylko jego oczy były dziwne. Miał też tak jakby... No nie wiem... Wygłodniały wyraz twarzy... Jak gdyby miał ochotę mnie zjeść... Wtedy myślałam, że to absurd. Niestety teraz myślę inaczej...

Godzinę po tym wydarzeniu całkowicie o nim zapomniałam. Pomagałyśmy z Patrycją postawić namiot nad sceną, a było to dość czasochłonne. W pewnym momencie przyszedł Alex z Anią i zapytał co sądzę o ludziach, którzy poustawiali się wokół ogrodzenia. Powiedział, że są bardzo dziwni i wydają bliżej nieokreślone odgłosy. Gdy się rozejrzałam, zobaczyłam ich. Napierali na ogrodzenie tak, że lada moment mogło się wszystko przewrócić. Wyciągali ręce w stronę przechodzących wewnątrz ludzi. W tej chwili byłam bardzo zadowolona z tego, że postanowiliśmy ogrodzić cały plac, a nie tylko jego część. Ci na zewnątrz wyglądali tak samo jak mężczyzna, którego wcześniej spotkałam. Mieli tak samo pusty wzrok i wygłodniały wyraz twarzy. Nie miałam zielonego pojęcia co się dzieje, ale wiedziałam, że nie powinniśmy podchodzić do tych osób.

W pewnym momencie usłyszeliśmy rozdzierający krzyk. Gdy spojrzeliśmy w kierunku z którego dochodził, zobaczyliśmy, że pewna kobieta ma odgryziony wielki kawał mięsa z lewego ramienia. Patrzyliśmy na to w osłupieniu, jakbyśmy byli w transie. W międzyczasie drugie coś - coś, bo nie umiem sobie wyobrazić, by człowiek był zdolny do czegoś tak okrutnego - wgryzło jej się w kark i odgryzło następny kawał mięsa. Zdaliśmy sobie sprawę, że kobieta była przyciśnięta do szpary w ogrodzeniu i że właśnie dlatego jednemu z nich udało się sięgnąć jej szyi. Trwało to mniej niż minutę. Krzyki kobiety szybko ucichły, a my oprzytomnieliśmy w momencie, w którym rozpętało się piekło...

Ogrodzenie nie wytrzymało i w końcu się przewróciło, wpuszczając te stwory. W naszą stronę ruszyły więc hordy tych istot. Alex wspomniał wcześniej, że wydają one dziwne odgłosy. Zdałam sobie sprawę, że tymi odgłosami są warczenia i pojękiwania. Pojękiwanie ok, ale warczenie?! Żadna istota ludzka nie jest zdolna do takiego warczenia! Przypominało ono bardziej warczenie zwierzęcia, choć też nie do końca. Gdy Alex mną potrząsnął zdałam sobie sprawę z tego, że stoję i wpatruję się w to wszystko (czyli rozrywanie ludzi żywcem przez bliżej nieokreślone istoty) jak zaklęta. Tak się składało, że stała tu pewna chatka, w której zostawiliśmy wszelkie narzędzia, rekwizyty, itd. Było tam więc coś czego mogliśmy użyć jako broń, jak np. moje noże i kule. Alex pociągnął mnie w tamtą stronę. Biegliśmy najszybciej jak mogliśmy. Nie wiedzieliśmy, gdzie podziała się Ania. Nie mogliśmy jej znaleźć w tym tłumie.

Przeglądając za nią tłum, zauważyłam Patrycję. To coś dopadło ją tak samo, jak większość tutejszej ludności. Widziałam jak jest zjadana żywcem. Patrząc na to potknęłam się i upadłam. Alex chciał mi pomóc i gdy już mnie podnosił, to coś rzuciło się na niego i wgryzło się w bark. Za nim przyszły inne, przyciągnięte zapachem świeżej krwi. Alex krzyczał bym się ukryła, że nie mogę mu pomóc. Było ich zbyt dużo. Widziałam jeszcze jak go rozszarpują. Rozszarpywali go żywcem. Wyszarpywali kończyny. Widziałam jego twarz gdy to robili. Wdać było, że przeżywał niewyobrażalne katusze, a trwało to około kilku minut. Nie wiem dokładnie, bo jak tylko oprzytomniałam, ruszyłam się z miejsca i pobiegłam do chatki. Gdy tam dotarłam, zatrzasnęłam za sobą drzwi. Stwory próbowały dostać się do środka, ale po pewnym czasie chyba o mnie zapomniały. Nie mogę uwierzyć w to, że to wszystko trwało zaledwie  kilkanaście minut. Wydawało mi się, że trwało to kilka godzin. Może, gdybym powiedziała komuś o tym mężczyźnie, to sprawy potoczyłyby się inaczej. A jeśli to naprawdę wszystko tylko i wyłącznie moja wina? Nie wiem i nie wiem czy chcę wiedzieć...

Gdy wszystko się skończyło zaczęłam przeszukiwać chatkę. Znalazłam jedzenie, latarkę, zeszyt i inne mniej lub bardziej przydatne rzeczy. Później nie wiedziałam co z sobą zrobić, więc zaczęłam słuchać muzyki... Przez słuchawki... Na fulla... Jeśli coś weszłoby do chatki, byłoby po mnie. Jak widać, nic się jednak nie stało. Po jakimś czasie zaczęłam pisać ten tu pamiętnik w stylu opowiadania.

I oto jestem... Cała i zdrowa... Niezbyt wiem czy mam się z tego powodu cieszyć...


* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie

Dział: Opowiadania
czwartek, 07 maj 2015 13:40

Anna Domino - Piękny i Bestia

Bestia miała długie, jasne włosy i twarz aniołka. Za dnia była piękną, młodą dziewczyną. Wtedy niesamowicie działała na mężczyzn. Siedziała przy barze zaledwie od piętnastu minut, a już dwóch nieznajomych próbowało ją poderwać.

- Sama widzisz – powiedziała zrezygnowana Bestia do barmanki. – Niby kandydatów mam mnóstwo. A jak już któregoś wybiorę, za każdym razem kompletna lipa.

- Trzeba ciągle próbować – odparła korpulentna, ruda barmanka, wycierając szklanki.

- Już nie mam siły – skarżyła się Bestia. – Widziałaś dzisiejsze wiadomości?

Barmanka pokręciła przecząco głową, więc Bestia wyciągnęła z torby gazetę i podała kobiecie.

- Jatka w centrum handlowym... ponad 20 zabitych. Szaleniec z bombą własnej roboty...bomba? – barmanka spojrzała na Bestię pytająco.

- Oj, nie to! Niżej – Bestia warknęła, lekko zirytowana.

- Tajemniczy drapieżnik grasuje w lesie. Dziś rano znaleziono zwłoki mężczyzny z rozszarpanym gardłem. Biedny... - Barmanka popatrzyła na Bestię. – To ten ostatni twój...?

Bestia skinęła głową. – Powiedz sama, czy ja tak dużo wymagam?! Gdyby naprawdę mnie kochał, tak jak zapewniał, to by się nigdy nie wydarzyło.

- Musisz próbować dalej. W końcu się uda...

- Chwilowo mam dość – mruknęła Bestia, po czym powlokła się do swojego pokoju, który mieścił się w przybudówce na tyłach baru.

Bestia miała poważny problem. Pewna urażona czarownica rzuciła na nią klątwę. Tak Agata stała się Bestią. Mogło ją odczarować tylko jedno: pocałunek zakochanego w niej mężczyzny, przy pełni księżyca. Niestety, za każdym razem okazywało się, że kolejny pan wcale nie jest zakochany i pocałunek z Bestią okazywał się dla niego śmiertelny. Był to efekt uboczny działania klątwy: jeśli nie udało się jej zdjąć podczas próby, mężczyzna musiał zginąć.

Bestia włączyła muzykę i położyła się na łóżku. Czuła się źle. Nie chciała zabijać. Norbert obiecywał jej złote góry, a skończyło się jak zwykle.

*

Był słoneczny, majowy dzień. Bestia postanowiła odpocząć na ławce przy fontannie. Lubiła patrzeć na strumyki wody, to ją uspokajało. Obok usiadł mężczyzna.- My się chyba znamy – stwierdził.

- My? Niemożliwe – odparła. Spojrzała na rozmówcę. Wydał się Bestii sympatyczny i tak szczerze się uśmiechał. A do tego był bardzo przystojny.

- W takim razie musimy to nadrobić. Jestem Paweł.

- Agata.

Bestia pomyślała, że ten sposób na zawarcie znajomości nie był zbyt oryginalny, ale mężczyzna miał w sobie coś niezwykle intrygującego. Kiedy podał Bestii rękę, przeszedł ją miły dreszcz. Dlatego odwzajemniła uśmiech Pawła. Zaczęli rozmowę. Z każdą chwilą nowy znajomy coraz bardziej fascynował Bestię. Umówili się z Pawłem na następne spotkanie.

*

Inspektor Tymon Skalski zbliżał się do rozwiązania zagadki. Przeglądał po raz kolejny dokumentację z zabójstwa w lesie. Opinie biegłych brzmiały jednoznacznie. Mężczyznę zabił duży drapieżnik, postury wilka lub rysia. Niestety, nie udało się go schwytać. Ślad nagle się urywał, jakby drapieżnik rozpłynął się w powietrzu. Tymon widział już kiedyś takie opinie i ślady. Dokładnie wiedział, co to oznacza, ale wciąż nie mógł uwierzyć. Pomyślał, że musi się mylić. Od jednego ze świadków usłyszał, że zabity mężczyzna przed śmiercią spotykał się z pewną dziewczyną, która mieszka obok piwiarni i często bywał w tym barze. Tymon poszedł tam, żeby się rozejrzeć.

Oprócz rudowłosej barmanki, w piwiarni nie było nikogo.

- Pusto tutaj – Tymon próbował zagaić rozmowę.

- Czasem pusto, czasem pełno – wzruszyła ramionami kobieta.

- A imprezy są?

- Czasem są – mruknęła.

Tymon pomyślał, że nie jest w tym miejscu mile widziany. Dopijał zamówioną kawę, kiedy weszła Bestia. Od razu zwrócił na nią uwagę. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Bestia uchwyciła to spojrzenie. Odczytała zainteresowanie nieznajomego, bo nawet nie próbował ukryć tego, jak bardzo go zafascynowała.

– Tylko niech pan nie zaczyna tekstów o aniołach, ani podobnych bzdur – mruknęła Bestia szorstko, siadając niedaleko niego. Chciała opowiedzieć barmance o Pawle, ale nie zamierzała tego robić w obecności nieznajomego.

- Nie zamierzam – odwarknął, nieudolnie starając się ukryć, jakie wrażenie na nim wywołała. - Właściwie to już wychodzę. Życzę paniom miłego dnia – powiedział, po czym szybko wyszedł z baru.

