kwiecień 28, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi

niedziela, 17 marzec 2019 21:32

Co w trawie piszczy

Bajki od zawsze lubiłam oglądać, nie ma znaczenia czy są bardziej lub mniej "dziecinne", po prostu oglądam niemalże każdą produkcje animacyjną. Tym razem mój typ padł na "Co w trawie piszczy". Z opisu dowiedziałam się, że poznamy pasikonika, który przemierza świat, nie goszcząc zbyt długo w wybranym miejscu. I nagle trafia na pewną łąkę, tak piękną, że decyduje się zostać, w dodatku jego serce reaguje szybszym uderzeniem, na widok pięknej pszczoły. Planuje zdobycie względów swej ukochanej i sympatii mieszkańców łąki, ale czy Tonikowi uda się osiągnąć swój życiowy cel?

Poznajemy Tonika (głosu użyczył Janusz Wituch), pasikonik dociera do pewnej łąki, od razu zachwyca się sielskością tego miejsca, spokojem i jedynym w swoim rodzaju urokiem. W dodatku poznaje pewną piękną pszczołę, jak się później okazuje Margerytka (głosu użyczyła Paulina Łaba) jest królową. Jak wiadome, jej rola w ulach jest bardzo ważna i nie może ot tak sobie wylatywać na łąkę, a właśnie tego najbardziej jej brakuje. Bycia zwykłą pszczołą, która może sobie polatać i nacieszyć urokiem wolności. Chociaż przez chwilę.

Gdy poznaje Tonika, zaczyna rozważać pewną decyzje, ale sprawa nie wygląda zbyt łatwo. W dodatku mieszkańcy łąki, nie bardzo potrafią zaufać nowemu przybyszowi. Pasikonik, za wszelką cenę chce udowodnić swoje zasługi. I trafić do serce innych pszczół, nieświadomie, albo bezmyślnie decyduje się na układ z osą Vespulą (głosu użyczyła Olga Bończyk). Jest to ogromny błąd z jego strony. A konsekwencje przysporzą wielu nieprzyjemnych wydarzeń.

Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tej bajki, miałam nadzieje, że ta produkcja będzie wesoła i jak wiadomo z morałem. No niestety, może i jakiś tam morał był, ale wymuszony, a całość chyba niekoniecznie wydawała się przeznaczona do najmłodszych odbiorców.

Przede wszystkim dialogi, ale i również wizerunek postaci. O ile pszczółki wyglądały jak latające beczułki, albo kulki, co jeszcze mona było znieść, tak osa Vespula, została wykreowana dosyć osobliwie, na taką osią famme fatale. Nie wiem, ale myślę, że takie za bieg był zupełnie niepotrzebny o ile grupą docelową faktycznie miały być dzieci.

Kolejna rzecz, to dialogi. Tutaj w ogóle nie umiałam stwierdzić, co miał na myśli twórca. Ponieważ całość trąciła intrygami na poziomie dorosłych ludzi. Słownictwo było dalekie do zrozumienia dla małych dzieci. I jak wspomniałam, zachowanie osy, po prostu zwaliło mnie z nóg. Ja wiem, że już mieliśmy złe królowe, które chciały odebrać życie pięknym królewną, a wszystko z zazdrości. Mimo wszystko w tamtych bajkach czuć było klimat dziecięcy, tutaj nie.

Żeby nie było, moje spostrzeżenia zostały poparte u głównych zainteresowanych - czyli dzieci. Obejrzały bez wielkiego zainteresowania, a gdy już bajka dobiegła końca, nie umiały powiedzieć czy była fajna. Po prostu kolorowa. Żarty, które miały rozbawić ani razu nie wywołały śmiechu, myślę że nie pozostaje nic więcej do dodania. Bajka "Co w trawie piszczy", nie sprawdziła się w swojej roli. Mnie samą znudziła, oglądałam byle jak najszybciej skończyć.

Nie umiem polecić tej bajki. Sama nie spędziłam zbyt przyjemnie czasu podczas oglądania, myślę, że jest sporo o wiele ciekawszych produkcji.

Dział: Filmy
niedziela, 17 marzec 2019 13:15

Konkurs: Harda Horda

Kiedy kilkanaście kobiet łączy siły, powstają rzeczy wyjątkowe.

