Rezultaty wyszukiwania dla: Nomen Omen

czwartek, 08 październik 2020 12:07

Uściski

W Polsce mamy doprawdy wielu fantastycznych pisarzy kryminału, dlatego z entuzjazmem podchodzę do debiutów tego typu. „Uściski” od razu rzuciły mi się w oczy i zaintrygowały opisem, ponieważ bardzo lubię motyw odkrywania tajemnic zmarłych i niepokojącą fabułę, ciągnącą za sobą kolejne śmierci, tudzież zaginięcia. Aurelia Blancard mnie nie zawiodła w żadnej z tych kwestii i – co tu dużo pisać – już wypatruję kolejnych jej powieści!

Zacznę może od tego, że poza wciągającą fabułą, pełną sekretów i wątkiem kryminalnym, autorka serwuje nam prawdziwą bombę emocjonalną. W dużej mierze „Uściski” są powieścią obyczajową, niemniej w tym wypadku nie uznaję tego za wadę, bowiem detektywistyczne aspekty są bardzo ładnie w całość wplecione, dzięki czemu od książki nie idzie się oderwać. Najważniejsze dla mnie było jednak to, że wykreowani tutaj bohaterowie nie byli mi obojętni i ich losy – bardziej lub mniej rozbudowane – śledziłam z przyjemnością. Zżyłam się z nimi i empatycznie podeszłam do ich problemów i rozterek, które w dużej mierze będą bliskie wielu czytelnikom. Bardzo się cieszę, że Aurelia Blancard skupiła się w swoim dziele nie tylko na głównym pomyśle, ale i całej reszcie – pięknie dopracowała historię.

W wielu miejscach powieść jest nieoczywista i zadziwia podejmowanymi tematami. W „Uściskach” pierwsze skrzypce gra nie tylko motyw „młodej samobójczyni”, ale przewija się wiele innych wątków, a każdy z nich jest warty uwagi i tka ciekawą intrygę, przeplataną ludzkimi słabościami, marzeniami, błędami i… makabrą. Muszę przyznać, że autorce udało się również nie raz mnie wzruszyć – być może dlatego, że z tekstu płynęły zadziwiająco prawdziwe emocje. Tutaj warto dodać, że książka napisana jest bajecznym językiem, dzięki czemu całość czyta się po prostu wyśmienicie. Jestem pewna, że styl Aurelii Blancard urzeknie wiele osób, bo to jak misternie skonstruowana jest ta powieść to… bajka.

Pokrótce podsumowując, „Uściski” to FENOMENALNY debiut, który aż się prosi o polecenie szerokiemu gronu odbiorców. Historia jest spójna, życiowa, zaskakująca, pełna emocji i… zmusza do refleksji, bo kryje się tu niespotykany przekaz oraz poruszone zostają aktualne problemy. Jestem przekonana, że każdy miłośnik bardziej obyczajowo-psychologicznych thrillerów będzie tą pozycją zachwycony. To jedna z tych książek, które – można rzec – mają duszę. Polecam z całego serducha i – jak wspominałam wcześniej – czekam na kolejne przepyszne twory od tej nietuzinkowej debiutantki!

Dział: Książki
sobota, 08 sierpień 2020 21:11

Królestwo dusz

Ta książka jest inna, zadziwiająca, przepełniona odmienną kulturą, zapachami, emocjami, wierzeniami. Królestwo dusz to opowieść, różniąca się od historii, które czytałam do tej pory. To zadziwiająca, nieco mroczna lektura, którą warto wpisać do swojej listy must read. 

