kwiecień 23, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Ana Ana

piątek, 17 kwiecień 2020 21:53

Głos przeszłości

Warszawa to miasto z burzliwą, tragiczną historią. To miasto bliskie naszym sercom z uwagi na kulturę i sztukę, której było kolebką, ale także jako symbol cierpienia i zniszczeń, a następnie – wspólnej pracy nad jego odbudową. To miasto, które łączy i dzieli, miasto, które nie tylko było, ale i wciąż jest areną ważnych dla całej Polski wydarzeń, choć również takie, które boryka się z codziennością i problemami.

Warszawę uczynił tłem opisywanych przez siebie wydarzeń Zbigniew Zborowski, dziennikarz, który dał się już poznać jako sprawny pisarz, doskonale oddający w swoich książkach emocje bohaterów i grozę sytuacji. Jego powieść pt. „Głos przeszłości”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Czarna Owca, to nie tylko zwracający uwagę czytelników kryminał retro, ale spektakularna kompilacja wydarzeń z przeszłości i teraźniejszości, które tylko pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Po książkę sięgnąć mogą nie tylko miłośnicy kryminalnych historii, ale również wszyscy Warszawiacy oraz osoby zainteresowane tematem II wojny światowej.

Autor przenosi nas do przeszłości i to do niezwykle krwawego okresu w życiu miasta. Nakreślając sytuacje panującą w warszawskim gettcie w roku 1942 roku umożliwia nam szersze spojrzenie na dramat funkcjonujących w nim ludzi. Perspektywa, którą przyjmujemy jest jednak dość osobliwa, bowiem do getta wkraczamy wraz z zagorzałym antysemitą, Jerzym Popławskim, pseudonim Jerzyk. Mężczyzna wyznaje pogląd, że Żydzi sami są winni tego, co ich spotyka, wręcz podziwia Hitlera za wizjonerskie podejście do problemu i ukrócenie „panoszenia się” obcego narodu w Polsce. Jest przekonany, że koniec lichwy to jeden z największych sukcesów okupanta.

Sam Popławski, elegancik o nienagannej prezencji, a zarazem mężczyzna o niezwykłej inteligencji, nie bez przyczyny został ordynansem rotmistrza Antoniego Paszkowskiego, dowódcy 25. szwadronu kawalerii dywizyjnej. Teraz doskonale funkcjonuje pod przykrywką doktora Gustawa von Plessen, Głównego Kontrolera Instytutu Zapobiegania Epidemii Tyfusu, dostaje się do żydowskiego getta z tajną misją. Rzekomo został przesłany z rozkazu samego gubernatora Hansa Franka, naczelnika Generalnego Gubernatorstwa, a tak naprawdę jego celem jest namierzenie pewnego Niemca. Jerzyk działa w podziemiu i w konspiracji AK, choć dość swobodnie podchodzi do rozkazów, szczególnie że jego uwagę przyciąga coś innego.

Światopogląd Jerzego ulga zachwianiu z chwilą poznania pięknej Żydówki, Cyli Bartnickiej i jej rodziny. Zakochany, usiłuje wydostać kochaną z piekła, choć tak naprawdę nie do końca chyba zdaje sobie sprawę z jego ogromu. Poza trudami funkcjonowania w gettcie, poza drżeniem o własne życie, poza walką, jaką jest każdy kolejny dzień, mieszkańcy żyją w strachu przed tajemniczym i nieuchwytnym mordercą kobiet. Golem, bo tak nazwano sadystę, delektuje się samym aktem przemocy i widokiem konających ofiar. Ten potwór czuje się bezkarny, bowiem właściwie nikt nie jest zainteresowany odkryciem jego tożsamości i schwytaniem. Tropem zbrodni podąża jedynie były funkcjonariusz polskiej Policji Państwowej, Żyd, ojciec Cyli, Andrzej Bartycki. Towarzyszy mu Jerzy Popławski, który postanawia pomóc w poszukiwaniach mordercy, nawet kosztem swoich obowiązków. Jest jednak świadomy, że Golem zagraża także Cyli.

Przenosimy się również do Warszawy czasów współczesnych, do roku 2017 i szarej rzeczywistości, w której trudno jest funkcjonować wielu osobom, a tym bardziej recydywistom. Jednym z nich jest Piotr Hamer, który podejmuje wysiłki, by żyć uczciwie. Zaprzyjaźnia się z tzw. dziewczyną z dobrego domu, niewidomą Lusią, która przebywa w hospicjum, w którym Hamer pracuje. Niezwykłe znalezisko, tajemniczy pierścionek i prawda, do której próbują dojść wspólnie zacieśnia pomiędzy nimi więź, która w innych warunkach zapewne by się nie narodziła. Poznając historię pierścionka i wielkiej miłości, jak narodziła się w czasach II wojny światowej, odkrywają także istnienie Golema. Co więcej, choć to niemożliwe, wydaje się, że morderca powrócił…

Jak zakończy się ta niezwykle emocjonująca historia? Przekonamy się sięgając po książkę Zborowskiego, który uświadamia nam, jak bardzo przeszłość wpływa na teraźniejszość, jak wiele wydarzeń z przeszłości warunkuje losy współczesnych nam osób. Frapującej fabule, akcji splatającej się w niezwykle przemyślany sposób, towarzyszy plejada doskonale nakreślonych bohaterów. Wszystko to sprawia, że od książki nie sposób się oderwać, a każda strona potęguję tylko grozę i … pragnienie rozwiązania zagadki Golema.

