listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Jez

sobota, 01 listopad 2014 03:04

Wszystko zostaje w rodzinie

"Wszystko zostaje w rodzinie" to już czwarty z kolei tom przygód Dory Wilk - byłej policjantki, a obecnie mieszkającej w magicznym, równoległym świecie (alternatywnym Toruniu) czarownicy. Planowo ma ukazać się sześć tomów serii. 

Wśród wilkołaków i wampirów z Trójprzymierza nie dzieje się najlepiej. Wszczynają bójki, popełniają samobójstwa - nikt nie wie dlaczego. Istnieje oczywiście tylko jedna osoba, która może im pomóc. Jest nią pewna bardzo utalentowana wiedźma. Dora bezustannie powiększa swoją i tak już ogromną i dziwną rodzinę, a ze strony na stronę zdobywa również kolejnych adoratorów. Najbliżsi zawsze mogą liczyć na jej opiekę i troskę, a tym "złym" oczywiście zostaną skopane tyłki.

Wraz z bohaterką lepiej poznajemy, wykreowane w poprzednich tomach, drugoplanowe postacie. Dowiadujemy się jeszcze więcej na temat watahy wilków (której Dora została w drugim tomie honorowym alfą) oraz wampirzych zwyczajów (wiedźma ma już swój własny klan). Pojawia się też kilka nowych, interesujących postaci.  Jeżeli jednak wziąć pod uwagę jedynie akcję, to w czwartym tomie przygód Dory dzieje się najmniej.

Wydarzenia z początku toczą się wartko, tylko po to by w trakcie czytania przekształcić się w niemalże obyczajowe (a już z pewnością romantyczne) rozterki. Szczerze przyznam, że bardziej podobały mi się te wcześniejsze, pełne niedomówień i podtekstów tomy, które miały znacznie mniej wspólnego z gatunkiem paranormal romance, a więcej z fantastycznym kryminałem. 

Seria stworzona przez Anetę Jadowską jest pomysłowa i pełna humoru. Zawiera jednak zbyt wiele banałów, naciąganych zwrotów akcji, a jej główna bohaterka nie ma żadnych wad. To właśnie wokół niej krąży cały wykreowany świat. Właściwie cała reszta rzeczywistości jest pusta, bo tam gdzie nie ma Dory, życie nie istnieje - i wcale nie mam tu namyśli pierwszoosobowej narracji. 

"Złodziejem dusz" byłam oczarowana. Książka, choć nieco naiwna, wciągnęła mnie w swoją głębię. Kolejne tomy podobały mi się nieco mniej, ale czytałam je z równą przyjemnością. Nie mogę niestety tego samego powiedzieć o czwartej części "Wszystko zostaje w rodzinie". To po prostu nie było już to samo. Zabrakło tych elementów, które w całej serii lubiłam najbardziej. Mam nadzieję, że kolejny tom "Egzorcyzmy Dory Wilk" sprawi, że znowu się w cyklu zakocham. Jestem także przekonana, że każdy kto zaczął przygodę z serią i spodobał mu się pierwszy, dość niekonwencjonalny tom, z przyjemnością będzie czytanie fantastycznego cyklu spod pióra Anety Jadowskiej kontynuował. 

 

Dział: Książki
sobota, 01 listopad 2014 03:00

Bogowie muszą być szaleni

Równolegle, obok zwyczajnego Torunia, położony jest Thorn – miejsce egzystencji wampirów, wilkołaków, bóstw i magicznych stworzeń. Oraz oczywiście Dory Wilk – byłej policjantki, obecnie mieszkającej pod jednym dachem z diabłem i aniołem czarownicy, która odziedziczyła różne rodzaje magii i wiele innej spuścizny.

Kłopoty w raju. Najpierw choruje Joshua, potem wampiry zaczynają mieć bliżej niesprecyzowane roszczenia wobec Dory, która na dodatek śni o koszmarnej wojnie i trupach najbliższych. Wreszcie ktoś uparcie zaczyna nastawać na życie anioła. Pojawiają się problemy, wydawałoby się, nie do rozwiązania. Oczywiście jednak nie dla Dory, jej zmarłej setki lat temu prababci, Mirona i Joshui.

