Rezultaty wyszukiwania dla: X Men
Córka Węża Midgardu
"Thor", pierwsza część "Sagi Asgard" Wolfganga Hohlbeina, nie był czymś rewelacyjnym w moich oczach. Patrząc na opinie innych jego czytelników, również można zauważyć, że większość z nich była bardziej zawiedziona niż zachwycona lekturą. I co w tym dziwnego? Główny bohater, mający problemy ze swoją tożsamością, bóg zesłany na ziemię, był głównie pionkiem w grze swojej kochanki. Jakby tego było mało, cały czas uciekał, na przemian z kimś walcząc. Patrząc z perspektywy tego, co autor pokazał w pierwszym tomie, drugiemu dawałam małe szanse na sukces.
Katharina całe swoje życie spędziła w jednej wsi, nie wychylając czubka nosa nigdzie indziej. Dziewczynka przechodziła z rąk jednej wiejskiej rodziny do drugiej, gdzie musiała ciężko pracować na swoje utrzymanie. Nic nie wiedząc o swoich krewnych dostawała ciężkie baty, gdy w ogóle śmiała o nich zapytać. Pewien felerny dla mieszkańców zamku Elsbusch i położonej nieopodal wsi napad, który spowodował pożar i śmierć ich wszystkich, stał się szansą na lepsze życie dla niej, jedynej, której udało się przeżyć.
Porwana przez wikingów, którzy sądząc, że jest synem bogatego szlachcica, chcą otrzymać za nią godziwy okup - poznaje zupełnie inną kulturę. W obozie swoich porywaczy Katharina, nieco przewrotnie, po raz pierwszy poznaje, czym jest dobroć, ciepło, pełny brzuch i przyjaźń. Tajemnicze znamię w kształcie węża na jej lewej łopatce, otwiera przed nią jeszcze nowe możliwości. Czy jest możliwe, że jest zaginioną wnuczką jarla wikingów? Jeżeli tak, pierwszy raz w życiu miałaby rodzinę z prawdziwego zdarzania. Oczywiście są ludzie, którzy chcą temu zapobiec i ci, którzy wierzą, że jest przepowiedzianym dzieckiem, osobą, która zapewni ich ludowi lepszy byt.
Po lekturze "Thora" pozostało wiele pytań bez odpowiedzi. Książka urwała się nie wyjaśniając ważnego wątku, a "Córce Węża Midgardu" nie jest dane go kontynuować. Fabuła powieści dotyczy ludzi, którzy pochodzili ze stron, w których miała miejsce akcja pierwszej części. Z powodu zimnego i surowego klimatu swojej ojczyzny, wikingowie przenieśli się w bardziej ustronne miejsce. Ich przeprowadzka miała miejsce dziesięć lat wcześniej, więc wygląda na to, że nie mają oni pojęcia co się dzieje w stronach, z których pochodzą. Taki obrót spraw, powoduje, że osoby, które nie miały styczności z pierwszą częścią mogą spokojnie sięgnąć po tom drugi. Obydwie książki dzielą ze sobą jedynie świat, w którym odbywa się akcja, więc nawet nazywanie tej powieści kontynuacją jest trochę naginaniem rzeczywistości.
"Córka Węża Midgardu" nie jest tylko drugą częścią "Sagi Asgard", która ma mało wspólnego z swoją poprzedniczką. Ta powieść jest również okazją do poznania na nowo twórczości Wolfganga Hohlbeina. Po pierwsze książka nie jest już podzielona na rozdziały. Tym razem jej twórca postanowił pisać ciągiem, a niektóre momenty rozdziela jedynie akapitami. Powierzenie roli głównej bohaterki dwunastoletniej dziewczynce zmieniło również tę powieść na nieco mniej szorstką i krwawą, a bardziej na ciepłą i wzruszającą, przyjaźniejszą czytelnikowi.
