Rezultaty wyszukiwania dla: komiks fantasy
Assassin's Creed Valhalla. Pieśń chwały
Historia opowiedziana w komiksie „Pieśń Chwały” jest prequelem popularnej gry komputerowej „Assasin’s Creed Valhalla”. Jak jego autorzy poradzili sobie z oddaniem niepowtarzalnego klimatu komputerowego świata wikingów?
Zarys fabuły
Komiks, autorstwa Cullena Bunn i artysty Martina Tunicy, jest opowieścią o przygodach Eivor, wikińskiej wojowniczki, która próbuje odnaleźć swoje miejsce w świecie, a jednocześnie radzić sobie ze swoim wewnętrznym konfliktem. Fabuła rozgrywa się w świecie gry "Assassin's Creed Valhalla", jednak nie jest bezpośrednią adaptacją gry, a raczej luźną opowieścią, która nawiązuje do wydarzeń z rozgrywki.
Strona wizualna
Jednym z głównych atutów komiksu jest jego piękna szata graficzna. Martin Tunica doskonale oddał w swoich rysunkach klimat i atmosferę świata wikingów. Strony komiksu pełne są szczegółów, które pomagają czytelnikowi wciągnąć się w historię. Dodatkowo świetną jakość rysunków podkreśla dobrze dobrana kolorystyka. Drobnym minusem jest jednak fakt, że komiks ma zeszytowy format, a ja przyzwyczaiłam się do tego, że wydawnictwo Egmont rozpieszcza mnie twardymi, lakierowanymi oprawami idealnymi dla wydań kolekcjonerskich.
Moja opinia i przemyślenia
Z początku fabuła komiksu może wydawać się nieco skomplikowana dla osób, które nie grały w grę "Assassin's Creed Valhalla". Jednak wiele jej elementów jest uniwersalnych, przez co szybko można się wciągnąć i pozwolić, by pochłonęła nas przygoda. Jednym z największych minusów komiksu jest jego tempo. Niektóre sceny są zbyt szybko rozwiązywane, co sprawia, że historia nieco traci na intensywności. Ponadto, niektóre wątki pozostają nie do końca rozwiązane, co może być irytujące dla bardziej wymagających czytelników. Jednak mimo tych niedociągnięć, „Pieśń Chwały” to i tak ciekawa historia, z pewnością zainteresuje fanów gry "Assassin's Creed Valhalla”, a także miłośników historii o wikingach.
Podsumowanie
Świetne rysunki i uniwersalna fabuła sprawiają, że warto poświęcić czas na lekturę komiksu. „Pieśń Chwały" jest z pewnością przyjemnym dodatkiem do uniwersum Assassin's Creed. W komiksie nie brakuje akcji i wątków politycznych, które wprowadzają nieco głębi do historii z gry. Całość prezentuje się należycie i moim zdaniem zasłużyła na dobrą czwórkę. Jest dobrze, choć mogłoby być ciut lepiej.
Emocjonujące połączenie przygody i akcji w komiksach ze świata Dungeons & Dragons
Gdy w 1974 roku Gary Gygax i Dave Arneson wymyślili grę RPG Dungeons & Dragons, czyli zabawę w „lochy i smoki”, nie mogli przypuszczać, jak zawrotną zrobi ona karierę. Dziś, niemal pół wieku później, to jedno z największych uniwersów kultury popularnej. Zaczęło się od gry fabularnej, potem pojawiły się podręczniki z zasadami gry, dodatki, figurki, planszówki i książki, a także gry komputerowe. Dungeons & Dragons trafiało również wielokrotnie do telewizji i filmu: w 2023 roku czeka nas premiera kolejnej kinowej odsłony zatytułowanej Złodziejski honor z udziałem takich gwiazd jak Chris Pine, Michelle Rodriguez czy Hugh Grant.
Asteriks i Obeliks: Imperium Smoka
Asteriks i Obeliks to jedni z tych bohaterów, którzy nigdy się nie starzeją. Na początku lutego polską kinową premierę miał nowy film z ich udziałem, noszący tytuł Asteriks i Obeliks: Imperium Smoka. Na jego podstawie szybko ukazała się również historia graficzna z doskonale wszystkim znaną kultową już kreską. Na polskim rynku publikacja ukazała się oczywiście nakładem wydawnictwa Egmont.