- Kto to był? – zapytała Bestia barmankę.

- Nowy klient. Przeczuwam, że będzie często tu zaglądał. Widziałaś, jak na ciebie patrzył? Z nim mogłabyś choćby dzisiaj spróbować zdjąć klątwę.

- Nie będę próbowała. Ale, nie uwierzysz, co mi się dziś przydarzyło! Poznałam kogoś wyjątkowego... To było jak grom z jasnego nieba! On jest taki cudowny!

*

Paweł z niecierpliwością spoglądał na zegarek. Agata spóźniała się już dobre 20 minut. Nienawidził czekać. Był przyzwyczajony do tego, że to kobiety czekają na niego. I dotąd zawsze tak było. Wystarczyło kilka uśmiechów, parę komplementów i niby przypadkowych zetknięć dłoni, by upolować każdą dziewczynę. Paweł miał naturę zdobywcy i do tej pory nigdy nie pudłował. Aż do czasu poznania Agaty. Niby zrobił na niej duże wrażenie, niby wierzyła w jego komplementy, ale była tak jakoś dziwnie wycofana. Nagle stawała się niedostępna, gdy tylko Paweł próbował ją przytulić. Po miesiącu znajomości pozwalała jedynie, by trzymał ją za rękę. Nie było mowy o jakimkolwiek pocałunku, nie mówiąc już o czymś więcej. Tego Paweł zupełnie nie rozumiał, ale przysiągł sobie, że zdobędzie Agatę. Kiedy wreszcie się zjawiła, Paweł dał jej na powitanie czerwoną różę.

- Dla mojej księżniczki – uśmiechnął się promiennie. Chciał pocałować Agatę w policzek, ale szybko odsunęła się.

- Dziękuję – odpowiedziała.

Paweł zaprosił ją na spacer. Nie wiedzieli, że inspektor Tymon obserwuje ich z zaparkowanego w pobliżu samochodu.

*

Paweł obudził się w nocy z krzykiem. Z ulgą odetchnął, kiedy zrozumiał, że to był tylko sen. Wszystko wydawało się tak bardzo realne. Najpierw był na randce z Agatą. Siedzieli na ławce w parku. Zmierzchało, wokół alejki opustoszały. Paweł postanowił skorzystać z okazji. Przytulił Agatę i zaczął ją całować. Nie broniła się, przeciwnie. Zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniała pocałunki. Wtem w krzakach za nimi coś zaszeleściło. Paweł na moment odwrócił głowę. Nagle z przerażeniem stwierdził, że zamiast Agaty na ławce obok niego siedzi ogromny, rudy wilk i warczy pokazując zęby. Paweł chciał uciekać, ale wilk skoczył mu do gardła...

Mężczyzna przez chwilę leżał na łóżku z otwartymi oczami, zanim znów zapadł w sen. Od razu powrócił ten sam nocny koszmar. Tym razem wilk gonił go po opustoszałej ulicy. Paweł wiedział, że nie ma szans na ucieczkę. Wilk dopadł go i powalił na ziemię.

*

Inspektor Tymon Skalski czekał przed barem na Bestię. Kiedy się pojawiła, podszedł do niej.

- Pani Agata? – zapytał dla formalności.

- Tak. Chyba już zdążyliśmy się poznać?

- Prywatnie, być może. Chociaż nie pamiętam, żebym się przedstawiał. Teraz musimy porozmawiać oficjalnie. Inspektor Skalski. Jestem z policji – pokazał Bestii odznakę.

- Dobrze – powiedziała spokojnym tonem. – Coś się stało?

- Pani znała Norberta Z.?

- Tak – spojrzała mu w oczy. Zobaczył w nich smutek.

Zapytał, co robiła w nocy, kiedy Norbert został zabity. Nawet nie protestowała, że ją podejrzewa. Rzeczowo wyjaśniła, że tego wieczoru wcześnie zamknęły z siostrą lokal, bo nie było gości. Najpierw razem sprzątały piwiarnię, a później oglądały telewizję.

- Siostra może to potwierdzić – powiedziała Bestia.

- Barmanka jest pani rodzoną siostrą?

- Tak. Nie stójmy na mrozie, zapraszam na kawę do nas.

Tymon zgodził się. Weszli do piwiarni i usiedli przy barze.

- O, to znowu pan – rudowłosa siostra Bestii uśmiechnęła się na jego widok. – Mówiłam Agacie, że będzie pan często do nas przychodził.

- Basiu, pan jest z policji – od razu ujawniła Bestia. – Przyszedł nas przesłuchać, a przy okazji zaproponowałam mu kawę.

- To nie jest przesłuchanie – zaprzeczył Tymon. – Tylko kilka pytań, dla formalności.

Barmanka potwierdziła wersję Bestii odnośnie wieczoru, kiedy zabito Norberta. Tymon spodziewał się tego. Pił kawę, rozmawiał z siostrami i wcale nie chciało mu się wracać do obowiązków. Najchętniej zostałby w barze jak najdłużej. Z żalem pożegnał się.

Po jego wyjściu Bestia powiedziała do barmanki: - Musimy na niego uważać.

- Karty powiedziały, że powinnaś raczej uważać na tego Pawła – stwierdziła rudowłosa.

- Daj spokój! Paweł jest w porządku. Nie podoba mi się ten policjant.

- Nic ci nie udowodni. Bo niby jak? Kto mu uwierzy?

- A jeśli on wie?

- Karty powiedziały, że jest przyjacielem. Karty nigdy nie kłamią.