Zarówno styl autora, jak i pomysł na kontynuację "Thora", też uszły zmianie. Nie można już zarzucić Hohlbeinowi, że stworzone przez niego postaci tylko uciekają. "Córka Węża Midgardu" jest pełna przeróżnej akcji, ale przede wszystkim opiera się na przyjaźni i rodzinnych więziach. Słownictwo, którym posługuje się pisarz, również wydało mi się jeszcze bogatsze. Podczas gdy w "Thorze" praktycznie nic mnie nie ruszało, tutaj każda scena, nawet głupie rozstanie, kręciło mi w oku łezkę żalu nad główną bohaterką. Autor nie wyzbył się jednak ironicznych zakończeń dla każdego fragmentu i założenia, że jeżeli jest źle, to los musi jeszcze bardziej namieszać i dołożyć. Do tego brakło typowych fantastycznych momentów, które dla tego gatunku powinny być kluczowe.
Postać dwunastoletniej Kathariny, dziewczynki, w której życiu nie było zbyt wiele szczęścia, może troszkę zawężać krąg osób, które sięgną po tę pozycję, gdyż ta część obniża wiek potencjalnego czytelnika sięgającego po "Thora". Warto jednak przeczytać "Córkę Węża Midgardu" i to o wiele bardziej, niż jej poprzednika. Choć trudno jest mi przewidzieć, jaka będzie przyszłość tych książek, szczerze polecam ten tom, szczególnie jeżeli byliście zniesmaczeni poprzednim.
Zbuntowana
„- Dzięki Bogu (...) Już myślałem, że nigdy nie przestanie działać i będę cię musiał tu zostawić, żebyś... wąchała kwiatki, czy co tam chciałaś robić na haju."*
Otoczenie, w którym żyłaś jest w trakcie wojny, a ty musisz stanąć po jednej ze stron. Nie jest to łatwe, a decyzje, które podejmiesz mogą zniszczyć to, co kochasz i na pewno cię zmienią. Pośród chaosu wywołanego walkami wyłaniają się ci, o których nie mówiono lub zaprzeczano ich istnieniu. Okazało się, że są silniejsi niż ktokolwiek mógłby podejrzewać...
Tris wraz z Cztery i jeszcze paroma osobami udali się do Serdeczności. Wiedzieli, że w tej frakcji choć na chwilę znajdą schronienie. Nastolatka nie potrafi się pozbierać po ostatnich zdarzeniach. Męczą ją koszmary i w jakiś dziwny sposób myśli, że musi się poświęcić, tak jak jej rodzice. Prócz tych zmagań musi jeszcze odkryć, czemu Altruizm zaczął to wszystko. Czuje, że jest blisko odpowiedzi, a kluczem do niej jest Marcus - ojciec Cztery. Tylko jak przekonać swojego chłopaka, że mimo nienawiści do jego ojca czuje, że musi z nim współpracować? Co takiego znajduje się za murem i czemu jest to tak chronione?
Pierwsze co przyszło mi na myśl po przeczytaniu kilkunastu stron to, że ta książka jest lepsza od „Niezgodnej" i to pod wieloma względami. Pierwsza część, choć ciekawie się ją czytało, nie wywoływała głębszych emocji, a ta wręcz przeciwnie. Od samego początku wczułam się w czytany tekst i go przeżywałam. Wydaje mi się, że pierwszy tom trylogii był jakby wprowadzeniem, a dopiero teraz wszystko przybiera odpowiednie kształty, wyjaśnia się i nabiera znaczenia.
„Zbuntowana" zaczyna się tuż po tym, jak zakończyła się pierwsza część. Tylko, że tym razem od razu wiele się dzieje. Już na samym początku wpadłam w wir wydarzeń, które były zaskakujące oraz pełne emocji. Dosłownie nie było mowy o chwili znużenia. Tak, na brak akcji nie mogłam narzekać. Bohaterowie przeszli duże przeobrażenie i nabrali charakteru. Wreszcie też uzyskałam odpowiedzi na mnożące się pytania, które wiele wyjaśniły i pozwoliły spojrzeć na wszystko inaczej. Nie jest jednak tak, że wszystko stało się jasne. To byłoby za proste i, prawdę mówiąc, bez sensu w tym momencie. W miejsce starych pytań pojawiały się nowe, a wraz z nimi domysły i różne koncepcje. Najbardziej jednak fascynował mnie podział na frakcje. Czemu musiał powstać i dlaczego akurat w taki sposób?
