czerwiec 10, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan

sobota, 13 czerwiec 2020 11:24

Papierowy Mag

 

Ceony Twill uczy się bardzo dobrze i pragnie zostać Wytapiaczem, czyli magiem specjalizującym się w magii metalu. Niestety, dostaje przydział do papierowego maga, dodatkowo do dziwacznego Emery’ego Thane. I choć papier zaczyna ją fascynować, nie przestaje marzyć o innej magii.

 

Papierowy mag to specyficzne fantasy. Jest w nim telegram, świece, ale pojawia się też lodówka. Dość nietypowy świat, ale nowi w zasadzie tylko tło do głównych wydarzeń, więc w niczym to nie przeszkadza, raczej jest ciekawostką. Bardzo ciekawe za to i sprawiające, że książka jest ciekawa jest zupełnie inne podejście do magii. Nie ma, lub ja się nie spotkałam, w innych książkach magii związanej z materiałami, które może wytworzyć człowiek. Tutaj jest i o ile magia papieru, czy plastiku nie wydaje się szkodliwa, a Ceony nawet zdaje się okropnie nudna i mało spektakularna, to istnieje też magia ciała. Stoją za nią Wycinacze, którzy ukuli teorie mówiącą o tym, że człowiek też jest niejako dziełem innych ludzi, można go więc wykorzystać do tworzenia silnej magii. Gorzej, bo jest to magia zabójcza, okrutna i okropna. I właśnie z taką magią postanawia zmierzyć się dziewczyna, ratując swojego świeżo poznanego nauczyciela. Rzucone zaklęcie zamyka ją w pewnym miejscu, z którego musi wyjść, by uratować Emery’ego. Pomysł chwilami makabryczny, ale szalenie działający na wyobraźnię.

Papierowy mag otwiera trylogię i robi to w bardzo ciekawy sposób. Powstaje mnóstwo pytań, choćby o psa na dnie kanionu, o przyszłość przepowiadaną po części sobie i o dalsze losy Ceony, której marzenia zostały gdzieś w tyle, ale o nich nie zapomniała i pragnie zmieniać rzeczywistość, w której kazano jej żyć. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą dobrym rozwinięciem, bo początek ma naprawdę spory potencjał. Liczę, że autor mnie zaskoczy, zrobi coś spektakularnego ,a jednocześnie nie zgubi pewnego stylu i świeżości.

Spotkamy w książce specyficzne przedstawienie bohatera. To poznawania kogoś na wskroś, bez jego upiększeń, wrażeń i emocji. Obnażenie ludzkiej duszy, jednej konkretnej i oplecenie wokół tego fabuły tak, by widziane zdarzenia z przeszłości tłumaczyły przeszłość bardzo przypadło mi do gustu. Szczególnie, że rodzi nowe pytania i zdarzenia.

To książka o marzeniach, które się nie spełniły, a mimo to otworzyły drogę do czegoś innego. Opowiada o poszukiwaniu sprawiedliwości, odwadze, lękach i bólu, o zakazanej magii, która niszczy i o niby nic nieznaczącej, która ratuje. Polecam na letnie dni, kiedy czas płynie leniwie, a lektura ma odprężyć i sprawić przyjemność.

Dział: Książki
piątek, 05 czerwiec 2020 10:47

Zjawa

Wiele stuleci temu ludzie wierzyli, że fotografie odbierają im dusze; starali się ukrywać twarze, aby po śmierci trafić do Niebios, a nie do bezdennej pustki, wypełnionej ciszą i oczekiwaniem. Dziś robienie zdjęć jest czynnością powszechną, wręcz nieodłączną od ludzkiej codzienności. W ten sposób chwytamy ulotne chwile, mogąc wrócić do czasów młodości, wypraw czy innego rodzaju wydarzeń. Niestety, fotografie mogą służyć nam zarówno w dobry, jak i bardzo zły sposób...

Ten policjant miał nadzieję, że roznoszące się po okolicy rozpaczliwe krzyki niemowlęcia to tylko prostest małego człowieczka na chwilowy brak uwagi matki. Przecież dzieci bardzo często płaczą, prawda? Wchodząc do zaniedbanego budynku powoli wspinał się po kolejnych schodach, idąc za dźwiękiem narastającego płaczu. Uchylając drzwi mieszkania, z którego wydobywały się podejrzane odgłosy, początkowo nie zauważył nic dziwnego. Może tylko to, że nikt nie zareagował na jego wezwania. Udając się w głąb pomieszczenia ze zdzwieniem zauważył, iż płacz niemowlęcia nie wydobywa się z dziecięcej piersi, lecz... sprzętu stereo. A później, tuż za rogiem, czaił się już koszmar.

