Rezultaty wyszukiwania dla: X Men
Czwórka z Baker Street. Sprawa Morana
Deadpool kontra Staruszek Logan
Bractwo Zagrożonych
Co mogą zrobić zwierzęta, gdy człowiek swoimi działaniami doprowadza do zagłady planety? Wziąć sprawy we własne ręce! I to w sposób naprawdę zaskakujący.
Pewnego dnia życie młodej niedźwiedzicy polarnej, Nukilik, wywraca się do góry nogami. Zostaje złapana przez grupę naukowców i przewieziona do instytutu zwanego Arką, przeznaczonego dla przedstawicieli gatunków zagrożonych wyginięciem. Na miejscu Nuk poznaje orangutana Ariefa, łuskowca Wangari, narwala Murdocka oraz dwa tchórze Jill i Hobbsa. Okazuje się, że po przybyciu do Arki każde z nich zyskało hiperinteligencję oraz zdolność mowy. Nie ujawniają swoich nowych umiejętności przed ludźmi z obawy przed czekającymi ich wówczas eksperymentami (zwierzaki zdążyły już poznać się na ludziach). Zamiast tego zakładają Bractwo Zagrożonych i zamierzają wykorzystać swoje zdolności, by pomagać innym zwierzętom.
Bractwo Zagrożonych to pierwszy tom cyklu skierowanego do dzieci zainteresowanych zwierzętami i ochroną środowiska. Jego autorami są Philippe Cousteau, ekolog, działacz społeczny i gospodarz licznych programów przyrodniczych oraz Austin Aslan, mający na swoim koncie m.in. książki Turbo Racer. Duet autorów stworzył powieść, która z jednej strony przyciąga uwagę i z pewnością zaintryguje młodszych czytelników (znajdą w niej dynamiczną akcję, zagadkę do rozwiązania oraz sympatycznych bohaterów), a z drugiej strony ma na celu rozbudzenie w nich świadomości ekologicznej. Bardzo mocno jest zaakcentowany wątek bezpośredniego wpływu człowieka na środowisko naturalne, najczęściej wpływu bardzo negatywnego. Na przykładzie poszczególnych bohaterów i ich doświadczeń można przekonać się, jak niszczycielską siłą władają ludzie i jak bardzo potrzebne jest wprowadzenie zmian. Zanim będzie za późno.
Książka została zilustrowana przez Jamesa Madsena. Pozwalają one lepiej wyobrazić sobie poszczególnych bohaterów, dlatego trochę szkoda, że nie są kolorowe, tylko utrzymane w skali szarości i jest ich stosunkowo niewiele. Dobrym pomysłem było dołączenie informacji na temat gatunków, które reprezentują pojawiające się w powieści zwierzęta. Czytelnicy mogą dowiedzieć się, jak wyglądają i gdzie żyją niedźwiedzie polarne, orangutany, łuskowce, narwale i tchórze czarnołape. Co więcej, mogą również przeczytać, jakie działania może podjąć każdy z nas, by pomóc w ich ochronie. Troska o środowisko naturalne może się już bowiem rozpocząć od najmłodszych lat, a ochronę przyrody warto zacząć od własnego domu.
Podsumowując, Bractwo Zagrożonych to bardzo dobre rozpoczęcie obiecującego cyklu, który łączy w sobie przyjemne z pożytecznym. Świetna propozycja dla wszystkich młodych miłośników przyrody.
Wypychacz zwierząt
Pisanie dobrych opowiadań to sztuka, która nie zawsze się udaje. Zdarza się, że pisarz mający na koncie rewelacyjne powieści, w krótkiej formie jakoś nieszczególnie potrafi się odnaleźć. Na szczęście Jarosław Grzędowicz nie ma tego problemu. Jego teksty, niezależnie od objętości, dają do myślenia i potrafią trafić czytelnika prosto między oczy.
Wypychacz zwierząt ukazał się po raz pierwszy trzynaście lat temu, a pod koniec stycznia bieżącego roku na księgarnianych półkach pojawiło się jego kolejne wznowienie (i to opatrzone rewelacyjną, mocno niepokojącą okładką).
