sierpień 15, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Gene Ha

środa, 03 grudzień 2014 04:59

Premiera: "Man of War. Wezwał nas honor"

Dzisiejszego dnia (3 grudnia) swoje miejsce ma premiera powieści "Man of War. Wezwał nas honor", która ukazała się nakładem wydawnictwa Drageus Publishing House

Dział: Książki
wtorek, 02 grudzień 2014 05:49

Dzienny patrol

Przez niektórych Siergiej Łukjanienko zwany jest mistrzem pierwszego tomu, co w podtekście ma oznaczać, że z każdym kolejnym jest już znacznie gorzej. Teoria ta sprawdziła się w przypadku „Brudnopisu", na szczęście cykl o Patrolach stanowi jej całkowite zaprzeczenie. A może to kwestia tego, że „Dzienny Patrol" we współpracy z Władimirem Wasiliewem? Niezależnie od przyczyn, liczy się efekt, a ten jest świetny.

W „Nocnym Patrolu" Łukjanienko wprowadził czytelnika w świat, w którym obok zwykłych ludzi żyją także obdarzeni różnymi mocami Inni, a odwieczna walka Światła i Ciemności przybiera bardzo realny, fizyczny kształt. Od blisko tysiąca lat trwa kruchy rozejm, a na jego straży stoją specjalne oddziały – Nocny Patrol dba o to, by porozumienia nie łamały siły Ciemności, a Dzienny Patrol kontroluje poczynania zwolenników Jasności.

W poprzedniej części narracja była prowadzona z punktu widzenia jednego z pracowników Nocnego Patrolu, Antona Gorodeckiego, który mimo jednoznacznego opowiedzenia się po jasnej stronie mocy, dostrzegał, że granica między dobrem a złem jest płynna i niejednoznaczna. „Dzienny Patrol" to już opowieść snuta przez tych stojących po drugiej strony barykady, bohaterów pojawiających się gdzieś na obrzeżach historii Antona. Śledząc ich losy łatwo można dostrzec, że utożsamianie Jasności z Dobrem, a Ciemności ze Złem nie jest wcale takie oczywiste, a świat nie tylko nie jest czarno-biały, ale wręcz zatopiony w odcieniach szarości.

Książka została podzielona na trzy części, z których każda stanowi oddzielną i zamkniętą całość, ale wszystkie są powiązane ze sobą fabularnie. Pierwsza została opowiedziana z perspektywy Alicji, wiedźmy, która kilka razy weszła w drogę Antonowi w „Nocnym Patrolu". Po jednej z trudnych akcji, dziewczyna traci swoje moce i zostaje odesłana z Moskwy, by zregenerować siły. Wygląda też na to, ze odzyskuje względy Zawulona, demonicznego przywódcy sił Ciemności. Czy jednak jest on w stanie zaoferować cokolwiek bez ukrytych podtekstów i intryg?

Część druga to historia tajemniczego maga, który zjawia się niespodziewanie w Moskwie i wywołuje lawinę tragicznych wydarzeń, a trzecia stanowi niejako podsumowanie dwóch poprzednich – obydwa patrole starają się posprzątać bałagan, będący efektem działań, o których czytaliśmy do tej pory.

Świat widziany oczami pracowników Dziennego Patrolu wydaje się znacznie prawdziwszy niż jego wizja roztaczana przed członkami nocnego oddziału, a przeciętnym przedstawicielom Ciemności jest bliżej do ludzi niż demonów. Warto to sobie od razu wyjaśnić – Ciemność nie jest utożsamiana ze Złem, ale podążaniem ścieżką własnych pragnień, wolnością od zasad moralnych i etycznych, które po rozłożeniu na czynniki pierwsze okazują się sztuczne i wydumane. Jaśni widziani oczami Ciemnych są zaślepieni i stłamszeni narzuconymi zasadami, które nie tylko nie pozwalają im w pełni żyć, ale też odbierają ich egzystencji całą radość i przyjemność. I to w imię poprawy losu ludzi, których to nic nie obchodzi i którzy tego nie dostrzegają. Nie oznacza to jednak opowiedzenia się autorów jednoznacznie po stronie Ciemności, skupili się raczej na pokazaniu wspomnianych już odcieni szarości i tego, że wszystko jest względne i do bólu wręcz niejednoznaczne.