Tamara Haler, niczym wierna córka, codziennie spędza czas przy szpitalnym  łóżku komisarza Eryka Deryło- mężczyzna zapadł w śpiączkę po jednym ze śledztw, w którym to własnym ciałem uchronił ofiarę przed wychłodzeniem na śmierć. Teraz, leżąc w szpitalu, Deryło wciąż przeżywa koszmar związany z tragicznym wypadkiem jego żony, Ewy. Ale Tamara tego nie wie... i zwierza się mężczyźnie ze szczegółów sprawy, która właśnie trafiła na jej biurko. Fotograf –tak określili mordercę- zakatował niemowlę, umieszczając w jego zwłokach zdjęcie matki. Haler podskórnie już wie, że nie będzie to odosobniony przypadek. Szkopuł w tym, że sprawca nie kieruje się żadnymi wytycznymi: jego ofiarą może stać się zarówno nastolatka, jak i starszy mężczyzna. Policjanci błądzą jak we mgle, a kolejne wskazówki Fotografa przynoszą jedynie więcej ciał. A może to właśnie wysyłane przez niego zdjęcia będą tym, co ostatecznie go pogrąży... ?

Kiedyś zastanawiałam się, na czym polega fenomen książek pana Maxa Czornyja. Wiecie, z każdej strony byłam zalewana pochlebnymi opiniami na ich temat, a do tego dochodziła także bardzo rozbudowana promocja. Nierzadko zdarza się, iż intensywnie promowana lektura tak naprawdę nie ma w sobie nic „wielkiego”. W końcu sama postanowiłam się przekonać, o co z tym chodzi. I przepadłam, a na kolejne pozycje czekam jak nałogowy palacz na przerwę na papierosa.

Tamara Haler niejednokrotnie spotykała na swej zawodowej drodze psychopatów, budzących strach. Grzebała w ich życiorysach, przesłuchiwała świadków, pragnąć odkryć ich motywację. Teraz ma przed sobą matkę w katatonii i zwłoki niemowlęcia w kostnicy. A do tego zdjęcie z podpisem Tak wygląda cierpienie. Może i przesłanie Fotografa jest dość jasne, ale czym kieruje się przy doborze ofiar? Tego Haler nie wie, ale musi jak najszybciej się dowiedzieć- na szali leży życie kolejnych ludzi.

To, co najbardziej podoba mi się w książkach naszego polskiego autora, to brak cenzury. Zwłoki dziecka i późniejsze badanie sekcyjne opisał tak dokładnie, że kilka razy zrobiło mi się naprawdę niedobrze. Wyobrażając sobie to, co przeszło to niewinne niemowlę, nie byłam w stanie uwierzyć, iż mógł do tego doprowadzić człowiek. A może raczej bestia w ludzkiej skórze. Śledztwo pędzi przed siebie pełną parą, nie ma tu miejsca na nudę. Tym razem w historii nie gra pierwszych skrzypiec komisarz Eryk Deryło, ale i tak pozostaje gdzieś w tle; zresztą, autor i o to zadbał. Przenosi nas do koszmarów sennych bohatera, który dzięki nim stara się poznać prawdę o wypadku żony. W każdym wątku jest niezwykle ciekawie. Wszystko, co stworzył pan Czornyj, jest niewątpliwie warte naszej uwagi- od bohaterów, poprzez wydarzenia, aż na sylwetkach kolejnych sprawców kończąc.

Już nie mogę się doczekać kontynuacji cyklu, albo chociaż nowej książki polskiego autora. Pan Max Czornyj zdecydowanie znajduje się na pierwszym miejscu mojej prywatnej listy najlepszych pisarzy z Polski. Was także zachęcam do zapoznania się z jego książkami, jeżeli oczywiście jeszcze ich nie znacie.

