Rezultaty wyszukiwania dla: Uniwersum DC
Powrót Wolverine'a
Uśmiercanie bardzo ważnych bohaterów komiksowych zawsze było wielkim wydarzeniem. Późniejsze ich wskrzeszanie na początku spotykało się z krytyką, jednak teraz jest to już powszechne i popularne zjawisko. Co chwilę jesteśmy świadkami różnych zabiegów komiksowych czy rebootów, które zazwyczaj mają marketingowe podłoże, a ich cel to podbicie czytelności danej serii.
Po tym, jak Wolverine został uśmiercony było pewne, że jego brak na kartach komiksów jest tylko przejściowy i prędzej czy później powróci on w ważnej dla uniwersum opowieści. Doczekaliśmy się tego momentu. W nowej serii wydawniczej Marvel Fresh ukazał się album „Powrót Wolverine’a”, będący zbiorem pięciu zeszytów. Autorem tej historii jest Charles Solue, czyli ten sam scenarzysta, który uśmiercił Logana w wydanym w Polsce albumie „Śmierć Wolverine’a”. Czy jednak fani otrzymali epicki comeback, na jaki zasługiwał bohater takiego pokroju?
Dla przypomnienia, na skutek infekcji wirusem Wolverine utracił moc gojenia ran i stał się śmiertelny. Oczywiście jego najwięksi wrogowie postanowili to wykorzystać. Jego burzliwe życie zakończyło się po tym, jak został on oblany płynnym adamantium. Aktualnie Wolverine budzi się zakrwawiony w tajemniczym, zniszczonym laboratorium. Nie pamięta kim jest oraz jak się znalazł w tym miejscu. Od umierającego naukowca dowiaduje się, że został wskrzeszony przez organizację Soteira oraz jej przywódczynię Persefonę. Kim jest tajemnicza kobieta i jaki miała cel w przywróceniu do życia Logana? Rosomak pragnie rozwikłać tę zagadkę oraz dowiedzieć się więcej o swojej osobie. Kierowany instynktem postanawia również pomóc napotkanej pracownicy laboratorium, której organizacja porwała syna. Razem ruszają śladem oprawców. W międzyczasie o jego powrocie dowiadują się przyjaciele z X-Men z Jean Grey na czele. Komu Wolverine będzie mógł zaufać? Kto jest prawdziwym wrogiem? Podczas okrywania kolejnych kart tej zagadki, Logan będzie musiał się zmierzyć nie tylko z przeciwnikami, ale ze sobą samym. Szczególnie że z podświadomości do głosu dochodzą różne jego wersje z przeszłości. W tym szaleńczy berserk.
Z zapowiadanym powrotem Wolverine’a zapewne wielu fanów wiązało spore nadzieje. Oczekiwania były spore. Szczególnie, że każde ważne serie zaliczały udany restart w ramach cyklu Marvel Fresh. Wybór Charlesa Solue’a na scenarzystę również wydawał się dobrym pomysłem. Miał doświadczenie z tą postacią oraz X-Menami. Jednak cała historia została potraktowana przez niego po macoszemu. Początek albumu można uznać za ciekawy, jednak im dalej, tym gorzej. Fabule brakuje oryginalności. Mamy nie tylko powielone motywy zagubionej tożsamości głównego bohatera, ale przede wszystkim wszystko jest przewidywalne. Twisty fabularne wydają się być wepchnięte na siłę i w ogóle nie zaskakują czytelnika. Nie mówię, że komiks ten jest całkiem zły. Są elementy, które sprawiają, że warto sięgnąć po niego. Znajdziemy tutaj cięty i charakterystyczny dla Logana humor, fajne i brutalne sceny pojedynków czy dowiemy się o nowej umiejętności bohatera, którą mam nadzieję, rozwiną bardziej w innych historiach. Ponadto bardzo fajnym pomysłem było przedstawienie różnych historycznych wersji Wolverine’a w jego umyśle, które jak w więzieniu siedziały pozamykane w celach oraz były stopniowo uwalniane przez bohatera.
Na plus również zasługuje oprawa graficzna albumu, za którą odpowiadało dwóch rysowników: Steve McNiven oraz Declan Shalvey. Ten pierwszy szczególnie wykonał kawał dobrej roboty i jego wizja Wolverine’a przypadła mi bardziej do gustu. Szkoda jednak, że opracował on tylko pierwszy i ostatni tom. Naprawdę pięknie zaś prezentuje się galeria alternatywnych okładek.