„Dzienny Patrol" to powieść kipiąca emocjami, wzruszająca i zmuszająca do zastanowienia się nad tym, co w życiu ważne. Akcja toczy się wartko i płynnie, fabuła trzyma w napięciu, a bohaterowie pozytywnie zaskakują złożonymi charakterami. Serdecznie polecam obydwa tomy cyklu, również osobom na co dzień nie sięgającym po fantastykę.

Dział: Książki
poniedziałek, 10 listopad 2014 20:51

10 najlepszych cosplay'ów Katariny (League of Legends)

W wielu krajach odbywają się konwenty oraz festiwale z konkursami na cosplay'owe kostiumy.Są one również coraz bardziej popularne w Polsce. Dzisiaj mamy do zaprezentowania Wam 10 najlepszych cosplayów Katariny z gry League of Legends. Zdjęcia pochodzą ze strony deviantart.

Dział: Cosplay
poniedziałek, 03 listopad 2014 21:56

Tuf wędrowiec

George R.R. Martin zyskał światową sławę za sprawą bestsellerowej sagi Pieśni Lodu i Ognia, ale wielu uważa, że wcale nie ona jest jego najlepszym dziełem w długiej pisarskiej karierze. Nie dziwi więc, że na polskim rynku pojawiają się coraz to nowe powieści tego poczytnego autora, niekoniecznie związane z Westeros...

Haviland Tuf jest drobnym międzygalaktycznym kupcem, kierującym się zasadami etyki. Kiedy ten ekscentryczny podróżnik przez przypadek zostaje właścicielem olbrzymiego statku należącego niegdyś do Inżynierskiego Korpusu Ekologicznego, zmienia profesję i zaczyna zajmować się genetyką. A przy okazji próbuje – oczywiście za odpowiednią opłatą – rozwiązać problemy otaczających go światów.

Martin zdążył przyzwyczaić swoich czytelników do opasłych tomisk, kiedy więc w moje ręce trafił Tuf, byłam trochę zasmucona – wszak historia ta nie ma kilku tomów, liczących po kilkaset stron. Przeciwnie, jest to stosunkowo niewielka objętościowo (bo cóż to jest 460 stron), kompletna opowieść, którą czyta się absolutnie jednym tchem. Ma bowiem to, co wszystkie książki Martina: wciąga!

Najmocniejszą stroną tej powieści jest oczywiście główny bohater, Haviland Tuf. Ekscentryczny, kierujący się zawsze zasadami etyki, ale też niezwykle przebiegły międzygalaktyczny kupiec to postać, wobec której żaden czytelnik nie będzie w stanie przejść obojętnie. W dużym stopniu, zarówno pod względem fizycznym, jak i cech charakteru, Tuf wydaje się być książkowym alter ego samego Martina, co tylko dodaje tej książce smaku. Znakiem charakterystycznym naszego kosmicznego podróżnika jest sposób jego wysławiania: od doboru słownictwa na składni kończąc!

Na plus zaliczyć trzeba też samą tematykę książki: kosmiczna ekologia to póki co połączenie bardzo oryginalne i raczej pozostające w sferze wyobraźni, niemniej patrząc na fatalny stan naszej Ziemi, bardzo potrzebny i budzący spore zainteresowaniem. Martinowi udało się bez zbędnego patosu przekazać czytelnikom wiele informacji i wizji, które pokazują, jak może skończyć się nasz wspaniały świat...

Jeśli chodzi o samą formę książki, to warto wspomnieć, że Tuf Wędrowiec składa się z 7 rozdziałów, które w zasadzie spokojnie można uznać za oddzielne opowiadania, jednak znacząco powiązane z sobą zarówno treściowo, jak i chronologicznie. Gdyby wybrać miało się najlepsze, zapewne wielu czytelników wskazałoby na pierwsze, jako to najbardziej objaśniające i precyzujące zaistniałą w galaktyce sytuację. Pozostałe uznać można za przewidywalne – co nie zmienia faktu, że czyta się je z dużym zainteresowaniem.

Nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że "Tuf Wędrowiec" jest najlepszą książką w dorobku Martina, bo całego jego dorobku jeszcze nie poznałam. Czy można uznać go za lepszego od kultowej już "Gry o Tron"? Cóż, trudno porównywać obie te książki, ale z pewnością zarówno pierwszą część sagi o Westeros, jak i "Tufa.." każdy szanujący się fan fantastyki zobowiązany jest przeczytać!

