Rezultaty wyszukiwania dla: akcji
Konkurs: Światło i Cienie. Tir Alainn. Tom 2
Anne Bishop, bestsellerowa autorka "New York Timesa", powraca w drugiej części fenomenalnej trylogii Tir Alainn, zabierając nas w pełną ekscytujących przygód podróż po swoim świecie. Światło i cienie to perełka wśród opowieści gatunku fantasy, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, osnuta mgiełką romansu i pełnej oddania miłości…
Nawałnica mieczy. Krew i złoto. Edycja ilustrowana
Zapowiedź: "Wybrańcy" Veronica Roth
Veronica Roth powraca w wielkim stylu!
Cykl „Niezgodna” podbił serca czytelników na całym świecie. Teraz Veronica Roth powraca – silniejsza niż kiedykolwiek przedtem – z nową dylogią dla młodych dorosłych.
Chirurg
Zbawiciel
Leszek Herman to pisarz, który zasłynął genialnym debiutem w postaci powieści osadzonej w Szczecinie. „Sedinum”, bo o nim mowa sprawiło, iż pisarza okrzyknięto polskim Danem Brownem. Kolejne książki potwierdzają słuszność takiej oceny.
Najnowsza powieść Leszka Hermana „Zbawiciel” osadzona jest, podobnie jak poprzednie publikacje w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim. Bohaterami jak zwykle są wzięty architekt Igor oraz dziennikarka Paulina. Jednak ich wzajemne relacje oraz perturbacje zawodowe stanowią tło do głównego tematu powieści. Tym razem nasi bohaterowie próbują na własną rękę rozwiązać zagadkę tajemniczych wybuchów w szczecińskiej katedrze oraz na Łasztowni. Maile wysyłane do redakcji gazet sugerują, że istnieje związek zamachowca z obrazem Leonarda Da Vinci „Zbawiciel” lub z ruchami ekologicznymi. Terrorysta podpisujący się „Heiland der Welt” w kolejnych wiadomościach wykorzystuje manifesty innych osób, dostępne w Internecie, czym sugeruje, że bierze z nich przykład. Zostawia też zaszyfrowaną wiadomość, której rozszyfrowanie, choć banalnie proste, możliwe jest jedynie po znalezieniu kodu.
Równolegle do wydarzeń współczesnych poznajemy mroczną historię z okresu drugiej wojny światowej i z wypiekami na twarzy czekamy, w jaki sposób okryte głęboką tajemnicą prace w obozie jenieckim w głębi puszczy związane są z pewną budową nadzorowaną przez Igora i co ma z tym wspólnego pewien małomówny Duńczyk.
Książka, podobnie jak poprzednie trzyma w napięciu do ostatniej strony. Czytelnik prowadzony jest po mrocznych zaułkach obrzeży Szczecina, poznaje też detale architektoniczne i historię tego zachodniopomorskiego miasta. Umiejętnie łączy wątki sprawiając, że czytelnik cały czas czuje się zaintrygowany, tym bardziej że wątków jest sporo, trupów kilka, a katastrofa na niewyobrażalną skalę wisi na włosku.
Ogromnym atutem powieści są opisy miejsc. Autor z wielką pieczołowitością tworzy obrazy miejsc akcji, dobrze buduje napięcie, a tworząc postaci, dba o równowagę między grozą a śmiesznością. Dlatego też czytelnik nie tyle się boi, choć i grozy nie brakuje, ile śmieje ze świetnie napisanych komicznych sytuacji i postaci.
Dziedzictwo von Schindlerów
Wiosna zaginionych
Do tej pory znałam Annę Kańtoch przede wszystkim jako autorkę doskonałych powieści fantastycznych. Teraz przekonałam się, że równie dobrze pisarka czuje się w kryminalnych klimatach.
Wiosna zaginionych to pierwszy tom trylogii o emerytowanej policjantce, Krystynie Lesińskiej. Przed laty straciła starszego brata, a wydarzenie to odcisnęło piętno na całym jej życiu. W latach 60. dwudziestokilkuletni Romek wybrał się z grupą przyjaciół w góry. Wkrótce odnaleziono ciała trojga z nich. Po Romku zaginął ślad, a z wyprawy powrócił jedynie jeden człowiek, Jacek Kotulak. Nie potrafił wyjaśnić, co przydarzyło się reszcie grupy. I chociaż nie udowodniono mu żadnej winy, opinia publiczna wydała swój wyrok – to on musiał być mordercą.
