Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan
Zapowiedź: "Miasto schodów" Robert Jackson Bennett
Klimatyczna, pełna intryg powieść – o martwych bogach, ukrytej historii i tajemniczym mieście o wielu obliczach – autorstwa jednego z najbardziej uznanych młodych pisarzy science fiction.
Miasto Bułykow dysponowało niegdyś siłami bogów, by podbijać świat, zniewalać i brutalnie rozprawiać się z milionami ludzi – aż jego boscy opiekunowie zostali zabici. Bułykow to obecnie po prostu kolejna kolonialna placówka nowej geopolitycznej potęgi, niemniej jego surrealistyczny krajobraz trwa jako niepokojące świadectwo swojej dawnej świetności.
Uncanny Avengers #03: Czas na Ragnarok
Bliźnięta Apokalipsy, czyli Uriel i Eimin, dzieci Archangela wychowywane przez Kanga, kontynuują swój misterny plan zemsty. Udało się im już m.in. doprowadzić do rozbicia Drużyny Jedności, grupy, która składała się z członków Avengers i X-Men i która miała na celu pokazanie światu, iż możliwa jest wspólna koegzystencja ludzi i mutantów. Rodzeństwo dąży do odseparowania wszystkich homo superior i przeniesienie ich na Arkę, która zabierze mutantów do lepszego i specjalnie przygotowanego dla nich świata. Czy w kolejnym tomie „Uncanny Avengers” superbohaterowie ocalą ludzkość i pokonają bezwzględnych przeciwników?
„Czas na Ragnarok” bezpośrednio kontynuuje wątki rozpoczęte w poprzednim albumie. Członkowie Drużyny nadal toczą walki z nowymi Jeźdźcami Apokalipsy. Grzechy przeszłości co niektórym coraz bardziej dają o sobie znać. W międzyczasie Bliźniętom udaje się namówić Scarlet Witch do pomocy w zebraniu wszystkich mutantów z Ziemi na Arkę. Jednak czarodziejka nie dysponuje odpowiednią mocą, by rzucić odpowiednie zaklęcie, dlatego o wsparcie prosi Wonder Mana. Sytuacja robi się o tyle problematyczna, iż w różnych walkach zaczynają ginąć Mściciele oraz członkowie X-Men. Katastrofa goni katastrofę. Kiedy Drużyna jest już kompletnej rozsypce i tak naprawdę istnieje tylko z nazwy, Bliźnięta przywołują Exitara, Kata Celestiali, który zamierza zniszczyć Ziemię. Nowemu zagrożeniu postanawia stawić czoło m.in. Thor, który jest świadomy tego, iż przybycie Kata to efekt jego pychy i działań które miały miejsce wieki wcześniej po jego pojedynku z Apocalypsem. Wtedy to Asgardczyk stworzył broń – zaklęty topór Jarnbjorn, który jest w stanie przebić zbroję kosmicznych bóstw. Tymczasem na Ziemi z pomocą ruszają członkowie Avengers z Iron Manem na czele. Tworzą pole siłowe dookoła planety, aby kupić dodatkowy czas Thorowi. Wytrzyma ono na tyle długo, na ile sił starczy Hulkowi, który trzyma dwa bieguny generatora tworzącego osłonę elektromagnetyczną.
W albumie tym podobnie jak we wcześniejszym dzieje się bardzo dużo. Na szczęście Rick Remender oszczędził nam już fabularnego chaosu znanego z wcześniejszego tomu. Nie zabrakło oczywiście charakterystycznych dla serii skoków fabuły po różnych liniach czasowych, alternatywnych rzeczywistości czy retrospekcji. W jednej z nich (choć wydarzyła się w przyszłości) dowiadujemy się m.in. w jaki sposób Eimin straciła wzrok.
Komiks ten w większości sprowadza się do samych walk przeplatanych obfitymi, czasami wręcz patetycznymi przemowami. Oczywiście nie zabrakło wśród nich istnych perełek jak m.in. spektakularne stracie Thora z Urielem. Jednak prawdziwą wisienką na torcie okazało się świetne i zaskakujące zakończenie.
