kwiecień 23, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Ana Ana

środa, 17 czerwiec 2020 13:49

Czteropalczaści

Polska fantastyka zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. To właśnie od kultowego dzieła „Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego moje serce mocniej zaczęło bić. Ten gatunek na tyle mocno zagościł w moim życiu, że sam miałem okazję zorganizować konwent Fantasty, na którym poznałem wielu autorów tej odnogi polskiej literatury. Dlatego z ciekawością sięgnąłem po książkę Marcina Masłowskiego, gdyż na bieżąco śledzę nowinki i debiuty, licząc, że odkryję jakąś perełkę.

Hrothgar to kraina, w której mieszkają bogowie. Ziemia w Hrotgarze od wielu lat obfituje w tajemnicze złoża melotu. Bogowie z Ragnarok postanawiają wysłać swoją armię, by podbiła okoliczne tereny i przejeła okoliczne kopalnie. Na pomóc krainie mają przybyć legendarne istoty zwane Czteropalczastymi. W tym czasie ród Vlaadów dokonuje zamachu na króla, aby osłabić pozycje krainy. W związku z tymi całymi wydarzeniami Ceremonia Krwi w królestwie musi zostać odwołana.

Technicznie nie mam w sumie tej książce nic do zarzucenia. Język powieści jest lekki, dialogi interesujące, a całość poprawnie wpisuje się w konwencję fantasty. Całe uniwersum jest spore, a każda kraina ciekawie opisana. Jednak książce brakuje jakiegoś charakteru, czytając, mamy wrażenie jakby to gdzieś już było.

Osobiście mam wiele uwag do tej książki. Przede wszystkim brak tutaj jednego bohatera, którego losy chcielibyśmy poznać. Kogoś, kogo byśmy darzyli sympatią lub odwrotnie i czekali na to, co mu się przytrafi. Nagromadzenie bohaterów jest duże, ale żaden z nich nie jest odpowiednio wyraźny. Druga sprawa to zapożyczenia językowe i nie tylko. Mamy więc Ragnarok - krainę Bogów, która jest ewidentnie nawiązaniem do mitologii skandynawskiej. Mamy też zabójców Vlaada (czyżby palownik? ) i bóstwa, które mieszkają na szczycie wieży, a jedno z nich ma ogromne macki (Chtulhu?) . To jakby autor wrzucił do jednego worka ulubione powieści, wstrząsnął, zmieszał i stwierdził – to będzie dobre. Ale niestety nie jest. Cała książka męczy dość mocno i robiłem trzy podejścia, aby ją skończyć. Nie ujmuje autorowi fantazji, jednak zdecydowanie całości brak konkretnego charakteru.

Podsumowując: dla mnie ten debiut był ogromnym rozczarowaniem. Osoby, które siedzą już dość długo w literaturze fantasty, będą się nudzić, a te, które dopiero zaczynają z nią przygodę, mogą się po prostu zniechęcić. Za tą kwotę znajdziemy wiele ciekawszych pozycji na rynku. Jednak jeżeli uznacie, że sami chcecie sięgnąć po tę książkę - spróbujcie, każdy powinien sam wyrobić sobie zdanie.

Dział: Książki
środa, 17 czerwiec 2020 11:35

Sprzedaliśmy Duszę

Wydawnictwo Vesper kojarzy mi się przede wszystkim z rockowo-metalowymi klimatami, dotychczas miałem od czynienia głownie z biografiami gwiazd rocka czy historii różnych, legendarnych już kapel. Tym razem jednak w moje ręce trafia książka "Sprzedalisśmy Duszę" Gradyego Hendrixa (swoją drogą dość chwytliwe nazwisko). Autor, reżyser i scenarzysta. Ma na swoim koncie nagrodę Bram Stoker Aword, czyli wyróżnienie dość wysokiej wagi patrzać na to, że jako jej laureat dołączył do grupy takich osób jak Anne Rice, Stephen King czy Dan Simmons. Czego możemy spodziewać się po lekturze "Sprzedaliśmy Duszę"? Zapraszam do krótkiej opinii.


