Rezultaty wyszukiwania dla: Jez
Oczy ciemności
Tylko matka wie, jak ogromny ból trawi codzienność po utracie dziecka- istoty, którą dziewięć miesięcy nosiło się pod sercem, pielęgnowało po urodzeniu, wychowywało. Cieszyło się z większych, ale i tych mniejszych sukcesów. I nagle pustka; nie ma go, nie ma go, tak boleśnie go nie ma...
Tina Evans rok temu straciła w tragicznym wypadku syna, Danny'ego. Chłopiec wraz z grupą kolegów i dwóch opiekunów ruszyli w podróż do serca lasu, by tam przeżyć przygodę życia. Niestety, autobus nigdy nie dojechał na wyznaczone miejsce, a zrozpaczeni rodzice dostali wyłącznie informację, że coś poszło nie tak. Tinie oraz jej ówczesnemu małżonkowi odradzano patrzenie na szczątki chłopca, prowadzący sprawę nie potrzebowali ich potwierdzenia, kim jest zmarły. Teraz, po roku czasu, kobieta nadal czuje dogłębny ból; wie jednak, że nie może zadręczać się do końca swoich dni. Powoli wychodzi na prostą, skupiając całą swą uwagę na pracy, którą kocha- tworzenie spektakli. I gdy już wydaje się, że cierpienie nie promieniuje tak mocno na całe ciało, że bohaterka z dnia na dzień coraz bardziej przyzwyczaja się do myśli, że Danny'ego już nie ma, wchodzi do jego pokoju. A tam, na tablicy, widnieje jedno zdanie: NIE UMARŁ.
Może i kobieta -choć przerażona- zignorowałaby dziwne słowa, tłumacząc je zapomnieniem. Ale to, co pojawiło się w pokoju jej syna, było dopiero początkiem dziwnych wydarzeń. Serce matki zaczyna bić szybciej. A co, jeśli jej chłopiec naprawdę żyje? Co, jeżeli nie zginął w tamtym wypadku, a trumna zawiera obce ciało... ? I gdzie w tym momencie znajduje się Danny?
Tina Evans jeszcze nie zdaje sobie sprawy, w jak misterną sieć kłamstw owinięty jest wypadek sprzed roku. Za wszelką cenę chce poznać prawdę i być może odzyskać syna.
Twórczość Dean'a Koontz'a poznałam baaardzo dawno temu, za sprawą mojej ulubionej pani bibliotekarki. Wiedziała, że zaczytuję się w książkach Graham'a Masterton'a, więc gdy biblioteczne półki z horrorami (a było ich początkowo bardzo niewiele) opustoszały, skierowała moją uwagę na Koontz'a właśnie. I tak rozpoczął się mój kolejny wieloletni "związek", w którym oczywiście razem z autorem mamy raz wzloty, raz upadki, aczkolwiek mimo wszystko wiernie przy nim trwam. I choć Oczy ciemności jest wznowionym wydaniem, to dla mnie jest jak nowość- dotychczas nie miałam okazji czytać tej pozycji.
Przed lekturą zastanawiałam się, dlaczego po różnych literackich stronach wyświetlają się komentarze typu: "bardzo aktualna historia". Oczywiście od razu pomyślałam o toczącej świat pandemii, aczkolwiek opis książki nie wskazywał, jakoby autor umieścił w niej cokolwiek dotyczącego tematu. A jednak byłam w błędzie, o czym oczywiście przekonałam się przy końcu lektury.
Nie wyobrażam sobie, co muszą czuć rodzice, którzy utracili swoje dziecko; to na pewno ogromny ból, którego nie zrozumie nikt o podobnych, przykrych doświadczeniach. I mam cichą nadzieję, że nigdy nie będę musiała przechodzić przez podobną katorgę. Tina Evans jednak po roku radzi sobie coraz lepiej, co oczywiście nie znaczy, że ból po śmierci Danny'ego zniknął. Gdy w jej domu, a także miejscu pracy doszło wielokrotnie do dziwnych przejawów tajemniczej, nadnaturalnej siły, obie zrozumiałyśmy, że dzieje się coś, co wykracza poza ludzkie pojęcie. Oczywiście zakładałam jakiś typowy scenariusz- duch zmarłego dziecka próbuje skontaktować się z matką, aby przynieść jej ukojenie i móc spokojnie opuścić ziemski padół po rocznej tułaczce. Ale nie, jak się okazało, zamysł autora był zupełnie inny.
