Rezultaty wyszukiwania dla: Ram V
Ana
Bezsilność dopada każdego z nas. Czasem spowodowana jest samotnością lub ogromem problemów, jakie niesie życie a czasem to zlepek przypadkowych zdarzeń, które mogą nas złamać lub zmusić do działania. Podejmujemy wtedy walkę ze wszystkimi i o wszystko, tylko czy warto, gdy na polu bitwy zostajesz sam, bez wsparcia, za to z nożem wbitym w plecy?
Ana Tramel nie tak dawno mogła się pochwalić wysoką pozycją zawodową, jednak czasy prawniczej świetności powoli skrywają się za mgłą. Pewne wydarzenia z przeszłości wpędziły ją w problemy z alkoholem, lekami i seksem, a dużą kancelarię zastąpiła małą niezależną prowadzoną przez przyjaciółkę. Jej spokojne życie zaburza telefon od dawno niewidzianego brata. Alejandro nie tylko zamordował właściciela kasyna, ale i przegrał tam blisko milion euro. Choć wszystko świadczy przeciwko mężczyźnie, Ana postanawia mu pomóc. Początkowo u jej boku stają: stary detektyw, początkująca prawniczka i stażysta uzależniony od hazardu, a sprawa pełna zawirowań i tajemnic przynosi im poważne kłopoty, wszak kobieta wytacza działa przeciw potężnemu koncernowi z branży gier liczbowych. Kobieta się nie poddaje, nawet wtedy, gdy zostaje na placu boju sama.
Okładka. To ona przemówiła do mnie jako pierwsza. Ciemna z elementami czerwieni była gwarancją napięcia, niepewności i tajemnic. Czy niemal tysiąc stron spełniło moje oczekiwania i wrażenia wywołane okładką?
Powieść Roberta Santiago to zaskoczenie z rodzaju tych miłych. Od pierwszych stron czytelnik połyka haczyk zainteresowania i obdarza sympatią tytułową Anę. Zaskoczenie nie opuszczało mnie nawet na moment. Konkretna i bardzo przemyślana konstrukcja powieści nie pozwala na chwilę wytchnienia, ale i uprzyjemnia czytelnikowi czas spędzony z tym tytułem. Na każdym kroku widać ciekawie poprowadzone wątki, ukryte niczym ciemne miejskie uliczki, które wywołują dreszcz niepokoju, gdy wasze nogi was tam zaprowadzą. Tu jest podobnie, autor rozstawia małe pułapki i tak kręci czytelnikiem, by ten ani ułamka sekundy nie spędził na rozmyślaniu o odłożeniu powieści. Po prostu ciężko się od niej oderwać, co stanowiło spore wyzwanie, gdyż zmuszona byłam podczytywać ją po kilka rozdziałów.
Żadna z nich [wizji] się nie urzeczywistniła. Tej nocy nikt, żywy czy martwy, nie wszedł do mojego pokoju.
Byłam sama. Z moimi lękami. Z bólem w piersi i w wielu innych częściach ciała, w głowie i, za przeproszeniem, w duszy. Wiedziałam, że muszę podjąć jakąś decyzje.
Powiedziałam sobie: nigdy więcej skrótów ani półśrodków.
Nie odczujecie gabarytu Any. Gwarantuje, że gdy tylko poznacie świat, w którym przyszło żyć Anie Tramel i poznacie ją samą, ilość rozdziałów będzie zaskakująco mała. Tu wszystko współgra ze sobą, dając czytelnikowi ucztę, która nie raz sprawi, że szeroko otworzy oczy z niedowierzaniem. Opisy w niezwykle dosadny sposób przenoszą w sam środek akcji, a bohaterowie to kunszt sam w sobie. Ich świetna kreacja i rozbudowana charakterystyka to ogromny plus całości. Zaskoczyło mnie to, że pomimo tak wielu informacji dotyczących poszczególnych bohaterów, tak właściwie o Anie wiemy bardzo mało, nie mamy pojęcia o jej prawdziwych uczuciach i kierunku myśli, co jeszcze bardziej podsyca ciekawość i niemal chciwość w zbieraniu każdego okruszka danego przez Roberta Santiago do naszej dyspozycji.