Dominika Brachman

Dział: Książki
sobota, 01 listopad 2014 19:32

Podsumowanie Falkonowych wieści

Falkon zbliża się wielkimi krokami, a w programie coraz więcej atrakcji. Zapraszamy do Lublina - już za tydzień!

Dział: Konwenty
wtorek, 28 październik 2014 23:30

Premiera: "Jesienna Róża"

Druga część „Mrocznej Bohaterki" Abigail Gibbs już wkrótce! Premiera „Jesiennej Róży" już 19 listopada!

Dział: Książki
poniedziałek, 27 październik 2014 19:37

Falkonowe wieści

Falkon zbliża się wielkimi krokami. Poniżej przedstawiamy będzie działo sie w Lublinie między 7-10 listopada.

Dział: Konwenty
poniedziałek, 23 grudzień 2013 09:02

Gniew króla

Nie tak dawno chwaliłam Wydawnictwo MAG za błyskawiczne wydanie całego cyklu „Pozaświatowcy" Brandona Mulla, którego pierwszy tom ukazał się w lutym bieżącego roku, a ostatni zaledwie siedem miesięcy później. Równie wielkie brawa za nie trzymanie czytelników w niepewności należą się Wydawnictwu Galeria Książki za niemal tak samo błyskawiczne wypuszczenie na rynek „Trylogii Valisarów" autorstwa Fiony McIntosh.

Po dziesięciu latach względnie spokojnego panowania Loethara nad Imperium ponownie ciąży widmo wojny. Tym razem jednak nie zagraża mu żaden zewnętrzny wróg – wiele wskazuje na to, że dojdzie do wojny domowej. O prawo do tronu ubiegają się synowie zamordowanego przed laty króla Brennusa, Leonel i Pyvin. Jednocześnie po władzę sięga także przybrany brat Loethara, okrutny i pozbawiony nawet cienia litości czy współczucia Stracker. Jakby tego było mało, na scenie pojawia się także zaginiona księżniczka Genevieve, pierwsza od stuleci potomkini Valisarów, która przeżyła i najprawdopodobniej posiada słynny Urok, czyli moc wpływania na wolę innych.

Ostatni tom trylogii skupia się na tytułowych bohaterach cyklu, czyli przedstawicielach królewskiego rodu Valisarów. Okazuje się, że wszyscy kryją w sobie tajemnice, których ujawnienie zaskakuje nie tylko ich towarzyszy, ale także – a może przede wszystkim – czytelnika. Obdarzeni są przez starożytną boginię Cyrenę niezwykłym darem – możliwością zdobycia Patrona, bezlitośnie go wykorzystując, nie bacząc przy tym na cierpienie i ból, jakie wywołują tym u otaczających ich osób.

Sama koncepcja patrona jest dosyć oryginalnym pomysłem, któremu warto przyjrzeć się bliżej. Dzięki przymierzu, jakie protoplasta rodu zawarł z boginią, każdemu Valisarowi przeznaczony jest jeden patron – człowiek obdarzony niezwykłą i nieposkromioną mocą, która uaktywnia się w chwili pojmania. Aby przemiana mogła się dokonać, królewski potomek musi skonsumować fragment ciała swojego przyszłego obrońcy. Brzmi makabrycznie? I dokładnie takie jest! Jednak akt kanibalizmu nie jest najgorszym, co spotyka patrona – w momencie aktu skrępowania zyskuje on wprawdzie niewyobrażalną moc, ale jednocześnie traci wolną wolę i staje się całkowicie uzależniony od swego pana.

Pierwszy tom trylogii sugerował dość schematyczną historię – ot młodociany następca tronu musi wieść żywot zbiega, by w dogodnym momencie upomnieć się o swe dziedzictwo i pokonać nikczemnego najeźdźcę-uzurpatora. Już w drugiej części losy Leonela i Loethara odbiegły od utartego szlaku, w trzeciej zaś wywróciły pierwotny koncept do góry nogami. Początkowo brutalny i postrzegany niemal jednoznacznie negatywnie Loethar wykazuje coraz więcej cech niemalże idealnego władcy. Pod jego rządami Imperium rozkwita, a ludziom żyje się dobrze. Z kolei młody Leo coraz bardziej pogrąża się w spirali nienawiści i żalu do otaczającego go świata. Wszystkie swoje działania podporządkowuje jednemu celowi – odzyskaniu tronu i to bez względu na koszty i ofiary, jakie przyjdzie mu za to zapłacić, ani na życie ludzi, które przyjdzie mu poświęcić.

