Ach i skończyło się lato, nader upalne, ale nie ma co popadać w jesienny spleen. Mamy świetne lekarstwo na dołkochandrę, przygnębienie i spadek nastroju, a jest nim „Yotsuba!”. Pierwszy tom przygód pięcioletniej, wszędobylskiej i zaskakującej dziewczynki mamy już za sobą. Jeśli nie pamiętacie, to przypominam, że przeprowadziła się ona wraz z tatą do nowego miasta, gdzie czekał już na nich przyjaciel rodziny Jumbo, a w niedługim czasie, Yotsuba zaangażowała w swoje życie również sąsiadów.
W drugim tomie zaskakujące zachowanie, trochę dziwnej Yotsuby już tak nie dziwi, a jej nadspodziewana afektywność i żywiołowość, wywołuje wyłącznie uśmiech na ustach tym, jak wpływa na swoje otoczenie. Dzięki tylko jej zabawom Asagi mogła wykazać się nadspodziewanym opanowaniem i stalowymi nerwami, gdy Yotsuba-mścicielka zaatakowała całą rodzinę, mordując ją śmiercionośnym wodnym pistolecikiem. Innym razem Jumbo, Fuuka, a nawet tatuś mogli pobrać lekcje pływania od „małej syrenki”, gdy się okazało, że wszyscy dorośli zalegają na dnie basenu prawie głazy narzutowe. W między czasie Yotsuba robi również całkiem zwyczajne rzeczy, rysuje, łapie żabki, bije się szmacianymi zabawkami z innymi dziećmi, dostaje prezenty i dorysowuje śpiącemu tatusiowi wąsy.
Manga autorstwa Kiyohiko Azuma to pełne zabawnych i czasem absurdalnych sytuacji opowieści o relacjach ludzkich. Pomimo że głównie rozbawiają nas, a Yotsuba jest pociesznym dzieckiem, to również znajdziemy w nich okruszki prawdziwego życia. Siostry Ayase pozbawione są ojca, a Yotsuba mamy. Tata pięcioletniej dziewczynki radzi sobie z życiem w sposób co najmniej delikatnie mówiąc opieszały i tylko dzięki wsparciu innych ten świat się mu nie rozpada. A w tle tych zabawnych opowieści, aczkolwiek prawdziwych, poznajemy po trochu Japonię. W tym tomie po trochu Okinawę, na którą wybrała się Asagi.
Yotsubę polecam każdemu!
Mange możecie nabyć --> TUTAJ.