październik 06, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: fantasy

sobota, 02 marzec 2019 20:31

Wietrzne Katedry. Tom 2

Historia niczym powiew wiatru omiata ponownie czytelnika, pozwalając mu na powrót w znajome strony, w szeregi dawno niewidzianych znajomych. Nadal nic nie jest pewne, misja nie jawi się choćby odrobiną możliwego sukcesu. Czy odnajdziesz w sobie siłę, by pokonać kolejne przeszkody?

Pamiętacie wolnego strzelca Richarda? Chciał odmienić swój los, zgodził się na wykonanie misji, która z pozoru wydawała się prostym zadaniem. Odnalezienie czterech klepsydr miało mu zapewnić to czego pragnął. Gdy pięć elementów mapy zostało scalonych, marzenie o Wietrznych Katedrach nabrało realnego wymiaru. Przed Richardem i jego kompanami jawi się wyprawa do pilnie strzeżonego Instytutu Medycznego, gdzie mogą trafić na tego, kogo pomoc jest nieoceniona. Wystarczy odnaleźć elfa czystej krwi, który spokrewniony jest z księciem. Nic prostszego, prawda? Chyba że po piętach depczą wam konstable i viverny tropiące. Jak zakończy się ta szalona przygoda?

Kolejny tom Wietrznych Katedr za mną. Czy tym razem autorce udało się skupić moją uwagę na dłużej i zaskoczyć pomysłem na dalsze przygody swoich bohaterów?

Drugi tom o wiele więcej wnosi do historii. Niemalże czuje się niepewność i nutę przygody w powietrzu oplatającą postaci. Każda z nich wnosi więcej do całości fabuły, czyniąc ją niezwykle ciekawą i mniej przewidywalną. Autorka dość dobrze poradziła sobie z poprawieniem niedoskonałości z pierwszego tomu. Jej styl nabrał przyjemnego wymiaru, serwując czytelnikom niezwykłą przygodę. Płynnie poprowadzona akcja porywa z siłą ogromnego wodospadu.

Nie obyło się bez nowych postaci, które nie ustępują charakterem tym dobrze już nam znanym z poprzedniej odsłony opowieści. Każda z nich na swój własny sposób przykuwa uwagę. Choć momentami niektóre opisy mogły przytłoczyć, a tajemnice wręcz wołały o szybkie czytanie, całość jest bardzo lekka i przystępna. Autorka pokazała, że ciekawy pomysł, plus dobre wykonanie mogą przyciągnąć czytelnika i dać mu radość z poznawania nowej, momentami nieprzystępnej krainy.

Drugi tom Wietrznych katedr pochłonęłam o wiele szybciej, choć sam finał tej części mnie nie zaskoczył. Tajemnice, akcja i ciekawi bohaterowie tworzą niezwykłą historię, w której sam musisz odkryć, kto jest twoim sprzymierzeńcem i komu można ufać. Od tego, czy jesteś gotowy, naprawdę zależy twój dalszy los.

Nie do każdego może trafić, powieść Alice Rosalie Reystone, ale myślę, że drugi tom podobnie jak cała seria znajdzie swoich zwolenników. Ja jestem pod wrażeniem pomysłu na fabułę i kreacji bohaterów. Na pewno sięgnę po kolejne tomy i z przyjemnością przekonam się, kto okaże się ty złym i co kryją Wietrzne Katedry.

Dział: Książki

Barliona – wirtualny świat rozrywki stworzony dzięki najnowocześniejszym technologiom, z pełną imersją i niesamowitymi doznaniami. Gwarantem waluty w grze jest rząd, co przyciąga całe rzesze amatorów łatwego zarobku. Jednak Barliona ma też mroczną stronę: darmową siłę roboczą są w niej skazańcy ze świata rzeczywistego. Podczas gdy ciała więźniów pozostają zamknięte w autonomicznych kapsułach, ich umysły przenoszą się do wirtualnych kopalń Barliony.

Dział: Patronaty
środa, 27 luty 2019 11:35

Ku twej wieczności #5

Jak rozpoznać dobre wydawnictwo, które troszczy się o swojego czytelnika? Chociażby po tym, że regularnie wydaje kolejne tomy rozpoczętego cyklu i nie każe na nie czekać zbyt długo. Tak jest w przypadku świetnej mangi Ku twej wieczności, której poszczególne odsłony ukazują się średnio co dwa miesiące. Bardzo mnie to cieszy, bo każdy tomik pochłania się przy jednym podejściu i każdy kończy się potężnym cliffhangerem.

