kwiecień 10, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Jo Eun Ha

niedziela, 17 maj 2020 20:09

Mag bitewny: Księga I

Co z człowieka czyni bohatera? Jakie cechy są potrzebne by, stać się tym, którego wielbią tłumy, a jego czyny wysławiane są na cały świat? Życie ma na to swój plan, a miano bohatera trafia nie tam, gdzie chcemy. Nieoczywisty wybór wszak sprawia, że przyszłe czyny zostaną ocenione przez historię, a przez to będzie sprawiedliwie.

Królestwo Furii zalewa armia nieumarłych pod wodzą demona. Potęga wroga zbiera ogromne żniwo, a kolejne armie uginają się pod jego nieprzemożną siłą. Zwykli ludzie zmieniają się w opętanych i zabijają swoje rodziny. Czas opętania naznaczony jest przerażeniem i mrokiem. Jedyna nadzieja spoczywa w rękach magów bojowych, którzy walczą ze smokami u swojego boku. Jest ich coraz mniej, a odwaga, by ich przywołać, maleje równolegle do nadziei.

Falko Dante, niemal całe życie spędził trawiony chorobą w Caer Dour. Jego ojciec był potężnym magiem bitewnym, dopóki nie stał się ofiarą opętania i nie został zabity przez swojego przyjaciela. Chłopak musi żyć z brzemieniem czynów ojca i swojej choroby. W obliczu nadchodzącego zagrożenia robi jednak coś głupiego, a może jest to jedyna słuszna i nieunikniona decyzja?

Mag bitewny trafił w me ręce i sprawił coś niesamowitego. 600 stron, które rozpoczynają niesamowitą przygodę, zabrało mnie w podróż, z której nie chce wracać za żadne skarby. Świetna kreacja bohaterów, nietuzinkowa fabuła, a może po prostu smoki? Co przekonało mnie do księgi pierwszej?

Peter A. Flannery od pierwszych spisanych słów ujął mnie wizją przedstawianego świata, w którym miesza się ze sobą mnóstwo emocji, które wybuchają ze zdwojoną siłą w momentach, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Świetnie zbudowane tło powieści połączył zgrabnie z fabułą, która pochłania czytelnika bez ostrzeżenia. Powitana magią przewracałam karty powieści niestrudzenie. Poznałam nieznane krainy, echa bohaterskich czynów, smoki i mrok, który nadciąga z ogromną siłą.

Jednak Mag bitewny to nie tylko pełna akcji opowieść o walkach, magii i smokach. To także bohaterowie, których kreacja zaskakuje i zachwyca przez całą historię. Magowie słynący z siły i odwagi, smoki siejące postrach i On, z piętnem opętanego ojca i ciałem, które latami trawione przez chorobę niczym nie przypomina tężyzny śmiałka. Kto jednak powiedział, że wątły i niepozorny Falko nie może stać się magiem bitewnym jak jego ojciec?

Autor w niesamowity sposób wplótł tę niepozorność i nieoczywisty wygląd postaci, ukazując jak łatwo zmylić może tężyzna i myślenie schematami. Tu, wśród obłędu, strachu i niepewności liczą się inne wartości, a ilość mięśni nie wyznacza życiowej drogi. Bez problemu obdarzamy Falko sympatią bez cienia współczucia. Od samego początku wierzymy w obraną przez niego ścieżkę i z niecierpliwością wypatrujemy przeszkód, które z pewnością ten niepozorny chłopak jest w stanie pokonać.

A podobno w świecie fantasy było już wszystko...

Mag bitewny udowadnia, że to stwierdzenie jest bardzo nietrafione. Historia kusi świeżością i doskonałością wykonania. Bohaterowie są nietuzinkowi, a ich charaktery podkreślają nie tylko pochodzenie, ale i podejście do życia oraz poziom przerażenia. Całość czyta się szybko, co z pewnością jest zasługą techniki i malowniczego stylu autora. Słowem jest w stanie wyczarować niemal wszystko i kupić czytelnika na długo przed rozwojem wydarzeń.

Brak górnolotnego języka sprzyja lekkości, jaką Mag bitewny z pewnością posiada. Autor postawił na klasyczny wymiar fantastyki i jego powieść w nurcie magii i miecza ma się świetnie. Nutka strachu i obłędu czyhającego na bohaterów z pewnością napędza akcje i tworzy historię niezwykle płynną i nieprzewidywalną. Nie pozostaje więc nic innego jak czekać na kolejny tom z przygodami Falko wprost z królestwa Furii.