Mija blisko pięćdziesiąt lat, gdy pewnego dnia Krystyna przypadkiem wpada na Kotulaka. Okazuje się, że mieszkają w tej samej dzielnicy. Kobieta jest zdesperowana, by odkryć, co stało się z jej bratem i postanawia użyć wszelkich środków, by wydobyć z dawnego znajomego prawdę. Jednak kiedy zakrada się do jego domu, okazuje się, że mężczyzna nie żyje. Został brutalnie zamordowany, a sama Krystyna może stać się podejrzaną. Rozpoczyna więc prywatne śledztwo, lecz każde kolejne odkrycie, zdaje się jedynie komplikować sprawę.
Anna Kańtoch stworzyła wciągającą, pełną zagadek i zwrotów akcji fabułę, w której nic nie jest oczywiste i niczego nie możemy uznać za pewnik. Gdy jedna tajemnica zdaje się wyjaśniona, na horyzoncie majaczą już trzy kolejne. Dlaczego Jacek Kotulak ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem? Dlaczego ludzie oskarżali go o porywanie miejscowych psów? Czy jest związek z tymi wydarzeniami a pewnym telefonem, który odbiera pracownik infolinii 112 i podczas którego pewien starszy mężczyzna skarży się, że ktoś chce ukraść jego życie? Jedno jest pewne, aż do ostatnich stron nie będziecie się nudzić.
Dużym plusem książki jest główna bohaterka, dość nietypowa w przypadku powieści kryminalnej. Zwykle, gdy mamy do czynienia z powieściową śledczą, jest to kobieta między trzydziestką a czterdziestką, twarda i walcząca o uznanie w przeważająco męskim gronie. Często też borykająca się z problemami rodzinnymi, czasem z nałogami. W tym przypadku otrzymujemy siedemdziesięciokilkuletnią staruszkę, która staruszką wcale się jednak nie czuje. Wprawdzie zdrowie i forma już nie te, co przed laty, nadal jednak pozostał jej wnikliwy i bystry umysł. W pracy cieszyła się opinią zdolnej, przenikliwej policjantki i nadal cieszy się szacunkiem i sympatią śledczych, którzy pamiętają ją z dawnych lat. Jednocześnie też możemy dostrzec pokłosie dawnych problemów rodzinnych, Krystyna nie była dobrą matką, przynajmniej sama się za taką nie uważa. Nie teraz, nie z perspektywy lat...
Wreszcie, nieco na marginesie pojawia się jeszcze jedna kwestia – praw zwierząt i konsekwencji, jakie powinny być wyciągane wobec osób, które się nad nimi znęcają. Czy świadome zabicie zwierzęcia może być zrównane z zamordowaniem człowieka? Czy prawo jest wystarczająco surowe, a jego przestrzeganie konsekwentne, by ukarać sadystów znęcających się nad zwierzętami? Czy lepiej może wziąć sprawy w swoje ręce i wymierzyć sprawiedliwość, jakkolwiek może być ona pojmowana?
Mówiąc krótko, Wiosna zaginionych to świetna, wciągająca lektura. Nie będziecie rozczarowani!
Powiem tylko raz
Evie Carter kochała swojego genialnego ojca ponad wszystko, a mimo to, gdy sama przyznała się do jego przypadkowego zastrzelenia, nikt nie wierzył w jej niewinność. W oczach świata była morderczynią, która z zimną krwią zamordowała rodziciela, kryjąc się za łzami. Dziś, sześnaście lat później, Evie ma wszystko to, czego pragnęła- ukochanego męża, dziecko, na którego narodziny oczekują i pracę w szkole, dającą jej satysfakcję. I przede wszystkim wolność od matki, pragnącej zarządzać każdym elementem życia córki. Tego dnia Evie wróciła do domu jak zwykle; nie spodziewała się, że zastanie otwarte drzwi do biura jej męża- w końcu zawsze zamykał je na klucz. Nie wiedziała, że zobaczy jego bezwładne ciało, spoczywające w fotelu. Na widok tego, co w ostatnich chwilach mężczyzna przeglądał na swoim laptopie wiedziała jednak, co musi zrobić, by ocalić dobre imię ojca jej dziecka.
