Rezultaty wyszukiwania dla: Rebel
Miszmasz!
Miszmasz! to dynamiczna, szybka gra towarzyska na spostrzegawczość i refleks, która sprawdzi się świetnie zarówno, jako gra rodzinna, jak i imprezowa. Nie można by spodziewać się czegokolwiek innego biorąc pod uwagę fakt, że projektantem Miszmaszu! jest Tom Vuarchex, ten sam, który stworzył Jungle Speed. Jeśli dołączymy do tego niewielkie rozmiary gry oraz fakt, że zbliża się okres wakacji, wyjazdów młodzieży na obozy, to znajdziemy idealną grę na zbliżający się letni sezon.
Blank
Dzieci niechętnie trzymają się zasad. Ja wiem że to banał ale wychodząc od tej oczywistości do czegoś zmierzam. Otóż dzieci nie lubią zasad nie tylko w życiu codziennym – w domu, przedszkolu, szkole itp. – dzieci na ogół chciałyby naginać zasady do własnych upodobań wszędzie, również podczas zabawy. Ileż to sprzeczek między rówieśnikami wynika z nieporozumień na tym tle! Zauważają to głównie opiekunowie dzieci, ale te dążenie do ustalania własnych zasad spostrzegli również wydawcy gier. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie gdy trafiłam na grę „Blank” wydawnictwa Rebel, która w pewnym sensie odpowiada na potrzeby osobników aspirujących do tworzenia obowiązujących praw.
Zacznijmy od powierzchowności. Gra mieści się w zgrabnym pudełeczku otwieranym na zasadzie szufladki. Półkolisty otworek na palucha ułatwia wysuwanie szufladki bez uszczerbku dla opakowania. Wewnątrz mieszczą się karty oraz instrukcja obsługi. Karty wydrukowano są na gładkim, kredowym, kartoniku średniej gramatury. Grafika jest tu bardzo prosta – zapewne by nie odstawać od poziomu potencjalnych artystów-graczy, którzy dostąpią zaszczytu gryzmolenia po kartach. Instrukcję gry wydrukowano na cienkiej kredowanej kartce. Wszystko to całkiem zgrabne i przyjemne dla oka i dłoni.
Zasady gry „Blank” są proste i trochę przypominają „Makao” – gracze kolejno odkładają ze swojej puli karty pasujące kolorem lub cyfrą do leżącej aktualnie na wierzchu stosu. Wygrywa ten, kto najszybciej pozbędzie się kart. O ile jednak w „Makao” istotne jest głównie zwycięstwo, o tyle w przypadku „Blank” cała zabawa tkwi w tym co dzieje się po drodze. Znaczy podczas łapania króliczka. Otóż stworzono tu system zasad, kar i poleceń, by trochę namieszać w rozgrywce i rozbawić graczy. Zatem gracze muszą w określonych warunkach dobrać kartę ze stołu, wymienić się swoimi kartami z innym uczestnikiem lub poruszać się ślimaczym tempem do końca rozgrywki – cokolwiek wyniknie z zasad gry, polecenia na karcie lub decyzji uprzywilejowanego w danej chwili współgracza.
Ale nie to jest jeszcze najciekawsze. Otóż pośród kart znajdują się również niemal całkowicie puste sztuki, które podczas kolejnych rozgrywek zwycięzcy zapełniają własnymi zasadami. Dzięki temu każdy egzemplarz gry „Blank” jest wyjątkowy, jak podkreśla producent. Ja myślę, że jest jeszcze jeden plus takiej koncepcji – element twórczy, kreatywność, współtworzenie czegoś w ramach pewnej konwencji gdzie musisz wziąć pod uwagę praktyczne zastosowanie swojego pomysłu przez inne osoby. I jeszcze coś – na pudełeczku pozostawiono miejsce na Twoją nazwę Twojej gry.
„Blank” bardzo przypadła do gustu mojemu ośmioletniemu synowi. Głównie koncepcją tworzenia własnych zasad – te oryginalne nagiął już na początku wymyślając kilka własnych, nim zdążył z kimkolwiek wygrać i nabrać po temu uprawnień. Mnie również gra przekonała – nie ukrywam, że zagrał też sentyment do czasów, gdy jako dziecię konstruowałam własne planszówki z absurdalnymi zasadami. Jednak gra i bez takich wspomnień ma szansę trafić do potencjalnego gracza – proste zasady i luz, z jakim twórcy podeszli do swojego pomysłu sprawdził się.