 

 
 
Dział: Książki

„Ludzie od zawsze boją się tego, czego nie rozumieją. Będą szeptać za twoimi plecami. Śmiechy i pieśni będą cichnąć, gdy znajdziesz się obok. Ale bądź pewien, że gdy zetkniecie się z Opętanymi, każdy mężczyzna i każda kobieta w armii będzie szukać wsparcia u ciebie.”

Dział: Patronaty
wtorek, 28 kwiecień 2020 15:30

Zapowiedź: Mag bitewny. Księga 2

„Ludzie od zawsze boją się tego, czego nie rozumieją. Będą szeptać za twoimi plecami. Śmiechy i pieśni będą cichnąć, gdy znajdziesz się obok. Ale bądź pewien, że gdy zetkniecie się z Opętanymi, każdy mężczyzna i każda kobieta w armii będzie szukać wsparcia u ciebie.”

Dział: Patronaty
środa, 02 październik 2019 18:27

W złotej klatce

Im dalej w nowy XX wiek, tym głośniej kobiety upominają się o swoje prawa. Czas, gdy były tylko żonami, ozdobami u boku swych mężów, powoli mija. Można się z tym nie zgadzać, można bulwersować, ale jedno jest pewne; zmiana ta jest nieunikniona. Brzmi to szumnie i dumnie, niemniej jednak, zanim kobiety przejmą stery, minie jeszcze trochę czasu. Póki co ważny jest fakt, że coraz więcej się o tym mówi i że kobiety decydują się o siebie zawalczyć.


W ciekawym i obfitującym w przygody życiu Molly Murphy także zza horyzontu nieśmiało wyglądają zmiany. Jednak sama bohaterka nie wie, czy chciałaby je wcielić w życie czy nie. Mowa rzecz jasna o Danielu Sullivanie, kapitanie policji. Ten ostatni po chwilowych niepowodzeniach, wrócił do pracy i nie ma czasu dla narzeczonej. Twierdzi, że oszczędza na dom, do którego wprowadzi Molly jako swoją żonę. Piękne to plany, ale czy tego właśnie chce nasza bohaterka? Zostanie żoną kapitana policji sprowadzi ją do roli pani domu i prawdopodobnie matki, a co z pracą detektywa i samodzielnością, do której kobieta już zdążyła przywyknąć?


Póki co jednak oświadczyn nie było, a Molly, po powrocie do zdrowia, dostaje do rozwiązania kilka spraw, które spędzają jej sen z powiek.
Po spontanicznym udziale w kobiecej paradzie młodych aktywistek, Molly poznaje kobiety, które na studiach miały wiele planów i marzeń, a gdy zostały żonami, musiały z tych marzeń zrezygnować. To właśnie w tej grupie Molly zyskuje kolejne klientki. Jedna z kobiet prosi o odnalezienie informacji o zmarłych w Chinach rodzicach misjonarzach. Druga natomiast chce sprawdzić, czy mąż ją zdradza. Niespodziewanie sprawy przybierają dramatyczny obrót. Oczywiście czujemy podskórnie, że te sprawy mają ze sobą coś wspólnego, jednak długo nie mamy pewności.


Przygody Molly jak zwykle czyta się świetnie, sama uporałam się z nimi w jeden wieczór. Urokliwy klimat początków wieku, obyczajowość zupełnie inna od nam współczesnej, interesujące detale oraz sprawne osadzenie historii w realiach epoki, wszystko to sprawia, że lektura jest przyjemna i mija nad wyraz szybko. A szkoda. Bo nabrałam wielkiej ochoty na kolejną część. Bardzo jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Molly i Daniela oraz jak ułoży się ich wspólne życie. Bycie detektywem dla Molly to już styl życia. Czy i ją dopadnie w końcu tytułowa złota klatka? A może jest szansa pogodzić te dwa życia ze sobą? Och, oby kolejna część pojawiła się jak najszybciej.


Polecam lekturę przygód panny Murphy. To jedyna taka pozycja książkowa na naszym rynku i każdy miłośnik kryminałów retro powinien się z nią zapoznać.

Dział: Książki
niedziela, 11 sierpień 2019 13:59

Fatum Elizabeth

“Fatum Elizabeth” zaintrygował mnie okładką. Ta czerwień intrygowała i gdzieś wewnętrznie budziła we mnie przekonanie, że to może być naprawdę dobry horror.

Pierwsze sceny szybko mnie przeraziły, nie historią, a grą aktorską głównej bohaterki. Zacisnęłam jednak zęby i postanowiłam wytrzymać. I słusznie. Kilkanaście minut i jedno użycie łopaty później, zarówno film, jak i gra Abbey Lee nabrały nowej jakości. Zmiana zaiste była na lepsze.