Od strony graficznej „Czas na Ragnarok” trzyma nawet wysoki, choć nierówny poziom. Do znanego z wcześniejszego albumu „Bliźnięta Apokalipsy” Daniela Acuny dołącza dwóch kolejnych rysowników: Steve McNiven i Salvador Larroca. Zachwalany przeze mnie we wcześniejszej recenzji Acuna nadal pokazuje, że ma talent do szczegółowych kadrów. Warto przypomnieć, iż samodzielnie nakłada on sobie tusz i kolory. Bardzo dobrze prezentują się plenery, kosmiczne scenerie czy wnętrza pomieszczeń. Bardzo dobrze została również oddana dynamika scen pojedynków. Ogólnie różnorodność rysowników sprawiła, iż zdecydowanie jest on najładniejszy z dotychczasowych z serii.
Podsumowują w kilku słowach „Czas na Ragnarok” to opowieść o zdradzie i zemście, o miłości i przyjacielskim oddaniu, o wytrwaniu i ofiarności. Oprawa graficzna, nie licząc drobnych wpadek, nie zawodzi. Rick Remender po chaotycznym i ciężkim w odbiorze poprzednim tomie zmienił częściowo podejście do przedstawionej historii, co według mnie wpłynęło na plus. Szczególnie zakończenie, którym nas uraczył, robi naprawdę wrażenie. Wszystkie te cechy sprawiły, iż z niecierpliwością czeka się na lekturę kolejnego tomu.
Rok z Linneą
Estetyka skandynawskiej literatury dziecięcej wpisuje się w moje gusta. Seria z uroczą Linneą przyciągnęła mnie głównie dzięki ilustracjom Leny Anderson, które w dużym uproszczeniu można określić, jako te "blisko natury". Zarówno pod względem kreski malunków, jak i kolorystyki. Pytanie tylko, czy dziecku podoba się ona równie mocno? To wyjaśnię w recenzji.
Autorką tekstu w książce Rok z Linneą jest Christina Björk. Gdyby ktoś nie znał wcześniej przygód tej uroczej dziewczynki to wstęp wszystko wyjaśnia. Linnea, której imię pochodzi od kwiatka, mieszka w Sztokholmie. Wraz z dwojgiem przyjaciół poznaje uroki przyrody przez dwanaście miesięcy w roku. To nic, że wspomnianymi przyjaciółmi są pan Blomkvist i pan Kalle, którzy do najmłodszych nie należą. Panowie o podeszłym wieku znają się na kwiatach doskonale i to jest najważniejsze.
W styczniu dowiadujemy się, jakie są ptasie przysmaki i jak je podawać. W lutym przesadzamy kwiatki. W marcu przycinamy drzewka i robimy wiosenne porządki. W kwietniu cieszymy się pierwszymi jej objawami. W maju możemy sadzić kwiatki, zrobić zupę z pokrzywy czy pobawić się latawcem. W czerwcu Linnea uczy pleść wianki. W lipcu poznajemy uroki wakacji nad morzem. W sierpniu dostrzegamy uroki kwiatów, które we wrześniu będą wspomnieniem, bo właśnie wtedy robimy zielnik. W październiku Linnea wyjaśnia, dlaczego żółkną liście. W listopadzie robimy porządki przed zimą, zaś w grudniu robimy świąteczne prezenty z darów natury.
Oprócz tego dowiadujemy się, co nam wolno, a czego nie. Jakie są nasze powinności względem roślin i zwierząt, wraz z Linneą uczymy się szacunku dla przyrody. Poznajemy ptaki, rośliny i zjawiska przyrodnicze. Całość zaprezentowana jest z dużą lekkością, jednak wartości dydaktyczne odgrywają tu znaczącą rolę.
Dlatego tak ważne jest, by Rok z Linneą nie był podarowany dziecku przypadkowo. To pozycja, która powinna być reakcją na zainteresowania dziecka, a nie odwrotnie. Popełniłam ten błąd. Nie zaczekałam na pytania, nie wyczułam momentu, w którym dziecko chciałoby się dowiedzieć, jak wyglądają zmiany w zależności od pory roku. Książka została przeze mnie odłożona na półkę, ponieważ nie wzbudziła zainteresowania dziecka. Rok z Linneą nie jest czytanką "na dobranoc". To książka do pracy z dzieckiem w wieku szkolnym. Wartość dydaktyczna w połączeniu z pięknym wydaniem zdobyła uznanie mamy, nie do końca dziecka.
