czerwiec 21, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan

piątek, 17 lipiec 2015 11:12

Zapowiedź "Głębi" Marcina Podlewskiego

Fabryka Słów na wrzesień tego roku zaplanowała wydanie ciekawego debiutu Marcina Podlewskiego - "Głębia". Będącego zarazem początkiem trylogii.

Dział: Książki
piątek, 17 lipiec 2015 10:04

Niebezpieczne istoty

Z „Kronikami Obdarzonych", których autorkami są Kami Garcia i Margaret Stohl, jestem na świeżo. Lubię serie, które mogę od razu przeczytać w całości. Tak mi się przynajmniej wydawało, że „Kroniki Obdarzonych" do podobnej kategorii należą. Tymczasem okazało się, że trylogia nie jest trylogią, a tetralogią, której to ostatni tom nie ukazał się jeszcze w Polsce (o ile w ogóle się ukaże) – mój błąd. Spin-offa tej historii, czyli „Niebezpiecznych istot" nie zdecydowałam się jednak porzucić. Z nadzieją, że autorki nie pokusiły się o streszczenie finału serii na pierwszych stronach nowego projektu przystąpiłam do lektury.

Zanim jednak to zrobiłam, starannie przyjrzałam się okładce. A to z kilku powodów. Pomijając zasadniczy, że zawsze od tego zaczynam, spin-off serii wydał nie Łyński Kamień, a wydawnictwo Feeria. Jakie zmiany przyniosło to obwolucie? Poważne. Przede wszystkim książka stała się „jednowymiarowa". Wcześniejszą, tłoczoną czcionkę zastąpiła standardowa. Wszystkie napisy są dużo bardziej krzykliwe i proste, co jest zasadne w przypadku samego tytułu (Rid jest w końcu postacią „krzykliwą"). Tom pożegnał też „skrzydełka". Biały blurb na czarnym tle stracił nieco magicznej tajemniczości w porównaniu do swojego poprzednika, który nieco mniej wyraźny, już w sferze wizualnej zdawał się swoistą tajemnicą. Ogólnie, niestety, zmiana wydawnictwa przyniosła wyglądowi tomu raczej niekorzystne zmiany. Z pewnością jest jednak poręczniejszy i wpasowuje się w politykę wydawczą Feerii.

Rzecz toczy się tuż po zakończeniu przez bohaterów znanych z „Kronik Obdarzonych" szkoły. Wszystkie mroczne wydarzenia mają już za sobą. Nadszedł czas rozstania. Jeszcze tylko ostatnie zaklęcie, podsumowanie wspólnych dokonań i każdy wyrusza w swoją stronę, na różnorodne uczelnie. Może poza Linkiem, który sfabrykował dowody na istnienie religijnego college'u, a w rzeczywistości wyrusza na podbój Nowego Jorku. W drodze dołącza do niego Ridley, która – o dziwo – zna rozwiązanie wszystkich stających przed nimi problemów. Mieszkanie? Jest! Kapela? Jest! Niestety wkrótce okazuje się, że nic nie jest rzeczą ani bezinteresowną, ani przypadkową. Bohaterowie, tym razem Ridley i Link z jego nowym zespołem, stają przed kolejnym mrocznym wyzwaniem. Czy groźne tajemnice, jakie skrywają nowopoznani, a także sekrety Ridley ujrzą światło dzienne? Czy można z nimi wygrać i nie zapłacić za nie najwyższej ceny, jaką jest... własne życie?

Na początku miałam nieco szczęścia, bo autorki nie zdecydowały się na skrótową wersję z finału „Kroniki Obdarzonych". Oczywiście zagadka z „Istot Chaosu" została rozwiązana, paru rzeczy nietrudno domyślić się z dialogów, a przede wszystkim z występujących we wstępie bohaterów, z których niejednego – według zakończenie trzeciej odsłony serii – być tam nie powinno. Z jednej strony brak znajomości czwartego tomu historii nie wyklucza możliwości zrozumienia spin-offu, zaś z drugiej odbiera z pewnością potencjalną przyjemność z jego poznawania w przyszłości, już po lekturze „Niebezpiecznych istot". Patrząc na to z trzeciej perspektywy, trzeba również zaznaczyć, że nie da się zrozumieć spin-offu bez znajomości samej serii (lub choćby „Pięknych istot").