Dwanaście niesamowitych historii pełnych nostalgii i grozy. Wyrusz w niezwykłą podróż po zdumiewających światach, w których ludzkość próbuje radzić sobie ze skutkami katastrof spowodowanych przez naturę lub własną ignorancję, gdzie czasem pojawiają się chmury będące portalem do innego uniwersum, a w słowach niewinnej piosenki dla dzieci „Jaworowi ludzie” ukrywa się mrożąca krew w żyłach tajemnica.

Pierwsze wspólne dzieło stowarzyszenia Harda Horda. Grupy dwunastu znakomitych i nagradzanych polskich pisarek. Poznaj ich zjawiskową antologię o przekraczaniu granic.

Od kobiet dla kobiet. Ale nie tylko. Porywająca lektura dla wszystkich wielbicieli mrocznych klimatów.

Dział: Zakończone
niedziela, 17 marzec 2019 12:50

Konkurs: Oczy Uroczne

Gdzie anioł nie może, tam czorta pośle.

Laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla powraca z nowymi dożywotnikami w kolejnej odsłonie bestsellerowego cyklu!

Wraz z nieoczekiwanym atakiem zimy nadciągają równie niespodziewane kłopoty. Ktoś lub coś grasuje po okolicy, atakując przypadkowe osoby. Tymczasem Bazyl wyraźnie coś knuje i w tej intrydze niespodziewanie zyskuje sprzymierzeńca, zaś przyjaźń Ody z Rochem zostaje wystawiona na poważną próbę. Lecz wszystko to blednie w obliczu tajemnic sprzed wielu lat, jakie skrywa pobliski cmentarz – i niewielki staw w samym sercu ciemnego lasu.

Nadciąga czas nieprzejednanej nocy. Czas śmierci.

Dział: Zakończone
sobota, 16 marzec 2019 15:28

Furia

“Furia” ma naprawdę świetną szansę na miano najgorszej przeczytanej przeze mnie książki tego roku. Rozczarowanie tym większe, że ponoć sam Stephen King stwierdził, iż akcja to: “Napięcie, które człowieka wręcz dręczy”. Wiele rzeczy mnie w tej książce dręczyło, ale nie napięcie.

Zapowiadało się świetnie. Zamach, tajemnica, próba ukrycia własnych błędów. Ci, którzy mieli być dobrzy okazują się łajdakami. Ci źli mają swoje powody. Słowem - czekałam na rasowy thriller. A dostałam...

Początek nie jest zły. Akcja rozkręca się w dobrym tempie, autorka wciąga czytelnika w kolejne wątki, i gdy już zdaje się, że za chwilę wydarzenia nabiorą rozpędu, a krew tryśnie strumieniem, Sandra Brown z thrillera robi kiepskie romansidło w stylu “Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Dwie strony opisu seksu pomiędzy głównymi bohaterami w stylu “wszedł w nią powoli, ale zamaszyście” skutecznie zniechęciły mnie do dalszego czytania, tym bardziej, iż akcja ewidentnie ustąpiła rozterkom miłosnym Trappera i Kerry. I niestety to nie jedyny taki opis.

Autorka zmarnowała świetny pomysł. Gdyby odpuściła wątki erotyczno - romantyczne, a więcej uwagi poświęciła pierwszoplanowej historii, zamachowi w hotelu w Dallas, gdyby skupiła się na relacjach Trappera z ojcem, gdyby weszła głębiej w motywy kierujące Wilcoxem i Hanka, z całą pewnością mogłaby powstać z tego świetna opowieść. Trzymająca w napięciu, ciekawa, może nawet budząca uzasadnienie dla tytułu. Bo, nie ukrywam, czekałam na moment furii, a to z każdym rozdziałem wiało coraz większą nudą. I coraz bardziej raziła maniera literacka autorki - stylistyczny przerost formy nad treścią, jaką Brown chciała w danym momencie przekazać.

Komu polecam książkę? Wielbicielkom sagi o Grey’u. Jest to stanowczo powieść dla kobiet szukających romantycznych opowieści z dreszczykiem. Bo jeśli chodzi o prawdziwe thrillery, to raczej ta książka wspólną z nimi będzie miała jedynie półkę w księgarni.