Początek powieści jest świetny. Akcja toczy się wartko, jest zabawnie, pojawia się tajemnica. Wszystko jednak rozwiązuje się już w pierwszych rozdziałach. Wampirze problemy, rozmowa z przedstawicielami rady, puff – napięcie prysło, komedia powróciła, wiadomo już o co chodzi i możemy pokusić się o odgadnięcie co będzie dalej. Bohaterka nabywa coraz większą ilość supermocy, a w treści pojawiają się coraz to nowe banały.

Nie – książka nie jest zła. Podczas czytania bawić się można świetnie. Postacie są w większości ujmujące. Dora to bohaterka ciekawa, choć nieco chaotyczna. Humor towarzyszy czytelnikowi niemalże na każdej stronie. Pomysłów na urozmaicenie fabuły również nie zabrakło. Największym problemem tej historii, tak samo jak i poprzedniej, jest wątek kryminalny. Sprawia wrażenie dość nijakiego – stworzonego trochę na siłę, żeby coś się działo. Mocną stroną Anety Jadowskiej są opisy relacji pomiędzy bohaterami i na tym opiera się cała powieść. Pisarka tworzy je w  sposób rewelacyjny.

„Bogowie muszą być szaleni” bardzo szybko i przyjemnie się czyta. To taka lektura, po którą sięga się by umilić sobie czas. Nie przepadam za długimi seriami, ale mam nadzieję, że cykl o Dorze Wilk nie wypali się przy którejś książce i każda kolejna będzie równie czarująca. Choć „Złodziej dusz” podobał mi się nieco bardziej i w drugim tomie nie zabraknie unikalnej, otaczającej powieść aury. Pisarka darzy swoich bohaterów ciepłymi uczuciami i to wyraźnie na stronach powieści widać.

Jeżeli komuś brakuje w życiu powodów do śmiechu, to seria o Dorze Wilk z pewnością jest w stanie rozwiązać ten problem. „Bogowie muszą być szaleni” to książka lekka i przyjemna. Pozwalająca rozluźnić się i zapomnieć o własnych, zarówno tych ogromnych jak i mniej poważnych problemach. Miłe, pełne magii, oderwanie się od zwykłej codzienności.

Dział: Książki
czwartek, 30 październik 2014 18:41

Złodziej dusz

Obok siebie istnieją dwa światy – ten zwyczajnych ludzi oraz taki, w którym żyją wszystkie nadnaturalne istoty. Wraz z bohaterką przenosimy się do alternatywnego Torunia, a właściwie Thornu. Brama znajduje się nieopodal ruin zamku krzyżackiego. Teodora – zdrobniale Dora lub Ti stara się należeć do obu tych światów. Z urodzenia jest wiedźmą, po matce kapłanką płodności, po ojcu natomiast odziedziczyła magię północnego wiatru. Ciężko jest jej ukrywać się wśród zwyczajnych śmiertelników, ale to właśnie wśród nich żyła w niewiedzy aż osiemnaście lat. Dopiero później w pełni poznała swoje dziedzictwo.

Bohaterowie w powieści są ujmujący. Teodora ponad wszystko ceni sobie przyjaźń. Obok zwykłego morderstwa i śledztwa toczonego przez toruńską policję pojawia się nadprzyrodzony wątek kryminalny. Ktoś porywa magiczne istoty, by wyssać z nich magię. Oczywiście główna bohaterka zostaje we wszystko sprytnie wplątana i obie sprawy stara się równolegle rozwiązać. Po drodze do rozwikłania zagadek oprowadza czytelnika po pełnym nadnaturalnych istot świecie – wraz z nią odwiedzamy siedzibę wilkołaków, wampirów, wiedźm, poznajemy również inne ciekawe istoty, a także dowiadujemy się, co różni odmienne „klasy" władające magią i tak naprawdę po drodze po prostu doskonale się bawimy.