Wstęp do „Niebezpiecznych istot" rozpalił we mnie nadzieję na nieprzeciętnej jakości kontynuację (to taka niepisana zasada, że wszystkie dodatki zawsze są gorsze od serii, której dotyczą). Ridley wypowiadała się bezpośrednio do czytelników, jakby opowiadała grupie słuchaczy o tym, co się jej przydarzyło. Niestety, tak działo się jedynie przez niecałe cztery strony. Potem wróciła typowa narracja autorek. Charakterek Ridley pozostał jeszcze na chwilę, ale bardzo szybko okazało się, że Garcia i Stohl nie potrafią zapomnieć o wypracowanej manierze. I tak wkrótce przemyślenia kursywą zastąpiły celtowanie pary z „Kronik Obdarzonych", a wspomnienia zajęły miejsca wizji. Momentami wypadało to bardzo sztucznie.

Podobnie zresztą jak sama fabuła. Byłoby świetnie, gdyby bohaterom przyszło zmierzyć się z nowym zagrożeniem, a nie odświeżonym zestawem z lamusa. Świat Obdarzonych podobno pełen jest zła i występku, ale w spin-offie poza informowanie o źle, w zasadzie go nie widać. To znowu te same koszmary, te same nazwiska i twarze. A przecież można było zrobić z tej historii coś zupełnie nowego. Znając już wyobraźnię autorek wiem, że wrzucając bohaterów w zupełnie nowy świat (z prowincji do wielkiego miasta) i decydując się na poprowadzenie historii charakterystycznych i bardzo nietypowych postaci, poradziłyby sobie ze stworzeniem nowego mikroświata, wpisującego się w ten stary, ale niebędący jego lekko podrasowaną kopią.

Wygląda to tak, jakbym nie dostrzegała żadnych pozytywnych stron spin-offu „Kronik Obdarzonych", ale to nieprawda! Rzecz czyta się bardzo szybko, zwłaszcza, że objętościowo jest krótsza od „podstawowej" serii. Bohaterowie są wciąż wyraziści i nie zmienili się zanadto, chociaż Rid z każdą stroną książki traci nieco swojego mrocznego, syreniego uroku. Historia, jakkolwiek pozbawiona jest absolutnie nowych rozwiązań, wciąż trzyma w napięciu i zachęca do tego, by kibicować postaciom i rozwojowi akcji. Zabrakło mi jedynie tego powiewu świeżości, jaki towarzyszył każdej przewracanej stronie podczas śledzenia wydarzeń w „Kronikach Obdarzonych".

Jeżeli zachwyciła Was debiutancka seria, której autorkami są Kami Garcia i Margaret Stohl, to śmiało możecie sięgać po „Niebezpieczne istoty". Spotkacie się ze starymi i dobrze znanymi (chociaż jak pokaże lektura nie do końca na wskroś poznanymi) postaciami, które wcześniej obsadzały drugoplanowe role, a teraz grają pierwsze skrzypce. Jeżeli coś Was rozczaruje to jedynie zbyt mało zmian i rozwojowych zaskoczeń (poza finałem, który jest naprawdę elektryzujący), ale kto nie lubi od czasu do czasu po prostu zanurzyć się w znane i lubiane? To jak spełnienie marzeń o tym, by ukochana historia nigdy się nie skończyła.

Dział: Książki
czwartek, 16 lipiec 2015 22:34

Hotel w Lizbonie

Jako fanka gatunku muszę przyznać, że coraz trudniej o przyzwoity, soczysty kryminał. Szczególnie na naszym rodzimym rynku – mamy obecnie Krajewskiego, Puzyńską, Bondę, samych znakomitych pisarzy, jednak w sferze debiutów ciężko doszukać się czegoś wyjątkowego. Miałam nadzieję, że „Hotel w Lizbonie" Maxa Bilskiego, otwierający serię „Podróże ze śmiercią" okaże się (podobnie jak ostatnio „Ściema") przyjemnym odstępstwem od reguły. Jednak płonne nadzieje na nic się nie zdały, ponieważ oprócz charakterystycznego, ironicznego głównego bohatera, polskiemu autora nic nie wyszło tak, jak powinno.

