Rezultaty wyszukiwania dla: humor

sobota, 27 marzec 2021 15:23

Teściowe w tarapatach

Nie spodziewałam się, że zwariowane teściowe powrócą, a tu... niespodzianka! Kazimiera i Maja znów wkraczają do akcji: ta pierwsza z modlitwą na ustach, a ta druga z tęczowymi legginsami w walizce. Co z tego wyniknie? Oczywiście kłopoty i wiele dziwacznych, ale i zabawnych sytuacji. I to mimo tego, że panie udają się wspólnie na wypoczynek... Kłopoty jednak same ich szukają – i szybko znajdą, a jakże! „Teściowe w tarapatach”, czyli kontynuacja powieści „Teściowe muszą zniknąć”, jest jeszcze zabawniejsza od swojej poprzedniczki.

Obie panie udają się w Świętokrzyskie. I choć każda ma inny plan podróży – Kazimiera pragnie zwiedzić wszystkie sanktuaria maryjne, a Maja skosztować trunków w lokalnych winnicach i zrelaksować się w tamtejszych SPA – szybko będą musiały zapomnieć o relaksie. Maja podsłuchuje niepokojącą rozmowę, a niedługo później teściowe zostają wrobione w morderstwo! Dopaść i unieszkodliwić chcą je bandziory z zakonu Smoka, tajemniczej, istniejącej od wieków organizacji. Kazimiera i Maja nie mają wyjścia: muszą nauczyć się współpracować, by ujść z tej afery cało i nie skończyć w więzieniu. W tym celu teściowe prezentują umiejętności godne agentek służb specjalnych, takie jak na przykład uciekanie z mieszkania przez balkon czy poszukiwanie korony królów... I bynajmniej nie mówię o szukaniu serialu na kanałach państwowej telewizji.

– Tobie chyba jakiś edukator podmienił mózg – rzekła z politowaniem. – Tylko nie mam pojęcia, dlaczego na niedziałający. Skąd ty bierzesz te wszystkie debilizmy?!
– To są sprawdzone informacje – pouczyła ją Kazimiera. – Rzecznik praw dziecka mówił, że na własne oczy widział całe plecaki wypełnione takimi tabletkami. A to przecież bardzo mądry człowiek. Taki jest zawsze elegancki. I nosi okulary!
Maja chciała jej powiedzieć, że jej kuzyn Władzio też nosi okulary, a ma iloraz inteligencji równy gęsi, czego dowodem jest fakt, że ośmioletnią podstawówkę kończył przez dziesięć lat. [...] Zdaniem Mai podobny typ umysłowości prezentował także wzmiankowany przez Kazimierę urzędnik.

Kto zżyma się na nie zawsze prawdopodobne zwroty akcji, ten u Alka nie ma czego szukać: Książę Komedii Kryminalnej buduje humor właśnie na piętrzeniu nieprawdopodobnych (choć grających dobrze w fabule) zdarzeń. W jego książkach zawsze dużo się dzieje, i to dość absurdalnie – tak, że czytelnik na przemian pęka ze śmiechu i kibicuje bohaterom, by wyszli cało z opresji, bywa bowiem także niebezpiecznie! Są ucieczki, pościgi, strzelaniny (cóż, że strzela się do dzików!) i tajemne bractwa, ale nie może zabraknąć i zabawnych scen. Mamy więc Kazimierę śpiewającą w stanie upojenia alkoholowego i przypadkową wywózkę śmieciarką na wysypisko śmieci, który to pojazd omyłkowo został początkowo uznany za niebo... Tylko zapachy były jakieś takie raczej ze sfery profanum niż sacrum!

W serii o teściowych humor Alka Rogozińskiego zaprawiony jest politycznym pieprzem, sporo tu odniesień do aktualnej sytuacji w kraju, a choć wszystko podane jest lekko, to jednak da się wyczuć pewną gorycz. Najwyraźniej to sposób autora na to, by odreagować naszą polską rzeczywistość, co jak najbardziej rozumiem. Na wszelki wypadek jednak ostrzegam, bo wiem, że niektórym czytelnikom to przeszkadza.