Joshua jest aniołem, Miron natomiast diabłem – przyjaźnią się od wczesnego dzieciństwa, kiedy to razem kradli jabłka w sadzie. Dora trzyma się z nimi dopiero od pięciu lat, ale to właśnie oni są jej rodziną i niestrudzenie towarzyszą kobiecie w śledztwie, zawsze u jej boku by móc ją obronić. Fabuła powieści jest banalna i zdecydowanie niepoważna, wiele zdarzeń łatwo przewidzieć, a wątki nie są jakoś specjalnie zagmatwane i nawet jeżeli brzmi to jak wada, to ja właśnie książkę pokochałam dzięki temu! Autorka najwyraźniej zaplanowała cykl czysto rozrywkowy i chwała jej za to! Żadnego moralizowania ani zbytecznych mądrości (chyba, że wliczymy próbę nawracania sąsiadów przy pomocy Radia Maryja) w powieści nie ma. Nie brakuje w niej jednak ciepła i przyjemnego klimatu. Przygoda, akcja i humor wplecione w fabułę wyważone zostały wręcz perfekcyjnie. To samo dotyczy opisów. Nie są przesadzone, a jednak bez problemu pobudzają wyobraźnię czytelnika. Literatury klasy światowej w książce Anety Jadowskiej szukać można na próżno, ja jednak jestem zdania, że wieczór lepiej spędzić z dobrą fantastyką niż poważnym, zasmucającym i zmuszającym do intensywnego myślenia dziełem.

Czy książka jest popularnym w ostatnich czasach paranormal romance? I tak i nie – ponieważ zależy to od tego jak ściśle zdefiniujemy tego typu powieści. Dla miłośników klasycznej fantastyki dobra wiadomość – nie ma w Złodzieju Dusz wiecznej, nieśmiertelnej miłości, aczkolwiek znajdziemy w powieści wątki romantyczne jak również autorka odrobinę ociera się o erotykę. W treści nie ma jednak nic, co zagorzałych przeciwników romansów przyprawiałoby z miejsca o mdłości. To przygoda i prawdziwa przyjaźń w powieści przyciąga uwagę, nie wydumana, perfekcyjna miłość.

O fizis książki niewiele mogę powiedzieć, ponieważ otrzymałam wersję mocno przedpremierową, natomiast o stylu autorki chętnie się wypowiem. Czyta się rewelacyjnie! Może nie od pierwszych stron, ponieważ powieść zaczyna się normalnym, regularnym wątkiem kryminalnym, a ja za takimi nie przepadam, ale już przy następnym rozdziale treść wciągnęła mnie tak, że nie mogłam się od niej oderwać.

Aneta Jadowska urodziła się w 1981 roku, ukończyła filologię polską i obroniła doktorat z literatury. Od 2000 roku mieszka w Toruniu, o którym właśnie pisze w Złodzieju Dusz. Przed debiutem w Fabryce Słów, jej opowiadania ukazywały się na łamach czasopism.

Moja opinia i zachwyt w tym wypadku są rzeczą bardzo subiektywną, ponieważ po prostu uwielbiam tego typu książki. Natomiast obiektywnie mogę powiedzieć, że styl pisarki jest lekki i naprawdę to co stworzyła przyjemnie się czyta (lub może lepszym słowem byłoby pochłania). Zapraszam i zachęcam do zwiedzania magicznego Torunia takim, jakim widzi go autorka Złodzieja Dusz. Przygoda zdecydowanie jest ciekawa i warta tego, by poświęcić na nią czas.

Dział: Książki
czwartek, 30 październik 2014 13:17

Porywająca przygodówka "Shadows on the Vatican"

IQ Publishing informuje o premierze polskiej wersji gry "Shadows on the Vatican" Akt I i II – przygodówki w stylu point&click, inspirowanej historią przedstawioną w bestsellerze Davida Yallopa pt. „W imienu Boga? Śledztwo w sprawie zamordowania Jana Pawła I". Gra została w wydana w serii THE ADVENTURE COLLECTION – odświeżonej edycji najlepszych serii gier przygodowych w Polsce.

Dział: Z prądem
środa, 29 październik 2014 07:36

Wilk w owczej skórze

„Złodziej dusz" to pierwsza część serii pisanej przez Anetę Jadowską. Drugim tomem powieści będzie „Bogowie muszą być szaleni". Autorka jednak w międzyczasie postanowiła stworzyć opowiadanie zatytułowane „Wilk w owczej skórze", które przekazała na użytek portalu fantasy Gavran. I tak oto kolejna część przygód Dory Wilk trafiła w zniecierpliwione ręce czytelników.

Po tym jak główna bohaterka zrezygnowała z pracy w toruńskiej policji, została prywatnym detektywem, w równoległym, magicznym wymiarze – Thorze. Klienci zgłaszają się do niej w dużych ilościach, zazwyczaj jednak wiedzeni czystą ciekawością. Rzadko kiedy zdarzają jej się poważne sprawy. Teraz jednak zrozpaczona czarownica ziemi prosi Dorę, by ta odnalazła jej córkę. Wszystko jednak wskazuje na to, że zirytowana życiem wśród magicznych istot, kompletnie niemagiczna nastolatka, z domu uciekła sama. Najwyraźniej również towarzyszy jej wiele czarnych myśli...