Kilkanaście godzin dobrej, wartkiej akcji, pełnej tajemnic i niedopowiedzeń jest świetnym tłem dla postaci głównej bohaterki. Czytelnik może podziwiać jej wewnętrzną siłę i to, z jaką zaciętością prze ku obranemu celowi mimo wielu przeciwnościom, jakie napotka na swojej drodze. Jej zaangażowanie w sprawy i umiejętność odczytywania prawdziwych intencji innych jest bardzo ciekawa.
Autor w swej powieści ukazał ciemną i jakże rozbudowaną stronę biznesu, który poraża skalą działania i zepsuciem obecnym w środowisku. Hazard to nie tylko ogromne pieniądze, ale i uzależnienie, samotność i strata, to siła odbierająca człowiekowi wszystko. Roberto Santiago dość mocno nakreśla siłę rażenia tego zjawiska i uświadamia, że nie są to skrajne przypadki, a coraz większa moc sprawcza w życiu współczesnego społeczeństwa, gdzie przestaje się liczyć drugi człowiek, tracąc wartość na rzecz władzy i pieniędzy.
Ana to przede wszystkim porywający i niesztampowy kryminał, który porwie między swoje strony nie tylko miłośników gatunku. Trzyma w napięciu, pokazuje różne oblicza ludzi i daje czytelnikowi możliwość oceny tak ogromnej machiny od środka. Jestem pod wrażeniem stylu, w jakim została opowiedziana ta historia i emocji, jakie potrafiła ze mnie wyciągnąć. Nie ma co się bać ilości stron, czy przypisania gatunku. Myślę, że Ana z łatwością obroni się sama i spodoba się wam równie mocno co mi.
Garfield. Tłusty koci trójpak #01
Każdy z nas jest Garfieldem w poniedziałki. Jednak nie każdy z nas wie, że temu tłustemu kociakowi stuknęła równa czterdziecha w 2018 roku. 19 czerwca 1978 roku ukazał się pierwszy pasek o tym miłośniku lazanii, leniu i egocentrycznym futrzaku. Wydawnictwo Egmont postanowiło najwyraźniej uczcić okrągłe urodziny Garfielda i rozpoczęło wydawanie zbiorcze komiksów.
„Garfield. Tłusty koci trójpak.” t. 1 zawiera trzy zeszyty: „Garfield jako taki”, „Garfield nabiera wagi” i „Garfield imponujący”. Dla osób wychowanych głównie na animowanych serialach i filmach fabularnych zapewne pierwszym szokiem będzie fizjonomia tego rudego tłuściocha. Garfield bowiem na przestrzeni lat zmienił się, początkowo bardziej drapieżny w konturach, z czasem zaokrąglił się (zapewne od lazanii) i stał się bardziej wymuskany, jednak to dopiero w późniejszych zeszytach. Niezmienne natomiast pozostały od początku wojny pomiędzy Jonem i Garfieldem o jedzenie, kawę, znowu o jedzenie, porządek, podrapane fotele, spacery i znowu o jedzenie. Humor, który towarzyszy mało terapeutycznemu zachowaniu Garfielda, pomimo że naszpikowany złośliwościami, a wręcz przemocą, nadal, konsekwentnie bawi czytelnika. W tomie pierwszym stopniowo pojawiają się również pozostali bohaterowie; najpierw Lyman z Odiem, następnie atrakcyjna pani weterynarz Liz, a na końcu Nermal, uroczy kociak rodziców Jona. Te nowe interakcje z pozostałymi członkami świty jakże egocentrycznego kota, pozwala ukazać w pełni możliwości Garfielda, który maltretuje Odiego, wykorzystując przeciwko niemu, jego własną głupotę, mierzy się z urokiem osobistym Nermala i wykpiwa pożałowania godną atencję Jona względem Liz.
Ogromnie cieszę się, że Garfield powstał czterdzieści lat temu, kiedy świat podchodził do wielu kwestii całkiem inaczej, niż obecnie. Bardzo możliwe, że ten bezwstydnie złośliwy i impertynencki futrzak nie miałby obecnie prawa bytności w takim kształcie. Jego pogardliwe podejście do diet, pełne aktywnego zaangażowania w przemoc fizyczną względem słabszego Odiego, braku zaangażowania w jakikolwiek wysiłek fizyczny, mógłby nie pasować do obecnych ram zdrowego stylu życia i poprawności społeczno-politycznej. Pozostaje mieć nadzieję, że poczucie humoru czytelników, pozostaje niezmienny.