Dział: Książki
czwartek, 16 kwiecień 2020 17:17

Zbuntowana księżniczka

Wybór Philipa, księcia Vittery, powoli dobiega końca. Elektryzuje to cały kraj, także jego, pozostającą w ukryciu siostrę. Bo oto dowiadujemy się, że książę nie jest jedynakiem, lecz ma siostrę! A ta siostra zasługuje na własną miłosną historię.  

Niespełna 18-letnia Ewelina, dla przyjaciół Lina, źle znosi ograniczenia wynikające z życia w ukryciu i odosobnieniu. Nie czuje się dobrze z dala od rodziny, bo ma wrażenie, że ich nie obchodzi. Z niechęcią myśli o jej własnym wyborze, który czeka ją za rok. Nie ufa także swoim towarzyszkom, co do których ma wrażenie, że są przy niej tylko dla dworskich korzyści. Marzy, by choć raz wyrwać się na zwykły bal, potańczyć, być anonimową. Jedna decyzja zmienia przyszłe życie księżniczki, a nowo poznany, przystojny Logan wciągnie dziewczynę w wir wydarzeń, które wszystko zmienią.

W ten sposób rozpoczyna się niesamowita przygoda pełna porwań, zwrotów akcji i dramatycznych decyzji. Jedno jest pewne; życie Eweliny na pewno już nigdy nie wyda się jej nudne.

Zbuntowana księżniczka pozwala zobaczyć tę samą historię, ale z drugiej strony i nie mam tu na myśli tylko Eweliny. W każdym systemie, prędzej czy później, pojawią się spiskowcy czy buntownicy, którzy chcieliby ten system obalić. Dzięki Ewelinie, której uda się do tego środowiska przeniknąć, poznamy inne racje i przekonamy się, że nie ma tylko jednego punktu widzenia. Każdy ma swój punkt widzenia i uważa, że jest on słuszny i jedyny.

Czytając serię o wyborze jednak po cichu kibicowaliśmy Vitterze i jej władzom, choć karmili obywatelami kłamstwami. Dlatego też dobrze jednak, że autorka pokazała tę drugą stronę, bo jej istnienia negować jej absolutnie nie można.

Historia Eweliny jest historią o dorastaniu. Energiczna i nieco lekkomyślna księżniczka, która myślała tylko o tym, żeby wyrwać się spod kontroli dorosłych, zmienia się i dojrzewa. Jest gotowa poświecić się dla najbliższych i nie myśleć tylko o własnym szczęściu. Sprawy kraju i przyszłości Vittery stają się dla niej ważniejsze niż ona sama.

Zbuntowana księżniczka jest miłym i dobrym uzupełnieniem serii głównej. Przyjemnie było znowu spotkać Philipa, Tanię oraz ich przyjaciół.

Powieść z pewnością spodoba się fankom serii. Nie radziłabym  jednak zaczynać znajomości ze światem Vittery od tej akurat powieści, bo zepsuje to suspens serii głównej i przeżyć Tani. To taka wisienka na torcie, gdy już skończymy całą serię.

 

Dział: Książki
czwartek, 16 kwiecień 2020 16:33

Niewidzialny człowiek

"Łatwiej jest nie wierzyć w Niewidzialnego Człowieka, niż wierzyć w niego choćby na podstawie niezbitych dowodów."

Uwielbiam zanurzać się w klasyce fantastyki, powracać do dzieł, które mocno odcisnęły się w literaturze, wyobraźni czytelników i oczywiście popkulturze. Mam wrażenie, że dzięki takim przygodom nie tylko przenoszę się w czasie, do minionych epok, bogatej historii i społecznych realiów, ale również mam okazję dotrzeć do wyjątkowo interesujących obrazów ludzkiej mentalności, która ewoluuje z każdym stuleciem, a jednocześnie broni zasadniczego trzonu status quo. Dobrze bawiłam się podczas spotkania z książką, sympatycznie wypełniła wieczór, podsunęła ciekawy materiał do rozmyślań, a szczypta humoru nadała przyciągającego kolorytu.

