Rezultaty wyszukiwania dla: Glen Paul Waru
Wielki powrót Asteriksa i Obeliksa w nowej przygodzie!
Jest rok 1959 n.e. Scenarzysta René Goscinny i rysownik Albert Uderzo są pod ogromną presją. Muszą stworzyć oryginalną serię komiksów czerpiących z kultury francuskiej do pierwszego numeru magazynu „Pilote”, który ma się ukazać kilka tygodni później. W mieszkaniu Alberta Uderzo dwaj autorzy łamią sobie głowy podczas sesji „burzy mózgów”, teraz już historycznej:
Gwiezdna ofensywa komiksowa 2021
Wiosną 2021 roku rozpocznie się gwiezdna ofensywa wydawnictwa Egmont Polska na rynku komiksowym. W kwietniu i maju, zaledwie kilka miesięcy po premierze w USA, na rynek trafią pierwsze tomy trzech nowych serii osadzonych w uniwersum Gwiezdnych wojen: Star Wars, Darth Vader oraz Łowcy nagród.
Trauma Team rusza do akcji! Nowy komiks ze świata Cyberpunk 2077!
Night City to potężne megamiasto i jeden z głównych bohaterów gry „Cyberpunk 2077”. W swojej ponad osiemdziesięcioletniej historii doświadczyło wielu wstrząsów: od Czwartej Wojny Korporacyjnej, przez Incydent Nuklearny, aż po Wojnę Unifikacyjną, ale zawsze otrząsało się, zachowując swoją różnorodność. Teraz fani mają okazję odkrywać je również za sprawą serii komiksów. Na 14 kwietnia wydawnictwo Egmont Polska zaplanowało premierę pierwszego tomu cyklu - „Cyberpunk 2077: Trauma Team”.
Housebound
Nie lubię filmów z gatunku miksu horroru z komedią. Seria „Straszny film"? Chciałabym, żeby spłonęła (przesadzam ledwie odrobinkę). I nie wynika to ani z miłości do horroru, ani z uwielbienia komedii, ani z pokręconej wizji konieczności zachowania czystości gatunków filmów. Po prostu, nie lubię i już. Odczuwam na takich seansach dreszcze zniesmaczenia i ogólną potrzebę ukrycia się. Okazuje się jednak, że można zrobić komedię-horror, którym nawet ja będę się zachwycała. To cudo nazywa się „Housebound".
Kylie Bucknell (Morgana O'Reilly) jest typową buntowniczką z niemałą kartoteką wyskoków. Najnowsze wykroczenie przynosi jej sądową decyzję o domowym areszcie. Dziewczyna zmuszona jest zamieszkać z matką (Rima Te Wiata). Sęk w tym, że starym dom rodzicielki skrywa w sobie wiele sekretów. Życia w nim nie ułatwia także fakt, że jego właścicielka... wierzy w duchy. Co więcej, gdy tylko Kylie wprowadza się do starego pokoju, tajemnicze siły zaczynają się uaktywniać. W końcu, z pomocą miejscowego policjanta (Glen-Paul Waru), dziewczyna decyduje się rozwikłać sprawę. Tego, co odkryje naprawdę nikt nie mógł się spodziewać...
Pierwsze minuty filmu balansują gdzieś na krawędzi komedii i typowego wstępu do mrocznej opowieści. Z jednej strony widz otrzymuje pełen pakiet tajemniczych odgłosów, szurania, trzeszczenia i wykrzywionych przerażeniem twarzy, a z drugiej strony inne bodźce zapewnia mu główna bohaterka obrazu, Kylie, która swoim specyficznym podejściem do świata chwieje horrorową otoczką w posadach. Nie zmienia to jednak faktu, że w „Housebound" są momenty, w których chłodne dreszcze wspinają się po karku. To perfekcyjny mariaż w teorii sprzecznych gatunków, absolutnie odmienny od produkcji takich, jak „Straszny film", gwarantujący strach oraz jego kompensację przy pomocy śmiechu.
Warstwa fabularna początkowo przywodzi na myśl setki innych obrazów. Oto kolejny stary dom, kolejne mroczne historie z jego przeszłości, pogromca duchów (chociaż zgoła odmienny od nawiedzonych jasnowidzek) i sama zjawa. Z tym, że zjawa zupełnie niepodobna do tych, do których przyzwyczaili nas twórcy horrorów. Chcecie wiedzieć, o co chodzi? Musicie obejrzeć film, ja tego sekretu nie zdradzę. Zwłaszcza, że to główny element, który zadecydował o takiej wysokiej ocenie produkcji.
Zdecydowanie do wysokiej jakości obrazu przyczynia się doskonale dobrana obsada aktorska. I mam tutaj na myśli wyłącznie Morgany O'Reilly, ale równie jej filmową matkę, Rimę Te Wiata. Obie są niezwykle charakterystyczne i charyzmatyczne. Plastyczna twarz starszej z członkiń obsady potrafi wywołać salwę śmiechu niezależnie od sytuacji i wypowiedzi. A gadatliwość jej postaci, która przywołuje w pamięci obraz matki panien Bennet w „Dumie i uprzedzeniu", wydaje się w dziwaczny sposób naturalna, a nie – przesadzona, chociaż w codziennym świecie spotkałam może jeden taki słowny karabin.
W warstwie technicznej nic nie zgrzyta. Kadry są ciemne, chwilami przekrzywione i zaburzające percepcję. Muzyka na przemian bawi i krew mrozi w żyłach. Kilka zabiegów dźwiękowych, przeplatających sferę diegetyczną i niediegetyczną, wypadło naprawdę nieźle, podnosząc ogólną ocenę odbioru filmu o jedno oczko.
„Housebound" najlepiej oglądać w gronie znajomych. To idealny film na rozpoczęcie horrorowej nocy z ogromem niezdrowych przekąsek i butelką wina. Szeroki rejestr emocji i ich wspólne przeżywanie – gwarantowane. Jeżeli jednak spodziewacie się po opisywanym filmie krzyków przerażenia – możecie srogo się zawieść. Bo chociaż plakat sugeruje mroczną historię, ta ma w sobie sporą dawkę kompensacyjnej rozrywki. Dajcie się pozytywnie zaskoczyć.