„Garfield. Tłusty koci trójpak” t. 1, to cudowny relaks dla zmęczonego codziennymi troskami umysłu. Podejście Garfielda do życia bywa natomiast ogromnie inspirujące i zwiera mnóstwo bezcennych rad. Każdy dzięki niemu wie, że dobra drzemka nie jest zła, że kto rano wstaje ten jest niewyspany, że życie jest zbyt krótkie na niesmaczne jedzenie i zawsze należy mieć kogoś, kogo można wykorzystywać, kogo można tłuc i komu można się zwierzyć, choć do takich relacji z innymi, mało kto ma odwagę się przyznać.
Sądzę, że nie trzeba polecać historyjek z Garfieldem, za to zachęcam do lektury kolejnego tomu, aby czasem nie zapomnieć o tych wszystkich kocich mądrościach.
Tin Tin: 90. urodziny jednego z najsłynniejszych bohaterów komiksu
„Hergé miał na moje dzieło ten sam wpływ co Disney. Dla mnie jest on kimś więcej niż rysownikiem komiksów. U niego istnieje wymiar polityczny i satyryczny”.
Andy Warhol
Tintin kończy 90 lat. Od 10 stycznia 1929 roku, kiedy to słynny reporter i jego nieodłączny pies Miluś wsiedli do pociągu, by wyruszyć do kraju Sowietów, ich przygody spod ręki belgijskiego artysty Hergé’a nie straciły na aktualności. Dziś Sowieci przenieśli się wprawdzie do historii, niemniej jednak perypetie Tintina nadal pasjonują: są wznawiane częściej niż kiedykolwiek, inspirują artystów, pisarzy, producentów i reżyserów. W polskiej wersji językowej pierwsze dwa albumy wydał Egmont Polska w 1994 roku. Dzisiaj jest już w sprzedaży cała, licząca 24 tomy seria.
Szczury Wrocławia. Kraty - zapowiedź
Zombie w PRL-u. Nadchodzi nowa powieść z serii „Szczury Wrocławia” Roberta J. Szmidta
Już 30 stycznia do księgarń trafi długo wyczekiwany spin-off głośnej powieści Roberta J. Szmidta „Szczury Wrocławia. Chaos”. Opowiada o walce oddziałów ZOMO z epidemią czarnej ospy i... hordami zombie. Wrocław lat 60. ubiegłego wieku znów otwiera przed czytelnikami drzwi do obskurnego, siermiężnego i cuchnącego bimbrem PRL-u.
Grzechy Imperium
Każdy, kto czytał “Trylogię Magów prochowych” z cała pewnością powinien sięgnąć po “Grzechy Imperium”. Jest to bowiem kolejny cykl, kontynuacja ze świata, w którym najsilniejszym orężem jest proch i magia.
W Fatraście wrze, a w samym środku wydarzeń pojawiają się starzy znajomi - Vlora zwana Krzemień i Szalony Ben Styke. Ich losy krzyżują się w sposób nawet dla nich zaskakujący, tylko po to, by oboje przekonali się, że tak naprawdę są marionetkami w rękach innych. I to nie jednej a kilku osób. W tle powieści zaś przewijają się wykopaliska archeologiczne, to co wykopano bowiem, jest pożądane przez władców krain tak bardzo, że znów swymi umiejętnościami w walce będą mieli okazję wykazać się nie tylko magowie prochowi, ale też Uprzywilejowani. Na scenę zdarzeń zza kurtyny wychodzą kolejne znane z pierwszego cyklu postaci, zaś historia kończy się w sposób, który u czytelnika powoduje nerwowe dreptanie w miejscu w oczekiwaniu na kolejny tom.
Brian McClellan ma ten dar, że potrafi w liczącej ponad siedemset stron powieści nie umieścić jednego zbędnego, nudnego czy zbyt długiego opisu lub wątku. Pomimo mnogości postaci historia toczy się gładko, wydarzenia następujące po sobie mają swój logiczny ciąg, chociaż - nie ukrywam - pewnie miałabym problemy ze zrozumieniem niektórych kwestii, czy zależności między bohaterami, gdybym już wcześniej nie poznała historii Taniela Dwa Strzały. Dlatego uważam, że akurat w przypadku tych cykli, kolejność ich czytania ma znaczenie i to ogromne.
