kwiecień 10, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: dla dzieci

poniedziałek, 13 grudzień 2021 19:16

Frigiel i Fluffy. Czerwony pył

Oto kolejny tom przygód dzielnej czwórki przyjaciół ze świata Minecrafta: Frigiela jego psa Fluffiego oraz Alice i Abla. Pod koniec poprzedniego tomu nasi bohaterowie podążali przed siebie w poszukiwaniu Farlandii, co niekoniecznie okazało się dobrym pomysłem. Tym razem trafiają do dość nietypowego miasta.

Idąc za wskazówkami dziadka, nasi bohaterowie trafiają na Redstone, miasta, które jest połączeniem Matrixa, z którego nie ma wyjścia i koncepcji komputerowego sterowania przyszłym życiem mieszkańców, znanym z mangi Psycho-Pass. Każdy nowo przybyły również dostaje wydruk z tegoż komputera. To on określa, kim dana postać będzie w nowym społeczeństwie.

Zapytacie zapewne, dlaczego nie było dotąd buntu, skoro komputer decydował między innymi o tym, kto zostanie niewolnikiem, na podstawie raczej losowych danych. Niektórym, tym lepiej zakwalifikowanym, było to nawet na rękę, ci z niższych warstw społecznych nie mieli siły przebicia. Albo… charyzmatycznego przywódcy! Tak się akurat złożyło, że teraz, kiedy nasza drużyna dotarła do miasta, znalazł się taki charyzmatyczny przywódca, prowadzący lud Redstone na barykady.

Wspomniałam, że z miasta nie da się wyjść. Otóż… da się. Wystarczy wygrać Pojedynek Tytanów. Jest to walka dwóch dużych mechów, kierowanych z wnętrza przez uczestników tych osobliwych igrzysk. Wygrany może opuścić miasto, przegrany staje się niewolnikiem. Czy tym razem nasi bohaterowie znajdą wyjście z dość niesprzyjającej sytuacji?

Rysunki Minte są bardzo poprawnym odzwierciedleniem koncepcji graficznej samego świata gry Minecraft. Wokselowa architektura miasta, od czasu do czasu nieco złagodzona, by ukazać zakręcające tory kolejowe czy włosy na wietrze, mogłaby łatwo zostać odwzorowana w samej grze. Kto wie nawet, czy na jakimś serwerze nie powstał cały ten świat wykreowany przez Frigiela. Całość jest niesamowicie kolorowa i przyjazna dla młodego czytelnika. Spodoba się zwłaszcza tym, którzy lubią grę Minecraft oraz przygodowe komiksy z lekką dozą humoru.

 

Dział: Komiksy
poniedziałek, 06 grudzień 2021 10:13

Tajemnica domu w Bielinach

Katarzyna Berenika Miszczuk bardzo lubi uniwersum, jakie stworzyła w Bielniach w cyklu „Kwiat paproci" . To świat, w którym Polska nigdy nie przyjęła chrztu. Z tego też powodu nadal wierzenia w słowiańskich bogów są żywe, kościoły zastępują świątynie, księży wróżowie, a lekarzy, choć nie wszystkich, szeptuchy. Nie ma popularnych świąt jak Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wszystkich Świętych czy Walentynki. Jest Noc Kupały, Jare Święto czy Szczodre Gody. Jednak nowoczesność jest taka, jaką widzimy za oknem, tyle, że przeplatają się z nią różne wierzenia i zabobony. Jak to na wsi – powiecie. Nie do końca, ale też tkwi tu ziarnko prawdy. Tym razem zobaczymy ten świat oczyma dzieci w pierwszym tomie cyklu „Klub Kwiatu Paproci” - „Tajemnica domu w Bielinach”.
 
Bieliny to mała świętokrzyska osada, położona kilkanaście kilometrów od Kielc. Naprawdę istnieje, choć raczej nie mieszka tu emerytowana szeptucha Mira, do której, po dość sporych życiowych perturbacjach, wprowadza się mama z czworgiem dzieci. Kobieta będzie pomagać starszej pani ogarnąć gospodarstwo, które, jak głosił rzeczoznawca i rodzina, nieco podupadło, od kiedy starsza gospodyni choruje na Alzheimera. Kobieta i dzieci nie spodziewali się, że przyjdzie im żyć w domu o tak ponurej fasadzie i wnętrzu. Przecież miał to być wyremontowany budynek, gotowy na nowych lokatorów, a przywitały ich chaszcze, rdza, kurz i lepkie od brudu blaty i okna. Co dziwniejsze nie ma sił, które wypucowałyby ten brud czy naprawiły zniszczone jego części. Czy przypadkiem ten dom, jak twierdzą okoliczni, nie jest nawiedzony? To właśnie rozwikłają Bogusia, Leszek i Tosia. Małej Dąbrówki, rocznego szkraba, raczej w tej detektywistycznej historii o nadprzyrodzonych mocach mieszać nie będziemy. Za to wmieszamy nieco Mirę i znanych z innych książek autorki Gosię, Mieszka i Babę Jagę.
 