Muszę przyznać, że druga odsłona przygód teściowych podobała mi się nawet bardziej od pierwszej. Widać, że Rogoziński lepiej już zna swoje bohaterki, a i one, choć drą koty i podchodzą do siebie często jak pies do jeża, coraz lepiej czują się w swoim towarzystwie. Może rzeczywiście przeciwieństwa się przyciągają, a może Książę Komedii Kryminalnej daje nam w ten sposób znać, że każdy może się w końcu dogadać, jeśli tylko obie strony trochę odpuszczą i skupią się na tym, co naprawdę ważne? Tak czy inaczej, Alek Rogoziński po raz kolejny zapewnił mi kilka godzin czystej rozrywki – i za to właśnie go lubię!

Dodatkowym smaczkiem dla osób znających powieści z Joanną Szmidt w roli głównej („Ukochany z piekła rodem”, „Morderstwo na Korfu”) będzie jej wcale nie tak epizodyczna rola w Teściowych". Pojawia się też jak zwykle niezawodny polski Matt Bomer, czyli policjant Krzysztof Darski. Fajnie, że postaci z różnych książkowych światów Alka Rogozińskiego się spotykają, dzięki czemu tworzy się małe literackie uniwersum.

Dział: Książki
środa, 17 marzec 2021 21:37

Znachor

Od dawna byłam spragniona dobrego kryminału, który sprawiłby, że zarwę noc, poznając kolejne perypetie jego bohaterów. Postanowiłam dać szansę debiutowi, który zaintrygował mnie nie tylko opisem, ale również okładką. Trzeba przyznać, że „Znachor” autorstwa Michała Śmielaka zwraca na siebie uwagę w ten dyskretny, ale zarazem krzykliwy sposób. Nie razi brutalnością grafiki, ale sprawia, że odbiorca nie może oderwać oczu od okładki. Po prostu wyróżnia się na tle innych powieści tego typu.

Na terenie całej Polski w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach giną ludzie, ale nie jacyś przypadkowi. Wszystkich łączy coś wyjątkowego – są uzdrowicielami, cudotwórcami, wiejskimi czarownicami. Wygląda na to, że ktoś obrał ich jako swój cel, stając się jednocześnie łowcą, sędzią i katem. A może to tylko seria nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, jak wolą to widzieć kolejni policjanci? W tym samym czasie młody chłopak – Krzysiek słyszy nieodwołalny wyrok śmierci, ma przed sobą jedynie sześć miesięcy życia, może nawet mniej. W chwili desperacji decyduje się na alternatywną terapię u słynnego uzdrowiciela – Jakuba. Żaden z nich nie zdaje sobie sprawy, że razem będą musieli stawić czoła okrutnemu mordercy.

Książka jest napisana lekko, bez zbędnych nadużyć zbyt wyszukanego słownictwa, jednocześnie zaznaczę, że nie posługuje się językiem potocznym czy prostym. Czarny humor oraz sarkazm dosłownie kipią na kolejnych stronach powieści, sprawiając, że jej czytanie momentami staje się rozrywką intelektualną. I tylko jedna rzecz w tej książce przysparza mnie niemal o rozpacz! Jest w niej tak dużo odniesień do polskiej kultury popularnej, iż po przetłumaczeniu jej (a tego autorowi życzę, bo na to zasługuje!) na jakikolwiek inny język część z tych smaczków stanie się po prostu niezrozumiała. Przykładem niech będzie fragment, w którym Michał Śmielak przywołuje w pamięci czytelników charakterystyczny głos Krystyny Czubówny. Przysięgam, czytając akapit opisujący park, po prostu słyszałam Jej głos i uważam ten fragment, za jedną z perełek ukrytych w powieści.

Jeśli pierwsza książka autora jest napisana z takim kunsztem, dystansem do świata oraz własnych bohaterów, to ośmielam się twierdzić, że kolejne będą jeszcze lepsze i nie mogę się ich doczekać. Mam nadzieję, że wśród nich znajdzie się kontynuacja „Znachora”, ponieważ kilka wątków nie zostało do końca wyjaśnionych, a po mojej głowie kołaczą się pytania, na które chciałabym poznać odpowiedzi.