Dział: Książki
piątek, 15 marzec 2019 19:32

Wodny szlak

Prawdopodobnie ze świecą można by szukać miłośnika gier planszowych, który nie znałby kultowego Carcassonne. Kafelkowa gra, gdzie tworzy się miasta, rozwija drogi i prowadzi rzeki, była jedną z pierwszych, w jakie grałam i to od niej rozpoczęła się moja dorosła przygoda z planszówkami. Dlatego z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po Wodny szlak, autorską grę Wojciecha Grajkowskiego, wydaną przez Fox Games.

Cel gry
Jak można wywnioskować już z samego tytułu, zadaniem graczy jest przetrzeć, a właściwie utworzyć od nowa wodny szlak. Każdy buduje własną rzekę i zaplecze w postaci młynów, tartaków oraz portów, które dodatkowo może wzbogacać łąkami i innymi elementami. Gracz z najlepiej rozwiniętą i przemyślaną siecią, zdobywa najwięcej punktów i wygrywa.

Opakowanie
Już samo opakowanie cieszy oko barwną, szczegółową ilustracją. Równie dobrze prezentuje się wnętrze – wypraska jest wygodna do trzymania i segregowania kafelków, a same kafelki są wykonane solidnie i równie kolorowo. Ukłony w stronę Natalii i Bartłomieja Kordowskich, autorów ilustracji.

W opakowaniu znajduje się:
- 60 kwadratowych kafli rzeki
- 4 prostokątne kafle startowe
- 4 karty pomocy ze ściągą punktacyjną
- notes do zapisywania punktacji
- instrukcja (jasna i czytelna)

Rozgrywka
Liczba użytych do gry kafli zależy od liczby graczy. Autor proponuje wariant dla 4, 3 i 2 graczy, a także wersję gry solo. W zależności od tego, ilu jest uczestników, należy użyć od 30 do 60 kafli, które lądują w stosie na środku stołu. Każdy gracz otrzymuje podłużny kafel startowy, od którego będzie rozpoczynał swoją budowę oraz kartę pomocy, na której można sobie podpatrywać zasady punktacji.

Pierwszy gracz wyciąga 3 kafle ze stosu i wykorzystuje 1 z nich, a 2 pozostałe przekazuje sąsiadowi. Ten dobiera kafel ze stosu, by mieć w ręku 3, także wybiera jeden z nich i pozostałe podaje dalej. Gra toczy się do chwili, gdy zostaną wykorzystane wszystkie kafle z środkowego stosu, co zajmuje 13 rund.

Na kaflach, oprócz rzeki rzecz jasna, znajdują się obrazki przedstawiające młyny (z symbolem worka), tartaki (z siekierą) oraz porty (z kotwicą). Na niektórych na brzegu rzeki leżą także wolne worki i pnie drzew, które należy spławić do wymienionych wyżej budynków. Podczas układania własnego szlaku trzeba więc wziąć pod uwagę kierunek, w jakim płynie woda oraz kolejność układania poszczególnych elementów, aby uniknąć sytuacji, że młyn znajduje się powyżej dostępnych worków z mąką (zamiast do młyna odpłyną wówczas w siną dal, razem z punktami).

Liczba punktów za tartaki i młyny zależy od tego, jaka cyfra widnieje na poszczególnych budynkach oraz czy uda się dostarczyć do nich wymagany materiał. Źródłem punktów są także porty, które warto stawiać w jak największej odległości od siebie, ale należy uważać, by nie znalazły się między nimi mosty, młyny i tartaki. Wreszcie, podczas układania kafelków można zauważyć tworzące się łąki, które – o ile składają się z 3 lub 4 elementów – również zapewniają punkty.

Wariant jednoosobowy właściwie nie różni się niczym od tego kilkuosobowego, poza tym, że wykorzystujemy do niego 39 kafli i zamiast przekazywać niewykorzystane płytki sąsiadom, odkładami je na stół. Do tej rozgrywki należy także odłożyć wszystkie kafelki z krowami.

