marzec 13, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: dla dzieci

niedziela, 21 lipiec 2019 13:14

Everless

„Everless” miało być książką, która miała mieć w sobie coś czarującego. I ma, okładkę. Co zaś się tyczy samego wnętrza… Tutaj już nie jest tak bajecznie i kolorowo. Zaprezentowana przez Sarę Holland historia nie wyróżnia się niczym specjalnym spośród wielu podobnych powieści, chociaż miała ku temu pewne predyspozycje. Ma w sobie kilka elementów godnych uwagi, ciekawych i interesujących, ale mimo wszystko historia Jules Ember nie okazała się być zbyt urzekająca.

Zacznę od tego, co naprawdę mi się spodobało – motyw panowania nad czasem. Ludzie mieszkający w świecie wykreowanym przez Holland za wszystko płacą tym, co najcenniejsze – czasem. Nawet za popełnioną zbrodnię… Czas płynie w ich krwi, dlatego to właśnie ona jest najważniejsza. Lata życia, możliwość odkupienia win, możliwość spłaty długów, lepszego życia… Jednak znowu pojawia się kwestia bogatych i biednych, lepszych i gorszych. Królewska rodzina Gerlingów panuje nad wszystkim, nawet nad czasem innych ludzi. Choć sama ma go wystarczająco dużo, w tym pełen skarbiec różnych zasobów, to w swoim okrucieństwie nie omieszka zabrać innym tego, co im pozostało.

Everless to główne miasto, w którym rozgrywa się akcja. Młoda Jules, która od lat mieszka z dala od niego, postanawia podjąć ryzyko i powrócić tam, gdzie spędziła dzieciństwo – na dwór rodziny Gerlingów. Chociaż wraz ze swoim ojcem została stamtąd dawno temu wygnana, dziewczyna wierzy w to, że nikt jej teraz nie rozpozna – w końcu nie jest już dzieckiem, tylko prawie dorosłą kobietą. Pragnie zarobić wystarczającą ilość czasu, aby spłacić długi ojca i zapewnić im godny żywot. Nieoczekiwanie trafia do samego środka rodziny Gerlingów i odkrywa mroczne tajemnice zamku, a także swojego pochodzenia. Kim tak naprawdę jest Jules Ember?

Sara Holland stworzyła całkiem dobry świat, w miarę dobrze wykreowała jego bohaterów, zadbała o ciekawe podłoże historyczno-mitologiczne, wprowadziła pewną legendę, nie zapomniała o akcji. A mimo wszystko przez cały czas czegoś mi tutaj brakowało. Motyw z czasem jest naprawdę świetny, chociaż niemal identyczny pojawił się w filmie, który kiedyś oglądałam, więc nie mogę napisać, że było to dla mnie coś oryginalnego i zaskakującego. Muszę jednak przyznać, że w „Everless” tkwi spory potencjał, a jednak wszystko jest jakby tylko poprawne, a nie doskonałe. Napisane w sposób bezpieczny i sprawdzony, jakby Holland bała się przekroczyć pewne granice, zrobić coś oszałamiającego, wbić czytelnika w fotel.

Nie da się ukryć, że w książce panuje klimat tajemnic i dworskich intryg. Niemal każdy tutaj knuje i spiskuje, nie wiadomo komu ufać, a śmierć czyha za rogiem – czyli właściwie norma w tego typu powieściach młodzieżowych. Tutaj gdzieś pojawia się nutka buntu i poczucia niesprawiedliwości, tutaj na horyzoncie pojawia się arogancki i niebezpieczny przystojniak, nie brakuje też jego brata o złotym sercu, a w tym wszystkim pojawia się dziewczyna, która zaczyna odkrywać prawdę o samej sobie. Było. Zdecydowanie było – i to nie raz. I chociaż atmosfera tej książki jest naprawdę przyjemna, to jednak ta schematyczność i przewidywalność ją przyćmiewają.

