Shiori, jedyna księżniczka Kiaty, skrywa sekret – w jej żyłach płynie magia.Zazwyczaj udaje jej się to ukrywać, jednak w dniu ceremonii zaręczyn traci kontrolę. Na pierwszy rzut oka błąd Shiori wydaje się łutem szczęścia krzyżującym plany ślubu, którego nie chciała, ale zwraca on również uwagę Raikamy, jej macochy.
Rezultaty wyszukiwania dla: Ron Lim
Czarodzieje i ich dzieje. Tom 3
„Legendary Collection Wizards of Mickey” (Czarodzieje i ich dzieje) to seria komiksów z udziałem Myszki Miki, Goofy'ego i Donalda, którzy zostają przeniesieni do świata magii, gdzie stają się czarodziejami i jako drużyna bronią swojego świata przed całą masą przeróżnych zagrożeń. Trzeci album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w Legendary Collection Wizards of Mickey: Le leggende perdute; Lemuria; Legacy oraz w magazynie „Topolino” nr 3124 (Mondimontagne).
Zarys fabuły
Komiks to jak zwykle kilka różnych historii. Przykładowo „Le leggende perdute" skupia się na zaginięciu kilku ważnych artefaktów z Królestwa Magii, które są niezbędne do zachowania równowagi w świecie czarodziejów. Bohaterowie muszą odnaleźć skradzione przedmioty i powstrzymać złe siły, które chcą je wykorzystać do swoich celów. „Lemuria” opowiada o tajemniczej wyspie znanej właśnie jako Lemuria, gdzie żyją tajemnicze stwory i znajdują się ukryte skarby. Bohaterowie udają się tam w poszukiwaniu magicznego kryształu, który jest kluczem do odkrycia tajemnic wyspy i pokonania groźnego wroga. Będą też podróże w czasie, powrócą starzy wrogowie, a pełnym niebezpieczeństw przygodom towarzyszyła będzie oczywiście wszechobecna magia.
Moja opinia i przemyślenia
Każda z historii oferuje nie tylko interesującą fabułę, ale również piękne rysunki, pełne magii i fantazji. Autorzy komiksu zadbali o detale i kreacje postaci, co sprawia, że świat, w którym toczy się fabuła, jest wciągający i zachowuje niepowtarzalny, baśniowy klimat historii Disneya. W komiksie jest dużo akcji, jeszcze więcej humoru i magii. Znani bohaterowie przeżywają zupełnie nowe przygody, ponownie zapraszając zarówno młodszych, jak i starszych czytelników do swojego niezwykłego świata.
Również wydanie komiksu zasługuje na uwagę, ponieważ w tym przypadku jest po prostu perfekcyjne. Twarda oprawa, dobrej jakości papier i kolorowe ilustracje zamknięte zostały w niewielkiej, bardzo wygodnej do czytania formie. Nie jest to ani ciężki kolos, ani tym bardziej zeszyt, który aż nazbyt łatwo uszkodzić.
Podsumowanie
„Czarodzieje i ich dzieje” to pełna przygód, magii i tajemnic komiksowa seria, która na polskim rynku ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont. Jej fabuła jest wciągająca i fajnie pomyślana, a rysunki są piękne, szczegółowe i idealnie oddają klimat. Komiks z pewnością przypadnie do gustu fanom klasyków Disneya oraz oczywiście wszystkim miłośnikom magii i fantastyki w wydaniu dla młodszych czytelników.
Babel, czyli o konieczności przemocy.
O „Babel, czyli o konieczności przemocy” R.F. Kuang było bardzo głośno jeszcze przed samym wydaniem u nas książki, a to sprawą zmiany oryginalnej okładki przez wydawnictwo (moim zdaniem i oryginalne i nasze są równie ładne), ale też książka ta zbierała praktycznie same dobre opinie na zagranicznych stronach, dlatego byłam bardzo ciekawa, czy faktycznie „Babel” zasługuje na takie słowa zachwytu.
Jedynym zadaniem osieroconego pół-chińczyka Robina była nauka, a po osiągnięciu odpowiedniej wiedzy i wieku studia i praca w oksfordzkim instytucie Babel. Życie w Oksfordzie przebiega raczej spokojnie. Robin zdobywa małe grono przyjaciół, a dni wypełnione są nauką. Wszystko się jednak zmienia pewnej nocy, gdy poznaje on mężczyznę wyglądającego jak jego sobowtór. To jedno spotkanie rujnuje cały dotychczas zbudowany świat Robina. Od tej chwili nic już nie będzie takie samo.
