kwiecień 27, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Jez

czwartek, 17 marzec 2022 11:45

Spirit Animals. Księga Shane’a

Podczas swojej misji ratowania świata Conor, Abeke, Meilin i Rollan zmierzyli się z brutalną siłą wroga: Zdobywcami. Na ich drodze co rusz stawał Shane. Pierwsza książka z trylogii „Spirit Animals. Księga Shane’a” w końcu odkryje przed czytelnikiem jego zawiłe dzieje. Ale czy będzie to prawdą, skoro zawsze historię opowiadają wygrani?


Żeby zrozumieć ten (i zapewne kolejne dwa tomy przygód Shane’a) tom, warto sięgnąć po poprzednie książki z serii „Spirit Animals”, gdyż świat zwierzoduchów jest na tyle zagmatwany, że bez jego znajomości „Księga Shane’a” może nie być łatwa w odbiorze. Nawet mimo tego, że napisana jest naprawdę przystępnym językiem i skierowana raczej do nastolatków.


Właściwie, dlaczego Shane stał się „tym złym”? Poznajemy tu jego dzieje jeszcze sprzed wojny, kiedy to pierwszy król Shane zaprzyjaźnia się z Gravhem, aligatorem. Staje się Pożeraczem i kradnie talizmany wielkich bestii. Pozyskuje rekrutów ze swojej armii, znanych jako Zdobywcy. Jednak w jego poczynaniach co rusz możemy znajdować dość nietypowe jak dla antagonisty zachowania: ratuje chłopca Achiego, oddaje go ojcu, uwalnia uwięzionych, ratuje starego nauczyciela Yumarisa. Kim tak naprawdę jest Shane?


Tematem tej książki, jest ukazanie, jak bohaterowie są niejednoznaczni. Wygląd czy pierwsze wrażenie może być mylące. Poznając ludzi, warto nie osądzać ich od razu, ani też nie ufać. Warto też pamiętać, że niektóre decyzje są wybraniem mniejszego zła, więc nie da się ich jednoznacznie zaszufladkować.


Nadal jednak najlepszą częścią książki, jak w przypadku poprzednich części, jest sam pomysł posiadania duchowych zwierząt. Mimo że sama historia związana z nimi jest krótka, to dużo wnoszą w niej kolejne części, ukazujące świat przed wojną, w jej trakcie, jak i po. Spodoba się zwłaszcza czytelnikom serii Spirit Animals.

Dział: Książki
piątek, 04 marzec 2022 08:56

Skradziony klejnot

Nie wszystkie książki Alka Rogozińskiego mi się spodobały, ale przyznam, że pozytywnie oceniam jego twórczość. Komedie kryminalne są zabawne i lekkie dlatego zdziwiłam się, że autor zdecydował się spróbować swoich sił w odmiennym gatunku. „Skradziony klejnot” to powieść kryminalno-historyczno- obyczajowa, której akcja osadzona jest w dawnej Polsce, gdy na tronie zasiadał Jan III Sobieski. Nie mogłam obok tej lektury przejść obojętnie.


Rodzice mają dla swojej córki, hrabianki Julii Zasławskiej, wspaniały prezent! Jak można się domyślić, nie przypadnie on do gustu jubilatce, ponieważ opuszcza ona Francję i wyjeżdża do Polski, do swojej ciotki. Kraj rodzimy jawi się jej jako puszcza, głusza, a jego mieszkańcy jako nieokrzesani tubylcy i nic nie łagodzi tego wizerunku fakt, że na tronie, obok Sobieskiego, zasiada Marysieńką. Julia przekonuje się, że dwór królewski nie jest wolny od intryg, plotek i sekretów. Ktoś kradnie ulubioną kolię królowej, ale na tym się nie kończy, Damy dworu zaczynają znikać, a Julia zostaje wplątana w sam środek afery. Czy hrabianka rozwikła zagadkę?


To nie są jedyne wątki, które pojawiają się w „Skradzionym klejnocie”, jest ich o wiele więcej. Autor z lekkością i łatwością porusza się po XVII wiecznej Polsce i pewnie historycy mogliby się do czegoś przyczepić, ale ja przy książce świetnie się bawiłam. Dałam się ponieść fabule, konkretnym zakrętom, spiskom i nie zwracałam aż tak dużej uwagi na realia historyczne. Według mnie wszystko było na swoim miejscu, a jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że książka ma nas bawić i umilić wolny czas, to możemy przymknąć oko na ewentualnie niedociągnięcia.