To, co początkowo brałam za thriller z nutką paranormalności, po pewnym czasie przeobraziło się niemalże w powieść sensacyjną. Autor bawi się nami, wprowadzając nas w świat matki, której delikatna konstrukcja psychiczna wciąż chwieje się za każdym razem, gdy wspomni syna, by później przedstawić ją jako superbohaterkę, gotową zrobić wszystko, by poznać prawdziwy los dziecka. Matki zwykłej, zajętej codziennymi obowiązkami, która dla potomka jest w stanie wykrzesać z siebie multum odwagi. Kobiety, która dopnie swego wbrew temu, co próbuje jej wmówić cały świat.
Tak, Oczy ciemności nawiązują do obecnej sytuacji na świecie. Ale nie jest to wątek, który zawładnął całą lekturą- na pierwszym planie nieustannie jest dążenie Tiny do poznania prawdy o losie Danny'ego. Pan Koontz postarał się, byśmy z łatwością mogli wślizgnąć się w jej uczucia, patrząc na świat jej oczami. Doceniam jego pracę, a Wam polecam skierowanie swojej uwagi na to wznowienie. Warto!
Światło i Cienie. Trylogia Tir Alainn. Tom 2
Anne Bishop, bestsellerowa autorka „New York Timesa”, powraca w drugiej części fenomenalnej trylogii Tir Alainn, zabierając nas w pełną ekscytujących przygód podróż po swoim świecie. Światło i cienie to perełka wśród opowieści gatunku fantasy, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, osnuta mgiełką romansu i pełnej oddania miłości…
Mag bitewny: Księga I
Co z człowieka czyni bohatera? Jakie cechy są potrzebne by, stać się tym, którego wielbią tłumy, a jego czyny wysławiane są na cały świat? Życie ma na to swój plan, a miano bohatera trafia nie tam, gdzie chcemy. Nieoczywisty wybór wszak sprawia, że przyszłe czyny zostaną ocenione przez historię, a przez to będzie sprawiedliwie.
Królestwo Furii zalewa armia nieumarłych pod wodzą demona. Potęga wroga zbiera ogromne żniwo, a kolejne armie uginają się pod jego nieprzemożną siłą. Zwykli ludzie zmieniają się w opętanych i zabijają swoje rodziny. Czas opętania naznaczony jest przerażeniem i mrokiem. Jedyna nadzieja spoczywa w rękach magów bojowych, którzy walczą ze smokami u swojego boku. Jest ich coraz mniej, a odwaga, by ich przywołać, maleje równolegle do nadziei.
Falko Dante, niemal całe życie spędził trawiony chorobą w Caer Dour. Jego ojciec był potężnym magiem bitewnym, dopóki nie stał się ofiarą opętania i nie został zabity przez swojego przyjaciela. Chłopak musi żyć z brzemieniem czynów ojca i swojej choroby. W obliczu nadchodzącego zagrożenia robi jednak coś głupiego, a może jest to jedyna słuszna i nieunikniona decyzja?
Mag bitewny trafił w me ręce i sprawił coś niesamowitego. 600 stron, które rozpoczynają niesamowitą przygodę, zabrało mnie w podróż, z której nie chce wracać za żadne skarby. Świetna kreacja bohaterów, nietuzinkowa fabuła, a może po prostu smoki? Co przekonało mnie do księgi pierwszej?
Peter A. Flannery od pierwszych spisanych słów ujął mnie wizją przedstawianego świata, w którym miesza się ze sobą mnóstwo emocji, które wybuchają ze zdwojoną siłą w momentach, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Świetnie zbudowane tło powieści połączył zgrabnie z fabułą, która pochłania czytelnika bez ostrzeżenia. Powitana magią przewracałam karty powieści niestrudzenie. Poznałam nieznane krainy, echa bohaterskich czynów, smoki i mrok, który nadciąga z ogromną siłą.
Jednak Mag bitewny to nie tylko pełna akcji opowieść o walkach, magii i smokach. To także bohaterowie, których kreacja zaskakuje i zachwyca przez całą historię. Magowie słynący z siły i odwagi, smoki siejące postrach i On, z piętnem opętanego ojca i ciałem, które latami trawione przez chorobę niczym nie przypomina tężyzny śmiałka. Kto jednak powiedział, że wątły i niepozorny Falko nie może stać się magiem bitewnym jak jego ojciec?