Podsumowując, „Powrót Wolverine’a” rozczarowuje. Kto jak kto, ale taka postać jak Logan zasługiwała na porządny powrót. Tutaj jednak wyczuć można po prostu zmarnowany potencjał dobrze rozpoczynającej się historii. Dla fanów tego bohatera jest to oczywiście pozycja obowiązkowa do zapoznania się. Pozostali jednak mogą sobie ją spokojnie odpuścić.
Zapowiedź: Blade Runner: 2019. Tom 1
W deszczowym Los Angeles, w dystopijnej przyszłości, rozpoczyna się nowa saga osadzona w uniwersum Blade Runnera. Najlepsza łowczyni androidów i śledcza, Aahna „Ash” Ashina, została przydzielona do zbadania sprawy tajemniczego zniknięcia Isobel i Cleo Selwyn, żony i córki miejscowego magnata biznesowego, Alexandra Selwyna, który jest przyjacielem Eldona Tyrella.
„Horizon Zero Dawn” - nowa seria komiksów powiązanych z popularną grą komputerową
Fabularna gra akcji „Horizon Zero Dawn” po premierze w 2017 r. szturmem zdobyła serca graczy i krytyków. Wizja świata dalekiej przyszłości po globalnej katastrofie zapewniła twórcom ze studia Guerrilla Games wiele branżowych nagród i rzesze oddanych fanów domagających się kontynuacji.
Batman/Wojownicze Żółwie Ninja
Napisane przez Jamesa Tyniona IV i narysowane przez Freddiego Williamsa II i Kevina Eastmana. Historia bardzo przypomina stare, dobre, międzykomiksowe crossovery z lat 90-tych. Choć skrzyżowanie np. Batmana i Spider-Mana mogło być udane, tak tu nie do końca jest dobrze.
Zacznijmy od fabuły. Pod względem formuły jest ona dość prosta. Bierzesz jednego złoczyńcę z galerii łotrów danego uniwersum i czarny charakter z innego uniwersum. Jednego bohatera z danego świata i grupę bohaterów z innego. Każesz im spiskować, aby opanowali miasto w jednym ze światów. Następnie bohaterowie spotykają się, żeby skopać tyłek i pokonać złych. Proste i logiczne.
Komiks „Batman/Wojownicze Żółwie Ninja” to właściwie trzy takie historie. W pierwszej z nich bohaterowie i Splinter udali się do DC Universe, a dokładniej do Gotham City. Oprócz tego, że Żółwie znajdują się w mieście Batmana, Shredder i Klan Stopy przeszli przez ten sam portal. Shredder ma nikczemne plany dotyczące swojego nowego domu i udaje mu się połączyć siły z tym, co zasadniczo jest jego sobowtórem w komiksach DC, Ra's al Ghulem. Oboje są nieśmiertelnymi wojownikami, mistrzami sztuk walki i kontrolują tajną organizację ninja. Naturalnie Batman i Żółwie łączą siły, aby pokonać wrogów i sprowadzić wszystkich z powrotem do swoich wszechświatów.
Druga historia skupia się znowu na walce, tym razem na terenie Żółwi. Tu antagonistami są przeobrażony Baine, ale nie tylko walki stanowią oś fabuły. Ciekawe jest skupienie się na Donatellu i jego dążeniu do osiągnięcia siły. Nie chce on być dłużej żółwiem do wiecznego ratowania. Może i ma pomysły i gadżety, trochę słabsze niż Batman, ale czuje się źle, że właściwie musi ciągle liczyć na braci.
W trzeciej części Krang opanował dość niebezpieczną technologię, tworząc multiwersum. Gdy ujawnia się prawdziwa moc Kranga, Batman i Żółwie muszą go powstrzymać, choć będzie to trudne, bo każdy z nich ciągle ma jakieś traumy z dzieciństwa. Cała piątka walczy klanem ninja dowodzonym przez brutalnego Laughing Mana (połączenie Shreddera i Jokera). Żeby było ciekawiej, sprzymierzeńcami w tej walce stają się dawni wrogowie, jak choćby Klan Stopy. Bruce'a nawiedzają dziwne sny i uczucia, że coś jest nie tak. Okazuje się, że wszystko jest ułudą. Jedynym sposobem, aby obalić Kranga i ponownie oddzielić swoje wszechświaty, jest odkrycie przez Batmana i Żółwie tego, kim naprawdę są. Tylko to spowoduje, że oba uniwersa wrócą do normalności.
