październik 08, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: SPI

środa, 14 listopad 2018 17:55

Kraina opowieści. Tom 1. Zaklęcie życzeń

Conner usłyszał piskliwy wrzask swojej siostry, zanim jeszcze zdał sobie sprawę, co się stało. Na most przed nimi właśnie wskoczył wielki troll. Był niski i nadzwyczaj szeroki w barach, o ogromnej głowie, porośnięty skudlonym futrem. Miał ogromne ślepia i ryj. Jego rączki i nóżki były malutkie, za to pazury i zęby – długie i ostre.

„Kraina opowieści” to książka nietypowa. Pokazuje nie tylko co działo się z postaciami z naszych ukochanych bajek po „i żyli długo i szczęśliwie”, ale również ukazuje oblicza tych postaci z całkiem innej strony. I właśnie to czyni ją niezwykle wyjątkową i oryginalną. Chris Colfer nadał ulubionym bohaterom nieco bardziej ludzkiej formy, pokazując, że nawet baśniowi mieszkańcu mają swoje wady i nieczyste zagrania.

Ale może od początku. Alex i Conner Bailey’owie to bliźnięta. I tak właściwie na tym ich podobieństwo się kończy. Alex to niezwykle inteligentna dziewczynka, która kocha czytać. Kocha baśnie i doskonale rozumie ich ukryty przekaz. Jest też dość mocno wycofana z towarzystwa szkolnego, prawdopodobnie przez to, że najprościej rzecz ujmując jest kujonem. Jej brat natomiast jest jej kompletnym przeciwieństwem. Nie uczy się, śpi na lekcjach, ale za to ma świetny kontakt z rówieśnikami. Tę dwójkę oprócz więzów krwi łączy jeszcze niedawno przebyta tragedia oraz książka z baśniami, którą dostają na urodziny od babci. I która okazuje się magiczna. Przenosi bowiem tę dwójkę – całkiem przypadkiem – do świata, który tak naprawdę nie powinien istnieć. Do świata baśni, który zdaje się, że Alex zna jak własną rękę. Rozpoczynają pełną przygód podróż przez wszystkie królestwa, by zdobyć składniki do zaklęcia, które ma im pomóc wrócić do domu.

„Kraina opowieści” to tak właściwie książka skierowana dla młodszych odbiorców. Jednak mimo wszystko czytało mi się ją świetnie. Zachwyciło mnie to, ile paradoksów w niej jest. Z jednej strony jest naprawdę oczywista w pewnych kwestiach, a z drugiej potrafi zaskoczyć czytelnika w najmniej oczekiwanym momencie, nadając całości nutę tajemniczości. Pokazuje, że z pozoru zła postać nie musi być wcale po ciemnej stronie mocy. Ponadto wszyscy bohaterowie, tak ci dobrzy jak i źli, są wykreowani w taki sposób, że nie da się ich nie lubić. Autor opisuje przepiękne baśniowe krajobrazy, które pobudzą wyobraźnie nawet najtwardszego czytelnika. Książkę czyta się niezwykle szybko, łatwo i przyjemnie. Ciężko się od niej oderwać choć na chwilę.

Ogromnym plusem powieści jest jej szata graficzna. Piękna okłada oraz ilustracje przy każdym rozdziale sprawiają, że ma się wrażenie iż za chwile książka, tak jak bohaterów wciągnie, was w siebie przenosząc do pięknej i kolorowej krainy, która mimo wszystko bywa niebezpieczna. Czytając „Krainę opowieści” czułam się, jakbym jeszcze raz wróciła do dzieciństwa, kiedy to mama siedząc przy moim łóżku czytała mi w kółko moje ulubione bajki na dobranoc. Powieść ta pozwala spotkać się z ukochanymi historiami raz jeszcze, ale przenosi to spotkanie na całkiem inny poziom, bardziej magiczny i kolorowy.

Podsumowując, „Kraina opowieści” to książka mimo wszystko dla każdego. Dzieciakom pozwoli ona przeżyć z bohaterami baśni kolejne przygody, a dorośli będą mogli dzięki niej choć na chwilę wrócić do beztroskiego dzieciństwa.

Dział: Książki
środa, 14 listopad 2018 14:48

Wzlot i upadek D.O.D.O.