Czy naprawdę w życiu zdarzają się takie przypadki, że jedna osoba stoi w centrum morderczych wydarzeń, będąc mimo to niewinną? Czy Evie ma po prostu pecha w życiu, czy może sama dwukrotnie pociągnęła za spust... ?
Detektyw D. D. Warren ma nie lada zagwozdkę; nie wierzy, że ta krucha kobieta byłaby zdolna do morderstwa, choć najłatwiej byłoby zrzucić na nią całą winę. Wie, że musi bardzo się postarać, by uzyskać dowody o niewinności ciężarnej. Pomocą służy jej Flora, ofiara porwania, która obecnie służy policji jako tzw. "wtyczka" i konsultantka. Nieoczekiwanie rozpoznaje w zmarłym mężu Evie człowieka, który kontaktował się z jej oprawcą...
Osnute tajemnicą morderstwo sprzed lat. I kolejne, szesnaście lat później, popełnione na jej mężu. Nic dziwnego, że wielu od razu uznało Evie za morderczynię. Takie przypadki rzadko się zdarzają. Głównie to wpłynęło na moją decyzję o sięgnięciu po Powiem tylko raz. Liczyłam na jakieś ciekawe zwroty akcji, zaskakujące zakończenie. Poniekąd moje życzenie się spełniło.
Żeby czytelnik się nie nudził, autorka dzieli fabułę na trzy wątki (a może raczej: na trzy główne bohaterki). Jedną z nich jest rezolutna D. D. Warren, która nie spocznie, póki nie odkryje prawdziwego sprawcy, oczyszczając tym samym Evie z zarzutów. Drugą jest wspomniana żona zamordowanego, zaś trzecia z nich to Flora, dziewczyna, która przed laty została uwolniona z rąk seryjnego gwałciciela i prawdopodobnie mordercy. Jej historia wybija się na tle pozostałych, jest bardzo intrygująca- szczególnie, że bohaterka postanowiła opowiedzieć swoje przeżycia zaledwie raz. I nigdy więcej. Oczywiście w pewnym momencie prym w całej opowieści wiedzie nasza dzielna pani detektyw, szukając świadków, dowodów, choć i Evie nie próżnuje. Na jaw wychodzą kolejne fakty z przeszłości jej rodziców, tropy raz zdają się prowadzić nas prosto do sprawcy, by ostatecznie po raz kolejny wywieźć nas na manowce.
W tej książce nic nie jest oczywiste; byłam gotowa posądzić zmarłego męża Evie o makabryczne zainteresowania, a jednak prawda okazała się zupełnie inna. Powiem tylko raz to lektura pełna gry pozorów, sprowadzająca czytelnika w miejsce, w którym nikt nie chciałby się znaleźć. Jesteśmy pełni podejrzeń właściwie wobec każdej kolejnej postaci, kieruje nami nieufność. Akcja toczy się na tyle wartko, że tę pozycję czyta się bardzo szybko. Łakniemy odkrycia sekretu- nie tylko tego sprzed lat, gdy zginął ojciec głównej bohaterki, ale też powodu, dla którego z taką agresją zaatakowała komputer swego zmarłego męża.
Zakończenie właściwie nie wywołało we mnie jakichś mocniejszych emocji, choć nie spodziewałabym się, że akurat ta osoba stoi za wszystkimi tragediami, jakie dotknęły Evie. Miałam cichutką nadzieję, że może autorka z nami pogrywa i tak naprawdę to właśnie ciężarna kobieta jest winna, ale nie- musimy szukać gdzieś indziej. Ów thriller psychologiczny nie traci przy tym na wartości, choć wątpię, żebym miała go zapamiętać na dłużej. Jednak dla fanów detektyw D. D. Warren ta książka jest idealna- szczególnie, że to już dziesiąty tom serii. Nie możecie go przegapić.