Wrażenia
Bardzo dobrze grało mi się zarówno w wersji solowej, jak i w towarzystwie. Gra jest pozornie prosta, ale w zależności od kafli, na jakie trafimy, wymaga czasem prawdziwego główkowania i planowania. Dzięki różnorodności i dużej liczbie płytek, jest także dobrze regrywalna, więc nawet po kilkunastu rozgrywkach wcale się nie nudzi. Co więcej, mogą w nią grać zarówno trochę starsze dzieci, jak i doświadczeni planszówkowicze. Czyżby trafiła się nam gra niemal idealna?

 

Dział: Gry bez prądu
piątek, 15 marzec 2019 18:41

Kłamca 2.8. Papież Sztuk

Kto by pomyślał, że minęła już dekada odkąd światło dzienne ujrzał Kłamca Jakuba Ćwieka. Opowieść o półbogu Lokim wpisała się szybko na listę najbardziej popularnych i wartych przeczytania książek na polskim rynku fantastycznym. Kłamca doczekał się czterech tomów wydanych przez Fabrykę Słów. Historia wydawała się już zamkniętą, jednak autor poczestował fanów jeszcze dwoma dziełami ze świata Lokiego. Pierwszym była Machinomachia - nowela, o której też miałem przyjemność napisać tutaj kilka pozytywnych słów. Drugim dodatkiem jest Papież Sztuk, który niegdyś był rodzajem prezentu na 10lecie Kłamcy. Jak prezentuje się zatem odświeżone wydanie?

Loki — nordycki bóg kłamstwa na usługach aniołów, a także bohater pięciu książek, komiksu i gry karcianej — nie ma czasu świętować. Oto bowiem przyjdzie mu się zmierzyć z jednym z największych swoich wrogów. W dodatku na własne życzenie, bo wszystko wskazuje na to, że Dezyderiusza Crane’a, samozwańczego boga popkultury, stworzył omyłkowo nie kto inny, jak Loki właśnie. Teraz rozpoczyna się gra z czasem, tym trudniejsza, że z każdą chwilą nowy bóg coraz lepiej poznaje swoje możliwości. Jego główną mocą jest kontrola nad narracją, a nawet… nad całą opowieścią!

Pierwsze, co trzeba powiedzieć to to, iż nowa książka Ćwieka fabularnie toczy się gdzieś obok akcji, którą znamy z czterech Fabrycznych tomów Kłamcy, dlatego też nowi czytelnicy przygód o Lokim nie muszą zaznajomić się z całym cyklem, by cieszyć się frajdą z czytania, bo tą, bez dwóch zdań i w ogromnej ilości, daje nam Papież Sztuk. Co jeszcze? Książka jest napisane w formie powieści a nie, jak to miało wcześniej miejsce, w formie mniej lub bardziej chronologicznych opowiadań. To, co rzuca się w oczy i też wyróżnia się nieco spośród innych książek Ćwieka (chociaż nie tylko), to zabawa konwencją. Czytelnik nie czyta lektury od początku do końca, autor bowiem ukrył dla swoich fanów kilka otwartych furtek, swego rodzaju marginesowych dopowiedzeń do całości, rozsianych w końcowej części powieści. Tak więc czytając dany fragment, przenosimy się nagle o sto kartek w przód by — dla przykładu — zapoznać się z komiksowym obrazem pewnej potyczki Lokiego. Jest to zabieg na pewno ciekawy i daje coś w postaci książkowej świeżości. Na koniec też trzeba pochwalić grafików wydawnictwa SQN - kolejny raz stanęli na wysokości zadania i stworzyli przyjemną nie tylko dla duszy, ale też dla oka serię.

Jeśli chodzi o sam tekst, to Jakub Ćwiek z pewnością stanął na wysokości zadania. Po Machinomachii czułem lekki niedosyt, lecz tym razem wszystko jest w porządku, co przyczyniło się do pochłonięcia przeze mnie książki w jeden dzień. Pierwszy raz od czasów cyklu Jakuba Wędrowycza Andrzeja Pilipiuka roześmiałem się na głos czytając, za co należą się Ćwiekowi ogromne brawa. Cięty dowcip Lokiego, trafne riposty i nutka kpiny w każdym zdaniu to coś, co szalenie ubarwia bohatera. Do tego dochodzi oczywiście łatwy w odbiorze styl. Cała historia napisana jest ciekawie i przejrzyście, a końcówka daje nadzieję na możliwość kontynuacji. Zdecydowanie polecam!