Podsumowując: zdecydowanie polecam! Jestem pewna, że ten kryminał w szybkim czasie zyska grono czytelników, którzy zachwycą się nim podobnie jak ja.

Dział: Książki
wtorek, 02 marzec 2021 09:19

Deadpool kontra Staruszek Logan

Komiks wystarczyłoby skomentować tylko przysłowiem „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta” i zamknąć recenzję, jednak ja odrobinkę się rozgadam, bo warto.
 
Deadpool i Staruszek Logan to bohaterowie, a może raczej antybohaterowie, którzy niekoniecznie pałają do siebie pozytywnymi emocjami. Większość czasu jeden chce drugiemu dogryźć. Tak jest i tym razem. Wade wręcz wpada na pomysł, że najbardziej wkurzy Logana, próbując pomóc spotkanej dziewczynie. Jest ona uznana za mutanta, jak oni, i polują na nią agenci rządowi. To zadaniem Logana miało być jej odnalezienie, a tu w sprawę miesza się jakiś młodzik, któremu nie udało się wejść do choćby grupy Avengersów. Młody, arogancki i pewny siebie, najgorszy miks dla superbohatera.
 
Jednak okazuje się, że zdolności szybkiej regeneracji obydwu panów mogą okazać się niewystarczające, by okiełznać moce owej mutantki. Nic dziwnego, że tyle osób jej szuka, bo jej moce są dość nietypowe i destrukcyjne.
 
Ta historia to całkiem zabawna opowieść o superbohaterach i tego właśnie szukałam. Deadpool to jedna z moich ulubionych postaci Marvela (zaraz po Spideyu) i jest w tym świetny. Stary Logan jak na dziadka jest całkiem fajnym zrzędą. Dosłownie jak stetryczały Clint Eastwood w filmie „Gran Torino”. Chemia między dwiema postaciami jest idealna.
 
Jak na komiks z Deadpoolem znajdziemy tu masę humoru, zarówno sytuacyjnego, jak i żarcików słownych. Choć fabuła jest dość przewidywalna, to autorowi udało się mnie zaskoczyć i to niejeden raz.
 
Scenariusz tego komiksu napisał Declan Shalvey, scenarzysta „Moon Knight”, a rysunki stworzył Mike Henderson, znany m.in. z thrillera „Palcojad”. Są dobre i na uwagę szczególnie zasługują sceny związane z pewnego rodzaju przemyśleniami. Zwykle są wypełnione pastelowymi, nieco mdłymi kolorami, co dodaje jej jakby nostalgii. Tak jakby w ten sposób zmusić czytelnika do zatrzymania się na chwilę. Do tego oczywiście świetne są kadry wszelkich bójek i rozbijania się samochodów/samolotów.
 
Zakończenie może nie jest idealne, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Tym bardziej że ma to być zabawna historia ze świetnym stylem graficznym, mnóstwem akcji i humoru. Tego się spodziewamy, to dostajemy, jest więc dobrze. Jeśli jesteś fanem Deadpoola i/lub Logana, to świetny komiks z ulubieńcami.
Dział: Komiksy
środa, 24 luty 2021 22:48

Morderców tropimy w czwartki

Brytyjski humor lubię i rozumiem; swego czasu dość często sięgałam po angielską literaturę i rozkoszowałam się jej stylem i klimatem. Morderców tropimy w czwartki to książka, dzięki której miałam przenieść do się Anglii i poczuć wszystko to, co z tym związane. Klub kryminalny, który zajmuje się rozpracowywaniem starych spraw, a także i jednej nowej, może nie byłby czymś przedziwnym i zabawnym, gdyby nie to, że jego członkami są sami (ekscentryczni) emeryci!
 