Opowiadanie jest krótkie i wydane w formie e-booka. Mimo zżerającej mnie ciekawości bardzo trudno było mi się za nie zabrać, ponieważ szczerze nie cierpię książek elektronicznych. Kiedy jednak już wreszcie usiadłam do tego mojego kochanego urządzenia, na którym czytam takie „wydania", tekst wciągnął mnie bez reszty. Właściwie jedyną wadą jaką znalazłam w opowiadaniu był brak występujących w pierwszej książce diabła i anioła. Natomiast czytelnicy znacznie lepiej poznać mogli Romana – wampirzego księcia – ponieważ przewijał się przez niemal całą treść.

Fabuła książki oczywiście była ciekawa, ale akcja bardziej dowcipna niż wartka. To co pisze Aneta Jadowska po prostu dobrze się czyta. Nie jest to jakieś głębokie czy oszałamiająco mądre, za to bez dwóch zdań wciągające. Autorka może popisać się niezwykłą wyobraźnią, a z jej bohaterami i stworzonym przez nią światem, zwyczajnie nie da się nudzić.

Bardzo żałowałam, że opowiadanie jest takie krótkie (nie ma nawet 100 stron). Narobiło mi dużego smaku na kolejną książkę pisarki. Co prawda pod choinkę sobie jej nie zażyczę, ponieważ data premiery zapowiedziana została na 4 stycznia 2013, ale miło będzie sprawić sobie nawet taki poświąteczny prezent. Jeżeli ktoś nie czytał jeszcze „Złodzieja dusz" to serdecznie polecam. „Wilkiem w owczej skórze" oczywiście również warto się zainteresować. Z pewnością niejednemu czytelnikowi umili czas oczekiwania na kolejny tom przygód Dory Wilk oraz otaczających ją przyjaciół.

Dział: Książki
poniedziałek, 27 październik 2014 20:30

Premiera: "Widmopis"

Nowa powieść autora "Atlasu chmur" - David Mitchell - swoją premierę będzie miała już 31 października!

Dział: Książki
poniedziałek, 27 październik 2014 19:37

Falkonowe wieści

Falkon zbliża się wielkimi krokami. Poniżej przedstawiamy będzie działo sie w Lublinie między 7-10 listopada.

Dział: Konwenty
poniedziałek, 21 maj 2012 09:11

Katedra heretyczki

"Zabijcie wszystkich. Bóg rozpozna swoich."

Pamiętne słowa papieskiego legata, będące de facto rozkazem rzezi mieszkańców Beziers, miasta zamieszkałego zarówno przez katolików, jak i heretyków, zapoczątkowały krwawą krucjatę przeciwko katarom - wspólnocie religijnej, która w XIII wieku szczególnie prężnie rozwijała się na terenie południowej Francji.

Fabuła powieści "Katedra heretyczki" osadzona jest w tym właśnie burzliwym okresie średniowiecza i koncentruje się wokół dramatycznych losów kilkorga bohaterów: dumnej i obdarzonej błyskotliwą inteligencją królowej Blanki Kastylijskiej, hrabiego Szampanii, trubadura Tybalda, będącego jednocześnie zdrajcą, jak i obsesyjnym wielbicielem swej pani, hrabiego Tuluzy, Rajmunda, ekskomunikowanego za tolerowanie katarów na swych ziemiach oraz Klary, zaufanej dwórki królowej, tytułowej heretyczki.

Głównych bohaterów poznajemy w dramatycznych okolicznościach; Klara, nieślubna córka hrabiego Tuluzy, w drodze do Paryża zostaje napadnięta przez oddział krzyżowców. Ranną dziewczynę ratują członkowie wspólnoty katarów, jednak wciąż grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Podczas ataku krzyżowców na zamieszkałe przez heretyków miasto Marmande, zostaje cudem ocalona przez jednego z najeźdźców. Okazuje się nim hrabia Szampanii, podobnie jak Klara wychowanek i protegowany królowej Blanki, w którym dziewczyna skrycie się podkochuje.