Neal Stephenson, autor bestsellerów, oraz ceniona przez krytyków powieściopisarka Nicole Galland wspólnie tworzą wciągający i misternie skonstruowany thriller, którego akcja dzieje się w bliskiej przyszłości, splatając historię, naukę, magię i tajemnicę w opowieść podważającą fundamenty naszego nowoczesnego świata.

Melisande Stokes, ekspertka od lingwistyki i języków, spotyka na korytarzu Uniwersytetu Harvarda Tristana Lyonsa, pracownika wojskowego wywiadu – i rozpoczyna się ciąg zdarzeń, które odmieniają tak ich życie, jak losy całego świata. Młody człowiek z zakonspirowanej rządowej agencji zwraca się do Mel, szeregowej pracownicy naukowej, z niewiarygodną ofertą. Warunek jest jeden: musi przysiąc, że zachowa to tajemnicy, w zamian otrzymując bardzo godziwe wynagrodzenie.

Dział: Książki
czwartek, 08 listopad 2018 08:23

Avengers: Wojna bez granic

Zawsze kiedyś coś się zaczyna i kończy. Nic nie trwa wiecznie i nawet superbohaterowie muszą w końcu zrozumieć, że nie są niezniszczalni. Jednak jak się z tym pogodzić?

Wszechświat jest zagrożony. Tytan Thanos zaczyna zbierać Kamienie Nieskończoności, by móc zapanować nad wszystkimi istotami we wszechświecie. Jego misją jest zmniejszenie populacji, ponieważ uważa, że “ktoś musi przywrócić równowagę w galaktyce”. Zdobywa jeden po drugim, niszcząc po drodze wszystko, co napotka. Napotyka jednak przeszkodę w postaci grupy superbohaterów, którzy łączą swoje siły i starają się go pokonać. Jaki będzie rezultat tej bitwy?

Jestem wielbicielką Kinowego Uniwersum Marvela i niektóre filmy oglądałam już po kilkanaście razy. Nie mogłam doczekać się najnowszego filmu i gdy tylko nadarzyła się okazja, niezwłocznie zabrałam się za oglądanie Avengers: Wojna bez granic. Jakie są moje wrażenia?

Początkowo byłam lekko zagubiona, bo reżyserzy, bracia Russo, rzucają widza od razu na głęboką wodę i nie tłumaczą zbyt wiele. Zagubienie szybko jednak mija, wszystko się wyjaśnia i jedyne, co pozostaje, to obserwowanie, jak co chwilę do akcji wkraczają nasi kolejni ulubieńcy i mają swoje przysłowiowe 5 minut sam na sam z kamerą. Film zachwyca grą aktorską, poczuciem humoru, efektami specjalnymi, ale co ważniejsze, to nie jest tylko kilkadziesiąt minut zabawnych dialogów i widowiskowych walk. Ma swoje drugie dno właśnie dzięki temu złemu charakterowi. To on jest osią historii, a wraz z nim Gamora (Zoe Saldana) oraz Thor (Chris Hemsworth). Czemu? Musicie się przekonać. Zapewniam, że wielokrotnie zostaniecie zaskoczeni i wasze uczucia będą wystawione na ciężką próbę. Przez większość czasu wszystko toczy się bardzo szybko i nie ma czasu na chwilę oddechu czy refleksje, jednak gdzieś w środku już w trakcie seansu rodzą się przemyślenia, a im bliżej końca tym jest ich więcej.

Nic nie wybroniłoby filmu, gdyby gra aktorska była kiepska, a tutaj cała obsada spisała się na medal. Każdy z aktorów idealnie odegrał swoje role, świetnie oddając emocje, panując nad mimiką i ciałem oraz współpracował z pozostałymi, tworząc między sobą chemię, która wręcz przyciąga. Najlepsze jest to, że pomimo tylu lat istnienia Kinowego Uniwersum niektórzy bohaterowie nadal mają swoje sekrety. Najbardziej złożoną postacią jest tu Thanos, który może i ma szalony plan, ale jest w nim coś, co zachęca do poświęcenia mu większej ilości czasu. Nie mam się do czego przyczepić.

Avengers: Wojna bez granic, to najlepiej spożytkowane 143 minuty mojego życia. Chociaż początkowo po wyłączeniu byłam mocno zawiedziona otwartym zakończeniem, to szybko postawiono mnie do pionu, bo przecież to nie koniec, będzie druga część. I chociaż nadal czuję niedosyt, to z czystym sercem stwierdzam, że bracia Russo ponownie pokazali, że jeśli się chce, to można osiągnąć wszystko. W trakcie oglądania wielokrotnie śmiałam się do łez i czułam, jak coś chwyta mnie za serce. Dodajmy do tego niesamowite widoki oraz efekty i mamy film, który chce się polecać i do niego wracać.