“Fatum Elizabeth” to opowieść o geniuszu, miłości i zabawie w Boga. Wiadomo bowiem nie od dziś, że w genialnych umysłach chęć zastąpienia Stwórcy jest wręcz nieunikniona. Tyle, że nawet najgenialniejszy umysł nie jest w stanie przewidzieć, skutków tej zabawy. Bo twory kreatora nie koniecznie muszą spełniać jego oczekiwania. Za to na pewno będą chciały żyć po swojemu.

Wracając do roli kreowanej przez Abbey Lee - początkowy infantylizm i doprowadzająca do szału maniera postaci, okazały się zabiegiem celowym dla całości fabuły. Dalsza część historii to już prawdziwe, dobre aktorstwo w jej wydaniu. Partnerujący jej Matthew Beard nie tylko dotrzymuje jej kroku, ale nadaje całości tak potrzebnej temu gatunkowi grozy.

“Fatum Elizabeth” to horror aspirujący do miana horroru dla intelektualistów. Groza nie jest bowiem nastawiona na przerażające dźwięki i biegające po okolicy demony, ale na postawienie pytania, jak daleko może posunąć się człowiek, nawet najbogatszy i najinteligentniejszy, dla zaspokojenia swoich, nawet najwznioślejszych, potrzeb? Jak daleko można posunąć się w imię miłości? I czy eksterminacja nieudanych efektów eksperymentów jest moralnie usprawiedliwiona? W tym bowiem horrorze przestraszyć ma nie krwawa jatka, ale skutki tego, co z naszym światem i naszym człowieczeństwem mogą zrobić geniusze.

Dział: Filmy
czwartek, 18 kwiecień 2019 20:22

Paper Girls 5

Seria Paper Girls już przy pierwszym zeszycie urzekła mnie niebanalnym klimatem oraz grozą rodem z lat 80. ubiegłego wieku. Obok tego tytułu nie mogłam przejść obojętnie również przez wzgląd na retro ilustracje oraz niespotykaną kolorystykę, która dopełnia całości. I choć to tytuł pełen tajemnic, chaosu i grozy, tak czas zawsze spędzam z nim przyjemnie.

„Paper Girls 5” to – niestety – przedostatni tom serii, znacznie bardziej przygnębiający niż poprzednie części. Przede wszystkim wyjaśnia kwestię choroby jednej z bohaterek oraz zapowiada śmierć innej z postaci. Zresztą – nie oszukujmy się – sam motyw nieuniknionego przeznaczenia jest dość przytłaczający i choć może się zdawać oklepany, tak tutaj ukazany jest w odświeżający sposób. Podobnie jak walka z tym, co niechybne. Lecz czy na pewno przyszłość dziewczyn jest pewna?

Brian K. Vaughan ożywia tematykę podróży w czasie oraz zaskakuje czytelnika na każdym kroku, stale powiększając problematykę utworu. W piątym tomie znajdujemy nie tylko wspomniane wątki, ale i znacznie więcej. To historia prawdziwej przyjaźni, poświęcenia, zrozumienia, dorastania i… miłości. W „Paper Girls 5” pojawia się subtelny wątek homoseksualizmu, ukazany w dość uroczy sposób, który nie razi w oczy, a zdaje się uczyć tolerancji. Wspomnianemu scenarzyście wyjątkowo łatwo przychodzi wplatanie kontrowersyjnych tematów w całość, a najwspanialsze w tym jest to, że nie robi tego agresywnie, a łagodnie, w dobrym guście. Uwielbiam go również za kilmat retro science fiction, niespotykane wynalazki oraz potwory – nie tylko wśród maszyn i bestii, ale i te skrywające się w ludzkiej naturze.

Pisząc o tym komiksie, nie sposób nie opowiedzieć więcej o jego szacie graficznej, bo – jak wspominałam wcześniej – jest ona zdecydowanie oryginalna. Rysunki Cliffa Chianga są równie mocne jak treść, a neonowa kolorystyka Matta Willsona czyni Paper Girls tworem absolutnie unikatowym, abstrakcyjnym, żywym – wykorzystane barwy silnie oddziałują na emocje czytacza. Wszystko po prostu tutaj znakomicie współgra i zarówno pod względem wizualnym, jak i treściowym, nie można się do niczego przyczepić. No, może do zakończenia, bowiem komiks urywa się w najlepszym momencie!