Córka
Becky ma ogromny sekret- sprawa, nad którą obecnie pracuje, na pewno zapewni jej stanowisko w redakcji gazety, gdzie obecnie odbywa staż. A nie pragnie niczego bardziej niż oficjalnego uznania jej za dziennikarkę śledczą. Tego dnia śpieszy się jeszcze bardziej, gdyż musi porozmawiać z jeszcze jedną rodziną, zaś wieczorem ma wreszcie poznać nowego partnera jej mamy, Tima. Niestety, nie udaje się. Becky ginie pod kołami ciężarówki.
Jej matka, Kate, zrobi wszystko, by śmierć jej jedynego dziecka nie poszła na marne. Zbiera w sobie całą siłę oraz motywację, jaką posiada i rusza do walki z firmą zatrudniającą zabójcę jej córki. Przypadkiem odkrywa także, nad czym w ostatnim czasie tak pilnie pracowała Becky. I mimo wszelkich kompleksów, jakie ma na punkcie swojego braku wykształcenia przysięga, że doprowadzi jej śledztwo do końca.
Czego się spodziewałam, sięgając po Córkę? Na pewno ciekawego thrillera, okraszonego rozpaczą matki, która właśnie straciła swoje jedyne dziecko. Wewnętrznej walki, poszukiwania w sobie odpowiednio ogromnych pokładów siły, desperackiej próby cofnięcia czasu- czegoś, co jest oczywiście (i niestety) niemożliwe. Słowem: emocjonalnego rollercoaster'a. I wiecie, choć ostatnimi czasy bywam bardzo wybredna, to nowa książka pani Michelle Frances naprawdę mnie porwała. I zapewniła odpowiedno silny dopływ emocji.
Nie wyobrażam sobie, jak ogromny ból czuje matka, która utraciła swoje dziecko. To uczucia nie do opisania, których my, czytelnicy, raczej nie zrozumiemy póki nie dotknie nas to samo (nikomu nigdy nie życzyłabym takiej straty). Tym bardziej podziwiam odwagę oraz determinację Kate pchającą ją do walki z firmą transportową, która przez nieodpowiednie wyposażenie ciężarówki doprowadziła do wypadku. Na podstawie wspomnień, przeplatających się z teraźniejszymi wydarzeniami wiemy, że główna bohaterka do czasu śmierci Becky była raczej wycofana, skupiona na zapewnieniu dobrego życia jedynemu dziecku. Jak już wspomniałam, Kate miała ogromne kompleksy na punkcie swojego wykształcenia- zaszła w ciążę jeszcze w szkole, co skutecznie przerwało jej dalszą edukację. Pozbawiona pełnego wsparcia rodziny musiała nie tylko sama wychować niemowlę na dobrego człowieka, ale też zapewnić córeczce jak najlepszy start w życiu. Kate jawi nam się więc jako swoista bohaterka dnia codziennego.
Córka to nie tylko emocje związane ze stratą; dostajemy tutaj bardzo ciekawe amatorskie śledztwo, prowadzone przez główną bohaterkę. Nie mogę zdradzić za wiele szczegółów, by Wam nie spoilerować. Chodzi głównie o pewną małą miejscowość, w której liczba zachorowań na raka czy inne poważne choroby jest znacznie większa niż w sąsiednich. Dodajcie do tego fakt, iż chorzy mieszkają w pobliżu pól opryskiwanych chemikaliami (ponoć bezpiecznymi dla człowieka) i motyw główny śledztwa Becky na pewno stanie się dla Was wyraźniejszy. W każdym razie wciągnęłam się na tyle, że pochłonęłam ją w zaledwie kilka godzin.
Początkowo wypadek Becky wydawał się czytelnikowi zwykłym, tragicznym zbiegiem okoliczności. Jednak gdy Kate zaczęła nieco drążyć, prawda okazała się zupełnie inna. Wydawało mi się, że choć Tim (partner głównej bohaterki) dawał kobiecie wiele wsparcia po stracie dziecka, to że jest nim coś... sztucznego. I to nie w ten deseń, że autorka nie poradziła sobie z jego postacią, lecz bardziej to, że mężczyzna zwyczajnie ma coś do ukrycia. Od początku obstawiałam, że prawdopodobnie to on w jakiś sposób kryje się za wszystkimi negatywnymi wydarzeniami, kontrolując poczynania Kate "od wewnątrz". Chyba thrillery nauczyły mnie nieufności wobec każdej męskiej postaci w książce!