Tak naprawdę pojawienie się dziwactw dla tych dzieci z Warszawy jest czymś nowym. Niby słyszały one o religii, ale nie są zbyt wierzące ani nawet wprowadzone w tematykę. Mama raczej unika zabobonów, a mieszkając w stolicy,  wolała usługi lekarzy niż szeptuch, mimo iż te teraz muszą także przechodzić studia medyczne, by pracować w zawodzie. Być może tak ciężko im we wszystko uwierzyć. Trudno też, bo cała ta zmiana otoczenia spadła na nie nagle, tak samo nagle jak informacja o rozwodzie rodziców. Nie pogodziły się jeszcze z tym, że ojciec z nimi nie mieszka, a już musiały pogodzić ze zmianą całego otoczenia. Czyż nie jest to zbyt wiele jak dla dzieci? Okazuje się, że zainteresowanie nadprzyrodzonymi mocami, choć na chwilę odsuwają od nich kłopoty z zaakceptowaniem stanu rodzinnego, w jakim się znaleźli Lipowscy.
 
Czy „Tajemnica domu w Bielinach” to odpowiedź Katarzyny Bereniki Miszczuk na „Stranger things”? Niekoniecznie, gdyż czytelnicy tej autorki dokładnie poznali świat Bielin, powstały dużo wcześniej niż fenomen amerykańskiego serialu o innym wymiarze. Jest to jednak lektura zdecydowanie dla dzieciaków, a szczególnie dla ciekawskich dzieciaków, takich, które lubią przygody z dreszczykiem. Język lektury jest bardzo przystępny, a wierzenia słowiańskie zgrabnie wytłumaczone nie tylko we wstępie autorki, ale także w samej fabule. Nie sposób się nudzić. Polecam każdemu, dorosłemu także, bo ja bawiłam się przy czytaniu całkiem dobrze.

 

Dział: Książki

 

Epicka, pięknie ilustrowana i pełna humoru historia ludzkości. 

Odnoszę wrażenie, że dzieci wielu przedmiotów szkolnych nie lubią tylko dlatego, że te są po prostu źle wykładane, przez co wydają się zupełnie nieciekawe. Dlatego tak cenne wydają mi się publikacje takie, jak opowieść graficzna „Sapiens. Filary cywilizacji”, w której Autorzy przekazują wiedzę w otoczce wykonanej z humoru i popkultury, przez co staje się ona nie tylko strawna, ale wręcz niezwykle interesująca, nawet dla największych malkontentów.  

Co znajduje się w książce?

„Sapiens. Filary cywilizacji” to przedstawiona graficznie historia ludzkości. Cofamy się w niej o 12000 lat do epoki, w której dokonywała się rewolucja agrarna. Mimo że w rękach trzymam już drugą część, to każdą z książek można traktować jako osobny tom z interesującą nas aktualnie wiedzą. Tekst autorstwa izraelskiego historyka Yuvala Noaha Harariego opatrzony jest świetnymi rysunkami Daniela Casanavego, co zdecydowanie umila czytanie. Publikacja wydana została w twardej oprawie i formacie A4, to prawdziwa cegiełka. Na początku książki pojawia się wykaz zatytułowany „Ile lat temu” i przedstawiający co, jak dawno temu się działo. Na przykład 50 000 lat temu pierwsi ludzie zasiedlili Australię. „Sapiens. Filary cywilizacji” to trochę mitów, nieco więcej historii, odrobina współczesnej otoczki i całkiem spora dawka popkultury.   