Wieści z Naszej Księgarni (nr 5)
Dwie nowości już w sprzedaży!
„Wielka ucieczka” to nowa wersja rodzinnego hitu znanego na świecie pod nazwą „Cartagena”.
Natomiast gra „Twardy orzech do zgryzienia” to idealna propozycja dla graczy lubiących logiczne wyzwania. Gra została bardzo wysoko oceniona przez Toma Vasela, jednego z najlepszych na świecie recenzentów gier. Jego zdaniem jest ona lepsza od innego klasyka wśród rodzinnych gier logicznych, „Hey, that’s my fish!”.
Premiera "Ściany Burz" Kena Liu
Żadna cywilizacja nie jest gotowa na swój kres
Kuni Garu, znany teraz jako cesarz Ragin, stara się zapewnić cesarstwu rozwój, a jednocześnie zadośćuczynić żądaniom ludu. Nie wie, że za mityczną Ścianą Burz kryje się potężna siła, zdolna rozpętać w Darze pandemonium.
Kiedy do wybrzeży jednej z wysp docierają tajemniczy Lyucu ze swymi skrzydlatymi bestiami, w imperium wybucha chaos karmiony przerażeniem. Tym razem Kuni nie może poprowadzić swoich ludzi przeciwko zagrożeniu – musi radzić sobie z fałszywymi oskarżeniami i zdradą wśród najbliższych. Jedyną nadzieją dla Dary są dorosłe już dzieci cesarza, gotowe zaznaczyć swoją obecność w annałach historii. Czeka je trudne zadanie. Nadchodzą bowiem czasy przerastające wyobrażenie tak mieszkańców Wysp, jak i ich bogów.
Mroczna przepowiednia. Tom 2. Apollo i boskie próby
Zeus ukarał swojego syna Apollina – boga słońca, muzyki, łucznictwa, poezji i wielu innych rzeczy – zsyłając go na ziemię w postaci niezdarnego, pryszczatego, śmiertelnego szesnastolatka imieniem Lester. Aby odzyskać miejsce na Olimpie, Apollo musi przywrócić do działania kilka Wyroczni, które znikły z radarów. Co szkodzi Wyroczniom i jak Apollo/Lester ma cokolwiek w tej sprawie zrobić pozbawiony swoich mocy?
Ukryta czarodziejka
„Ukryta czarodziejka” to drugi tom fantastycznej serii „Nowoczesna czarodziejka”. Jeżeli istnieje magia to jak wyglądają współcześni czarodzieje? Czy posiadają kociołki, czarne koty i miotły? Noszą długie szaty i odprawiają rytuały w świetle księżyca? Może zamiast tego tworzą gry komputerowe i rozmawiają na czacie internetowym, dodając do kodu programowania nieco nowoczesnych czarów?
„Nowoczesna czarodziejka” Debory Geary pozwoliła mi spojrzeć na magię z nieco innej perspektywy. Czy druga część serii, „Ukryta czarodziejka”, równie mocno przypadła mi do gustu?
Mimo że książki nierozerwalnie łączą się ze sobą, to tym razem pojawia się nowa główna bohaterka - Elorie Shaw, która mimo że wychowuje się w czarodziejskiej rodzinie, sama nie jest czarodziejką. Tak przynajmniej twierdzą osoby z jej najbliższego otoczenia. Elorie nie potrafi pogodzić się z brakiem nadprzyrodzonych umiejętności. Wciąż nie potrafi porzucić marzeń o tym, że pewnego dnia odkryje swoją moc. Gdy jakimś cudem trafia na Czarodziejski Czat nikt nie chce uwierzyć, że to jej własna zasługa, a nie wina na przykład błędów w oprogramowaniu…
Powieść w cudowny sposób łączy w sobie magię, nowoczesność oraz tradycję. Tym razem również nie zabrakło w niej oryginalności i dobrego humoru. Książka jest świetnie napisana i czyta się ją rewelacyjnie szybko (tak samo zresztą jak i pierwszy tom). Świat, który stworzyła pisarka jest kompletny, wypełniony ludźmi i ich sprawami. Chociaż czasami absurdalne, wszystko wydaje się być ogromnie realistyczne.