Wioska dla seniorów to miejsce z pozoru zwyczajne, jednak działa w niej przedziwny klub, a jego członkowie uwielbiają rozwiązywać wszystkie niewyjaśnione sprawy. Gdy zostaje zabity miejscowy deweloper Ibrahim, Joyce, Elizabeth i Ron nie mogą przejść obok takiej okazji obojętnie. Czy uda im się schwytać zabójcę?
 
Nie mogłam doczekać się lektury. Chciałam się śmiać i razem z bohaterami wplątać się w sprawę tajemniczego morderstwa. Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilkunastu stronach nie poczułam nic, a co więcej, nie wiedziałam, na czym aktualnie skupia się akcja. Rozdziały są krótkie, a autor z prędkością pocisków, wystrzeliwanych z karabinu maszynowego zmienia sposób narracji, miejsce, bohaterów. Wszystko biegnie do przodu tak szybko, że nie sposób zwolnić, chociaż na chwilę. Trudno wpaść w rytm, jaki narzucił czytelnikom autor. Odkładałam książkę z obawą, że gdy do niej wrócę, będę jeszcze bardziej zagubiona. Bohaterowie, sposób narracji zmieniają się jak w kalejdoskopie, a ja czasami miałam lekturowe zawroty głowy, czyli nie wiedziałam, gdzie jestem i o czym czytam. Na szczęście im stron ubywało, tym wrażenie wszechobecnego chaosu i ilości bohaterów malało. Jednak nadal członkowie ekscentrycznego klubu zlewają mi się w jedno. Nie ma tam osoby zwyczajnej; każdy z członków klubu przejawia cechy charakteru, które wyróżniają go z tłumu i byłoby to intrygujące, gdyby na scenie tego przedstawienia, pojawiała się dwójka postaci. Tutaj jest inaczej. Gdy bohater występował sam, było to satysfakcjonujące, jednak gdy zbierała się ich cała gromada, ciężko było odnaleźć się w tym morzu ekscentryczności.
 
Jeżeli pomimo to, nadal chcecie przeczytać Morderców tropimy w czwartki, autorstwa Richarda Osmana, to ta książka jest dobrą komedią kryminalną, a wszystko za sprawą wesołej gromadki. Chaos wydarzeń, przeskakiwanie od bohatera o bohatera łagodzi styl autora – lekki, zabarwiony ironią, z tym angielskim humorem, za którym tak tęskniłam. Doceniałam te chwile, gdy mogłam się nim rozkoszować, a im bardziej zagłębiałam się w lekturę, to było ich coraz więcej. Wydawało mi się, że gdy śledztwo zacznie się rozkręcać (a należy zaznaczyć, że równoznacznie sprawą zabójstwa zajmuje się także policja), poczuje się jeszcze bardziej zagubiona i zirytowana, jednak było to wrażenie mylne. Sama sprawa zabójstwa również prowadzona jest ciekawie, bo autor co rusz podsyła nam mylne tropy i poszlaki.
 
Morderców tropimy w czwartki to lektura, która nie jest idealna. Źle się czułam podczas czytania i niestety, nawet te chwile przyjemności mi tego nie zrekompensują. Jednak jeżeli lubicie angielskie komedie kryminalne, to nie bójcie się i próbujcie swoich sił!

 

Dział: Książki
wtorek, 23 luty 2021 22:58

Kopciuszek i szklany sufit

Wszyscy znamy klasyczne wersje baśni. Czerwony Kapturek, Śpiąca Królewna, Królewna Śnieżka czy Roszpunka to historie, na których się wychowałyśmy. Animacje, a także nowe wersje tych oryginalnych historii, stają się kinowymi hitami. Co te historie łączy? Wszystkie bohaterki zostały uratowane przez mężczyzn. Książęta, przystojni młodzieńczy czy leśniczy, który rozpruł brzuch wilkowi i uwolnił Babcię oraz Czerwonego Kapturka. A co gdyby zmienić bieg tych historii? Napisać je od nowa, uwzględniając wszystko to, o co my kobiety walczymy?
 
Na ten pomysł wpadła Ellen Huan oraz Laura Lane, która dodała do znanych i lubianych baśni przekonania feministyczne. Jak wyszło?
 
