Rezultaty wyszukiwania dla: Uniwersum DC
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 2
Pierwszy tom „Pana Lodowego Ogrodu” skradł moje serce. Sięgając po drugą część obawiałam się, że nie zachwyci mnie tak bardzo – zwykle kontynuacje powieści mają to do siebie, że lubią zawodzić. Lęk ten zmagał fakt, że ta część została przez czytelników odebrana najgorzej (o czym świadczą m.in. niższe oceny na portalu LubimyCzytać). Jednakże kunszt Jarosława Grzędowicza nie rozczarował mnie – drugi tom niemal nie odbiega poziomem od pierwszego!
„Pan Lodowego Ogrodu 2” rozpoczyna się tuż po wydarzeniach tomu pierwszego. Przyznam szczerze, że początkowe rozdziały czytało mi się raczej ciężko, aczkolwiek im bardziej zagłębiałam się w treść, tym było coraz lepiej. Przede wszystkim w kontynuacji tempo akcji jest znacznie wolniejsze, Grzędowicz nieco rozciąga niektóre wydarzenia i dodaje trochę magicznych dziwactw, co niektórych może zirytować . Niemniej mnie i tak pochłonęły przygody Vuko i Filara, a ostatnie rozdziały sprawiły, że opadła mi szczęka!
Bardzo ładnie w kontynuacji „Pana Lodowego Ogodu” przedstawił Grzędowicz bohaterów i nie sposób mi wybrać tego, który skradł mi serce. Przemiana (i poczucie humoru ) Vuko jest dla mnie zdecydowanie ogromnym plusem, jednakże to wędrówka Filara pochłonęła większość mojej uwagi (choć miejscami był straszną ciapą!). Oboje są niepowtarzalni i wspaniale się o nich czyta, zżyłam się z obojgiem. W drugim tomie fantastycznie są ujęte także relacje „międzyludzkie” i charaktery postaci, dzięki czemu nie tylko lepiej można poznać zarówno głównych, jak i pobocznych bohaterów, ale i świat „Pana Lodowego Ogrodu”.
Po raz kolejny uległam również malowniczemu stylowi Grzędowicza. Artystycznie „Pan Lodowego Ogrodu 2” absolutnie wymiata. Piękne opisy, szczególnie natury, która ma istotny wpływ na przebieg akcji, potyczek, magii, eliksirów – wszystko to jest nienagannie doskonałe i – co ważne – czyta się niezwykle lekko, z rozkoszą. Ten autor zdecydowanie jest w stanie oczarować swoim piórem każdego.
„Pan Lodowego Ogrodu 2” to fantastyczna – choć delikatnie słabsza – kontynuacja przygód Vuko i Filara. Ten tom przepełniony jest irracjonalną magią, jest jej tutaj naprawdę dużo, przez co można zgubić wątek. Choć w tym tomie dzieje się znacznie mniej, tak lepiej zapoznaje nas z uniwersum Grzędowicza. Dla mnie to ogromna zaleta, bowiem bardzo cenię sobie dobrze rozwinięte tło fabularne. Zdecydowanie polecam ten tom dla miłośników i autora, i serii, i fantastyki! W wydaniu Mistrzowie Polskiej Fantastyki prezentuje się nadzwyczajnie!
Uniwersum Metro 2035: Piter. Wojna
Pierwsza książka nowego cyklu Uniwersum Metro 2035, gałęzi Uniwersum Metro 2033; oba wywodzą się z kultowej postapokaliptycznej powieści Dmitrija Glukhovsky’ego – Metro 2033.
Piter. Wojna to niewiarygodne przygody Ubera, marzyciela i romantyka, który przez dwadzieścia lat wegetacji w metrze nie utracił wiary w sprawiedliwość i lepszy świat. Więcej: jest nadal gotów walczyć o swoje idee do ostatniej kropli krwi.