[UWAGA NA SPOILERY, o ile nie znasz poprzednich części, od razu przeskocz do kolejnego akapitu]
Na skutek intryg swoich wrogów Niesio trafia na wyspę będącą miejscem zsyłki dla morderców i degeneratów. Traci tu kontakt z Pioran, która zostaje uwięziona w celi dla szczególnie niebezpiecznych przestępców. Aby ją uwolnić i uciec z wyspy Niesio zgadza się na udział w walkach na arenie, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone, a zwyciężą ten, kto przeżył. Poznaje także grupę dzieciaków i nastolatków, dla których wyspa stała się upiornym domem i którzy za wszelką cenę chcą ją opuścić.

Mimo że jest to pierwsza manga, jaką przyszło mi czytać, Yoshitoki Oima oczarowała mnie już od pierwszy stron pierwszego tomu. Z każdym kolejnym historia rozwijała się w coraz bardziej zaskakującym kierunku, jednocześnie utrzymując bardzo wysoki poziom. Tak dotarłam już do jej piątej odsłony i mam ochotę na więcej.

Historia Niesia, tajemniczego stworzenia, które przyjmuje postać napotkanych przez siebie istot, to jednocześnie opowieść bogato wypełniona elementami fantastycznymi oraz uniwersalna historia o przyjaźni, dorastaniu i odpowiedzialności. Są tu sceny chwytające za serce i wyciskające łzy z oczu, zwłaszcza gdy autorka nie ma skrupułów w pozbywaniu się bohaterów, którzy zdążyli już zaskarbić sobie sympatię czytelnika, ale są także fragmenty wypełnione humorem, czasem dosyć absurdalnym.

Nieodmiennie też Oima zachwyca prostymi, lecz pełnymi szczegółów i oddziałującymi na wyobraźnię ilustracjami. Wnętrze jest czarno-białe, co początkowo niezbyt przypadło mi do gustu, ale już po chwili zupełnie nie zwraca się uwagi na brak barw.

Mówiąc krótko, Ku twej wieczności to świetny tytuł zarówno dla wyjadaczy gatunku, jak i tych, którzy dopiero chcieliby rozpocząć przygodę z mangą. Zgrabnie łączy w sobie przygodę i mądre przesłanie. I co tu dużo kryć, po prostu świetnie się ją czyta.

Dział: Komiksy

Arnold Lowefell nieustannie próbuje przebić się przez mroki niepamięci do wspomnień o swoim poprzednim życiu jako budzący postrach wśrod ludzi, perski mag Narses. Obecnie jednak owo zajęcie stanowi zaledwie ułamek jego codziennych zajęć, bowiem scedowano na niego "opiekę" nad Matyldą, oddzieloną z "Trójniaka", czyli od dwóch magicznych braci, dziewczyną. Lowefell nie tylko próbuje ustalić zakres drzemiących w niej mocy, lecz również kontroluje stan jej uczuć bacząc, aby nie przeoczyć żadnych istotnych zmian w zachowaniu, mogących prowadzić do obłędu. Ale i te codzienne badania zostają odłożone "na później", gdy pojawia się nowe zadanie. Wraz z podróżniczką oraz badaczką potworów Nontle, biegłym w sztuce magicznej Barnabą Biberem, a także znanym nam już z wcześniejszych książek inwizytorem Mordimerem Madderdinem ruszają aż do Kamieni, przedzierając się przez wciąż dziką oraz nieokiełznaną Ruś, aby zabić Herenniusza Furiusa- wampira, mającego w posiadaniu życiową esencję Roksany. To ona przez wiele lat była perską towarzyszką Narsesa, dlatego też przywrócenie jej do życia stało się priorytetem dla Wewnętrznego Kręgu Inwizytorium. Może to właśnie ta piękna kobieta będzie potrafiła udzielić odpowiedzi na kilka niewygodnych, acz szalenie ważnych pytań... i to nie tylko tych, które pragnie zadać Arnold Lowefell.

Jak już wspominałam przy okazji innych recenzji twórczości pana Jacka Piekary, ów polski autor jest moim numerem jeden odnośnie książek fantastycznych. Nikt tak jak on nie potrafi umieścić negatywnie potrzeganego bohatera w centrum wydarzeń i sprawić, że mimo wszystko czytelnik zapała do niego sympatią. Zresztą, czy w czasach inwizytorów możemy w ogóle mówić o jakichkolwiek pozytywnych postaciach? Jak się okazuje na przykładzie nowej serii, owszem. W końcu z tomu na tom coraz lepiej poznajemy Arnolda Lowefella; mężczyznę, który pojmuje świat w nieco inny sposób, a wszelkie uczuciowe zagrania nie wywołują żadnej reakcji z jego strony.