Po powrocie na królewski dwór Klara nie potrafi zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach, jakich była świadkiem podczas rzezi w Marmande. Szukając ukojenia często chodzi na plac budowy katedry Notre-Dame, gdzie pewnego razu spotyka młodego człowieka, który wywiera na niej wielkie wrażenie. Felicjan wprowadza Klarę do wspólnoty katarów, gdzie dziewczyna odzyskuje wewnętrzną równowagę i spokój ducha.

Tymczasem w kraju nasilają się prześladowania heretyków; Klarze coraz trudniej utrzymać swój sekret przed otoczeniem, zwłaszcza przed królową. Na dwór docierają niepokojące informacje - wracający ze zwycięskiej krucjaty król Ludwik zostaje podstępnie otruty. Następca tronu jest jeszcze dzieckiem, co próbują wykorzystać do własnych celów chciwi baronowie oraz angielski król bagatelizując osobę królowej. Blanka będzie musiała użyć całej swej inteligencji i zmysłu dyplomatycznego, by zażegnać grożące koronie niebezpieczeństwo.

Powieść Martiny Kempff wzbudziła we mnie ambiwalentne uczucia. Moja wielka radość, że wreszcie trafiłam na ciekawie zapowiadającą się książkę osadzoną w czasach, które od lat nieodmienne budzą moją fascynację, została przygaszona przez kilka mankamentów, które kazały mi spojrzeć krytycznym okiem na "Katedrę heretyczki".

Moje wątpliwości budzi głównie konstrukcja powieści. Początkowo zdawać by się mogło, że tłem fabuły jest konflikt religijny pomiędzy katolikami a katarami znajdujący ujście w fali prześladowań i krucjat, zaś główną bohaterką - Klara, odnajdująca się w heretyckiej wspólnocie. W pewnym momencie tło powieści niespodziewanie się poszerza, a wojna religijna staje się tylko jednym z aspektów polityki korony francuskiej i to właśnie jej złożoność próbuje oddać autorka. Dotychczasowa heroina chowa się w cień przed prawdziwą bohaterką powieści - królową Blanką. W posłowiu możemy wyczytać, że początkowo książka miała traktować wyłącznie o Blance Kastylijskiej (wtedy siłą rzeczy kwestia katarów byłaby zaledwie kolejnym wątkiem powieści), jednak chęć ukazania tych burzliwych czasów z różnych punktów widzenia skłoniły autorkę do wprowadzenia drugiej głównej bohaterki. Poczynione zmiany wypadły dość nieudolnie, gdyż sugerują skupienie się na tematyce heretyków i postaci Klary, podczas gdy w dalszej części autorka realizuje swoje pierwotne zamierzenie. Niekonsekwencja ta jest widoczna - fabuła sprawia wrażenie nie do końca przemyślanej i dopracowanej.

Można by zarzucić autorce również to, że nadmiernie rozbudowane, barwne, obfitujące w wydarzenia tło historyczno - obyczajowe przytłacza fabułę, jednak w tym przypadku dokładność i szczegółowość jest niezbędna dla jej zrozumienia. Liczne wtręty odnoszące się się do politycznych zawiłości spowalniały co prawda akcję i zakłócały narrację, jednak można się do nich przyzwyczaić i należy je docenić, gdyż tylko dzięki temu odnajdujemy się w toku fabuły i orientujemy w jej meandrach. Jak na powieść historyczną przystało, książka oparta jest na dobrze udokumentowanych faktach zgrabnie ujętych w jej ramy.

Mnogość wydarzeń historycznych, ich zawiłość i złożoność mogłaby przytłaczać, a nawet rozsadzić ramy powieści, gdyby nie narzucająca się siłą rzeczy pewna skrótowość i powierzchowność w potraktowaniu tematu - nieodzowna, jeśli chce się zamknąć fabułę na niecałych czterystu stronach, pozostać w zgodzie z prawdą historyczną i zaprezentować ją w najbardziej zrozumiały i atrakcyjny sposób. Efekt kompromisu, jaki udało się osiągnąć autorce, jest całkiem zadowalający.