Arrah pragnie magii. Ma nadzieję, że ta w końcu do niej przyjdzie. Dodatkowo, ciążą na niej rodzinne oczekiwania, szczególnie ze strony matki. Niestety, czas mija, a Arrah nie przejawia żadnych, magicznych skłonności. Pewnego razu odkrywa, że jej okrutna matka ma straszny plan. Tworzy jej siostrę bliźniaczkę, której moc ma za zadanie obudzić Króla Demonów, które okrucieństwo owiane jest legendami.  Gdy on powróci, nikt nie będzie bezpieczny. Niestety, matka Arrah nie pozwala jej ostrzec innych i powstrzymać złej siostry. Czy dziewczyna poświęci wszystko, aby uratować świat? I czy jej się to uda. 

Ta książka przesiąknięta jest magią. Mroczną, egzotyczną, z bogami, tak zadziwiającymi i intrygującymi, że aż chce się dowiedzieć o nich wszystkiego. Rena Barron to autorka, która stworzyła fantastyczny, magiczny świat, który zachwyca od pierwszych stron Królestwa Dusz. Kraina, w której zamieszkują bohaterowie, jest wielowarstwowa, pełna tajemnic i sekretów. Jednak Rena Barron, pomimo mojego zachwytu nad kreacją świata teraz, trochę mnie zraziła do swojej powieści na początku lektury. Dlaczego? Autorka rzuca czytelnika w sam środek wydarzeń i kilkanaście stron to błądzenie we mgle. Nowe nazwy, miejsca, ogrom bohaterów, przedziwnych obrzędów jest dla czytelnika bardzo mylące, a brak konkretnego wprowadzenia czy też wyjaśnienia, powoduje, że trudno się wczytać w lekturę i docenić jej złożoność. Nie wiem, czy to wina tłumacza, czy też autorka w oryginale nie umieściła żadnych wyjaśnień, ale przez całą lekturę napotykałam się na nowe słowa, które niewiele mówią. Z jednej strony mamy piękny, zadziwiający świat, który chcę się odkrywać, bo jest przesiąknięty Afryką, a z drugiej jego złożoność i brak odpowiedniego wprowadzenia trochę zniechęca do lektury.

Bardzo podobała mi się fabuła, chociaż , że opis na okładce zdarza zdecydowanie zbyt dużo i odbiera prawdziwą frajdę z lektury. Akcja rozkręca się bardzo powoli, wręcz wlecze się ślimaczym tempie, jednak są momenty, które czyta się z rosnącą ekscytacją, a krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach. Niestety, po zakończonej lekturze nadal mam w głowie mętlik i chociaż próbuje sobie wszystko poukładać, to czuje, że nie będzie t łatwe. Królestwo Dusz jest książką dobrą, ale sporo jej brakuje do tego, aby stać się powieścią fenomenalną; taką, która pochłonie czytelnika i cały otaczający go świat; taką, która oczaruje odbiorcę, uwiedzie go i nie da o sobie zapomnieć.

 

Dział: Książki
poniedziałek, 03 sierpień 2020 21:10

Wrona

Fe żyje w świecie, gdzie społeczeństwo podzielone jest na kasty. W tej, której się urodziłeś, w tej umierasz. Nie można się wypisać czy przepisać do innej, lepszej kasty.  Każda z nich symbolizuje co innego, a jej członkowie wyróżniają się pewnymi mocami. Fe należy do Wron. Kasty najbardziej niedocenianej i najbardziej krzywdzonej. A to dziewczyna i jej „rodzina” odpowiadają za to, aby zabrać ofiarę moru z wioski. Fe przygotowuje się do roli wodza stada, żeby zastąpić swojego tatkę. Gdy okazuje się, że dwóch zabranych z pałacu królewskiego młodzieńców żyje i odpowiedzialni są za los całego królestwa, dziewczyna zawiązuje z nimi Przymierze. Teraz życie jej, jak i stada Wron, znalazło się w niezwykłym niebezpieczeństwie. Fe będzie musiała wyruszyć w podróż usianą pułapkami, pełną trudnych podejść i ciągłego wysiłku. Czy jej i paniczom, którzy jej towarzyszą, uda się ocalić całe królestwo?