Być może najmocniejszą częścią tej książki jest kreska. Freddie Williams II, jak i Kevin Eastman, choć on mniej, wykonuje dobrą robotę z ilustracjami. Batman wygląda bardzo groźnie w swoich walkach z Żółwiami, a każdy z Żółwi jest rozpoznawalny nawet bez maski. Być może moją ulubioną częścią artystycznie w tym komiksie była walka ze złoczyńcami z Arkham, po ekspozycji na mutagen. Chociaż jest to jedna z najgłupszych części historii, wizualnie jest to świetna zabawa. Choćby po to, by sprawdzić, kto wcieli się w jakie zwierzę.
Lektura komiksu „Batman/Wojownicze Żółwie Ninja” jest satysfakcjonująca i zabawna, ale nic poza tym. Nie jest tak świeże, jak by się oczekiwało, a żarty często zwyczajnie nie śmieszą. Uproszczona historia i niektóre z bardziej banalnych scen i scenariuszy mogą być atrakcyjne, ale głównie dla młodych, dorastających czytelników. Jednak u mnie, nieco starszej, te rzeczy mogą wywołać tylko westchnienia zawodu. Ale to wciąż szalona jazda przez obie franczyzy. Cowabunga!
Zapowiedź: World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy
Kto powiedział, że każda powieść z uniwersum, które ma Wojnę w swej nazwie, powinna traktować o wielkich bitwach i potyczkach? Nawet dla najzacieklejszych wojowników musi w końcu przyjść chwila odpoczynku, zastanowienia się nad swoim życiem i wejrzenia w głąb siebie.
Stań na czele jednego z wysokich rodów Landsraadu
Arrakis. Diuna. Pustynna planeta. Stań na czele jednego z wysokich rodów Landsraadu. Wznieś swój sztandar nad bezkresnym pustkowiem i wyślij swoich wojowników oraz szpiegów do akcji. Z kim nawiążesz sojusz, a kogo zdradzisz? Czekają na Ciebie bezwzględny Imperator, tajemnicze Bene Gesserit, sprytna Gildia Kosmiczna oraz dzicy Fremeni. Władza nad imperium może być Twoja, wojna zaś to nie jedyny sposób, aby ją zdobyć.
Droga szamana. Etap 4: Zamek widmo
Czy można być skazanym na granie? Jak najbardziej! Przynajmniej w uniwersum „Drogi szamana”. Jednak jak się domyślacie, tkwi w tym pewien haczyk. Czy Machan wyjdzie obronną ręką z kolejnego etapu? Sprawdźmy!
Barliona to dla jednych miejsce rozrywki, dla innych… odsiadki. Przymusowi gracze odrabiają tutaj swój wyrok, w końcu… skoro można na nich zarabiać, to czemu by nie? Nikt się jednak nie spodziewał, że jeden z nich zostanie przywódcą klanu. A czym jest klan bez zamku? Machan zamierza nadrobić ten brak i przyjmuje zlecenie od Imperatora – ma unicestwić armię Upiorów. Brzmi niczym zwykły quest, a otwiera serię przygód pełnych wyzwań i niebezpieczeństw.
Cykle mają to do siebie, że w końcu czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy to, co się aktualnie czyta, jest lepsze, czy gorsze od poprzednich tomów. „Zamek widmo” to już czwarta część i mam wrażenie, że czuć odrobinę „zmęczenie materiałem”. Być może podeszłam do tej książki za szybko po „Tajemnicy mrocznego lasu”, ale powoli zaczęły mnie męczyć liczne zbiegi okoliczności i zwyczajny fart głównego bohatera (chociaż trzeba też przyznać, że jest to wybitnie growe).
Słabo prezentuje się też wątek miłosny. Na plus, że wreszcie coś się zaczęło dziać, jednak na minus, że wszystko było tak bardzo przewidywalne i dość… oklepane. Nic mnie w tym zakresie nie zaskoczyło, a jedynie odrobinę znudziło.
Jednak miłość, całe szczęście, nie jest w tej serii najważniejsza. Gwoździem programu jest kolejna intryga i mnożące się niczym grzyby po deszczu tajemnice. W historii sporo się dzieje, akcja jest dynamiczna i pełna zwrotów akcji. Co chwilę odkrywamy kolejną niewiadomą, ale też… nieznane oblicze starych bohaterów. Spodobało mi się, że postacie nie przestały się rozwijać i wciąż można dowiedzieć się o nich czegoś nowego (chociaż spędziło się już z nimi szmat czasu!).