Autor w niesamowity sposób wplótł tę niepozorność i nieoczywisty wygląd postaci, ukazując jak łatwo zmylić może tężyzna i myślenie schematami. Tu, wśród obłędu, strachu i niepewności liczą się inne wartości, a ilość mięśni nie wyznacza życiowej drogi. Bez problemu obdarzamy Falko sympatią bez cienia współczucia. Od samego początku wierzymy w obraną przez niego ścieżkę i z niecierpliwością wypatrujemy przeszkód, które z pewnością ten niepozorny chłopak jest w stanie pokonać.
A podobno w świecie fantasy było już wszystko...
Mag bitewny udowadnia, że to stwierdzenie jest bardzo nietrafione. Historia kusi świeżością i doskonałością wykonania. Bohaterowie są nietuzinkowi, a ich charaktery podkreślają nie tylko pochodzenie, ale i podejście do życia oraz poziom przerażenia. Całość czyta się szybko, co z pewnością jest zasługą techniki i malowniczego stylu autora. Słowem jest w stanie wyczarować niemal wszystko i kupić czytelnika na długo przed rozwojem wydarzeń.
Brak górnolotnego języka sprzyja lekkości, jaką Mag bitewny z pewnością posiada. Autor postawił na klasyczny wymiar fantastyki i jego powieść w nurcie magii i miecza ma się świetnie. Nutka strachu i obłędu czyhającego na bohaterów z pewnością napędza akcje i tworzy historię niezwykle płynną i nieprzewidywalną. Nie pozostaje więc nic innego jak czekać na kolejny tom z przygodami Falko wprost z królestwa Furii.
Zapowiedź: Odzyskanie czasu
Już 19 maja nakładem Domu Wydawniczego Rebis do księgarń trafi powieść "Odzyskanie czasu" autorstwa Baoshu. To książka z uniwersum stworzonego przez Cinxina Liu w bestsellerowej serii "Wspomnienie o przeszłości Ziemi".
Zapowiedź: Przeklęta
Czas królów minął.
Miecz wybrał swoją królową.
Pradawną krainę druidów pustoszą Czerwoni Paladyni, orędownicy nowej wiary. Palą wioski i wyrzynają w pień ich mieszkańców. Nie znają litości. Krzyżują starców, kobiety i dzieci.
Zostawić ślad
Paulina Gudejko z zawodu jest dziennikarką, acz aktualnie bezrobotną; otrzymanie wypowiedzenia zmobilizowało ją do poważnego podejścia do stworzenia własnej powieści, na co zbierała się już od dłuższego czasu. Nie zastanawiając się długo rezerwuje domek w małej miejscowości o nazwie Mory, zabiera swojego psa, pakuje trochę rzeczy i rusza w podróż. Na miejscu odbiera klucze i spokojnie przenosi swoje rzeczy do niewielkiego domku. Nie dane jest jej jednak skupić się na przyszłym dziele- już następnego ranka puka do niej policja pytając, czy nie widziała niczego podejrzanego. Okazuje się, że w lesie, przy nazwanym przez miejscowych Jeziorze Filipka (przez wzgląd na utonięcie chłopca, do którego doszło kilka lat wcześniej), odnaleziono ludzkie zwłoki. Ktoś zamordował jednego z mieszkańców, odcinając mu prawą dłoń. Dla małej społeczności Mor morderstwo jest niecodziennym, szokującym zdarzeniem; każdy zna każdego, nikt na pierwszy rzut oka nie miał powodu, aby pozbawiać życia właściciela miejscowej piekarni. Sprawcą musi być więc ktoś przyjezdny, ale... czy na pewno? Paulina czuje "dziennikarskie przyciąganie", wie, że opisanie tak specyficznej sprawy prosto z miejsca zdarzenia mogłoby pomóc jej w znalezieniu pracy w swoim fachu. Dlatego tak bardzo cieszy się, gdy może dołączyć do jednoosobowego (do tej pory) zespołu lokalnej gazety. Gudejko czuje, że to sprawa dla niej. Nie wie, że ktoś skrupulatnie odnotowuje każdy jej krok.