"Niewidzialny człowiek" idealnie komponuje się w poznawanie tego, co minęło i tego, co wciąż jest aktualne. Książka napisana sto dwadzieścia trzy lata temu nadal potrafi zafundować odbiorcy niecierpliwe poznawanie. Obserwujemy jak coś, co miało stać się łatwym sposobem na życie przemienia się w zapowiedź jego końca. Wygórowane ambicje i pragnienie zysku, wsparte determinacją odkrywania, prowadzą ku złym wyborom i decyzjom. Szalony pomysł uczynienia ciała niewidzialnym ściąga na badacza mnóstwo kłopotów. Gdziekolwiek się nie pojawia, tam wzbudza popłoch i strach. Ludzie nie potrafią objąć rozumem upiornego widoku i dają okrutne oznaki odrzucenia. Ale i sam naukowiec staje się coraz bardziej zgorzkniały i mściwy.

Powieść małych rozmiarów, szybko się wkręcamy, dynamicznie mkniemy po stronach. Narracja swobodnie niesie, natychmiast odnajdujemy się w sferze językowej, wczuwamy w pulsujący rytm krótkich rozdziałów i specyficzny klimat tajemniczości. Towarzysząc głównemu bohaterowi w ciekawych perypetiach, widzimy jak zmienia się jego postrzeganie świata i ludzi. Z jednej strony sympatyzujemy z nim, z drugiej zastanawiamy się nad kondycją jego umysłu i osobowości. Pojawiają się różnorodne refleksje i przemyślenia, analogie do ograniczeń ludzkich charakterów, nawiązania do pragnienia swoistego ukrycia się wśród tłumu. Mieszane odczucia wobec kluczowej postaci w dużym stopniu uwarunkowane są własnymi doświadczeniami czytelnika, perspektywą spojrzenia na zagadnienia potrzeby bycia niezauważalnym i bezimiennym. Rok temu odświeżyłam znajomość z "Wojną światów" Wellsa, teraz "Niewidzialny Człowiek", i już wypatruję kolejnej.

Dział: Książki
wtorek, 14 kwiecień 2020 22:35

Dom między chmurami

Ostatnio zaczytuje się w fantastyce. Połykam książki z tego gatunku w wielkich ilościach, bo kocham przenosić się do innych światów, pełnych magii. Dom między chmurami to nowość, a dodatkowo to powieść napisana przez naszą rodzimą autorkę.

Dom między chmurami rozpoczyna cykl Opowieści Ostrodu. W pierwszych rozdziałach poznajemy Koro, który przyleciał Królestwa Doire wraz z ortisem, legendarnym ptakiem. Gdy towarzysz naszego bohatera ginie, ten wyrusza na misje do sąsiedniego Wielkiego Księstwa Ostrodu, który boryka się z najazdami stepowych wojowników z Imperium Bataarskiego. Koro musi poskromić wielkiego ptaka, kolejnego ortisa i pomóc Ostródowi walczyć z wrogimi sąsiadami. Ich ataki są ciężkie i bardzo obciążające. Tami, która jest krewną Derwana, dowódcy, nie cierpi miasta i tęskni za wsią, gdzie mieszkała przez ostatnie lata. Między nią a Koro zawiązuje się nić porozumienia i uczucia. Jednak nic nie jest proste – Derwan nie ufa przybyszowi.

Dom między chmurami nie jest powieścią pozbawioną wad. To debiut, więc na wiele mankamentów można przymknąć oko i dać się porwać lekturze, ale wiem, że nie wszystkich ten argument przekona. Największym plusem tej historii jest miejsce akcji. Autorka włożyła dużo pracy, aby wykreować piękny, a zarazem przerażający świat. Na pierwszych stronach znajdziecie mapkę, która ułatwi orientacje w terenie. Ja sama zaglądałam do niej kilka razy, a zagłębiając się w lekturę, byłam w szoku z jaką dokładnością C.Klobuch wykreowała ten magiczny świat. To, co zdradziła czytelnikom w tej części, było idealnie zaplanowane i dopracowane. Opisy miejsc, rytuałów czy prób poskromienia ortisa były plastyczne, zachwycające, szczegółowe i dzięki temu mogłam zbudować sobie w głowie kompletny obraz danej sceny i całego świata. Dużą rolę w tej powieści odkrywa polityka – to ona napędza akcję, a wszystkie spiski, pogłoski tylko dodają pewnej pikantności i potrafią odwrócić akcję w takim kierunku, że jesteśmy w szoku.

Mam jednak pewne ale. Po pierwsze – nie odczułam tej chemii między Koro a Tami. Autorka za mało miejsce poświęciła na to, aby rozbudować ich romans. Były pojedyncze, słabe sygnały, które nic nie zwiastowały. Co więcej, ich uczucie nie było  odpowiednio zaznaczone w powieści. Nie wywoływało należytych emocji i było tylko tłem. Romans mógłby nadać tej historii odrobinę pikantności, podburzyć emocje czytelnika, ale tak się nie stało. C. Kolbuch dużo miejsca w swojej powieści poświęciła na wykreowanie Koro który staje się głównym bohaterem. Tami, która wydawałoby się, powinna grać również główne skrzypce, jest odsunięta na dalszy plan. Na scenie, zaaranżowanej przez autorkę, przewija się kilka głównych postaci, ale one bledną znacząco przy Koro, jednak nawet jemu brakuje pewnej iskry, dzięki której mógłby chwycić za serce czytelnicze serca.

