Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i S ka
Dziedzictwo von Schindlerów
Powiem tylko raz
Evie Carter kochała swojego genialnego ojca ponad wszystko, a mimo to, gdy sama przyznała się do jego przypadkowego zastrzelenia, nikt nie wierzył w jej niewinność. W oczach świata była morderczynią, która z zimną krwią zamordowała rodziciela, kryjąc się za łzami. Dziś, sześnaście lat później, Evie ma wszystko to, czego pragnęła- ukochanego męża, dziecko, na którego narodziny oczekują i pracę w szkole, dającą jej satysfakcję. I przede wszystkim wolność od matki, pragnącej zarządzać każdym elementem życia córki. Tego dnia Evie wróciła do domu jak zwykle; nie spodziewała się, że zastanie otwarte drzwi do biura jej męża- w końcu zawsze zamykał je na klucz. Nie wiedziała, że zobaczy jego bezwładne ciało, spoczywające w fotelu. Na widok tego, co w ostatnich chwilach mężczyzna przeglądał na swoim laptopie wiedziała jednak, co musi zrobić, by ocalić dobre imię ojca jej dziecka.
Czy naprawdę w życiu zdarzają się takie przypadki, że jedna osoba stoi w centrum morderczych wydarzeń, będąc mimo to niewinną? Czy Evie ma po prostu pecha w życiu, czy może sama dwukrotnie pociągnęła za spust... ?
Detektyw D. D. Warren ma nie lada zagwozdkę; nie wierzy, że ta krucha kobieta byłaby zdolna do morderstwa, choć najłatwiej byłoby zrzucić na nią całą winę. Wie, że musi bardzo się postarać, by uzyskać dowody o niewinności ciężarnej. Pomocą służy jej Flora, ofiara porwania, która obecnie służy policji jako tzw. "wtyczka" i konsultantka. Nieoczekiwanie rozpoznaje w zmarłym mężu Evie człowieka, który kontaktował się z jej oprawcą...
Osnute tajemnicą morderstwo sprzed lat. I kolejne, szesnaście lat później, popełnione na jej mężu. Nic dziwnego, że wielu od razu uznało Evie za morderczynię. Takie przypadki rzadko się zdarzają. Głównie to wpłynęło na moją decyzję o sięgnięciu po Powiem tylko raz. Liczyłam na jakieś ciekawe zwroty akcji, zaskakujące zakończenie. Poniekąd moje życzenie się spełniło.
Żeby czytelnik się nie nudził, autorka dzieli fabułę na trzy wątki (a może raczej: na trzy główne bohaterki). Jedną z nich jest rezolutna D. D. Warren, która nie spocznie, póki nie odkryje prawdziwego sprawcy, oczyszczając tym samym Evie z zarzutów. Drugą jest wspomniana żona zamordowanego, zaś trzecia z nich to Flora, dziewczyna, która przed laty została uwolniona z rąk seryjnego gwałciciela i prawdopodobnie mordercy. Jej historia wybija się na tle pozostałych, jest bardzo intrygująca- szczególnie, że bohaterka postanowiła opowiedzieć swoje przeżycia zaledwie raz. I nigdy więcej. Oczywiście w pewnym momencie prym w całej opowieści wiedzie nasza dzielna pani detektyw, szukając świadków, dowodów, choć i Evie nie próżnuje. Na jaw wychodzą kolejne fakty z przeszłości jej rodziców, tropy raz zdają się prowadzić nas prosto do sprawcy, by ostatecznie po raz kolejny wywieźć nas na manowce.
W tej książce nic nie jest oczywiste; byłam gotowa posądzić zmarłego męża Evie o makabryczne zainteresowania, a jednak prawda okazała się zupełnie inna. Powiem tylko raz to lektura pełna gry pozorów, sprowadzająca czytelnika w miejsce, w którym nikt nie chciałby się znaleźć. Jesteśmy pełni podejrzeń właściwie wobec każdej kolejnej postaci, kieruje nami nieufność. Akcja toczy się na tyle wartko, że tę pozycję czyta się bardzo szybko. Łakniemy odkrycia sekretu- nie tylko tego sprzed lat, gdy zginął ojciec głównej bohaterki, ale też powodu, dla którego z taką agresją zaatakowała komputer swego zmarłego męża.