Utwór pani Michelle Frances to strzał w dziesiątkę dla każdego, kto lubi nietuzinkowe sprawy, amatorskie śledztwa i czyhające za każdym rogiem niebezpieczeństwo. Do tego dochodzą także silne emocje, uwielbiane przez tak wielu czytelników. Na pewno nazwisko autorki zapisze się na długo w mojej pamięci- z chęcią sięgnę po kolejne jej książki. I wierzę, że z każdą kolejną będzie coraz lepiej.
Wstęga Möbiusa
„Samodzielne myślenie jest dziś deficytem. Iluzja nieomylności i pewności siebie budowana jest na opinii innych.”
Niemal wszystko w powieści gładko przebiegło, swobodna i płynna narracja, ciekawie i wyraziście odmalowane portrety bohaterów, atrakcyjny i intrygujący pomysł na fabułę. Jednak nie potrafiłam w pełni wciągnąć się w historię. Brakowało porywającego wyobraźnię napięcia, żywiołowego impulsu do zaangażowania się w książkę, dreszczyku emocji wynikającego z niecierpliwego odkrywania. Doceniłam biegłość autora na wielu polach, zwłaszcza konstruowania psychologicznych ujęć, ale nie udało mi się odpowiednio dostroić do opowieści. Obserwowałam akcję, ale nie wrzało we mnie, może dlatego, że gangsterskie klimaty nie należą do moich ulubionych, a może przyjęłam mylne założenie, że historia sięgnie jeszcze głębiej. Jednak to, co dla mnie było niewystarczające, dla innych może okazać się wielkim atutem, gdyż tytuł dobry i może zostać przez wielu czytelników entuzjastycznie przyjęty.
Początkowo zapowiadało się rewelacyjnie, zestawienie dwóch wyjątkowo kontrastowych postaci, połączenie nierozerwalnym węzłem bliźniactwa. Przyporządkowanie interesujących ról z punktu widzenia rozwoju scenariusza zdarzeń, a jednocześnie stopniowe rozgałęzianie ścieżki losów. To samo źródło uposażenia genetycznego, jednorodna ponura przeszłość sieroctwa, identyczne doświadczenia życiowe, lecz odrębne tożsamości i kierunki spojrzenia na świat. Mistrzowsko przedstawiono wzajemną zależność, przekazywanie pałeczki nadrzędności, punkt krytyczny nieuniknionego konfliktu interesów i etycznych wątpliwości. Przeciwieństwa między Bernardem, okaleczonym przez przeznaczenie, lecz pragnącym normalności i stabilizacji, rozsądnym i zachowawczym bohaterem, a Adrianem, cierpiącym na autyzm, zamkniętym w pułapce konieczności powtarzalności rytmu dnia i niechęci wobec dotyku innych ludzi,. Przy tym wykazującym niesamowite uzdolnienia i umiejętności intelektualne, w tym niestety także gwałtowność i patologiczne cechy, nadają powieści niezwykły koloryt i frapujące brzmienie.
Bracia wywodzący się z wielkiej nędzy, rok po roku, dokładają cegiełkę pod budowę podziemnego imperium przestępczego. Jeden ruch w stronę mrocznej strefy pociąga za sobą kolejne, nakręca spiralę niepohamowanych ambicji, przemocy i tyranii. Potrzeba sprawowania władzy nad innymi i wywołania strachu przesłania zdrowy rozsądek. Parcie do przodu po trupach dostarcza wielkiej satysfakcji, działa niczym narkotyk popychający ku działaniu, ale też intensywnie odrywa od rzeczywistości. Coś, co było wielką przyjemnością, staje się nużącym obowiązkiem. Nieważne, jak mocno wierzymy w to, że jesteśmy sprytni, genialni i niezniszczalni, zawsze znajdzie się ktoś, ktoś lepszy od nas, perfekcyjnie rozwinie niebezpieczną grę w bezwzględną zemstę. Biegle rozwiąże skomplikowane szarady i zagadki o wielu zmiennych. A wówczas przepaść klęski zbliży się nieuchronnie. Kto w nią wpadnie, a kto wyjdzie zwycięsko z pojedynku? Odpowiadało mi zaproponowane zakończenie, nie mogło być inne, ciekawa jestem, ilu czytelników zaskoczy.