Dział: Książki
środa, 03 czerwiec 2020 13:29

Premiera: Dzieci prawdy i zemsty. Tom 2

Magia wróciła do Oriszy. Ale to nie koniec walki o władzę. Wojna dopiero się rozpoczęła!,

Zélie i Amari zdołały przywrócić Oriszy magię, nie spodziewały się jednak, że potężny rytuał obudzi uśpione moce zarówno w magach, jak i wśród części arystokracji. Zélie staje przed trudnym zadaniem: aby utorować Amari drogę do tronu, musi zjednoczyć magów w obliczu wroga równie potężnego jak oni. Nad królestwem zawisa widmo wojny domowej. Czy Zélie znajdzie sposób na pojednanie zwaśnionych stron? Od tego zależy przetrwanie Oriszy i jej mieszkańców…

Dział: Książki
niedziela, 24 maj 2020 09:41

Oczy ciemności

Tylko matka wie, jak ogromny ból trawi codzienność po utracie dziecka- istoty, którą dziewięć miesięcy nosiło się pod sercem, pielęgnowało po urodzeniu, wychowywało. Cieszyło się z większych, ale i tych mniejszych sukcesów. I nagle pustka; nie ma go, nie ma go, tak boleśnie go nie ma...

Tina Evans rok temu straciła w tragicznym wypadku syna, Danny'ego. Chłopiec wraz z grupą kolegów i dwóch opiekunów ruszyli w podróż do serca lasu, by tam przeżyć przygodę życia. Niestety, autobus nigdy nie dojechał na wyznaczone miejsce, a zrozpaczeni rodzice dostali wyłącznie informację, że coś poszło nie tak. Tinie oraz jej ówczesnemu małżonkowi odradzano patrzenie na szczątki chłopca, prowadzący sprawę nie potrzebowali ich potwierdzenia, kim jest zmarły. Teraz, po roku czasu, kobieta nadal czuje dogłębny ból; wie jednak, że nie może zadręczać się do końca swoich dni. Powoli wychodzi na prostą, skupiając całą swą uwagę na pracy, którą kocha- tworzenie spektakli. I gdy już wydaje się, że cierpienie nie promieniuje tak mocno na całe ciało, że bohaterka z dnia na dzień coraz bardziej przyzwyczaja się do myśli, że Danny'ego już nie ma, wchodzi do jego pokoju. A tam, na tablicy, widnieje jedno zdanie: NIE UMARŁ. 

Może i kobieta -choć przerażona- zignorowałaby dziwne słowa, tłumacząc je zapomnieniem. Ale to, co pojawiło się w pokoju jej syna, było dopiero początkiem dziwnych wydarzeń. Serce matki zaczyna bić szybciej. A co, jeśli jej chłopiec naprawdę żyje? Co, jeżeli nie zginął w tamtym wypadku, a trumna zawiera obce ciało... ? I gdzie w tym momencie znajduje się Danny?

Tina Evans jeszcze nie zdaje sobie sprawy, w jak misterną sieć kłamstw owinięty jest wypadek sprzed roku. Za wszelką cenę chce poznać prawdę i być może odzyskać syna. 

Twórczość Dean'a Koontz'a poznałam baaardzo dawno temu, za sprawą mojej ulubionej pani bibliotekarki. Wiedziała, że zaczytuję się w książkach Graham'a Masterton'a, więc gdy biblioteczne półki z horrorami (a było ich początkowo bardzo niewiele) opustoszały, skierowała moją uwagę na Koontz'a właśnie. I tak rozpoczął się mój kolejny wieloletni "związek", w którym oczywiście razem z autorem mamy raz wzloty, raz upadki, aczkolwiek mimo wszystko wiernie przy nim trwam. I choć Oczy ciemności jest wznowionym wydaniem, to dla mnie jest jak nowość- dotychczas nie miałam okazji czytać tej pozycji. 

Przed lekturą zastanawiałam się, dlaczego po różnych literackich stronach wyświetlają się komentarze typu: "bardzo aktualna historia". Oczywiście od razu pomyślałam o toczącej świat pandemii, aczkolwiek opis książki nie wskazywał, jakoby autor umieścił w niej cokolwiek dotyczącego tematu. A jednak byłam w błędzie, o czym oczywiście przekonałam się przy końcu lektury. 