Z czystym sumieniem polecam Avengers: Wojna bez granic wszystkim fanom Kinowego Uniwersum Marvela. Nie zawiedziecie się i będziecie chcieli więcej.

Dział: Filmy
środa, 07 listopad 2018 17:23

Umrzesz kiedy umrzesz

Waleczność jest dobra, przeżycie jest jeszcze lepsze.
Człowiek nie może zmienić swojego przeznaczenia
– rzuć się więc w wir bitwy, bo możliwości sa tylko dwie: albo czeka cię chwała zwycięzcy, albo zasiądziesz do stołu Odyna, gdzie rychło wychylisz kielich z przodkami. A przynajmniej tak to widzi lud Finna.
Natomiast sam Finn wolałby przeżyć. Gdy jego wioska zostaje zmasakrowana przez wrogą armię, Finnbogi zwany Zbukiem oraz grupka przyjaciół i niezupełnie-przyjaciół ruszają w drogę, która wiedzie ich przez nieprzyjazną i niebezpieczną krainę. Aby przeżyć, Finn musi być dzielny i waleczny jak nigdy dotąd.

NAGRODA W KONKURSIE
3 x „Umrzesz kiedy umrzesz”

Dział: Zakończone
wtorek, 06 listopad 2018 17:14

Mroczny Zbawiciel

O KSIĄŻCE:

Przykazanie pierwsze i jedyne – zabij każdego, kto chce zabić ciebie.

Dla niego nie ma świętości. Nie ma wroga któremu nie można stawić czoła. To R.C. - egzemplarz wyjątkowo mroczny. Deus ex machina. Potomek sztucznej inteligencji. Pozszywaniec z mechanicznym okiem. Ostatni sprawiedliwy.Bezwzględny likwidator upiorów i demoniej hołoty. Zawsze w towarzystwie miotacza granatów, półautomatycznej ex-śrutówki, gadającej kobyły i innych morderczych zabawek. Podrzyna gardła, rąbie głowy, gruchocze kręgosłupy. Z nonszalancją włożyłby spluwę w usta samego boga - gdyby tylko sowicie mu zapłacono.
O tym, że w jego głowie siedzi monstrum wie tylko on.
O tym, kim jest naprawdę, wiedzą nieliczni.

Dział: Książki
poniedziałek, 05 listopad 2018 13:01

Piątka

Czasami fajnie jest zmienić “klimat” i nie mam tu na myśli miejsca usadowienia swojej zacnej części tylnej. Od czasu do czasu mam ochotę sięgnąć po coś innego i odświeżającego, z nadzieją na dobrą zabawę. I tak w moje ręce trafiła “5” - paranormalny kryminał, który dzięki bogom, nie okazał się piątą częścią cyklu, a zaledwie jego trzecim tomem. Nie wiedząc za bardzo, kto jest kim i ogólnie o co w tym wszystkim chodzi, usiadłam do czytania... i jak się okazało, było ono bardzo szybkie i całkiem satysfakcjonujące.

Detektywi Micki i Zach zostają wezwani do objęcia kolejnej sprawy. Nic nie wskazuje, że w sprawę są zamieszane osoby trzecie, i jeśli można tak to określić, jest to “zwykłe samobójstwo” - kolejne jakim zajmuje się nasz team. “Ahaaa” - pomyśli w tym momencie czytelnik... Znany i niezwykle bogaty deweloper wyskakuje z balkonu ze skutkiem płasko śmiertelnym, bo lot z dwudziestego piętra do krótkich nie należy. Córki oskarżają młodą macochę, że to ona ma coś wspólnego ze śmiercią ich ojca - trochę standard, choć albi tej drugiej wydaje się nie do podważenia. I chociaż nie ma na to żadnych dowodów, to nasi bohaterowie nie są do końca przekonani, że ta sprawa jest taka prosta i jasna jak to się wydaje. Wszystko się dodatkowo komplikuje, kiedy Micki otrzymuje paczkę od swojego dawno zmarłego mentora i szybko okazuje się, że jego śmierć może być w jakiś sposób powiązana z jej aktualnym śledztwem, a prawdziwym celem jest nie kto inny, ale właśnie nasza Pani Detektyw. I od tego momentu Micki nie może już nikomu zaufać, bo nikt nie jest tym za kogo się podaje.