Jak już wcześniej wspomniałam postacie przechodzą duże przeobrażenie. Stają się bardziej ludzkie i wywołują różne emocje. Potrafią zaskoczyć i wzbudzić mieszane uczucia. Pojawiają się też nowe osoby, które dużo wnoszą do tej historii. Okazuje się, że zaufanie jest bardzo cenne i niestety nie każdego można nim obdarzyć. To, co się dzieje wokół, w różny sposób wpływa na ludzi, ich tok rozumowania może być zachwiany, a co za tym idzie łatwy do zmanipulowania. Tris boleśnie przekonała się, jak takie manipulacje mogą zmienić człowieka, ale zauważyła też, że czasem nawet wróg może być sprzymierzeńcem. Mimo zmian jakie zaszły w bohaterach, nie są oni idealni i nadal czasem irytują, sądzę jednak, że jeszcze się to zmieni. W końcu na to trzeba czasu, a i wydarzenia, w których biorą udział i tak dają im popalić. No i nikt przecież nie jest bez skazy.
Książka ta może nie pochłonęła mnie bez reszty, ale z pewnością niesamowicie wciągnęła. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością oraz zainteresowaniem. Fabuła oraz postacie, pierwszoplanowe i te drugoplanowe, zaskakiwały, a dialogi były napisane lekko i bez tej sztuczności, którą odczuwało się w „Niezgodnej". Do tego autorka dodała trochę humoru. Nie brakowało mi wrażeń, razem z Tris obserwowałam następujące po sobie wydarzenia i próbowałam dociec, o co w tym wszystkim chodzi. Przyznam, że gubiłam się trochę w niektórych niuansach fabuły. Podobało mi się to, że wątek miłosny Tris i Cztery nie zdominował powieści.. Było go w prawdzie trochę, ale nie był zbytnio odczuwalny i nawet nie irytował. Zabrakło, na całe szczęście, pieśni pochwalnych nad urodą, zachowaniem czy postępowaniem chłopaka. Co do zakończenia: może nie było dla mnie dużym zaskoczeniem, ale było intrygujące. Już nie mogę doczekać się kolejnej części.
Reasumując, jest lepiej, o wiele lepiej. „Zbuntowana" to kontynuacja, która wyjaśnia wiele, ale nie wszystko - na to jeszcze muszę trochę poczekać. Niemniej jednak uważam, że Roth się rozkręciła, dlatego warto sięgnąć po ten cykl, choćby dla samego poznania kolejnej, bardzo interesującej wizji świata w przyszłości.
*str. 53
Zawładnięci
Lubisz myśleć? Uważasz się za człowieka wolnego? W takim razie, uważaj bo zainteresują się tobą Zieloni i nie mam tutaj wcale na myśli tych przemiłych ludzi którzy pomagają przyrodzie i zwierzętom, tylko Tych-Od-Myślenia. Kim oni są? Oni są prawem, oni są myślą, ty tylko masz żyć. Zapowiada się ciekawie, cóż prawda bywa czasem okrutna, a ja nie mam zamiaru owijać w bawełnę, zwłaszcza gdy książka „Zawładnięci" Elany Johnson jest przedstawiona jako „1984 Orwella dla niepokornych i wrażliwych". Przyznam, że to jedno zdanie wystarczyło bym sięgnął po tą pozycję. Oczywiście przed przystąpieniem do czytania miałem pełną świadomość tego, że nie mogę porównywać Johnson do Orwella, gdyż to tak jakbym porównał klasyczne auto z jego nowoczesnym odpowiednikiem, niby działają na tej samej zasadzie, ale wrażenia po jeździe są zupełnie inne.