Przyznam szczerze, że nie do końca wiem, jak ocenić tę książkę. Po tych wszystkich słowach uznania spodziewałam się czegoś, co zachwyci i zaintryguje mnie już od pierwszej strony, a tak się niestety nie stało. Początek bardzo mi się dłużył.
Z jednej strony byłam pod dużym wrażeniem tego, ile autorka musiała poświęcić czasu na porządne badania nad językiem, w tej książce bardzo dużo jest wyjaśnień pochodzenia i znaczeń niektórych słów, sporo jest o tym, jak trudno coś przetłumaczyć i czy możliwy jest idealny przekład danego dzieła. Autorka również bardzo dobrze ukazała zagadnienia związane z niewolnictwem, nierównością społeczną, kolonializmem. Te wszystkie zjawiska są przez nią bardzo mocno krytykowane (i bardzo dobrze). Jednak pomimo tego mało co się w książce działo i chociaż rzeczy związane z tłumaczeniami bardzo mnie ciekawiły, miejscami miałam ochotę pominąć stronę lub dwie. Aż do chwili jednego morderstwa. Po tym wydarzeniu akcja bardzo mocno przyspiesza. W tej połowie dzieją się rzeczy, które zapierały mi dech, niektóre sceny powodowały szok i niedowierzanie, czasami pojawiły się łzy (zwłaszcza pod koniec). I chociaż cała książka utrzymana jest raczej w ponurym nastroju, to końcówka pozostawia mały promyk nadziei. Chociaż, gdybym mogła, to zmieniłabym kilka rzeczy.
Co do samych bohaterów, to bardzo polubiłam Robina i Ramiego. I bardzo było mi ich szkoda. W swoim życiu doświadczyli wiele niesprawiedliwości, tylko dlatego, że nie urodzili się „biali”.
W książce można znaleźć kilka ilustracji Przemysława Truścińskiego. Są one bardzo klimatyczne, ale niestety zupełnie nie w moim stylu.
Podsumowując, „Babel” jest książką bardzo wartościową, porusza dużo ważnych tematów, niestety wciąż aktualnych. Pierwsza połowa jest dość nużąca (chociaż patrząc na całość, bardzo potrzebna), ale druga część wszystko wynagradza. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale myślę, że nie ostatnie. Tym bardziej że widziałam, że kolejna jej książka jest w przygotowaniu.
Pokój na piętrze
„Usta są świetne w kłamstwie, ale oczy zwykle zdradzają prawdę”.
Książka nie przekonała w wymiarze, na jaki liczyłam. Wydawała się zupełnie oderwana od rzeczywistości, nie mogłam wczuć się w sytuację kluczowej postaci, którą bardzo trudno było mi zrozumieć. Jednak czytelnicy nieprzywiązujący wagi do realności zachowań bohaterów i zaistnienia zdarzeń, mogli podejść do powieści z większą tolerancją, a zatem bardziej satysfakcjonującą zabawą czytelniczą. „Pokój na piętrze” nie należał do wymagających przygód w klimacie thrillera, nie trzymał napięcia, lecz zawierał kilka atrakcyjnych zwrotów akcji. Gdyby autorka za szybko nie zdradzała intrygi, dłużej trzymała w niepewności, pozwalała na frapującą grę snucia przypuszczeń, byłam przekonana, że silniej bym się wciągnęła w powieść.
Dwudziestokilkuletnia Jane, zarabiająca pracą w kawiarni i wyprowadzaniem psów bogatych właścicieli, wprost nie mogła wyjść z zachwytu nad bogactwem i splendorem panującym na osiedlu Thornfield Estates. Obsesyjnie pragnęła wyrwać się z mroku skrajnej biedy i wspomnień sieroctwa, trafić do majętnego towarzystwa i luksusowej posiadłości. W moim odczuciu Rachel Hawkins przejaskrawiła pragnienia młodej dziewczyny, przez co uczyniła ją powierzchowną i sztuczną. Rozumiałam, że szlak ucieczek i kłamstw Jane, mrocznej tajemnicy kryjącej się w tle, wymagał przesterowania zarówno obrazu postaci, jak i emocji, jakie miała wywoływać, lecz zabrał jednocześnie młodzieńczą spontaniczność i urok zwykłych marzeń. Natomiast, sieć kłamstw, w których obracali się bohaterowie, została zgrabnie zaplanowana i zarzucona na odbiorcę thrillera.