Bez zmian za to pozostaje możliwość czerpania przyjemności z growej fabuły. Dla osób ceniących zabawę przy komputerze, czy konsoli, cały cykl to rarytas. Zachwycałam się już tym wcześniej, dlatego teraz wspomnę tylko, że i czwarty tom trzyma poziom, nie brak statystyk, mechanik i detali, które graczom sprawią prawdziwą frajdę.
Chociaż „Zamek widmo” spodobał mi się najmniej z całego cyklu, to nadal świetnie się przy nim bawiłam. Ciekawa, chociaż nie zawsze logiczna, przygoda, zakręcona intryga i fantastyczny świat. Jestem bardzo ciekawa, co autor wymyśli dalej!
Rozmowa z W&W Gregory, Autorem powieści "Dwuświat"
Niedawno mieliśmy okazję zadać kilka pytań Autorowi świetnej książki, która ukazała się nakładem wydawnictwa AlterNatywne, "Dwuświat". W oczekiwaniu na kolejną część serii, zapraszamy do lektury wywiadu.
Star Wars Darth Vader. Mroszne serce Shitów
Śmiech diabła
Fantastyka baśniowa jest gatunkiem, który wybieram z przyjemnością, za każdym razem licząc na ciekawą fabułę z nieszablonową kreacją świata. Z taką samą nadzieją sięgałam po „Śmiech diabła”, czyli pierwszą część trylogii „Dzieci Starych Bogów” Agnieszki Mieli.
Debiutująca pisarka stworzyła na potrzeby swojej trylogii całkiem nowe uniwersum, w którym obok ludzi mieszkają wilkołaki, nieumarli i całe rzesze innych istot. Świat Kerhalory poznajemy w ważnym dla niej momencie: oto w niepamięć odchodzą starzy bogowie, ustępując miejsca jednemu bogu i jego kapłanom. Nie jest to jednak harmonijna zmiana boskiej warty i nie wszyscy potrafią się nowemu porządkowi poddać.
Kerhalora odsłania swoje tajemnice powoli, gdyż autorka pokazuje nam świat widziany początkowo oczami Bertrama dwunastoletniego chłopca ze starego rodu Arminów oraz sześcioletniej Wilgi rudowłosej dziewczynki z innego starego roku Wartów. Wraz z ich dorastaniem, czytelnik widzi więcej i głębiej wchodzi w zawiłości historii i teraźniejszości tego świata.
Początkowo miałam spory problem w zagłębieniu się w fabułę. Dosadne i bardzo brutalne opisy niegodziwości, jakich dopuszczał się ojciec Bertrama, Frithus, odrzucały mnie i sprawiały, że chciałam przerwać czytanie. Z drugiej strony ciekawa byłam, jak rozwiną się losy młodych bohaterów i jaka czeka ich przyszłość.
Z czasem fabuła zaczęła mnie wciągać, a bohaterowie zaskakiwać, podobnie jak kierunek, w jakim zmierzały ich drogi. Oto bowiem po rzezi rodziny Wilgi i zniszczeniu miasta przez Frithusa drogi dwojga głównych bohaterów rozchodzą się, a potem wielokrotnie krzyżują, jednak po dawnej dziecięcej sympatii niewiele pozostaje. Jedynym, co nadal ich łączy, jest chęć wytropienia i zabicia Frithusa. Wilga dodatkowo ma chronić Ziarna Relenvel, przy czym dziewczyna nie ma zielonego pojęcia, czym są owe ziarna i jak ma je chronić. Bohaterowie włóczą się więc po świecie, biją, szukają swojego wroga i próbują przeżyć, a przy okazji odkryć, o co tak naprawdę toczy się gra. Niestety ani oni, ani czytelnik nie dowie się tego z pierwszego tomu, choć pod koniec pisarka uchyla rąbka tajemnicy.
Mimo że narracja jest dosyć płynna, pisarka nie ustrzegła się kilku błędów. Bohaterowie, walcząc, najczęściej nabawiają się kontuzji nie rąk czy nóg, ale pośladków, przy czym każdego z nich boli tyłek. Autorka chyba lubi to słowo. Drażniące jest także epatowanie brutalnością, opisy scen gwałtów, bestialskiego mordowania niewinnych, zwłaszcza znęcania się nad dziećmi.
Zdecydowanie nie jest to najlepsza powieść fantasy, jaką miałam okazję czytać, jednak zainteresowała mnie na tyle, że z niecierpliwością czekam na kolejne tomy.