„Paper Girls 5” to kosmicznie dobra pozycja, z którą powinien zapoznać się każdy miłośnik s-fi, niezależnie od wieku. Komiks wciąga od pierwszych stron i stale zaskakuje, niemożliwym jest oderwanie się od tego tytułu. Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania z dziewczynami. Polecam z całego serca!

Dział: Komiksy
piątek, 05 październik 2018 14:44

Poklatkowa rewolucja

Jak zorganizować bunt na pokładzie, kiedy budzą cię z hibernacji na parę dni co milion lat? Jak konspirować, gdy garstka potencjalnych sojuszników zmienia się co wachtę? Jak zaatakować wroga, który nigdy nie śpi, patrzy twoimi oczyma, słucha twoimi uszami i autentycznie chce dla ciebie jak najlepiej? Sunday Ahzmundin, uwięziona na pokładzie statku kosmicznego Eriophora, odkrywa, że na udaną rewolucję musi się złożyć spisek, szyfry i nieuniknione ofiary.

Dział: Książki
poniedziałek, 17 wrzesień 2018 12:09

Spektrum

Kontynuacja trzymających w napięciu Łez Mai.

Technologia rozdarła to miasto na pół. Wydawało się, że ostatnie granice ludzkich możliwości zostały zniesione. W powszechnym użyciu są androidy – prawie doskonałe kopie człowieka. Wyposażone w sztuczną inteligencję, niesamowicie szybkie, zdolne do błyskawicznej regeneracji, są o wiele bardziej wytrzymałe niż ich pierwowzór. I o wiele bardziej niebezpieczne. Ludzie dzięki wszczepom i implantom mogą upgrade’ować swoje ciało i umysł niczym postaci z gier komputerowych. Ci, których na nie stać, bogacą się jeszcze bardziej. Biedni spadają na samo dno drabiny społecznej. Szansą dla wykluczonych jest reinforsyna. Geniusz w pigułce, dostępny na każdą kieszeń. Gdy zapada decyzja o wycofaniu jej ze sprzedaży, atak na siedzibę jej producenta jest nieunikniony. Magazyny pustoszeją w jednej chwili. Reinforsyna zalewa ulice falą neurochemicznego szaleństwa.

Dział: Książki
czwartek, 24 maj 2018 12:35

Odyssey One 6: Przebudzenie Odyseusza

Dzisiejsza premiera od Drageus Publishing House to już szósta odsłona Odyssey One.

Powstrzymać nieuniknione. Taka jest misja Erica Westona, kapitana okrętu Konfederacji „Odyseusz”, patrolującego rubieże przestrzeni Priminae i starającego się przewidzieć kolejne ataki Imperium. Dzięki stworzonemu przez Ziemian napędowi tranzycyjnemu ludzkość może mieć szansę w walce z przeważającymi siłami wroga.

Dział: Książki
sobota, 28 kwiecień 2018 12:02

Dom Wschodzącego Słońca

Przyznaję się, że w przypadku “Domu Wschodzącego Słońca” Aleksandry Janusz - Kamińskiej przede wszystkim na początku spodobała mi się okładka, a potem “zachwycił” mnie opis z tyłu książki. Nie ukrywam, że pomyślałam “ojej - to będzie dobre albo co najmniej zabawne YA”. Potem jakoś nie mogłam się za nią zabrać. Leżała patrząc na mnie z wyrzutem, kusząc tą kraciastą spódniczką głównej bohaterki na okładce. Bałam się jej, przyznaję się Wam uczciwie, po przeczytaniu kilku pierwszych stron, ale nie taki diabeł straszny, jak go malują, i czasami można oceniać książkę po okładce.

Akcja książki zaczyna się, kiedy Eunice Wight odkrywa u siebie talent magiczny i staje się uczennicą równie utalentowanego, co niepełnosprawnego cybermaga, takiego “Charlesa Xaviera” - Timothy’iego Hawkinsa. A wszystko to za sprawą gry Silver Tower, polegającej na rozwiązywaniu zagadek logicznych. Dzięki niej Eunice zaczęła postrzegać przedmioty ją otaczające w zgoła odmienny sposób. Ta obudzona i nie szkolona moc zaczęła przyciągać do niej istoty, o których istnieniu naprawdę wolałaby nie wiedzieć. Eunice, Trzynasta, jako wychowanka Domu Wschodzącego Słońca, zyskuje immunitet i ochronę, a co najważniejsze możliwość rozwinięcia i ukierunkowania swojego talentu. Część magów z “Domu” poznajemy w kolejnych opowiadanio-rozdziałach, kiedy autorka wyciaga niczym króliki z kapelusza kolejne trupy z szafy. Poznajemy przeżycia Gabriela Shade’a i uczestniczymy w jego pojedynku z Redfairy. A potem na tapetę zostaje wyciągnięty Lloyd Dark - mag- szermierz i jego burzliwa przeszłość. Niestety zanim się w każdą nową historię wciągnęłam, to przeskakiwałam do opowieści o kolejnej osobie, z przeplatającą się Eunice, jakowym spoiwem z gumy balonowej. Czyli takim, że jak chcesz by się odlepiła, to nie puszcza, a jak Ci zależy, to nie trzyma się w ogóle.