Fantastycznie!
 
Kopciuszek i szklany sufit to zbiór baśni. Znanych i lubianych, ale jednak innych. Kopciuszek żyje wraz ze swoimi siostrami i gdy przychodzi pora balu radzi księciu, aby zniszczył swój szklany sufit, Mulan zaczyna walkę o równe płace kobiet w wojsku, Wendy uczy się, że nie wszystkim mężczyznom można ufać, a Śpiąca Królewna nie chce być dotykana bez swojej zgody. Mała Syrenka dowiaduje się wszystkiego o życiu ludzi, o czym nie uświadomiła jej wiedźma w oryginalnej wersji, a Czerwony Kapturek daje nauczkę (słowną) złemu wilkowi.
 
Każda z historii napisana jest lekko, ciekawie i z humorem. Zaskakujące jest to, jak autorka zgrabnie wplata wątek feministyczny i jak to on zaczyna rządzić całą historią. W przypadku Śpiącej Królewny do głosu dochodzi mały chłopiec, który ma odkurzać śpiących mieszkańców zamku. Mulan postanawia sama wywalczyć równe płace dla siebie i innych kobiet. Roszpunka uważa, że może wyglądać tak, jak chce i zapuszczać włosy tam gdzie chce. I żaden mężczyzna nie ma prawa jej tego zakazać. Złotowłosa przekonuje się, że bycie niewolnikiem serduszek na portalu społecznościowym wcale nie popłaca. Czy jest to historia dla małych dziewczynek (i chłopców)? Tutaj bym trochę się wstrzymała, bo nie wszystkie opowiadania przeznaczone są dla małych czytelników, ale już młodzieży śmiało, można podsunąć tę książkę. Autorki w prosty sposób przekazują, co tak naprawdę jest ważne. Że nasze nie znaczy nie. Że nikt nie ma nam prawa wmówić, jaki jest ideał piękna. Że powinnyśmy być traktowane na równi z mężczyznami, zarabiać tak samo i mieć taką samą szansą awansu. Że nie możemy ufać obcym mężczyznom.
 
Ta książka jest szalenie dowcipna. Napisana z pazurem i lekkością pokazuje, że baśnie mogą iść z duchem czasu i przekazywać czytelnikom wartości, które są adekwatne do naszych realiów. Autorki pokazują, że warto się szanować, dbać o swoje własne zdrowie psychiczne. Cudowna i wspaniała zawartość zapakowana jest w cudną okładkę. W środku znajdziemy ciekawe ilustracje – autorstwa Nicole Miles – które tylko uatrakcyjniają lekturę. Tytułowy szklany sufit to metafora wszystkich uprzedzeń, jakie nawarstwiały się w kobietach przez pokolenia. Musimy go zbić, aby żyć w zgodzie ze swoim ja.
 
Czy jestem zachwycona? Ja najbardziej! Ta książka daje niesamowitego, kolokwialnego kopa do działania. Każda kobieta powinna poznać prawdziwe historie Laury Lane i Ellen Haun.

 

Dział: Książki
czwartek, 11 luty 2021 12:57

Garfield. Tłusty koci trójpak. Tom 8

 

Potrójna porcja klasycznego, Garfieldowego humoru

Przyznam szczerze, że paski komiksowe z Garfieldem to jedna z nielicznych rzeczy, które bawią mnie niezmiennie od lat. Dlatego też z ogromną radością i zapałem sięgam po wszystkie nowe wydania. Tym razem w moje ręce trafił tom ósmy „Tłustych, kocich trójpaków”, w którym znalazły się tytuły: „Garfield na wagę”, „Garfield wspiera podbródki” i „Garfield bierze lanie”. Seria komiksów ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont. 

Co znajduje się w środku?

Książka, jak i pozostałe z serii, wydana została w twardej oprawie i wydrukowana na doskonałej jakości papierze. Ma kwadratowy, dość sporych rozmiarów format i jest prawdziwą cegiełką. W środku znajdują się oczywiście dziesiątki komiksowych pasków, których głównym bohaterem jest kot Garfield. Od czasu do czasu pojawiają się jednak również ciekawostki i fakty z życia pomarańczowego kota. Całość wydrukowana została w pełnym kolorze.  