Zaletą książki Kempff jest czytelne ukazanie złożoności sytuacji politycznej Francji w tym okresie - dzięki zaprezentowaniu kilku różnych punktów widzenia: heretyczki Klary, której rola wraz z rozwojem fabuły staje się coraz bardziej marginalna, a jej postać - bezbarwna i nieciekawa, oraz bohaterów grających w powieści pierwsze skrzypce: Blanki Kastylijskiej, hrabiego Tuluzy i trubadura Tybalda, choć trzeba przyznać, że i oni świecą blaskiem odbitym od osobowości królowej. Niemniej jednak są to bohaterowie wyraziści, wewnętrznie skomplikowani i niejednoznaczni moralnie; autorka z powodzeniem oddała całą złożoność ich natury, dosłownie przywróciła do życia te dawno zapomniane postaci. Szczególnie intryguje postać królowej Francji - jednej z najpotężniejszych i najbardziej wpływowych władczyń tamtej epoki, cenionej nie tylko ze względu na niezwykłą urodę, ale również przymioty ducha i charakteru. Jej inteligencja, mądrość i dalekowzroczność budziły szacunek, a jej samej zapewniły niepodzielne rządy aż do śmierci, bez udziału rady koronnej, a nawet samego króla, jej syna Ludwika. To robi wrażenie, prawda?

Kolejnym atutem, a zarazem swoistą ciekawostką są wierzenia katarów i realia codziennego życia tej wspólnoty religijnej, tak szczegółowo zaprezentowane na kartach książki. Paradoksalnie, wiedzę tę autorka czerpała głównie z protokołów inkwizycyjnych z procesów "bonnes hommes"; sami katarzy nie pozostawili po sobie żadnych pisemnych świadectw. Moim zdaniem jest to jeden z bardziej interesujących elementów powieści, w dodatku wpleciony w fabułę w wyjątkowo atrakcyjny sposób.

Reasumując, pomimo kilku niedociągnięć, "Katedra heretyczki" jest zdecydowanie lekturą godną uwagi. Nie jest to może porywająca, ale z pewnością dynamiczna, intrygująca i wielowymiarowa opowieść o dramatycznych ludzkich losach, tragicznych wyborach i odwiecznym konflikcie pomiędzy miłością a władzą w barwnej scenerii francuskiego średniowiecza.

Serdecznie polecam!

Dział: Książki
poniedziałek, 23 grudzień 2013 09:02

Gniew króla

Nie tak dawno chwaliłam Wydawnictwo MAG za błyskawiczne wydanie całego cyklu „Pozaświatowcy" Brandona Mulla, którego pierwszy tom ukazał się w lutym bieżącego roku, a ostatni zaledwie siedem miesięcy później. Równie wielkie brawa za nie trzymanie czytelników w niepewności należą się Wydawnictwu Galeria Książki za niemal tak samo błyskawiczne wypuszczenie na rynek „Trylogii Valisarów" autorstwa Fiony McIntosh.

Po dziesięciu latach względnie spokojnego panowania Loethara nad Imperium ponownie ciąży widmo wojny. Tym razem jednak nie zagraża mu żaden zewnętrzny wróg – wiele wskazuje na to, że dojdzie do wojny domowej. O prawo do tronu ubiegają się synowie zamordowanego przed laty króla Brennusa, Leonel i Pyvin. Jednocześnie po władzę sięga także przybrany brat Loethara, okrutny i pozbawiony nawet cienia litości czy współczucia Stracker. Jakby tego było mało, na scenie pojawia się także zaginiona księżniczka Genevieve, pierwsza od stuleci potomkini Valisarów, która przeżyła i najprawdopodobniej posiada słynny Urok, czyli moc wpływania na wolę innych.

Ostatni tom trylogii skupia się na tytułowych bohaterach cyklu, czyli przedstawicielach królewskiego rodu Valisarów. Okazuje się, że wszyscy kryją w sobie tajemnice, których ujawnienie zaskakuje nie tylko ich towarzyszy, ale także – a może przede wszystkim – czytelnika. Obdarzeni są przez starożytną boginię Cyrenę niezwykłym darem – możliwością zdobycia Patrona, bezlitośnie go wykorzystując, nie bacząc przy tym na cierpienie i ból, jakie wywołują tym u otaczających ich osób.

Sama koncepcja patrona jest dosyć oryginalnym pomysłem, któremu warto przyjrzeć się bliżej. Dzięki przymierzu, jakie protoplasta rodu zawarł z boginią, każdemu Valisarowi przeznaczony jest jeden patron – człowiek obdarzony niezwykłą i nieposkromioną mocą, która uaktywnia się w chwili pojmania. Aby przemiana mogła się dokonać, królewski potomek musi skonsumować fragment ciała swojego przyszłego obrońcy. Brzmi makabrycznie? I dokładnie takie jest! Jednak akt kanibalizmu nie jest najgorszym, co spotyka patrona – w momencie aktu skrępowania zyskuje on wprawdzie niewyobrażalną moc, ale jednocześnie traci wolną wolę i staje się całkowicie uzależniony od swego pana.