Spodobał mi się pomysł na legendę o Alchemiku i Czarodziejce, został dosyć dobrze opisany i ciekawie rozwinięty, chociaż w pewnym momencie zbyt wiele rzeczy stało się jasnych. Zakończenie nie zaskoczyło mnie zbyt mocno, a jeden jego element wydał mi się tutaj zupełnie niepotrzebny, zrobiony jakby na siłę. Trzeba jednak przyznać, że dzieło Holland czyta się raczej przyjemnie. Chociaż nikt z bohaterów nie przypadł mi specjalnie do gustu, to też nie mogę napisać, że ta historia w jakiś sposób mocno mnie irytowała. Była w porządku, ale zdecydowanie chciałam czegoś większego.
„Everless” to książka, która niestety jest nieco schematyczna i w moim odczuciu nie zasługuje na miano oryginalnej. Czyta się ją dobrze, historia jest momentami naprawdę ciekawa, ale to jedna z wielu powieści, które się szybko i lekko czyta, a potem o nich zapomina. Niestety.

Dział: Książki
środa, 17 lipiec 2019 20:20

Mi Pasuje!

Sięgając każdorazowo po gry wydane przez Rebel można spodziewać się bardzo dobrej, wysokiej jakości wykonania. „Mi Pasuje!” nie jest pod tym względem wyjątkiem. Gra Petera Burleya składa się z 6 dwustronnych plansz w różnych kolorach, 162 sześciokątnych kafli (po 27 w 6 kolorach), 24 sześciokątnych kafli specjalnych (po 4 w 6 kolorach) i instrukcji. Wszystko zaserwowane w solidnym pudełku z wytłoczkami, które co prawda pozwalają posegregować solidnie wykonane kafle, ale niestety ich nie utrzymują w porządku, gdy tylko pudełko lekko zmieni pozycje. Poza nieustającym bałaganem w pudełku do samego wykonania gry, jak zawsze nie mam żadnych zastrzeżeń.

2

„Mi Psauje!”, tytuł oryginalny Take It Easy, znana jest na świecie od 1983 i należy do gier logicznych. Nieduża ilość elementów, proste zasady i krótki czas rozgrywki, powoduje, że idealnie nadaje się na rodzinne rozgrywki lub na szybką wieczorną partyjkę dla graczy, którzy w tygodniu nie mają za dużo czasu na wielogodzinne kombajny ekonomiczne. W związku z tym, że jest to typowo gra logiczna, nie występują w niej żadne elementy fabularne, a co za tym idzie, nie wytwarza się żadna atmosfera, co więcej nie ma żadnych interakcji między uczestnikami, więc tak naprawdę każdy walczy, nie tyle z przeciwnikiem, co z własnym intelektem.

Gra polega na układaniu kafli na własnej planszy, która złożona jest z sześciościennych pól. Gracz wywołujący (nie zmienia się on podczas całej rozgrywki) losuje z własnego zasobu kafel, głośno oznajmia jego wartość, a pozostali gracze wyszukują identyczny element w swoich zbiorach. Po czym gracze układają kafel na swojej planszy, tak, by tworzył on nieprzerwany rząd cyfr i kolorów z innymi. Wygrywa ten gracz, który zdobędzie najwyższą ilość punktów za nieprzerwane rzędy cyfr i kolorów na swojej planszy, im wyżej punktowane i im dłuższe ciągi, tym więcej punktów. Najwyższy wynik, jaki można uzyskać to ponoć 307. Piszę ponoć, bo jak dotąd u mnie nikt go nie uzyskał.

3

Gra posiada oczywiście wiele wariantów, jednak przyznaję, że są one wyłącznie urozmaiceniem, a nie utrudnieniem rozgrywki. Druga strona planszy, zwana zaworową, czasem wręcz upraszcza, albo prowadzi do dublowania się wyników, gdy gracze w miejscach zaworów umieszczą tej samej wartości kafle (wariant 2). Rozgrywka traci wtedy mocno na oryginalności i rywalizacji, która i tak jest w tej grze minimalna.