Jeżeli lubicie komedie kryminalne Rogozińskiego i obawiacie się, że w tej części nie znajdziecie tego charakterystycznego poczucia humoru, to spokojnie. Autor nie stracił swojego pazura, dzięki czemu „Skradziony klejnot” czyta się z wielkim zaangażowaniem i ciekawością. Podczas lektury niejednokrotnie można się uśmiechnąć, widząc ciekawe porównania czy opisy walk, ubioru czy zachowań niektórych bohaterów. Autor nie omieszkał przerysować postaci, które pojawiają się na stronach książki. Te wszystkie aspekty wpływają na dobry odbiór książki i przyznać muszę, że rewelacyjnie się przy niej bawiłam.


Co więcej, czytając książkę, poczułam się miło zaskoczona, bo autor wspomniał o mojej rodzinnej miejscowości. Pewna Baśka z Turobina, która była kochanką Zamoyskiego, bardzo poprawiła mi humor, a musicie wiedzieć, że moja miejscowość przez wiele, wiele lat posiadała założycieli Zamościa. Nie wiem, kiedy autor natrafił na wzmiankę (może dzięki słynnemu „TuRobin, Tu batman”), ale wiem, że tym faktem zaintrygowałam wiele osób, którzy zdecydowali się zakupić „Skradziony klejnot".

 

Dział: Książki
wtorek, 22 luty 2022 17:19

Bez reszty

Zapomniałam o książce „Bez reszty”, z góry się przyznaję, trafiła na samo dno stosu hańby, stojącego w miejscu, gdzie trzymam książki, na które kiedyś znajdę czas. Jako że czas u mnie jest tak trudny do znalezienia, jak klarowne są zasady nowego systemu podatkowego, to nawet tam nie zerkałam, aż przyszedł czas na powieść Wojtka Miłoszewskiego i musiałam szukać. Prędko się okazało, że ta książka to drugi tom z serii (ciekawe czy będzie trzeci). Od razu Wam powiem, że znajomość pierwszej części nie jest niezbędna, jeżeli są jakieś odniesienia do poprzedniej, to nie zauważyłam, nie czułam, że lektura jest dla mnie mniej przyjemna.

Zima 1990 roku, Kraków. Stolica Małopolski zachłysnęła się kapitalizmem, przemiana ustrojowa sprawia, że półki w sklepach są pełne, inflacja galopuje, ale bohaterowie wciąż przechadzają się po ulicy Bohaterów Stalingradu. Komisarz Kastor Grudziński wraz z naczelnikiem wydziału zaczaili się na handlarzy płytami CD. Policjant słyszał o tej technologii, ale nie stać go na odtwarzacz, z pensji policjanta nie stać go też na rachunki i po kolei odłączą mu prąd i ogrzewanie. Siedząc w dużym fiacie, wymieniają opinie o zmianach i nie spodziewają się, że rutynowa akcja skończy się strzelaniną, obstawa z PG (walka z przestępczością gospodarczą) ucieknie, co sił w koniach mechanicznych a naczelnik zginie. To dla Grudzińskiego nowość, dotychczas nie był przyzwyczajony do tego, że do policji ktoś strzela. Za punkt honoru komisarz stawia sobie odnalezienie i ukaranie zabójców swojego szefa, chociaż nie będzie łatwo, w jego wydziale pracuje jeszcze Kwiatek, policjant alkoholik, który nadaje się do pracy tylko wieczorem, zanim znowu się ulula. Przychodzi nowy naczelnik z dziwnymi wymaganiami, a na dodatek ktoś zaczyna w mieście porywać dzieci. Powoli staje się jasne, że w mieście pojawiła się nowa siła, która zaburzyła równowagę i chce mieć monopol na zbrodnię.

Lata dziewięćdziesiąte to świetny materiał do kryminałów i właściwie zastanawiam się, dlaczego tak mało pisarzy z tego czerpie. Teraz mamy kosmiczną technologię, komórki, internet, kryminologię i kryminalistykę na wysokim poziomie. Wtedy były braki finansowe, telefon w domu nie był oczywistością, a żeby zadzwonić z terenu, trzeba było poszukać budki. Sam bohater wspomina o kalce jako poprzedniczce ksera, a analizę daktyloskopijną musiałby robić ręcznie. W porównaniu z dzisiejszą technologią to prehistoria, ale jakże urokliwa, jakie daje pole do konstruowania intrygi. Ponadto lata dziewięćdziesiąte to początek mafii, rozkwit bezprawia, narkotyki, wymuszenia, porwania, brak skrupułów, wymarzony temat do książki z dobrą zagadką.