Dobble Plaża
Zanurkuj z pluskiem po zwycięstwo wszędzie tam, gdzie porwie Cię fala przygody, dzięki zupełnie nowej, bardzo trwałej i wodoodpornej wersji ulubionej gry rodzinnej!
Dobble Plaża to 30 kart, na których znajdziecie po 6 symboli związanych z morzem i plażą. Na 2 dowolnych kartach zawsze znajduje się dokładnie 1 wspólny symbol. Niezależnie od tego, czy grasz nad jeziorem, na basenie czy w wannie, Twoim celem jest jak najszybciej odnaleźć wspólny symbol i wygrać!
Głosząca kres
6 czerwca ukaże się 3 tom wojny lotosowej - ksiązki pod patronatem Secretum.pl
Ostatni tom epickiej steampunkowej "lotosowej trylogii" z feudalną Japonią w tle.
Oto nadszedł kres świata, który znali. Wraz ze śmiercią Aishy przestała istnieć dynastia Kazumitsu. Zdziesiątkowana rebelia Kagé – niegdyś zaciśnięta pięść, teraz ledwie kilka wyłamanych palców – targana jest wewnętrznymi konfliktami. Jej przywódca, Daichi, siedzi w więzieniu zdany na łaskę Gildii Lotosu.
Kto to zrobił?
W tę grę mieliśmy okazję zagrać na Festiwalu Gramy i pomimo dziecięcej aranżacji, jest to świetna gra imprezowa.
Kto to zrobił? to dynamiczna i bardzo prosta karcianka, w której liczy się refleks, szybkość reakcji i zapamiętywanie. Cała sprawa dotyczy kupy, którą jakieś zwierzątko zrobiło na środku salonu. Poszukiwania winnego trwają i choć wiesz, że to nie jest sprawka Twojego pupila, jednego możesz być pewien – pozostali gracze z pewnością będą próbowali go obwinić, żeby zrzucić winę ze swoich podopiecznych.
Fandom - fragment
18 kwietnia ukaże się "Fandom" książka Wydawnictwa Jaguar, którą objęliśmy naszym patronatem.
Dzisiaj zapraszamy do zapoznania się z fragmentem powieści.
Prolog
Powieszą mnie dokładnie za tydzień. Zawisnę w imię przyjaciół i rodziny. Przede wszystkim jednak zawisnę w imię miłości. Niewielka to pociecha wobec myśli o zaciskającejsię na mojej szyi pętli. O stopach rozpaczliwie szukających stabilnego podparcia, o nogach gwałtownie wymachujących w obłąkańczym tańcu. Jeszcze dziś rano nie miałam o niczym pojęcia. Rano bawiłam się na festiwalu Comic Con, oddychałam zapachem hot dogów, potu i perfum. Podziwiałam krzykliwe kostiumy fanów, mrużyłam oczy w blasku fleszy, uszy wypełniał mi basowy pomruk perkusji i przenikliwy dźwięk skrzypiec. Jeszcze wczoraj, w szkole, stresowałam się na angielskim jakąś głupią prezentacją i marzyłam, by znaleźć się w zupełnie innym świecie.
W życiu należy dobierać marzenia bardzo ostrożnie. Spełnione, okazują się niekiedy zupełnie do dupy.
Pulsar 2849
Jest rok 2849. Dokładnie 1000 lat po wielkiej gorączce złota wydobycie i transport surowców wkroczyły na zupełnie nowy poziom. Ludzkość ukończyła przełomowy projekt w postaci Gwiezdnego Lustra, dzięki któremu udało się zgromadzić ogromną moc pulsara i otworzyć pierwszy tunel czasoprzestrzenny. Ten moment zmieni ludzkość na zawsze...
Pulsar 2849 to gra planszowa oparta na zarządzaniu kośćmi, utrzymana w klimacie science fiction. Uczestnicy eksplorują przestrzeń kosmiczną, rozbudowują flotę i rozwijają własne drzewo technologii poprzez tworzenie infrastruktury umożliwiającej transport energii z kolejnych pulsarów. Każdy z graczy dysponuje innymi możliwościami, a także indywidualnym celem, który stara się zrealizować.
Oto jest pytanie!
Gracze wcielają się w role wiewiórek wspinających się na szczyt góry. Podczas wspinaczki będą zadawać sobie różne pytania. W końcu tym zajmują się wiewiórki. Dlaczego akurat wiewiórki? Oto jest pytanie!