Tom trzeci zapowiadał się obiecująco dla tych, którzy mogli mieć trochę dość wspomnianego już Lowefella, bowiem na scenie ponownie pojawił się Mordimer Madderdin- inwizytor, który kieruje się własnym kodeksem moralnym, na który znaczący wpływ ma brzęk złotych monet oraz pełny dzban zacnego trunku.  W każdym bądź razie da się go lubić, może właśnie za ten bezczelny brak trzymania się wytycznych Wewnętrznego Kręgu Inwizytorium. 

Z lekkim bólem serca muszę przyznać, że tym razem trochę mi się ta książka ciągnęła. Jedyny fragment, który na dłużej przyciągnął moją uwagę, był ten dotyczący podróży na Ruś i związanych z nią perypetii bohaterów. I o ile więcej trudu wymusiła na grupie przeprawa przez kolejne dzikie tereny, o tyle sam cel... cóż, trochę mnie rozczarował. A raczej to, jak szybko udało się rozprawić z Herenniuszem Furiusem i jak mało tak naprawdę z tego wynikło. Późniejsze przywrócenie Roksany do życia także było nieco zwięźle opisane, bez żadnych emocji, choć z drugiej strony Arnold Lowefell wreszcie pokazał nam, że potrafi się zdenerwować. Dotychczas jawił się raczej jako nieporuszony inwizytor, cierpliwy niczym posąg. 

Ogólnie rzecz ujmując Płomień i krzyż t. III nie jest złą lekturą, a wręcz obowiązkową dla fanów twórczości pana Piekary jak i dla tych, którzy mają za sobą dwa poprzednie tomy. A jednak czegoś w nim brak... może tego ognia akcji, który zawsze towarzyszył nam podczas podróży z Mordimerem Madderdinem? W końcu Arnold Lowefell (jak już zaznaczałam kilkakrotnie) na wskutek zabiegów mających osadzić Narsesa w nowym ciele utracił jego agresywny charakter, a do tego nic na tym świecie nie mogłoby wzbudzić jego pożądania (no, może prócz możliwości odzyskania wspomnień). Ci dwaj bohaterowie są jak ogień i woda, przy czym ta spokojnie płynąca przez koryto rzeki woda może się z czasem znudzić... a ogień, ogień to co innego. Zresztą, zakończenie daje nadzieję, iż wydarzenia w kolejnej części ruszą z kopyta. Może więc czeka na nas lektura pełna akcji i pasji?

 

Dział: Książki
piątek, 22 luty 2019 22:45

Infamia

Próbujesz odzyskać coś najcenniejszego dla siebie, wkładając w to całe pokłady siły i czasu. Nagle nadchodzi moment, w którym okazuje się, że sukces jest na wyciągnięcie ręki. Co może pójść nie tak? Czy to, na co czekało się tak długo może nie dać satysfakcji? A może droga do celu okazała się inna?

Alkkenstan powrócił do świata żywych. Nie tylko udało mu się znaleźć na to sposób, ale i wprowadzić go w życie. Coś jednak poszło nie tak, przez co jego ucieczka magicznym portalem skończyła się dla niego w zimnym i ciemnym lochu. Nyteshad miał ciut więcej szczęścia niż jego przyjaciel. Portal wyrzucił go wprost na pole ziemniaków. Tam Nekromanta poznaje niezwykle atrakcyjną kobietę, która go ratuje i daje schronienie. Nic nie trwa jednak wiecznie. W końcu poznaje bowiem, kim jest jego towarzyszka. Musi podjąć decyzje komu zaufać i czy ratować się ucieczką. Po czyjej stronie stanie i co przyniesie jego nowa znajomość?

Po tak ekscytująco zakończonej „Kolekcji pośmiertnych portretów” mój apetyt na pióro Maćka Jakubskiego wzrósł. Na szczęście nie musiałam długo czekać na kolejną odsłonę historii. Jak wypadło spotkanie z "Infamią"?

Wszystko to, co zachwyciło mnie przy lekturze Kolekcji, pojawia się również w tej odsłonie. Klimat nie ma sobie równych. Autor umiejętnie szafuje mieszanką idealną złożoną z humoru, ironii i szczypty absurdu. Podobnie jak poprzedni tytuł spod pióra autora, tak i ten ciężko przypisać do konkretnego gatunku. To bardzo dobrze skonstruowana powieść, która niemal natychmiast pochłonie wasze zmysły. Pojawiające się postaci sprawią, że świat wykreowany przez autora nabiera niesamowitego kształtu.