Nie jest to książka fenomenalna. Ma wady, które trochę mi przeszkadzały w trakcie lektury, ale … zakochałam się. To jedna z tych lektur, których wady widzę, ale pomimo to, uwielbiam bohaterów, świat stworzony przez autorkę i magię, która aż emanuje z kart powieści. Wiem, że inni wytykają jej bezlitośnie wady, nie patrząc na wszystkie pozytywne aspekty, ale ja postaram się przekonać was, że czas spędzony z Wroną nie będzie stracony. Opowiem wam o serii, którą można pokochać całym serduchem i wyczekiwać z niecierpliwością na kolejny tom.

Wrona jest książką dość oryginalną. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim podziałem kastowym, jak w powieści Margaret Owen. Trochę to przypomina system w Indiach, a przeniesienie go do świata fantastycznego to wielki plus. Fe jest Wroną. Należy do najgorszych z kast. Ludzie nimi gardzą, ale gdy tylko mor pojawia się w ich wiosce/mieście wzywają je, aby uporali się z grzesznikiem. Wrony nigdy nie mogą czuć się bezpiecznie. Świat stworzony przez Owen oraz zasady, jakie w nim panują, wydają się z początku mętne, ale im dalej w lekturę, tym autorka coraz więcej wyjaśnia i rozgania mgłę. Jeden wątek, który wydaje się być osią napędową serii jest tutaj ledwie zaznaczony, a główny złoczyńca wspominany i pojawia się raz. We Wronach obserwujmy drogę jaką pokonuje Fe i jej towarzysze. Ludzie z innych kast, inaczej wychowani, inaczej patrzący na świat. Owen wyraźnie zaznaczyła, jak różne są ich światy. Później, gdy wędrówka stawała się coraz cięższa, można było zauważyć zmianę w tym, jak bohaterowie patrzyli na kasty. Zauważali, że świat nie jest czarno-biały.

Nie brakuje tutaj wątku miłosnego, ale ledwie o nim wspomnę, bo zdradzenie czegokolwiek więcej, będzie dla Was dym spoilerem. Bardzo podobała mi się kreacja zarówno Fe, która nie da sobie w kaszę dmuchać, jak i paniczów. Spotkanie tych dwóch światów było… zadziwiające. Każdy z bohaterów to odrębna, wyrazista postać, a jeszcze nie wszystko widzieliśmy. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach Margaret Owen mnie zaskoczy!

Dział: Książki
piątek, 31 lipiec 2020 19:27

Więzy Zony

"Zona żyła własnym życiem, uczyła się i ewoluowała... A ludzie to najgorsza z anomalii Zony."

Dawno nie buszowałam w rosyjskiej fantastyce, dlatego ochoczo sięgnęłam po "Więzy zony", tym bardziej, że powieść utrzymana w ulubionym przeze mnie klimacie postapokaliptycznym. Wybrzmiewa przerażającymi echami eksplozji elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Tragedia z kwietnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego szóstego roku naznaczyła szczególnym rysem moją wczesną młodość - strachem, niedowierzaniem, obawą o zdrowie i spiskowymi teoriami. Dlatego z zainteresowaniem wyszukuję książek poświęconych tej tematyce lub uwzględniających elementy faktów w literackiej fikcji.

Roman Kulikow przedstawia zmieniony po wybuchu obraz strefy wokół Czarnobyla, proponuje intrygującą historię, alternatywną do odbywających się tam obecnie badań naukowych, czy wycieczek turystycznych do Prypeci. Fantastyka ma to do siebie, że można w niej ciekawie pofolgować wyobraźni i autor chętnie korzysta z tego przywileju. W mrocznej Zonie dominują dwie wzmacniające się siły. Jedna należy do mniejszych lub większych pułapek zwanych anomaliami, liczne są ich skupiska i swoiste prawa nimi rządzące. Druga do budzących grozę różnorodnych mutantów, podporządkowanych jedynie bezlitosnym prawom dżungli. W wyniku promieniowa trudnej do zrozumienia transformacji ulegli nie tylko ludzie, zwierzęta, rośliny, lecz także gleba. 