Dom między chmurami to książka, która budzi sprzeczne emocje. Z jednej strony – podziw dla autorki za to, jaki wspaniały świat wykreowała. Z drugiej – brak odpowiedniej kreacji bohaterów, a bez tego akcja, nawet najciekawsza nudzi. Ta historia ma dobre momenty, ale też niektóre fragmenty spowalniają fabułę i nudzą czytelnika. Jednak jestem na tyle zaintrygowana, aby przeczytać kolejny tom i dowiedzieć się o dalszych losach bohaterów.

Dział: Książki
wtorek, 14 kwiecień 2020 21:20

Las na granicy światów

Cieszę się bardzo, że twórczość Holly Black zadomowiła się u nas na dobre. Po trylogii, którą pokochałam od pierwszych stron, przyszła pora na jedno tomówkę, która pochodzi z uniwersum stworzonego przez Black, ale opowiada o innych bohaterach. Dzięki tej książce poznamy historię syna króla Olszyn, Sewerina.

Fairfold to miasteczko niezwykłe. Pełne magii, elfów, dziwnych stworów, niezbadanych lasów i przesądów, których mieszkańcy przestrzegają. To tutaj świat śmiertelników i elfów przenika się i łączy, a Mały Ludek żyje tuż obok zwykłych ludzi. Turystów przyciąga do tego miejsca magia, a lokalni mieszkańcy wiedzą, że czasami ktoś zniknie bez śladu. W Fairfold, w szklanej trumnie, śpi królewicz. Nikt nie wie, kim jest. Nikt przez lata go nie obudził. Kolejne pokolenia imprezują przy jego trumnie.

Hazel od zawsze chciała być rycerzem. Wraz z bratem, Benem, który otrzymał od elfów niezwykły dar, przemierzała lasy i zabijała potwory. Te czasy jednak minęły, a rodzeństwo dorosło. Gdy ktoś roztrzaskał szklaną trumnę królewicza, a na Fairfold spłynęła rozpacz i dziwna, przerażająca moc, dziewczyna musi przypomnieć sobie, co robiła przez ostatnich kilka nocy. Król Olszyn, którego wszyscy się boją, nie przyjmuje kompromisów. Miasteczku i jego mieszkańcom grozi wielkie niebezpieczeństwo, a jedyna nadzieja spoczywa w Hazel, Benie i Severinie.

Las na granicy światów to historia, która rozbudowuje świat, który poznaliśmy w Okrutnym Księciu. Jest wciągająca, porywająca, przepełniona magicznymi stworzeniami i tajemnicami; ma w sobie wszystko to, czego oczekiwałam po Holly Black. Podchodziłam do niej z wielką obawą, bo tęsknię za bohaterami, których wykreowała autorka i za całym światem, który dzięki jej powieściom poznałam. Jednak przygoda Hazel, Bena i tajemniczego królewicza mnie wciągnęła i otumaniła. Nie mogłam się od niej oderwać; od pierwszych stron zagłębiłam się w ten świat, w tajemnice i chciałam dowiedzieć się, jak ta historia się zakończyła. Kolejne strony mnie zaskakiwały, a gdy akcja nabrała tempa, musiałam odłożyć na chwilę książkę, aby złapać oddech. Holly Black zdecydowała się na użycie kilku zaskakujących suspensów, które jeszcze bardziej przyciągają czytelnika do tej historii.

Najbardziej intrygującą postacią jest król Olszyn – tajemniczy, przerażający, podstępny i bezwzględny. Czarny charakter, którego ludzie się bali i opowiadali na jego temat legendy. Jednak wszyscy bohaterowie, których wykreowała Holly Black, zasługują na uwagę – Hazel, która może popisać się wielka odwagą, Ben, wrażliwy muzyk, Jack – elf, który wychował się wśród ludzi oraz śpiący królewicz. Gdy zagłębiałam się w magiczny świat, chłonęłam wszystkie kreacje – wiadomo, że Mały Ludek jest przedziwny, niezwykle kontrastowy, a ich zwyczaje zadziwiające. Jedyne, czego mi zabrakło, to rozbudowany wątek miłosny, bo w Lesie na granicy światów miłość jest delikatna, niewinna i prosta.

Jeżeli tęsknicie za światem, stworzonym przez Holly Black, to ta powieść Was zachwyci. Las na granicy światów to taki powiew świeżości, który wypełnia białą plamę na mapie magicznego świata.

Dział: Książki
wtorek, 14 kwiecień 2020 15:44

Lee Schubienik

Początkiem tego miesiąca na rynku pojawiła się dosyć nietypowa książka młodej, polskiej autorki – Aleksandry Konefał. Lee Schubinik z ciekawą okładką i interesującym opisem ukazał się nakładem Novae Res. Książkę udało mi się zdobyć jeszcze w wersji przedpremierowej, przed korektą, dlatego w swojej recenzji uwzględnię wyłącznie aspekty dotyczące postaci oraz świata przedstawionego.