Dużym plusem historii jest fakt, że pojawiają się w niej bohaterowie poznani w pierwszym tomie. Pisarka nie zrezygnowała również z pełnych uroku dialogów prowadzonych na czarodziejskim czacie. Elorie w zdecydowany sposób różni się od Lauren (bohaterki poprzedniej części) i znacznie trudniej byłoby mi się z nią utożsamiać, ale również udało jej się zdobyć moje serce.
Przyznam szczerze, że „Nowoczesną czarodziejką” byłam bardzo mile zaskoczona. Tym razem jednak już wiedziałam co czeka mnie na kartach „Ukrytej czarodziejki” i pisarka ani trochę mnie nie zawiodła. To świetnie napisana, pełna uroku i magii historia. Lekturę powieści jak najbardziej wszystkim polecam, i sama liczę na to, że pojawi się kolejny tom (chociaż powoli już tracę na to nadzieję).
O autorce słów kilka
Debora Geary to amerykańska pisarka, autorka kilkunastu książek o czarodziejach i nie tylko. Pracuje nad kolejnymi, które ujrzą światło dzienne, gdy tylko dzieci przestaną zalewać wodą jej laptop…
Historia naturalna smoków. Pamiętnik Lady Trent.
Jeżeli mieliście kiedyś okazję czytać Wolfa Kielicha książkę pt. „Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy” i ta lektura Wam się podobała, to Marie Brennan proponuje czytelnikowi podobną, choć sfabularyzowaną biografię z domieszką fantasy.
Marie Brennan to nom de plum amerykańskiej pisarki Bryn Neuenschwander, której pierwsza na polskim rynku książka niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka. „Historia naturalna smoków. Pamiętnik Lady Trent” to powieść oryginalnie wydana w 2013 roku. Była ona nominowana do Goodreads Choice Award 2013 w kategorii fantasy i do World Fantasy Award 2014 w kategorii najlepsza powieść, ale zdobyła jedynie nagrodę Chesley Award za najlepszą ilustrację do książki w twardej oprawie, autorstwa Todda Lockwooda. Trzeba przyznać, że okładka jest wyśmienita i bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Zysk i S-ka ją zachowało, to w pierwszej kolejności właśnie ona przyciągnęła moją uwagę.
„Historia naturalna smoków” to pamiętnik, dlatego też historię życia Izabeli, lady Trent, poznajemy z pewnego dystansu czasowego, relacjonuje ona zdarzenia ze swojej młodości, będąc już znaną i poważaną damą nauki, znawczynią smoków. Narracja w związku z podjętą konwencją jest dwupłaszczyznowa, autorka pamiętnika opowiada nie tylko o tym, jak zdarzenia przebiegały, ale również ujawnia wielokrotnie swoje stanowisko, przemyślenia wobec nich w chwili pisania. Izabelę poznajemy jako siedmiolatkę, autorka pamiętnika cofa się tak daleko wstecz, aby pokazać, że od najmłodszych lat miała zacięcie naukowe, że zawsze dążyła do poznania istoty rzeczy. W miarę dorastania jednak zostaje zmuszona do dostosowania się do wymagań społecznych, a te rzadko są przychylne względem kobiet afiszujących się z zainteresowaniami nie przeznaczonymi dla młodych dam. Marie Brennan stworzyła nowy świat, w którym mogła ustalać granice i zasady społeczne, choć niewątpliwie wzorowała się na wiktoriańskiej Anglii. Miłośnicy powieści wiktoriańskich odnajdą w „Historii naturalnej smoków” o wiele więcej przyjemności, niż czytelnicy fantasy. Większą część książki zajmują kwestie relacji rodzinnych i społecznych, miejsca kobiet w społeczeństwie i ich zależności od mężczyzn, a także kwestie związane z zajmowaniem określonych pozycji społecznych. Nie jest to jednak powieść, która rozpatruje na poważnie te kwestie, nie przysłaniają one najważniejszego wątku, a mianowicie dochodzenia Izabeli do pozycji, którą w końcu osiągnęła. Towarzyszymy więc bohaterce w drodze do dorosłości, jej pierwszym krokom na salonach, zamążpójściu i wyprawie do dalekiej Wystrany. Marie Brennan stworzyła tak naprawdę świat analogiczny do Europy czasu kolonializmu z elementem fantasy, którym są właśnie smoki. Stworzenia te w świecie Izabeli nadal nie zostały dokładnie zbadane, a właśnie tajemniczość ich zachowania, pociąga młodą badaczkę najbardziej. Wraz z mężem, bogatym sponsorem i towarzyszami wyprawy naukowej, udaje się w podróż do Wystrany, podczas której ma być sekretarzem, który równocześnie będzie rejestrował graficznie przebieg badań. Jak sama Marie Brennan w wywiadzie (1) wspomina, czerpała garściami z antropologii i nauki o kulturze, by wzbogacić swój świat. Dlatego na przykład odległa Wystrana przypomina w swej surowości i obyczajowości Rumunię. Przygody Lady Trent, jej męża Jacoba, lorda Hilforda i pana Wilkera przebiegają nie do końca tak, jakby chcieli, a do spraw nauki, wpleciona zostaje lokalna polityka.