Zona to diabelnie niebezpieczne miejsce, o wyjątkowej wrogości, nie oszczędzające nikogo i niczego. A jednak są śmiałkowie, którzy wkraczają na teren ekstremalnie zabójczej strefy, jak ekipy naukowe, poszukiwacze artefaktów, wojskowi zawodowcy, miłośnicy mocnych wrażeń, przestępcy z nielegalnym biznesem, goście z przypadkowo wplecionymi w życiorysy nićmi nietypowych fenomenów natury. Wśród nich Krzemień, ratujący chorego syna, Krogulec, szef bandy, Leonid, agent służb specjalnych, Anton, młody poszukiwacz przygód. Interesy mężczyzn zazębiają się, trochę z woli, trochę z przymusu, działają razem. Odbywają wędrówkę wypełnioną niecodziennymi okolicznościami, spektakularnymi akcjami, widowiskowymi incydentami, zaskakującymi obrotami spraw. W każdej chwili balansują na krawędzi życia i śmierci.

Szybko wciągnęłam się w scenariusz zdarzeń, nieustannie coś się dzieje, narracja ani na chwilę nie zwalnia dynamicznego tempa. Walki, podchody, zasadzki, bezpośrednie kontakty z czymś niewytłumaczalnym i złym, a w środku tego wszystkiego zakazane miejsca, zagadkowy nukleonit i kajdany losu. Przyznam, że mocno nasyciłam się klimatem ekstremalnej walki o przetrwanie. Zajmująco rozpisane dialogi, podszyte bezpośredniością. Zwięzłe opisy, tworzące szczególną atmosferę. Różnorodne postaci, każda wnosi coś atrakcyjnego do fabuły. Oprócz zbieżnego celu przez jakiś czas, bohaterów nie łączy nic, ani osobowości, ani wykształcenie, ani pochodzenie. Jednak w chwilach próby stanowią zespół, osobliwy i poszarpany, ale sprawnie funkcjonujący w niesprzyjającym środowisku. Intrygująco spędziłam czas w świecie powieści, dobrze się w nim odnalazłam, zatem chętnie wyczekiwać będę kolejnego tomu. Teraz książkę przekazuję synowi, jestem przekonana, że stanie się dla niego porywającą lekturą, na mocne męskie czytanie.

Dział: Książki
poniedziałek, 29 czerwiec 2020 01:44

Wywiad z Alkiem Rogozińskim

Alek Rogoziński - pisarz, twórca komedii kryminalnych i powieści obyczajowych, dziennikarz. Karierę zawodową zaczynał w połowie lat 90. w Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor.Jego literackim debiutem była wydana w marcu 2015 roku komedia kryminalna Ukochany z piekła rodem, która dotarła do pierwszego miejsca na liście bestsellerów kryminalnych EMPIK.com. Dwie jego powieści, Jak Cię zabić, kochanie? i Do trzech razy śmierć, zostały nominowane w prestiżowym plebiscycie "Książka roku" portalu Lubimy Czytać. Za książkę Lustereczko, powiedz przecie nagrodzony w 2017 roku pierwszą nagrodą w plebiscycie "Zbrodnia z przymrużeniem oka". Ponownie zdobył tę nagrodę w 2018 roku za Zbrodnię w wielkim mieście i w 2019 roku za Raz, dwa, trzy... giniesz ty!. Ta ostatnia powieść doczekała się znakomicie przyjętej inscenizacji na deskach stołecznego Teatru Druga Strefa. Książki sygnowane jego nazwiskiem rozeszły się już w nakładzie ponad ćwierć miliona egzemplarzy. Prywatnie Alek jest warszawiakiem, pasjonatem historii Starożytnego Rzymu, fanem Madonny i Jima Morrisona, a jego hobby są podróże po świecie.