Aleksandra Konefał, jak podaje skrzydełko okładki, łączy elementy młodzieżowej powieści przygodowej i gotyckiego horroru. Jej autorytetem jest Edgar Allan Poe, co po przeczytaniu tej książki zupełnie mnie nie dziwi. Dało się delikatnie wyczuć charakterystyczny klimat mistrza, choć nie miałam z nim zbyt wiele do czynienia po dziś dzień. Książka teoretycznie jest horrorem, ale… No właśnie – ALE. Zupełnie nie czułam żadnego dreszczyku emocji. Raz nawet specjalnie czekałam do późnej godziny, żeby być może lepiej wczuć się w ten klimat. Niestety nic z tego. Mimo, że sama treść nie była taka zła, to nie miałam gęsiej skórki nawet przez 5% powieści (a jeśli miałam, to jedynie z powodu chłodu).

Przejdźmy do fabuły. Alicja jest siedemnastoletnią dziewczyną, która od śmierci swojej matki czuje się niezwykle samotna. Jej ojciec, baron von Tochek, zamyka swoją córkę w wielkiej rezydencji, która według miejskich plotek jest nawiedzana przez duchy. Od teraz dziewczyna zamiast uczyć się w liceum Alton, uczęszcza na prywatne lekcje razem ze swoim przyszłym bratem, synem znienawidzonej, niewiele od niej starszej, przyszłej macochy. Jedynym wytchnieniem w codziennej udręce stają się dla niej spacery do pobliskiego lasu, gdzie pewnego dnia spotyka mężczyznę usiłującego popełnić samobójstwo. Od tego czasu ich drogi stale się przeplatają.

Szczerze mówiąc, to od tej książki wymagałam czegoś więcej. Po tytule i okładce, nie wiedzieć czemu, spodziewałam się trzymającej w napięciu komedii lub czegoś w tym rodzaju. Dreszczyk strachu połączony z czarnym humorem byłby w tym wypadku połączeniem idealnym i moim zdaniem adekwatnym do wyglądu „Lee Schubienika”. W powieści znalazłam zdecydowanie więcej części przygodowej dla młodzieży, niż gotyckiego horroru, o czym wspomniałam wyżej. Niestety za to daje ogromny, ogromny minus. Bardzo nie lubię, gdy zapowiedź książki nie współgra z jej zawartością.

Jeśli chodzi o bohaterów, to są dosyć trudni do określenia. Zakończenie książki wskazuje na to, że „Lee Schubienik” doczeka się kontynuacji, przez co nie do końca można cokolwiek powiedzieć o postaciach, ponieważ ich charaktery mogą się rozwinąć nieco później. A nawet z pewnością można to stwierdzić, ponieważ niewiele wątków zostało doprowadzonych do kulminacyjnego momentu. Nie wiemy przez to w stu procentach, jakie pobudki kierowały niektórymi z bohaterów, głównie tych drugoplanowych, nierzadko odgrywających w książkach znaczące role. Sama Alicja nie przyciąga uwagi, co jest nieco problematyczne, jeśli chodzi o postać pierwszoplanową. Powinna grać pierwsze skrzypce, a jest dosyć nijaka. Za to nie irytowała mnie zanadto, więc bilans się wyrównuje. Za bohaterów nie przyznaję ani punktów na plus, ani na minus.

Od początku myślałam, że jest to powieść jednotomowa, dlatego nieco się zdziwiłam, a nawet zirytowałam, gdy okazało się, że w zasadzie nic nie zostało rozwiązane. Wolę być przygotowana mentalnie na takie rozwiązania. Teraz natomiast jestem w kropce, ponieważ nie wiem, czy chciałabym przeczytać następną część. Książka nie wywołała u mnie wielkiego WOW, ale nie była również przesadnie zła.

Poza tym okładka jest na tyle miła dla oka, że na pewno seria, nawet duologia, ładnie wyglądałaby na półce. Co więcej, czcionka jest fajnie dopasowana, dzięki niej książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie mogę z czystym sercem zachęcić Was do tej lektury, ale również nie zniechęcam. Wybór, po przeczytaniu recenzji, należy do Was – znacie wszystkie za i przeciw. Ja ze swojej strony mogę jedynie dodać, że liczę na potencjał pisarki i wierzę w to, że następna część, jeśli zdecyduję się ją przeczytać, mnie zachwyci.

Dział: Książki
poniedziałek, 13 kwiecień 2020 16:29

SybirPunk Vol.1

Michał Gołkowski serwował swoim czytelnikom różne wersje końca świata i alternatywnych rzeczywistości. Ma na swoim sumieniu apokalipsę biblijną, według niektórych wręcz obrazoburczą i zaliczył kilka powrotów do klasycznej, napromieniowanej Zony. Teraz nadeszła pora na przyszłość, niezbyt piękną, ale przemawiającą do wyobraźni. I okraszonym porządnym mordobiciem, rozbryzgami krwi i używkami, przy których stara, dobra wódka niewinna jest i... czysta. 