Zarys fabuły
Jest tok 50 pne. Daleko, bardzo daleko od małej wioski w Armoryce, którą dobrze znamy, cesarzowa Chin zostaje uwięziona po zamachu stanu dokonanym przez zdradzieckiego księcia Deng Tsin Qina. Księżniczka Fu Yi, jedyna córka cesarzowej, z pomocą swej wiernej wojowniczki Fang Ga i Kupidemaisa, siostrzeńca fenickiego kupca Epidemaisa, zdołała uciec i poprosić o pomoc nieugiętych Galów, dla których zaczyna się kolejna epicka przygoda.
Moja opinia i przemyślenia
„Imperium smoka” to album w formie opowiadania stworzony na podstawie filmu o tym samym tytule, którego polska premiera w kinach miała miejsce na początku lutego 2023 roku. Scenariusz napisał Olivier Gay, a rysunki stworzył Fabrice Tarrin. Ci dwaj francuscy autorzy są nam już znani z innego opowiadania o Asteriksie i Obeliksie pt. „Tajemnica magicznego wywaru”.
Historia zawarta w albumie jest zabawna i pełna uroku, to przygody Asteriksa jakie od zawsze lubiłam i z przyjemnością wielokrotnie do nich wracałam. Kiedy już myślę, że w tym temacie zostało wszystko powiedziane i nie da się wymyślić niczego nowego, kolejni scenarzyści Asteriksa zupełnie mnie zaskakują. Tak stało się i tym razem. Przyznam też, że nie śledzę premier kinowych i gdyby nie nowy album, nie miałabym pojęcia, że zrealizowany został kolejny film, który oczywiście chętnie obejrzę, bo humor poprzednich jest moim zdaniem niezapomniany.
Podsumowanie
Asteriks i Obeliks nigdy się nie starzeją i swoimi wspaniałymi przygodami niezmiennie bawią kolejne pokolenia. Mimo że nie zmieniają się zarówno humor, jak i kreska, to przygody bohaterów i tak trafiają do szerokiego grona zarówno młodych, jak i starszych odbiorców. Wychowałam się na kreskówkach i komiksach z Asteriksem w roli głównej i mam nadzieję, że będę mogła na nich wychować również moje dzieci. Uważam, że to już klasyka klasyki i cieszę się, że wciąż pojawiają się nowe historie, które w cudowny sposób trzymają klimat pierwowzoru.
Kapitan Ameryka. Proces Kapitana Ameryki
Kapitan Ameryka, urodzony w umysłach Joe Simona i Jacka Kirby'ego w roku 1941, nie jest jedynie postacią z komiksu — jest symbolem nadziei, wytrwałości i niewzruszonej determinacji w obliczu przeciwności. Jego powstanie, w trakcie Drugiej Wojny Światowej, miało na celu dostarczenie czytelnikom herosa, który mógłby stanąć w obronie wolności i demokracji przed rosnącym zagrożeniem nazizmu. Lecz przez dekady istnienia Kapitana Ameryki, jego rola i znaczenie ewoluowały, przekształcając go w wielowymiarowego bohatera, który odzwierciedla zmieniające się oblicze Stanów Zjednoczonych i ich wartości.
Wielu pamięta go jako Steve'a Rogersa – chudego chłopaka z Brooklynu, który pragnął służyć swojemu krajowi, lecz był wielokrotnie odrzucany z powodu słabego zdrowia. Dopiero tajny program rządowy przekształcił go w super żołnierza, który stał się orędownikiem sprawiedliwości. Jednak to nie tylko jego niewiarygodne zdolności sprawiły, że stał się jednym z najbardziej ikonicznych superbohaterów wszech czasów. To jego moralny kompas, wierność ideałom i nieugięta postawa w dążeniu do słuszności. Jak więc doszło do tego, że Kapitan Ameryka ostatecznie stanął przed sądem?