Wampiry, nekromanci, czarodzieje czy piraci, wśród każdej z tych grup ktoś skradnie waszą uwagę, a fabuła wywrze ogromne wrażenie. Nyteshad stanie przed ciężkim wyborem. Będzie musiał wybrać, między co dla niego jest ważniejsze. Czy opowiedzieć się po stronie Alkkenstana i rozjuszonych wieśniaków, czy może ochrona jego wybawicielki jest właściwą drogą? Komu zaufać? Tego wam nie zdradzę, uchylę jednak rąbka tajemnicy. Tu nie jest nudno ani przez chwile i nie warto podejmować prób przewidzenia toku zdarzeń. Nic wam to nie da.

Ja przepadłam całkowicie, wszak nie codziennie można natknąć się na taką paletę różnorodności i świetnie skonstruowanych postaci. Czarny humor, duża porcja ironii i idealne tempo akcji doprowadziły mnie do smutnego końca. Czemu smutnego? Za szybko skończyłam tę przygodę, która nie tylko była przyjemna, ale i warta uwagi. To świetna kontynuacja przygód dobrze znanych mi bohaterów, która potrafiła mnie zaskoczyć. Przyjemna i szybka, świetnie sprawdzi się wśród tych czytelników, którzy nie dają zakuć się w ramy jednego gatunku lubujących się w czarnym jak węgiel humorze.

Dział: Książki
czwartek, 21 luty 2019 14:57

Onyx & Ivory

Dla wielbicieli książek Leigh Bardugo i Sarah Raasch
Autorka przenosi czytelników do pięknego, pochłaniającego i niebezpiecznego świata fantasy, w którym nic nie jest takie, jak się wydaje


Nazywają ją Zdrajczynią Kate. To przydomek, który Kate Brighton odziedziczyła po ojcu, po tym, jak próbował zabić arcykróla Rime.

Wypędzona z szeregów szlachty Kate pracuje jako kurierka pocztowa. W tym fachu mogą przetrwać tylko najlepsi i najszybsi z jeźdźców, bo kiedy zapada noc, na świat wychodzą gadźce – mordercze bezskrzydłe smoki. Na szczęście Kate ma sekret, który zapewnia jej przewagę. Jest dzikunką, władającą zakazaną magią, która pozwala jej wpływać na umysły zwierząt.

Dział: Patronaty
poniedziałek, 18 luty 2019 19:42

Przedsprzedaż Zombicide: Zielona Horda

Przedsprzedaż Zombicide: Zielona Horda ruszyła!

W piątek, 15 lutego 2019 ruszyła przedsprzedaż kolejnej gry z serii Zombicide, które w Polsce wydaje Portal Games. Tym razem nadszedł czas na inwazję zombie-orków w grze planszowej Zombicide: Zielona Horda!

Wydawnictwo Portal ma też z tej okazji specjalną okazję dla fanów: Zamawiając Zieloną Hordę w przedsprzedaży otrzymasz też dodatkowo zestaw figurek – Abominarata i Dr. Stormcrow! Dodatkowe figurki, podobnie jak cała gra Zombicide: Zielona Horda, kompatybilna jest z poprzednimi pozycjami Portali z tej serii: Czarną Plagą i Wulfsburgiem.

Dział: Bez prądu
poniedziałek, 18 luty 2019 18:38

Zły król - zapowiedź

Kontynuacja bestsellerowej powieści Okrutny książę
Sprzedaż I tomu serii – 10.000 egzemplarzy
Ziemia kryje szczątki tych, którzy musieli odejść, ale to dopiero początek….
Najpierw bestialski mord, potem krwawa rzeź królewskiej rodziny i nieoczekiwana koronacja – ale tak, to był dopiero początek.

Niemało trzeba sił, by zadawać cios za ciosem i nigdy nie poddawać się znużeniu. O tak, to pierwsza i najważniejsza lekcja: musisz być silna.