Drobne potyczki między ugrupowaniami kontrolującymi poszczególne stacje petersburskiego metra przerodziły się w regularną wojnę, której zwycięzca zapanuje nad całym Wielkim Metrem. Problem w tym, że nie można założyć, iż górę wezmą w niej ludzie. Dwie dekady po zrzuceniu głowic atomowych okazały się wystarczająco długim czasem, by w ruinach miasta powstało nowe, więcej niż rozumne życie, które też pragnie zająć miejsce pod niebem i pod ziemią.
Uniwersum Metro 2035: Piter. Wojna - premiera
Nowe oblicze świata Metra.
„Piter. Wojna”, książka Szymuna Wroczka dająca początek nowej serii Uniwersum Metro 2035, ukaże się w środę 18 kwietnia 2018 roku nakładem wydawnictwa Insignis.
Trzecia wojna światowa starła ludzkość z powierzchni Ziemi. Planeta opustoszała. Całe miasta obróciły się w proch i pył... Oto początek kultowej serii Uniwersum Metro 2033. Jej twórcą jest Dmitrij Glukhovsky, autor trzech książek osadzonych w tym niezwykłym świecie – świecie, który zawładnął wyobraźnią milionów czytelników. Od dziewięciu lat Dmitrij Glukhovsky zaprasza do swojego projektu pisarzy z całego świata. Autorzy z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Polski, Anglii i Włoch przekształcili „mapę Ziemi z postnuklearnej pustyni w migoczącą płomykami ludzkich dusz żywą tkankę”.
Tekst
Dmitrij Głuchowski zaczął karierę pisarską z przytupem. Jego pierwsza powieść Metro 2033 pokochało mnóstwo osób z całego świata, a książki z serii Uniwersum Metro 2033 zaczęli pisać autorzy z wielu krajów. Autor napisał jeszcze Metro 2034 i Metro 2035, ale nie poprzestał na tym. Pokazał, że nie jest „autorem jednej powieści”, ale dobrze odnajduje się historiach innego typu. Czytałam jedynie jeszcze czas zmierzchu, ale to mi wystarczyło, aby zakochać się w stylu autora.
Jednak to były powieści fantastyczne, zmyślone, powstałe jedynie przy pomocy wyobraźni autora. Tekst miał być czymś innym. Powieścią realistyczną, bez potworów, katastrof, powieścią, którą ogranicza rzeczywistość. Ciężko określić czym ona jest. Thrillerem? Powieścią obyczajową? Może jeszcze czymś innym? Na pewno wiem, że nie jest ona dla mnie.
Uwaga! Wpis zdradza wszystkie ważne dla fabuły wydarzenia!
I znów marudzę.
Tak. Marudzę. Ale może od początku. Książka opowiada o Ilji. Młody chłopak wyszedł z więzienia, w którym niesłusznie przesiedział siedem lat. Funkcjonariusz, któremu odważył się postawić, podrzucił mu narkotyki. Po wyjściu okazuje się, że nie zostało mu nic poza mieszkaniem po zmarłej matce i żalem. Dziewczyna, którą bronił przed funkcjonariuszem, odeszła i ułożyła sobie życie, matka, jak już pisałam, zmarła, a znajomych także już nie ma.
Główny bohater chce porozmawiać z osobą, która jest przyczyną nieszczęścia, choć nie wie, co chce mu powiedzieć. Upojony alkoholem zabija człowieka, wrzuca go do studzienki kanalizacyjnej i bierze w posiadanie jego telefon. Rano po przebudzeniu orientuje się, co zrobił i postanawia utrzymać iluzję, że jego ofiara żyje i na chwilę przejąć jego życie.
Zaczyna się nieźle, ale na tym koniec.
Abyście dobrze zrozumieli, z czym mam problem. Większość książki, prócz wydarzeń wspomnianych wyżej, zawiera opis czytania esemesów i pisania ich. Koniec. Znaczy, ja rozumiem, co chciał przekazać autor. Chciał ukazać jak smartfony wpłynęły na nasze życie i je przejęły. Ale sposób przedstawienia tego w Tekście całkowicie do mnie nie przemawia.