Dział: Wywiady
środa, 17 czerwiec 2020 14:10

Imperium w płomieniach

"Ukrywanie przeszłości nigdy nie działa tak dobrze, jak zwykłe jej pomijanie."

Zawsze nieco utrudniam sobie poznawanie przygód czytelniczych, chwytam za kolejny tom zamiast grzecznie zacząć od pierwszego. Zupełnie uleciało mi z głowy, że mam dostęp do powieści otwierającej cykl i przeszłam do drugiej, ale to nic, w przypadku fantastyki można sobie na to pozwolić, w dowolnym momencie wkroczyć w zupełnie obcy świat i pozostać w nim na chwilę. Zwłaszcza, kiedy poruszamy się w przyszłości, w przestrzeni kosmicznej, na międzyplanetarnym statku. Takie podróże możliwe są nie dzięki fenomenalnej technologii, a głębokiej znajomości fizyki, w tym nurtów czasowych, metakosmologicznych struktur.

Ziemia stała się daleką przeszłością, o marginalnym znaczeniu dla Floty Imperialnej, teraz liczą się jedynie Wolne Systemy i zbliżanie się cywilizacji do gwałtownego końca. Aby zminimalizować efekty upadku podejmowane są działania zaradcze. Jednak giną one w mieszance politycznych machinacji, religijnych odniesień, rywalizacji wpływowych rodów, spisków zakrojonych na szeroką skalę. Podgrzewana jest atmosfera nieufności, kłamstwa i manipulacji. Imperium szybko może stanąć w płomieniach, ich źródeł nie trzeba szukać w zewnętrznym wszechświecie, wewnętrzne wojny podjazdowe o władzę i bogactwo to wystarczający czynnik prowadzący ku katastrofie. Sojusze, które nie wytrzymują prób, zbieganie się wielkich interesów na krótki czas, zdrady uderzające z najmniej spodziewanej strony, ucieczki nie zawsze kończące się powodzeniem.

John Scalzi stawia na różnorodność postaci, każda wywodzi się z innego środowiska, obarczona odmienną indoktrynacją zbiera unikalne doświadczenia życiowe. Czasami ma się wrażenie, że o ile bogactwo bohaterów jest niewątpliwym plusem powieści, tak nie do końca przekonują postawy i zachowania. Zbyt zero jedynkowy behawioryzm, tylko czarne i białe osobowości, prosi się o rozbudowanie i pokolorowanie. Cieszy natomiast uwzględnienie silnych kobiecych pierwiastków nadających rytm historii. Powieść wzbogacają kryminalne nuty, nadające fabule intrygującego pazura, wciągające w roszadę tajemnic i sekretów. Nie zabrakło romantycznej nici spajającej postaci z dwóch biegunów pozycji społecznej. We wszystko wpleciono dawki sympatycznego humoru, okraszono dosadnymi sformułowaniami, ciętym językiem, który ubarwia narrację.

Dział: Książki
środa, 17 czerwiec 2020 11:35

Sprzedaliśmy Duszę

Wydawnictwo Vesper kojarzy mi się przede wszystkim z rockowo-metalowymi klimatami, dotychczas miałem od czynienia głownie z biografiami gwiazd rocka czy historii różnych, legendarnych już kapel. Tym razem jednak w moje ręce trafia książka "Sprzedalisśmy Duszę" Gradyego Hendrixa (swoją drogą dość chwytliwe nazwisko). Autor, reżyser i scenarzysta. Ma na swoim koncie nagrodę Bram Stoker Aword, czyli wyróżnienie dość wysokiej wagi patrzać na to, że jako jej laureat dołączył do grupy takich osób jak Anne Rice, Stephen King czy Dan Simmons. Czego możemy spodziewać się po lekturze "Sprzedaliśmy Duszę"? Zapraszam do krótkiej opinii.