Powieść Marie Brennan czyta się z zainteresowaniem i zaciekawieniem. Zaletami książki jest udany mariaż pomiędzy powieścią wiktoriańską i fantasy oraz fakt, że smoki stanowią przedmiot badań naukowych, jak każdy inny gatunek zwierząt. Niewątpliwym walorem opowieści jest bogato wykreowany świat, różnorodność społeczeństw oraz atmosfera XIX wiecznej epoki kolonialnej. Wadami są powolne tempo akcji, które przyśpiesza dopiero na pięćdziesiąt stron przed końcem, a także słabo zarysowana postać głównej bohaterki. Książka najbardziej rozczarowała mnie Izabelą, która jest bez życia, oraz tym, jak dochodzi do wszystkiego. Tak naprawdę Marie Brennan nie poszła o krok dalej przedstawiając pozycję kobiety w społeczeństwie, tak jak to zrobiła N. K. Jemisin w „Piątej porze roku”, i ułatwiła wszystko głównej bohaterce, która na srebrnej tacy dostała cudownego męża pantoflarza oraz bez przeszkód zdobyła patronat lorda Hilforda. Powieść przed fabularną klęską ratuje zakończenie, które daje nadzieję, że jednak może uda się coś z tego cyklu wykrzesać. Lektura ciekawa i przyjemna, ale zdecydowanie autorka mogła do tematu podejść bardziej ambitnie.
Jedyne na świecie pudełkowe wydanie Beat Cop już dziś na rynku
Jack Kelly jest już na rejonie. To oznacza, że Beat Cop - jedna z najciekawiej zapowiadających się polskich gier niezależnych, tworzona przez weteranów branży - studio Pixel Crow - trafił na sklepowe półki. Wydawnictwo Techland, będące parterem międzynarodowego wydawcy 11 bit studios, wprowadza na rynek fizyczną edycję w wersji premium.
Beat Cop - jedna z najciekawiej zapowiadających się polskich gier niezależnych, tworzona przez weteranów branży - studio Pixel Crow - trafia dziś na sklepowe półki. Wydawnictwo Techland, będące parterem międzynarodowego wydawcy 11 bit studios, wprowadza na rynek fizyczną edycję w wersji premium. Dostępny jest także zwiastun premierowy.
Gra rzuca nas na ulice Nowego Jorku, a konkretnie dzielnicy Brooklyn. Jako wrobiony w morderstwo były detektyw Jack Kelly musimy odkryć prawdę i oczyścić swoje imię. Od tej pory gracz staje się szeregowym policjantem. Naszą codziennością są mandaty, drobne wykroczenia i patrolowanie ulic. Unikalnymi elementami gry jest nieliniowa fabuła z wieloma zakończeniami, a także klimat nawiązujący do filmów i seriali policyjnych z lat 80-tych takich jak "Miami Vice" czy "Kojak". Dodatkowo sarkazm i czarny humor wylewający się z dialogów oraz nadająca charakteru pikselowa oprawa dopełniają całości.
Premierowy zwiastun Beat Cop, przygotowany przez 11 bit studios: https://youtu.be/4Iu362srTZc
Wydawnictwo Techland znane jest z fizycznych, bogatych w dodatki i atrakcyjnych cenowo edycji premium. Beat Cop nie będzie wyjątkiem. W pudełkowym wydaniu wraz z grą pojawią się dodatki fizyczne:
· drukowany materiał dowodowy (wycinki z gazet, fotografia);
· plakat;
· panorama Brooklynu.