Moja opinia i przemyślenia 

W sierpniu 2019 roku Viacom kupił Paws, Inc. (studio komiksowe założone przez Jima Davisa), w tym globalny merchandising i istniejących licencjobiorców, i umieścił go pod swoim banerem Nickelodeon. Niestety dla miłośników Garfielda nie są to najlepsze wieści. Firma nastawiona jest na duże zyski, w związku z czym z oficjalnej strony sławnego kota usunęła wszelkie dostępne za darmo materiały, takiej jak stare animacje, które miały swój pełen uroku klimat. W zamian za to zaczęła tworzyć puszczany na swoim kanale telewizyjnym serial, który jednak niewiele ma wspólnego z oryginałem. Na szczęście stare komiksy z Garfieldem wciąż są wznawiane i każdy, kto tylko chce, może mieć do nich łatwy dostęp.  

Komiksy z Garfieldem niezmiennie bawią czytelników w każdym wieku. Jim Davies nigdy nie słynął z oszczędzania swoich bohaterów, a w szczególności oczywiście właściciela Garfielda Johna, który sam twierdzi, że na świecie istnieją psiarze i kociarze, ale są też ludzie tacy jak on - ludzie głupi. Oprócz walorów czysto rozrywkowych Garfield dostarcza również wiele życiowych lekcji i niezwykle cynicznych prawd o świecie. 

Jako ciekawostkę na temat popularności pomarańczowego kota dodam, że komiks o przygodach Garfielda, który publikowany jest w 23 językach w 2,570 gazetach na całym świecie, czyta regularnie 263 milionów czytelników z 63 krajów. Sprzedano już ponad 130 milionów egzemplarzy książek o Garfieldzie, a czytelników wciąż nie ubywa.

Podsumowanie

Nieważne ile komiksowych pasków, których głównym bohaterem jest Garfield, bym nie przeczytała i tak zawsze chętnie sięgam po kolejne. Przygody pomarańczowego kota są idealnym remedium na poprawę humoru i po prostu zawsze wprawiają w dobry nastrój. 

Dział: Komiksy
wtorek, 09 luty 2021 22:13

Trasa promocyjna

„To historia domokrążnego sprzedawcy encyklopedii...”

Fantastycznie bawiłam się przy komiksie, im głębiej w niego wchodziłam, tym bardziej mi się podobał, tym bardziej go doceniałam. A już zakończenie to istna perełka, znalazłam do niego aż trzy interpretacje, każda wydaje mi się jedynie słuszną, może właśnie o to chodziło. No ale od początku, wkroczyłam w świat średnio ulokowanego na rynku pisarza, który właśnie zaczął promocję nowej książki.

Już pożegnanie z rodziną przed podróżą dało nieco osobliwe sygnały, pierwsze lekkie zastanowienie i delikatny niepokój. Następnie kradzież walizki z egzemplarzami promocyjnymi. Rozpoczęło się zgrabne nawijanie spirali dziwacznych incydentów, które z każdą sceną zyskiwały na dynamiczności i absurdalności. Robiło się coraz bardziej surrealistycznie i koszmarnie. Chwytałam przygnębienie i niemoc bohatera, niesprecyzowany lęk i poczucie zagrożenia. Wydarzenia miały tendencję do powtarzania się, jednak za każdym razem w mroczniejszej i duszniejszej wersji. Problemem nie był już brak publiczności na spotkaniach autorskich, niewywiązywanie się wydawnictwa z obietnic, niski standard hoteli, ale proste słowa, które spadały na margines, kiedy powinny być głośno słyszalne. Gesty jednoznaczne w powszechnym rozumowaniu podlegały intensywnej manipulacji, zaś przekazy były ignorowane.