4

„Mi pasuje!” jest świetną rozgrywką dla tych wszystkich, którzy lubią łamigłówki. Logiczne myślenie, przewidywanie ruchów do przodu, pamiętanie o ilości i rodzajach kafli, to elementy, które ta gra wyćwiczy u graczy, dlatego polecam ją dla dzieci i młodzieży, choć może lepiej im o tym nie wspominać. Jak też wspominałam rozgrywka nie zabiera dużo czasu, a zasady są na tyle proste, że gra nadaje się na szybką partyjkę w środku tygodnia.

”Mi pasuje!” jest po prostu dobrze skonstruowaną, klasyczną grą logiczną, bez dodatkowych fajerwerków, ale czasem w prostocie tkwi piękno.

Dział: Gry bez prądu
poniedziałek, 15 lipiec 2019 22:15

Labirynt Fauna

Mroczna i nastrojowa, bogato ilustrowana baśń oparta na nagrodzonym trzema Oscarami filmie Guillermo del Toro.

Guillermo del Toro, zdobywca Oscara za najlepszy film za "Kształt wody", wraz z Cornelią Funke, autorką bestsellerowych powieści "Atramentowe serce" i "Król złodziei", wspólnie stworzyli epicką i mroczną powieść fantasy dla czytelników w każdym wieku, wzbogaconą poruszającymi poetyckimi ilustracjami.

Dział: Książki

Jeśli się zastanawialiście, co się stało z Gert po tym jak ściatoliła sprawę z w „I żyli długo i szczęśliwie”, a jeszcze nie przeczytaliście drugiego tomu „Nienawidzę Baśniowa”, to zaraz nakreślę Wam sytuację.

Otóż Gerti została królową i oczywiście prowadzi..... fujowy żywot. Cierpi na Syndrom Zabić Każdego, Kto Budzi z Nienacka, ma tron, ale co z tego, jak tak naprawdę godzinami musi na nim siedzieć i wypełniać komnatę swoją potęgą władzy, podpisując miliony petycji. Nawet opcja złej królowej nie zmienia faktu, że królowanie jest do kupy. Na szczęście z oparów władzy i siuśków uwalnia Gertrudę szefowa kard – Harriet Zima- i zwalnia ją ze stanowiska. Od tego momentu Gert może wrócić do swej tułaczki w poszukiwaniu drogi do domu. Razem z Larrym nie będzie się ciastolić i po drodze zniszczy kilka krain, pozbawi kilkadziesiąt żyć za pomocą swego poręcznego toporka, straci „przyjaciół” i zagubi się w czasie. Jak to Gertruda, jak działa to z rozmachem.

„Fujowy żywot” to ekstremalna jazda bez trzymanki dla tych, co nie przejmują się konwenansami, flakami, językowymi ozdobnikami i odporni są na landrynkowatą grafikę w stylu My Little Pony. Czytając tom drugi „Nienawidzę Baśniowa” obiecałam sobie zaznaczyć postitami wszystkie fragmenty, które mnie zakręciły. Tom wygląda jak sharpie, zębate monstrum, które miałoby ochotę odgryźć palce przy każdorazowym otwieraniu zeszytu. Te wszystkie cudowne parafrazy z „a fuj z wami”, „ciastoleniem się”, „królowaniem do kupy”, nazwami własnymi począwszy od Katastrofona, przez pizze kłaki gorgony z ananasem, czy habanerę z miodowymi mackami aż po cukroszklarzy i Mroczną Śmierciśmierć, ukazują całe bogactwo smaczków, które tworzą ten komiks tak wspaniale niewybrednie cudownym.