Mimo powrotu Steve Rogersa (oryginalnego Kapitana Ameryki) do świata żywych, zastępujący go Bucky Barnes (Zimowy Żołnierz) dalej wiedzie pierwsze skrzypce w roli Kapitana Ameryki. Tytułowy proces Kapitana Ameryki poprzedzony jest dwoma krótkimi przygodami, w których ratują Stany Zjednoczone przed fałszywym Kapitanem Ameryką i próbują wmówić Bucky’emu Barnesowi, że nie nadaje się do roli, którą przybrał. Mimo że Bucky Barnes jest teraz de facto Kapitanem Ameryką będzie się on musiał zmierzyć z własną przeszłością Zimowego Żołnierza. Jest to walka tak fizyczna jak i mentalna.
Scenarzysta świetnie ukazał rozterki Buckiego, głównie skupiając się na jego rozważaniach czy jest godny bycia Kapitanem Ameryką i czy jako były zabójca zasługuje na odkupienie. Na łamach komiksu nie zobaczymy wiele super mocy, tym razem Ed Brubaker skupia się głównie na szpiegowsko kryminalnych klimatach.
Steve Rogers pozostaje aktywny w walce z przestępczością, ale tak naprawdę mało pojawia się w fabule. Chociaż poza głównym wątkiem jego postać znajdziemy również w pobocznej historii, której jest głównym bohaterem. Niestety oryginalny komiks został wydany ponad dziesięć lat temu (2010), więc wątek raczej nie zostanie dokończony w najbliższym czasie pozostając jedynie ciekawostką.
„Kapitan Ameryka. Proces Kapitana Ameryki” to świetnie opowiedziana, skomplikowana i wielowątkowa historia, od której stron nie sposób się oderwać. Dodatkowo komiks został wspaniale wydany, a jego szata graficzna jest szczegółowa, idealnie dopasowana do klimatu i z pewnością przyciąga uwagę czytelników.
Zwycięstwo
Wojna za naszą wschodnią granicą to coś przerażającego, co nigdy nie powinno się wydarzyć, a jednak trwa już od roku. Normalną koleją rzeczy na jej fali zaczęły pojawiać się setki publikacji, ale do tej pory nie spotkałam się jeszcze z taką, jak komiks „Zwycięstwo”, który w dziewięciu krótkich historiach przedstawia dokładny obraz całości wydarzeń, a artyści przyjmują na siebie rolę zarówno reporterów, jak i twórców fantastyki.
Co znajduje się w komiksie?
Historie zawarte w zeszycie powstawały od pierwszych dni inwazji Rosji na Ukrainę. Celem artystów, którzy je tworzyli było dodanie rodakom wiary w zwycięstwo. Komiksy są bardzo zróżnicowane. Jedne przedstawiają bardzo realistyczny obraz wydarzeń i kreują obrastających w legendy bohaterów, inne są pełne czarnego humoru, opierają się na krążących w sieci memach, a jeszcze inne to czysta fantastyka, która pokazuje nam moc ukraińskich czarownic. Całość jednak mimo takiego gatunkowego misz-maszu prezentuje się niezwykle spójnie, a historie poznaje się jednocześnie z przyjemnością i przerażeniem, że ta wojna, to nie tylko komiks, a rzeczywistość, w którą trudno uwierzyć.
Moja opinia i przemyślenia
Komiks jest pięknie wydany, ma twardą oprawę i format A4. Wydrukowany został na solidnej gramatury papierze w pełnym kolorze. Do wyboru są dwie wersje językowe - polska i ukraińska. Mimo że opowieści graficzne rysowane są przez różnych artystów w zupełnie odmiennych stylach, to jednak nie brakuje im pewnej spójności, a historie po zgrabnych zakończeniach płynnie przechodzą w kolejne.
Zaskoczyło mnie, że większość komiksów wykorzystuje memy z sieci. Wydarzenia o których słyszeliśmy na początku wojny szybko przybrały kształt różnego rodzaju obrazków, gorąco komentowanych przez internautów na międzynarodowych forach, przez co zmieniły one nieco swój reporterski kształt, co zapewne stało się inspiracją dla wielu komiksowych (i nie tylko) historii. Między innymi właśnie dla tych, które swoje miejsce znalazły w tomie „Zwycięstwo”.