Gdzie w tym wszystkim paranormal? Okazuje się, że na ziemi wśród nas zamieszkują także istoty zwane Strażnikami Światła - opiekujący się rasą ludzi, by podążała w “odpowiednim kierunku”. Pomimo zakazu zdarza się, że Strażnicy Jasności mieszają swoją krew z ludźmi. Owoce takich czynów zwane są Półblaskami, posiadają niezwykłe umiejętności, tak jak partner Micki - Zach. Dzięki temu nasz policyjny team ma prawie 100% rozwiązywalność spraw. Oczywiście tam, gdzie jest i światło tam i pojawia się ciemność - Pradawny ze swoją Armią Zwiastunów Śmierci. Sam świat i odwieczny konflikt dobra ze złem został całkiem ciekawie zarysowany. Zastanawia mnie jednak, czy został on w poprzednich częściach dokładnie opisany i dlatego teraz są rzucane jedynie nie do końca jasne aluzje na jego temat. Czytelnik wybiórczy, taki jak ja, czasami bowiem może się poczuć lekko zdezorientowany. Na szczęście brak szczegółowych informacji nie przeszkadza w cieszeniu się kryminałem i zagadką samą w sobie, do tego, między parą głównych bohaterów chemia i hormony aż wrzą i iskrzą w powietrzu, niczym między legendarnymi już Mulderem i Scully. I choć nie odkryłam jeszcze, co powstrzymuje naszą dwójkę od “bycia razem”, poza tym, że są bliskimi współpracownikami i razem mają zrobić enigmatyczne, zapewne paranormalne, “coś”, to i tak im kibicuję i trzymam za nich kciuki.
Jedyne co mi trochę przeszkadzało w tej książce, to dziwnie krótkie rozdziały i rozdzialiki, które zapewne miały wprowadzić dynamizm i dramaturgię, ale raczej kojarzyły mi się z przygotowaniem do napisania scenariusza filmowego. To skojarzenie potęguje także brak jakichkolwiek opisów, chociaż zauważyłam kilka całkiem ciekawych zabiegów literackich.

Wpisuję na listę “do przeczytania” poprzednie tomy serii i z uwagą będę wypatrywała kolejnych części. Zawsze trudno jest mi oceniać książki z tak zwanego środka, zwłaszcza kiedy nie udało mi się wcześniej nadrobić poprzednich tomów. Na pewno książkę czyta się się szybko i bez problemu, o czym już wspomniałam na początku. Widzę i “czuję”, że wiele rzeczy mnie przez to ominęło i w relacjach między bohaterami, jak i fabularnie, ale choć jest to odczuwalne, to jednak stosunkowo bezbolesne. Historia pary detektywów mnie wciągnęła na tyle, że praktycznie tak jak usiadłam - tak czytałam praktycznie bez przerwy, a to myślę, że całkiem dobre podsumowanie tej książki. I choć nie oszukujmy się, ani fabuła, ani rozwiązanie zagadki nie jest bardzo zaskakujące, to jednak czyta się to łatwo i przyjemnie, a od takich tytułów nic więcej nie wymagam.

Dział: Książki
niedziela, 04 listopad 2018 10:33

Letnia noc

Ścinający krew w żyłach mistrzowski horror w stylu klasyki gatunku. Książka, która zainspirowała twórców serialu Stranger Things ukaże się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka 29 listopada.

Lato 1960 roku. Old Central School to potężny, mroczny gmach w miasteczku Elm Haven w Illinois. Dla bohaterów ta szkoła właśnie przechodzi do historii. Ostatni dzień nauki jest również ostatnim dla tajemniczego, skrywającego wiele tajnych przejść budynku, o którym przez lata krążyły legendy. Teraz budynek ma zostać zamknięty, a w niedługim czasie również wyburzony.

Dział: Książki
sobota, 03 listopad 2018 14:18

Sfora. Opuszczone miasto

Świat ludzi ogarnęła katastrofa. Nastąpiło Wielkie Warczenie. Długonodzy w pośpiechu opuścili swoje siedziby, ale, z niewiadomych przyczyn, swoich zwierząt nie zabrali ze sobą. Dlatego dla czworonogów nadszedł czas wielkiej, życiowej próby. Oto psy do tej chwili uważające się za domowe, teraz muszą przetrwać bez pomocy i opieki ludzi. Czy nawykłe do wygód, regularnego karmienia i czułej opieki, dadzą sobie radę na wolności? Oddzielnie może nie. Ale gdyby utworzyły stado...