Pierwsze wrażenie.....
Gra swoją grafiką na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl gry dla dzieci. Drewniane wiewiórki, jako pionki, duże żołędzie i orzechy, jako znaczniki, tylko pogłębiają to wrażenie. Nic jednak bardziej mylnego, mając na uwadze wskazanie wiekowe – gra jest dla graczy od 15 lat. Niewielka plansza przypomina odrobinę tę ze SmallWorlda, jest też dwustronna. Ogromny minus, co przyznaję pierwszy raz zdarza się w grach od Rebela, a mianowicie nieprecyzyjnie wydrukowane tekturowe wypraski z kartami "A", "B", żetonami "×3" i żetonami "dopalacz zagwozdkowy". Sześć kolorów zostało nieprecyzyjnie nadrukowanych i nakładają się na wytłoczone żetony, co powoduje, że są tak naprawdę dwukolorowe – bardzo możliwe, że tylko mój egzemplarz się taki trafił.
Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 3-6 osób
Wiek: od 15 lat
Czas gry: ok. 30 minut
Wydawca: REBEL.pl
Projektant: Vlaada Chvátil
Ilustrator: CSören Meding
Rozgrywka:
Gra rozgrywana jest turowo. Wszyscy gracze na początku gry posiadają po jednym żołędziu, poza graczem rozpoczynającym, który zadaje pytanie. Pierwszy gracz wybiera jedno z trzech pytań z planszetki i dwie karty z ręki, następnie wybiera gracza, któremu zadaje pytanie i zabiera mu żołędzia (posiadanie żołędzia przez gracza jest warunkiem do zadania mu pytania). Po zadaniu pytania, odczytuje się odpowiedź i załącza do planszetki. Gracz odpowiadający zakrywa kartę z odpowiedzią, a pozostali gracze poza pytającym, obstawiają odpowiedź. Po odsłonięciu odpowiedzi przez odpowiadającego, a następnie przez obstawiających, podliczane są punkty; każdy kto zgadł przesuwa swoją wiewiórkę o jedno pole, a za każdą złą odpowiedź o jedno pole przesuwa wiewiórkę pytający. Żeby podkręcić atmosferę można skorzystać z dwóch dopalaczy: potrójnego lub zagwozdkowego. Za potrójny przy poprawnej odpowiedzi gracz przesuwa się o trzy pola do przodu, przy zagwozdkowym za każdą złą odpowiedź innych graczy, przesuwa się o jedno pole do przodu. Po podliczeniu punktów tura się kończy, a obowiązek pytania przechodzi na następnego gracza zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Cel gry:
W tej grze chodzi o dobrą zabawę i ona jest celem. Tak wygrywa gracz, którego wiewiórka pokona najdłuższą trasę w drodze do chmur, ale to jest wiedza potrzebna tylko dla tych, którzy potrzebują mieć konkretny cel. Pozostali będą czerpać przyjemność z przebywania na szlaku w dobrym towarzystwie.
Cytując autorów:
„ Nawet jeśli nie wygrasz, to pomyśl sobie, że i tak udało Ci się dotrzeć na szczyt góry. Fajnie co? Oczywiście czasem dochodzimy tylko do łąki. Ale to nic takiego. To przecież bardzo przyjemna łąka. Nawet jeśli skończyłeś w okolicy jeziora, to mamy nadzieję, że dobrze się bawiłeś. Tak naprawdę o to w tej grze chodzi. No i o wiewiórki.”
Dla kogo jest gra?
Instrukcja podaje wiek początkowy graczy 15 lat. Wydaje mi się on mocno zawyżony. W tej grze nie ma nieprzyzwoitych, czy niestosownych pytań, a ich ewentualne niezrozumienie wymaga po prostu krótkiego wyjaśnienia. We wszystkich rozgrywkach uczestniczyła moja jedenastoletnia córka i jedyne pytanie, które nastręczyło jej problem, brzmiało: „Kto jest według ciebie gorszy? Ktoś kto pobiera zasiłek dla bezrobotnych, pracując gdzieś na czarno?”. Rzeczywiście „zasiłek dla bezrobotnych” i „praca na czarno” szczęśliwie ominęła jej dzieciństwo i należało objaśnić jej te zjawiska społeczne, poza tym nie było żadnych innych trudności.