Zacznijmy od tego, jaką historię Hendrix nam opowiada. Jego bohaterka - Kriss Pulaski - niegdyś gitarzystka metalowej zespołu, doszukuje się powodów jego bardzo nagłego rozpadu. Zastanawia się również nad fenomenem solowej kariery jednego z występujących z nią członków - Terry'ego Hunta. W tym celu wyrusza w podróż po Ameryce, starajac się dotrzec do byłych muzyków grupy a także do wspomnianego Hunta. Ksiązka to świat ukazany oczami - z początku młodej - Kris, która jest zafascynowana muzyką metalową od pierwszych chwil dzieciństwa.


Trzeba powiedzieć, że diabeł z gitarą na okładce oraz opis, jaki przeczytałem z tyłu tomiszcza, od razu nasunął mi prosty wniosek, z czym będe miał do czynienia. Grady Hendrix stworzył książkę, która nie jest ani zbyt ambitna, która nie porywa swoją fabułą, która przede wszystkim niczym nie zaskakuje. Jestem pewien, że rację przyzna mi większość zwyczajnych czytelników mroczniejszych klimatów. Jednakze trzeba tutaj mocno zaznaczyć - trochę na obronę autora - że ksiązka ta jest skierowana do pewnej grupy ludzi. Jej najważniejszym atutem jest fakt obecności muzyki na stronach. Kto zna dcenariusz narodzin metalowej muzyki w Stanach Zjednoczonych, kto interesuje się muzyką Black Sabbath, Skorpionsów, Metallicy czy Slayera, ten odnajdzie kupe frajdy podczas czytania. Cała magia tej ksiażki, przynajmniej dla mnie, polega na tym, że mogę wczuć się w role bohaterki, kiedy sam przed kilkunastoma laty wziąłem w ręce gitarę i próbowałem zagrać Iron Mana.


Książka wygląda naprawdę obłędnie, twrada oprawa i niesamowita oprawa graficzna to coś, co przykuło moją uwagę od razu. Na pewno jednak przed sięgnięciem po lekturę trzeba zadać sobie pytanie, czego od niego oczekuje. Bo jeśli faktycznie, Drogi czytelniku, czekasz na dobry, mocny horror, to niestety ale się rozczarujesz. Jeśli jednak jesteś fanem Ozziego Ozborna i kręci CIę fakt, że często gęsto w ksiażce napotykasz nawiązania do tworóczości Black Sabbatch czy innych gigantów metalu, to z czystym sercem polecam Ci własnie taką rozrywkę.

Dział: Książki
piątek, 05 czerwiec 2020 10:47

Zjawa

Wiele stuleci temu ludzie wierzyli, że fotografie odbierają im dusze; starali się ukrywać twarze, aby po śmierci trafić do Niebios, a nie do bezdennej pustki, wypełnionej ciszą i oczekiwaniem. Dziś robienie zdjęć jest czynnością powszechną, wręcz nieodłączną od ludzkiej codzienności. W ten sposób chwytamy ulotne chwile, mogąc wrócić do czasów młodości, wypraw czy innego rodzaju wydarzeń. Niestety, fotografie mogą służyć nam zarówno w dobry, jak i bardzo zły sposób...

Ten policjant miał nadzieję, że roznoszące się po okolicy rozpaczliwe krzyki niemowlęcia to tylko prostest małego człowieczka na chwilowy brak uwagi matki. Przecież dzieci bardzo często płaczą, prawda? Wchodząc do zaniedbanego budynku powoli wspinał się po kolejnych schodach, idąc za dźwiękiem narastającego płaczu. Uchylając drzwi mieszkania, z którego wydobywały się podejrzane odgłosy, początkowo nie zauważył nic dziwnego. Może tylko to, że nikt nie zareagował na jego wezwania. Udając się w głąb pomieszczenia ze zdzwieniem zauważył, iż płacz niemowlęcia nie wydobywa się z dziecięcej piersi, lecz... sprzętu stereo. A później, tuż za rogiem, czaił się już koszmar.