Moja opinia i przemyślenia

Książka jest inteligentnie napisana i bez trudu wzbudza ciekawość czytelnika. Mimo że w swoim życiu poznałam wiele opowieści graficznych, to muszę przyznać, że z tak opowiedzianą historią jeszcze się dotąd nie spotkałam. Przekazywana wiedza została podana w przystępny i atrakcyjny sposób, narrator podchodzi do niej z humorem i dystansem. Całość natomiast podkreśla świetna szata graficzna. Rysunki mają stonowaną kolorystykę i zawierają wiele detali. Przyjemnie się na nie patrzy, a umieszczone w nich symbole bez trudu rozpoznaje.  

Podsumowanie

„Sapiens. Filary cywilizacji” to świetnie pomyślana, doskonale napisana i pięknie wydana publikacja, którą warto podsunąć szkolnej młodzieży. Sama jednak również z przyjemnością odświeżyłam sobie dawno nieużywaną wiedzę. Przyznam, że dzięki formie podania była to dla mnie czysta rozrywka, a opowieść graficzną czytałam niczym najlepszą beletrystykę. Lekturę serdecznie polecam zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom. To wartościowa, inteligentnie i z humorem stworzona publikacja, obok której nie powinno się przechodzić obojętnie. Polecam! 

Dział: Komiksy
poniedziałek, 29 listopad 2021 13:04

The Lovers

W każdym związku istotną rolę odgrywa udane życie seksualne. Przynosi satysfakcję, spełnia potrzeby, daje możliwość odreagowania i relaksu. Zdarza się jednak, że pomimo bliskiej relacji z drugą osobą nie mamy odwagi powiedzieć wprost jakie są nasze ukryte pragnienia i marzenia z tym związane. Aby wprowadzić w życie erotyczne odrobinę pikanterii, z pomocą w uatrakcyjnieniu życia seksualnego przychodzi seria gier erotycznych The Lovers.

Gra dostępna jest w 3 poziomach, w zależności od potrzeb i odwagi, a także upodobań parterów:

  1. Romantic – poziom początkowy
  2. Hardcore – poziom zaawansowany dostępny w dwóch wersjach: Switch oraz Master&Slave
  3. Pervert – poziom tylko dla osób bez zahamowań seksualnych, również dostępny w dwóch wersjach analogicznie do Hardcore

Dodatkowo do każdego z powyższych gracze mają możliwość zastosowania dodatków, które jeszcze bardziej urozmaicają rozgrywkę, typu specjalne miejsca czy dodatkowe gadżety. Sporo z nich jest w przygotowaniu i ukaże się w najbliższym czasie.

Miałam okazję przetestować z mężem podstawowy poziom Romantic oraz Hardcore w wersji Switch, dlatego w poniższej recenzji skupiam się tylko na nich.

Romantic to propozycja dla urozmaicenia gry wstępnej w romantyczne i delikatne momenty, oczywiście z odrobiną pikanterii.

W niewielkim, czarnym pudełku znajdują się dwie talie kart (po jednej dla każdego partnera) z obrazkami i zadaniami do wykonania:

  • karty misji,
  • karty dodatkowe,
  • nagrody

To, co jest istotne, producent nie zaleca podglądania kart lub ich przekładania podczas pierwszej gry, dla zbudowania napięcia i elementu niespodzianki.

Gra dzieli się na 8 tur, a czas trwania każdej ustalamy sami. Zaleca się jednak, aby był to minimum tydzień.

W jednej turze partnerzy ciągną 3 karty (1 misji i 2 dodatkowe). Nie wolno ich pokazywać sobie nawzajem. Głównym zadaniem dla graczy jest obowiązkowe wykonanie wylosowanej misji w określonym na początku gry czasie (tydzień-dwa). Jeśli je zrealizujemy, dopiero wtedy pokazujemy partnerowi naszą kartę oraz zyskujemy wskazaną na niej ilość punktów. Jeśli nie wykonamy zadania, tracimy daną ilość punktów. W każdej turze można również zagrać kartę dodatkową (Jokera lub Akcję) pod warunkiem posiadania większej ilości punktów niż wskazany koszt jej użycia.

Następna tura rozpoczyna się po minięciu ustalonego czasu poprzedniej. Jeśli jednak zdarzy się, że żaden gracz nie wykonał swojej misji, trwa ona nadal, aż jeden z parterów jako pierwszy wykona swoje zadanie.

Osoba, która zgromadzi najwięcej punktów po wszystkich turach - wygrywa całą grę, a w związku z tym dostaje w pełni zasłużoną nagrodę.