Zbiór składa się z trzynastu opowiadań oraz posłowia, w którym autor przybliża pokrótce okoliczności powstania poszczególnych tekstów. Pochodzą one z różnych okresów jego twórczości, niektóre dzieli dobrych kilka lat. Są wśród nich zarówno krótkie, kilkustronicowe opowiadania, jak i rozbudowane historie liczące po kilkadziesiąt stron. Różnią się tematyką i klimatem, są wśród nich mroczne opowieści rodem z horroru, science fiction oraz alternatywne rzeczywistości i historie. Znalazły się tu również lżejsze teksty, w tym podnoszące na duchu opowiadanie bożonarodzeniowe. Jednym słowem, każdy znajdzie coś dla siebie.
Z krótkich tekstów najbardziej zapadły mi w pamięci: Pocałunek Loisetty, Obrona konieczna, Farewell Blues, Weneckie zapusty oraz tytułowy Wypychacz zwierząt. Jest wśród nich historia pewnego kata, który przemierza rewolucyjną Francję w towarzystwie swej towarzyszki Loisetty, łaknącej krwi i wiecznie głodnej. Jest także wizja przyszłości, gdy na Ziemi pojawiają się przybysze z kosmosu, aby uratować ludzi przed zagładą. Tylko czy na pewno można im ufać? Jest tu także historia paczki przyjaciół, którzy nie mogą ścierpieć niesprawiedliwego prawa, stawiającego wyżej złodzieja i napastnika nad jego ofiarę oraz opowieść o pokucie i karze, która może dosięgnąć człowieka w najmniej spodziewanej chwili.
Spośród tych dłuższych tekstów na uwagę zasługują przede wszystkim Buran wieje z tamtej strony oraz Wilcza zamieć. Akcja pierwszego toczy się na Syberii, gdzie podczas śnieżycy spotyka się nieoczekiwanie dwóch mężczyzn. Zdają się pochodzić z zupełnie różnych światów, pamiętają też całkiem inne wersje historii XX wieku. Która z nich jest prawdziwa? Drugie opowiadanie to z kolei opowieść z czasów II Wojny Światowej. Niemiecki okręt podwodny otrzymuje zagadkową misję do wypełnienia. Pozornie szaloną, ale czy na pewno? Kim są pasażerowie, którzy pojawiają się na pokładzie i co zawierają potężne skrzynie, które mają ze sobą? Czasem może lepiej nie wiedzieć...
Mówiąc krótko, zbiór jest zaskakująco wyrównany, właściwie nie ma w nim słabych tekstów, co jest swego rodzaju ewenementem. Całość czyta się doskonale. Fani fantastyki z pewnością nie będą rozczarowani.
Zodiaki. Genokracja
Teksty Magdaleny Kucenty miałam okazję już czytywać, lecz zawsze były to opowiadania. Bardzo dobre, niektóre nominowane do nagrody im. Janusza Zajdla, jednego z najważniejszych wyróżnień dla polskiej fantastyki. Byłam jednak ciekawa, jak autorka poradzi sobie z dłuższą formą. Dlatego też z chęcią sięgnęłam po „Zodiaki. Genokrację”, tym bardziej że w tym uniwersum rozgrywały się już nominowane do Zajdla historie Koziorożec i Smok oraz Paradoks Bliźniąt. Już cieszę się na możliwość lepszego poznania bohaterów, których kojarzę z opowiadań, i spotkania nowych.
Zanim jednak o treści, muszę się zatrzymać przy okładce. Jest ona po prostu prześliczna. Wykonana z dbałością o szczegóły, z błyszczącą linią i niezwykłej urody ilustracją autorstwa dość znanej już artystki, Natalii Starkiewicz. Ekstraklasa wśród rysowanych okładek. Połączenie głębokiego błękitu i z intensywnym oranżem szokuje i przyciąga uwagę – czyli robi dokładnie to, co okładka robić powinna. Z zachwytem wstawię na półkę.