„Zawładnięci" to powieść science-fiction, w której akcja dzieje się w świecie, gdzie społeczeństwo jest podzielone na Dobry Ludzi mieszkających na Dobrych Ziemiach oraz Złych mieszkających (uwaga uwaga) na Złych Ziemiach. Dobrzy to ci, którzy są całkowicie pod kontrolą Zielonych/Kontrolerów/Tych-Od-Myślenia. Nagrodą za to jest dostęp do wysoko zaawansowanej technologii, jednak np. spacer wieczorem po parku razem z chłopakiem lub nienoszenie kapelusza jest karane tymczasowym aresztem, a z każdym przewinieniem wyrok staje się coraz bardziej surowszy. W takim świecie odnajdujemy szesnastoletnią Vi która jest Dobrą, ale jest także buntowniczką i już kilkakrotnie zdarzało jej się łamać prawo. Violet pozostała tylko matka, która pała do niej nienawiścią oraz chłopak Zenn, który jest jej jedyną podpora oraz często łamie prawo razem z nią, ale jednocześnie jest szkolony na Zielonego. Początek książki rozpoczyna się od kolejnego aresztowania Violet, która tym razem trafia przed oblicze rady Zielonych, a następnie do więzienia gdzie dzieli celę z chłopakiem o imieniu Jag. Jak to bywa w życiu między młodymi zaczyna iskrzyć, tworzy się pomiędzy nimi nić sympatii, porozumienia, razem postanawiają uciec, następnie odkrywa, że posiada olbrzymią moc, moc Kontrolerów. Bohaterka może kontrolować ludzi oraz wpływać na urządzenia, co daje jej to możliwość walki z Kontrolerami lub przyłączenia się do nich. Nie mogę już więcej zdradzić, ponieważ opiszę całą fabułę, dodam tylko, że mamy tutaj zdradę najbliższych, miłość która może okazać się zgubna oraz kłamstwa na każdym kroku. Pod koniec mamy punkt kulminacyjny, w którym główna bohaterka będzie musiała podjąć najtrudniejszą w życiu decyzję, a jej skutki będą odczuwać wszyscy.
Moje uczucia po przeczytaniu książki są mieszane. Czemu? Ponieważ czuję niedosyt, jest tutaj kilka ciekawych wątków pobocznych, które rozwinięte dużo by wniosły do fabuły. Z drugiej strony książka miałaby wtedy dwa trzy razy więcej stron, a w obecnej formie czyta się ją szybko i przyjemnie. Autorka posługuje się prostym językiem, fabuła nie jest zawiła, ale jest ciekawa, postacie stworzone przez autorkę mają swoje zalety i wady. Momentami brakuje dynamiki, jest więcej rozmów, co niektórych może razić, dlatego zgodzę się z tym, że jest to książka dla wrażliwych. Daje do myślenia, pozwala docenić wolność, która jest dla nas rzeczą normalną, a przez to niezauważalną. Sprawiła, że zastanawiałem się po której stronie barykady chciałbym być. Czy podporządkowałbym się dyrektoriatowi, a może byłbym w stanie kontrolować innych jak marionetki. Każdy musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Polecam ją przede wszystkim dzieciom, młodzieży oraz wszystkim tym którym nudzi się wieczorem, a chcieliby przeczytać coś lekkiego.
Zagadka Diamentowej Doliny
Pół godziny później, pierwsze delikatne krople deszczu zaszemrały na liściach, a na moczarach, nad którymi unosiła się błękitnawa mgła, rozległa się dziwna, niepokojąca pieśń..."*
Rozpocząłeś przygodę w miejscu, w którym obok siebie występuje dzika dżungla i mordercze pustkowia, a powietrze jest gorące. Czeka cię wiele niebezpieczeństw, zagadek, pościgów oraz walki z czasem. Jest też bardzo prawdopodobne, że to, czego szukasz tak naprawdę nie istnieje. Jesteś pewny, że wszystko co cię czeka, jest warte tego, co możesz zastać na końcu drogi?