Nie ma to jak mała miejscowość, w której dochodzi do morderstwa: społeczność jest w szoku, solidarnie bronią siebie nawzajem (no chyba, że mieszka tam jeszcze jakiś dziwak, którego zazwyczaj obarcza się winą za całe zło tego świata), a strzałę podejrzliwości kierują przeciwko obcym, przyjezdnym. Pochodzę ze wsi i pewnie gdyby w mojej miejscowości doszło do morderstwa, a policja nie miałaby żadnych śladów, to zapewne również mieszkańcy zrzucaliby winę na przyjezdnych. Wiecie, działa wspomniana już zasada, że każdy zna każdego i gotów jest poręczyć własnym życiem za czyjąś niewinność. No chyba, że akurat trafi na osobę, z którą się jest w odwiecznym konflikcie- wtedy może być różnie. Dziennikarka Paulina Gudejko i tak miała szczęście, że nie znalazła się na celowniku mieszkańców Mor- w końcu do morderstwa doszło krótko po jej przyjeździe. I kobieta od razu wie, że powieść będzie musiała jeszcze zaczekać, bo oto niespodziewanie otworzyła się przed nią szansa na powrót do pracy zawodowej; wystarczy tylko skontaktować się z właścicielką miejscowej gazety i podsunąć własną kandydaturę.
Przyznam szczerze, że choć książka ma niecałe trzysta stron, to czytałam ją o wiele dłużej niż inne pozycje o tej objętości. Dlaczego? Otóż historia jakoś mnie nie wciągnęła, czegoś było mi ciągle brak- może tego magicznego dreszczyku emocji, zgrozy? A już na pewno jakiejś solidnej intrygi, która wprawiłaby mnie w stan ekscytacji. Tutaj wszystko idzie zgodnie z planem, jest bardzo wyważone, jakby pisane w zgodzie z konspektem, bez nadmiernych szaleństw. Nawet atak na Gudejko nie był jakiś szalenie zatrważający czy trzymający w napięciu. No dobrze, zasadniczo Zostawić ślad posiada wszystkie elementy thrillera, aczkolwiek brak w tym jakiejś emocjonalności, umiejętności budowania napięcia. Jak już wspomniałam, ta historia po prostu się toczy, a my razem z nią. I nawet zakończenie (choć muszę przyznać, że nie stawiałabym na tę akurat osobę) nie jest szokujące, a motywu - po dostarczeniu nam przez autorkę kilku fragmentów- możemy domyślić się sami. Sprawca nie jest jakimś wytrawnym spiskowcem, choć wodzi za nos miejscowych stróżów prawa. Pióro pani Wilmowskiej jest przyjemne, nie rażą po oczach żadne błędy składniowe (co niestety zdarza się coraz częściej w innych książkach), choć rzekłabym, że bliżej mu do powieści obyczajowych, niż thrillerów. Ale przecież każdy może spróbować swoich sił w danym gatunku, prawda?
Reasumując, Zostawić ślad jest owszem, thrillerem, ale bardzo lekkim. Osoby o słabszych nerwach mogą bez strachu sięgnąć po tę pozycję, bo nawet brutalnie okaleczone zwłoki jakoś nie odstręczają tak, jak dotychczas. Jeżeli ktoś "siedzi" w owym gatunku, to raczej poczuje niedosyt- radziłabym skierować uwagę gdzieś indziej.
Zapowiedź: Klątwa Kreatorów. Prawo milenium. Tom 4
Trudi Canavan, autorka światowych bestsellerów, powraca z ostatnią częścią cyklu „Prawo milenium”, będącego jej najbardziej przejmującą i ekscytującą przygodą.
Rielle jest teraz Kreatorem i przywraca światom magię. Straciła już rachubę światów, które polecono jej ocalić.
Niewidzialny człowiek
"Łatwiej jest nie wierzyć w Niewidzialnego Człowieka, niż wierzyć w niego choćby na podstawie niezbitych dowodów."
Uwielbiam zanurzać się w klasyce fantastyki, powracać do dzieł, które mocno odcisnęły się w literaturze, wyobraźni czytelników i oczywiście popkulturze. Mam wrażenie, że dzięki takim przygodom nie tylko przenoszę się w czasie, do minionych epok, bogatej historii i społecznych realiów, ale również mam okazję dotrzeć do wyjątkowo interesujących obrazów ludzkiej mentalności, która ewoluuje z każdym stuleciem, a jednocześnie broni zasadniczego trzonu status quo. Dobrze bawiłam się podczas spotkania z książką, sympatycznie wypełniła wieczór, podsunęła ciekawy materiał do rozmyślań, a szczypta humoru nadała przyciągającego kolorytu.