Zacznijmy od tego, jaką historię Hendrix nam opowiada. Jego bohaterka - Kriss Pulaski - niegdyś gitarzystka metalowej zespołu, doszukuje się powodów jego bardzo nagłego rozpadu. Zastanawia się również nad fenomenem solowej kariery jednego z występujących z nią członków - Terry'ego Hunta. W tym celu wyrusza w podróż po Ameryce, starajac się dotrzec do byłych muzyków grupy a także do wspomnianego Hunta. Ksiązka to świat ukazany oczami - z początku młodej - Kris, która jest zafascynowana muzyką metalową od pierwszych chwil dzieciństwa.


Trzeba powiedzieć, że diabeł z gitarą na okładce oraz opis, jaki przeczytałem z tyłu tomiszcza, od razu nasunął mi prosty wniosek, z czym będe miał do czynienia. Grady Hendrix stworzył książkę, która nie jest ani zbyt ambitna, która nie porywa swoją fabułą, która przede wszystkim niczym nie zaskakuje. Jestem pewien, że rację przyzna mi większość zwyczajnych czytelników mroczniejszych klimatów. Jednakze trzeba tutaj mocno zaznaczyć - trochę na obronę autora - że ksiązka ta jest skierowana do pewnej grupy ludzi. Jej najważniejszym atutem jest fakt obecności muzyki na stronach. Kto zna dcenariusz narodzin metalowej muzyki w Stanach Zjednoczonych, kto interesuje się muzyką Black Sabbath, Skorpionsów, Metallicy czy Slayera, ten odnajdzie kupe frajdy podczas czytania. Cała magia tej ksiażki, przynajmniej dla mnie, polega na tym, że mogę wczuć się w role bohaterki, kiedy sam przed kilkunastoma laty wziąłem w ręce gitarę i próbowałem zagrać Iron Mana.


Książka wygląda naprawdę obłędnie, twrada oprawa i niesamowita oprawa graficzna to coś, co przykuło moją uwagę od razu. Na pewno jednak przed sięgnięciem po lekturę trzeba zadać sobie pytanie, czego od niego oczekuje. Bo jeśli faktycznie, Drogi czytelniku, czekasz na dobry, mocny horror, to niestety ale się rozczarujesz. Jeśli jednak jesteś fanem Ozziego Ozborna i kręci CIę fakt, że często gęsto w ksiażce napotykasz nawiązania do tworóczości Black Sabbatch czy innych gigantów metalu, to z czystym sercem polecam Ci własnie taką rozrywkę.

Dział: Książki

Drugi tom młodzieżowej trylogii fantasy opartej na bestiariuszu słowiańskim.

Niepowtarzalne, w pełni oryginalne uniwersum oparte na wierzeniach słowiańskich.

Ilustracje Witolda Vargasa otwierające każdy rozdział, przedstawiające głównych bohaterów.

Dział: Patronaty
poniedziałek, 15 czerwiec 2020 22:46

Teściowe muszą zniknąć

Napisać dobrą komedią kryminalną nie jest łatwo. Trzeba posiadać szczególne poczucie humoru, które sprawy poważne i straszne uczyni zabawnymi, niepoważnymi i absurdalnymi. Autor powinien lubić się ze słowem pisanym, a humor musi być naturalny, lekki, a zachowanie odpowiedniej równowagi pomiędzy ironią, sarkazmem i groteską, a ciringem jest bardzo trudne. Kilka lat temu czytałam już książkę, która wyszła spod pióra pana Rogozińskiego i przyznam, że byłam zachwycona, bo podczas lektury nie mogłam się przestać śmiać. Teściowe muszą zniknąć musiałam przeczytać, bo lubię śmieszkowanie z teściowych, a przy tej lekturze chciałam się dobrze bawić od pierwszej do ostatniej strony.