Gra wydaje się idealna dla kilku rodzajów grup graczy. Po pierwsze dla zgranej paczki, która będzie się świetnie bawiła podpuszczając się nawzajem, zadając zakręcone, zabawne i kontrowersyjne pytania. Po drugie dla osób w ogóle nie znających się, na tzw. „przełamanie lodów”, aby bliżej poznać towarzystwo. Po trzecie na rodzinne spotkania, podczas których przez przypadek można dowiedzieć się o swoich krewnych czegoś więcej.
Końcowe wrażenie:
„Oto jest pytanie” przywodzi na myśl kolaż wielu gier. Motyw wchodzenie na szczyt góry, grafika i poszczególne elementy jednoznacznie przywodzą na myśl dziecięcą grę. Grafika do złudzenia przypomina planszę SmallWorlda. Koncept obstawiania, co gracz przeciwny „ma na myśli” jest analogiczny do Dixita. Można by tak wymieniać, a w im więcej gier się grało, tym więcej analogii się odnajdzie. Niestety oznacza to tyle, że gra jest mało oryginalna, z jednej strony, a z drugiej jest ona na tyle znajoma, że szybko się w nią wgrywa. Minusem gry są zdecydowanie źle wydrukowane wypraski, prosta mechanika podatna na manipulacje, bazująca na szczerości graczy. Niezaprzeczalnym atutem gry jest natomiast jej aspekt towarzyski i przejrzysta, świetnie napisana z poczuciem humoru instrukcja.
Generalnie „Oto jest pytanie” będzie najlepszym rozwiązaniem dla tych graczy, co lubią po prostu swoje towarzystwo, ich celem jest spędzenie wspólnie czasu, a nie koniecznie wygrana i dążenie do zwycięstwa. Ci, co przede wszystkim cenią sobie w grach strategię i jasne zasady umożliwiające zwycięstwo, zawiodą się.
Głosząca kres
Wraz z Wydawnictwem Uroboros w maju zapraszamy do lektury trzeciego tomu Wojen lotosowych.
Oto nadszedł kres świata, który znali. Wraz ze śmiercią Aishy przestała istnieć dynastia Kazumitsu. Zdziesiątkowana rebelia Kagé – niegdyś zaciśnięta pięść, teraz ledwie kilka wyłamanych palców – targana jest wewnętrznymi konfliktami. Jej przywódca, Daichi, siedzi w więzieniu zdany na łaskę Gildii Lotosu.
Gildia, od lat zatruwająca kraj, chce sięgnąć po władzę absolutną na siedmiu wyspach Shimy, posługując się nowym szogunem – Hiro – jak marionetką. Z armiami klanów Tygrysa i Feniksa oraz Miażdżycielem – najpotężniejszą bronią, jaką kiedykolwiek stworzono - wydaje się niepokonana. Czy ktokolwiek rzuci wyzwanie takiej sile?
Timeline: Wiedza ogólna
„Timeline” to seria gier, które cieszą się dużą popularnością. Za pomocą prostych zasad sprawdzają wiedzę z zakresu wielu dziedzin. W czym tkwi sekret sukcesu serii? Czy gra faktycznie jest tak uniwersalna, jak wygląda? Sprawdziłam to za pomocą tytułu o nazwie „Timeline: Wiedza ogólna”.
Zabawa przeznaczona jest dla ekipy od 2 do 8 graczy w wieku co najmniej 8 lat. Pojedyncza partia powinna zająć nam około 15 minut. Po zajrzeniu do pudełka znajdziemy w nim 110 karta (każda z podpisanym obrazkiem i datą na rewersie) oraz instrukcję. I to wszystko. Przystępujemy do rozgrywki!
Jak już wspomniałam, zasady nie są skomplikowane. Na początku rozdajemy każdemu z graczy odpowiednią liczbę kart (uzależnioną o ilości osób biorących udział w zabawie). Każda z nich reprezentuje określone wydarzenie np. wynalezienie żelazka, czy odkrycie Ameryki. Następnie jedną kartę kładziemy na środku datą do góry. W swoim ruchu każdy z graczy, wybierając spośród kart na ręku, musi ułożyć jedną na stole. Cała zabawa polega na tym, by umiejscowić ją w dobrym miejscu. Z lewej strony, jeśli jesteśmy przekonani, że dane wydarzenie miało miejsce wcześniej niż to na stole, z prawej, gdy uważamy, że później. W sytuacji, gdy na stole jest już kilka kart, musimy ułożyć je z uwzględnieniem ich wszystkich (czyli np. pośrodku). W tym momencie mogą mieć miejsce dwie sytuacje. Po pierwsze, sprawdzamy rewers dołożonej przez nas karty. Jeśli znajduje się w dobrym miejscu, oznacza to, że nam się udało. Mamy na ręku mniej o jedną kartę, a ruch przechodzi na następną osobę. Jest też druga możliwość, pomyliliśmy się. Błędnie dołożoną kartę należy odrzucić, wziąć z tali nową na rękę i... ruch przechodzi na kolejną osobę. Wygrywa gracz, który jako pierwszy pozbędzie się wszystkich kart. Proste? Bez wątpienia. Ale czy przyjemne? Sprawdźmy!