Gatunkowo „Zodiaki” należą do biopunka, czyli nurtu bliskiego cyberpunkowi – tylko skupionego na wpływie biotechnologii na ludzkie życie. To ta gałąź nauki jest najbardziej rozbudowana w powieści – osiągnięcia biotechnologii pozwalają tworzyć sztucznych ludzi, a do nich należą tytułowe Zodiaki, czyli „rodzeństwo” postludzi, de facto stale udoskonalanych eksperymentów. Poznajemy: Capricorna, oportunistę podążającego na fali losu i wikłającego się w niezłe tarapaty, gdy musi zmierzyć się na ringu z niezwyciężonym Smokiem; narwaną i bezkompromisową Pisces, która dla swojego Koziorożca zrobi wszystko, a najchętniej wysadzi świat, w którym przyszło im żyć; Gemmę i Inni, dwie osobowości w jednym ciele… Zodiaki mierzą się z rzeczywistością, w której świętym Graalem wciąż jest nieśmiertelność, ale odradzanie się przybiera różne formy… i czasem budzisz się jako dorosły w skórze niemowlaka. Wspólnie eksplorują świat, estetyką wzorowany na Starożytnym Rzymie (co znajduje w powieści ważkie uzasadnienie), i próbują zrozumieć swoje znaczenie w świecie. A przy okazji przeżywają przygody i mierzą się z rządzącą kastą genokratów zdolnych odradzać się w kolejnych ciałach.
Wciągnęła mnie i zachwyciła ta historia. O tym, że Kucenty sprawnie posługuje się językiem, wiedziałam od dawna, ale teraz do języka doszła misternie spleciona intryga i świat, ten świat, który trochę chciałby być starożytny, a trochę – nieprzyzwoicie wręcz nowoczesny. Tym samym autorka zwraca się i do tych, których fascynują niebezpieczne wizje przyszłości, i do tych, którzy lubią fantastykę osadzoną w dawnych czasach. Do tego dochodzą fenomenalnie wykreowani bohaterowie: chociaż jest ich wielu, nie ma szans pogubić się w ich gąszczu – każdy ma własny charakter i sposób bycia, wprowadzani też są stopniowo, by dać czytelnikowi szansę się z nimi zaprzyjaźnić. Co do fabuły – czuć, że to dopiero początek większej historii, więc raczej kierowałabym tę powieść do czytelników, którzy lubią dłuższe serie i nie rozczarują się umiarkowanym tempem pierwszego tomu.
Polecam. Po prostu polecam. Nie możesz się zdecydować, czy wolisz poczytać o cyberpunkowej przyszłości, czy o wykwintnej starożytności? Autorka ma na to rozwiązanie! „Zodiaki. Genokracja” to ekstrawagancka mieszanka najwyższej technologii, transhumanistycznych rozważań nieodłącznie splecionych z losem kolejnych iteracji Zodiaków i spuścizny antyku. A pośrodku tej niecodziennej mozaiki: przejmująca opowieść o rodzeństwie Zodiaków – tak różnych i zarazem tak podobnych. Z ręką na sercu zapewniam – takiej historii jeszcze nie było. Jeśli więc czekasz, aż fantastyka da ci coś nowego, to właśnie dała.
Serce Trolla
Chodź ze mną
Prosta sprawa
„Ludzki umysł jest zadziwiającą maszyną, która lubi sama dopowiadać to, czego nie zapamiętała, żeby stworzyć spójną opowieść.”
Oparta na klasycznych wzorcach sensacyjna powieść. Wiele się działo, scenariusz naznaczony szybkim tempem, nagłe zwroty akcji zgrabnie wybijały ze stałych kierunków fabuły. Powodzenie dociekania prawdy i wymierzania sprawiedliwości nie było obwarowane skomplikowanymi założeniami. Z góry wiedziałam, kto był dobry, a kto należał do złych. Główny bohater cało wychodził z niebezpiecznych opresji, co więcej, zgrabnie pomagał innym w wyjściu z roli ofiary. Bezimienny osobnik, współczesny swoisty rycerz, walczył o słuszną sprawę, wykazywał się niezwykłą znajomością sztuki walki, psychologicznym rozeznaniem ludzi, zmysłem obserwacji i biegłością w dochowaniu tajemnic. Nic nie było w stanie go zaskoczyć, perfekcyjnie znał mroczną stronę ludzkich ułomności, a przy tym los diabelnie i ochoczo mu sprzyjał. Postać wydawała się nie tyle prosta, co nieskomplikowana w obsłudze. Odpowiednie przyciski uruchamiały pożądane zachowania, bez względu na to, czy aktywność inicjował biały, czy czarny charakter. Przeszłość postaci fragmentaryczna, frapująco i intrygująco nakreślona, tkwiłam w zawieszeniu między czymś godnym pochwały a zasługującym na potępienie, wiele zależało od okoliczności.