Tajemnice oplatały niczym bluszcz scenariusz zdarzeń. Krok po kroku manipulacja odkrywała swoje prawdziwe oblicze, fałszywość przyjaźni wychodziła na światło dzienne, miłość wysyłała sygnały nieszczerości, a podmuch gorących uczuć nie wybierał właściwej ścieżki. Podobały mi się zamiany miejsc i znaczeń pomiędzy myśliwym a ofiarą albo kryjówką a pułapką. Autorka zręcznie odwracała kota ogonem, zniekształcała prawdę w oczach bohaterów, szachowała tradycyjnie pojętym dobrem i złem. Finalna odsłona całkowicie wymknęła się spod skrzydeł wiarygodności, włączyło się przesterowanie dopuszczanych przez realia okoliczności, wkradł się też błąd merytoryczny w aspekcie kryminalnym. Mimo uwag wysuniętych wobec książki uważam że ma szansę znaleźć szersze grono miłośników tego typu historii, którzy pozytywnie się do niej odniosą. Styl narracji przyjemny i przyjazny, sporo się działo, zamknięte drzwi skrywały zatrważające sekrety, a pokój na piętrze umykał przed ciekawskim wzrokiem.
Pieśń Pustyni
Niezwykle trudno jest zamknąć zachwyt nad lekturą w prostych słowach. Podczas pisania wydaje się, że żadne porównania, peany czy użyte stwierdzenia nie oddadzą wspaniałości powieści oraz wyobraźni i intelektu autora. Pieśń pustyni to lektura, którą pochłonęłam niemal naraz, zachwycając się każdą kolejną stroną. Nowatorska, wspaniała i dopracowana. Panie Grzegorzu, ja chce więcej!
Zirra jest Pustynną, która widzi więcej. Przemierza morze nieskończonego piasku ab odnaleźć białopył, który jest haraczem jej wioski Kazaru dla Dominium. Kobieta kocha jedynie swoją młodszą siostrę, więc gdy ta zostaje porwana przez kult Wszechśmierci, Zirra bez zastanowienia rusza w pościg. Jej pomocnikiem staje się kapitan Karamis, któremu, w normalnych okolicznościach, kobieta nigdy by nie zaufała, jednak poszukiwany listem gończym człowiek staje się jej towarzyszem w podróży przez pustynię. Oprócz tej dwójki, na scenie pojawia się również młoda dyplomatka Astrtis oraz porucznik Stauros, którzy również mają swój cel, i chcą go osiągnąć za wszelką cenę.
Akcja, akcja i akcja
Cóż to była za emocjonująca przygoda. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Grzegorza Wielgosia, ale bez zastanowienia sięgnę po jego poprzednie powieści (i będę z niecierpliwością oczekiwań kolejnych tomów serii Ostrz Erkal, która rozpoczyna Pieśń Pustyni). Jeżeli uważacie, że wiecie wszystko o fantastyce, bo czytaliście książki, które zaliczają się do tzw. kanonu, to ta historia zmieni Wasz tok myślenia. Wielgoś stworzył naprawdę dobrą, żeby nie powiedzieć fenomenalną historię, pełną intryg, przygód, przeszkód, wątków, bohaterów i akcji. Ta rozpoczyna się już na pierwszych stronach, na których poznajemy Zirrę, a im dalej w książkę, tym jest coraz lepiej i odważniej. Autor nie pozwala się nudzić swoim czytelnikom, cały czas utrzymując wysoki poziom i napięcie, bo w każdej chwili bohaterów może spotkać coś, co odmieni ich losy.
Bezkres pustyni i świat przedstawiony
Spotkałam się ze stwierdzeniem, że pustynia oraz tamtejsze kultury, religie czy wierzenia stały się idealnym miejscem do osadzania akcji powieści fantasy, a upalny klimat nie ułatwia życia bohaterom. Niestety przez to, że autorzy czerpią z tego obszaru pełnymi garściami, stał się on nudny i przereklamowany. Wielgoś udowadnia, że nie! Pustynia to miejsce rozległe, bezkresne, trudne do przeżycia; gdzie w dzień żar leje się z nieba, piach przenika przez każdą szczelinę, wkrada się do buzi, oczu, nosa. Dodatkowo autor uczynił ją miejscem jeszcze bardziej niebezpiecznym. Można na niej spotkać tych, którzy zginęli i wstąpiły w ich ciała pustynne demony. Na uwagę zasługuje cały świat przedstawiony. Dominium to niezwykle fascynujące miejsce, którego jeszcze do końca nie poznałam.