Rodzina Ostrowskich wraz z panną Ofelią udaje się na zimowe ferie na Tasmanię dzięki zaproszeniu od ciotki Barbary. Kobieta jest dziennikarką i pewnego razu w małej wiosce odkryła mapę z XIX wieku. Według legendy należała ona do człowieka zwanego Szalonym Lordem i podobno prowadziła do Diamentowej Doliny. Wraz z gośćmi Barbara postanawia zabawić się w poszukiwanie owej doliny. Nie podejrzewa jednak, na jakie niebezpieczeństwo naraża siebie i swoją rodzinę. Gdy to do niej dociera, jest już za późno, a konsekwencje działań grupy poszukiwaczy mogą okazać się straszne.
To już piąta część Kronik Archeo, które wciągnęły mnie od pierwszego tomu, a każdy kolejny sprawiał, że coraz bardziej zżywałam się z bohaterami. Wraz z Anią, Bartkiem, a także ich przyjaciółmi odkrywałam tajemnice, przeżywałam przygody, poznawałam nowe miejsca i rzeczy. Gdy sięgałam po najnowszy tom, wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ponieważ w książki Agnieszki Stelmaszyk wkrada się mała rutyna, która - muszę zaznaczyć - zupełnie mi nie przeszkadza. Tylko, że tym razem pisarka mnie zaskoczyła i to bardzo pozytywnie. Nie zabrakło tutaj wspominanej schematyczności, ale autorka postawiła w tej książce na budowanie większego napięcia niż dotychczas.
Cała seria jest napisana ciekawie i z pomysłem. Za każdym razem historie były pełne akcji, zagadek do rozwiązania i niesamowitych wrażeń. Jednak to, co do tej pory czytałam, było namiastką tego, co pisarka zaserwowała w „Zagadce Diamentowej Doliny". Za każdym razem młodzi bohaterowie w czasie trwania przygód przeżywali niebezpieczne chwile, ale tym razem naprawdę było bardzo, bardzo groźnie. Jak nigdy dotychczas. W tej części komuś naprawdę zależało, by prawda nie została odkryta. Przeciwnicy nie przebierali w środkach, a bohaterom groziło prawdziwe niebezpieczeństwo. Moim zdaniem, jak na powieść dla młodszego czytelnika to bardzo odważne posunięcie, ale trafione.
Autorka zaskakuje i dba o to, by pozostałe elementy historii były warte poświęconego jej czasu. Rzetelne opisy miejsc oraz wydarzeń rozbudzają wyobraźnie i ciekawość. W niesamowity sposób został tu oddany klimat miejsc, w których rzecz się dzieje. Tekst jest wspomagany licznymi ilustracjami, mapkami i dodatkowymi ciekawostkami, które tych bardziej dociekliwych mogą skłonić do poszerzenia zdobytej wiedzy. Intrygująca fabuła, szereg przygód i niepewność tego, co może stać się za chwilę. Bohaterowie nadal pokazują, że nic nie może się przed nimi ukryć, a ich pomysłowość nie zna granic. Mimo młodego wieku wykazują więcej odwagi niż niejeden dorosły. Za każdym też razem zdobywają nowych znajomych i wspomnienia, które będą już z nimi na zawsze.
Wystarczyło mi jedno popołudnie, a nawet trochę mniej, bo tylko kilka godzin, by zapoznać się z opisywaną przeze mnie historią. Wciągnęła mnie ona od pierwszych stron i jak najszybciej chciałam poznać jej zakończenie. Z dziecięcą ciekawością pochłaniałam kolejne strony, zachwycałam się ilustracjami i podczytywałam dodatkowe informacje. Mimo widocznej schematyczności nie odczuwam jej zbytnio. Wszystko inne, co zostało prędzej wymienione, czyli wartka akcja, szczegółowe opisy, towarzyszące czytaniu emocje, sprawiają, że ten mały minus zepchnęłam w cień, jako nie istotny dla mnie. W trakcie czytania towarzyszyło mi mnóstwo emocji, zmieniających się w zależności od wydarzeń czy sytuacji. Jeśli chodzi o wrażenia z najnowszej powieści pani Stelmaszyk, w skrócie mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona i już niecierpliwie wypatruję kolejnych części.