„Fujowy żywot”, co podkreślam dla niewtajemniczonych, pomimo swej mylnej grafice, nie nadaje się dla dzieci, a nawet dla podrastających podlotków. Całe dnie prowadzę batalie ze swoją córką, dlaczego jeszcze nie może skonsumować tego komiksu i poważnie zaczynam się zastanawiać nad trzymaniem go w jakimś tajemnym miejscu. Jest to o tyle trudne zadanie, że widzi, jak jej mamie się ten komiks podoba. Polecam całą serię wszystkim zestresowanym dorosłym, których praca jest do kupy i wszystko się ciastoli, tak by mieli pocieszenie w destrukcyjnie krwawej Gert.

 

Dział: Komiksy
wtorek, 02 lipiec 2019 17:06

Blask nocy letniej

Po tragicznym wypadku, który odmienił jej całe życie, Kati postanawia wyjechać z rodzinnych Niemiec do Los Angeles. Zrywa kontakt z najlepszym przyjacielem Luke'm i podejmuje pracę jako au pair u bogatej rodziny. Oswajając się z istnieniem szpecącej jej twarz blizny, dziewczyna postanawia skupić się na pracy czyli opiece nad trójką dzieci. Jednak przypadek sprawia, że Kati trafia do ekskluzywnego baru o nazwie Lived.

Każdy serwowany tam drink jest specjalnie przygotowywany dla danego klienta. Nie ma dwóch takich samych przepisów, a wszystkie składniki opierają się na owocach, warzywach i ziołach. Są idealne pod względem koloru i konsystencji. Ich działanie wydaje się wręcz magiczne. To, co miało być dla Kati misją, szybko staje się sposobem na nowe życie. Właścicielami baru są Jeff i Lucy, rodzeństwo o filmowej przeszłości. Obecnie prowadzą lokal dla celebrytów i gwiazd. Zdeterminowana, by zapomnieć o starym życiu i nieszczęśliwej miłości Kati, szybko podaje się urokowi Jeffa, który umiejętnie o nią zabiega. Czy naprawdę jest tak zakochany, jak się zachowuje?

Przyznam, że o lekturze Blasku nocy letniej zadecydował przypadek, choć na książkę z racji bajecznej okładki zwróciłam uwagę dużo wcześniej. Bardzo podobało mi się nawiązanie tytułem do sztuki Szekspira oraz upodobanie głównej bohaterki do recytowania pasujących do sytuacji fragmentów z ulubionych tragedii i komedii tego autora.

Autorka umiejętnie buduje klimat, opisując życie sławnych i bogatych; liczą się tu wpływy oraz znajomości, a im większy przepych, tym lepiej. Tak samo jak Kati, dałam się wciągnąć w ten świat. Bo któż nie chciałby, aby pomimo jego oczywistych defektów i wielu kompleksów na naszej drodze nie stanął ktoś, kto jest nami zachwycony, obsypuje nas prezentami i nie widzi poza nami świata. Kati chętnie zapomniała o paskudnej bliźnie i dała się wciągnąć w świat, z którego wcześniej nieco drwiła, raz po raz powtarzała sobie jednak, że przecież musi rozpocząć nowe życie.

Z drugiej strony oczami Luke'a śledzimy zażyłość pomiędzy nim a Kati. Dla niego to przyjaźń, dla niej od dawna coś więcej. Paradoksem jest fakt, że bohaterowie tak świetnie się dogadują, a nie potrafią wyznać, co do siebie czują. Koniec końców Luke zaniepokojony nocnym telefonem od Kati, przyjeżdża na ratunek. Tylko czy Kati jeszcze chce być ratowana?

Idealny Jeff od razu budzi niepokój, a zaufaniem nie obdarzyłabym go nigdy. Przystojny, z koneksjami, pomysłowy, szarmancki. No właśnie, zbyt doskonały. Im głębiej Kati wchodzi w ten świat, tym staranniej szukamy dziury w całym. No bo przecież gdzieś musi tkwić haczyk, prawda? Jeff musi czegoś chcieć, nikt nie jest tak anielsko bezinteresowny. Pewne zdarzenia i kwestie bohaterów, a zwłaszcza imiona kotów podadzą nam właściwy trop. Do samego końca jednak nie poznajemy motywów działania bohatera i wyjaśnia go nam dopiero sam epilog powieści.