Słów kilka o bohaterach
Wspomniałam już o akcji, miejscu, w którym cała fabuła się rozgrywa, i wspomnę jeszcze o bohaterach. Każda z postaci, która pojawia się na kartach tej książki, została wykreowana z wielką starannością, dokładnością. Nie znajdziecie tutaj bohaterów nudnych i bezbarwnych. Każdy, kto nawet na chwilę pojawia się na scenie, przykuwa naszą uwagę. Nasza główna czwórka, której losy zazębiają się w niesamowity sposób, jest ciekawa, intrygująca i prawdziwa. Bohaterowie mają swoje wady, ale i zalety. Czasami podejmują lekkomyślne decyzje, dźwigają za sobą bagaż doświadczeń. Czasami nie zgadzałam się z decyzjami, jakie podejmują, ale kibicowałam im w ich misjach.
Na zakończenie
Pieśń pustyni to niezwykle intrygująca książka, która zachwyciła mnie od pierwszej, do ostatniej strony. Cudownie wykreowani bohaterowie, dbałość o wszystkie szczegóły i intryga, która wciąga. Trudno się oderwać od tej historii, bo trzyma nas w sidłach od pierwszej do ostatniej strony. Czekam na kolejne części z rosnącą niecierpliwością. Jeżeli jesteście znudzeni fantastyką i uważacie, że nie znajdziecie już nic nowego i świeżego, to sięgnijcie po Pieśń pustyni. Znajdziecie w niej wiele nowatorskości, ale wszystko otoczone tym znanym nam klimatem dobrego fantasy.
Assassin's Creed Valhalla. Pieśń chwały
Historia opowiedziana w komiksie „Pieśń Chwały” jest prequelem popularnej gry komputerowej „Assasin’s Creed Valhalla”. Jak jego autorzy poradzili sobie z oddaniem niepowtarzalnego klimatu komputerowego świata wikingów?
Zarys fabuły
Komiks, autorstwa Cullena Bunn i artysty Martina Tunicy, jest opowieścią o przygodach Eivor, wikińskiej wojowniczki, która próbuje odnaleźć swoje miejsce w świecie, a jednocześnie radzić sobie ze swoim wewnętrznym konfliktem. Fabuła rozgrywa się w świecie gry "Assassin's Creed Valhalla", jednak nie jest bezpośrednią adaptacją gry, a raczej luźną opowieścią, która nawiązuje do wydarzeń z rozgrywki.
Strona wizualna
Jednym z głównych atutów komiksu jest jego piękna szata graficzna. Martin Tunica doskonale oddał w swoich rysunkach klimat i atmosferę świata wikingów. Strony komiksu pełne są szczegółów, które pomagają czytelnikowi wciągnąć się w historię. Dodatkowo świetną jakość rysunków podkreśla dobrze dobrana kolorystyka. Drobnym minusem jest jednak fakt, że komiks ma zeszytowy format, a ja przyzwyczaiłam się do tego, że wydawnictwo Egmont rozpieszcza mnie twardymi, lakierowanymi oprawami idealnymi dla wydań kolekcjonerskich.
Moja opinia i przemyślenia
Z początku fabuła komiksu może wydawać się nieco skomplikowana dla osób, które nie grały w grę "Assassin's Creed Valhalla". Jednak wiele jej elementów jest uniwersalnych, przez co szybko można się wciągnąć i pozwolić, by pochłonęła nas przygoda. Jednym z największych minusów komiksu jest jego tempo. Niektóre sceny są zbyt szybko rozwiązywane, co sprawia, że historia nieco traci na intensywności. Ponadto, niektóre wątki pozostają nie do końca rozwiązane, co może być irytujące dla bardziej wymagających czytelników. Jednak mimo tych niedociągnięć, „Pieśń Chwały” to i tak ciekawa historia, z pewnością zainteresuje fanów gry "Assassin's Creed Valhalla”, a także miłośników historii o wikingach.