Pozostaje mi tylko polecić „Zagadkę Diamentowej Doliny" wszystkim tym, którzy lubią czasem przeczytać coś skierowanego do młodszego czytelnika. Miłośnikom przygód, niebezpieczeństw oraz niespodziewanych zwrotów akcji również mogę ją polecić. Zarówno dziecko, nastolatek jak i dorosły znajdzie tu coś dla siebie. Agnieszka Stelmaszyk pisze ciekawie i z pomysłem, a do tego w sposób lekki i przyjemny. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko zapaść się w fotelu i czytać. Życzę miłej lektury!
*str. 229
Zagłuszyć krzyk
Moja niezdrowa fascynacja różnymi przejawami psycho- i socjopatii często znajduje ujście w lekturze thrillerów psychologicznych, których fabuła koncentruje się wokół zbrodni popełnianych przez seryjnych morderców. Tym razem do sięgnięcia po książkę Neila White'a zachęcił mnie nie tyle zarys fabuły od wydawcy, ile informacja, że wydarzenia opisane w powieści zostały oparte na faktach. Autora zainspirowały zbrodnie słynnego amerykańskiego psychopaty Denisa Radera, który swoje ofiary najpierw wiązał, torturował, na końcu zabijał, a o swoich wyczynach informował policję i prasę. Do swoich listów zwykł dołączać wiersze zapowiadające kolejne morderstwa, co zresztą doprowadziło do jego aresztowania w 2005 roku.
W prowincjonalnym miasteczku Blackley w Lancashire zostają znalezione zwłoki bestialsko zamordowanej młodej kobiety - córki miejscowego gangstera. Dziewczyna została uduszona, a jej ciało sprofanowane w sposób, który pozwala policji powiązać tę zbrodnię z wcześniejszym zabójstwem innej młodej kobiety, córki lokalnego policjanta. Śledztwo prowadzi detektyw Laura McGanity, świeżo upieczona sierżant z wydziału zabójstw, a prywatnie narzeczona Jacka Garretta, reportera sądowego. Także on prowadzi dziennikarskie dochodzenie, a wkrótce kontaktuje się z nim żądny rozgłosu morderca, który wodzi policję za nos i próbuje - co dziwne - nakierować Jacka na właściwy trop. Kiedy dziennikarz zaczyna współpracować z policją, psychopata postanawia go ukarać...
W sprawę miesza się ponadto lokalny gangster, który stracił córkę - chce sam wymierzyć mordercy sprawiedliwość i zmusić Jacka do współpracy. Policja rozpoczyna wyścig z czasem - sprawca z pewnością nie poprzestanie na dwóch ofiarach, a jest wyjątkowo czujny, inteligentny i bardzo dobrze się kamufluje. Poza tym obserwuje każdy ruch Jacka i jego narzeczonej...
Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam ten klimat małych, angielskich miasteczek, jakby stworzonych po to, by stać się sceną zbrodni. Żadne inne tak nie działają na moją wyobraźnię - ani amerykańskie, ani nawet skandynawskie, choć z pewnością jest to bardzo krzywdzące przekonanie, wyrosłe na bazie przygód Sherlocka Holmesa i Davida Huntera. W każdym razie już sam fakt, że akcja powieści toczy się na angielskiej prowincji, działa na mnie elektryzująco, a to z kolei pomogło mi już od pierwszych stron wtopić się w treść fabuły. Bo też i samo miasteczko skrywa mroczne tajemnice, które w toku śledztwa wypełzają z mrocznych zakamarków przeszłości, i co gorsza - mają z nim bezpośredni związek. Wraz z rozwojem fabuły uświadamiamy sobie, że lokalnego mafiosa, miejscowego policjanta i pewną starą alkoholiczkę łączy coś, co stanowi klucz do rozwiązania zagadki brutalnych morderstw.