Amelia i Janusz w najśmielszych snach nie przewidzieli sytuacji, w której się znajdą. Kochają się, niedawno kupili mieszkanie w centrum Warszawy, chcą wieść spokojne życie (co skutecznie utrudnia im sąsiadka od okien). Gdy w ich bloku pojawia się dawno nie widziany kuzyn Sylwester, który szuka skarbu, o którym opowiedział mu dziadek Karol, Niedzielscy postanawiają pomóc. Nie wiedzą, że legendarnym majątkiem interesuje się kilkoro innych osób, w tym stołecznego półświatka Tygrys Złocisty. Gdy jedno z Niedzielskich zostaje oskarżone o morderstwo, do akcji wkraczają teściowe. Kazimiera to kobieta, która całe swoje życie pokłada w Bogu, jest przeciwna wszystkim odstępstwom. Maja jest takim typem kobiety, która nie boi się walczyć w obronie słabszych i dyskryminowanych, a  wiek nie jest dla niej ograniczeniem. Spotkania teściowych nigdy nie kończą się dobrze. Czy teraz pokonają swoje uprzedzenia i zaczną ze sobą współpracować?

Alek Rogoziński jak nikt potrafi wyciągnąć na wierzch nasze wady, uprzedzenia, które niezwykle pasują do tego, co aktualnie dzieje się w naszym kraju, oblec je swoim poczuciem humoru, ironią, absurdem, groteską… I to jest dobre. Teściowe muszą zniknąć czyta się bardzo dobrze. Najbardziej charakterystyczne postacie to tytułowe panie, czyli Maja i Kazimiera. Tylko czekałam, aż pan Alek Rogoziński doprowadzi do ich spotkania,  a przy tym zacierałam rączki w oczekiwaniu na to, co się wydarzy. Wiedziałam, że współpraca tych kobiet będzie genialnym elementem tej historii i pomimo wydarzeń, będę się śmiać w głos. I tak też było. Maja i Kazimiera zestawione są na zasadzie kontrastu, co jeszcze bardziej uwydatnia ich wady i uprzedzenia. Jednak nie tylko o teściowych warto wspomnieć. Każda z postaci, która pojawia się na scenie tej czarnej komedii, jest przedziwna, wyrazista, w charakterystyczny sposób przerysowana. Łatwo jest się w tym wszystkim odnaleźć.

Gdy już zaczniemy lekturę, to wpadamy w nią jak w silny prąd rzeki. Nie ma sensu walczyć, trzeba dać się ponieść autorowi i jego wyobraźni. Teściowe muszą zniknąć to historia, którą połyka się w jeden, dwa wieczory, żałując każdej chwili, która odsuwa nas od dalszej lektury. W porównaniu do budowania postaci, to intryga kryminalna aż tak nie fascynuje. W tej książce jest raczej tłem, czymś, co pozwala iść akcji do przodu, ale to bohaterowie i ten absurd odgrywają główną rolę.

 

Dział: Książki
poniedziałek, 15 czerwiec 2020 00:17

Zapowiedź: Magowie

Witajcie w szkole magii! Będziemy gotować wywary, wróżyć z wosku i robić amulety z makaronu! Naturalnie jeśli ktoś nie chce, to nie trzeba. Można zostać na zewnątrz - poleżeć w trawie, pobawić się z pieskiem.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 15 czerwiec 2020 00:15

Zapowiedź: Czerń nie zapomina. Teatr węży. Tom 5

Piąty tom cyklu dark fantasy „Teatr węży”

Znów wkraczacie w świat Zmroczy – przesycony magią, posępny i fascynujący.

Dział: Książki
poniedziałek, 15 czerwiec 2020 00:13

Zapowiedź: Przeklęta

Czas królów minął.

Miecz wybrał swoją królową.