Postaci w powieści ewoluowały, dorosły. Zmieniło ich życie, doświadczenie, często niesprawiedliwy los. Chociaż same nie potrafią się pogodzić z upływającym czasem, McClellan bez litości wplątuje je w sytuacje, które boleśnie ten upływ czasu im uświadamiają. Z tej perspektywy patrząc największy podziw, ale i żal budzi Szalony Ben Styke, któremu los, poza dolą żołnierza dołożył koleją - ojca dla nieswojego dziecka. I to na dodatek dziewczynki poniewieranej przez życie nie mniej niż jej opiekun. Stąd może ta więź, która tych dwoje połączyła.
Mamy tu romans, brutalną i krwawą wojnę, polityczne intrygi, rodzinne tajemnice. Wszystko wyważone, podane w proporcjach tak idealnych, że nie sposób się od powieści oderwać. Mamy też motto, tak bardzo życiowe, chociaż z kart powieści fantastycznej: “Dwie rzeczy jednoczą ludzi, strach i wspólny cel”
Smocze kły
Michael Crichton to jeden z niewielu pisarzy, których twórczość oparła się próbie czasu. W 1993 roku na ekrany kin wszedł film Stevena Spielberga, który był, jak zresztą sporo innych jego filmów, obrazem przełomowym dla kinematografii. Historia wskrzeszonych dinozaurów doczekała się jeszcze czterech kontynuacji, a polscy czytelnicy sięgnęli po powieści Michaela Crichtona. Przez te prawie dwadzieścia sześć lat od pierwszej książki przeczytanej z zapartym tchem, zapoznałam się z wieloma tytułami, tego nadzwyczajnego pisarza, który świetnie czuł się snując zarówno opowieści sięgające daleko w przeszłość, jak i w niedaleką przyszłość. Czytając powieści Michaela Crichtona zawsze można spodziewać się pełnej napięcia przygody.
William Jason Tertullius Johnson, syn filadelfijskiego armatora, typowy przedstawiciel swojej zamożnej klasy, student w Yale College określany był jako „zdolny, przystojny, wysportowany, bystry”, ale także jako „uparty, leniwy i strasznie rozpuszczony, a także najwyraźniej zainteresowany jedynie zaspokajaniem własnych zachcianek” młody człowiek. W 1975 roku on, i jemu podobni młodzieńcy bez celu w życiu, synowie apodyktycznych rodziców, staczało się w otchłań lenistwa i występku. Ta niemiłosierna nuda i brak realnego podejścia do dnia codziennego, pchnęła osiemnastoletniego Johnsona w objęcia studenckiego zakładu. Wyzwanie, którego się podjął, wymagało wyjazdu na Zachód z ekipą badawczą Othniela Charlesa Marsha. Pierwszy raz pan Johnson podejmuje się czegoś, co wyrywa go z marazmu i konformizmu. Młody William rozpoczyna nawet naukę fotografii, aby móc przyłączyć się do wyprawy paleontologicznej w poszukiwaniu skamieniałych kości wielkich gadów. Podejrzewany przez profesora Marsha o szpiegowanie na rzecz jego konkurenta Edwarda Drinknera Cope'a, zostaje Johnson porzucony w Cheyenne. Zrządzeniem losu trafia on pod skrzydła Cope'a i kontynuuje swoją podróż na dzikie tereny, gdzie rządzą Indianie, rewolwerowcy i bezprawie. Czy Cope i Johnson znajdą tytułowe smocze kły? Czy młodzieniec wygra zakład z Haroldem Hannibalem Marlinem? Proponuję sięgnąć po książkę i się przekonać.