Neil White prowadzi fabułę dwutorowo, w dość klarowny, może nawet zbyt poukładany sposób. Śledztwo policyjne Laury i dziennikarskie Jacka niejednokrotnie się zazębiają i uzupełniają, zaś zdobyte z różnych źródeł i różnymi sposobami informacje prowadzą do rozwikłania zagadki z nieubłaganą logiką, choć nie brak tu błądzenia po omacku, fałszywych tropów czy nagłych zwrotów akcji. Zdaję sobie sprawę, że autor dokonał tu pewnego fabularnego uproszczenia, ale książka - przede wszystkim tempo akcji - tylko na tym zyskało. Czy powieść jest przewidywalna? Każdy, kto choć trochę czytał o seryjnych mordercach, wie mniej więcej, czego może się spodziewać. Psychopaci zwykle działają według znanego schematu: okrucieństwo wobec zwierząt w dzieciństwie i inne sygnały świadczące o zaniku uczuć wyższych, pierwsze próby zrekompensowania sobie marnego życia, przeniesienie destrukcyjnych uczuć na obiekt zastępczy, eskalacja przemocy, spełnienie w akcie morderstwa i obsesyjna chęć powtórzenia doznań. W tym przypadku dochodzi jeszcze chęć zdobycia rozgłosu, kontrolowania sytuacji, wzmagające uczucie spełnienia. Tak więc schemat i motywy są znane, zmieniają się tylko okoliczności i przebieg sprawy. Nawet działania policji do pewnego momentu siłą rzeczy muszą być rutynowe, co przecież nie oznacza, że fabuła jest nudna - wręcz przeciwnie. Najbardziej fascynujące jest to, jak detektywi dowiadują się kluczowych rzeczy o sprawcy, stanie jego umysłu: po sposobie okaleczenia ciała i zadania śmierci, typie ofiary, wyborze miejsca zbrodni - nawet brak mikrośladów nie czyni policję bezsilną, a mordercę bezkarnym.
Neil White udowadnia, że zawiłości pokręconego umysłu psychopaty wtopionego w lokalną społeczność oraz sekrety mieszkańców małego miasteczka, plus osobiste perypetie pary głównych bohaterów (którzy nota bebe pojawiają się w innych książkach autora) to doskonałe połączenie, gwarantujące naprawdę wyjątkowe doznania. Intryga kryminalna z pasjonującą zagadką i wiarygodnymi psychologicznie portretami bohaterów na tle społeczno-obyczajowej panoramy małego miasteczka, w dodatku świadomość, że fabuła osnuta jest wokół rzeczywistych zbrodni, co przydaje powieści mrocznej atmosfery, sprawia, że lekturę czyta się z wypiekami na twarzy i nie sposób się od niej oderwać do samego końca. Serdecznie polecam każdemu miłośnikowi podobnych klimatów, jestem pewna, że nie będzie rozczarowany.
"Jesienna Republika" - ostatni tom Trylogii Magów Prochowych
Pod patronatem Secretum 26 lutego ukaże się trzeci i ostatni tom Trylogii Magów Prochowych "Jesienna Republika" Briana McClellana. Buzzfeed.com uznał ją jedną z najlepszych serii fantasty w historii. Wydawcą serii jest Fabryka Słów.
Dzikie karty
Nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka, ukazały się do tej pory trzy zbiory opowiadań pod redakcją George R.R. Martina - „Dzikie karty", „Wieża Asów" oraz „Szalejący dżokerzy". Zawarte w antologiach utwory opisują fikcyjną rzeczywistość, której historia rozwija się równolegle do naszej. Swój początek wszystko miało po zakończeniu II wojny światowej gdy 15 września 1946 roku nad Nowym Jorkiem rozprzestrzenił się wirus obdarzając grupkę ocalałych nadprzyrodzonymi mocami. Nazwany został Wirusem dzikiej karty.
Działanie wirusa dzikiej karty było zupełnie losowe. Niektóre osoby przemieniło w Asy. To oni stali się komiksowymi superbohaterami. Inni doświadczyli mniejszych lub większych deformacji co uczyniło ich Dżokerami, zepchniętymi na margines społeczeństwa potworami. Na tym barwnym tle rozgrywają się fabuły przedstawionych opowiadań. Chociaż historie łączy wszystko inne, to dzielą je bohaterowie, których pisarze wykreowali niezwykle zróżnicowanych.