Nie wyobrażam sobie, co muszą czuć rodzice, którzy utracili swoje dziecko; to na pewno ogromny ból, którego nie zrozumie nikt o podobnych, przykrych doświadczeniach. I mam cichą nadzieję, że nigdy nie będę musiała przechodzić przez podobną katorgę. Tina Evans jednak po roku radzi sobie coraz lepiej, co oczywiście nie znaczy, że ból po śmierci Danny'ego zniknął. Gdy w jej domu, a także miejscu pracy doszło wielokrotnie do dziwnych przejawów tajemniczej, nadnaturalnej siły, obie zrozumiałyśmy, że dzieje się coś, co wykracza poza ludzkie pojęcie. Oczywiście zakładałam jakiś typowy scenariusz- duch zmarłego dziecka próbuje skontaktować się z matką, aby przynieść jej ukojenie i móc spokojnie opuścić ziemski padół po rocznej tułaczce. Ale nie, jak się okazało, zamysł autora był zupełnie inny.

To, co początkowo brałam za thriller z nutką paranormalności, po pewnym czasie przeobraziło się niemalże w powieść sensacyjną. Autor bawi się nami, wprowadzając nas w świat matki, której delikatna konstrukcja psychiczna wciąż chwieje się za każdym razem, gdy wspomni syna, by później przedstawić ją jako superbohaterkę, gotową zrobić wszystko, by poznać prawdziwy los dziecka. Matki zwykłej, zajętej codziennymi obowiązkami, która dla potomka jest w stanie wykrzesać z siebie multum odwagi. Kobiety, która dopnie swego wbrew temu, co próbuje jej wmówić cały świat.

Tak, Oczy ciemności nawiązują do obecnej sytuacji na świecie. Ale nie jest to wątek, który zawładnął całą lekturą- na pierwszym planie nieustannie jest dążenie Tiny do poznania prawdy o losie Danny'ego. Pan Koontz postarał się, byśmy z łatwością mogli wślizgnąć się w jej uczucia, patrząc na świat jej oczami. Doceniam jego pracę, a Wam polecam skierowanie swojej uwagi na to wznowienie. Warto!

Dział: Książki
czwartek, 21 maj 2020 00:57

Zapowiedź: "Zdradziecka królowa"

Kiedy mąż Lary został wzięty do niewoli, ona sama myślała tylko o jednym: „Zrobię wszystko, co konieczne, by cię uwolnić”.

Dział: Książki
niedziela, 17 maj 2020 20:09

Mag bitewny: Księga I

Co z człowieka czyni bohatera? Jakie cechy są potrzebne by, stać się tym, którego wielbią tłumy, a jego czyny wysławiane są na cały świat? Życie ma na to swój plan, a miano bohatera trafia nie tam, gdzie chcemy. Nieoczywisty wybór wszak sprawia, że przyszłe czyny zostaną ocenione przez historię, a przez to będzie sprawiedliwie.

Królestwo Furii zalewa armia nieumarłych pod wodzą demona. Potęga wroga zbiera ogromne żniwo, a kolejne armie uginają się pod jego nieprzemożną siłą. Zwykli ludzie zmieniają się w opętanych i zabijają swoje rodziny. Czas opętania naznaczony jest przerażeniem i mrokiem. Jedyna nadzieja spoczywa w rękach magów bojowych, którzy walczą ze smokami u swojego boku. Jest ich coraz mniej, a odwaga, by ich przywołać, maleje równolegle do nadziei.

Falko Dante, niemal całe życie spędził trawiony chorobą w Caer Dour. Jego ojciec był potężnym magiem bitewnym, dopóki nie stał się ofiarą opętania i nie został zabity przez swojego przyjaciela. Chłopak musi żyć z brzemieniem czynów ojca i swojej choroby. W obliczu nadchodzącego zagrożenia robi jednak coś głupiego, a może jest to jedyna słuszna i nieunikniona decyzja?

Mag bitewny trafił w me ręce i sprawił coś niesamowitego. 600 stron, które rozpoczynają niesamowitą przygodę, zabrało mnie w podróż, z której nie chce wracać za żadne skarby. Świetna kreacja bohaterów, nietuzinkowa fabuła, a może po prostu smoki? Co przekonało mnie do księgi pierwszej?

Peter A. Flannery od pierwszych spisanych słów ujął mnie wizją przedstawianego świata, w którym miesza się ze sobą mnóstwo emocji, które wybuchają ze zdwojoną siłą w momentach, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Świetnie zbudowane tło powieści połączył zgrabnie z fabułą, która pochłania czytelnika bez ostrzeżenia. Powitana magią przewracałam karty powieści niestrudzenie. Poznałam nieznane krainy, echa bohaterskich czynów, smoki i mrok, który nadciąga z ogromną siłą.