Zakończenie właściwie nie wywołało we mnie jakichś mocniejszych emocji, choć nie spodziewałabym się, że akurat ta osoba stoi za wszystkimi tragediami, jakie dotknęły Evie. Miałam cichutką nadzieję, że może autorka z nami pogrywa i tak naprawdę to właśnie ciężarna kobieta jest winna, ale nie- musimy szukać gdzieś indziej. Ów thriller psychologiczny nie traci przy tym na wartości, choć wątpię, żebym miała go zapamiętać na dłużej. Jednak dla fanów detektyw D. D. Warren ta książka jest idealna- szczególnie, że to już dziesiąty tom serii. Nie możecie go przegapić.
Szklane skrzydła motyla
„Jeśli chcemy nauczyć się dźwigać to, co jest nie do udźwignięcia, trzeba uczynić strach naszym sojusznikiem.”
Kryminał z atrakcyjnie rozbudowaną sferą psychologiczną, ciekawie zawiązana intryga i źródła zachowań postaci. Zajmująco czytało się, sporo długich czarnych cieni ukazało się nad bohaterami, a i ofiar pojawiła się imponująca liczba. Chociaż liczyłam na intensywniejsze napięcie, więcej niewiadomych, mniejszą przewidywalność niektórych elementów scenariusza zdarzeń, to i tak było barwnie, atrakcyjnie i emocjonująco. Sporo się działo, zarówno w aspekcie detektywistycznej zagadki, jak i prywatnego życia kluczowych postaci. Katrine Engberg umiejętnie miksowała wątki, sprawiała, że interesująco przenikały się, zgrabnie wciągały w świat szalonych przestępstw i lawinowych zbrodni.
Podobała mi się próba skojarzenia i rozszyfrowania tytułu powieści. Długo zastanawiałam się, z czym go połączyć, a ostateczne wyjaśnienie w pełni przekonało. Jedyne, czemu nie dałam się uwieść, to nie do końca zrozumiałe działania asystentki policji, matki niemowlaka, tak jakby coś zupełnie nie zaskoczyło w nowej życiowej sytuacji. Podejrzewam jednak, że zamiarem autorki było poruszenie kwestii trudów zaskakującego starszego macierzyństwa, natychmiastowej konieczności przestawienia priorytetów, a nie każda kobieta daje sobie z tym radę. Finałowe sceny cechowało lekkie przesłodzenie, ale innym czytelnikom właśnie z tego tytułu mogą przypaść do gustu, ja preferuję mroczne ostateczne rozwiązania. Książka zapewniła dobry relaks w mocnych uderzeniach walki życia i śmierci, zdrowia i choroby, prawdy i kłamstwa. Drobne zastrzeżenia nie wpłynęły znacząco na ogólnie pozytywny odbiór przygody czytelniczej.
Roznosiciel gazet, przypadkowy świadek, znajduje nagie i okaleczone ciało kobiety, w fontannie na głównym kopenhaskim deptaku. Policja szybko identyfikuje ofiarę, koncentrując się już na motywach zbrodni i tożsamości mordercy. Niestety, kolejne dni przynoszą podobne makabryczne znaleziska, w tak samo inscenizowanych miejscach porzucenia zwłok, ze śladami zbrodni wskazującymi na identyczną metodę zabijania. Presja czasu nasila się, a na scenę wkracza tak dużo prawdopodobnych podejrzanych, że niezwykle trudno złapać właściwy kierunek śledztwa. Trzeba działać na kilku frontach i w dużym chaosie. Narracja płynie wartko, ale ospale następuje wytyczenie wiarygodnych szlaków, co akurat bardzo mi odpowiadało. Inspektor Jeppe Kørner wkracza w świat ośrodków psychiatrycznych i zaburzeń osobowościowych, to w nich wydaje się wszystko łączyć, tam czekają niełatwe odpowiedzi, ale i kryją się bezpośrednie zagrożenia.
Wygnanie
A los i tak odbierze ci tyle, ile zechce. Wystarczy, że pomyślisz o szczęściu, jakie przez moment zagościło w twoim życiu. Pozostanie ci jedno. Podjąć ryzyko i zawalczyć o to, co najważniejsze pomimo niebezpieczeństw, które na ciebie czyhają.