Okładkę książki zdobi grafika, na której dostrzec można czerwony but na obcasie oraz nogi mężczyzny ubranego w garniturowe spodnie i eleganckie buty. Pomiędzy jednym a drugim elementem znajdują się krople krwi, które sugerują, że w powieści będziemy mieć do czynienia z morderstwem kobiety. Nietrudno również spostrzec, że akcja będzie miała coś wspólnego z lotniskiem, gdyż możemy zauważyć żółte oraz czarne linie, strzałki wyrysowane na podłożu. Tytuł został oczywiście napisany krwistoczerwoną czcionką na dole frontu okładki, a na górze pojawia się nazwa serii.

Michał i Joanna to para polskich dziennikarzy. Pomimo tego, że małżeństwo planowało wakacje na Chorwacji, wygrali w konkursie wycieczkę do Portugalii. Od spotkania na lotnisku zauważają dziwne zachowanie przewodniczki, a już pierwszego dnia dochodzi do tragicznego wypadku. W Lizbonie grasuje szajka włamywaczy, a w dodatku turnus nie zapowiada się jak sielska wycieczka. Zabójca zbiera żniwo przez kolejne dni, a Michał zostaje wpleciony w sam środek nieszczęśliwych wydarzeń. Czy portugalska policja ujmie sprawcę? Czy turyści zdecydują się wrócić do kraju, czy pozostaną na wakacjach? A może dziennikarskie małżeństwo samo dojdzie do prawdy?

„Hotel w Lizbonie" ewidentnie gatunkowo przynależy do kryminału. Lecz, jak na kryminał, mnóstwo tu absurdu. Otóż szeregowy dziennikarz każdego dnia pobytu w jakiś sposób doznaje uszczerbku na zdrowiu – kończy z pokiereszowaną twarzą, z pokaleczonymi stopami oraz potężną szramą na czole. Pech, nawet największy, ma swoje granice. Co rozdział to nowe perturbacje fizyczne Michała oraz kolejna sprzeczka z Joanną.

Sam wątek kryminalny jest dość oczywisty od niemalże pierwszego morderstwa. Bardzo łatwo domyśleć się, kim jest zabójca oraz jakie pobudki nim kierowały. Bilski odkrywa zbyt dużo rąbków tajemnicy, aby zakończyć swoją powieść z należytym hukiem. Niestety, nawet, jeśli w tym kryminale tkwił potencjał, to został doszczętnie zaprzepaszczony.

Główny bohater, Michał, to teoretycznie postać, której nie da się polubić. Cyniczny, marudny, wiecznie niezadowolony choleryk, który nie umie panować nad gniewem, a w dodatku prześladuje go wszędobylski pech. Bilski uczynił go także narratorem, dzięki czemu komizm wywoływany przez tę postać pozostaje w dość wysokim natężeniu. Pozostali bohaterowie jednak zdają się być z gruba ciosani, przez co zapamiętujemy ich wyłącznie jako konkretne cechy charakteru czy osobowości.

To, czym najbardziej zaskoczył mnie Max Bilski, to zapadające w pamięć, oryginalne porównania, frazy, którymi posługuje się narrator, czyli główny bohater. Ironia i cynizm są głównymi cechami tej powieści – wynika to przede wszystkim z osobowości Michała, jak i, prawdopodobnie, z nastawiania do życia samego autora. Nie zabraknie więc powiedzonek takich, jak „byłem luźny jak pusty wieszak" czy mądrości życiowych „świat się tak skurczył jak zeschła śliwka". Nie powiem, niektóre z nich rozbawiły mnie do łez i zmusiły do ich zapisania.