Mam problem nie tylko z fabułą. Z formą także. Otóż w poprzednich częściach pokochałam opisowy, barwny i malowniczy styl autora. Tutaj jednak mi on zgrzytał. Szczególnie gdy mamy taki fragment:
„Moskwa była jednak przepiękna, chociaż trochę opuchnięta od kaca. Kiedy tylko rozsuwali nad nią marmurową kopułę i wpuszczali niebiańskie światło, od razu stawała się ludzka”.
A chwilę wcześniej autor użył bardzo prostego języka wręcz kolokwialnego:
„Zaczął mu zwisać Igor ze swoimi intrygami, śmietnikowa kołomyja, to, że towar przepadł. Do czwartku jeszcze wymyśli, co ściemniać. Jakoś się wykręci. Wszystko to były drobiazgi w porównaniu z tym, że Nina się rozmyśliła”.
Język powieści jest bardzo nierówny. Z jednej strony mamy górnolotne porównania, hiperbole, a z drugiej język codzienny, prosty, bez wyobraźni. Z jednej strony bohater był człowiekiem z nizin społecznych, po długiej odsiadce w więzieniu i język prosty, kolokwialny mu pasuje. Ale z drugiej studiował filologię i ma ponoć artystyczną duszę. Autor nie mógł się zdecydować, jak wyraża się postać?
Kolejny problem: główny bohater. Nie jest ani trochę fascynujący, nie ma w nim nic, co spowodowałoby, że chciałabym mu towarzyszyć, że przejmowałabym się jego losem. Możliwe, że to był celowy zabieg. Bohater nie miał kompletnie nic, nawet swojego życia, także musiał ukraść je komuś innemu. Ale on nie ma nawet osobowości. Jedyne, co o nim wiem, to to, że lubi pić. I jest kretynem.
Decyzje, które podejmuje, są po prostu idiotyczne. Po co on w ogóle zaczął się bawić w życie swojej ofiary? Dlaczego pojechał do szpitala do Niny? Po co w ogóle utrzymywał tę iluzję i kręcił na siebie bat? Czemu nie uciekł? Czemu nie włożył tej energii, którą zużył na naprawianiu życia Pietii w planowanie wykaraskania się z tej sytuacji? Czemu bawił się w narkotyki?
Swoją drogą jak to możliwe, że Pietia nie chodził do pracy, nawet nie dzwonił, a nikt się nie zorientował, że coś jest nie tak? Nawet Ilja parę razy rozmawiał przez komórkę. Raz udał chorobę, ale w metrze? Dlaczego rozmówca się nie zorientował, że rozmawia z kimś innym?
I jak to możliwe, że bohater trzymał pierwszy raz Iphone'a w ręku i tak świetnie się w nim się odnalazł? Jak to możliwe, że bez problemu czytał wiadomości od najstarszej do najnowszej, swobodnie przeskakując między wątkami wiadomości, e-mailem oraz galerią? Czy ten smatfon ma możliwość zmiany ustawień wyświetlania SMS-ów?
Książka mnie mocno wymęczyła.
A raczej to ja ją męczyłam. Na ostatnich parę stron potrzebowałam tygodnia. Perypetie Ilji mnie nie wciągnęły, nie zatrzymały ani na chwilę. Sam bohater i jego przygody mnie tylko irytowały, a zamiast pytań, które w teorii powinny się pojawić, zadawałam sobie takie: jak to możliwe, aby dorosły facet zachowywał się w ten sposób? Sama ta mdła historia zakończyła się dokładnie tak, jak się spodziewałam.
Chociaż polecam sprawdzić tę powieść samodzielnie. Może znajdziecie coś, czego ja nie umiałam odnaleźć? Przecież Tekst zbiera w większości dobre opinie.
Uniwersum Metro 2035: Piter. Wojna
18 kwietnia nakłądem Wydawnictwa Insignis i pod naszym patronatem ukaże się "Uniwersum Metro 2035: Piter. Wojna".