Fuks, złotowłosy mieszaniec goldena i oczawarka szetlandzkiego woli być sam. Nie czuje się dobrze w sforze i nie ma ambicji, aby być jej członkiem. Kiedy jednak spotyka na swojej drodze siostrę z miotu Bellę oraz jej przyjaciół, postanawia choć na jakiś czas przewodzić sforze, aby nauczyć ją podstawowych umiejętności przetrwania.

Sfora początkowo nie budzi nadziei na to, by przetrwać. Psy są skrajnie różne od siebie, okazuje się jednak, że każdy z nich posiada umiejętności niedostępne dla pozostałych. Marta nowofunlandka świetnie pływa, mieszaniec owczarka niemieckiego i chow chowa, Bruno jest duży i chętnie uczy się polować. Border Collie Miki jest pomysłowy i przejmuje inicjatywę. Maltańczyk Promyk, choć malutka, ma sobie bojowego ducha, podobnie jak równie mała Stokrotka, będąca Jack Russel Terrierem. Buldog Alfik jest wesoły i pełen życia, a siostra Fuksa, Bella ma zadatki na dobrego przywódcę.

Pierwsza część cyklu o psich przygodach trafiła w moje czułe punkty zadeklarowanego psiarza. Czytając, nie mogłam się pozbawić przyjemności, aby wracać do niektórych fragmentów, a co ważne koniecznie pogłaskać mojego pupila. Podoba mi się pomysł, według którego jest skonstruowana fabuła powieści. Wszystko odbywa się na psim poziomie mentalnym i psich możliwości. Co za tym idzie nie ma tu cudownych zwrotów akcji i niewytłumaczalnych rozwiązań. Psy radzą sobie tak, jakby to zrobiły w rzeczywistości, czytelnik zaś otrzymuje cenny wgląd w ich uczucia, starania, psie lęki i emocje. To naprawdę niesamowite popatrzeć na świat oczyma psa. Ludzie są tu nazywani Długonogimi, a samochody Warczącymi Pudłami. Psy mają nawet coś w rodzaju swojej mitologii; wszelkie zjawiska przyrody, takie jak burza, czy błyskawice, deszcz, wschód słońca są dla psów bóstwami i należy je darzyć szacunkiem, a wtedy ześlą pomyślność.

Opuszczone miasto to historia o tym, jak formuje się stado. Psy do tej pory należące do ludzi i mocno z nimi związane, muszą się nauczyć samodzielności i odrzucić zachowania, które mieszkanie z ludźmi w nich wykształciło. Słowem, muszą zdziczeć. Nie jest to łatwe, bo nasza sfora bardzo kocha swoich ludzi i wierzy, że opiekunowie po nich wrócą. Sposób, w jaki zwierzęcy bohaterowie wyrażali się o swoich ludziach, chwytał za serce. Wiodący bohater Fuks, musi natomiast dorosnąć do roli alfy sfory. Podświadomie cały czas boi się zobowiązań, wciąż powtarza, że to tymczasowe i w końcu odejdzie. Wiemy jednak, że to nie nastąpi i tym przyjemniej obserwuje się jego dojrzewanie i kiełkujące w nim zarzewie odpowiedzialności za stado, które bez niego nie da sobie rady. Z nim jednak, mogą zajść bardzo daleko.

Jednym słowem, jestem książką zachwycona i chętnie sięgnęłabym po kolejny tom, gdyby był. Myślę, że Sfora spodoba się młodym czytelnikom; historia uczy empatii i budzi poczucie odpowiedzialności za naszych podopiecznych. Czytelnicy nieco starsi także mogą spokojnie po książkę sięgnąć. Fabuła jest tak zbudowana, że i dorosły znajdzie tu wiele dla siebie, zwłaszcza główkując, co mogło się stać ze światem ludzi i co sprawiło, że tak nagle i masowo odeszli.

Sfora. Opuszczone miasto to bardzo dobra powieść z elementami przygody i podróży, w trakcie której bohaterowie dojrzewają i zmieniają się w prawdziwe stado. Już czekam niecierpliwie na drugą część. Polecam!