Podsumowanie
„Zwycięstwo” to pięknie wydany, świetnie pomyślany i — mimo zawartych w nim fantastycznych elementów — niezwykle realistyczny komiks. Nie ma możliwości przeczytania go bez refleksji. Oby jak najszybciej historie zostały jedynie historiami, a sam komiks stał się jedynie wspomnieniem, a nie pełną grozy rzeczywistością. Lekturę z całego serca polecam, „Zwycięstwo” to tytuł, który w obecnej sytuacji po prostu trzeba poznać.
Daredevil. Mark Waid. Tom 2
Za dnia Matt Murdock pracuje jako adwokat i stoi po stronie prawa, a nocą jako nieustraszony Daredevil sam wymierza sprawiedliwość złoczyńcom, którzy uciekają przed wymiarem prawa. Drugi tom „Daredevila” kontynuuje i kończy wątek Dysku Omega z poprzedniej części.
Zarys fabuły
Posiadany przez Daredevila dysk i informacje w nim zawarte zaczynają przyciągać uwagę nie tylko samych organizacji przestępczych, ale też i osób z nimi walczących takich jak Punisher. Współpracując z innymi superbohaterami, Daredevil wymyśla niebezpieczny plan, który ma na celu pozbycie się dysku. Przebrani za nieistniejącą już organizację przestępczą sojusznicy Daredevila wykradają mu dysk, szczując wszystkie inne organizacje przestępcze w pogoń za duchem. Jednak nim Daredevil może zaznać zasłużonego spokoju, po pozbyciu się ciężaru dysku, zostaje porwany do Latverii. Tam zostaje 'ukarany' za przysparzanie Latverii problemów, bo okazuje się, że ta miała zyskowne układy z głównymi organizacjami przestępczymi.
Zainfekowany wyniszczającymi umysł nanobotami Matt Murdock staje się testerem tej nowej broni i ledwo udaje mu się nadać sygnał SOS, dzięki któremu zostaje uratowany przez Ironmana. Następnie Tony wraz z Antmanem usuwają Nanoboty z ciała Daradevila. To jednak nie koniec problemów bohatera, a na horyzoncie pojawia się nowy złoczyńca.
Moja opinia i przemyślenia
Kolejny tom „Daredevila” Marka Walda jest ścisłą kontynuacją fabuły z tomu pierwszego. W porównaniu do poprzedniej części, tu mamy do czynienia z dwoma głównymi wątkami, i nie ma tu tylu pomniejszych epizodów, co w tomie pierwszym. Akcja płynie wartko i Daredevil nie ma chwili wytchnienia zarówno jako Matt Murdock, jak i jego super alter ego.
Seria Marka Walda jest kontrowersyjnie odbierana wśród czytelników. Scenarzysta tchnął w tragiczną postać Daredevila odrobinę humoru, czym zmniejszył depresyjny klimat, który zawsze mu towarzyszył. Jednak dalej nie mamy tu do czynienia z wesołą historią. Dla jednych to pozytywna zmiana, inni czytelnicy ją krytykują.
Za oprawę wizualną zeszytów w tomie drugim odpowiada tym razem Chris Samnee (kreska), Javier Rodriguez (kolory). Są też pojedyncze zeszyty innych autorów (Michael Allred, Marco Checchetto, Khoi Pham, Greg Rucka). Dla wygody i spójności w Tomie drugim poza zeszytami „Daredevila„ #11-20 zawarte zostały także „Avenging Spider-Man #6” i „Punisher #10”. Dzięki nim historia jest pełniejsza.
Podsumowanie
„Daredevil” to niezwykle ciekawa postać, a jego zawiłe i mroczne przygody należą do tych najbardziej udanych. W komiksie wiele się dzieje, a jego akcja pędzi w zawrotnym tempie. Miło jest też przy okazji lektury spotkać innych bohaterów uniwersum. Lekturę serdecznie polecam, zarówno nowym fanom, jak i starym wyjadaczom komiksów. Komiksowi niczego nie brakuje.