„Smocze kły” nawiązują do wycinka z historii Stanów Zjednoczonych, dotyczącego rywalizacji profesora Edwarda D. Cope'a z profesorem Othnielem C. Marshalem, a nazywanej „wojną o kości”. Ten wyścig po skamieliny trwał aż dwadzieścia lat od 1877 do 1897. Michael Crichton, jak sam pisze w słowie „Od autora” przedstawił złagodzony obraz tej niezdrowej, aczkolwiek pożytecznej dla nauki, rywalizacji. W posłowiu napisanym przez żonę, Sherri Crichton, można przeczytać jedno zdanie, idealnie oddające ducha i podsumowujące twórczość autora: „Uwielbiał snuć opowieści zacierające granicę między faktami a przypuszczeniami”. Dlatego w „Od autora” dokładnie tłumaczy on co jest fikcją, a co faktem w opowieści o „wojnie o kości”, a ci, co zaciekawią się tematem, mogą uzupełnić swoją wiedzę korzystając z bibliografii załączonej do książki.
„Smocze kły” zostały napisane prawdopodobnie ok. 1974 roku, czyli po „Andromeda” znaczy śmierć”, ale przed swoimi najwybitniejszymi dziełami. Historia fikcyjnego studenta z Yale, relacjonującego walkę o miejsce w panteonie paleontologów, która toczyła się między dwoma profesorami, napisana została tak, by wciągnąć czytelnika w wydarzenia od samego początku. Nie ma w powieści zbędnych fragmentów, akcja prze do przodu, a prosty język, tylko pomaga utrzymać dynamizm wydarzeń. Prawdę powiedziawszy jest to świetny materiał na kolejny scenariusz filmowy.
„Smocze kły”nie są oczywiście najlepszą książką Michaela Crichtona, ale pozwalają raz jeszcze przeżyć przygodę stworzoną przez człowieka, który wskrzesił dla wielu pokoleń dinozaury. W „Smoczych kłach” została pokazana „euforia i niebezpieczeństwa początków paleontologii”, czyli ten wycinek historii, który potem przerodził się w klasyczny już technothriller o manipulacjach genetycznych.
Rewolwerowcy, poszukiwacze skamielin, Indianie, piękne kobiety, hazard i niebezpieczeństwa Dzikiego Zachodu -czy może być lepsza rozrywka?
Siostry - zapowiedź
Maj 1993. Zwłoki dwóch sióstr zostają znalezione na brzegu Garonny. Dziewczyny, ubrane w pierwszokomunijne sukienki, siedziały naprzeciwko siebie przywiązane do drzew.
Młody Martin Servaz bierze udział w swoim pierwszym śledztwie. Szybko zwraca uwagę na Erika Langa, autora porywających, pełnych okrucieństwa kryminałów. Zamordowane siostry były fankami Langa, a jedna z jego najbardziej znanych książek nosi tytuł Panna w bieli. Śledztwo zostaje zakończone. Servaza prześladują jednak wątpliwości: czyżby pominęli jakiś istotny element?
The Investigation
Jesteś fanem zagadek kryminalnych? Z zapartym tchem oglądasz filmy o dobrych i złych, starając się przewidzieć, kto tak naprawdę jest kim? Pochłaniasz powieści kryminalne, już od pierwszych stron zastanawiając się, kto zawinił? Jeśli choć na jedno z tych pytań odpowiedziałeś twierdząco, to przesłanka do sięgnięcia po wyjątkową grę karcianą o kryminalnej fabule.
Mowa o grze „The investigation”, której uczestnicy mają za zadanie rozwikłać zagadkę zbrodni. Mimo iż z założenia jest to gra skierowana do osób posługujących się językiem angielskim na poziomie A2-B2, która umożliwia ćwiczenie konwersacji, struktur gramatycznych i poszerzanie słownictwa, to tak zaprawdę karty zawierające słówka (oraz pomoc pozostałych uczestników) pozwalają zasiąść do zabawy również tym, którzy naukę języka dopiero zaczynają.
W klimatycznym, w pełni nawiązującym do klimatu gry pudełku, otrzymujemy talię 110 kart, dzięki którym będziemy próbowali rozwiązać zagadkę kryminalną. W talii znajduje się 65 kart śledztwa, 13 kart miejsc, 13 kart motywów, 13 kart przedmiotów oraz 13 kart osób, a ponadto 33 karty zbrodni, 2 karty pytań oraz 8 kart pomocy zawierających przydatne słówka i określenia. Jeden z graczy wciela się w rolę Świadka i posługując się kartą zbrodni oraz kartą śledztwa, układa w myślach historię przestępstwa. Zadaniem pozostałych graczy, Śledczych, jest odtworzenie biegu wydarzeń, poprzez zadawanie Świadkowi odpowiednich pytań (oczywiście w języku angielskim). Celem graczy jest doprowadzenie Śledztwa do końca, używając do tego dostępnych wskazówek.