Kluczowej postaci wszystko wymykało się spod kontroli, niczego nie mogła przewidzieć, jedynie płynąć nurtem kłopotów i nieszczęść. Wpadła w wir niezrozumienia, odrzucenia, przygnębienia i samotności. W fabułę wpleciono wątek kryminalnym, podłoże do abstrakcyjnych nici humoru sytuacyjnego o sporym zabarwieniu czerni. Przyznam, że w miarę poznawania książki rodziło się we mnie mnóstwo pytań, zastanawiałam się, co tak naprawdę chciał w danym momencie przekazać autor. Poszukiwanie odpowiedzi sprawiło mi wiele przyjemności, dochodziłam do ciekawych wniosków, na dłużej zatrzymywałam niektóre refleksje. Komiks bazował na prostej czarnej kresce, mocno klimatycznej, cofającej w czasie, zdecydowanie przekonywała.

Dział: Komiksy
piątek, 05 luty 2021 21:09

To nie jest mój mąż

Swego czasu nagminnie zaczytywałam się w kryminałach Olgi Rudnickiej – Zacisze 13, Natalii 5 – a nawet w Lilith, która jest książką odmienną i szkoda, że autorka nie zdecydowała się iść w tę stronę. Jednak po Diabli nadali, poziom książek autorki zaczął drastycznie spadać i zamiast ekscytacji i prawdziwej radości z lektury, miałam tylko zgrzytanie zębami i drgającą z irytacji brew. Ostatniej książki pani Rudnickiej nie doczytałam. Nie dałam rady, a zdarza mi się to bardzo rzadko. Skusiłam się jednak na To nie jest mój mąż. Tęsknie za humorem, zbrodniami i scenami, które fundowała mi autorka, a sięgałam po jej najnowszą książkę z ogromną nadzieją.
 
Marzenie Matyldy Dominiczak się spełniło – kobieta zrobiła licencję na prywatnego detektywa! Nasza bohaterka jest niezmiernie podekscytowana nowym zawodem. Jej pierwszym zadaniem jest uwiedzenie męża klientki, który jednak jej wdzięki ma w głębokim poważaniu. Nie mogłoby obyć się bez zwrotu akcji, bo mąż klientki postanowił… zaginąć. Matyldzie czas ucieka, bo ma tylko 48 godzin na odnalezienie zaginionego. Co więcej, zaginął również kochanek. Gdy nad rzeką zostają odnalezione zwłoki niezidentyfikowanego mężczyzny, los ponownie łączy ścieżki Matyldy ze śledczymi, Tomczakiem i Mareckim.
 
To nie jest mój mąż to lektura lekka, prosta i można powiedzieć, że przyjemna. Nie ma co się nad nią rozpływać, bo to nadal nie jest ten poziom, którego oczekiwałam. Zaznaczę, że To nie jest mój mąż to druga część o Matyldzie Dominiczak, ale możecie ją czytać bez znajomości pierwszej. Jednak ta historia ma też dobre strony. Autorka niejednokrotnie udowodniła, że potrafi bawić się słowem, wprowadzić do akcji humor, wprawić bohaterów w niezwykle zabawne i jednocześnie przerażające kłopoty. Komedie kryminalne powinny być lekkie, pisane specyficznym językiem. Takim, który powoduje, że przez kolejne strony i wydarzenia się płynie. Czy tak było w tym przypadku? Owszem. To nie jest mój mąż”jest lekturą, która może was rozbawić. Autorka nie oszczędza swojej bohaterce, bawi się słowem, wprowadza komizm sytuacyjny. Sprawa kryminalna, chociaż jest osią napędową tej historii, schodzi na dalszy plan, bo czytelnik skupia się na bohaterce i jej kłopotach.
 
Jeżeli mogę się do czegokolwiek przyczepić, to będzie to… bohaterka. Matylda jest postacią niezwykle irytującą. Niejednokrotnie miałam ochotę rzucić książką o ścianę. Zgrzytałam zębami podczas czytania niektórych scen, bo … Nie chcę zdradzać szczegółów, bo może ktoś skusi się na to, aby samodzielnie przeczytać tę książkę.
 