W wydaniu dostępne będą też dodatki cyfrowe: ścieżka dźwiękowa oraz fankit.
Beat Cop już dziś dostępny jest na sklepowych półkach w cenie 59,90 zł.
Granice zła
Kłamstwo nie prowadzi do niczego dobrego. Zawsze sieje zamęt i czyni zło. Choć może wydawać się nam, że zmyślamy w dobrej sprawie, to postawmy się na miejscu osoby, którą okłamujemy Pomyślmy, jak się poczuje, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Nawet nie próbujcie mówić, że tak się nie stanie — zawsze się czymś zdradzimy lub ktoś inny nas w tym wyręczy, a wtedy będziemy musieli zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Prawda choć boli, powinna być wypowiadana. Najgorzej jest, kiedy ktoś kłamie na temat innej osoby, a ta pod wpływem jego działań zostaje posądzona o najgorsze. Pomyślmy z dziesięć razy, zanim zaczniemy zmyślać, ponieważ możemy zniszczyć komuś przez to życie. Sprawimy mu okropny ból, a być może przyczynimy się do wielkiej tragedii, której nie będzie można cofnąć. Zastanawiajmy się nad swoimi czynami, ponieważ mogą doprowadzić do zguby. Pamiętajcie - kłamstwo ma krótkie nogi! Kochani przybywam do Was dziś z recenzją książki, która mnie zszokowała. Naprowadziła mnie na wiele tropów, a prawda okazała się zaprzeczeniem wszystkiego, co wydawało się tak wiadome. Na początku pomyślałam, że to jedna z tych książek, które, choć są ciekawe, to nie potrafią zapewnić tego dreszczyku emocji. Jak się okazało - byłam w wielkim błędzie. ,,Granice zła" okazały się niesamowitą, tajemniczą powieścią, która z każdej strony oszukuje umysł i stara się wprowadzić go w błąd. Rebecca Griffiths stworzyła historię, która kryje w sobie wiele niespodzianek, których po prostu nie można nie odkryć. Zapraszam Was do zapoznania się z recenzją!
Sarah D’Villez jako nastolatka została uprowadzona, lecz udało się jej uciec od porywacza, który więził ją przez jedenaście dni. Wokół zdarzenia zrobiło się głośno, twarz Sarah pojawiała się w telewizji i na pierwszych stronach gazet. Dziś, po siedemnastu latach, nadchodzi wiadomość o zwolnieniu z więzienia sprawcy porwania. W obawie, by znów nie znaleźć się w centrum zainteresowania mediów, Sarah, nie informując o tym nikogo, postanawia wyjechać z Londynu i zaszyć się w małej wiosce w odległym zakątku Walii, zmieniając nazwisko i wygląd. Stara się odzyskać poczucie bezpieczeństwa w swojej idyllicznej kryjówce, nawiązując znajomości z sympatycznymi Walijczykami, wkrótce jednak zdaje sobie sprawę, że ktoś ją obserwuje, ktoś, kto najwyraźniej wie o niej bardzo dużo.
Siedemnaście lat temu w mediach zawrzało. Nastoletnia Sarah D'Villez została uprowadzona i przez jedenaście dni była więziona przez nieobliczalnego potwora, który na jej oczach zakatował żonę. Rodzina powoli traciła nadzieję na jej powrót, a wtedy przerażona dziewczyna pojawiła się zakrwawiona u progu swojego domu. Nie wiadomo, dlaczego porywacz ją wypuścił, ale szybko trafił do więzienia i został skazany na wiele lat. Po siedemnastu długich latach do Sarah dociera informacja, że mężczyzna zostanie zwolniony z więzienia za dobre sprawowanie. Przerażona kobieta postanawia wyjechać, by nie musieć znów mierzyć się z zainteresowaniem mediów i uciec przed zemstą, której John Blundell nie odpuści. Sarah zaszywa się na walijskiej wsi, gdzie nikt jej nie znajdzie. Kobieta przyjmuje nowe imię i nazwisko oraz stwarza nową historię. Pragnie zapomnieć o tym, co ją spotkało i zacząć nowe życie. Z czasem Sarah zaczyna dostrzegać, że ktoś ją obserwuje. Możliwe, że to nadgorliwy sąsiad, który nie ma dobrej opinii i nie daje spokoju dziewczynie, ale również istnieje możliwość, iż to jej oprawca sprzed wielu lat. Nie dość, że kobieta czuje się obserwowana, to w pobliskim miasteczku dochodzi do morderstw na młodych kobietach. Kim jest sprawca? Czy John Blundell ją odnajdzie? Jaką tajemnicę skrywa dom, który kupiła kobieta? Czy można ukryć prawdę?