Pierwszy tom trylogii sugerował dość schematyczną historię – ot młodociany następca tronu musi wieść żywot zbiega, by w dogodnym momencie upomnieć się o swe dziedzictwo i pokonać nikczemnego najeźdźcę-uzurpatora. Już w drugiej części losy Leonela i Loethara odbiegły od utartego szlaku, w trzeciej zaś wywróciły pierwotny koncept do góry nogami. Początkowo brutalny i postrzegany niemal jednoznacznie negatywnie Loethar wykazuje coraz więcej cech niemalże idealnego władcy. Pod jego rządami Imperium rozkwita, a ludziom żyje się dobrze. Z kolei młody Leo coraz bardziej pogrąża się w spirali nienawiści i żalu do otaczającego go świata. Wszystkie swoje działania podporządkowuje jednemu celowi – odzyskaniu tronu i to bez względu na koszty i ofiary, jakie przyjdzie mu za to zapłacić, ani na życie ludzi, które przyjdzie mu poświęcić.

Akcja poprzednich tomów cyklu toczyła się wielotorowo, a ilość wątków mogła przyprawić o lekki zawrót głowy. Podobnie jest w pierwszych rozdziałach „Gniewu króla", jednakże mniej więcej od połowy książki losy poszczególnych bohaterów ściśle się ze sobą splatają, nieuchronnie prowadząc do sceny kulminacyjnej. Wydarzenia opisywane toczą się wartko, kilkukrotnie też dochodzi do zaskakujących zwrotów akcji, dzięki którym lektura jest jeszcze przyjemniejsza.

Niestety nie wszystko jest tak kolorowe. Zdecydowanie największą wadą są nienaturalnie brzmiące dialogi między bohaterami, które straszą zwłaszcza w pierwszej połowie powieści. Był to także mój największy zarzut pod adresem „Królewskiego wygnańca" oraz „Krwi tyrana". Zawiodło mnie również nieco przesłodzone zakończenie trylogii. Ponadto niektóre z wykreowanych przez autorkę postaci są tak jednowymiarowe i do bólu czarno-białe, że nie sposób nie odczuwać z tego powodu pewnej dozy irytacji. Dotyczy to zwłaszcza wcielonego zła – Strackera, w którym brak choćby najmniejszego śladu człowieczeństwa, a także chodzącego ideału, który wyjątkowo nieprzyjemnie działał na mój system nerwowy – Gavriela de Vis. Nie oznacza to jednak, że żaden z bohaterów nie jest interesujący, do najciekawszych z pewnością należą Loethar, Davarigonka Elka, a także Ravan, którego poznajemy w postaci ludzkiej i zwierzęcej.

Podsumowując, „Gniew króla" to bardzo dobre zwieńczenie całej trylogii. Jest to zdecydowanie najlepszy tom cyklu, który mimo pewnych mankamentów czytało mi się naprawdę bardzo dobrze. Zakończenie sugeruje, że autorka prawdopodobnie powróci pewnego dnia do historii rodu Valisarów, zanim to jednak nastąpi zachęcam Was do sięgnięcia po bieżącą serię.

Dział: Książki
poniedziałek, 11 marzec 2013 08:52

Królewski wygnaniec

Na mieszkańców królestw wchodzących w skład Koalicji Denova padł blady strach – oto ze Wschodu nadciągnęli brutalni i bezwzględni barbarzyńcy, którzy pod wodzą bezlitosnego Loethara podbijają kolejne krainy. W końcu pozostaje im do zdobycia ostatnie, największe królestwo – Penraven, którym władza dynastia Valisarów. Legenda głosi, że niektórzy członkowie tego rodu obdarzeni są niezwykłym darem, zwanym Urokiem Valisarów, i to na jego zdobyciu przede wszystkim zależy barbarzyńskiemu przywódcy. Gdy staje się jasne, że Penraven ulegnie najeźdźcom, następca tronu - dwunastoletni zaledwie książę Leonel - szykuje się do wypełnienia ostatniej woli ojca. Wraz z wiernym przyjacielem i obrońcą, Gavrielem, ma opuścić mury zamku, schronić się w bezpiecznym miejscu, a gdy nadejdzie pora – odzyskać władzę w królestwie.