Blask nocy letniej to urocza i miła w odbiorze historia na wakacyjne popołudnie. Przyciągnie uwagę i każe westchnąć tęsknie za wspaniałością świata możnych i wpływowych. Zawiera ona w sobie jednak także pewną przestrogę. Nie wszystko co piękne, jest dobre dla nas. Być może od cudnej i złotej, ale jednak klatki, lepsza jest nieco uboższa, ale też bezpieczna i wolna przestrzeń?

Dział: Książki
piątek, 28 czerwiec 2019 15:39

Ziemi tej nie opuścisz

Nadszedł drugi tom historii opowieści o plemieniu Wotan! Całkiem ciekawa, oryginalna opowieść o świecie Wikingów stworzona nie przez byle kogo, bo Angusa Watsona. Opowieść zyskała na całym świecie rzeszę fanów, głównie za sprawą świeżego i nieco innego podejścia do tej sławnej, nordyckiej kultury. Zachęcam do lektury.

Dumne plemię Wotan kontynuuje wędrówkę na Zachód. Po spotkaniu z niedźwiedziem, Rzeką Matką, tornadem i niezwykle przyjaznymi plemionami pozostało ich dziewięcioro. W tym dwoje dzieci. I dwa szopy. Razem z nimi wędrują krwiożercze wojowniczki, które marzą tylko o tym, by ich wszystkich wyrżnąć do nogi i spokojnie wrócić do domu. Na horyzoncie właśnie pojawili się Badlandczycy, znani głównie z bycia zwyrodniałymi sadystami.

Angus Watson zaskakuje na wielu poziomach. Trzeba powiedzieć na pewno o samym pomyśle na książkę. Już Trylogia Czasu Żelaza pokazała, że autor nie boi się wyzwań, nie powiela znanych już tematów i stara się iść własną drogą. Ma sporo polskich fanów, czego dowodem jest nominacja do książki roku 2015 przez portal lubimyczytać.pl. Jego kolejna trylogia znów sprawia, że ręce składaja się do oklasków. Ostatnimi czasy tematyka Winikgów jest na topie, chociażby za sprawą serialu Vikings. Ten z kolei rozpędził twórców do sięgania po ową kulturę w filmach, książkach, grach i komiksach. Watson również wziął na warsztat kulturę północnych wojowników, jednak zrobił to niezwykle ciekawie, oryginalnie i świeżo.

Drugim aspektem są bohaterowie, którzy są wykreowani niezwykle interesująco. Są odzwierciedleniem tamtych czasów, żyją w brutalnej rzeczywistości rządzącej się własnym prawem śmierci. U Watsona nie ma zasad; krew, brutalność, gwałty, bitwy i śmierć to trudy codzienności. Pierwszy raz chyba główny bohater, który w domyśle ma być tym pozytywnym, sprawia mi tyle trudności i psuje tyle nerwów, że chetnie zobaczyłbym go martwego. Ale jak wtedy potoczyłaby się dalej ta historia?:)

Książka to fajnie napisana, olbrzymia opowieść o życiu i śmierci, o umieraniu, przetrwaniu i trudach zeszłych czasów. I chociaż książki to opasłe tomiska, którym trzeba poświecić dużo uwagi i czasu, to jednak stanowią świetną rozrywkę dla fanów fantasy. Pozostaje mi czekać z niecierpliwością na ostatni tom serii! Polecam.