Tamara Haler, niczym wierna córka, codziennie spędza czas przy szpitalnym  łóżku komisarza Eryka Deryło- mężczyzna zapadł w śpiączkę po jednym ze śledztw, w którym to własnym ciałem uchronił ofiarę przed wychłodzeniem na śmierć. Teraz, leżąc w szpitalu, Deryło wciąż przeżywa koszmar związany z tragicznym wypadkiem jego żony, Ewy. Ale Tamara tego nie wie... i zwierza się mężczyźnie ze szczegółów sprawy, która właśnie trafiła na jej biurko. Fotograf –tak określili mordercę- zakatował niemowlę, umieszczając w jego zwłokach zdjęcie matki. Haler podskórnie już wie, że nie będzie to odosobniony przypadek. Szkopuł w tym, że sprawca nie kieruje się żadnymi wytycznymi: jego ofiarą może stać się zarówno nastolatka, jak i starszy mężczyzna. Policjanci błądzą jak we mgle, a kolejne wskazówki Fotografa przynoszą jedynie więcej ciał. A może to właśnie wysyłane przez niego zdjęcia będą tym, co ostatecznie go pogrąży... ?

Kiedyś zastanawiałam się, na czym polega fenomen książek pana Maxa Czornyja. Wiecie, z każdej strony byłam zalewana pochlebnymi opiniami na ich temat, a do tego dochodziła także bardzo rozbudowana promocja. Nierzadko zdarza się, iż intensywnie promowana lektura tak naprawdę nie ma w sobie nic „wielkiego”. W końcu sama postanowiłam się przekonać, o co z tym chodzi. I przepadłam, a na kolejne pozycje czekam jak nałogowy palacz na przerwę na papierosa.

Tamara Haler niejednokrotnie spotykała na swej zawodowej drodze psychopatów, budzących strach. Grzebała w ich życiorysach, przesłuchiwała świadków, pragnąć odkryć ich motywację. Teraz ma przed sobą matkę w katatonii i zwłoki niemowlęcia w kostnicy. A do tego zdjęcie z podpisem Tak wygląda cierpienie. Może i przesłanie Fotografa jest dość jasne, ale czym kieruje się przy doborze ofiar? Tego Haler nie wie, ale musi jak najszybciej się dowiedzieć- na szali leży życie kolejnych ludzi.

To, co najbardziej podoba mi się w książkach naszego polskiego autora, to brak cenzury. Zwłoki dziecka i późniejsze badanie sekcyjne opisał tak dokładnie, że kilka razy zrobiło mi się naprawdę niedobrze. Wyobrażając sobie to, co przeszło to niewinne niemowlę, nie byłam w stanie uwierzyć, iż mógł do tego doprowadzić człowiek. A może raczej bestia w ludzkiej skórze. Śledztwo pędzi przed siebie pełną parą, nie ma tu miejsca na nudę. Tym razem w historii nie gra pierwszych skrzypiec komisarz Eryk Deryło, ale i tak pozostaje gdzieś w tle; zresztą, autor i o to zadbał. Przenosi nas do koszmarów sennych bohatera, który dzięki nim stara się poznać prawdę o wypadku żony. W każdym wątku jest niezwykle ciekawie. Wszystko, co stworzył pan Czornyj, jest niewątpliwie warte naszej uwagi- od bohaterów, poprzez wydarzenia, aż na sylwetkach kolejnych sprawców kończąc.

Już nie mogę się doczekać kontynuacji cyklu, albo chociaż nowej książki polskiego autora. Pan Max Czornyj zdecydowanie znajduje się na pierwszym miejscu mojej prywatnej listy najlepszych pisarzy z Polski. Was także zachęcam do zapoznania się z jego książkami, jeżeli oczywiście jeszcze ich nie znacie.