Poziom Romantic, który dedykowany jest przede wszystkim dopiero co poznającym się partnerom lub będącym na początku swojej miłosnej drogi, ma dość łatwe misje do wykonania. Aby oczywiście nie zdradzać Wam szczegółów, ponieważ efekt zaskoczenia jest w tej grze bardzo ważny, przytoczę tylko jedną z misji:

Zainicjuj seks w kuchni. Punkty będą przyznane, jeśli będziecie uprawiać sex na blacie.

Partner musi pieścić twoje piersi i sutki przez co najmniej 5 minut.

Inaczej sprawa ma się z kolejnym poziomem – Hardcore. Jak nazwa wskazuje, jest ona skierowana do osób lubiących erotyczne wyzwania w swoim związku. Z oczywistych powodów nie polecam jej np. na pierwszą randkę. Poziom ten występuje w dwóch wersjach, które różnią się ułożeniem kart. W Master & Slave jest z góry ustalony podział talii – dominującą i uległą, czyli na początku gracze wybierają swoje role. W wersji Switch partnerzy wymieniają się rolami w trakcie rozgrywki. Pozostaje zasady w stosunku do poziomu Romantic, nie ulegają zmianie.

Nie wiem dlaczego, ale skojarzenie z filmem „50 twarzy Greya” co do niektórych propozycji zadań pojawiło się u mnie momentalnie. Co kto lubi. Nie jest to poziom dla każdego.

Niektóre zadania na tym etapie są po prostu wg mnie zbyt wymowne, np. seks w miejscu publicznym.

Podczas wspólnych zakupów idź ze swoim partnerem do garderoby. Twoim wyzwaniem jest zaspokojenie go oralnie.

Myślę, że niektóre misje nie za bardzo wpisują się w kanon naszego systemu prawnego. Poza tym należy pamiętać, że przypadkowy świadek realizacji niektórych naszych „zadań” mógłby poczuć się co najmniej niekomfortowo.

Nie wspomnę o zadaniu, które z całą pewnością jest bardzo podniecające, ale przez to też mało rozsądne pod względem bezpieczeństwa, ponieważ może doprowadzić do wypadku samochodowego.

Podczas jazdy samochodem „niewolnik” musi rozebrać się do pasa i masturbować się dla ciebie.

W tej kwestii można byłoby inaczej wykorzystać samochód albo po prostu zatrzymać się w jakimś odludnym miejscu.

Seks na poziomie Hardcore nie jest już tak intymny jak w wersji romantycznej. Dla emocjonalnie dojrzałych związków może to być zbyt duże przekroczenie granic. Wiąże się on przede wszystkim z licznymi fetyszami czy nawet krępowaniem parterów. Jednak dla osób dobrze obeznanych z tematyką BDSM na pewno będzie to ciekawa i satysfakcjonująca przygoda.

Nie testowałam już wersji Pervert, ponieważ drugi poziom był częściowo przekroczeniem pewnych standardów w naszym związku. Jeśli weźmie się jeszcze pod uwagę, iż najwyższy poziom wymaga zaangażowania osób trzecich, to ta ostatnia pozycja skierowana jest do bardzo wąskiego grona odbiorców.

Najważniejszą zaletą gry jest jej czas rozgrywki. W odróżnieniu od innych erotycznych tytułów dostępnych na polskim rynku nie jest to zabawa na jeden wieczór. Ona trwa tygodniami?.

Tak jak pisałam na początku, do każdego poziomu przewidziane są dodatkowe talie np. z miejscami, gadżetami czy przebierankami. Sporo nowości jest też w planach wydawniczych na najbliższe miesiące. Wiadomo, kolejne rozgrywki tymi samymi taliami nie będą już niosły ze sobą takiego efektu zaskoczenia jak przy pierwszej rozgrywce, dlatego warto również zapoznać się z nimi, aby móc jak najdłużej cieszyć się przyjemnością.

Warto wspomnieć, iż gra jest dostępna tylko w języku angielskim. Oczywiście nie to jest to dużym problemem, ponieważ treści na kartach są łatwe, krótkie i można je ewentualnie wpisać w translator.

Podsumowując, serię The Lovers polecam każdej parze, która pragnie urozmaicić swoje życie erotyczne. Jeśli brakuje Wam kreatywności w związku lub – co gorzej – jesteście na etapie miłosnego wypalenia czy znudzenia, to idealna pozycja dla Was. Co warto podkreślić – ważne, aby z pełną świadomością wybrać odpowiedni poziom i wersję dla siebie.