Dział: Książki
czwartek, 14 marzec 2019 21:51

Na skrzydłach - zapowiedź

W tej przepięknie ilustrowanej grze uczestnicy rozwijają własne rezerwaty, które są ostoją dla wielu różnorodnych gatunków ptactwa. Każdy kolejny okaz stanowi szansę na wzbogacenie naszej kolekcji, a także rozwój rezerwatu i realizację celów.

Podczas zabawy każdy z graczy będzie rozwijał swój własny rezerwat poprzez wykładanie na specjalną planszę kart ptaków. Gra składa się z następujących po sobie tur. Aby wykonać jedną z dostępnych akcji, należy umieścić kostkę akcji w odpowiednim miejscu swojej planszy. Z każdą rundą (a będzie ich cztery), gracze będą mieli coraz mniej akcji do wykorzystania, ale ich efekty będą bardziej rozbudowane. Na samym początku gra będzie szła szybciej, jednak w miarę krystalizowania się strategii, poszczególne tury mogą zajmować coraz więcej czasu.

Dział: Bez prądu
czwartek, 14 marzec 2019 21:23

Świątynia na bagnach - zapowiedż

Rzucony wyrokiem kapryśnych bogów poza granice znanego sobie świata, Zahred tkwi pośród trzęsawisk i moczarów.
Nawet jego klątwa nie działa tu tak, jak powinna. Los splata ścieżki śmiertelnych tak, że odnajduje go tam – zawieszonego pomiędzy życiem a śmiercią– młody, niewinny chłopiec. Co może stać się z umysłem dziecka, widzącego na własne oczy, że nie wszystko na świecie poddane jest tym samym prawom? Co stanie się, kiedy zwyczaj zamieni się w obrządek,
a nawyk stanie się świętym rytuałem?

Dział: Patronaty
czwartek, 14 marzec 2019 21:15

Astralker - zapowiedź

Projekcje astralne, doświadczenia pozazmysłowe, opętania czy ataki istot z innych wymiarów.
A wszystko to w realiach tajnych służb specjalnych w Polsce.
Maja Lidia Kossakowska

Dawid jest zwyczajnym chłopakiem- przybyłym z małego miasteczka studentem informatyki, który próbuje dać sobie radę w wielkim mieście. Jeden głupi pomysł zmieni jego życie na zawsze.
Chłopak miał szczęście w nieszczęściu. Znalazł się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. A jednak okazało się, że przejawia zdolności uważane w niektórych kręgach za wyjątkowo cenne. Dzięki "propozycji nie do odrzucenia" nie tylko uratował skórę, ale dostał szansę, by wykroczyć daleko poza ramy trójwymiarowego świata.

Dział: Patronaty

Carl Barks (1901–2000) jest powszechnie uważany za najwybitniejszego twórcę komiksów osadzonych w uniwersum Walta Disneya, a także za legendę całego komiksowego medium. To mistrz fabuły i komiksowej narracji. Wymyślił wiele postaci z Kaczogrodu, w tym Sknerusa McKwacza, Diodaka, Braci Be, Gogusia, Granita Forsanta i Johna Kwakerfellera, jak również liczne elementy tego świata – miasto Kaczogród czy skarbiec Sknerusa.
Do inspiracji twórczością Barksa z dumą przyznaje się wielu komiksowych twórców – za swój wzorzec uważa go na przykład Jeff Smith, autor kultowego Gnata, a Will Eisner nazwał go „Andersenem komiksów”. Kaczogród Carla Barksa to wyczekiwana przez polskich fanów edycja disnejowskich komiksów tego autora, od jednostronicowych gagów po długie fabuły, nieraz nawiązujące do historii i mitologii. Każdy tom zawiera ponad dwieście stron historii obrazkowych, w większości niewydanych dotychczas w naszym kraju, a także towarzyszące im teksty objaśniające.

Dział: Komiksy