"Niewidzialny człowiek" idealnie komponuje się w poznawanie tego, co minęło i tego, co wciąż jest aktualne. Książka napisana sto dwadzieścia trzy lata temu nadal potrafi zafundować odbiorcy niecierpliwe poznawanie. Obserwujemy jak coś, co miało stać się łatwym sposobem na życie przemienia się w zapowiedź jego końca. Wygórowane ambicje i pragnienie zysku, wsparte determinacją odkrywania, prowadzą ku złym wyborom i decyzjom. Szalony pomysł uczynienia ciała niewidzialnym ściąga na badacza mnóstwo kłopotów. Gdziekolwiek się nie pojawia, tam wzbudza popłoch i strach. Ludzie nie potrafią objąć rozumem upiornego widoku i dają okrutne oznaki odrzucenia. Ale i sam naukowiec staje się coraz bardziej zgorzkniały i mściwy.
Powieść małych rozmiarów, szybko się wkręcamy, dynamicznie mkniemy po stronach. Narracja swobodnie niesie, natychmiast odnajdujemy się w sferze językowej, wczuwamy w pulsujący rytm krótkich rozdziałów i specyficzny klimat tajemniczości. Towarzysząc głównemu bohaterowi w ciekawych perypetiach, widzimy jak zmienia się jego postrzeganie świata i ludzi. Z jednej strony sympatyzujemy z nim, z drugiej zastanawiamy się nad kondycją jego umysłu i osobowości. Pojawiają się różnorodne refleksje i przemyślenia, analogie do ograniczeń ludzkich charakterów, nawiązania do pragnienia swoistego ukrycia się wśród tłumu. Mieszane odczucia wobec kluczowej postaci w dużym stopniu uwarunkowane są własnymi doświadczeniami czytelnika, perspektywą spojrzenia na zagadnienia potrzeby bycia niezauważalnym i bezimiennym. Rok temu odświeżyłam znajomość z "Wojną światów" Wellsa, teraz "Niewidzialny Człowiek", i już wypatruję kolejnej.
Las na granicy światów
Cieszę się bardzo, że twórczość Holly Black zadomowiła się u nas na dobre. Po trylogii, którą pokochałam od pierwszych stron, przyszła pora na jedno tomówkę, która pochodzi z uniwersum stworzonego przez Black, ale opowiada o innych bohaterach. Dzięki tej książce poznamy historię syna króla Olszyn, Sewerina.
Fairfold to miasteczko niezwykłe. Pełne magii, elfów, dziwnych stworów, niezbadanych lasów i przesądów, których mieszkańcy przestrzegają. To tutaj świat śmiertelników i elfów przenika się i łączy, a Mały Ludek żyje tuż obok zwykłych ludzi. Turystów przyciąga do tego miejsca magia, a lokalni mieszkańcy wiedzą, że czasami ktoś zniknie bez śladu. W Fairfold, w szklanej trumnie, śpi królewicz. Nikt nie wie, kim jest. Nikt przez lata go nie obudził. Kolejne pokolenia imprezują przy jego trumnie.
Hazel od zawsze chciała być rycerzem. Wraz z bratem, Benem, który otrzymał od elfów niezwykły dar, przemierzała lasy i zabijała potwory. Te czasy jednak minęły, a rodzeństwo dorosło. Gdy ktoś roztrzaskał szklaną trumnę królewicza, a na Fairfold spłynęła rozpacz i dziwna, przerażająca moc, dziewczyna musi przypomnieć sobie, co robiła przez ostatnich kilka nocy. Król Olszyn, którego wszyscy się boją, nie przyjmuje kompromisów. Miasteczku i jego mieszkańcom grozi wielkie niebezpieczeństwo, a jedyna nadzieja spoczywa w Hazel, Benie i Severinie.
Las na granicy światów to historia, która rozbudowuje świat, który poznaliśmy w Okrutnym Księciu. Jest wciągająca, porywająca, przepełniona magicznymi stworzeniami i tajemnicami; ma w sobie wszystko to, czego oczekiwałam po Holly Black. Podchodziłam do niej z wielką obawą, bo tęsknię za bohaterami, których wykreowała autorka i za całym światem, który dzięki jej powieściom poznałam. Jednak przygoda Hazel, Bena i tajemniczego królewicza mnie wciągnęła i otumaniła. Nie mogłam się od niej oderwać; od pierwszych stron zagłębiłam się w ten świat, w tajemnice i chciałam dowiedzieć się, jak ta historia się zakończyła. Kolejne strony mnie zaskakiwały, a gdy akcja nabrała tempa, musiałam odłożyć na chwilę książkę, aby złapać oddech. Holly Black zdecydowała się na użycie kilku zaskakujących suspensów, które jeszcze bardziej przyciągają czytelnika do tej historii.