Pradawną krainę druidów pustoszą Czerwoni Paladyni, orędownicy nowej wiary. Palą wioski i wyrzynają w pień ich mieszkańców. Nie znają litości. Krzyżują starców, kobiety i dzieci.

Dział: Książki
sobota, 13 czerwiec 2020 11:24

Papierowy Mag

 

Ceony Twill uczy się bardzo dobrze i pragnie zostać Wytapiaczem, czyli magiem specjalizującym się w magii metalu. Niestety, dostaje przydział do papierowego maga, dodatkowo do dziwacznego Emery’ego Thane. I choć papier zaczyna ją fascynować, nie przestaje marzyć o innej magii.

 

Papierowy mag to specyficzne fantasy. Jest w nim telegram, świece, ale pojawia się też lodówka. Dość nietypowy świat, ale nowi w zasadzie tylko tło do głównych wydarzeń, więc w niczym to nie przeszkadza, raczej jest ciekawostką. Bardzo ciekawe za to i sprawiające, że książka jest ciekawa jest zupełnie inne podejście do magii. Nie ma, lub ja się nie spotkałam, w innych książkach magii związanej z materiałami, które może wytworzyć człowiek. Tutaj jest i o ile magia papieru, czy plastiku nie wydaje się szkodliwa, a Ceony nawet zdaje się okropnie nudna i mało spektakularna, to istnieje też magia ciała. Stoją za nią Wycinacze, którzy ukuli teorie mówiącą o tym, że człowiek też jest niejako dziełem innych ludzi, można go więc wykorzystać do tworzenia silnej magii. Gorzej, bo jest to magia zabójcza, okrutna i okropna. I właśnie z taką magią postanawia zmierzyć się dziewczyna, ratując swojego świeżo poznanego nauczyciela. Rzucone zaklęcie zamyka ją w pewnym miejscu, z którego musi wyjść, by uratować Emery’ego. Pomysł chwilami makabryczny, ale szalenie działający na wyobraźnię.

Papierowy mag otwiera trylogię i robi to w bardzo ciekawy sposób. Powstaje mnóstwo pytań, choćby o psa na dnie kanionu, o przyszłość przepowiadaną po części sobie i o dalsze losy Ceony, której marzenia zostały gdzieś w tyle, ale o nich nie zapomniała i pragnie zmieniać rzeczywistość, w której kazano jej żyć. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą dobrym rozwinięciem, bo początek ma naprawdę spory potencjał. Liczę, że autor mnie zaskoczy, zrobi coś spektakularnego ,a jednocześnie nie zgubi pewnego stylu i świeżości.

Spotkamy w książce specyficzne przedstawienie bohatera. To poznawania kogoś na wskroś, bez jego upiększeń, wrażeń i emocji. Obnażenie ludzkiej duszy, jednej konkretnej i oplecenie wokół tego fabuły tak, by widziane zdarzenia z przeszłości tłumaczyły przeszłość bardzo przypadło mi do gustu. Szczególnie, że rodzi nowe pytania i zdarzenia.

To książka o marzeniach, które się nie spełniły, a mimo to otworzyły drogę do czegoś innego. Opowiada o poszukiwaniu sprawiedliwości, odwadze, lękach i bólu, o zakazanej magii, która niszczy i o niby nic nieznaczącej, która ratuje. Polecam na letnie dni, kiedy czas płynie leniwie, a lektura ma odprężyć i sprawić przyjemność.

Dział: Książki
czwartek, 11 czerwiec 2020 13:03

Jedna krew

Fanów Stefana Dardy z pewnością ucieszy informacja, że na księgarnianych półkach już czeka na nich jego najnowsza powieść grozy. Po przygodzie z kryminałem autor wrócił do korzeni, czyli horroru mocno zakotwiczonego w dawnych wierzeniach, nadal obecnych w niewielkich, niemalże odciętych od wielkiego świata, wioskach. 