Jednak Mag bitewny to nie tylko pełna akcji opowieść o walkach, magii i smokach. To także bohaterowie, których kreacja zaskakuje i zachwyca przez całą historię. Magowie słynący z siły i odwagi, smoki siejące postrach i On, z piętnem opętanego ojca i ciałem, które latami trawione przez chorobę niczym nie przypomina tężyzny śmiałka. Kto jednak powiedział, że wątły i niepozorny Falko nie może stać się magiem bitewnym jak jego ojciec?

Autor w niesamowity sposób wplótł tę niepozorność i nieoczywisty wygląd postaci, ukazując jak łatwo zmylić może tężyzna i myślenie schematami. Tu, wśród obłędu, strachu i niepewności liczą się inne wartości, a ilość mięśni nie wyznacza życiowej drogi. Bez problemu obdarzamy Falko sympatią bez cienia współczucia. Od samego początku wierzymy w obraną przez niego ścieżkę i z niecierpliwością wypatrujemy przeszkód, które z pewnością ten niepozorny chłopak jest w stanie pokonać.

A podobno w świecie fantasy było już wszystko...

Mag bitewny udowadnia, że to stwierdzenie jest bardzo nietrafione. Historia kusi świeżością i doskonałością wykonania. Bohaterowie są nietuzinkowi, a ich charaktery podkreślają nie tylko pochodzenie, ale i podejście do życia oraz poziom przerażenia. Całość czyta się szybko, co z pewnością jest zasługą techniki i malowniczego stylu autora. Słowem jest w stanie wyczarować niemal wszystko i kupić czytelnika na długo przed rozwojem wydarzeń.

Brak górnolotnego języka sprzyja lekkości, jaką Mag bitewny z pewnością posiada. Autor postawił na klasyczny wymiar fantastyki i jego powieść w nurcie magii i miecza ma się świetnie. Nutka strachu i obłędu czyhającego na bohaterów z pewnością napędza akcje i tworzy historię niezwykle płynną i nieprzewidywalną. Nie pozostaje więc nic innego jak czekać na kolejny tom z przygodami Falko wprost z królestwa Furii.

 

 
 
Dział: Książki
niedziela, 17 maj 2020 17:51

Morski ogień

Wiatr rozwiewał jej długie włosy. Szlach wyrywał się z głębi serca. Nic nie mogła zrobić. Pragnęła rzucić się na pożarcie falom, niespokojnej toni, którą tak ukochała. W jej głowie narastał krzyk. Musiała go z siebie wyrzucić, ale nie mogła. Drgając w ramionach swojej ostatniej członkini rodziny, Caledonia patrzyła ze zgrozą w oczach na śmierć bliskich, ginących z ręki Pocisków Arica. Nie mieli litości. Ich uzależnienie było tak głębokie, że nie zatrzymali się nawet na chwilę i nie spojrzeli na ludzi, którym odbierali życie. To wszystko było jej winą. Matka zawsze jej powtarzała, żeby nie ufać tym pozbawionym kontroli żołnierzom, ale ten jeden raz, Caledonia wygłuszyła ostrzeżenie matki i darowała życie jednemu z nich. Teraz musiała patrzeć na jego zdradę i gwałtowną śmierć bliskich. W jej umyśle zapanowała pustka. Nic już nie będzie takie samo. Ukochany brat przepadł na zawsze, a to wszystko było jej winą…


Powieść Natalie C. Parker mimo powolnego tempa zakrada się do serca czytelnika i owija niczym bluszcz, który nie chce się poddać. Ukazanie niesamowitej siły kobiet, które przeżyły wiele cierpienia i bólu, a mimo to zdolne są do ciągłej walki, okazało się strzałem w dziesiątkę. ,,Morska toń” to historia, która, choć ma elementy podobne do innych książek (co w dzisiejszych czasach jest nie do przeskoczenia), zaskakuje i skupia się na ukazaniu potęgi matek, córek, sióstr, którym przyszło żyć w urągającej dla nich rzeczywistości.


Morski ogień to zapierająca dech w piersi opowieść łącząca kobiecą siłę Wonder Woman z wybuchową akcją Mad Maxa: na drodze gniewu.