Sophie wierzyła, że już jest bezpieczna. Odnalazła się w Havenfield, znalazła przyjaciół, na których mogła liczyć, a dzięki swoim zdolnościom telepatycznym mogła trenować Silvene, która jest pierwszym alikornem płci żeńskiej odnalezionym w Zaginionych miastach. Wszystko się układało i dawało nadzieje na spokój, który okazał się pozorny i ulotny. Wszystko przez to, że porywacze Sophie są wciąż na wolności, a ona zaczyna dostawać wiadomości i wskazówki od tajemniczej grupy Czarny Łabędź. Nagle zmuszona przez los bezpieczeństwo będzie musiała zamienić na ogromne ryzyko.
Szybkość poszczególnych wydarzeń i poziom niebezpieczeństwa zaskoczą wszystkich, jednak to ona może utracić najwięcej. Czas zdaje się biec dwa razy szybciej, tajemnice wychodzą na światło dzienne, a klucz do wszystkiego skrywa się w jej wspomnieniach. Nie bez powodu do tej pory ukryte były głęboko. Czy starczy jej czasu i siły, by odbyć tę podróż i nie stracić przyjaciół oraz własnego miejsca na ziemi?
Strażniczka pochłonęła mnie bez reszty, nie zważając na wiek zakodowany w genach. Teraz czas na Wygnanie. Czy i tym razem Zaginione miasta skradną mą uwagę, a Sophie serducho?
Ciężko opisywać wrażenia z lektury kolejnych części serii. Nawet opisywanie własnych wrażeń i odczuć może okazać się zbyt trudne i skażone małymi spoilerami. Pamiętacie Sophie? Nie tak dawno przeżywała męki osoby, która nijak nie pasowała do swojego świata. Dziewczyna ma bowiem zdolności telepatyczne. Jest jednak miejsce, w którym słyszenie głosów nie jest niczym dziwnym, a ona wcale nie musi czuć ciężaru inności. Ta historia ma jednak dalszą część, która spisana została w drugim tomie równie lekkim i magicznym językiem, co jej poprzedniczka. Wygnanie jest nieco mroczniejsze i długo trzyma czytelnika w napięciu. Sporo się tu dzieje i nie warto odkładać powieści choćby na chwilę.
Autorka kończąc poprzedni tom, umiejętnie zasiała w czytelniku ziarenko, które właśnie zaczyna kiełkować. Wygnanie aż kipi akcją i tajemnicami, których nie sposób przeoczyć i się nimi nie zainteresować. Całość czyta się z zapartym tchem, zachwycając się opisami, wydarzeniami i postaciami, które zyskują wiele w tej odsłonie. Świat przedstawiony nabiera głębi i dostarcza o wiele więcej satysfakcji z jego poznawania. No i te tajemnice, powroty w zapomniane rejony wspomnień i zewsząd czyhające niebezpieczeństwo, czegóż chcieć więcej?
Bohaterowie
Skoro fabuła wciąż porywa, a jej nowe aspekty wciągają równie mocno, to postaci nie powinny mieć się gorzej. I w tym aspekcie nie czuje zawodu. Wciąż zarysowani mocną i stanowczą kreską, naładowani charakterem i nutką brawury, która tym razem niesie spore pokłady niebezpieczeństwa. To uczta dla czytelnika, który czuje rozprzestrzeniający się mrok i ciężar zagadek, wskazówek i niepewności w działaniach, równocześnie trzymając się tejże nikłej iskierki nadziei, która prowadzi go poprzez zapadającą dookoła ciemność. Jest smutno i refleksyjnie, ale wciąż tajemnice i intrygująca aura tego świata przyciągają nas do siebie.
Sporo tu pytań, na które odpowiedzi skrywają się pod osłoną ciekawej fabuły. To pomysłowo poprowadzona nić historii, która zaskakuje, ale i upewnia czytelnika w przekonaniu, że to właśnie nasze miejsce i czas, a my sami z przyjemnością możemy poddać się biegowi wydarzeń, które wcale się nie zatrzymują. Wygnanie to drugi przystanek, który należy poznać w drodze do finału. Czy równie udane będą kolejne powroty do tego świata?