Bestia nie wierzyła w karty. Ale nic nie zdążyła odpowiedzieć, bo zaczął dzwonić jej telefon. – To Paweł – poinformowała siostrę, po czym odebrała. – Cześć, kotku. Tak, pamiętam o naszym spotkaniu...

*

Bestia siedziała przy stole na zapleczu baru i wpatrywała się w zdjęcie Pawła, które zrobiła telefonem na ostatniej randce. Mężczyzna bardzo jej się podobał. Znali się zaledwie miesiąc, a Bestia całkowicie straciła dla niego głowę. Wydawało się, że Paweł odwzajemnia to zainteresowanie. Dzwonił codziennie, często się spotykali. Przy nim Bestia czuła się wyjątkowa.

- Przyniesiesz piwo z piwnicy? – zapytała siostra, która pojawiła się na zapleczu.

- Jasne – odparła Bestia, po czym schowała telefon do kieszeni.

*

Ta randka miała być przełomowa. Paweł zaprosił Agatę na kolację. Później zamierzał przyprowadzić ją do siebie. Na początku wszystko przebiegało tak, jak zaplanował. Patrzył dziewczynie w oczy i hipnotyzował wzrokiem. Zamówił dobre wino. Bestia była w doskonałym nastroju. Do czasu. Nagle spojrzała przez okno i przeraziła się – Rany, jak mogłam zapomnieć! Przecież to dziś!

- Co się stało? – zdziwił się Paweł.

- Nic... - Bestia za nic nie chciała się przyznać, że przestraszyła ją pełnia księżyca. Bała się, że Paweł ją zostawi, kiedy pozna mroczny sekret. – Zapomniałam zrobić coś ważnego! Muszę natychmiast wracać do domu! – zerwała się z miejsca.

Paweł był bardzo rozczarowany, ale nie dał tego po sobie poznać. Wyszli z restauracji. Paweł uparł się, że odprowadzi Bestię. Za wszelką cenę chciała tego uniknąć. Chciała biec do domu, jak najszybciej i zamknąć się w swoim pokoju. Pełnia przynosiła ogromne ryzyko, że Bestia straci kontrolę nad sobą, a wtedy zacznie się przemiana. Już w czasie zwykłych nocy to się zdarzało. W czasie pełni było niemal pewne. Tylko siostra potrafiła uspokoić ją czarami, żeby Bestia mogła przetrwać do rana i odzyskać dawną postać zanim kogoś zaatakuje.

- Nie mogę z tobą iść. Posłuchaj, bardzo mi na tobie zależy, ale nie mogę. I nie mogę powiedzieć ci, dlaczego. To bardzo skomplikowane – tłumaczyła Bestia Pawłowi. Nie rozumiał. Podejrzewał, że dziewczyna chce się spotkać z kimś innym. – Jeśli teraz odejdziesz, koniec z nami – stwierdził.

Pod wpływem tych słów Bestia zgodziła się, żeby Paweł ją odprowadził. Bardzo się bała przemiany, ale nie chciała stracić Pawła.

- Nie tak prędko. Poczekaj – chwycił ją za rękę. – Taki piękny wieczór. Przystańmy na chwilę.

Bestia posłuchała. Wino szumiało jej w głowie, a Paweł był tuż obok. Zaczął mówić, jak bardzo jest mu bliska. Wyznał, że się w niej zakochał. Objął Bestię w pasie. Zrozumiała, że chce ją pocałować. Pomyślała, że to jeszcze za wcześnie i nie będzie ryzykowała. Z drugiej strony, nie miała wątpliwości, że Paweł mówi szczerze. Stwierdziła, że nie ma sensu tego odwlekać, skoro może zaraz zdjąć klątwę.

Paweł dotknął ustami warg Bestii. Coś było nie tak. W mdłym blasku latarni dostrzegł, że trzyma w ramionach nie dziewczynę, ale coś, co przypomina wilka z jego koszmaru. Z ust Bestii wystawały długie, ostre kły. Przerażająca paszcza była tuż obok niego. Paweł zaczął krzyczeć.

*

Inspektor Tymon Skalski usłyszał rozdzierający wrzask mężczyzny. Od jakiegoś czasu śledził Bestię i Pawła, ale przystanął autem trochę dalej, żeby go nie odkryli. Szybko otworzył drzwi samochodu i pobiegł w kierunku, skąd dochodził krzyk. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył mężczyznę siedzącego na ziemi. Przyświecił latarką.

- Wilk! Wilk! – szeptał przerażony Paweł.

- Nic się panu nie stało? – zapytał inspektor.

- Nie. Wilk. Chciał ugryźć. Uciekł. Tam! – Mężczyzna wskazał ręką na krzaki.

Tymon usłyszał odgłos łamanych gałązek. Ktoś uciekał przez zarośla, w stronę ruin dworku. Inspektor szybko wyciągnął broń i rzucił się w pogoń.

Tymon wybiegł z gąszczu na wolną przestrzeń. Przed sobą miał pozostałości pałacyku. Jeśli ktoś tędy uciekał, musiał być teraz w ruinach. Inspektor poszedł powoli w tamtą stronę z bronią gotową do strzału.

- Wychodź! – zawołał. – Wiem, że tam jesteś!