Pierwsza książka nowego cyklu Uniwersum Metro 2035, gałęzi Uniwersum Metro 2033; oba wywodzą się z kultowej postapokaliptycznej powieści Dmitrija Glukhovsky’ego – Metro 2033.
Piter. Wojna to niewiarygodne przygody Ubera, marzyciela i romantyka, który przez dwadzieścia lat wegetacji w metrze nie utracił wiary w sprawiedliwość i lepszy świat. Więcej: jest nadal gotów walczyć o swoje idee do ostatniej kropli krwi.
Powrót
Fenomen związany ze słowem „stalker” sięga lat 70, gdy bracia Strugaccy napisali swoją powieść s-f, a Andriej Tarkowski nakręcił na jej podstawie film. Obydwa dzieła za cel obierają sobie Zonę – powstały z niewiadomych przyczyn wyludniony i śmiertelnie niebezpieczny obszar, na którym przestają działać znane nam prawa fizyki.
Na początku XXI wieku ukraińskie studio GSC Game World stworzyło serię gier S.T.A.L.K.E.R. Zona w grze to Strefa Czarnobylska, ale podwójnie niebezpieczna.
Fandom
Pełna szybkiej akcji, łącząca wiele popularnych gatunków przygoda grupy fanów trafiających do uniwersum ulubionej powieści i filmu. Czy młodzi bohaterowie, motywowani miłością, poczuciem winy i strachem, zdołają się uratować i wrócą do domu? Los opowieści spoczywa w ich rękach.
Violet i jej przyjaciele są fanami powieści Taniec na szubienicy i członkami fandomu świata wykreowanego w książce oraz jej ekranizacji.
Akcja powieści toczy się w XXII wieku. Ludność podzieliła się na genetycznie ulepszonych Genuli oraz zmuszonych przez nich do posłuszeństwa zwykłych ludzi, do których przylgnęło określenie Niedosków.
Prawo wstępu na zajmowane przez Genuli Błonia otrzymywały jedynie najsilniejsze i najbardziej uzdolnione jednostki, które musiały im służyć niewolniczą pracą.
World of Warcraft: Fale ciemności
Jeśli chodzi o gry komputerowe, to jednak zawsze pozostawałam wierną fanką sagi Heroes of Might and Magic, choć nie powiem, żeby World of Warcraft był mi obcy. Ale wiecie jak to jest z sentymentami... Niestety, z tego co wiem, nikt nigdy nie napisał książek o mojej ukochanej grze, w którą gram od dzieciaka, nawet teraz. Co innego o Diablo czy właśnie WoWie... W związku z tym, że trzeba sobie jakoś radzić w życiu, a jednak klimat tych gier bywa podobny, to skusiłam się na lekturę powieści Fale ciemności. I muszę przyznać, że to całkiem niezła pozycja.
Nie jestem jednak pewna, w jaki sposób prezentują się powiązania pomiędzy powieściami z tego cyklu. Teoretycznie nie miałam problemu z odnalezieniem się w zaprezentowanej tutaj fabule, ale cały czas towarzyszyło mi wrażenie, że czegoś mi brakuje. Właściwie została rzucona, a w sumie sama się rzuciłam, na dosyć głęboką wodę. Aaron Rosenberg nie skupia się na tym, żeby zaprezentować początki tego świata czy panującą w nim hierarchię. Zaczynamy konkretnie, konkretnie brniemy do przodu i w ten sam sposób kończymy. To jak typowa rozgrywka w grze strategicznej, przynajmniej w taki sposób to odebrałam – nie musiałam znać przeszłości, aby odpowiednio rozegrać rundę, choć zdecydowanie przyjemniej by się grało, gdyby się miało pewną wiedzę zdobytą wcześniej.