Jak pisałam na początku - skusił mnie opis i okładka i nieznana mi polska autorka, z której twórczością nie miałam jeszcze okazji się zapoznać. Do tego spore nadzieje na coś dobrego lub na wielki spektakularny zawód. Okazało się, że książka klasyfikuje się gdzieś pośrodku tej skali i mówiąc wprost - nie jest źle. Jest nawet potencjał na naprawdę fajną historię, ale zabrakło w niej jasnej koncepcji i konsekwencji. Bo ni to powieść, ni to powiązane ze sobą opowiadania... i nawet teraz, kiedy upłynęło już kilka dni od ukończenia tej książki, nadal nie wiem z czym tak naprawdę miałam do czynienia, i jak ją sklasyfikować. Do tego odnosi się wrażenie, że albo nie czytam pierwszej części z cyklu, albo zostałam naumyślnie wrzucona w sam środek jakiejś historii, w której mam się sama odnaleźć i domyślić wszystkiego. To czego mi najbardziej jednak brakuje, to więcej informacji na temat Wielkiej Złej Wojny, bo te udzielane przez autorkę, są tak skąpe, że tak naprawdę nie wiadomo, co dokładnie się wtedy zdarzyło. A mnie sugestie, że bohaterowie nie chcą o tym wspominać, po prostu nie przekonują. Jakby tego było mało, ta zbytnia mnogość czołowych postaci i zmieniający się ciągle bohater-narrator sprawiało, że nie potrafiłam ani do nikogo się przywiązać, ani go po prostu po ludzku polubić. Chociaż nie, przepraszam, polubiłam tych, o których wiedziałam najmniej, czyli Siostrę Weronikę i Krzysztofa Podróżnika - ironiczne, ale też i zastanawiające, prawda?

Plusem “Domu Wschodzącego Słońca” jest za to na pewno świat przedstawiony. To young adult urban fantasy ma naprawdę ciekawie i szczegółowo opisane miasto oraz prawa nim rządzące.
Tekst wielokrotnie rwie się i brak mu spójności i koncepcji, jak już wspominałam, nie można jednak odmówić autorce pomysłowości. ALE nie należy też zapominać, że wydany w tym roku “Dom” jest tylko wznowieniem książki z 2006 roku z Wydawnictwa Runa. Cieszę się, że autorka, jak sama napisała w posłowiu, przez szacunek do samej siebie dwudziestosześcioletniej i do czytelników, nie zdecydowała się na większe poprawki i korekty tego tekstu. Te jakże szczere słowa sprawiły, że i ja nabrałam szacunku do pisarki, która mnie nawet w ten szczególny sposób ujęła. Czekam więc na dalsze losy bohaterów “Domu Wschodzącego Słońca”, jak i kolejne książki Aleksandry Janusz - Kamińskiej, po pierwsze, by sprawdzić jak bardzo rozwinął się i “dorósł” warsztat pisarski autorki, ale także po to, by dowiedzieć się więcej o samym Farewell i zamieszkujących w nim magach, bo coś w tym wszystkim jest.

Na sam koniec, chciałabym jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, która nie chce przestać mnie męczyć. Dość naturalnym skojarzeniem jest łączenie nazwy “Dom Wschodzącego Słońca” z amerykańską balladą folkową o tym samym tytule, najbardziej znaną w wykonaniu The Animals, zwłaszcza, że Aleksandra Janusz - Kamińska niejednokrotnie wspomina “starego dobrego rocka” na kartach książki. Ale do rzeczy - Dom Wschodzącego Słońca to nic innego jak metaforycznie nazwany burdel, mówiąc krótko i do rzeczy. I idąc tym tropem, choć fasada budynku jest ładna i pięknie podkreślają ją strzelające płomienie, to kupa osób biega w nim chaosie i bez składu. A teraz najważniejsze jest to, czy autorce uda się uratować swoich bohaterów i bezpiecznie wyprowadzić na zewnątrz.

Dział: Książki