Żernica, niewielka wioska położona w samym sercu Bieszczad. Aż do lat osiemdziesiątych XX w. kultywowano zwyczaj, by zmarłym odcinać głowy, a ich serca przebijać żelaznymi zębami od bron. I to za milczącym przyzwoleniem miejscowego księdza... 

Jedenastoletniemu Wieńczykowi życie wywróciło się do góry nogami wraz z tragiczną śmiercią ukochanej kuzynki, Niki. Nie dość, że stracił najbliższą przyjaciółkę i jedyną osobę, której w pełni ufał, to wydarzenia, do których doszło tuż po jej śmierci, na zawsze skrzywiły jego psychikę. Przeżyta trauma nie pozwoliła mu cieszyć się życiem, wpłynęła też znacząco na jego rozchwianą psychikę i brak empatii.  

Mijają lata, a Wieńczyk z zagubionego chłopca wyrasta na burkliwego, zamkniętego w sobie mężczyznę, nadal żyjącego przeszłością i stłamszonego tęsknotą za Niką oraz wątpliwościami, co naprawdę wydarzyło się podczas jej pogrzebu. Pewnego dnia to co uważał za miniony już koszmar i wytwór własnej wyobraźni, powraca i to z siłą, która uderza w niego niczym obuchem.  

Już po ogólnym zarysie fabuły nietrudno się domyślić, że Darda postanowił sięgnąć po wątek wampiryczny. Co ciekawe, owe wampiryczne pochówki, do których nawiązuje w swojej powieści, sa jak najbardziej oparte na faktach. Zachowały się liczne źródła, które potwierdzają, że na terenie znacznej części Bieszczad stosowano tego rodzaju sposoby ochrony przed “podejrzanymi” zmarłymi. Najstarsze sięgają XVI wieku.  

To co dodał autor od siebie, to źródło wampirzej klątwy. Nie każdy zmarły okazuje się przecież powracającym zza grobu demonem. Co więc powoduje, że krew danej osoby staje się “skażona” i nie pozwala mu zaznać spokoju aż nasyci pragnienie cudzą krwią? To musicie już odkryć sami, kiedy sięgniecie po książkę 

Jedna krew nie jest przy tym jedynie horrorem, w zależności od interpretacji i nastawienia możemy bowiem potraktować ją jako opowieść o mocno zwichrowanym, psychopatycznym umyśle, tworzącym własną wersję rzeczywistości. Czy to co widzi Wieńczyk jest prawdziwe, czy jest jedynie wytworem jego wykoślawionych wspomnień i problemów psychicznych? Czy nie traktuje on informacji o wampirach jedynie jako pretekstu, by popuścić sobie samokontrolę. Daje to do myślenia, tym bardziej, że szybko wychodzi na jaw, ży główny bohater jest człowiekiem mocno zaburzonym. 

Powieść nie przeraziła mnie, nie sprawiła, że nie spałam w nocy po jej lekturze (o to już niestety coraz trudniej), ale wywołała za to niepokój, niezbędny podczas lektury dobrej powieści grozy. Jeśli podobał Wam się Dom na Wyrębach, spodoba Wam się również Jedna krew. 

Dział: Książki
środa, 10 czerwiec 2020 18:44

Leon I Wielki. Pogromca Attyli

Leon I Wielki to ostatni papież antycznego świata. A raczej ostatni wielki papież przed średniowieczem. Miał na tyle charyzmy i daru przekonywania, że nawet władcy najeżdżających Rzym plemion były skorzy go wysłuchać i przystać na jego propozycje. Poznajcie komiks o Leonie I Wielkim, komiks, który jest nie tylko ukazaniem poszczególnych wydarzeń z życia władz Rzymu w 5 w n.e., ale sprawnie przeprowadzoną intrygą, ze świetnie zarysowanymi postaciami i sytuacją polityczno-gospodarczo-religijną ówczesnych czasów.