Nikt nie odpowiedział, ale Tymon usłyszał przez moment odgłos gruzu trzeszczącego pod czyimiś stopami, a później zaległa cisza. Ostrożnie zaczął iść w tamtym kierunku. Zyskał pewność, że ktoś czaił się w ruinach. Z dawnego pałacu zostały zaledwie ściany, fundamenty i parę stosów cegieł, ale w mroku stwarzały doskonałą kryjówkę. Tymon postanowił poszukać uciekiniera. Z latarką w jednej ręce i bronią w drugiej zaczął oświetlać załomy ruin.

- Tu jesteś! – W jednej z dziur po fundamentach odkrył skuloną postać. Podniosła głowę. Tylko przez moment oglądał jej twarz, ale od razu poznał, że nie ma do czynienia ze zwykłym człowiekiem. Bestia wyprężyła się do skoku i przewróciła Tymona na ziemię. Upuścił latarkę i broń. Widział nad sobą paszczę Bestii z ostrymi kłami i świecące ślepia. Tylko włosy pozostały te same, długie, jasne, jak u aniołka.

- Agata? – wykrztusił Tymon.

- Zostaw mnie! – wychrypiała, po czym puściła go i znów zaczęła uciekać.

- Poczekaj! – zawołał. Podniósł upuszczoną broń i znów puścił się za nią w pogoń. Był szybki, a Bestia wciąż miała na nogach pantofelki na obcasach. Dopędził ją, zanim dopadła krzaków. – Poczekaj! – powtórzył.

Odwróciła się. – Idź stąd, zanim cię ugryzę! – warknęła. – Albo mnie zastrzel. Przynajmniej nikt więcej nie ucierpi. Tym razem nie zabiłam. Powstrzymałam się, ale nie wiem, jak długo jeszcze zdołam – zakończyła łamiącym się głosem.

- Posłuchaj! – chwycił ją mocno za ramię. – Ja... wiem, co ci jest. Wiem, jak nad tym zapanować. – Zanim zdążyła odpowiedzieć, Tymon przyciągnął ją do siebie. Chciała wyrwać się z tych objęć, ale okazał się zadziwiająco silny.

- Co ty chcesz...! – krzyknęła, zanim Tymon zbliżył twarz do jej paszczy i pocałował ją. Bestia ze zdziwieniem zobaczyła, że nic się nie zmieniło. Nadal miała kły i pazury, ale inspektor przeżył. Stał obok niej i uśmiechał się zawadiacko, a jej zupełnie przeszła ochota na atak. Jednak, kiedy Bestia przyjrzała się bliżej mężczyźnie, nie mogła uwierzyć. Stał się taki sam jak ona! Też miał kły i paszczę wilka. Zaniemówiła ze zdumienia.

Nagle usłyszeli odgłos policyjnych syren.

- Znaleźli twojego amanta – domyślił się Tymon. – Szybko! – złapał Bestię za rękę i zaczęli uciekać.

Inspektor i Bestia zaszyli się w pobliskim parku, zamkniętym o tej porze. Przeskoczyli mur, a później, siedząc na ławce, podziwiali pełnię księżyca. Oboje wciąż nie odzyskali ludzkiej postaci.

- Nie wiem, jak zdjąć klątwę – mówił Tymon. – Ale znam skuteczną miksturę, która blokuje przemianę. Da się z tym żyć. Podam ci przepis. Tylko nie całuj się przy pełni księżyca, bo wtedy mikstura przestaje działać.

- Nie sądziłam, że ty też jesteś przeklęty – Bestia wciąż się dziwiła.

- A ja wiedziałem, od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczyłem. Wyczułem to.

- Pewnie wyglądam koszmarnie – mruknęła.

- Dla mnie jesteś piękna, nawet teraz – uśmiechnął się do niej. – Wiedziałem, że gdzieś żyje ktoś podobny do mnie. Długo cię szukałem.

Bestia czuła się przy nim bezpiecznie. Dowiedziała się już, że Tymon nie zamierza jej zaaresztować i ma pomysł, jak wykorzystać jej zdolności do łapania przestępców.

*

- Wilk! Wilk! On tu jest! – powtarzał Paweł, kiwając się na łóżku.

Lekarz patrzył na mężczyznę przez kraty. – Bardzo ciekawy przypadek – mówił do zgromadzonych wokół studentów. – Pacjentowi wydaje się, że zaraz zaatakuje go wilk. Boi się, że ktoś z nas może zmienić się w wilka i będzie chciał go ugryźć.

- Co wywołało objawy? – zapytała jedna ze studentek.

- Nie wiadomo. Pacjenta znaleziono w nocy na ulicy, już w takim stanie. A podobno wcześniej był niezłym podrywaczem. Do tej pory odwiedzają go różne dziewczyny. Ale jak go zobaczą, uciekają, że mało nie połamią obcasów.

Odpowiedział mu śmiech studentów.

*

Agata i Tymon siedzieli przy barze i pili herbatę.

- Jednak karty nie kłamały, okazałeś się przyjacielem. Tak jak mówiłam. I jeszcze ta mikstura blokująca przemianę. Nie masz pojęcia, jak bardzo jesteśmy ci wdzięczne! – mówiła barmanka do Tymona.

- Drobiazg – mruknął. – Teraz Agata nie musi już bać się klątwy. Może przebierać w facetach.

- Nie interesują mnie – odparła Agata. – Wolę spotykać się z jedną znajomą bestią – spojrzała Tymonowi w oczy. – Chociaż w takiej postaci jesteś zdecydowanie przystojniejszy.


* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie

Dział: Opowiadania
czwartek, 07 maj 2015 12:17

Timeline: Wynalazki

Co było pierwsze? Jajko czy kura? Każda rzecz, która nas otacza miała gdzieś i kiedyś swój początek. Nie wyobrażamy sobie życia bez tych wszystkich cudów technologii, nauki, medycyny. Czasami warto się zatrzymać i pomyśleć, że to wszystko nie zawsze było w zasięgu ręki. Ogień, woda, powietrze, ziemia – główne żywioły, które dały początek głębi, czegoś większego. Skoro ogień istniał od zawsze, to kiedy tak naprawdę został on okiełznany? Umysł ludzki swoją potęgą doszedł do współczesnych odkryć, a przecież jego moc jest jeszcze niewyczerpana. Wynalezienie kolei, prochu strzelniczego, szczoteczki do zębów, jeansów, miniówki lub pierwszych tabletek antykoncepcyjnych, to daty których nie poznasz z lekcji historii, ale odkryjesz je w grze "Timeline: Wynalazki".

W Polsce gra ukazała się dzięki wydawnictwu Rebel. Jej autorem jest Frederic Henry, zaś kolorowe i wyjątkowe ilustracje dostarczyli nam Nicolas Fructus i Xavier Collette.

W profesjonalnym, metalowym pudełku wyłożonym od środka pluszowym materiałem znajdziemy 109 kart przedstawiających przeróżne wynalazki, dzieła sztuki i historyczne wydarzenia. Każda z nich na rewersie posiada datę wydarzenia.

timeline box3d

Jak określić "Timeline" w kilku słowach? Jest to gra lekka i przyjemna, a w dodatku z prostymi zasadami. W najłatwiejszej opcji, każdy gracz otrzymuje cztery karty i układa je przed sobą datami do spodu, tak aby nie były one widoczne dla niego i dla pozostałych osób. Większą ilością kart zwiększamy poziom trudności i czas rozgrywki. Następnie rozpoczynamy budowę chronologicznej osi czasu. Każdy z graczy, naprzemiennie, umieszcza jedną ze swoich kart, po lewej lub po prawej stronie karty startowej, w zależności czy uważa, że data odpowiadająca zawartości karty jest wcześniejsza, czy późniejsza od daty początkowej. Po wyłożeniu, odkrywamy kartę, sprawdzamy czy mieliśmy rację. Prawidłowo ułożona karta, pozostaje na stole.  Jeśli nie udało się nam dobrze umieścić wydarzenie w osi czasu, musimy dobrać kolejną kartę z talii. Gracz, który jako pierwszy pozbędzie się swoich kart, wygrywa.

timeline1timeline1timeline1

Plusem gry jest to, iż nie trzeba znać dokładnych dat, żeby odgadnąć ich chronologię, wystarczy logiczne myślenie. Możemy mniej więcej określić czy długopis wynaleziono po papierze albo czy najpopularniejszy antybiotyk jakim jest penicylina odkryto przed czy po zapałkach. Wbrew pozorom, nie da się zapamiętać wszystkich dat, więc bez obaw – gra jest bardzo regrywalna.

"Timeline" zaskakuje, uczy nowych i ciekawych rzeczy, a do tego zapewnia świetną i szybką zabawę. Zmusza nie tylko do myślenia, ale również zachęca do pogłębiania wiedzy z różnych dziedzin nauki i sztuki. Choć gra przeznaczona jest dla 2-8 osób od 8 roku życia, można zainteresować nią dzieci w już wieku przedszkolnym. Dla nich będzie to dobra zabawa z historią w tle. Idealnie sprawdzi się również w gronie przyjaciół, jako forma rozluźnienia atmosfery lub odprężenia. Cena jest adekwatna do jakości wydania i wrażeń jakie zapewnia.

Dział: Gry bez prądu
czwartek, 07 maj 2015 10:27

Fantastyczny weekend w Lublinie

W najbliższy weekend Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki „Cytadela Syriusza" zaprasza na swoje imprezy, które odbędą się w Lublinie:

Dział: Wydarzenia
czwartek, 07 maj 2015 00:36

Konkurs - Szczury Wrocławia

Zapraszamy do udziału w konkursie organizowanym wraz z wydawnictwem Insignis. Do wygrania dwa egzemplarze powieści "Szczury Wrocławia". Wystarczy odpowiedzieć na kilka, prostych pytań. Życzymy powodzenia i dobrej zabawy!

Dział: Zakończone
czwartek, 07 maj 2015 00:19

Konkurs - Skazani

Zapraszamy do udziału w konkursie organizowanym wraz z wydawnictwem Novae Res. Do wygrania dwa egzemplarze powieści "Przed czasem", autorstwa debiutującej pisarki Alice Hill. Życzymy powodzenia i dobrej zabawy!

Dział: Zakończone
środa, 06 maj 2015 21:10

Gwiazdy przeznaczenia

„Gwiazdy przeznaczenia" to pierwszy tom magicznego cyklu dla dzieci, noszącego tytuł „Chowańce". Książkę wspólnymi siłami stworzyli Adam Jay Epstein i Andrew Jacobson, pragnąc zabrać najmłodszych czytelników w fantastyczną podróż do Bezkresji, wykreowanego przez nich, magicznego świata.