UWAGA - PROMOCJA DLA CZYTELNIKÓW SECRETUM

Do końca grudnia 2021 czytelnicy Secretum mogą zakupić grę w sklepie wydawcy ze zniżką 10% wykorzystując kod secretum-10. 

Dział: Gry bez prądu
czwartek, 25 listopad 2021 11:14

Mord

Macierzyństwo to piękny czas. Czujesz pierwsze ruchy dziecka, z euforią czekasz na moment, w którym Twoja wymarzona pociecha ujrzy światło dzienne. Jesteś pełna nadziei, a Twój organizm reaguje zastrzykiem endorfin. Bycie w ciąży to coś, co trudno opisać. Choć dziecka nie ma jeszcze z Tobą, to już wiesz, że zrobisz dla tej maleńkiej istotki wszystko. I obronisz przed całym złem tego świata. A przynajmniej tak planujesz, bo rzeczywistość może okazać się o wiele trudniejsza.
 
Na obrzeżach Gdańska, w jednym z domków kempingowych, przy romantycznej kolacji spędza czas pewna para. Oboje nie mogą doczekać się przyjścia na świat dziecka, odpoczywającego beztrosko w łonie matki. Kobieta cieszy się, że po tym wszystkim, co przydarzyło jej się w ostatnim czasie, wreszcie jej życie trafiło na odpowiednie tory. Pukanie do drzwi nie zapowiada niebezpieczeństwa, może budzi tylko lekkie zdziwienie - w końcu zakochani nikogo się nie spodziewają. Ceną za wpuszczenie nieznajomego jest życie mężczyzny. Kobieta przetrwa jeszcze najgorsze tortury i widok dziecka, siłą wydartego z jej łona.
Komisarz Liza Langer wraz z nieodłącznym psychologiem policyjnym, Orestem Rembertem stara się dowiedzieć, dlaczego ktoś posunął się do tak okrutnej zbrodni. Czasu jest mało, szczególnie, że morderca nie poprzestaje na tej jednej kobiecie...
 
Jaki związek ma z tragicznymi wydarzeniami Profet, samozwańczy prorok? Czy to on w swoich licznych kazaniach, gdzieś między wierszami, nawołuje wiernych do napadania na ciężarne kobiety i odbieranie im siłą nienarodzonych jeszcze dzieci? A może to w jego przeszłości kryje się jakaś zadra... ?
O twórczości pana Czornyja słyszała już zapewne większość z Was, szczególnie że autor nie daje nam odsapnąć i jak z rękawa serwuje kolejne, mordercze historie. Tym razem doczekaliśmy się kolejnego tomu mojej ulubionej serii o komisarz Lizie Langer i psychologu Oreście Rembercie. Pisarz nie zwalnia tempa i ponownie zabiera nas w podróż w głąb ludzkiej, skrzywionej psychiki.
 
Liza Langer od dawna walczy z własnymi demonami, co nie przeszkadza jej w oddaniu się prowadzonej sprawie w całości. To silna kobieta, która -choć często nie chce tego przyznać przed samą sobą- odnalazła wsparcie w osobie Oresta. Ta dwójka to duet idealny, choć często podejmują brawurowe decyzje w pojedynkę, przez co niejednokrotnie pakują się w niebezpieczne sytuacje. Mam wrażenie, że ta historia nie byłaby pełna bez któregoś z nich. Jeżeli nieopisywanie makabry, to właśnie ów duet sprawia, że do tej serii wraca się z czystą przyjemnością- zwyczajnie chcemy wiedzieć, co słychać u naszych ulubionych bohaterów.
 
"Mord" nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle pozostałych książek pana Czornyja, aczkolwiek nie uznaję tego za wadę. Autor po prostu z książki na książkę utrzymuje wysoki poziom, wciąż potrafi wciągnąć nas w wykreowany przez siebie świat. Tym razem celuje w dość ciężki temat, jakim jest atak na ciężarną kobietę. Wydaje mi się, że społeczeństwo jest szczególnie wyczulone na dobro nienarodzonych, dlatego ta pozycja może niektórych wstrząsnąć. Zresztą, nawet nasza twarda Langer była poruszona, będąc na miejscu zbrodni. A to już o czymś świadczy.
 