Dział: Książki
piątek, 02 listopad 2018 10:35

Diabeł i arcydzieło

Świat oczami Lema

Nauka, literatura i wizje przyszłości, z których wiele stało się rzeczywistością

Diabeł i arcydzieło to tom, który zawiera m.in. nieznane dotąd teksty Stanisława Lema i ujawnia nie tylko jego literacki geniusz, ale i profetyczny potencjał.

Pełne erudycji wywody, swobodne żonglowanie wiedzą z najróżniejszych dziedzin oraz wyjątkowe poczucie humoru autora urzekną zarówno koneserów jego twórczości, jak i tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z Lemem. Mimo upływu lat rozważania krakowskiego pisarza nadal inspirują i posiadają nie mniejszą energię niż książki najpoczytniejszych współczesnych historyków i myślicieli, którzy starają się opisać możliwe drogi rozwoju ludzkości.

Dział: Książki

Tarryn Fisher to pisarka wszechstronna. Każda jej powieść jest inna od poprzedniej. I to nie tylko w zakresie gatunku, zmienia się wiele kwestii takich jak sposób narracji, kreacja bohaterów, czy sposób przedstawienia akcji. „Bogini niewiary” zaintrygowała mnie, zarówno okładką, jak i tytułem.

Twórczość T. Fisher poznałam przy okazji książki "Margo". Była to powieść specyficzna i wywołała we mnie całe mnóstwo sprzecznych emocji. Dlatego zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać po „Bogini niewiary”. Jednak już kilka pierwszy stron przekonało mnie, że jest to książka zupełnie inna.

Yara trwa w przekonaniu, że jest potrzebna mężczyznom tylko po to, by pobudzić ich kreatywność. Staje się ich muzą, natchnieniem, które przychodzi równie szybko, co odchodzi. Dlatego, gdy tylko się z kimś wiąże, od razu zaznacza, że to tylko na chwilę, na moment. I David też o tym wie i pozornie się zgadza. Muzyk, któremu brak inspiracji, nagle czuje wenę. Yara uważa, że w jego twórczości brak doświadczeń życiowych, a konkretnie... złamanego serca. I zamierza mu z tym pomóc. David ma jednak inne plany. Do czego doprowadzi ich ten burzliwy związek?

Już od samego początku da się wyczuć „artystyczny” klimat powieści. Jest on akcentowany zarówno w doborze postaci, jak i samej narracji. Bohaterzy dużo mówią o natchnieniu, a inspiracji odgrywa ważną rolę w ich życiu. Właśnie dlatego ma się wrażenie, że powoli wkracza się w zupełnie inny świat, bardziej wrażliwy na piękno i emocje.

Tego drugiego jest w książce naprawdę dużo. Dynamiczna akcja i liczne zwroty wydarzeń budzą w czytelniku nie tylko rosnące zainteresowanie, ale też całe mnóstwo uczuć. Yara to postać nieszablonowa, a życie, które wybrała, nie należy do typowych. Jest wolna, odważna i szalona. I nie, nie twierdzę, że jej zachowanie to przykład dla innych, ale z pewnością skłania do myślenia. Często podejmuje złe decyzje, co paradoksalnie inspiruje czytelnika do rewidowania własnych wyborów.

Yara to również postać pełna sprzeczności i niejednoznaczna. Nie da się jej zwyczajnie lubić, jej charakter jest skomplikowany, a życie burzliwe. Przyciąga uwagę, ale czasem budzi sympatię, a czasem do siebie zraża. To sprawa, że powieść jest wciągająca i dynamiczna. Znajduje to swój wyraz również w konstrukcji. Historia ujęta została w trzy części, z czego pierwsza najpierw sygnalizuje intensywną akcję, a potem odwraca uwagę czytelnika. Nie dajcie się jednak zwieść. Zarówno wydarzeń, jak i emocji będzie sporo, a dodatkowo ujawni się też drugie dno kilku sytuacji.

„Bogini niewiary” to powieść obyczajowa z motywami gorącego romansu, czyli... zupełnie coś innego, niż do tej pory pisała T. Fisher. Rozczarują się osoby, które pokochały autorkę za mroczny klimat i będą tego samego oczekiwać po jej najnowszej powieści. Tym razem jest to książka niepodobna do żadnej wcześniej i mi bardzo przypadło to do gustu. „Bogini niewiary” to porządna obyczajówka z intrygującą bohaterką!

Dział: Książki