Komfortowy styl narracji łatwo wiódł po scenariuszu zdarzeń. Choć nie czułam wielkiego napięcia, to przyjemnie śledziłam przebieg niebezpiecznej gry, ratowania z opresji przyjaciela. Sprawy wykazywały tendencję do kumulacji niejasności, stawiania ścian przed prawdą, zderzania się sprzecznych teorii, a to wciągało. Niestety, gangsterzy poruszali się w uproszczonej i oklepanej formie, operatywni i zaradni, lecz bardziej bazowali na muskułach i broni niż bystrości i wyobraźni. Czekam na inteligentnego i przebiegłego mafiosa, cechującego się oprócz nieobliczalności także nieprzewidywalnością. Liczę, że w kontynuacji, finalna odsłona książki sugeruje jej powstanie, otrzymam kryminalistów zdolnych nie tylko do brutalnych czynów, ale również wykazujących się sprytem w działaniu. Może taka postać powstała w poprzednich książkach Wojciecha Chmielarza, jeśli czytaliście, dajcie znać. Moje pierwsze spotkanie z twórczością pisarza, ale kilka elementów konstrukcji powieści podpowiada mi, że nie ostatnie.
Sekrety z przeszłości
„Ofiary traumy często pamiętają najmniejsze szczegóły. Innym razem tak często powtarzają w myślach zdarzenie, że wszystko im się miesza. Często próba przypomnienia sobie wszystkiego staje się sensem życia ofiary.”
Wystawiłabym filmowi lepszą notę, gdyż poruszał bardzo ciekawą tematykę winy, przebaczenia i sprawiedliwości, jednak od pierwszych scen miałam wrażenie nie tyle kopiowania, ile powtórzenia pomysłu na fabułę, kojarzę go z innych filmów i książek. Akcja w zasadzie łatwa do przewidzenia, choć w dwóch momentach nagłe zwroty niosły pierwiastek zaskoczenia, podtrzymywały dynamikę historii.
W teraźniejszość z impetem wkradła się ostra i bolesna przeszłość, odkrywane były przetwarzane przez lata zlepki wspomnień, upchnięte w najdalsze ciemne strefy pamięci, aby poradzić sobie z traumatycznymi przeżyciami. Towarzyszyły im usilne wyrzuty sumienia, poczucie wstydu i wstrętu do samego siebie. Wydawało się, że łatwo interpretować to, co wydarzyło się we wcześniejszym etapie życia. Emocje jednoznacznie opowiadały się po jednej ze stron, ale przy lukach w faktach trudno uzyskać pełną perspektywę. Łatwo o pomyłki i błędne osądy. Wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę mogło stać się przyczyną kolejnej tragedii.
Lata sześćdziesiąte, przedmieścia Londynu, Maja i Lewis, doświadczeni przez wojnę w Europie, teraz wiodą szczęśliwe życie z synkiem. Niestety, nadszedł dzień, w którym spokój rodziny ulega załamaniu. Kobieta rozpoznaje, w mieszkającym w pobliżu Thomasie, swojego i siostry oprawcę z czasów wojny. W determinacji i afekcie decyduje się na porwanie sąsiada i próbuje wymusić na nim przyznanie się do winy. Liczy, że głośno wypowiedziana prawda zbliży ją do pogodzenia się z przeszłością i zamknie drzwi do dawnego koszmaru. Domniemany były nazista do niczego się nie przyznaje, wydarzenia zaczynają się gmatwać i intensyfikować, skomplikowane warunki roszady sił ulegają zmianie, w pewnym momencie dramat zahacza o thriller.