Gdy jej załoga ginie z rąk krwiożerczych żołnierzy nikczemnego Arica Athaira, zwanych Pociskami, Caledonia Styx musi sama znaleźć swój kurs pośród śmiertelnie niebezpiecznych wód. Dowodzi statkiem „Mors Navis”, którego załoga składa się z podobnych do niej dziewczyn i kobiet, które straciły rodziny i domy przez Arica. Wspólnie starają się nie tylko przeżyć, ale i pozbawić Arica jego floty uzbrojonych po zęby okrętów.

Gdy jednak najlepsza przyjaciółka Caledonii cudem przeżywa atak dzięki jednemu z Pocisków, który wraz z nią próbuje uciec, przywódczyni staje przed dylematem – czy pozwolić mu dołączyć do załogi? Czy chłopak jest kluczem do zniszczenia Arica raz na zawsze... czy też stanowi zagrożenie dla wszystkiego, co zbudowały kobiety z „Mors Navis”?


Bohaterowie powieści zapadają w pamięć. Caledonia Styx, chłodna na zewnątrz, ale przeżywająca burzę w środku swojego serca, kapitana zdolna do wielkich poświęceń i pragnąca zemsty, przypadła mi do gustu od samego początku. Nie łatwo zdobyć jej zaufanie, niczym niezawodny kompas, prowadzi swój statek, przez niespokojną toń. Pisces, niesamowita pływaczka, która mimo tragedii, potrafiła zachować w sobie empatię i nie pozwalać Caledonii wejść sobie na głowę. Tajemniczy Pocisk, którego imienia nie będę ujawniała, ponieważ poznajemy je dopiero w dalszej części historii. Kobieca załoga wywołująca strach na morzach, pełna pasji i lojalności. Natalie C. Parker wie, jak stworzyć postacie, których nie sposób zapomnieć.
Akcja ,,Morskiego ognia” rozgrywa się głównie na wodzie, gdzie możemy przyjrzeć się bliżej relacjach panujących na statku i nastrojach dziewcząt w różnych etapach walki o wyzwolenie się spod wpływu okrutnego Arica Athaira. Autorka wprowadzając do powieści wątek przetrzymywanego na pokładzie Pociska, okrywa go nutką tajemnicy. Nic o nim nie wiemy, sama Caledonia spycha go w otchłań umysłu. W miarę rozwoju historii coraz bardziej odczuwałam potrzebę poznania go, dowiedzenie się o nim czegoś więcej, ale C. Parker pokazywała niewiele momentów z nim związanych (może właśnie dlatego, tak bardzo na nie czekałam).


Autorka skupiła się na pokazaniu relacji panujących na statku pełnym kobiet, ich lękach i marzeniach, choć pokazywanych z punktu widzenia Caledonii, która stała się spoiwem je łączącym i dodającym odwagi. Niepokonana załoga, wywołująca strach na morzach i oceanach, jako jedyna sprzeciwiająca tyranii Arica, skradła moje serce. Nie mogę doczekać się, aż poznam dalszy ciąg historii, ponieważ otwarte zakończenie spowodowało tysiące myśli. ,,Morski ogień” to powieść, przy której nie można przejść obojętnie. Niespokojne wody, zemsta mieszająca się ze sprawiedliwością, portret psychologiczny głównej bohaterki, spowodowały, że nie mogła się oderwać. Mam nadzieję, że Wy również!

Dział: Książki
sobota, 16 maj 2020 12:45

Hitman. Tom 1

Dostajemy tu świat inny niż mamy w życiu realnym, pełen przerażających podobnych do ludzi kreatur, supermocy i złoczyńców. To właśnie Gotham City. Tym razem komiks w nim osadzony zdaje się być produktem tak wypaczonym i dziwnym, że jego stworzenie wydaje się równie dziwaczne jak impet, dzięki któremu Hitman stał się obecnym sobą.

Początkowo nasz bohater nie daje się lubić. Tommy Monaghan to płatny zabójca, który akurat czeka na swój cel. Dziwnym zbiegiem okoliczności niczym Spiderman zostaje ukąszony i tak samo jak on właśnie dzięki temu zdobywa swoje moce: rentgen w oczach i telepatię. To nie Hitman znany z gry komputerowej o tym samym tytule, lecz jego pierwowzór: mężczyzna z charakterystycznym płaszczu, ciężkich butach, szerokich barach, spluwą w każdej dłoni, papierosem w zębach i ciemnych okularach na oczach. Ma zwariowanych kumpli, niecodzienne poczucie humoru i kodeks moralny, który zabrania mordowania dobroczyńców, co powoduje kolejne dziwne rezygnacje z już zaklepanych zleceń. Oczywiście takie zachowanie przysparza mu nie przyjaciół, a wrogów. Teraz sam staje się celem.