Dział: Książki
wtorek, 25 czerwiec 2019 20:59

Uprzywilejowani. Stroiciele

Porządek, harmonia, równowaga. Jeśli to na nich opiera się świat, nie powinniśmy się bać niczego. Idealnie współgrające istnienia, które dostają tyle samo, ile oddają w zamian. Co, jeśli to jednak nieprawda, a ktoś nadużywa danej mu wiedzy, władzy i umiejętności? Czy w imię własnych przekonań możesz zaburzyć ten układ? Uprzywilejowani, Stroiciele i Nadrzędni. Kto polegnie, gdy zostanie zachwiany przyjęty podział?

Pamiętasz Martwy las, niepokornego nastolatka i dziewczynkę, która skrywała w sobie tajemnice? Teraz Kędzior musi stanąć przed większym zagrożeniem. Inicjacja na Pierwszego, którą miał przejść, stanowiła bilet do świata Stroicieli, w którym chciał odnaleźć Asper. W jego przypadku nie jest to jednak tak proste, jak mogłoby się wydawać. Chłopak miota się bowiem między odbiciem dziewczynki a uratowaniem Oriana. Nie pozostaje mu nic innego, więc wyrusza w podróż. Wbrew niemu dołącza do niego Chloe, która na swych skrzypcach wygrywa śmiercionośną melodię, dzięki której może uwalniać ludzi z mentalnej niewoli. Ich działania są zaprzeczeniem wszystkich postanowień paktu. Dwójka podróżników nie jest świadoma następstw, jakie mogą wywołać ich działania. Czy Kędzior odnajdzie tych, których szuka i ocali nie tylko ich, ale i siebie?

Kontynuacja serii zawsze niesie za sobą ryzyko. A to bieg historii może obrać zły tor, a to nagle rozwiązanie niektórych tajemnic może sprawić zawód. Czy Uprzywilejowani. Stroiciele okazało się rozczarowaniem?

Już przy pierwszym tomie, którego recenzje znajdziecie na stronie, wspominałam o tym, co lubię w tego typu powieściach. Stroiciele okazali się lekkim i tajemniczym preludium do historii, która dopiero weźmie nasze umysły w swe posiadanie. Fabuła nabiera tempa, wydarzenia krok po kroku niczym zapadki trafiają na swoje odgórnie wyznaczone miejsca. Tylko czytelnik w tym całym dobrze naoliwionym mechanizmie nie ma pojęcia, co się wydarzy. Czego się spodziewać?

Świetnego języka. Uprzywilejowani. Stroiciele mogą pochwalić się dobrym zapleczem językowym właśnie. Opisy nie nużą, dialogi wprowadzają powiew świeżości i napędzają akcje. Tu nic nie dzieje się bez przyczyny, każda pojawiająca się postać, słowo czy tajemnica odnajdą wspomniane miejsce. Powieść pochłonęłam niemalże w mgnieniu oka, napawając się przy tym jakością fabuły i nietuzinkowymi rozwiązaniami. Jednak to bohaterowie, których jest tu sporo, grali pierwsze skrzypce.

Jak się ma Kędzior? Po lekturze pierwszego tomu miałam mieszane uczucia co do jego postaci. Nie czułam tej iskry, która pozwala nabrać tej całkowitej pewności, że bohater poradzi sobie z każdym planem, jaki ma dla niego los. Teraz jest z goła inaczej, choć wciąż chłopak nie do końca wie, co robi i czego chce bardziej, to jego postać poprowadzona jest świetnie. Od razu obdarzamy go sympatią i kibicujemy mu w jego poczynaniach. Podobnie jest z postacią Chloe, która, choć początkowo tajemnicza od pierwszych chwil przyciąga naszą uwagę.

Uprzywilejowani. Stroiciele nie tylko poszerza naszą wiedzę na temat poznanych Stroicieli, ale i ułatwia zagłębienie się w idei przedstawionego modelu świata. Autorka umiejętnie tworzy spójną całość, którą nie łatwo rozgryźć, lecz bez problemu można ją polubić. Po skończonej lekturze chce się więcej, ma się mnóstwo pytań i sporo odpowiedzi z poprzedniej odsłony cyklu. Co przyniesie kolejna podróż w świat Stroicieli, Uprzywilejowanych i Nadrzędnych? Z radością i zaciekawieniem czekam na kolejną odsłonę, oby równie dynamiczną, fascynującą i nieprzewidywalną jak tom drugi.