Oto mamy Europę podzieloną: z jednej strony większość ziem jest pod panowaniem Walentyniana III, z drugiej najazdy ludów barbarzyńskim, w tym Hunów, są już taką codziennością jak wiosenne roztopy. Do tego i Kościół Katolicki przeżywa pierwsze rozłamy. Cesarz sprzeciwia się ożenkowi swej siostry z Attylą, przez co sytuacja polityczna jeszcze się zaognia, a na miasto już kroczy rozwścieczony wódz z armią grabiącą i palącą każdą napotkaną wioskę. Dodatkowo, bojąc się o utratę władzy, cesarz robi co może, by wojskowy Aecjusz nie wzmocnił jeszcze swojej pozycji wśród legionistów i nie sięgnął po władzę. A bo to pierwszy raz by było, kiedy cesarz jest zabijany, bo komuś zamarzyła się korona?

Okazuje się, że najrozsądniejszym wyjściem jest nie czekanie na posiłki i dręczenie najeźdźców głodem i terrorem, a poselstwo głowy Kościoła. Czasem właśnie mądrzy ludzie potrafią więcej niż miecze. O ile Attylę udaje się przekonać, by zawrócił wojska i nie miał pretensji za odrzucenie ego propozycji małżeńskiej z siostrą cesarza, o tyle już kolejne spiski, jak choćby zabicie ewentualnych pretendentów do korony, nie udaje się zatrzymać Leonowi. Dochodzi do coraz większych przetasowań na szczycie władzy, a mimo to wiara w Leonie jest niezmienna. Postawa papieża, który zmarł dopiero 21 lat po mianowaniu, do końca jego dni nie dopuściła do rozłamu Kościoła tak jak nastąpił rozłam Imperium Rzymskiego na część wschodnią i zachodnią, a w końcu całkowity jego upadek w kilka lat po śmierci Leona I.

Autorką scenariusza jest francuska historyczka, pisarka i scenarzystka komiksów historycznych France Richemond, zaś rysunków – włoski rysownik i kolorysta Stefano Carloni. France Richemond przedstawiła opowieść, w której zawarła ważniejsze elementy politycznej intrygi ostatnich lat Cesarstwa Rzymskiego. Nie stoi po żadnej ze stron i daleka jest od oceniania zarówno motywów, jakimi kierowali się Leon czy Walentynian II, jak i ich sposobów działania. Jesteśmy tylko widzami w tym bardzo krwawym, zgodnym z historycznymi danymi dramacie.

Bardzo dobrym posunięciem było uzupełnienie tomiku o rzetelnie opracowane artykuły historyczne, dzięki którym łatwiej jest czytelnikowi zrozumieć polityczny kontekst. Dowiadujemy się zatem, na czym polegał właściwy schyłek cesarstwa rzymskiego, a co za tym również idzie upadek władzy cesarskiej oraz jakie herezje trawiły ówczesny Kościół Katolicki

W tym komiksie oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie. Ma to jednak swoje minusy: wiele przekazów jest fabularyzowanych, choć raczej są one zgodne z wydarzeniami historycznymi. Stefano Carloni wydobył zaś historyczną prawdę poprzez ukazywani postaci jak z krwi i kości: maja swoje wady i zalety, pożądają, każdy wierzy w co innego, jednak równie niezłomnie. Mamy tu starcie nawet nie dwóch wielkich przywódców: Attyli, wodza Hunów, i Leona I, papieża Rzymu, ale i nieudolnego, niestroniącego od krwawych intryg Walentyniana III czy wreszcie spiskującego Petroniusza Maksymusa. Realistyczne opracowanie komiksu to wielki walor publikacji.

Często słyszę, że komiksy historyczne, zwłaszcza o postaciach związanych z religią, są słabe. Tu jednak mamy przykład dobrej pozycji, które mimo iż opowiada o dość odległych czasach, robi to w sposób nie tylko rzetelny, ale i ciekawiący czytelnika.

Dział: Komiksy