Podsumowanie
Jestem oczarowana połączeniem fabuły, niesztampowej kreacji postaci i tematów, jakie się pod nią skrywają. To godna polecenia podróż dla młodego czytelnika, choć magia i aura tego świata skusi was bez względu na ilość wiosen. Wygnanie jest nieco inne niż rozpoczynająca cykl strażniczka, jednak nie oznacza to, że gorsza. Głębsze poznanie świata, sprawdzanie dokąd zaprowadzą nas wskazówki i kto tak właściwie stoi po naszej stronie, będzie przyjemnością, której nie warto sobie odmawiać.
Zapowiedź: Fantastyczne opowieści wigilijne
Od drogi do Betlejem po drogę ku gwiazdom. Od zaułków warszawskiej Pragi po dziwne obyczaje na odległych planetach. Od cichej nocy po inwazję obcych. Od Świętego Mikołaja po Dziadka Mroza. Od fantasy po cyberpunk i od science fiction po horror.
Gladiatorzy, antologia tekstów - zapowiedź
Antologia tekstów „Gladiatorzy”, ukaże się 13 listopada nakładem wydawnictwa Fabryka Słów. To kolejne wyjście naprzeciw tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z pisaniem. Debiutanci pojawią się obok Mistrzów Polskiej Fantastyki. Teksty zostały wybrane spośród setek zgłoszeń. W tej antologii nic nie znalazło się przypadkiem. Morituri te salutant!
Nie ufam już nikomu
Klaudia Muniak to absolwentka studiów biotechnologicznych i młoda pisarka, a Nie ufam już nikomu to czwarta powieść, która wyszła spod jej pióra. Autorka postanowiła zaoferować swoim czytelnikom thriller psychologiczny, w którym pojawia się wiele ciekawych wątków, między innymi związanych również z tym, z czym zapewne niejednokrotnie miała okazję zapoznać się w trakcie studiów. A przynajmniej tak podejrzewam.
Główną bohaterką owej powieści jest Iga, świeżo upieczona matka, która jednak niezbyt dobrze radzi sobie z opieką nad niemowlakiem. Przechodzi coś w stylu depresji poporodowej, ale może liczyć na pomoc męża i matki. Do czasu. Bowiem któregoś dnia na ciele jej ukochanego synka dostrzega siniaki, sama balansuje na granicy snu i jawy, a jej matka niemal całkowicie próbuje odsunąć ją od malucha. Do tego wszystkiego zaczyna mieć wrażenie, że jej mąż przestaje ją wspierać, prawdopodobnie ją zdradza i chce się jej pozbyć. Tylko czy faktycznie życiu Igi zagraża niebezpieczeństwo ze strony bliskich, czy może depresja zbiera swoje żniwo?
Bardzo ciekawym elementem, który Muniak wplotła w fabułę, jest rozwój technologiczny medycyny. Iga testuje na swoim ciele zaawansowany chip, który jest sprzężony z aplikacją w jej telefonie i ma za zadanie pomóc jej w leczeniu depresji. W chipie znajdują się odpowiednie leki, a właściwie cały ich szereg, natomiast aplikacja na podstawie codziennego wywiadu potrafi wybrać te, które i w jakich dawkach należy zacząć dozować do organizmu. Sprawa naprawdę niesamowita, ale i w pewnym sensie niebezpieczna. Czy można aż tak bardzo zaufać technologii i poddać się takiemu leczeniu? Co, jeżeli ktoś zyska dostęp do jej danych i aplikacji, a następnie tak zmieni ustawienia, że leki przestaną działać korzystnie, a zaczną jej szkodzić?