Wojtek Miłoszewski wykorzystał cały ten potencjał, okrasił to stylem charakterystycznym dla Braci Miłoszewskich (to powinna być zastrzeżona marka na rynku polskiego kryminału). Nie byłam w stanie się oderwać, ta książka wciąga nomen omen, bez reszty i nie można jej odłożyć. Znowu żałuję, że tyle czekała, ale warto było po nią w końcu sięgnąć.

Dział: Książki
niedziela, 20 luty 2022 11:42

Arsene Lupin konta Herlock Shlomes

Poprzednia część o przygodach dżentelmena włamywacza okazała się iście wyborną lekturą. Obserwowanie inteligentnego umysłu tytułowego bohatera było nie dość, że ciekawe, to jeszcze dobrze napisane. Chociaż powieści Maurice Leblanca zaliczają się do klasyki, to nie musicie się obawiać, ponieważ „Arsene Lupin Dżentelmen włamywacz” oraz „Arsene Lupin kontra Herlock Shlomes” zostały napisane tak, że się je połyka.

Nadszedł czas wielkiego pojedynku genialnych umysłów – Arsene Lupin, który wymyśla takie intrygi, że nie sposób tego opisać, zmierzyć się ma z detektywem, który nie pozostawia żadnej sprawy nierozwiązanej. Herlock Shlomes przybywa do Francji, na prośbę okradzionych i postanawia zrobić wszystko, aby schwytać włamywacza. Te pojedynek będzie wzniesiony na wyżyny inteligencji, a obserwowanie dwóch takich genialnych mężczyzn, okaże się wspaniałą rozrywką. Kto kogo wywiedzie w pole? Kto wygra, a kto zostanie przegrany – złapany lub ośmieszony?

Chociaż powieść Maurice Leblanca to klasyka, to czyta się ją lekko, a kolejne strony prześlizgują się między palcami. Nie skłamię, jeżeli napiszę, że lektura tej książki może zająć maksymalnie dwa wieczory. Język, jakim została napisana ta historia, jest niezwykle melodyjny, barwny i przyjemny. Dobrze czyta się tę opowieść również na głos, a każde zdanie wydaje się idealnie na swoim miejscu; jakby autor każde słowo, literkę potraktował z niesamowitą miłością i cierpliwością. Zasługa w tym również tłumaczki, Elżbiety Derelkowskiej, bo trzeba mieć niezwykły talent, aby przetłumaczyć taką opowieść i oddać jej wszystkie aspekty.

Jak wspomniałam już wyżej, zmagania Herlocka Shlomesa i Arsene Lupina to gratka dla wszystkich fanów kryminału retro. Autor rozpoczyna opowieść od opisu spektakularnych kradzieży, które później składają się w jedną całość. Poszkodowani, którym Lupin grał na nosie od dawna, decydują się wynająć sławnego detektywa. W całej powieści Arsene wydaje się gdzieś poza kadrem, ponieważ najpierw obserwujemy poszkodowanych, a później Herlocka Shlomesa. Leblanc trochę wyolbrzymił niektóre cechy słynnego detektywa, uczynił go trochę zabawnego, ale ambitnego. Obserwowanie jego wędrówki po Paryżu, doskonałej dedukcji było bardzo intrygujące. Zastanawiałam się, kto wygra, ponieważ walka była wyrównana. Jeden ryzykował miano najlepszego detektywa, drugi złodzieja wszech czasów. Autor trzymał mnie w napięciu do ostatnich stron, a i tak po poznaniu wyniku tego pojedynku, byłam bardzo zaskoczona kolejnymi wydarzeniami.

"Arsene Lupin kontra Herlock Shlomes" to naprawdę warta uwagi lektura. Ponadczasowa, zabawna, napisana tak, że strony się połyka z rosnącym zaintrygowaniem.

Dział: Książki
czwartek, 17 luty 2022 11:34

Rigor

 

Ludzie już nie wierzą w istnienie bytów nadnaturalnych; logika kieruje ich życiem, a nauka ma pomóc wytłumaczyć zjawiska, z jakimi przychodzi się nam spotkać. A co, jeżeli czegoś nie da się racjonalnie wytłumaczyć? Jeżeli ta rzecz, to istnienie, wymyka się wszelkiemu pojmowaniu...?
Nie wierzcie temu, co widzicie- wzrok może Was oszukać. Wiedza może Was oszukać. Istnieją rzeczy, które wymykają się ludzkiemu pojmowaniu, więc... po prostu słuchajcie.