Zakończenie tej pozycji sprawiło, że mój świat zadrżał w posadach, a serce biło w przyśpieszonym rytmie. I nie tyle doszło do tego przez rozstrzygnięcie sprawy, o ile przez wątek wspomnianej już dwójki bohaterów. Mam nadzieję, że sprawy rozwiążą się na ich (i naszą) korzyść. Jak już mówiłam, ta seria bez jednego z czołowych bohaterów chyba nie miałaby już sensu. Mam nadzieję, że za dużo Wam nie zaspoilerowałam, ale wciąż czuję niepewność i lekki strach odnośnie tego, co dalej. Mam nadzieję, że pan Czornyj jak najszybciej uraczy nas kolejną częścią, by wszystkie mroki niepewności mogły zostać rozwiane.
 
Panie Czornyj, liczę na Pana! A Wy, drodzy Czytelnicy, jeżeli jeszcze z jakiegoś powodu opieracie się przed sięgnięciem po książki tegoż autora, to lepiej zmieńcie podejście, bo warto.
Dział: Książki
wtorek, 23 listopad 2021 00:33

Fantastyczne zwierzęta. Cuda natury

 

„Fantastyczne zwierzęta. Cuda natury” to oficjalna książka towarzysząca wystawie znanego na całym świecie Muzeum Historii Naturalnej. Obejrzyj ją razem z naukowcami, obrońcami planety i pionierami wśród przyrodników!

Skąd twórcy literatury fantastycznej czerpią swoje inspiracje? Skąd czerpała ją, pisząc Harrego Potter J.K. Rowling? Myślę, że ogromną rolę odegrał tutaj realny, otaczający nas świat, jego fauna i flora, a także znane na całym świecie mity i legendy. 

Co można znaleźć w książce?

„Fantastyczne zwierzęta. Cuda natury” to obszerna, ładnie wydana publikacja, bogata w ilustracje, ryciny i zdjęcia. Znajdują się w niej mity, legendy i ciekawostki, ale także prawdziwa, rzetelna biologiczna i historyczna wiedza. Książka podzielona została na osiem rozdziałów. Są to: „Fantastyczne zwierzęta w muzeum”; „Mity i legendy”; „Przyrodnik-odkrywca”; „Zwierzęta w ukryciu”; „Ciekawe zachowania”; „Niezrozumiane zwierzęta”; „Zagrożone gatunki”; „Ratujmy naturę”. Treść książki natomiast ułożona została w taki sposób, by przyciągać wzrok i skupiać uwagę czytelnika na najważniejszych jej elementach. 

Moja opinia i przemyślenia

Od wczesnego dzieciństwa uwielbiałam przeglądać albumy przyrodnicze. Dlatego bardzo ucieszyłam się, gdy w moje ręce trafiła wspaniała publikacja od wydawnictwa Media Rodzina „Fantastyczne zwierzęta. Cuda natury”. Znalazły się w niej nie tylko zdjęcia i ilustracje, ale także cała masa intrygującej, dobrze przekazanej wiedzy. Najbardziej spodobał mi się rozdział opowiadający o ciekawych zachowaniach zwierząt. To właśnie te naprawdę żyjące stworzenia mogą być najlepszą inspiracją dla pisarzy.  

W książce pojawiły się też krótkie, ale świetnie przemyślane biografie przyrodników, podróżników i badaczy. Czy kiedykolwiek myśleliście, jakby to było stanąć oko w oko z olbrzymim, białym niedźwiedziem? Podobno tylko co dziesiąty kanadyjski niedźwiedź polarny mógłby zjeść człowieka. Sir Ranulph Fiennes, angielski podróżnik, pisarz i poeta zapewnia jednak, że gdy staje się naprzeciw drapieżnika, nie ma czasu, by pytać go o statystyki.

Podsumowanie

Przyznam szczerze, że „Fantastyczne zwierzęta. Cuda natury” to świetna publikacja i nawet bez nawiązywania w niej do świata z Harrego Pottera, byłaby lekturą wartą uwagi. Bardzo cieszę się, że książka trafiła w moje ręce i miałam okazję ją przeczytać. Doskonale się przy niej bawiłam, gdyż wciągnęła mnie niczym najlepsza powieść. Natomiast piękne wydanie sprawia, że nie sposób przejść obok tego tytułu obojętnie. 