Do najnowszego dzieła Olgi Rudnickiej mam bardzo mieszane uczucia. Ta książka miała dobre strony, ale jeżeli porównać sobie tę lekturę z poprzednimi, najstarszymi dziełami Olgi Rudnickiej, to niestety, możecie poczuć się zawiedzeni. Czy sięgnę po kolejną część? Czas pokaże. Na razie nie mam ochoty na kolejne spotkanie z Matyldą Dominiczak.
 
 
Dział: Książki
środa, 27 styczeń 2021 01:03

Sztych

„Nawet jeśli czegoś nie widzisz, nie znaczy to, że cię nie ściga.”

Pierwszy tom („Więzy Zony”) przypasował mi, postapokaliptyczny klimat, to człowiek, a nie natura, stał się sprawcą globalnej katastrofy. Wyśmienicie odnalazłam się w powieści, wciągnęłam w pomysłowy scenariusz zdarzeń, z ogromną ilością incydentów i nietuzinkowymi bohaterami. Wysokie oczekiwania wobec drugiej odsłony serii zostały spełnione. „Sztych” to intensywna przygoda. Przerażająca atmosfera ekstremalnie zabójczej strefy, powstałej po czarnobylskim wybuchu elektrowni jądrowej. Skażona ziemia, zatruta roślinność, genetycznie zmodyfikowane zwierzęta. W Zonie życie przebiega według osobliwych zasad, ma miejsce brutalna i bezwzględna walka o przetrwanie, chwiejne balansowanie na wyjątkowo cienkiej i ostrej krawędzi istnienia i zniknięcia.

Do dyspozycji wyobraźni czytelnika udostępniono szereg intrygujących zdarzeń i spektakularnych incydentów. Roman Kulikow głęboko wszedł w psychikę postaci, dotknął istoty człowieczeństwa, moralnych dylematów, wytyczył ścieżkę interpretacji zachowań osób poddanych ogromnej presji. Nie była to zatem tylko rozrywka bazująca na elementach fantastyki, ale również psychologiczne ujęcia warte frapujących rozważań. Kluczowa postać musiała wpasować się w diabelsko trudne warunki, działać wbrew sobie, a przy tym brać odpowiedzialność za innych, a w końcu ci inni to nie do końca ludzie, a może jednak jeszcze ludzie? Ciekawy aspekt granicy istoty ludzkiego bytu, zagubienia w tożsamości i wspomnieniach, przy zachowaniu wiedzy, nawyków społecznych i rozumienia ogólnego porządku. Barwny humor uwidaczniał się zwłaszcza w dialogach.

Żołnierskie odwrócenie ról, hierarchia zależności zmieniła kierunek biegu. Słabość stała się siłą i odwrotnie. Postaci niemal cały czas w drodze kluczyły po wrogiej zamkniętej sferze, za wszelką cenę próbowały dotrzeć do bezpiecznej cywilizacji. Poddawane mentalnym atakom walczyły z dzikimi monstrumami, mutantami, snorkamijachociągami. Unikały napromieniowanych miejsc, oddziaływań termicznych i fizycznych anomalii. Nieustanne zagrożenie ze strony śmiertelnych wrogów i środowiska wykańczało fizycznie i psychicznie, prowadziło do skrajnego wyczerpania, wymazania pamięci, wyplucia emocji, stłamszenia jestestwa. Wszechobecny zapach zgnilizny, strachu i krwi. I jeszcze spiskowe nici kryjące się w tle, zagadka kontrolerskiej osobowości, tajemnicy martwego punktu życia. Co może bardziej przerażać niż perspektywa śmierci?

Dział: Książki
piątek, 22 styczeń 2021 10:30

Konkurs: Mój książę

Czy może być większe wyzwanie dla ambitnych mam córek na wydaniu w Londynie roku 1813 niż książę kawaler? Miłosne kłamstwa i prawdziwa namiętność w przesyconym subtelnym wdziękiem i humorem romansie współczesnej Jane Austen z pierwszych miejsc amerykańskich list bestsellerów.

Dział: Zakończone