Zakochana w pomyśle, realizacji i sposobie przeprowadzenia zmian, jakich doświadczają bohaterowie, nie mogę zrobić nic innego, jak tylko polecić zarówno książkę, której dotyczy recenzja, jak i całą serię, która jest spisana należycie i z pomysłem. Miłośnicy fantastyki, barwnych bohaterów i kreatywnych rozwiązań znajdą w tej powieści wszystko, czego szukają. Jestem pewna, że ten świat zafascynuje was równie mocno, jak mnie, pytanie, czy jesteście w stanie stanąć oko w oko ze światem, który jest gdzieś obok.

Dział: Książki

Już w następny weekend (28-30 czerwca) odbędzie się trzecia edycja konwentu Orichalcum, poświęconego grze RPG Earthdawn.

Dla uczestników przewidziane są konkursy z nagrodami, prelekcje, sesje, ognisko integracyjne oraz nieskończona ilość dobrej zabawy. Konwent ma charakter plenerowy, odbywa się na terenie leśniczówki w Głuchowie koło Rawy Mazowieckiej. Miejsce leży na skraju lasu, w pobliżu rzeki Rawki. Większość atrakcji odbywa się na wolnym powietrzu i w namiotach harcerskich. Nocleg także odbywa się pod namiotami, które goście muszą przywieźć sobie sami, o ile oczywiście przy zapewnionych atrakcjach w ogóle zdecydują się na spanie.

Jedną z niespodzianek, jakie czekają na uczestników, jest wizyta dwojga wyjątkowych gości z USA. Konwent odwiedzą Andi Watson i John Harrison z FASA Games Inc. Poprowadzą prelekcję i odpowiedzą na związane z grą pytania, może też zdecydują się dołączyć do sesji?

Orichalcum jest konwentem półotwartym tzn., że aby uzyskać wstęp na konwent należy wypełnić formularz znajdujący się poniżej i cierpliwie czekać na zaproszenie od organizatorów. Uwaga! Termin wysyłania zgłoszeń upływa 23 czerwca.

Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie konwentu.

Dział: Konwenty
wtorek, 18 czerwiec 2019 10:45

Znak kukułki

Mówi się, że gdzieś pomiędzy jawą a snem pojawia się prawda, że tam toczy się życie, w którym wszystkie doświadczenia są zwielokrotnione, nie zafałszowane przez nasze przekonania, fałszywe sądy wpajane od dzieciństwa czy społeczne normy. Co jednak, kiedy ta granica pomiędzy tymi dwoma stanami zostaje zachwiana? Kiedy funkcjonujemy nie do końca wiedząc, czy to, co widzimy, czujemy i myślimy to senna mara czy może już rzeczywistość? Czy postacie, które wówczas spotykamy są realne czy może są symbolami, zostały uplecione z faktów, marzeń sennych i podszeptów podświadomości?

Zastanawiać się nad tym będziemy podczas lektury osobliwej powieści „Znak kukułki”, doskonale wpisującej się w mroczną konwencję z domieszka psychologii. Powieść autorstwa Anny Bichalskiej, opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka, to niezwykła lektura, która nie tylko zabiera nas do świata snów, ale odsłania przed nami tajemnice funkcjonowania ludzkiej psychiki. Książka, bardziej przypominająca chwilami baśń, z pewnością nie jest dla wszystkich czytelników, bowiem zarówno jej struktura, jak i treść, a także liczne wstawki w postaci opowiadań czy zapisków snów, mogą męczyć, dekoncentrować i zniechęcać do zagłębiania się w lekturze. I choć na wytrwałych czeka nagroda, bo powieść kryje w sobie naprawdę ogromny potencjał, to nie jestem przekonana, czy kiedykolwiek do niej powrócę.