Tuż obok historii Igi, która rozgrywa się obecnie, mamy okazję zapoznać się z pewnymi retrospekcjami z przeszłości. Wydarzeniami bolesnymi i smutnymi, niosącymi swoje piętno i traumę, której ciężko się pozbyć. Te dwie perspektywy mają nas doprowadzić do punktu kulminacyjnego, do odkrycia, kto tak naprawdę chce zaszkodzić głównej bohaterce, kto stoi za wszystkimi złymi wydarzeniami, jakie zaczęły się rozgrywać w jej życiu. Jednak czy Iga sama będzie w stanie odkryć prawdę? Skoro przestała ufać nawet swoim najbliższym i każdego zaczęła podejrzewać o chęć zaszkodzenia jej, jak poradzi sobie w tym stanie bez jakiegokolwiek wsparcia? W końcu musi dbać nie tylko o siebie, ale i o swojego synka…
Cała historia jest naprawdę logiczna i spójna, a i muszę przyznać, że pojawił się tutaj mocny zwrot akcji, zaskakujący i nieprzewidywalny. Chociaż teoretycznie po tym, jak już zakończyłam czytanie tej historii, uznałam, że niby pojawia się tutaj motyw doskonale znany i często stosowany w thrillerach psychologicznych, to jednak autorce udało się mnie zbić z pantałyku. Doskonale myliła tropy, wodziła czytelnika za nos, dzięki czemu jej powieść naprawdę dobrze sprawdziła się jako przedstawiciel tego gatunku. Nie każdy pisarz potrafi odpowiednio zastosować coś, co teoretycznie jest już na swój sposób oklepane, a Muniak się to udało.
Książkę tę czyta się bardzo dobrze, jest napisana przyjemnym i lekkim językiem, akcja rozwija się stopniowo, a historia Igi wzbudza sporo emocji. Co najważniejsze zaś – budzi się w nas ciekawość. Ciekawość związana z tym, kto tak naprawdę jest tutaj czarnym charakterem, czy może jednak to sama główna bohaterka zaczyna tracić zmysły, czy może jednak nie warto ufać nowoczesnej technologii, a może po prostu pojawia się tutaj ktoś, kto chce się jej faktycznie pozbyć, ale nie znamy początkowo jeszcze jego motywów. Sporo zagadek i tajemnic, wiele pytań trzymających nas w napięciu – czyli wszystko to, co powinno się znaleźć w dobrym thrillerze.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Klaudii Muniak uważam za dosyć udane. Nie jest to może książka, która wbiła mnie w fotel i do której kiedyś powrócę, ale trzeba przyznać, że naprawdę dobrze się przy niej bawiłam.
Waleczny. Zainiona Flota. Tom 4
Dowodzona przez Johna "Black Jacka" Geary'ego flota Sojuszu przedziera się przez światy Syndykatu. Wybudzony po 100-letniej hibernacji legendarny dowódca prowadzi ją od zwycięstwa do zwycięstwa zyskując szacunek u wroga, ale budząc też zazdrość wśród swoich oficerów.
Kraina Nocy
Czy macie ochotę sięgnąć po mroczną baśń przełamującą schematy? Po historię osadzoną w Nowym Jorku, w którym grasuje mroczna siła, która wzięła na celownik niesamowite istoty rodem z fantastycznych opowieści? A może przeczytalibyście opowieść o walce z przeznaczeniem i próbie wytyczenia losu według własnych pragnień i marzeń? Jeśli na któregokolwiek z powyższych pytań odpowiedzieliście twierdząco, wypatrujcie Krainy Nocy, powinna Wam się spodobać.
Powieść Melissy Albert to drugi tom mrocznego fantasy dla młodzieży i kontynuacja świetnego Hazel Wood. Z racji tego, że wydarzenia opisane w Krainie Nocy zdradzają kluczowe informacje z poprzedniej części, jeśli jeszcze nie czytaliście Hazel Wood, poczekajcie z czytaniem tej recenzji, aż nadrobicie lekturę pierwszego tomu – po co sobie spoilerować tak dobrze napisaną historię?
Jeśli jednak macie za sobą opowieść o Alice Trzykrotce, bohaterce jednej z baśni rodem z Uroczyska, która postanowiła wyrwać się na wolność, zapraszam do dalszej lektury. Od ucieczki głównej bohaterki z mrocznej, baśniowej krainy minęły już dwa lata. Dziewczyna stara się za wszelką cenę prowadzić normalne, ludzkie życie. Ukończyła szkołę średnią i pracuje dorywczo w antykwariacie. Regularnie spotyka się też z dawnymi Historiami, które podobnie jak ona uciekły z Uroczyska, aby zaznać wolności i samodzielnego życia. I właśnie wtedy, gdy sprawy pozornie zaczynają się doskonale układać, wszystko sypie się jak domek z kart.