„Hotel w Lizbonie" okazał się dość rozczarowującym kryminałem, do którego mogłabym jedynie zachęcić słowami: lekkie czytadło na urlop. Jednak niektórym podróż z lekturą, w której trup ścieli się gęsto w trakcie zagranicznej wycieczki może nie przypaść do gustu, a sama konstrukcja oraz poprowadzenie wątków pozostawia wiele do życzenia. Nawet wśród „lekkich czytadeł" można odnaleźć coś ciekawszego i wzbudzającego żywsze emocje niż powieść Maxa Bilskiego, choć liczę, że pisarz jeszcze pokaże na co go stać, bo w jego piórze można dostrzec coś unikatowego.

Dział: Książki
czwartek, 16 lipiec 2015 10:52

Fragment: "Eperu" Augusty Docher

Z okazji dzisiejszej premiery "Eperu" Augusty Docher mamy dla Was smakowity kąsek w postaci fragmentu pierwszego tomu "Wędrowców".

Dział: Patronaty

Nocarz", „Renegat", „Nikt" w nowym wydaniu! Książki dostępne bedą w sprzedaży już od 31 lipca! Autorem okładek do nowego wydania cyklu nocarskiego jest Dark Crayon. Znany niektórym jako Piotrek Cieśliński. Fantastyczny artysta grafik, który zdobi swoimi obrazkami okładki Fabryki Słów już od niemal 12 lat!

Dział: Patronaty
niedziela, 12 lipiec 2015 14:28

"Renegat" Magdaleny Kozak - nowe wydanie

Kiedyś Jerzy Arlecki, nowy nabytek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nie chciał wierzyć w wampiry, ani tym bardziej w ich doborową jednostkę, chroniącą ludzi przed spragnionymi świeżej krwi renegatami. Kiedy jednak sam obudził się dla Nocy przysięgał i sobie i innym, że zawsze będzie po stronie tych dobrych i prawych. 
Ranny Vesper trafia w ręce renegatów, ci zaś próbują utrzymać go przy życiu. Młody nocarz jest przecież legendą, jest tym, który ośmielił się dokonać zamachu na samego Lorda Ultora. Renegaci nie mogą dopuścić, by zmarł w skutek odniesionych ran, poją go więc prawdziwą krwią. Vesper staje się pełnowymiarowym wampirem, uzależnionym od ludzkiej krwi.
 Życie w szeregach dotychczasowego przeciwnika stanowi nie lada wyzwanie. Dla jednych jest zdrajcą i mordercą, dla innych wrogiem, dla jeszcze innych niepokonanym desperado...

Dział: Patronaty
wtorek, 14 lipiec 2015 16:58

Demonolog

„- Czasami potwory są prawdziwe – (...) – Nawet jeśli nie wyglądają jak potwory". [1]

Horrory są gatunkiem literatury po który nie sięgam zbyt często, o wiele bardziej lubię filmy chociaż mało który jest w stanie wywołać we mnie chociażby nutkę strachu. Zarówno w książkach, jak i na dużym lub małym ekranie praktycznie wszystko można przewidzieć. Dlaczego więc Demonolog? Pomimo tego, że nie wierzę w istnienie tych istot jestem ich ciekawa, tego jak są przedstawiane, jak wyobrażamy sobie ich wygląd oraz możliwości.

David Ullman jest profesorem literatury w zakresie mitologii i judeochrześcijańskich opowieści religijnych, dodatkowo zajmuje się również demonologią, co jest ciekawe ponieważ nie wierzy w Boga. O ile w pracy wiedzie mu się dobrze, to w życiu prywatnym nieco mniej. Rozpada się jego małżeństwo i jedynym pozytywnym punktem życia jest jego córka Tess. Dziewczynka, którą kocha ponad życie i dla której jest gotów zrobić dosłownie wszystko. Niebawem David przekona się jakie swoje granice będzie musiał pokonać, by odzyskać ukochane dziecko. Co z tym wszystkim będzie miała wspólnego tajemnicza kobieta pojawiająca się u Ullmana z zadaniem udania się do Wenecji i zbadania pewnego zjawiska?