NeoSybirsk, niezbyt daleka, ale mocno okraszona elektroniką i technologią przyszłość. Sasza Khudovec, dla znajomych Chudy, to dawny wojskowy, a obecnie człowiek do wynajęcia w sprawach beznadziejnych. Właśnie szykuje się do wykonania zlecenia, które ma go ustawić na resztę życia. Robota pozornie wydaje się prosta – ma odzyskać pieniądze, które ukradł jednemu z oligarchów nieuczciwy współpracownik. Kwota przyprawia o zawrót głowy, prowizja również. Podobnie jak konsekwencje niewykonania zadania. Szybko jednak okazuje się, że nic w tej sprawie nie jest takie, jak się wydaje, a afera sięga głębiej i zatacza znacznie szersze kręgi. Trzeba więc wyciągnąć sprawdzoną broń, odkurzyć dawne znajomości i nie dać sumieniu dojść do głosu. W grze o takie pieniądze wszystkie chwyty są dozwolone i konieczne. 

O ile uwielbiam samego autora, o tyle z jego twórczością nie zawsze jest mi po drodze. Obok świetnego Siedmioksięgu grzechu, którego każdy kolejny tom jest czystą, skondensowaną przyjemnością, mamy takiego Komornika, którego dobry jest właściwie tylko pierwszy tom (trzeciego nie warto nawet stawiać na półce, by nie zajmował miejsca dla lepszych pozycji). SybirPunk plasuje się pomiędzy nimi, z tendencją na plus. Mniej więcej do połowy miałam problem z wciągnięciem się w wykreowany świat, potem jednak zaiskrzyło, zaskoczyło i ostatnią jedną trzecią książki przeczytałam na raz. 

Wizja przyszłości zaserwowana przez autora jest z jednej strony ziszczeniem snu o nieskończonych możliwościach człowieka, a z drugiej strony koszmarem, w który ludzkość wpakowała się na własne życzenie. Na wyciągnięcie ręki jest cybernetyczny raj, implanty i protezy bez ograniczeń, doskonałe zespolenie z technologicznymi nowinkami. Ciało można dowolnie modyfikować i zmieniać, dorównując wyśrubowanym kanonom piękna, bądź też zmieniając się w żywą, chodzącą broń. Ceną za rozwój jest niewyobrażalne skażenie środowiska i jeszcze silniejsze rozwarstwienie społeczeństwa. Sam NeoSybirsk to w znacznej mierze cuchnące, brudne ulice pełne uzbrojonych zbirów i naszprycowanej dopalaczami młodzieży szukającej coraz silniejszych bodźców i uciech.  

Sam Saszka to bohater dosyć typowy dla Gołkowskiego. Badass z ciemną przeszłością i gdzieś nadal tlącymi się resztkami sumienia, na tyle jednak słabymi, że nie ma oporów przed skasowaniem paru mord czy niskim szantażem. Byle osiagnąć to, co trzeba. Nie da się jednak skurczybyka nie lubić i kibicujemy mu od pierwszych stron. Nawet gdy na widok pewnej słodkiej buźki ponad czterdziestoletni drab zmienia się czasem mentalnie w nastolatka na haju. Nie będzie jednak przesadą, gdy zdradzę, że prawdziwą - chociaż póki co drugoplanową - gwiazdą jest uroczo uśmiechnięty Mykoła. Za jego postać już opinia skacze o kilka oczek w górę. 

Mam tylko jedno "ale" - takich kwiatków, jak "chodzenie po najmniejszej linii oporu" (strona 184), to jednak nie powinno być. I trochę wstyd, że nikt tego nie wyłapał. 

Nie oszukujmy się, SybirPunk nie jest powieścią przesadnie ambitną, ale za to czyta się szybko i z przyjemnością sympatycznie rosnącą już po kilku rozdziałach. To dopiero pierwszy tom, ale skutecznie nęci do sięgnięcia po kolejne. Fanów autora zapewne szalenie mocno nie trzeba namawiać do sięgnięcia, ale i tak zachęcam. Podobnie jak miłośników cyberpunku, tutaj zaserwowanego w dawce przystępnej nawet dla laika. 

Dział: Książki
sobota, 11 kwiecień 2020 17:25

Ostatnia Walka

Siedząc tam, otoczona beztroskim, zwierzęcym szczęściem, mogłam sobie wyobrażać, że znajduję się w zupełnie innym miejscu. Wśród psów nie musiałam ukrywać swoim uczuć. Mogłam się obrazić na cały świat, mogłam się załamać i nikt o tym nie wiedział. Nie było ważne, że na moment straciłam czujność i pozwoliłam, aby zawładnęła mną furia doprowadzając niemal do zamordowania przyjaciółki. Psom było obojętne, że jestem skażona złem i okłamuję świat.