Aldwyn jest zwykłym dachowcem. Włóczy się bez celu, kradnie i ucieka przed łowcą nagród. Podczas jednej z takich szalonych ucieczek wpada do sklepy z chowańcami. Wówczas jego życie się odmienia. Poznaje chłopca o imieniu Jack, z którym zaczyna łączyć go szczególna więź. Problem w tym, że Aldwyn nie posiada żadnych magicznych mocy i nie powinien stać się chowańcem, a ponieważ naprawdę bardzo pokochał Jacka, nie chciałby być dla niego powodem do wstydu i problemem. Pewnego jednak dnia czarodziej, u którego uczył się Jack, zostaje zamordowany, a młodzi uczniowie trafiają w niewolę. Teraz wszystko zostaje w rękach ich chowańcow - Aldwyna, Skylar oraz Gilberta. Czy uda im się stawić czoła wszelkim niebezpieczeństwom?

Motywem przewodnim powieści jest więź, która łączy czarodzieja i jego stworzenie - tak zwanego chowańca. Można by powiedzieć, że to właściwie nic nowego, ale autorzy podeszli do zagadnienia z nieco innej perspektywy. Zwierzęta również posiadają swoją magię i tym razem to właśnie one są głównymi bohaterami przedstawionej historii. Zresztą myślę, że na jej podstawie, bez trudu mogłaby powstać śliczna, nowa animacja Disneya, gdyż w takim właśnie stylu pisana jest książka.

Mimo że powieść przeznaczona jest dla dzieci w wieku sześciu lat, to jest to idealna lektura do wspólnego czytania z maluchem. Jej fabuła jest ciekawa i nie znudzi również osoby dorosłej, także można naprawdę w fajny sposób spędzić tych kilka chwil przed zaśnięcie. Podejrzewam również, że nie jeden rodzic, gdy jego pociecha zaśnie, doczyta historię do końca - jest naprawdę wciągająca. Do tego wydana została bardzo ładnie i starannie. Posiada skrzydełka, dzięki którym nie zaginają się rogi, notkę o autorach oraz czarno-białe, dynamiczne ilustracje. Z tyłu widnieje również zapowiedź drugiego tomu „Tajemnice korony" - osobiście już nie mogę się go doczekać.

Stworzona przez Adama Jay Epsteina i Andrew Jacobsona historia jest niezwykle magiczna, czarująca i wciągająca, mimo swej prostoty. Jestem przekonana, że tworząc ją, bawili się równie dobrze, co czytelnicy, którzy teraz mają okazję ją przeczytać. Polecam - nie tylko dla maluchów!

Dział: Książki

Premiera ostatniego tomu "Kronik Dziedziców" swoje miejsce będzie miała już 8 maja!

Dział: Książki
wtorek, 05 maj 2015 12:54

Robert J. Szmidt zabójcą zombie?

Niedawno na półki polskich księgarń trafiły „Szczury Wrocławia" – niezwykle oryginalna powieść Roberta J. Szmidta, w której ten dobrze znany miłośnikom ambitnej literatury SF autor wykorzystał popkulturowy motyw zombie do sportretowania Wrocławia w roku 1963, kiedy to w mieście panowała epidemia czarnej ospy.

Dział: Patronaty

Obudziły mnie promienie słońca, które jakimś cudem przebiły się przez brudne jak nogi diabła szyby.  Spojrzałem na ekran swojego telefonu, który pokazywał godzinę 12:13 i osiem nieodebranych połączeń od papieża. Cholera, znów zapomniałem w tym gównie włączyć dźwięków. Do czego to podobne, żeby ktoś o moich zdolnościach, który jest podległy samemu ojcu świętemu mieszkał w ohydnej kawalerce i użerał się ze starą Nokią. Szybko wybrałem numer i kliknąłem zieloną słuchawkę. Telefon opornie przetworzył polecenie, ale po chwili usłyszałem sygnał. Odebrał Franciszek:

- Niech będzie pochwalony...

- Dzień dobry!- Odparłem szybko, jako, że nie lubiłem tych kościelnych formułek. Zawsze rozmawialiśmy ze sobą po angielsku.

- Dzwoniłem do Ciebie chyba z dziesięć razy! Gdzieś ty się podziewał?! Ale do rzeczy. Jesteś mi potrzebny.

- Jak zawsze, Franciszku. . – Byłem jedną z nielicznych osób, które mogły sobie pozwolić na taką poufałość z papieżem.  - Czy zadzwoniłeś kiedyś do mnie i spytałeś jak się czuję, albo jak mi minął dzień?

- Leon!

- Ech, czym zawinił ten delikwent? – Spytałem powoli podnosząc się z łóżka.

- Dobrze wiesz, że Ci nie powiem. Czemu więc zawsze o to pytasz?

- Bo warto próbować.

***

Zawsze interesowało mnie jak mogłoby potoczyć się moje życie, gdybym urodził się, jako normalny człowiek. Może udałoby mi się założyć dom, znaleźć żonę i takie tam. Znając jednak moje szczęście, zlokalizowałbym sobie ciepły kącik na pobliskim dworcu i w letnie dni popijałbym najtańsze świństwo, jakie tylko udałoby mi się dorwać w supermarkecie. W sumie moje życie wygląda teraz podobnie, z tą różnicą, że alkohol sponsoruje mi Watykan.

Mój cel znajdował się w Czechach. Jakiś świeży wikariusz na prowincjonalnej parafii, który pewnie nie do końca zrozumiał swoje powołanie. Musiał sporo nabroić, skoro do akcji miałem wkroczyć ja. Wsiadłem na parkingu do swojej zielonej mazdy i ruszyłem w kierunku obwodnicy. Czekała mnie długa i męcząca podróż. W sumie to lubiłem swoją posadę – prawa ręka papieża do zadań specjalnych. Dzięki temu miałem ten samochód, mieszkanie, pieniądze – oczywiście wszystko w polskich standardach, żeby nie wzbudzać czyichś podejrzeń.  Zawsze lepsze to niż praca, jako buldożer na cudzej budowie. Watykan zadbał też o specjalną przykrywkę dla mnie, dzięki temu żaden urząd nie czepiał się mnie o źródło moich zarobków. Po prostu żyć nie umierać.