„Królewski wygnaniec" to pierwszy tom „Trylogii Valisarów" autorstwa australijskiej pisarki brytyjskiego pochodzenia, Fiony Macintosh. Jest to dosyć klasyczne fantasy, zawierające większość kluczowych dla gatunku elementów – królestwo w stanie wojny oraz ukrywającego się prawowitego następcę tronu, a wszystko to zaprawione, zwiększającą się ze strony na stronę, dawką magii. Niby nic nowego, ale autorce udało się stworzyć z tego całkiem ciekawą i wciągającą historię.

Akcja powieści toczy się wielotorowo, a wydarzenia poznajemy z perspektywy kilkunastu postaci. Pozwala to na lepsze poznanie świata przedstawionego w książce, który w znacznej mierze przypomina wczesne średniowiecze, przynajmniej pod względem warunków życia ludzi go zamieszkujących. Nie sposób nie porównać także najeźdźców opisanych przez McIntosh z hordami Hunów, które zaatakowały Europę w czwartym wieku naszej ery.

Zdecydowanie najbardziej intrygującą postacią w powieści nie jest tytułowy bohater, Leonel, a barbarzyński wódz, Loethar. Poznajemy go jako bezwzględnego, żądnego mordu dzikusa, który dzięki talentowi wojskowemu i zdolnościom przywódczym podbił zachodnie królestwa, topiąc je niemalże dosłownie we krwi. Z czasem jednak czytelnik przekonuje się, że jest to postać znacznie bardziej złożona i niejednoznaczna. Zdaje się, że wobec nikogo nie żywi cieplejszych uczuć, nawet jego stosunek do matki, brata i kochanki raczej ciężko nazwać choćby sympatią. Naprawdę przywiązany jest jedynie do kruka, który towarzyszy mu już od trzydziestu lat, a z którym wiąże się pewna tajemnica. Dosyć nieoczekiwanie także Loethar okazuje się łączyć w sobie brutalną żądzę krwi, niepohamowaną ambicję, mściwość i gwałtowność, z pragnieniem sprawiedliwego i spokojnego sprawowania rządów na podbitych terenach. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach autorka jeszcze bardziej rozwinie jego wątek, bo zaczął się naprawdę interesująco.

Ze względu na niektóre, niezbyt wprawdzie liczne, jednak dosyć drastyczne sceny, „Królewski wygnaniec" to zdecydowanie książka dla dorosłych czytelników. Towarzysząc głównym bohaterom w ich walce z najeźdźcą, będziemy świadkami wielu morderstw, zabójstwa niemowlęcia, a nawet kanibalizmu. Z jednej strony może to zniechęcić niektórych, co wrażliwszych fanów gatunku, z drugiej jednak strony – czy najazd hordy barbarzyńskich wojowników nie powinien być właśnie krwawy, by wyglądać wiarygodnie?

Jedyne, co drażniło mnie w książce, to dialogi prowadzone przez parę głównych bohaterów –Leonela i Gavriela. Język przez nich używany oraz sposób odzywania się do siebie przywodził mi raczej na myśl współczesnych kolegów z gimnazjum, a nie młodego następcę tronu i jego czempiona. Skoro mamy do czynienia z uniwersum przypominającym średniowiecze, nie do pomyślenia wręcz wydaje się fakt, że jakikolwiek poddany może się otwarcie kłócić z władcą, czy też na niego obrażać i to o głupstwa. Nawet, jeśli pozostają w przyjacielskich stosunkach, takie zachowanie z pewnością nie mieściło się w normach dopuszczalnego zachowania.

Pomijając jednak tę kwestię, książkę czyta się szybko, a jej lektura wciąga, można więc na pewne niedociągnięcia przymknąć oko. Końcowe rozdziały nie tylko nie przynoszą rozwiązania nagromadzonych w powieści tajemnic, a jedynie zwiększają ich ilość, pozostawiając czytelnika z uczuciem niedosytu i chęci poznania dalszej części tej historii. Dlatego też będę z niecierpliwością wypatrywała kolejnego tomu „Trylogii Valisarów", który, mam nadzieję, ukaże się już wkrótce.

Dział: Książki