Dział: Książki
poniedziałek, 22 listopad 2021 12:24

Syreny

 

Lubię kryminały z Oficynki i większość mi się podoba. Oczywiście zdarzają się wyjątki, jak w przypadku każdego wydawnictwa, ale z reguły książki mają fajne. Tym razem miałam przyjemność przeczytać "Syreny" autorstwa Krzysztofa Beśki. Czy książka dołączyła do grona lubianych, czy raczej tych, które nie przypadły mi do gustu? Zapraszam do przeczytania recenzji. 

 
Na jednym z brzegów Wisły, doszło do makabrycznego odkrycia. Zostaje znalezione zbeszczeszczone ciało kobiety, a dokładnie zostają  jej nogi. Kto dokonał makabrycznej zbrodni? Tego planują dowiedzieć się nadkomisarz Konstanty Podbiał oraz ambitna policjantka Kornelia Banaś. Zaczynało się ciekawie. Początek książki jest trochę podobny do "Syreny" Mariusza Kaszubskiego, ale szybko można się zorientować, że to będzie kryminał z mnóstwem trudnych do rozwiązania zagadek, a nie pogoń za mitycznym stworem. Tu nie znajdziecie nic z fantastyki i żaden potwór na Was z ukrycia nie wyskoczy. Chyba że mówiąc potwór, mamy na myśli tego w ludzkiej skórze. A takich w tej książce nie brakuje. Nie znajdziecie tu również tytułowych syren, a przynajmniej nie w takiej postaci, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Nie zmienia to faktu, że w książce dużo się dzieje i akcji na pewno w niej nie zabraknie. 


Książka składa się z rozdziałów i podrozdziałów, a każdy z nich, to inny bohater. Mam na myśli to, że książkę czyta się tak, jak ogląda film czyli jesteśmy w jednym miejscu, za chwilę w drugim. Poznajemy dzięki temu wielu bohaterów drugoplanowych, którzy zagrali w tej historii krótkie, choć bardzo istotne dla sprawy epizody. Do śledztwa wracamy co kilka podrozdziałów. Jest to bardzo ciekawy sposób, ale trzeba się skupić podczas czytania, ponieważ szybko można zgubić wątek. Mnie niestety zdarzyło się to parę razy i w niektórych momentach nie wiedziałam, o co chodzi. Ogólnie historia jest bardzo zawiła i choć jest ciekawa, to mam wrażenie, że momentami wymykała się autorowi spod kontroli. Chciał dużo i dobrze, a wychodziło różnie. 

 
Podoba mi się to, że akcja książki dzieje się w Warszawie, ponieważ znam to miasto i dobrze orientuję się, gdzie przebywali nasi bohaterowie. Łatwiej dzięki temu było mi sobie wszystko wyobrazić. Zdecydowanie Warszawa to moje ulubione miasto, w którym dzieje się akcja książkowych kryminałów. Podobał mi się również pomysł na tę historię, ale nie koniecznie podobało mi się zakończenie. Oczywiście do samego końca nie zorientowałam się, kto był mordercą, ponieważ nie dało się tego zrobić. Cały czas liczyłam, że jest nim ktoś przebywający blisko naszych śledczych. Ktoś, kto ich obserwuje, kogo znają, ale cały czas wymyka się im i nie mogą go złapać. Niestety tak nie jest i to duży minus tej książki. Podobała mi się także wielowątkowość i to, że wszyscy bohaterowie, nawet Ci najmniej istotni odegrali znaczącą rolę w książce, mieli swoje zadanie i wykonali je świetnie. Ale dla odmiany ta wielopostaciowość negatywnie wpłynęła moim zdaniem na finał. Rozwiązanie zagadki tytułowych syren powinno być taką wisienką na torcie, zwieńczeniem historii, a dowiadujemy się tego owszem, ale gdzieś przy okazji. Krótko mówiąc, zakończenie nie wywarło na mnie takiego wrażenia, jakie bym chciała, a odkrycie kim jest morderca było czymś na zasadzie "ach, okej, rozumiem" . I tyle. Bez żadnego "wow, nie spodziewałam się, że to on/ona zabija". 

Nie mogę napisać, że książka była świetna, ponieważ widzicie, że były w niej rzeczy, które mi się nie podobały, ale nie była też zła. Na pewno chciałabym inne zakończenie i innego mordercę, ponieważ to, co wymyślił autor mnie nie satysfakcjonuje. 