Podobała mi się scena, w której Maja po raz pierwszy wymierza broń w Thomasa. Noomi Rapace fenomenalnie ją odegrała, czułam prawdziwość i szczerość postaci. Jeśli zestawi się ją z ujęciem Lewisa przeżywającego podobną wewnętrzną walkę, opowieść nabiera drugiego wymiaru. Mocne i przekonujące przekazy, warto poświęcić im chwilę zadumy. Jak bardzo tajemnice niszczą duszę i wzmacniają wątpliwości. Do czego zdolny jest człowiek, by odzyskać godność? Jak gorzki smak ma zemsta? Dokąd nieujarzmiona doprowadza? Niektóre postawy bohaterów wymykały się logice, częściowe usprawiedliwienie to działanie w ekstremalnych warunkach. Średnio podeszła mi gra Joela Kinnamana, Chrisa Messiny jeszcze mniej, szkoda zmarnowania potencjału ról.
Nieobliczalny
„Prawda o człowieku wychodzi w trudnych sytuacjach”.
Typowy thriller napakowany dynamicznie zmieniającą się akcją i efektownymi mocnymi scenami. Pomysł na fabułę nie jest nowy, opiera się na utartych schematach, nagłe zwroty w scenariuszu zdarzeń nie są zaskoczeniem, zastanawiamy się jak, a nie, czy coś się stanie. Ciekawie się ogląda, lecz nie trzyma silnie w niepewności, chociaż napięcie stopniowo narasta. W kilku scenach zachowanie głównej bohaterki wymyka się logicznym uzasadnieniom, w końcu taka jest konwencja tego typu filmów. Caren Pistorius dobrze oddaje osobowość ofiary, która może do najsprytniejszych nie należy, ale doprowadzona do ekstremalnej sytuacji potrafi w końcu postawić się oprawcy i zawalczyć o życie swoje i bliskich. Kobieta jest na rozstaju dróg, tuż przed rozwodem, zaraz po utracie pracy, z finansowymi problemami, młodszym bratem na utrzymaniu, matką w domu opieki. Jeden dzień jest wyjątkowo parszywy. Przesadnie reaguje na opieszałość jednego z kierowców po zapaleniu się zielonych świateł. Rachel nie zdaje sobie sprawy, jakie nieobliczalne zło wyzwoliła i z czym przyjdzie się jej zmierzyć.
Russel Crowe gra czarny charakter, trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to wychodzi, wzbudza w widzu niekorzystne odczucia, im dłużej się go obserwuje, tym większej podlegają intensyfikacji. Solidnie sfanatyzowana kreacja, zwłaszcza że charakteryzacja dalece odbiega od gladiatorskiego wizerunku. Patrząc na wzmagającą się frustrację strąbionego mężczyzny, widzimy, jak niewiele potrzeba, by doprowadzić się do szewskiej pasji, wpaść głęboko w obsesję przerażającej zemsty za pozorną zniewagę. Inna osoba staje się zapłonem tykającej bomby nienawiści, pretekstem do odpalenia wściekłości, bez względu na konsekwencje. Szykana zaślepia, nakręca spiralę agresji i bezwzględności, negatywne emocje eksplodują jak wulkan. Problemy osobiste stają się paliwem. Film proponuje niemal dziewięćdziesięciominutową rozrywkę brutalnych scen, ale też poddaje pod rozwagę skutki pospieszności i powierzchowności współczesnego życia. Każdego dnia napływ nieistotnych i przelotnych informacji, wypełnionych przemocą i argumentami siły, natychmiastowe rozpowszechnianie się niepożądanych wzorców i wybujałych ideałów w social mediach i środkach masowego przekazu, ogromna presja w życiu zawodowym i prywatnym. Jednakże, czy nie jest to uproszczenie i generalizowanie? Czy faktycznie coraz więcej z nas drepcze w mroczną stronę?