Dział: Patronaty
wtorek, 12 luty 2019 17:19

Nomen omen

Czy można wieść zwyczajne życie mając na imię Salomea Klementyna? A na nazwisko – jakby mało było jeszcze nieszczęść - Przygoda? Ten fatalny start z takim imieniem zapowiada wcale nie lepszą przyszłość, bowiem kogoś o takiej tożsamości mogą spotykać wyłącznie klęski żywiołowe i same tragiczne przypadki. I jeśli wydaje ci się drogi czytelniku, że to tobie pech depcze po piętach, to koniecznie musisz sięgnąć po przygody panny Przygody. Poprawa humoru – gwarantowana.

Owa Salomea, Salka – jak wszyscy ją nazywają – to dwudziestopięcioletnia kobieta o bujnych kształtach, z której „bucha erotyzm” (przynajmniej według jej matki). Stojąc na życiowym zakręcie ze zdziwaczałą matką i bratem-nierobem, nicponiem i awanturnikiem, postanawia rzucić wszystko i pomimo swojej paranoi, wyjechać do Wrocławia. Dzięki swojej starej przyjaciółce, która postanowiła szukać szczęścia w Leeds, w Anglii, Salka znajduje zatrudnienie w małej księgarni naukowej mieszczącej się w podziemiach wydziału filologicznego, gdzie (zważywszy na znikomą liczbę klientów) tylko udaje, że pracuje. Nudną pracę rekompensuje za to dosyć osobliwe miejsce zamieszkania, na stancji u ciotki owej przyjaciółki.

Wprowadzając się pod adres, którego nikt nie chciał jej wskazać, do zrujnowanej willi, gdzie wszystko trąci myszką, Salka nie jest nawet świadoma, co ją we Wrocławiu i pod tym osobliwym dachem czeka. Okazuje się, że adres „ulica Lipowa pięć” jest we Wrocławiu dość znany, i to jeszcze z czasów, kiedy miasto nazywano Breslau. Mówiono wówczas o siostrach bliźniaczkach, które ten dom zamieszkiwały, czyli … o czarownicach.

Dziwna gospodyni domu, pani Bolesna, to dopiero początek niezwykłych osób, rzeczy i zdarzeń, które stają się udziałem Salki. Nie dość, że na głowę zwala się jej brat, Niedać, którego właśnie wyrzucono z akademika Roy Keane. Na domiar złego dom wydaje się żyć własnym życiem, zaś z radia i telefonu wydobywają się tajemnicze szepty. I jak tu egzystować w takich warunkach?

Na to pytanie odpowiedzi szukać będziemy w oryginalnej książce autorstwa Marty Kisiel, pt. „Nomen Omen”. Opublikowaną nakładem Wydawnuctwa Uroboros pozycję trudno nawet sklasyfikować, wciąż bowiem zastanawiam się, czy mamy do czynienia z niekonwencjonalną powieścią obyczajową, czy raczej z dość chaotycznym i nieoczywistym kryminałem. Ta wieloznaczność książki sprawia, że z pewnością nie wszyscy czytelnicy będą nią zainteresowani, co więcej, nie każdy będzie poczuwał się w obowiązku, by przedzierać się przez kolejne strony. Będą i ci czytelnicy, którzy zachwyceni pochłoną ją i będą zdruzgotani, że tak szybko się kończy. Ja, choć sceptycznie nastawiona zarówno do stylu narracji, jak i do niektórych bohaterów (w tym brata Salki) przyznać muszę, że czasu spędzonego na lekturze „Nomen omen” nie mogę uznać za czas stracony. Na uwagę zasługuje przede wszystkim sama bohaterka, kobieta wieloznaczna, fascynująca, pomimo ewidentnych skłonności do pakowania się w tarapaty. Osoba głównej bohaterki, w połączeniu z całą plejadą mniej lub bardziej dziwnych postaci, tworzą prawdziwie oryginalną mozaikę, którą pragniemy zrozumieć nawet pomimo tego, iż nie zawsze nam się podoba. Bez wątpienia tę książkę Kisiel można nazwać pozycją nieszablonową - dla wybranych. 

Dział: Książki
czwartek, 07 luty 2019 16:27

Made in Abyss #3

Ogromna rozpadlina zwana Otchłanią bezlitośnie pozbawia życia tych, którzy w poszukiwaniu przygód i bogactwa zapuszczą się w nią zbyt głęboko. Riko w towarzystwie Rega wyrusza na samo jej dno, aby odnaleźć swoją mamę. Po drodze spotykają Ozen, pod okiem której przechodzą trening czeluśniczy. Jednak podczas dalszej wędrówki przekonują się, że nawet legendarny biały gwizdek nie mógł przygotować ich na wszystkie niebezpieczeństwa czające się na niższych warstwach Otchłani.

Dział: Manga