Chciałabym przeczytać inne książki Krzysztofa Beśki i myślę, że to zrobię, ponieważ autor ma potencjał i bardzo ciekawe pomysły. 


 

Dział: Książki
wtorek, 20 lipiec 2021 18:11

Mali Bogowie. Piorun do drapania.

 

Autorami historii o psotnych bogach są scenarzysta Christophe Cazenove, znany w Polsce z bestsellerowej serii „Sisters”, oraz rysownik Philippe Larbier, który stworzył ilustracje do takich humorystycznych opowieści jak „Chats, chats, chats” czy „Ninja” oraz scenariusz kryminalnego cyklu dla dzieci „Les Enigmes de Léa”. 

Zarys fabuły

Taurusek to młodsza, humorystycznie narysowana wersja Minotaura z Krety. Atlas jest młodym tytanem. Obydwaj są najlepszymi przyjaciółmi. Marzą o tym, żeby wykazać się przed Zeusem, by ten pozwolił im zostać bogami olimpijskimi. W przeciwieństwie do ich rówieśników jednak nie posiadają żadnych magicznych zdolności, choć wciąż starają się je odkryć. Przygody tej dwójki przestawione zostały w króciutkich, często nawet jednostronicowych, zabawnych historiach.   

Strona wizualna

Komiks ma format A4 i niestety wydanie zeszytowe, co sprawia, że łatwo może się zniszczyć. Podejrzewam jednak, że brak twardej oprawy, tak jak w przypadku komiksów z serii Agathy Christie, ma również wpływ na niską cenę tomów. 

Zeszyt jest bardzo kolorowy, a występujący w komiksie bohaterowie zabawni i przyjaźni. Historię przyjemnie się czyta i ogląda. Sądzę, że bez trudu przekona do siebie młodszych czytelników. Rysownik Philippe Larbier nie po raz pierwszy spisał się na medal. 

Moja opinia i przemyślenia

„Mali Bogowie. Piorun do drapania.” to bardzo sympatyczna, przyjazna i zabawna historia. Myślę, że jest godnym następcą Asterixa. Humor, choć może nieco bardziej współczesny, jest w obydwu komiksach podobny, zaś przygody Asterixa poznaję od najmłodszych lat i mam do nich ogromny sentyment. 

W pierwszym tomie oprócz Tauruska i Atlasa poznajemy również Zeusa, Heraklesa, Afrodytę, Meduzę, Midasa i wiele innych mitologicznych postaci. Wszyscy oni przeżywają przeróżne przygody i chwalą się swoimi nadprzyrodzonymi umiejętnościami. Myślę, że po takim wstępie każdy młody czytelnik zacznie się choć trochę interesować grecką mitologią. 

Podsumowanie

Z lektury komiksu „Mali Bogowie. Piorun do drapania.” Jestem bardzo zadowolona i przyznam, że niecierpliwie czekam na kolejny tom, który będzie nosił tytuł „Mali Bogowie. Uparty Ikar”. Z przyjemnością poznam nowe przygody małych, greckich bohaterów. Mam nadzieję, że druga część dostarczy mi przynajmniej tyle samo zabawy co tom pierwszy, który zresztą gorąco polecam i to nie tylko najmłodszym czytelnikom. 

Dział: Komiksy
czwartek, 18 listopad 2021 17:47

Zapowiedz: Drakula

Dawno temu marzyłem o Drakuli. Znałem filmy z Bélą Lugosim i Christopherem Lee, zdobyte jakimś cudem na kasetach wideo, ale sama powieść pozostawała niedostępna. Cenzorzy w PRL niechętnie patrzyli na wampira, który boi się krzyża. Plotka głosi, że wydanie powieści Stokera zatrzymano wskutek protestu rumuńskiej ambasady.

Dział: Książki

Wejdź do świata magii i zapomnij o nudzie. 

Pierwszy tom pełnej magii i humoru serii dla czytelników od lat 10 do 110 !

Witajcie w Burzowie, pochmurnej metropolii często nawiedzanej przez istoty nie z tego świata. Gdy miasto dotyka klęska czarnego deszczu, niezbędna okazuje się interwencja łowców upiorów. Alfaen i Darkins, właściciele Spółki Antymagicznej, rozpoczynają śledztwo, które prowadzi ich do ekscentrycznej poetki Ithne nawiedzanej przez demona. Starcie z upiorem kończy się katastrofą, a miastu grozi wielkie niebezpieczeństwo.  

Dział: Książki