Na początku gry rozkładamy talię przestępców – rząd 4 kart, kryjących potencjalnych sprawców zbrodni. Następnie z talii miejsc losujemy i rozkładamy 4 karty, dzięki czemu tworzymy zestaw potencjalnych miejsc, w których wydarzyła się zbrodnia, przestępca ukrył ofiarę lub zdobycz lub w których sam się ukrywa. 4 karty losujemy również z talii przedmiotów – to rzeczy, które w jakiś sposób mogą być powiązane z przestępstwem, zaś z talii osób – 4 karty symbolizujące potencjalne ofiary, świadków oraz osób w jakiś sposób zamieszanych w zbrodnie. Taką samą ilość kart losujemy z talii motywów, reprezentującej możliwe motywy przestępstwa. Potasowane karty zbrodni kładziemy w stos, zaś obok kładziemy karty pytań, które mają służyć śledczym jako wskazówki podczas przesłuchiwania świadka.
Gra składa się z trzech etapów. W pierwszym, świadek ciągnie jedną kartę z talii kart zbrodni, czyta informacje na niej zawarte, analizuje pytania oraz karty rozłożone na stole, układając jednocześnie w tajemnicy przed pozostałymi graczami historię, a następnie przekazuje wylosowaną kartę śledczym do analizy. W fazie drugiej śledczy zadają pytania zamknięte, starając się dowiedzieć, które z kart na stole zostały wykorzystane przez świadka do tworzenia historii zbrodni. W fazie trzeciej, Śledczy oraz Świadek porównują swoje historie – śledztwo kończy się sukcesem, jeśli wszystkie wytypowane przez śledczych karty zgadzają się z wersją Świadka.
Staranne wykonanie kart oraz wciągające historie, które można tworzyć na podstawie podanych informacji, czynią grę niezwykle wciągającą, zaś tłumaczenia słówek, przydatnych wyrażeń pomagają w byciu dociekliwym, zadawaniu pytań i wymyślenia prawdopodobnego scenariusza zbrodni. Nawet nie wiemy kiedy zaczynamy posługiwać się językiem angielskim, rozmawiając na temat potencjalnych przestępców czy odtwarzając możliwy rozwój wypadków. Dzięki temu – bawiąc się – nie tylko wzbogacamy nasze słownictwo, ale również rozwijamy kreatywność. Ale przede wszystkim, mamy szansę spędzić przynajmniej godzinę na oddawaniu się wspanialej, intelektualnej rozrywce!
Niegodziwość
“Niegodziwość” to piąty i ostatni tom fenomenalnej serii “Przeczucia” Amy A. Bartol, która z pewnością spodoba się miłośnikom “Zmierzchu” Stephenie Meyer czy “Darów anioła” Cassandry Clare. To opowieść o mrocznych tajemnicach, przeznaczeniu i wielkiej miłości, która przezwycięża największe przeciwności.
Zakończenie tej niezwykłej serii (choć nie można powiedzieć, by była to literatura szczególnie ambitna) obfituje w ogrom informacji i wydarzeń. Autorka stara się pozamykać wszystkie wątki, wyjaśnić wszelkie wątpliwości, odpowiedzieć na nasuwające się pytania. Często czytelnik może się przez to czuć odrobinę skołowany, jednak to nagromadzenie wszystkich wiadomości jest jak najbardziej uzasadnione. W końcu jest to zamknięcie dość skomplikowanej historii z wieloma wątkami pobocznymi, z których każdy ma ogromne znaczenie dla części odbiorców.
Amy A. Bartol nadal posługuje się prostym językiem pozbawionym homeryckich porównań i epickich wypowiedzi, jednak dzięki temu jej książki są tak dobrze przyswajalne i czyta się je błyskawicznie. Jest w tym wszystkim bardzo prawdziwa, a wykreowane przez Amerykankę postaci głęboko zapadają w pamięć.