Nie wiedziałam, w jak dużym stopniu mogę wierzyć w zapewnienia, iż wyobraźnia pana Śmigla gładko przesuwa się po różnych gatunkach. Zbiór opowiadań "Rigor" bowiem nie jest ukierunkowany na wyłącznie jedną kategorię- znajdziemy tutaj historie z pogranicza grozy, fantastyki, jak również thrillera. I owszem, książka ta udowodniła, iż nasz polski autor posiada wyobraźnię wielokierunkową, nie skupiał się wyłącznie na jednym gatunku, racząc czytelnika zróżnicowanymi opowiadaniami. Wcześniej nie miałam do czynienia z twórczością pana Łukasza, a słyszałam o niej całkiem dobre opinie. Teraz wreszcie nadeszła możliwość, by wyciągnąć na jej temat swoje własne zdanie.


Zbiory opowiadań zazwyczaj przerażają; i nie, nie ze względu na tematykę- raczej na fakt, iż książka wypełniona owymi krótkimi formami literackimi jest nierzadko trudniejsza do zrecenzowania. Mamy kłopot, by wysnuć wniosek na temat danego opowiadania, gdyż np. było za krótkie, nie zdążyło w nas wzbudzić potrzebnych emocji, nie dostarczyło tego, czego w nim szukaliśmy. Inne z kolei mogą być zbyt rozwlekłe, a my cierpliwie czekamy na finisz. Rzekłabym, że w przypadku "Rigor" takiej sytuacji nie napotkałam- wszystko było wyważone, każda historia (moim zdaniem) miała odpowiednią długość, więc bez problemu mogłam poznać bohatera, jego refleksje, plany. I to prawda, autor żongluje gatunkami z wprawą magika: raz byłam w Japonii, by za kilka stron przenieść się w zakątki innego kraju, innego czasu, innej czasoprzestrzeni. Spotykałam na swojej drodze tajemnicze byty, kosmiczne istoty, jak również zwykłych ludzi, noszących znamię zła. Misz- masz idealny, więc teoretycznie na nudę nie powinnam narzekać. A jednak... jednak coś na tej drodze poszło nie tak, bowiem zupełnie nie mogłam się wciągnąć. Niby cały czas się coś działo, a jednak wydarzenia nie przyciągały mojej uwagi na tyle, bym zupełnie zapomniała o otaczającej mnie rzeczywistości. Niektóre dialogi były drętwe, a postacie... cóż, takie, o których nie można jednoznacznie nic powiedzieć. Jak tło.


Żeby nie skreślać całkowicie "Rigor" z Waszej ewentualnej listy "must read" dodam, że były -i oczywiście!- opowiadania bardzo dobre, choć jak dla mnie znacznie mniej. Do takich przypisuję m.in. to o Świętym Mikołaju (poniekąd...), gdzie mogliśmy się spotkać z mrokiem, brutalnością i dawnymi obrazami istot, które obecnie znamy pod zupełnie innym wizerunkiem. Podobnie rzecz się miała z czytelniczą podróżą do Japonii, gdzie postrach siały groteskowe byty- to było coś nowego. A wracając do kwestii bardziej realnych, na plus również zapisało się w mojej pamięci opowiadanie o pewnym detektywie, który napotkał na swojej drodze tak mroczne siły, że nikomu nie życzyłabym powtórki z jego doświadczeń. Przyznam szczerze, że opowiadania z gatunku science fiction zupełnie mnie nie przyciągnęły, ale to raczej kwestia tego, iż owa kategoria w ogóle nie podbiła mojego serca, w żadnym wydaniu. I na ten moment pozostaje to niezmienne.


Reasumując, "Rigor" zawiera w sobie kilka mocnych pozycji, otoczonych przez nieco słabsze, mniej intrygujące. Moim zdaniem książka zasługuje na mocną tróję, co nie zmienia faktu, że z chęcią sięgnę po pozostałe książki autora - z czystej ciekawości. A nuż poprzednik spodoba mi się bardziej? Wierzę również, że z lektury na lekturę pisarz jeszcze bardziej rozwinie swoje pióro, zabierając nas w jeszcze ciekawsze literackie podróże. Mimo wad zachęcam do sięgnięcia po nowość od pana Śmigla, może akurat to Wy odnajdziecie w niej więcej dla siebie.