Ród X / Potęgi X
Nowy rozdział w historii X-Men!
Najbardziej rozpowszechniona wizja mutantów (tytułowych X-Menów) to ta ukazana w filmach fabularnych. Jednak komiks „Ród X / Potęgi X” to tym razem zupełnie inna, niezwykle wciągająca historia, która pokazuje, co by się stało, gdyby Profesor X postanowił założyć własne państwo.
Zarys fabuły
Profesor X chce założyć nowe państwo dla mutantów na wyspie Krakoa. Dzięki zaawansowanej bioinżynierii, rozsianym po całej planecie portalom i staraniom wielu mutantów, chce by inne państwa uznały ich nowy kraj. Pokojowo lub siłą, jeśli zajdzie potrzeba. Ludzkość jednak nie ma zamiaru bezczynnie czekać i bez zastrzeżeń podporządkować się mutantom.
Moja opinia i przemyślenia
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „House of X” #1–6 i „Powers of X” #1–6. Już od pierwszych stron można zauważyć, że nie świat X-menów, a same postaci uległy gruntownym zmianom. Widać to szczególnie wyraźnie, jeśli nie jest się na bieżąco z wszystkimi komiksami z tej serii. Sam profesor X, kiedyś idealista chcący koegzystencji normalnych ludzi z mutantami, teraz aktywnie stara się doprowadzić do podziału obu bytów. Nie jest on jednak jedynym bohaterem, który się zmienia. Z tego powodu możemy mówić o pewnego rodzaju resecie serii, który ma ujednolicić i poukładać różne wątki z poprzednich serii w spójną całość.
Zmiany mogą wydawać się dość drastyczne na szczęście głównym scenarzystą jest Jonathan Hickman, który cieszy się znaczącą sławą wśród czytelników za swoje poprzednie serie (takie, jak na przykład jego „Fantastyczna Czwórka”). Między skokami akcji i kolejnymi rozdziałami pojawiają się dodatkowo często obszerne materiały tekstowe z uzupełniającymi informacjami na temat fabuły, nazw i tym podobnych. Chociaż z pewnością nie każdemu może się podobać potrzeba czytania sporych ilości tekstu, kiedy sięgają po komiks. Wszystko to jednak pozwala nowym czytelnikom wsiąknąć w serię bez potrzeby zaznajamiania się z poprzednimi komiksami serii. Szczególnie że poprzednie wydarzenia z innych dzieł są zaledwie wspominane.
Komiks zaskakuje także znakomitą oprawą graficzną w szczególności tą za którą był odpowiedzialny Pepe Larraz (kreska) i Marte Gracia (kolorowanie). Przedstawiane sceny są znakomicie ujęte i pełne detali. Doskonale ukazują opowiadaną historię. Potęgi X są trochę przyćmiewane przez poprzednika, ale także trzymają wysoki poziom.
Podsumowanie
„Ród X / Potęgi X” to świetny, ale zupełnie zaskakujący komiks, w którym nic nie jest oczywiste. Opowiada historię tego, co stałoby się, gdyby X-Meni uznali, że nie ma sensu koegzystować z ludźmi. Album jest dobrze narysowany, szczegółowo dopracowany i z pewnością wart polecenia.
Wiedźmin. Ziarno prawdy
W każdej baśni jest ziarno prawdy. Miłość i krew. Obie mają potężną moc. Magowie i uczeni łamią sobie nad tym głowy od lat, ale nie doszli do niczego, poza tym, że… miłość musi być prawdziwa.
Gdy dobrą książkę lub opowiadanie czytałam jakiś czas temu, zawsze bardzo cieszy mnie, gdy otrzymuje ona swoją adaptację graficzną. To doskonały sposób na odświeżenie sobie świetnej historii. Dlatego z ogromnym entuzjazmem sięgnęłam po pierwszy tom komiksu o przygodach Wiedźmina, noszący tytuł „Ziarno prawdy”.