Natrafiliście kiedyś na książkę, która okazała się całkowicie inna, niż myśleliście na samym początku? Czy trafiła w wasze ręce powieść, która była wielkim zaskoczeniem? ,,Granice zła" to historia pełna mrocznych tajemnic, ludzkich intryg oraz kłamstw. Trzyma w wielkim napięciu do ostatniej chwili. Naprowadza czytelnika na ślepe tropy, by na koniec ujawnić prawdziwą historię, która szokuje i sprawia, że człowieka myśli, jak mógł tak bardzo się pomylić. Intrygująca, tajemnicza, mocna - opowiada o ludzkich okrucieństwach, różnych twarzach ludzi, prawdzie, której nie pokona żadne kłamstwo. To książka o ludzkim umyśle, który pełen jest ciemnych korytarzy. Z każdą stroną jesteśmy coraz bardziej niepewni swoich spostrzeżeń, nie wiemy, co myśleć o kolejnych tropach, które prowadzą nas donikąd. Nie spodziewałam się tak dobrze skonstruowanej powieści. To jedna z tych książek, które trzeba poznać i samemu odkryć prawdę o tajemniczej historii sprzed lat. Rebecca Griffiths nadała swojej powieści bezosobową narrację, dzięki której możemy bardziej zagłębić się w umysł bohaterów, którzy okazują się całkowicie inni, niż mogliśmy przypuszczać na początku. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać tę książkę, ponieważ od tak dawna nie czułam tej osobliwej niepewności co do całej historii. Jeśli macie ochotę na coś mrocznego, szokującego, to ,,Granice zła" są odpowiednim wyborem.
Postacie w tym thrillerze są bardzo złożone. Dzięki autorce mamy szansę poznać każdą z nich i wkraść się w ich umysł, by lepiej zrozumieć ich działania. Wywołują sprzeczne emocje u czytelnika - od początkowej niechęci, poprzez nienawiść, a kończąc na akceptacji. Sarah jest osobą, którą bardzo trudno rozgryźć. Przerażona nastolatka, która przeżyła piekło, po wielu latach odwraca się od rodziny i zostawia ich tak, jakby nigdy nie byli dla niej ważni. Po tragicznych wydarzeniach coś się w niej zmieniło. Z wesołej dziewczyny zmieniła się w aspołeczną, tajemniczą kobietę, która pragnie nowe życia. Kiedy kupuje dom w małej walijskiej wsi, natrafia na pamiątki po starych mieszkańcach. Co stare zdjęcie dwójki poważnych nastolatków ma wspólnego z zaginięciem sprzed lat? Kim jest morderca młodych kobiet? Czy mężczyzna, do którego zaczyna coś czuć Sarah ma z tym coś wspólnego? Co takiego ukrywa bezlitosny sąsiad, który wywołuje obrzydzenie u kobiety? Nie mogę wam bardziej przybliżyć postaci. Każda z nich jest niczym cegła, która z czasem stanie się potężnym murem - prawdą.
,,Granice zła" zabiorą was na przerażający strych, gdzie pewne osobliwe zdjęcie ukaże wam historię pełną bólu oraz cierpienia. W pięknych walijskich polach jedna kobieta będzie musiała zmierzyć się ze swoją przeszłości. Prawda okaże się zapalnikiem, który niczym granat może wszystko zniszczyć. Mroczna, pełna tajemniczości, wciągająca historia, która wprowadza w świat, gdzie napięcie budowane jest powoli, ale kiedy już dojdzie do kulminacyjnego momentu, uderza niczym sztylet. Rebecca Griffiths jeszcze nie raz zagości na mojej półce. Czuję, że się na niej nie zawiodę. Polecam!