Hitman jednak też jest (albo bywa) człowiekiem. Chce kochać, chce wychodzić na piwko i wspominać wojnę w Wietnamie, pożartować sobie. Jednak nie może już być tym samym Tommym. Przymus noszenia okularów sprawia, że nie może nawet spojrzeć swojej dziewczynie w oczy, a żarty z Batmanem raczej nie są na miejscu. Cóż więc zostaje naszemu rewolwerowi? Tylko narzekanie w samotności i wystrzelania całego magazynku w swe cele. Cóż, Hitman bardziej przypomina antybohatera.

Projekty postaci są często przesadzone w celu uzyskania efektu, a styl wymaga nieco przyzwyczajenia się, ale działa to na opowiadaną historię, a użycie cienia w celu zwiększenia napięcia i atmosfery jest dobrym rozwiązaniem.

Ennis wymyślił nowe i pomysłowe sposoby opowiadania dobrej historii, jednak ma liczne wady w prowadzeniu narracji choćby. Towarzyszy im dziwny brak przejść, bardziej nieobecnych niż istniejących, sama narracja jest wstrząsającym doświadczeniem niczym jakiś eksperyment. Nie zrozumcie mnie źle - „Hitman” jest naprawdę dającym rozrywkę komiksem i jest to niezwykle zabawne. Ale ogólnie jest też wyjątkowo miernym produktem. Ze względu na swoją wartość czysto historyczną, w najlepszym wypadku utorował drogę przyszłym przełomowym pracom Ennisa, na przykład „Kaznodziei”. Jako taki „Hitman” jest jedynie punktem orientacyjnym, który może tylko skierować cię w dobrym kierunku. Mimo to uważam komiks za zabawną lekturę dla fanów Ennisa i superbohaterów.

Dział: Komiksy
środa, 13 maj 2020 20:43

Damulka warta grzechu

Trudno jest streścić historię bez zabarwienia jej tandetnym i stereotypowym obrazem macho, na jakiego kreowany jest bohater, fotograf Dwight. I to bardzo niedobrze, bo wcale jego postawa i męskie patrzenie na świat nie jest tu osią historii. Nasz bohater zarabia na życie biorąc zlecenia od zazdrosnych mężów i żon i robiąc kompromitujące zdjęcia, tak bardzo potrzebne do rozwodów. Tym razem obserwuje przez lunetę aparatu mężczyznę. Zaraz potem włącza się element noir komiksu - femme fatale wchodzi do baru w mgle dymu i cieni. Ma kłopoty, a fotograf Dwight jak prawdziwy mężczyzna ją ratuje i... zostają kochankami. Kochankami skąpanymi w krwi gęsto ścielących się trupów…

Czy tak chciał to widzieć Frank Miller, twórca Batmana i Daredevila. Oto pisze on i rysuje kolejny tomik komiksu „Sin City”, pokazując, że komiks można zaliczać do sztuki wysokiej i niskiej zarazem. Rezygnuje z kolorów, przez co dostajemy do rąk ponad dwustu stronicowy tomik w czerni i bieli. Miller wykorzystuje światło i cienie, aby uzyskać elektryzujący efekt we wszystkich panelach. I to jaki! Kiedy Ava wchodzi do baru najpierw z czerni wyłania się jej postać w dalekim planie, potem przemieszcza się przez spowitą dymem salę, bez żadnych rysów na cienistej twarzy, by w końcu spotkać się z fotografem, wygłaszając przy tym iście filmową kwestię. Albo walka Dwighta z Manute, kończąca się przelotem przez okno. Wszędzie tłuczone szkło, w końcu cała czarna strona. Jest zbyt wiele takich chwil, by nie dostrzec artyzmu w tym minimalizmie. Miller stworzył niepowtarzalny charakter scen, które pozostają nietknięte zębem czasu.