Zanim jednak przejdziemy do oceny samej mechaniki, warto zwrócić uwagę na solidne wydanie tytułu. Pudełko jest co prawda niewielkie, ale metalowe i z tłoczeniami. Bardzo ładnie prezentuje się na półce. Od strony wizualnej na uznanie zasługują też karty. Wydarzenia na nich przedstawione zostały ujęte bardzo estetycznie i szczegółowo. Same karty nie są duże. Mają mniej więcej wielkość połowy standardowego formatu. Chociaż nie przeszkadza to w grze, na początku sprawia wrażenie wydania miniaturowego. Za to zdecydowanie zasługuje na uznania wpraska. Idealnie pasuje do wymiaru kart i sprawia, że w pudełku nic się nie rusza.
Na początku muszę zaznaczyć, że nie rozumiem, czemu gra jako minimalny skład wskazuje 2 osoby. Wariant na jednego gracza jest jak najbardziej możliwy i osiągalny. Zakłada po prostu dokładanie kart bez przechodzenia tur. Jak to w każdym przypadku, rozgrywka solo nie jest tak pasjonująca, jednak jak najbardziej wykonalna, dlatego dziwi mnie brak wzmianki o takim rozwiązanie.
Jeśli zaś chodzi o sam przebieg rozrywki, to wiele zależy od upodobań graczy. W zabawie brak jakichkolwiek negatywnych interakcji. Nie jest też wymagane planowanie, czy większa strategia. Wystarczy odrobiną rozeznania w osi czasu. A czasami nawet i nie to. Bo przecież chodzi głównie o dobrą zabawę, można więc skorzystać z intuicji i nie przejmować się rywalizacją.
Tym bardziej że nie wszystkie karty są „śmiertelnie poważne”. Kilka z nich wywoła uśmiech na naszej twarzy i np. taka kwestia jak wynalezienie Sudoku czy temperówki dość zabawnie wygląda w towarzystwie tak doniosłych wydarzeń pierwszy lot na księżyc. Tych mało poważnych (i nieszczególnie przełomowych) momentów jest na kartach całkiem sporo. Nie liczy się więc stricte wiedza z historii, ale raczej umiejętność kojarzenia faktów. Dlatego podczas zabawy trzeba pamiętać o pewnym dystansie i nietraktowaniem całej rozgrywki jak sprawdzeniu. Taki test, wbrew nazwie, nie ma za zadanie udowodnienia naszej wiedzy ogólnej, a jedynie dostarczenia dobrej zabawy.
Jeśli zaś chodzi o zakres merytoryczny kart, zauważyłam, że spora ich część dotyczy XX wieku. W tym stuleciu liczą się konkretne lata, a pomylenie się nawet o jeden rok jest traktowane jako zła odpowiedź. Za to ułożenie wydarzeń ze starożytności, czy średniowiecza nie jest już takie trudne, ponieważ jest ich zdecydowanie więcej. Przydałaby się szersza skala, nawet pomimo tego, że większość zabawnych wynalazków powstało w XX wieku.
Co do czasu gry, to jest on bardzo różny. Wskazany na opakowaniu kwadrans to chyba wartość uśredniona. W duecie i w 5 minut można rozegrać partię. Jeśli zaś chodzi o skalowalność, to poziom zabawy rośnie proporcjonalnie do liczby graczy, Im ich więcej, tym jest trudniej i... weselej.
„Timeline: wiedza ogólna” to gra specyficzna. Ten lekki i prosty tytuł z powodzeniem sprawdzi się w roli integracyjnej zabawy na porę minut czy przerywnika podczas rodzinnych spotkań. Sprawnie można go transportować, błyskawicznie rozłożyć i rozegrać kilka partii. Nie jest to tytuł szczególnie wymagający, dlatego szukając czegoś bardziej angażującego, „Timeline” posłużyć może najwyżej za przystawkę.