Dział: Książki

Śmiało kroczyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek

 

Trzeba przyznać szczerze, że Science Fiction jest na polskim rynku jak na lekarstwo, niezależnie od tego, czy szukamy książek, komiksów, filmów czy seriali. Dlatego myślę, że żaden fan gatunku nie może przejść obojętnie obok Star Trek’a.  

 

Czym właściwie jest Star Trek?

 

W obecnych czasach jest to całkiem spora franczyza obejmująca kilka seriali telewizyjnych, kilkanaście pełnometrażowych filmów, a także dziesiątki książek, komiksów i gir komputerowych. Fikcyjne uniwersum przypisane Star Trekowi w latach sześćdziesiątych stworzył Gene Roddenbery. 

 

Ludzkość po zakończeniu III wojny światowej rozkwita. Z Ziemi udaje się wyeliminować wszelakie choroby, biedę i zagrożenia konfliktami zbrojnymi. Wszystko to dzięki współpracy z częścią zamieszkujących galaktykę inteligentych ras. Powstaje Zjednoczona Federacja Planet, czyli międzygatunkowa unia, której celem jest pokojowe współistnienie poszczególnych ras zamieszkujących galaktykę oraz jej eksploracja.

 

Dla mnie osobiście jednak jedynym słusznym i prawdziwym Star Trek’em jest serial kręcony w latach 1966-1969, nazwany obecnie Star Trek: The Original Series i oczywiście załoga Enterprise z kapitanem Kirkiem i pierwszym oficerem Spock’iem na czele. Myślę, że to serial, który każdy szanujący się fan fantastyki powinien obejrzeć - niezależnie od tego, jakiego później wyrobi sobie o nim zdanie.

 

Statki Gwiezdnej Floty 2151-2293

 

Niedawno, bo 6 maja 2020 roku, swoją premierą miała „Encyklopedia statków Star Trek”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Egmont, a której prawa do późniejszych publikacji przeszły na wydawnictwo Harper Collins. Myślę, że jest to prawdziwa perełka dla fanów serii. 

 

Książka ma twardą oprawę i format A4. Jest bogato ilustrowana i zawiera rzetelną wiedzę oraz całą masę różnych ciekawostek. Opisuje wszystkie najważniejsze jednostki kosmiczne, które pojawiały się w serialach telewizyjnych oraz produkcjach pełnometrażowych. Statki możemy obejrzeć dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami. Umieszczone przy nich teksty nie są napisane encyklopedycznie i naukowo, a raczej tak, by jeszcze bardziej zainteresować czytelnika. Moim zdaniem fenomenem Star Trek’a jest to, że mimo upływu lat i zmieniających się twórców, produkcja wciąż zachowuje fabularną spójność i (w przeciwieństwie do nowych Gwiezdnych Wojen) pozbawiona jest nonsensów. Encyklopedia statków tylko potwierdza tą historyczną, chronologiczną i fabularną spójność. 

 

Podsumowanie

 

„Encyklopedia statków Star Trek. Statki Gwiezdnej Floty 2151-2293” to pięknie wydana, inteligentnie napisana publikacja, która sprawi radość każdemu miłośnikowi serii Star Trek. Z tyłu okładki widnieje informacja, że możemy spodziewać się kolejnego tomu. Jestem bardzo ciekawa czy będzie tak samo dobrze dopracowany. Polecam! To pozycja, w którą zdecydowanie warto się zaopatrzyć. Nie zawiodła mnie nawet w najmniejszych detalach. 

Dział: Książki

Anne Bishop, bestsellerowa autorka „New York Timesa”, powraca w drugiej części fenomenalnej trylogii Tir Alainn, zabierając nas w pełną ekscytujących przygód podróż po swoim świecie. Światło i cienie to perełka wśród opowieści gatunku fantasy, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, osnuta mgiełką romansu i pełnej oddania miłości…

Dział: Książki