Na samym początku znajduje się kilka zdań od autora gdzie między innymi są następujące słowa: „Chcę, aby czytelnicy podążali tą samą ścieżką, którą kroczy mój protagonista, od zwątpienia do wiary". [2] Zanim zaczęłam czytać byłam osobą wątpiącą czy teraz coś się zmieniło? Nie, niestety nie. Chociaż przyznaję, że Andrew Pyper miał ciekawy pomysł i wykonanie nie przekonał mnie do tego w co uwierzył główny bohater. W to chyba w ogóle trudno uwierzyć. Demonolog to powieść przemyślana, logiczna, z uporządkowanymi wydarzeniami. Jednak gdzieś po drodze straciła dreszczyk emocji, zabrakło napięcia, poczucia lekkiej obawy, tego co towarzyszyło mi na początku. Im więcej stron miałam za sobą, tym bardziej całość stawała się schematyczna i do przewidzenia, a miejscami nawet się dłużyła.

Andrew Pyper skupia się głównie na Davidzie, to on jest najważniejszy w tej powieści. Autor postarał się by był on postacią realną, taką którą można spotkać na ulicy, którą nawet może się osobiście zna. Zwyczajny, niczym się nie wyróżniający profesor. Mąż, ojciec, pracownik, zwyczajny człowiek, któremu przydarzyło się coś w co doprawdy trudno mu uwierzyć, czego nie chce pojąć. Jednak miłość do córki zmusza go do kroków wbrew swojej logice i poglądom. Z każdą kolejną sytuacją, coś się w nim zmienia, zaczyna wierzyć i dostrzegać rzeczy prędzej niewidzialne. David, jak i reszta bohaterów to rzetelnie wykreowane osobowości, którym nic nie brakuje.

Demonolog wzbudził we mnie mocno mieszane uczucia, z jednej strony mi się podobał, ale prawdą jest, że liczyłam na coś innego, bardziej zaskakującego. Niemniej książkę czytało się szybko i z zainteresowaniem. Liczne odwołania do Raju utraconego oraz Biblii nadają jej autentyczności, ale nie wywołują poczucia grozy. Niemniej na brak akcji i szybkiego biegu narzekać nie mogłam. Nie zmienia to jednak faktu, że zabrakło mi właśnie odczuwania strachu, niepewności oraz większej tajemniczości. Żałuję, że to, co dobrze się zapowiadało skończyło się dość przeciętnie i bez jakiegoś wow. Szkoda, wielka szkoda.

Jeśli ktoś lubi powieści grozy mówiące o demonach może zapoznać się z powieścią Andrewa Pypera. Mnie specjalnie nie zaskoczyła i nie przeraziła, ale komuś innemu może spodobać się o wiele bardziej. Napisana z pomysłem i ciekawie, dobrze skonstruowane wątki oraz intrygujące postacie. Ani nie odradzam, ani nie polecam, w tym przypadku zdanie należy wyrobić sobie samemu.

[1]Andrew Pyper, Demonolog, s. 166
[2]Tamże., s. 7

Dział: Książki
wtorek, 14 lipiec 2015 08:58

Przedrzeźniacz - Walter Tevis

Już 15 lipca nakładem wydawnictwa MAG ukaże się powieść Waltera Travisa - "Przedrzeźniacz". Powieść o świecie, który znacząco różni się od tego dobrze nam znanego. Bez szeroko pojętej kultury i narodzin nowych pokoleń...

Dział: Książki
wtorek, 14 lipiec 2015 00:32

Metro Uniwersum "Otchłań"

Za miesiąc, 27 sierpnia do księgarń trafi druga polska powieść serii Uniwersum Metro 2033 Dmitrija Glukhovsky'ego - "Otchłań" Roberta J.Szmidta. Już dziś prezentujemy jej okładkę, przygotowaną przez ilustratora oryginalnego cyklu, Ilję Jackiewicza.

Dział: Książki
poniedziałek, 13 lipiec 2015 21:46

Zapowiedź: Skradzione morderstwo

Bardzo prawdopodobne, że jeszcze w lipcu nakładem wydawnictwa Jaguar ukaże się książka Jamesa Oswalda - "Skradzione morderstwo". Kryminał z niezwykle ciekawym blurbem zapowiadający powieść z dreszczykiem emocji.

Dział: Książki