Zarys fabuły
Geralt nie potrafi przejść obojętnie obok martwych, zakrwawionych ciał, na które natyka się w lesie. Idąc tropem tego, co zabiło podróżnych, trafia do na pozór opuszczonego zamczyska. Tylko że posiadłość okazuje się jednak mieć swojego mieszkańca, a jest nim zaklęty w bestię szlachcic. Wiedźmin szybko odkrywa, że to nie on odpowiada za śmierć podróżnych, nie wyklucza to jednak, że zabójcą okaże się inny, zupełnie niespodziewany mieszkaniec tajemniczych włości.
Strona wizualna
Komiks ma wydanie zeszytowe, jest cienki i ma miękką oprawę. Jego niewielki format sprawia, że bardzo wygodnie się go czyta, a i cena nie zniechęci nikogo do zakupu. Ilustracje w tomie są szczegółowe i świetnie oddają nastrój. Całość wypełniają stonowane barwy, które wprowadzają czytelnika w odpowiedni klimat.
Moja opinia i przemyślenia
„Ziarno prawdy. Wiedźmin” to komiksowa adaptacja opowiadania Andrzeja Sapkowskiego, więc drodzy czytelnicy nie dziwcie się, że nie zgadza się z najnowszą, serialową adaptacją, która została zrealizowana w wierze licentia poetica jedynie na motywach książek. Powieść graficzna jest zgodna z pierwowzorem. Autorem scenariusza komiksu jest Jacek Rembiś, a rysunki stworzył Jonas Scharf. Obydwu należą się wielkie brawa, bo zeszyt jest rewelacyjny!
Przyznam szczerze, że to najlepsza komiksowa adaptacja opowiadań Andrzeja Sapkowskiego, jaką do tej pory czytałam, a było ich już kilka. Jestem nią zachwycona i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. To nie lada gratka dla wszystkich fanów Wiedźmina.
Podsumowanie
„Ziarno prawdy. Wiedźmin” to niezwykle udany, świetnie narysowany komiks z dobrze zinterpretowaną i cudownie oddaną historią. Ma swój niepowtarzalny klimat i wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Żałuję tylko, że jest taki krótki, bo po lekturze nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwe wyczekiwanie na kolejny tom.
Louca. Oby się udało. Tom 3
Niedawno swoją premierę miał trzeci tom przygód młodego, niezdarnego piłkarza o imieniu Louca. W jakie tym razem kłopoty wpakował się chłopak i czy duchowi, który się z nim zaprzyjaźnił, Nathanowi, uda się go z nich wyciągnąć?
Zarys fabuły
Toczy się mecz o istnienie klubu piłkarskiego. Jeżeli chłopcy z drużyny Loucy przegrają, klub zostanie rozwiązany. Wygląda jednak na to, że tym razem Nathan nie wspomoże przyjaciela, bo mecz będą grali na terenie innej szkoły, a duch nie może opuścić murów swojego liceum. Gdy okazuje się jednak, że istnieje taka możliwość, Nathan przestaje być zainteresowany wspieraniem Loucy i pędzi do domu, w którym mieszkał za życia, by choć przez chwilę zobaczyć swoją rodzinę. Jak wiele zmieniło się od czasów jego śmierci?
Moja opinia i przemyślenia
Akcja komiksu z tomu na tom staje się coraz ciekawsza. Oczywiście tematem przewodnim zeszytów jest piłka nożna, ale fabuła robi się poważniejsza. Nathan powoli zaczyna sobie przypominać jak zginął i wychodzi na to, że nie był to żaden nieszczęśliwy wypadek, a w niebezpieczeństwie może być także dziewczyna, w której zakochał się Louca, Julia. Bohaterowie mają wiele różnych problemów i traum, co mocno kontrastuje z dużą ilością nieco czarnego humoru. Myślę jednak, że to właśnie sprawia, że komiks autorstwa Bruna Dequiera jest tak wyjątkowy.
Seria „Louca” jest wydawana jako cienkie zeszyty w formacie A4. Dzięki temu ich cena nie jest wygórowana, ale przyznam szczerze, że znacznie bardziej lubię, gdy Egmont robi wydania zbiorcze, w twardych oprawach i nieszczególnie dużym formacie. Rozumiem jednak, że taka forma w przypadku historii dla nieco młodszych czytelników zwyczajnie mogłaby się nie sprawdzić. Każdy rodzic chętnie kupi dziecku co parę miesięcy tani komiks z serii, a niekoniecznie już eleganckie wydanie kolekcjonerskie.