Podsumowanie
Świetne rysunki i uniwersalna fabuła sprawiają, że warto poświęcić czas na lekturę komiksu. „Pieśń Chwały" jest z pewnością przyjemnym dodatkiem do uniwersum Assassin's Creed. W komiksie nie brakuje akcji i wątków politycznych, które wprowadzają nieco głębi do historii z gry. Całość prezentuje się należycie i moim zdaniem zasłużyła na dobrą czwórkę. Jest dobrze, choć mogłoby być ciut lepiej.
Emocjonujące połączenie przygody i akcji w komiksach ze świata Dungeons & Dragons
Gdy w 1974 roku Gary Gygax i Dave Arneson wymyślili grę RPG Dungeons & Dragons, czyli zabawę w „lochy i smoki”, nie mogli przypuszczać, jak zawrotną zrobi ona karierę. Dziś, niemal pół wieku później, to jedno z największych uniwersów kultury popularnej. Zaczęło się od gry fabularnej, potem pojawiły się podręczniki z zasadami gry, dodatki, figurki, planszówki i książki, a także gry komputerowe. Dungeons & Dragons trafiało również wielokrotnie do telewizji i filmu: w 2023 roku czeka nas premiera kolejnej kinowej odsłony zatytułowanej Złodziejski honor z udziałem takich gwiazd jak Chris Pine, Michelle Rodriguez czy Hugh Grant.
Zapowiedź: Żelazna wdowa
Bestseller nr 1 „New York Timesa”! Inspirowana historią jedynej chińskiej cesarzowej powieść o walce o wolność!
Zapowiedź: Sześć szkarłatnych żurawi
Asteriks i Obeliks: Imperium Smoka
Asteriks i Obeliks to jedni z tych bohaterów, którzy nigdy się nie starzeją. Na początku lutego polską kinową premierę miał nowy film z ich udziałem, noszący tytuł Asteriks i Obeliks: Imperium Smoka. Na jego podstawie szybko ukazała się również historia graficzna z doskonale wszystkim znaną kultową już kreską. Na polskim rynku publikacja ukazała się oczywiście nakładem wydawnictwa Egmont.
Zarys fabuły
Jest tok 50 pne. Daleko, bardzo daleko od małej wioski w Armoryce, którą dobrze znamy, cesarzowa Chin zostaje uwięziona po zamachu stanu dokonanym przez zdradzieckiego księcia Deng Tsin Qina. Księżniczka Fu Yi, jedyna córka cesarzowej, z pomocą swej wiernej wojowniczki Fang Ga i Kupidemaisa, siostrzeńca fenickiego kupca Epidemaisa, zdołała uciec i poprosić o pomoc nieugiętych Galów, dla których zaczyna się kolejna epicka przygoda.
Moja opinia i przemyślenia
„Imperium smoka” to album w formie opowiadania stworzony na podstawie filmu o tym samym tytule, którego polska premiera w kinach miała miejsce na początku lutego 2023 roku. Scenariusz napisał Olivier Gay, a rysunki stworzył Fabrice Tarrin. Ci dwaj francuscy autorzy są nam już znani z innego opowiadania o Asteriksie i Obeliksie pt. „Tajemnica magicznego wywaru”.
Historia zawarta w albumie jest zabawna i pełna uroku, to przygody Asteriksa jakie od zawsze lubiłam i z przyjemnością wielokrotnie do nich wracałam. Kiedy już myślę, że w tym temacie zostało wszystko powiedziane i nie da się wymyślić niczego nowego, kolejni scenarzyści Asteriksa zupełnie mnie zaskakują. Tak stało się i tym razem. Przyznam też, że nie śledzę premier kinowych i gdyby nie nowy album, nie miałabym pojęcia, że zrealizowany został kolejny film, który oczywiście chętnie obejrzę, bo humor poprzednich jest moim zdaniem niezapomniany.
Podsumowanie
Asteriks i Obeliks nigdy się nie starzeją i swoimi wspaniałymi przygodami niezmiennie bawią kolejne pokolenia. Mimo że nie zmieniają się zarówno humor, jak i kreska, to przygody bohaterów i tak trafiają do szerokiego grona zarówno młodych, jak i starszych odbiorców. Wychowałam się na kreskówkach i komiksach z Asteriksem w roli głównej i mam nadzieję, że będę mogła na nich wychować również moje dzieci. Uważam, że to już klasyka klasyki i cieszę się, że wciąż pojawiają się nowe historie, które w cudowny sposób trzymają klimat pierwowzoru.