Dział: Książki
środa, 16 luty 2022 22:40

Zapowiedź: Czerwone jezioro

Jakie ciemne sprawki łączą uczestników ekskluzywnego przyjęcia ze zbrodniami popełnianymi przed laty w radzieckim garnizonie? Czy miejscowa legenda o żołnierzach topiących ciała kobiet w Czerwonym Jeziorze to tylko fikcja?

Dział: Książki
czwartek, 10 luty 2022 07:53

Zapowiedź: Magia wyklęta

Niegdyś krystaliczne Księżycowe Jezioro przybiera barwę szkarłatu. Z wiosek i miast znika coraz więcej dzieci. Uczeni Villperuny nie mają wątpliwości: przepowiednia zaczęła się wypełniać. Królestwu grozi zagłada, a źródłem tragedii mają stać się ci, którzy parają się nieokiełznaną, dziką magią. Wiedźmy, szeptuchy i szamani muszą zaniechać używania swych mocy albo zginąć.

Dział: Książki

 

Jakiś czas temu, na polskim rynku, nakładem wydawnictwa Egmont ukazała się książka „Encyklopedia statków Star Trek. Statki Gwiezdnej Floty 2151-2293”. Ku radości fanów uniwersum, niedawno pojawiła się również jej kontynuacja, czyli „Statki Gwiezdnej Floty od 2294 do przyszłości”.

Co znajduje się w książce?

Publikacja to bogate kompendium wiedzy na temat statków Gwiezdnej Floty ze Star Trecka, dosłownie encyklopedia od A do Z. Każdy z nich przedstawiony został na kilku różnych modelach, pokazujących statek z każdej strony (od boku, od góry, z tyłu i z przodu). Dodatkowo ilustracje okraszone są dużą ilością merytorycznej wiedzy na temat prezentowanych jednostek. Książka liczy sobie 240 stron i żadna z nich nie jest pusta, każda wykorzystana została do maksimum. Jeżeli gdzieś zostało wolne miejsce, to twórcy umieścili w nim ciekawostki na temat serialu.  

Strona wizualna

Album został wydany w twardej oprawie, pełnym kolorze i formacie zbliżonym do A4. Ilustracje w nim zawarte są bardzo szczegółowe, ale nie przypominają rysunków technicznych, a raczej pełnowymiarowe modele 3D. Książka podzielona została na cztery rozdziały: „Małe transportowce”, „Myśliwce”, „Statki eksploracyjne” i „Przyszłość”. Ostatni oczywiście odnosi się do planowanej przyszłości Gwiezdnej Floty. Wydanie jest bardzo dopracowane, prezentuje się wspaniale i z pewnością zadowoli każdego fana serii. 

Moja opinia i przemyślenia

Jeżeli jesteś fanem Star Trecka, to zdecydowanie nie możesz przejść obok albumu obojętnie. To gratka dla osób, które chcą poszerzyć swoją wiedzę na temat statków z uniwersum. W albumie znajduje się wiele informacji, które nie pojawiają się bezpośrednio w filmach i serialach. Ciekawym elementem są również porównania wielkości statków. Dzięki nim łatwiej sobie to wszystko wyobrazić. 

Jako ciekawostkę dodam, że wydanie zagraniczne szybko doczekało się drugiej edycji, ponieważ zawierało kilka niewielkich błędów merytorycznych. Brakowało w nim też paru istotnych dla fabuły serialu statków. Niestety na język polski przetłumaczone zostało pierwsze, niekompletne jeszcze wydanie pomniejszone, chociażby o rozdział „Statki 32 wieku”. Jestem bardzo ciekawa czy i my doczekamy się drugiej edycji. 

Podsumowanie

„Encyklopedia statków Star Trek. Statki Gwiezdnej Floty od 2294 do przyszłości” to niesamowite kompendium, zawierające ogrom ciekawej wiedzy z uniwersum. W sumie opisuje ponad czterdzieści statków. Pod względem jakości i wydania z pewnością dorównuje poprzedniemu tomowi. Polecam każdemu, kto choć trochę interesuje się tym tematem. Do książki zdecydowanie warto zajrzeć. Jest dopracowana w najmniejszych nawet szczegółach. Obecnie cierpliwie czekamy na pojawienie się albumu opisującego Flotę Klingonów. 