Podsumowanie
„Louca. Oby się udało!” to sympatyczny, ładnie narysowany komiks, który zaskakuje i zachęca do lektury. Historia bardzo przypadła mi do gustu i będę czytała ją wspólnie z dziećmi, które mam nadzieję, już niedługo, zabiorą się za samodzielne czytanie. Podoba mi się pomysł na wrzucenie elementów fantasy do zwyczajnego, szkolnego życia w tak delikatny i nienachalny sposób. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie w późniejszych tomach i niecierpliwie czekam na, to kiedy ukaże się czwarta część, którą na pewno również przeczytam. Komiks serdecznie polecam! Jest świetny!
Injustice. Bogowie pośród nas. Rok trzeci
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach w formie cyfrowej jako „Injustice: Gods Among Us Year Three” #1–24, a później drukowanej jako „Injustice: Gods Among Us Year Three” #1–12 i „Injustice: Gods Among Us Year Three Annual” #1.
„Injustice. Bogowie pośród nas” to seria odpowiadająca na pytanie, co stałoby się, gdyby wystarczająco mocno zdenerwować jednego z największych superbohaterów. Komiks powstał na podstawie serii gier, a pracował nad nim cały zespół ludzi, między innymi scenarzyści: Tom Taylor i Marguerite Bennett oraz ilustratorzy: Xermanico, Bruno Redondo i Mike S. Miller.
Zarys fabuły
Tylko jedna siła na świecie może zaszkodzić Supermanowi władającemu pierścieniem Korpusu Sinestro – magia. John Constantine, który z własnych powodów pragnie zemścić się na Kryptonijczyku, staje po stronie Batmana i zwraca się o pomoc do największych magów. Człowiek ze Stali nie powinien mieć szans w starciu z całą armią potężnych istot władających magią. Okazuje się jednak, że jakaś tajemnicza siła chroni jego oraz członków Ligi Sprawiedliwości. Siła, która chce bronić porządku, w którym Superman sprawuje władzę absolutną. I na tyle niebezpieczna, że jest w stanie zabić najpotężniejsze istoty w świecie DC. Teraz wojna toczy się nie tylko o Ziemię, ale o samą naturę rzeczywistości!
Moja opinia i przemyślenia
Moim zdaniem komiks ma najlepszy możliwy format wydania. Jest mniejszy niż A4, ma twardą oprawę i doskonałej jakości papier. Wydrukowany został w pełnym kolorze, a jednak w stonowanych barwach. Przyjemnie jest go czytać, a później, stojąc na półce, może stanowić nie lada ozdobę kolekcji komiksów.
Uważam, że pomysł zawarty w serii "„Injustice. Bogowie pośród nas.” to jeden z lepszych pomysłów, jakie kiedykolwiek mieli twórcy uniwersum. Ciekawym pomysłem jest zrobienie serii, która jest odskocznią od podstawowych założeń. Zapewne Supermenowi niejednokrotnie niewiele brakowało, by jednak zrezygnować z obranej przez siebie, nadmiernie szlachetnej ścieżki.
Komiks ma ciekawą fabułę i wartką akcję. W interesujący sposób pokazuje walki toczone między byłymi przyjaciółmi. Jego kreska jest bogata i szczegółowa. Bez trudu ukazuje dynamikę potyczek. Zawarte w nim sceny są brutalne i skierowane typowo do dorosłego czytelnika. Jest to po prostu wydanie bez cenzury. Szczególnie że Superman stał się nie tylko antybohaterem, ale i prawdziwą szują.
Podsumowanie
„Injustice. Bogowie pośród nas.” to zdecydowanie jedna z ciekawszych historii, jakie ukazały się w uniwersum DC. Jest świetnie narysowana i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Ma również piękne, niezwykle solidne wydanie. To komiks, który moim zdaniem jest „must have” dla każdego fana uniwersum.