Niezmiennie jednym z najważniejszych wątków pozostaje wielka miłość i choć często to nadmierne zaciekawienie płci przeciwnej osobą głównej bohaterki może drażnić, tak historii tej nie można odmówić uroku. Evie to postać w którą nastolatki (i nie tylko one) chciałyby się wcielić choć na chwilę, dzięki czemu seria “Przeczucia” to fantastyczny sposób na oderwanie się od szarej i smutnej codzienności. To jedna z tych skrajnie słodkich - często wręcz przesłodzonych - powieści, których większość kobiet potrzebuje od czasu do czasu, by przeżyć osobliwą przygodę, by poczuć się inaczej.
Zakończenie pozostawia lekki niedosyt. Bartol nie wyjaśniła kilku kwestii, nie do końca klarownie zobrazowała czytelnikom dalsze losy bohaterów, jednak dzięki temu autorka pozostawiła wolną drogę wyobraźni fanów tej historii. Tego typu zakończenie może sugerować, że “Niegodziwość” wcale nie jest ostatnim tomem opowieści o przygodach Evie, Reeda, Russela, Buns i Brownie, jednak jak poinformowała sama Amy A. Bartol - nie ma żadnych perspektyw na kontynuowanie tej serii. Czytelnicy powinni być jednak z tego faktu zadowoleni - bowiem skoro sama autorka woli rozstać się z wykreowanymi przez siebie bohaterami, nic dobrego nie wyszłoby z ciągnięcia na siłę omawianej opowieści.
Ptyś i Bill #02: Śmiech to zdrowie
W październiku tego roku Wydawnictwo Egmont rozpoczęło wydawanie cyklu komiksów Ptyś i Bill, w ramach serii wydawniczej Komiksy są super! Pierwszy tom zbiorczy zawierał historyjki narysowane przez Laurenta Verrona, który przejął warsztat i schedę po twórcy przygód Ptysia i Billa. Drugi tom zbiorczy zawiera zeszyty chronologicznie starsze, wydane w roku 1999 i 2001: Śmiech to zdrowie! (Boule & Bill: 26, 'Faut rigoler!'), Buff Halo Bill? (Boule & Bill: 27 Bwouf allo Bill?) I Cztery pory roku (Boule & Bill: 28 Les quatre saisons). Wszystkie trzy są autorstwa Jeana Roba’y.
Ptyś i Bill, jak w poprzednim tomie przeżywają ponownie wiele przygód, które często inicjowane są przez ich wyobraźnię lub odmienny, od dorosłego, punkt widzenia świata. Ptyś próbuje zawsze przechytrzyć swoich rodziców, wymyśla co chwilę nowe zabawy z Piotrkiem, a Bill we wszystkim stara mu się towarzyszyć. W tych trzech zeszytach fabuła w znacznie większym stopniu zdominowana jest przez uroczego spanielka, który jak to psy tej rasy, wykazuje się ogromną energią, pomysłowością i charakterem. Karolina, żółwica, towarzyszy owszem obu zadziornym łobuziakom, ale jakby w mniejszym stopniu, niż w „Ptyś i Bill. Do Ataku!”, za to postać ojca zdecydowanie dorównuje aktywnościom dwóm głównym bohaterom, dostarczając dodatkowych komicznych sytuacji.
Każdy w historiach Ptysia i Billa odnajdzie coś dla siebie. „Wieczór we dwoje”, „Wielki Karol Wielki”, „Doktor Psińcio”, „Eine Kleine Nachtmusik”, „Savoir-vivre”, „Powołanie” i wiele innych, pozostanie z czytelnikiem na długo.
Przygody Ptysia i Billa z każdym kolejnym zeszytem wzmacniają więź z bohaterami, do których czytelnik zaczyna mocno się przywiązywać. Pierwszy zbiorowy tom ubawił mnie, ale nie wywołał żadnych dodatkowych emocji. W trakcie czytania tomu drugiego ta nić przyjaźni pomiędzy czytelnikiem, a bohaterami wzmacnia się przez powtarzalność sytuacji, kształtujących tak naprawdę świat przedstawiony i samych bohaterów, a trafne puenty dodają smaczku, stając się wizytówką tego cyklu.
Serdecznie polecam mniejszym i większym czytelnikom.