Po kiepskim drugim tomie i świetnej trzeciej części Czarnego maga, nie do końca wiedziałam czego spodziewać się po Ostatniej Walce. Miałam nadzieję, że autorka utrzyma dotychczasowy poziom, ale liczyłam się również z tym, że wszystko może wrócić „do początku”. Czy w takim wypadku się zawiodłam czytając ostatni tom? Nie. Ale nie byłam również, tak zachwycona jak przy porywającej Kandydatce.

Może jednak zacznijmy od początku. Ry jako świeżo upieczona żona księcia Darrena ma obowiązki wobec Korony, ale nie tylko. Drugim, tajemnym obowiązkiem jest znalezienie dowodu na szaleńczy plan króla Blane’a i udowodnienie, że to buntownicy są tak naprawdę tymi dobrymi. Myszkuje po zamku, próbując znaleźć cokolwiek, ale coraz częściej czuje na sobie czujne spojrzenie Miry – morderczyni jej brata, która jednocześnie jest prawą ręką okrutnego króla. Rozdarta między miłością do Darrena, chęcią ratowania kraju, żalem po śmierci brata i strachem o rodzinę, próbuje nie dopuścić, by jej konspiracja wyszła na jaw. I można by powiedzieć, że taki emocjonalne przedstawienie sytuacji jest plusem, lecz nie w takiej ilości. Zaczynając czytać „Ostatnią walkę” liczyłam na więcej spisku, więcej tajemnic, więcej oszukiwania. A dostałam pulpę przepełnioną emocjami. I o ile w narracji pierwszoosobowej nie da się pominąć w jakimś znaczącym stopniu tego elementu,  o tyle autorka mogła poprowadzić i gospodarować emocjami Ryiah trochę inaczej, bardziej... Oszczędnie.

Jednakże sama postać Ry jest jak najbardziej na plus. Widać kolejną ogromną przemianę głównej bohaterki. W Kandydatce była ona skupiona bardzo na sobie, na parciu do swojego celu. Wpatrzona w Koronę jako jedynego obrońcę kraju nie dopuszczała do siebie innych możliwości, nawet kiedy mówił jej o tym rodzony brat, będący w sali tortur. Natomiast w Ostatniej Walce dla Ryiah ważniejsze jest teraz „my” jako społeczeństwo i lud Jeraru. Na bok odsuwa swoje plany, pragnienia i miłości. I mimo cierpienia z powodu tego, że będzie musiała zdradzić najukochańszą osobę na świecie i narazić innych jej bliskich na utratę życia, brnie do przodu. Jak zwykle z resztą. Nie ma dla niej przeszkód nie do pokonania, chociaż trzeba przyznać, że w niektórych sytuacjach znajduje sojuszników w najmniej oczekiwanym momencie. I niestety, praktycznie do samego końca książki czytelnik ma wrażenie, że nawet jeśli „ci dobrzy” wygrają, to Ry będzie jedyną przegraną w całej tej sytuacji, bo straci na tym wszystko co kocha.

Muszę przyznać, że o ile w poprzednich częściach bardzo lubiłam Darrena, o tyle w tej zaczął mnie niesamowicie drażnić. Ślepo wpatrzony w brata, który wręcz fanatycznie dąży do wojny, nawet nie próbuje uwierzyć Ryiah kiedy przychodzi na to moment. Nie dopuszcza do siebie myśli, że jego ukochany brat, ten który, zawsze go bronił mógłby okazać się wielkim zdrajcą narodu. I to chyba mnie w nim najbardziej denerwuje. To ślepe zaufanie. Bezmyślne wręcz. Aczkolwiek w perspektywie całej fabuły, jest to niesamowicie smakowite zagranie. Bo przecież gdyby wszystko było takie słodkawo-lukierkowe i główna bohaterka nie spotkałaby żadnych przeszkód, to byłoby nudno prawda?

Dodatkowo odniosłam wrażenie, że całe to powstanie główna bohaterka próbuje wzniecić sama. Bardzo mało było według mnie ingerencji buntowników w całą fabułę. Zwykle byli tylko bezimiennym tłem. Jedyną osobą, która wyróżniała się na tle tej szarej masy była ich przywódczyni – Nyx, która według mnie dostała za mało czasu w fabule. Ale przez ten, krótki moment jaki przyszło mi z nią „przebywać” wywarł na mnie naprawdę piorunujące wrażenie. Twarda babka, mało takich w dzisiejszej literaturze.

Teraz, po przeczytaniu ostatniego tomu zadaje sobie pytanie – czy poleciłabym tą serię komukolwiek? Tak. Bo pomimo wzlotów i upadków, to naprawdę świetna opowieść. Momentami trochę zbyt ckliwa jak na mój gust, ale mimo wszystko porywająca i potrafiąca dać światełko w tej szarej rzeczywistości.        