Pojawia się tutaj dużo różnych istot, a prym zdecydowanie wiodą orkowie. Przerażającą Hordą dowodzi Orgrim Zgładziciel. Co ciekawe, rasa ta jest tutaj przedstawiona jako dosyć rozwinięta – przynajmniej w porównaniu do tego, z czym zazwyczaj miałam do czynienia. Momentami dało się nawet zapomnieć o tym, że to tylko orkowie. Zazwyczaj kojarzą się one z totalnie bezmózgimi istotami, które wygrać mogą tylko dzięki ilości, bo ich umiejętności w walce nie są porywające. Tutaj wydaje mi się jest nieco inaczej, choć może to tylko takie pierwsze złudzenie. Ich głównym przeciwnikiem są przede wszystkim ludzie, ale jak to zazwyczaj bywa, orkowie nie znoszą też innych ras. Zwłaszcza elfów. Rozpoczyna się wielka wojna, do której dołączają również krasnoludy i trolle. Mieszanka wybuchowa. Nie brakuje tutaj też smoków, które zawsze szanowałam i uwielbiałam. Tutaj było mi ich żal, ale nie zdradzę, z jakiego powodu.
Aaron Rosenberg posiada niesamowitą lekkość pióra, dzięki czemu Fale ciemności czyta się z ogromną przyjemnością. Zdecydowanie pomogło to nieco w zatarciu tego towarzyszącego mi wrażenia, że czegoś mi brakuje. Mogłabym rzecz, że ta książka to taka lekka fantastyka, która nie znuży czytelnika, ale zapewni mu dobrą rozrywkę. Zwłaszcza tym, którzy lubują się w tego typu klimatach, są fanami gier komputerowych, a przede wszystkim właśnie WoWa. W moim odczuciu naprawdę dobrze zaprezentowano główne rasy, a autor w odpowiedni sposób opisał rozgrywający się między nimi konflikt. I choć z pewnością łatwiej by mi było odnaleźć się w tej powieści, gdybym bardziej znała grę czy też inne książki z serii, to nie mogę powiedzieć, że czułam się całkowicie zdezorientowana. Było w porządku.
Nie jestem wielką znawczynią WoWa i obawiam się, że na chwilę obecną nie ma w moim życiu tyle czasu, żeby uległo to zmianie, choć nieco żałuję. Czuję, że to lubiane przeze mnie klimaty, dlatego chętnie bliżej zapoznałabym się z tym całym uniwersum, nie tylko z powieściami, ale również z grami. Fale ciemności to książka dobra, którą czyta się z przyjemnością. Być może nie jest to ten typ literatury, w którym usilnie musimy się zżyć z konkretnym bohaterem, a historia zostanie z nami na zawsze, ale fani fantastyki zdecydowanie mogą dać jej szansę.
Bagno szaleńców
Seria FABRYCZNA ZONA, a szczególnie „pomarańczowy trójkąt” S.T.A.L.K.E.R.A. to już marka sama w sobie. Książki z serii bardzo szybko zyskały rzesze wiernych fanów i w bardzo krótkim czasie stały się kultowe. W 2013 roku Michał Gołkowski jako pierwszy wprowadził uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a na polski rynek, potem dołączył do niego absolutny klasyk – Wiktor Noczkin, pisarz zza wschodniej granicy, jeden z twórców scenariuszy do gry S.T.A.L.K.E.R. Kolejne premiery wyniosły na stalkerskie salony takie nazwiska jak Krzysztof Haladyn i Sławomir Nieściur, którzy o swą pozycję wśród autorów z Zony nie muszą się od dawna martwić.
Tym razem do elitarnej ekipy dołącza Joanna Kanicka!
Spiżowy gniew
14 marca ukaże się "Spiżowy Gniew" Michała Gołkowskiego, który rozpocznie nowy nurt klasycznej fantasy w Fabryce Słów, a Secretum.pl ma przyjemność ją objąć patronatem.
Nikt nie wie, kim jest ten człowiek. Wiadomo tylko, że do Hatwaret nadszedł z pustyni. Pewnego dnia pojawił się w zaułku żebraków i po prostu trwał, pozornie bez celu. Do dnia, gdy uratował życie samego cesarza i zniknął za bramami pałacu.