Najbardziej intrygującą postacią jest król Olszyn – tajemniczy, przerażający, podstępny i bezwzględny. Czarny charakter, którego ludzie się bali i opowiadali na jego temat legendy. Jednak wszyscy bohaterowie, których wykreowała Holly Black, zasługują na uwagę – Hazel, która może popisać się wielka odwagą, Ben, wrażliwy muzyk, Jack – elf, który wychował się wśród ludzi oraz śpiący królewicz. Gdy zagłębiałam się w magiczny świat, chłonęłam wszystkie kreacje – wiadomo, że Mały Ludek jest przedziwny, niezwykle kontrastowy, a ich zwyczaje zadziwiające. Jedyne, czego mi zabrakło, to rozbudowany wątek miłosny, bo w Lesie na granicy światów miłość jest delikatna, niewinna i prosta.
Jeżeli tęsknicie za światem, stworzonym przez Holly Black, to ta powieść Was zachwyci. Las na granicy światów to taki powiew świeżości, który wypełnia białą plamę na mapie magicznego świata.
Śpiący Rycerze
Pamiętacie przygody Igora i Hanki, obdarzonych magicznymi zdolnościami i odkrywających solidne dawki prawdy zawarte w naszych rodzimych legendach? Dzieci dwóch światów powracają w kolejnej, równie dobrej odsłonie. Tym razem zamiast zgłębiać tajemnice jeziora Gopło, ruszą na poszukiwanie Mistrza Twardowskiego oraz Śpiących Rycerzy.
Śpiący Rycerze stanowią bezpośrednią kontynuację wydarzeń przedstawionych w Mysiej Wieży, dlatego po książkę powinny sięgnąć osoby, które już mają za sobą lekturę pierwszego tomu. Po pokonaniu Popiela i Dragomiry, Hanka i Igor wracają do szarej rzeczywistości. Spotykają się ponownie dopiero w czasie zimowych ferii, ale za to w wyjątkowych warunkach – na obozie dla tak zwanych dzieci dwóch światów, czyli obdarzonych magicznymi talentami i zdolnościami. Niestety, już na początku okazuje się, że główny organizator, Mistrz Twardowski gdzieś zniknął. Mało tego, dawni wrogowie powracają w podstępny sposób i nie wiadomo już, komu można naprawdę zaufać.
Już pierwszy tom przygód Igora i Hanki zauroczył mnie od pierwszych stron. Ujęło mnie nie tylko wykorzystanie motywu polskich legend, ale i przedstawienie fabuły z punktu widzenia całkowicie odmiennych bohaterów. Hanka to typowa gorąca głowa, szybko mówi, potem myśli (albo i nie), niespecjalnie też przejmuje się odczuciami otoczenia. Jeśli wbije sobie coś do głowy, prze ku temu niczym lodołamacz, nawet jeśli skutki takich działań okazują się katastrofalne. Z kolei Igor, nieco wyalienowany, oczytany intelektualista, nie potrafi do końca dogadać się z rówieśnikami, za to doskonale orientuje się w historii i literaturze. Razem stanowią ekipę niemal nie do pokonania. Niemal, ponieważ tym razem, z różnych względów, nie potrafią tak dobrze współpracować jak wcześniej. Każde skrywa tajemnicę, którą obawia się podzielić z pozostałymi, co – jak się okazuje – ma nie do końca szczęśliwe skutki.
Na scenę wkraczają także nowe postaci, skrywające niezwykłe moce, które jednakże ujawniają się dopiero w połowie, a czasem i pod koniec opowieści. Prawdziwą gwiazdą okazał się za to Lis Przechera, kłamliwy w sposób naprawdę rozbrajający i wprowadzający w pewnym momencie prawdziwie komiczne akcenty. Nie jest on jedynym bohaterem rodem z legend i baśni, który ożywa na kartach powieści duetu Fulińska&Klęczar. Pojawia się tu także Kogut Mistrza Twardowskiego, górskie koboldy, a także... duch tatrzańskiego bajarza Sabały. Cały tom związany jest bowiem z pewną góralską legendą...
W powieści nie brak wartkiej akcji, niesamowitych przygód, mrocznych tajemnic i słownych przepychanek między bohaterami, wśród których pewnie każdy dwunastolatek znajdzie takiego, z którym mógłby się utożsamić. Dodatkowo całość jest okraszona motywami fantastycznymi bogato czerpiącymi z polskich legend. Jednym słowem, warto sięgnąć i podsunąć dziecku.