Pierwsze oznaki złych zmian to pojawienie się czerwonowłosej Daphne o ostrych zębach i drapieżnym uśmiechu. Potem jest już tylko gorzej – kolejne Historie padają ofiarami brutalnego mordercy, który nie tylko pozbawia je życia (tym razem już na zawsze), ale też zabiera fragmenty ich ciał. Co kieruje zabójcą i kto będzie kolejny na jego liście?
Jednocześnie, równolegle do wątku Alice, śledzimy losy Elery’ego Fincha, który w poprzednim tomie postanowił zostać w Uroczysku. Teraz jest zmuszony szukać drogi powrotnej, ponieważ stworzony przez Bajarkę świat chwieje się w posadach i coraz więcej jego mieszkańców ucieka, pozostawiając po sobie pogłębiający się chaos. Czy Finchowi uda się odnaleźć drogę do swojego świata i jaką będzie musiał zapłacić za to cenę?
Z przyjemnością powróciłam do świata wykreowanego przez Melissę Albert, która w ciekawy sposób połączyła współczesną powieść młodzieżową z mrocznym fantasy, w którym trup ściele się stosunkowo gęsto, a bohaterów w pełni pozytywnych można policzyć dosłowni na palcach jednej ręki i to nie wykorzystując wszystkich pięciu z nich. Mam słabość do baśniowych klimatów, a tutaj dostajemy ich najlepszą wersję - oryginalną, pozbawioną cukierkowatej tkliwości, odartą z romantyzmu i brutalnie okrutną.
Trochę do życzenia pozostawia postać głównej bohaterki. W pierwszym tomie Alice została przedstawiona jako dziewczyna z pazurem, teraz zdaje się, że niemal zupełnie pazurów się stępił. Dziewczyna nie może się zdecydować, po której stronie się opowiedzieć. Niby chce walczyć o swoją ludzką tożsamość, a jednocześnie podejmuje czasem decyzje, które całkowicie temu przeczą. Wprowadza chaos i zamęt, irytując nie tylko swoich pobratymców, ale i czytelnika. Na szczęście nie permanentnie, dzięki czemu można przymknąć na to oko, biorąc pod uwagę, że całą powieść czyta się naprawdę dobrze.
Podsumowując, jeśli lubicie fantastyczne młodzieżówki utrzymane w mrocznych klimatach, cały cykl Hazel Wood z pewnością Wam się spodoba.
Dla jej dobra
Lata 30. XX wieku; mała Lilly Blackwood nie rozumie, dlaczego jej matka patrzy na nią z taką odrazą, a ojciec -choć kochający dziewczynkę- zgadza się na jej przetrzymywanie na strychu. Wie, że coś jest z nią nie tak, a jednak nie może odkryć powodów niechęci i odosobnienia. Za jedyną przyjaciółkę ma małą kotkę. A jednak tej nocy to, o czym dziewczynka marzyła od tak dawna, wreszcie się spełnia- opuszcza swój pokój i wraz z matką udaje się do rozbitego nieopodal cyrku. Jeszcze nie wie, że rodzicielka wcale nie prowadzi jej na spotkanie z ojcem.
Dwie dekady po tych wydarzeniach Julia Blackwood nieoczekiwanie dowiaduje się o śmierci rodziców i spadku, jakim jest ogromna posiadłość, w której żyła aż do ucieczki spod pieczy apodyktycznej matki. Dziewiętnastoletnia dziewczyna zastanawia się, czy da radę żyć wśród nieprzyjemnych wspomnień, czy znajdzie w sobie siłę, by odpowiednio zarządzać przynależną do posiadłości stadniną. Czuje, że musi chociaż spróbować. Szukając papierów dotyczących domostwa, odnajduje w biurze ojca liczne informacje odnośnie cyrku Braci Barlow oraz zdjęcie nieznanej jej kobiety. Czy jej ojciec ukrywał romans? Czy to dlatego, odkąd Julia pamięta, pił i był tak bardzo nieszczęśliwy... ?