Dział: Książki
piątek, 04 luty 2022 12:32

Potęga zemsty - Daniel Komorowski

 

Jestem wielką fanką motywu Wikingów w literaturze, jak i w filmie, choć nie ukrywam, że niejednokrotnie bywam w tym wypadku mocno wybredna. Choć całkowicie pokochałam serial Wikingowie, tak jednak śmiało jestem w stanie wypunktować rzeczy, które były tam na minus. Jeśli zaś o książki chodzi, to chyba moim numerem jeden nadal pozostają Wojny Wikingów znakomitego Bernarda Cornwella, ale tak się składa, że mamy również na rynku wydawniczym coś od naszego rodzimego autora…

Potęga zemsty to trzeci tom sagi Furia Wikingów autorstwa Daniela Komorowskiego. Dwa pierwsze uważałam za całkiem udane, choć pamiętam, że było w nich kilka takich drobiazgów, które w moim odczuciu wymagały dopracowania. Głównie chodziło mi o sztywność dialogów i wypowiedzi poszczególnych bohaterów – chwilami były pisane jakby na siłę, jakby brakowało w tym wszystkim płynności. Nie do końca przypadł mi do gustu styl autora, też wydawał mi się być nieco toporny i nieco drętwy. Czy zatem uległo to zmianie? I tak, i nie.

Cóż, dalej nie do końca umiem się przekonać do tego stylu – choć faktycznie jest nieco lepiej, to mimo wszystko nadal brakuje mi tutaj takiej lekkości. Jednakże na uwagę na pewno zasługuje fakt, że Daniel Komorowski nie pozwala się czytelnikowi nudzić. Dba o stały rozwój akcji, wrzucając do swojej historii pojedynki, dalekie wyprawy, konflikty między braćmi, budowanie i tworzenie strategii, miłosne uniesienia. Tutaj praktycznie na każdej stronie coś się dzieje, a bohaterowie muszą się mierzyć z nowymi wyzwaniami… I wierzcie mi, nie zawsze mamy tę pewność, że wyjdą cało z danej opresji.

Genialne jest również to, jak rozbudowana została ta część – tak wiele miejsc akcji, tak wielu bohaterów, tak wiele nowych wątków, które, choć łączną się w jedną, konkretną historię, to chwilami odbiegają od niej i stanowią jakby odrębny motyw poboczny, który ulega dalszym rozgałęzieniom. Ivar wyjeżdża do Syrakuz i wpada tam w nie lada kłopoty, w Hedeby źle się dzieje pod jego nieobecność, w Northumbrii jego starszy brat, Halfdan, snuje swoje własne, zdradzieckie plany… Naprawdę nie sposób się tutaj znużyć choćby na chwilę!

Muszę przyznać, że podoba mi się kierunek, w którym ten cykl zmierza. Zdecydowanie zasługuje na uwagę to rozbudowanie fabuły, ta wielowątkowość oraz całkiem niezła kreacja bohaterów. Nie ukrywam, że jestem ogromną fanką Ivara i szczerze kibicuje mu na każdym kroku. Daniel Komorowski stara się również dbać o specyficzną atmosferę dla okresu związanego z napadami Wikingów, aczkolwiek w tym aspekcie odczuwam lekki niedosyt. Liczę jednak na to, że będzie on stopniowo malał wraz z kolejnymi tomami sagi.

 

Dział: Książki

Nowy film ROLANDA EMMERICHA twórcy takich superprodukcji jak „DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI”, „2012”, „POJUTRZE”, „GWIEZDNE WROTA”.

Znakomita obsada, epicki rozmach i wbijające w fotel efekty specjalne w produkcji łączącej walory kina katastroficznego i science fiction.

Widowisko science fiction o trójce astronautów, która wyrusza w kosmos, by powstrzymać zbliżającą się zagładę Ziemi i odkryć prawdziwą naturę Księżyca.

Gwiazdorska obsada – Halle Berry, laureatka Oscara („Czekając na wyrok”, „John Wick 3”, „Śmierć nadejdzie jutro”, „X-Men”), Patrick Wilson („Obecność”, „Jack Strong”, „Aquaman”), Donald Sutherland („Igrzyska śmierci: Kosogłos.”, „MASH”, „Ad Astra”), Michael Peña („American Hustle”, „Ant-Man”, „Bogowie ulicy”), John Bradley („Gra o tron”), Carolina Bartczak („X-Man. Apocalypse”).

Dział: Kino