Akcja poprzednich tomów cyklu toczyła się wielotorowo, a ilość wątków mogła przyprawić o lekki zawrót głowy. Podobnie jest w pierwszych rozdziałach „Gniewu króla", jednakże mniej więcej od połowy książki losy poszczególnych bohaterów ściśle się ze sobą splatają, nieuchronnie prowadząc do sceny kulminacyjnej. Wydarzenia opisywane toczą się wartko, kilkukrotnie też dochodzi do zaskakujących zwrotów akcji, dzięki którym lektura jest jeszcze przyjemniejsza.

Niestety nie wszystko jest tak kolorowe. Zdecydowanie największą wadą są nienaturalnie brzmiące dialogi między bohaterami, które straszą zwłaszcza w pierwszej połowie powieści. Był to także mój największy zarzut pod adresem „Królewskiego wygnańca" oraz „Krwi tyrana". Zawiodło mnie również nieco przesłodzone zakończenie trylogii. Ponadto niektóre z wykreowanych przez autorkę postaci są tak jednowymiarowe i do bólu czarno-białe, że nie sposób nie odczuwać z tego powodu pewnej dozy irytacji. Dotyczy to zwłaszcza wcielonego zła – Strackera, w którym brak choćby najmniejszego śladu człowieczeństwa, a także chodzącego ideału, który wyjątkowo nieprzyjemnie działał na mój system nerwowy – Gavriela de Vis. Nie oznacza to jednak, że żaden z bohaterów nie jest interesujący, do najciekawszych z pewnością należą Loethar, Davarigonka Elka, a także Ravan, którego poznajemy w postaci ludzkiej i zwierzęcej.

Podsumowując, „Gniew króla" to bardzo dobre zwieńczenie całej trylogii. Jest to zdecydowanie najlepszy tom cyklu, który mimo pewnych mankamentów czytało mi się naprawdę bardzo dobrze. Zakończenie sugeruje, że autorka prawdopodobnie powróci pewnego dnia do historii rodu Valisarów, zanim to jednak nastąpi zachęcam Was do sięgnięcia po bieżącą serię.

Dział: Książki
niedziela, 05 luty 2012 08:38

Epic

MMORPG oraz cRPG to jedne z najpopularniejszych obecnie gier na rynku. Posiadanie swojego awatara, rozwijanie go w trakcie rozgrywki, rozbudowywanie jego ekwipunku, podróżowanie po szczegółowych i bardzo rozbudowanych lokacjach oraz wykonywanie szeregu misji potrafią wciągnąć na długie godziny w wirtualnym świecie. Wyobraźcie sobie, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby od takiego rodzaju gier uzależniona była nasza edukacja, gospodarka, zaś czynności podjęte w grze miałyby swój skutek w realnym życiu. Taką wizję przedstawia nam Conor Kostick w swojej powieści "Epic".

Nowa Ziemia, skolonizowana planeta w odległej (niesprecyzowanej) przyszłości. Mieszkający na niej ludzie od wielu pokoleń przestrzegają jednej, bardzo ważnej zasady - nie wolno używać przemocy. Za jakikolwiek objaw agresji (wystarczy spoliczkowanie przeciwnika) można zostać wykluczonym ze społeczeństwa i zesłanym na wyspę skazańców, gdzie życie rządzi się swoimi prawami (a raczej ich brakiem). W celu rozwiązywania wszelkich konfliktów oraz wyładowywania agresji pierwsi koloniści stworzyli grę komputerową pod tytułem Epic. Pieczę nad nią trzyma Centralne Biuro Alokacji., najwyższa instancja prawna na planecie. Ponieważ Epic jest obowiązkowy dla wszystkich, od niego zależy jak będzie wyglądało ludzkie życie. To czy ktoś dostanie się na uniwersytet, jaką zdobędzie pracę, jaki status majątkowy będzie posiadał, uzależnione jest od poczynań w grze. Każdy mieszkaniec Nowej Ziemi tworzy w Epicu swojego bohatera, wyposaża go w rozmaite bronie, zbroje czy eliksiry, wykonuje przeróżne misje w celu zarobku, rozwija umiejętności, albowiem, gdy przyjdzie potrzeba załatwienia konkretnej sprawy w realnym świecie, zmierzy się w tym wirtualnym na arenie z przedstawicielami Centralnego Biura Alokacji. Nie jest to sprawa całkiem prosta, gdyż urzędnicy dysponując dużymi środkami finansowymi, posiadają zaawansowanych i doświadczonych bohaterów.