W zeszłym roku, po wielu entuzjastycznych recenzjach, postanowiłam sięgnąć po To, co zostawiła. Książka przeszła w mojej literackiej codzienności bez większego echa, a jednak skusiłam się na kolejną pozycję od pani Ellen Marie Wiseman- prezentowaną dziś Dla jej dobra. I muszę przyznać, że o ile poprzedniczka mnie nie porwała, o tyle od tej pozycji nie mogłam się oderwać. Szczególnie, że motyw cyrku zdarza się w literaturze niezwykle rzadko, tak więc ów wątek stał się kolejnym plusem na mojej liście. No i oczywiście czy jest coś lepszego niż mroczny budynek, kryjący w swoim sercu mnóstwo sekretów?
Julie Blackwood, choć wychowała się w tym gmaszysku przez dziewiętnaście lat, tak naprawdę nie znała rodzinnej historii. Wolała odejść i sama dbać o swoje utrzymanie niż żyć pod palącym spojrzeniem apodyktycznej matki, która zabraniała jej wszystkiego, argumentując swoje zachowanie wersetami z Biblii. Stąd też zdziwienie dziewczyny, że jej dom rodzinny wraz ze stadniną trafił właśnie do niej. Jako że chwilowo ma problemy z pracą i mieszkaniem, postanawia wrócić w miejsce, z którym związane są niemalże same złe wspomnienia. Co prawda jeszcze dużo nauki przed bohaterką w związku z prowadzeniem stadniny, ale na szczęście ma przy sobie zarządcę oraz znajomego weterynarza. Kwestia domu nie frapuje jej tak bardzo, jak odnalezione w gabinecie ojca zdjęcia młodej kobiety oraz pamiętnik ojca, niestety zawierający w sobie zbyt mało sensownych informacji. Dziewczyna zrobi wszystko, aby poznać sekrety jej rodziców. A te mogą okazać się zbyt mroczne...
Historia prowadzona jest dwutorowo: poznajemy Lilly Blackwood, zamkniętą na strychu a później sprzedaną do cyrku przez własną matkę oraz wspomnianą już Julię. Początkowo czytelnik skupia się wyłącznie na okrucieństwie matki, która nie dość, że więziła kilkunastoletnią dziewczynkę na strychu, to jeszcze postanowiła za odpowiednią opłatą oddać ją do cyrku Braci Barlow. Do pewnego momentu nie wiemy, co budzi taką nienawiść w kobiecie względem Lilly, a gdy poznajemy prawdę, jest ona szokująca. Bardzo łatwo jest znienawidzić tę kobietę za to, co uczyniła. Z drugiej strony sprzedając własne dziecko tak naprawdę dała jej wolność, choć się na to nie zapowiadało- po latach spędzonych w cyrku Lilly nawiązuje przyjaźnie nie tylko ze współpracownikami, ale przede wszystkim zwierzętami. Można powiedzieć, że wyszło jej to na dobre.
Gdy w książce pojawia się motyw zwierząt jestem jednocześnie zachwycona i przerażona. Dlaczego? Otóż każdy z nas wie, że większość z pupili w trakcie opowieści umiera. Tutaj również -niestety- natykamy się na śmierć. Dlatego też ta powieść tak bardzo zapadła mi w serce- wywołała prawdziwy smutek, wypełniła oczy łzami, a ból, jaki odczuwali bohaterowie, jest nie do opisania. Zresztą cała ta lektura jest wypełniona emocjami, w znacznej części negatywnymi, choć i tych dobrych nie zabrakło. Okazuje się, że światem nie rządzą wyłącznie źli ludzie, lecz można natrafić wśród tłumu także na dobrą duszę. Szczęście w nieszczęściu że cyrk, do którego oddano Lilly okazał się dla niej wybawieniem.
Mamy tutaj tragiczne wydarzenia, mroczną przeszłość, rodzinne sekrety, ale i dużo, dużo miłości oraz przywiązania, ufności. Dla jej dobra to pozycja, która wciągnie Was bez reszty, a przy tym przynajmniej kilka razy rozszarpie Wasze serce na kawałki. Kto już zna twórczość pani Wiseman, na pewno skusi się i na tę pozycję. Polecam!