Autorka przedstawiam nam Alinę, młodą kobietę cierpiącą na zaburzenia snu, narkolepsję. Nie tylko często bywa senna, ale miewa ataki snu, co więcej, w nocy zachowuje się jak lunatyczka, co odstrasza wszystkie potencjalne współlokatorki. Często funkcjonuje też na granicy jawy i snu, a granica pomiędzy tymi światami zaciera się, trudno jej zatem odróżnić to, co prawdziwe. Od lat prowadzi dziennik snów, zapisując pieczołowicie wszystko, co tworzy jej umysł i tym sposobem porządkując nieco swoje odczucia.

Na problemy ze snem Alina cierpi od dzieciństwa, choć nie jest w stanie określić, kiedy zaczęły się te nocne wędrówki i sny na jawie. Tak naprawdę bowiem nic nie pamięta z wczesnych lat swojego życia, jego obecny etap zaczął się tak naprawdę z chwilą, kiedy została znaleziona na skraju lasu. Nazywana przez media Dziewczynką z Lasu, Dziewczynką Zagadka, nigdy nie poznała swojej przeszłości. Została adoptowana przez dziennikarza śledczego, Mateusza, który zajmował się serią dziwnych zaginięć dzieci i to on stworzył jej dom i dał szansę na nowe życie…

Niestety, teraz, kiedy rodzice adopcyjni zmarli, Alina musi samodzielnie stawić czoła przeszłości, tym bardziej, że Mateusz pozostawił jej plik domu netów, które mogą pomóc odkryć jej prawdę. Czy uda się dziewczynie poznać sekret swojej przeszłości? Kim jest naprawdę nowa współlokatorka, która zjawia się w jej życiu, jak się okazuje nieprzypadkowo? Jakie jest znaczenie snów i czy kryją one w sobie klucz do przeszłości? Przekonamy się dzięki lekturze książki „Znak kukułki”, która nie tylko spowija nas mrokiem, dostarczając niezwykłych historii o seansach spirytystycznych, czy dziewczynce z pazurem wilka, ale odsłaniając przed nami dramat Aliny, dziewczyny bez przeszłości. Dziwna i niejednoznaczna jest to lektura, choć porusza ważne kwestie – poczucia własnej tożsamości, odmienności, poszukiwania korzeni. Mimo wszystko trudno oprzeć się wrażeniu, że Bichalska nie w pełni wykorzystała potencjał tkwiący w fabule, że sama zagubiła się, utknęła gdzieś pomiędzy jawą, a snem. Szkoda…

Dział: Książki
poniedziałek, 10 czerwiec 2019 23:01

Ptyś i Bill. Psi nos. Tom 4 - zapowiedź

Przygody pomysłowego chłopca i jego szalonego psa. Humorystyczna seria dla dzieci i dorosłych. Album zbiorczy zawiera trzy tomy oryginalne: Wszystko gra!, Psi nos i Jak ten Bill wspaniale łapie!. Nie ma to jak psi nos! Spaniel Bill coś o tym wie – czy to na wsi, gdy zabawia się w psa myśliwskiego, czy to w mieście, kiedy odprowadza do domu zagubione kotki. Dobry węch przydaje się też podczas szukania kości w ogródku groźnej i niemiłej sąsiadki! Nawet jednak znakomity zmysł powonienia nie pomoże, kiedy trzeba spędzić noc w strasznym lesie... Na szczęście z wesołym spanielem zawsze jest jego pan Ptyś, który nie pozwoli wyrządzić krzywdy swojemu ulubieńcowi, choć czasem sam pakuje go w kłopoty – a przy okazji także siebie...
Jak zwykle przygody Billa i Ptysia zachwycają lekkim humorem oraz zaskakującymi pointami!

Dział: Komiksy