W takim świecie przyszło żyć Ericowi, nastolatkowi, który w "realu" pomaga rodzicom na roli, zaś w Epicu zbytnio sobie nie radzi, przegrywając w pojedynkach. Kiedy jego matka ponosi klęskę na arenie w walce z reprezentantem Centralnego Biura Alokacji, nad całą rodziną wisi groźba przesiedlenia i pracy w ciężkich warunkach w kopalni. Chłopak postanawia zebrać drużynę oraz wykonać pozornie niemożliwą misję, która pozwoli mu wyzwać na pojedynek niezwyciężonych urzędników. W tym celu tworzy nowego bohatera, a raczej bohaterkę (co już w jego świecie jest rzeczą dziwną) - awanturniczkę Cinderellę. Wszystkie początkowe punkty do rozwoju postaci przeznacza zaś na rozwój wyglądu zewnętrznego. Z tak przygotowanym awatarem i grupką najbliższych przyjaciół wyrusza w niezwykle rozbudowany świat Epica.

Kostick stworzył niesamowicie ciekawą historię będącą połączeniem science-fiction i fantasy. Z jednej strony mamy nową planetę zamieszkiwaną przez ludzi oraz niezwykle rozwinięty świat wirtualny, z drugiej strony malowniczą krainę magii i miecza, w której spotkamy elfy, krasnoludy, a nawet smoki i wampiry. Świat rzeczywisty został zepchany na drugi plan, nie tylko opisowo ale również fabularnie. Przez to, że mieszkańcy spędzają godziny w Epicu, odnosimy wrażenie, że Nowa Ziemia wydaje się być "zacofana" technologicznie. Z jednej strony ludzie używają baterii słonecznych, z drugiej ubierają się w tuniki i mieszkają w gliniankach lub drewnianych chatkach.

Technicznie przy opisywaniu fantastycznej krainy Epica autor spisał się dobrze, choć nie można go porównywać do mistrzów fantasy. Fani Tolkiena, Cooka czy Silverberga przyzwyczajeni do malowniczego kreowania światów mogą poczuć się lekko zawiedzeni. Szkoda również, że pisarz za mało fabuły poświęcił na genezę Nowej Ziemi czy początki gry. Mając na uwadze, że "Epic" otwiera Trylogię Awatarów, można mieć cichą nadzieję na odrobinę historii w następnych tomach.

Plusem powieści Conora Kosticka jest jej lekkość. "Epic" czyta się naprawdę przyjemnie i szybko. Akcja nieustannie brnie do przodu i pełna jest wszelakich zwrotów. W Internecie krążą opinie, że jest to książka skierowana do informatyków, z którymi oczywiście można polemizować. Według mnie, przypisy (których i tak nie jest wiele) informujące o logowaniu się do gry czy będące komendami (typu #Uśmiechnij się) lepiej oddają klimat MMORGP i przypominają nam, że Epic to tylko gra, zaś świat fantasy jest tutaj komputerowo wyimaginowany.

Na koniec warto dodać, że Conor Kostic jest pomysłodawcą pierwszej na świecie gry LARP, czyli fabularnej rozgrywanej na żywo. "Epic" jest jego debiutem literackim. Ja zaś, podsumowując, debiut ten oceniam pozytywnie. Polecam pozycję nie tylko fanom gier cRPG i MMORG (choć tym na pewno lepiej będzie się wczuć w klimat), ale wszystkim miłośnikom dobrej przygody w fantastycznym, pełnym niezwykłych ras i stworzeń, świecie.

Dział: Książki
piątek, 10 październik 2014 09:41

Downey Jr. potwierdza - będzie Iron Man 4

Robert Downey Jr., który do tej pory nie chciał komentować plotek na temat planów realizacji czwartej części przygód Iron Mana, teraz przyznał, że trwają prace nad projektem. Aktor gościł w programie Ellen DeGeneres. Tam, pod naporem pytań prowadzącej, zdradził, że prowadzi negocjacje w sprawie pojawienia się w filmie.

Dział: Kino