Ponieważ George R.R. Martin na swoje barki wziął nie tylko redakcję antologii, ale również wybór tekstów, spodziewamy się, ża cała seria będzie trzymała równie wysoki poziom. Czy jednak nie jest to nadzieja, która zawiedzie czytelnika? Mimo że opowiadania są różnych autorów (znajdziemy również takie podpisane nazwiskiem George R.R. Martina) to opisują tą samą rzeczywistość. Sam projekt jest bardzo ciekawy i gdybym serię miała oceniać za pomysł, to zyskałaby same najwyższe noty. Niestety jak to z antologiami bywa i tym razem nie udało się stworzyć zbiorów idealnych. Teksty są niezwykle zróżnicowane - niektóre są świetne i nie sposób się od nich oderwać, inne z kolei ciężko się czyta lub wieje od nich nudą. Całość ratuje komiksowe uniwersum rodem ze świata Marvela - o superbohaterach i antybohaterach zawsze przyjemnie się czyta.
Antologia została bardzo starannie opracowana. Historie są spójne i uzupełniają się nawzajem niczym fragmenty puzzli. Przedstawione uniwersum wciągnie każdego wielbiciela fantastyki. Oprócz George R.R. Martina w książce pojawiają się inne znane nazwiska takie jak Roger Zelazny (autor między innymi „Kronik Amberu" i zdobywca wielu nagród w dziedzinie literatury) czy Walter Jon Williams (twórca dylogii „Metropolita" nominowanej do nagrody Nebuli). Sama książka została skonstruowana w taki sposób, że gdyby nie zróżnicowany poziom opowiadań można by było odnieść wrażenie, że to powieść spod pióra jednego autora. George R.R. Martin stworzył naprawdę fajny projekt i nie mogę się doczekać jego kolejnych tomów. Mimo że nie wszystko w antologiach jest perfekcyjne, to jednak jako całość książki serdecznie wszystkim polecam.
Wywiad z J. Grzędowiczem i M.L. Kossakowską cz.2
Karolina Nykiel: Jak zaczęła się Pani przygoda z fantastyką?
Maja Lidia Kossakowska: To zależy, co przez to rozumiemy...
K.N.: Pierwsza przeczytana książka, na przykład?
M.L.K.: Moja przygoda zaczęła się dość banalnie, bez żadnych specjalnych, cudownych odkryć. Po prostu, w domu. Moi rodzice byli wielbicielami literatury, także fantastyki. Zawsze mieliśmy mnóstwo różnych książek. Oni podsuwali mi do czytania pozycje z bardzo różnych dziedzin, w tym także z fantastyki.
Wywiad z J. Grzędowiczem i M.L. Kossakowską cz.1
Karolina Nykiel: Jak w Pana przypadku wygląda praca nad książką? Jak wygląda ten proces twórczy?
Jarosław Grzędowicz: Proces twórczy ma logiczny przebieg, jak każda ludzka działalność. Nie wyobrażam sobie choćby pisania czegoś bez pomysłu. Jeżeli zabieramy się do wykonania czegokolwiek, to musimy najpierw wiedzieć, o co nam chodzi, i co następnie zrobimy.
Wywiad z Darkaraghelem
Witam, może na początku przedstawię naszego gościa – przed państwem Darkaraghel, autor dwóch książek Oko węża i Gniew Meleghorna. Osobiście miałem przyjemność przeczytać obie, powiedz , proszę, bo jako autor zrobisz to najlepiej, o czym opowiadają twoje książki, w jaki sposób mógł byś je przybliżyć i zachęcić potencjalnych czytelników.
Witam Cię i wszystkich fanów Secretum. Moje obie dotychczasowe publikacje to zbiór opowiadań, połączonych ze sobą realiami i miejscem akcji czyli fantastycznym światem Borgaanu. Starałem się stworzyć wielu nie szablonowych bohaterów, z których żaden nie wysforowuje się na pierwszą pozycję ponad innymi. Są oczywiście postaci tak drugo jak i trzecioplanowe jednak w moich opowiadaniach nie ma typowego herosa wokół, którego budowana jest zwykle fabuła jak na przykład u Wagnera czy Howarda.