Pędziłem trasą E75 w stronę Katowic. Krajobraz wokół mnie ograniczał się do lasów iglastych i ekranów wyciszających. Czułem się jakbym jechał w jakimś tunelu, bez możliwości zobaczenia chociaż kawałka świata. Z nudów włączyłem radio i przypadkowo nastroiłem je na jakiś katolicki program. Mówiono o wzroście zgłoszeń mówiących o nawiedzeniach, duchach i demonach. Jakiś ksiądz ostrzegał, że może mieć to związek ze zbliżającym się dniem apokalipsy. Zaśmiałem się w duchu i przełączyłem na stację muzyczną.

***

Dotarłem na miejsce w środku nocy. Miasteczko oświetlone było zaledwie kilkoma latarniami, które nadawały temu miejscu niezwykle mroczny charakter. Wydawało mi się, że te stare, ceglane kamieniczki obserwowały mnie - zupełnie jakby wiedziały, że za chwilę trochę tu narozrabiam

Zaparkowałem auto dwie uliczki od plebanii, w miejscu, gdzie nie sięgało światło latarń. Byłem zmęczony podróżą, ale chciałem mieć to szybko za sobą. Zamknąłem oczy i skoncentrowałem całą swoją świadomość na zaklęciu. Po kilku chwilach poczułem, że wszystko poszło zgodnie z planem. Moje ciało zniknęło – stałem się niematerialnym bytem. Teraz wszystko zależało od mojej siły woli. Uniosłem się ku górze przenikając dach mazdy i popłynąłem w kierunku plebanii. Był to dom znacznie nowszy od kamieniczek, które do tej pory mijałem. Wykonany był z drewna, z jednospadowym dachem pokrytym blachodachówką. Ścieżka do drzwi otoczona była zgrabnie przyciętym żywopłotem, a po prawej stronie dumnie egzystował zadbany ogródek. Bez problemu wniknąłem przez drzwi do wnętrza domu i rozpocząłem poszukiwania mojego celu. Musiałem się śpieszyć, albowiem moja moc nie była nieograniczona. W końcu będą musiał wrócić do normalnego stanu i oby się to nie stało podczas przenikania jakiejś ściany, czy dachu.

Znalazłem wikarego w małym, ale przytulnym pokoiku z jednym łóżkiem i biurkiem, na którym leżał włączony laptop. Zerknąłem na ekran i zobaczyłem kilka plików torrent, które pobierał młody ksiądz – gry i filmy pornograficzne. Pomyślałem, że to chyba nie był główny powód, dla którego mnie tu przysłano. Rozejrzałem się jeszcze szybko po pokoju, ale w tych ciemnościach nie dostrzegłem niczego interesującego.

Musiałem się śpieszyć, albowiem czułem, że moja moc z minuty na minutę słabnie. Siłą woli zrzuciłem komputer z biurka. Mężczyzna zbudzony hałasem wstał z łózka i zacząć podnosić zniszczony sprzęt z podłogi. Pewnie był na tyle śpiący, że do końca nie zdawał sobie sprawy z tego co się właściwie stało. Następnie skupiłem swoją wolą na zamkniętych drzwiach, by te w końcu otworzyły się z głuchym zgrzytem. Wikary jęknął i niepewnie wyjrzał przez nie na korytarz. Wiedziałem, że każdy człowiek w takich sytuacjach powoli traci głowę, nawet, jeśli jest to osoba duchowna. Najlepszą rzecz zostawiłem jednak na koniec. Gdy młody ksiądz wreszcie zamknął drzwi i chciał wrócić do łóżka, zobaczył wyryty przeze mnie w pościeli kształt odwróconego pentagramu. Mężczyzna musiał rękami zdusić krzyk, który mimowolnie cisnął mu się na usta. Odpłynąłem stamtąd, zostawiając go sam na sam z jego grzechami.

Zmaterializowałem się tuż przed bramą plebanii. Byłem osłabiony, ale również zadowolony z powodzenia mojego zadania. Jeśli ten księżulek faktycznie czymś zawinił, to po dzisiejszej przygodzie będzie musiał poświęcić sporo czasu, żeby uporządkować sobie ten mętlik w głowie. Swoją drogą to ciekawe, że tak łatwo było naprowadzać księży na właściwą drogę. Kilka gestów, niewytłumaczalnych zjawisk i pojawiających się znaków – wszystko traktowali, jako przekaz od Boga. W sumie czułem się jak zastępca Najwyższego. Brzmi to dosyć dziwnie, ale liczy się, że robiłem coś pożytecznego dla świata.

Słońce powoli już wschodziło, a jego promienie przebijały się przez otaczający mieścinę las. Odpaliłem silnik i zacząłem kręcić się po drogach w poszukiwaniu miejsca, gdzie można kupić jakąś kawę. Oczywiście zakładając, że na tym zadupiu znają taki napój. Kofeina pomoże mi dojechać do Polski, a tam będę musiał się przez chwilę zdrzemnąć. Liczyłem, że Watykan szybko wyśle mi gotówkę. Czułem, że muszę się napić.


* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie

Dział: Opowiadania