Dział: Książki
wtorek, 07 kwiecień 2020 15:55

Zapowiedź: Encyklopedia statków Star Trek

Na 6 maja zaplanowana jest polska premiera bogato ilustrowanej encyklopedii statków kosmicznych z uniwersum Star Trek Gene Roddenberry’ego z lat 2151-2293. Książka po raz pierwszy w historii przedstawia rozwój Gwiezdnej Floty w ujęciu chronologicznym, uwzględniając również mniej ważne jednostki, które mogły umknąć uwadze widza. To pozycja obowiązkowa dla prawdziwych fanów uniwersum!

Dział: Książki
poniedziałek, 06 kwiecień 2020 10:32

Gwiazda szeryfa

Lata powojenne stanowiły kontynuację koszmaru, jakim była wojna. Ludzie nie tylko pamiętali wszystko to, co się działo, ale wciąż tak naprawdę zmuszeni są walczyć o przetrwanie, a każdy dzień jest dla nich wyzwaniem. Odbudowa Polski po wojennych zniszczeniach nie była łatwa, ale dużo większym problemem był powrót do względnej normalności ludzi, odzyskanie przez nich poczucia bezpieczeństwa. Tym bardziej, że nawet wojenne traumy nie sprawiły, że człowiek nagle stał się lepszy, a wręcz przeciwnie – przemoc rozbudziła w wielu żądzę krwi. Obudziło się zło, z którym trudno walczyć …

W takim właśnie trudnym, powojennym czasie, Stefan Malewski, funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej, przybywa do Olsztynka na Mazurach. Widział zburzoną Warszawę, ale na to, co zastaje, nie jest przygotowany. Bieda, przekupstwo, wszędzie czające się niebezpieczeństwo i panoszący się Sowieci, którzy w pobliżu utworzyli obóz dla niemieckich jeńców. Na dodatek ludzie, mocno odstający od realiów oraz poziomu inteligencji, z którym Stefan, któremu wojna przeszkodziła w studiach, miał do czynienia.

W takich właśnie warunkach przyszło mu pracować, a szybko musi zmierzyć się ze swoją pierwszą sprawą. W pobliskich lasach zostaje znalezione zmasakrowane ciało zaginionego kilka dni wcześniej mężczyzny, który zniknął podczas wypasu krowy wraz ze zwierzęciem. Jego śmierć można by uznać za atak wilków czy innych mieszkańców lasu, gdyby nie fakt, że kilka tygodni później zostaje odnalezione kolejne ciało, okaleczone w identyczny sposób. Tym razem ofiarą jest młoda i piękna dziewczyna...

Kto mógł dopuścić się tak strasznej zbrodni i to w czasach, kiedy ludzie powinni się jednoczyć? Atmosfera w miasteczku gęstnieje, a presja, by odnaleźć winnego tych okrutnych zbrodni rośnie. W tych warunkach łatwo można popełnić błąd, dążąc do jak najszybszego wskazania sprawcy. Malewski rozpoczyna własne śledztwo, choć będzie zmuszony zmierzyć się nie tylko ze sprawą morderstw, ale całym systemem. A podejrzanych jest wielu. Czy morderstwa ją dziełem zwyrodniałych Sowietów? A może stoją za tym bandy szabrowników, lub zło, które – jak wierzą mieszkańcy – panoszy się w lasach?

Na te pytania będziemy odpowiadać wraz z Malewskim dzięki niezwykle wciągającej powieści pt. „Gwiazda szeryfa”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka powieść kryminalna jest debiutem Aleksandry Borowiec i to debiutem niezwykle udanym. Bo choć przeszkadza nieco zbyt wolne tempo akcji, to opisy powojennej rzeczywistości oraz plastyczne odtworzenie mrocznych okolic Olsztynka, w pełni rekompensują leniwie toczące się wydarzenia.

Właśnie ten plastyczny język sprawia, że czujemy się bezpośrednimi uczestnikami wydarzeń, a bohaterowie, doskonale wykreowani i obdarzeni charakterystycznymi cechami, stają się osobami nam bliskimi. Dzięki temu godziny spędzone na lekturze tej obszernej powieści mijają niepostrzeżenie, tym bardziej, że napięcie narasta z każdą stroną, coraz mocniej towarzyszy nam też przeczucie, że zło, które czai się tuż za rogiem (a właściwie drzewem) ujawni swe oblicze. A wówczas może to być ostatnia rzecz, którą zobaczymy… Ten klimat książki jest jej największym atutem, zaś kończąc lekturę pozostajemy z lekką obawą w sercu. Zakończenie wskazuje na kolejne tomy, które – mam taką nadzieję – są w przygotowaniu, bo warto utrzymać ten poziom adrenaliny, sprawiający, że „Gwiazda szeryfa” zapada w pamięć. I to nie tylko mieszkańcom Olsztynka, ale wszystkim miłośnikom dobrze skonstruowanych kryminalnych historii, w których każda wersja zdarzeń jest prawdopodobna...

Dział: Książki