Początkowo historia jest naprawdę mocno sztampowa, ale im dalej, tym ciekawiej i niej przewidywalnie się robi. Powiem tylko, że gdy tylko pomyślisz, że fabuła zmierza wyraźnie w określonym kierunku, Miller szarpnie ją w inny, by skręciła. Dialogi są wspaniałe, pełne przemyśleń, każda postać gra archetyp z zachwytem i werwą. Sin City to świat, w którym na pewno nie zechcesz mieszkać, a działania bohaterów nawet jak na takie miejsce są dość nietypowe. Mimo to bez względu na sposób wykreowania świata, który zbudował Miller, wszystko wydaje się naturalne.

Nie podchodź do tego komiksu oczekując realizmu - jest szorstki, ale wcale nie w realistyczny sposób. To sztuka, a nie tylko sama zabawa. Jeśli znasz kogoś, kto nie lubi komiksów, ponieważ dla nich jest to zabawka dla dzieci, daj mu właśnie ten do przeczytania, na najlepiej niech zacznie od pierwszej części, „Trudne pożegnanie”, gdyż drugi tom krzyżuje się z wydarzeniami z pierwszego.

Dział: Komiksy
wtorek, 12 maj 2020 10:08

Zwariowane opowieści

Na pewno każdy pamięta z dzieciństwa bajki o pięknych królewnach, dzielnych rycerzach, złych wilkach i zamienionych w ropuchy książętach. Bawią i uczą kolejne pokolenia i choć dziś dla dzieci ważne są również dinozaury i podróże kosmiczne, to wyżej wymienione motywy nadal znajdują się na liście ulubionych. A teraz wyobraźcie sobie bajki kompletnie pomylone, opowiedziane inaczej, przewrotne i zupełnie inne, niż te, które znamy z dzieciństwa. Oto Zwariowane opowieści. Kompletnie nieszablonowe, innowacyjnie opowiedziane historie, które gdzieś znamy, ale jednak nie w tej wersji. Bawiły zarówno małych, jak i nas. Czytałam ciągle parskając śmiechem i słysząc śmiech i prośby o jeszcze. Dawno nie spotkałam tak krótkiej i tak pełnej treści książeczki. Zwariowane opowieści otwierają drzwi do wyobraźni i kreatywności, zmieniają myślenie, pokazują, że nawet coś, co jest dobrze znane, może być opowiedziane inaczej. Pozwalają bawić się bajkami, dostrzegać furtki do zmian historii. Dodatkowo każda z nich była początkiem dyskusji o tolerancji, inności, higienie, czy zwyczajach. Bardzo wartościowa treść podana w przystępnej formie, bawi, uczy i nie może się znudzić.

Publikacja jest wpisana w kategorię wiekową od sześciu do ośmiu lat, ale starsze dzieci też nie będą się nudzić, myślę nawet, że bardziej skorzystają, wyłapią wszystkie niuanse i dostrzegą ironię sytuacji. Dla młodszych dzieci świetnie się sprawdzą, jako bajeczki do snu. Nie ma w nich przemocy, są króciutkie i proste. Książka składa się z trzynastu opowieści, więc nie będzie problemu, że ciągle trzeba czytać to samo. I choć na pewno znajdzie się jakaś ukochana, to jest większa szansa na zmianę. Co ważne, dorosłym też się będą podobać, więc wieczorne czytanie stanie się rytuałem nie do opuszczenia.

Dodatkową zachętą do sięgnięcia po Zwariowane opowieści na pewno jest okładka i ilustracje w środku. Wypukłe, błyszczące litery sprawiają, że książkę chce się ciągle oglądać, a twarda okładka zapewnia, że się przy tym nie zniszczy. Dzieciakom ogromną frajdę sprawiło oglądanie jej w słońcu. Także pastelowe rysunki bardzo im się podobały. Świetnie oddają treść, jednocześnie nie narzucając się nachalnością i nie przytłaczają tekstu.

Przepięknie wydana książka na pewno będzie trafionym prezentem dla całej rodziny. Zapewni chwile świetnej zabawy, rozerwie, ale i skłoni do przemyśleń. Moim dzieciom najbardziej podobała się bajka o wróżce walczącej o bajkową telewizję i to, że książka uczy mimochodem. Wiele razy byli zaskoczeni, a to też niełatwe w dzisiejszym świecie, w którym większość bajek jest przewidywalna. Ogromny plus za jej niezwykłość, piękno i przesłanie. Oraz za humor, bo bez niego nie byłaby tak dobra.

Dział: Książki