listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Fantasy

Drugi tom niezapomnianej epickiej trylogii fantasy „Śmierć imperiów”

Sal Kakofonia, banitka i Włóczęga,  niszczy wszystko, co kocha. Po tym, jak jej kochanka zaginęła, a ona pozostawiła za sobą spalone miasta, zostały jej tylko magiczna broń i nieokiełznane pragnienie wywarcia zemsty na tych, którzy skradli jej moc i odebrali niebo.

Dział: Książki
wtorek, 03 sierpień 2021 11:33

Zapowiedź: Ziemia trwa

Prowokująca opowieść o apokaliptycznej pandemii, upadku i odbudowie społeczeństwa.

Pierwszy polski przekład klasycznej powieści postapokaliptycznej, nagrodzonej International Fantasy Award, inspiracji dla Bastionu Stephena Kinga.

Dział: Książki
czwartek, 22 lipiec 2021 12:20

Arcymag

 

Ceony ma na rękach krew, a w rękawie asa – potrafi połączyć się z każdym materiałem, jej magia jest wręcz nieograniczona. Tylko co z magią krwi i co z Sarajem, który ucieka z więzienia? Ostatni tom niesamowitej trylogii o magii, jakiej jeszcze nie znacie. I o miłości.

 

Nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej części. W zasadzie w poprzedniej zostało wszystko powiedziane, wręcz pozamiatane, może prócz romantycznego wątku, ale to przecież można sobie dopowiedzieć. No i oprócz motywu łączenia się z innymi materiałami niż przypisany Ceony papier. I w zasadzie rozwiązania tej tajemnicy spodziewałam się po Arcymagu. A tu niespodzianka. I to zarówno od strony tytułu, jak i autorki. Miało być mnóstwo chwały, może trochę kłopotów po drodze, ale w zasadzie widziałam Ceony w świetlistej przyszłości. A tu mamy mrok, tajemnice i krew. I szalenie mi się podoba to, że autorka nie poszła w lukier i tęczę, a pokazała jeszcze trochę pazura. Dzięki temu końcówka zyskała. Czyta się szybko, z przyjemnością, choć bez nadmiernego przestrachu. Autorka po kolei odkrywa karty i wyjaśnia tajemnice. Jedyne, co nie bardzo przypadło mi do gustu, to wątek siostry Ceony. Wydaje się taki przylepiony, a mógłby być ciekawszy, jakby został zapoczątkowany wcześniej. Tu stanowi trochę taką zapchaj-dziurę i nie wnosi niczego, a na pewno nie mówi więcej o powiązaniach dziewczyny z rodziną i o stosunkach między nimi. Dla mnie wątek z potencjałem, ale wprowadzony za późno i jest tylko spowolnieniem akcji.

 

Główna bohaterka w końcu przestaje być niepewna, ba, ona nawet pyskuje innym magom, od których może zależeć jej przyszłość. Nawet Emery przestaje być tak bardzo mdły i dziwaczny, a staje się bardziej ludzki. Śmiem twierdzić, że w kolejnym tomie byliby jeszcze lepsi, ale o tym na razie nie możemy się przekonać, bo trylogia Papierowego Maga tworzy spójną całość. I o ile całość nie porywa, to ta spójność stanowi ogromny plus całej serii. Autorka dopracowała rodzaje magii, dobrze opisuje poszczególne materiały i nie ma tu nieścisłości. Co prawda świat, w którym wszystko się dzieje, jest zaledwie liźnięty i mógłby być lepiej opisany i sprecyzowany, to jednak skupienie się na bohaterach, zamiast na tle ich życia rekompensuje ten niedostatek.

 

Całość czyta się przyjemnie. Pierwszy tom zapowiadał większe zachłyśnięcie się, ale nie czuję się rozczarowana. Do tego przepiękne wydanie, z okładkami, które od drugiego tomu są pięknie srebrzone, na pewno zachęci mnie, by jeszcze raz sięgnąć po przygody młodej Ceony i Emery’ego.

Dział: Książki
wtorek, 20 lipiec 2021 23:17

Popiół i kurz

Piekło czy Niebo? Co czeka każdego z nas zaraz po śmierci? Te pytania pojawiają się w naszym życiu nie mniej niż kilka razy, a odpowiedzi brak. Tylko raz na jakiś czas w głowie rodzi się myśl, że istnieje coś jeszcze. Miejsce, gdzie nasza dusza znajduje się w momencie śmierci. Pomiędzy gdzie zbiera się popiół i kusz, pojawiają się demony i myślokształty, a zewsząd przenika zło, które chce pożreć twoją duszę. Gdzie się znajduje? Mawiają, że pod cierniowym krzyżem, na którym rozpito mnicha, który poznał tajemnice tego świata i za nie musiał oddać ciało i duszę. Gotowi by sięgać głębiej i odnaleźć odpowiedzi?

Pomiędzy pełne jest demonów, zagubionych dusz i nagłej śmierci, a mężczyzna, którego poznasz, widzi ten świat swoimi oczami, potrafi przenikać przez cienką granicę światów, spostrzega to, co nie jest dane zwykłemu czytelnikowi. Bycie przewodnikiem musi mieć jednak cenę, która wymaga od niego poświęcenia. Czy wartego świeczki?

Popiół i kurz.

To jedna z tych opowieści, które łączą ze sobą realność i sferę bardziej duchową, mistyczną, która krąży gdzieś w naszych umysłach, ale wciąż podawana jest w wątpliwość. Sam pomysł na fabułę jest niezwykle oryginalny i ciekawy, a gdy dodać do tego świetne wykonanie, cóż nie można chcieć więcej. Grzędowicz umiejętnie włada słowem, tworząc niezwykle wciągający obraz dwóch światów, które łączy jeden człowiek. Mężczyzna potrafi wejrzeć poza granice, przejść do świata Pomiędzy. Jest niczym Charon, który przetransportowuje zbłąkane dusze na drugą stronę. Na co dzień wykładowca akademicki, który posiada nałogi, wady i tajemnice. Jest na wskroś realny, żywy i prawdziwy w swych niedoskonałościach. Czy to za sprawą świetnie poprowadzonej narracji, czy samej mocy słów przez niego wypowiadanych przez Popiół i kurz się po prostu płynie.

Wśród bohaterów

Postaci nie znajdzie się tu wiele, ale każda, która pojawia się na kartach powieści, zapada w pamięć. Podobnie jest z fabułą, która wciąga i zaskakuje mrokiem i klimatem, który z powodzeniem łączy w sobie fantastykę oraz kryminał i thriller. Autor świetnie włada swym piórem, tworząc nietuzinkową całość, przez którą płynie się szybko i z ogromną przyjemnością. Główny bohater stanowi podstawę całej opowieści. Sam jakby składał się z mniejszych przewinień, grzeszków i tajemnic. Jego los staje się dla nas zagadką, którą chcemy odkryć jak najszybciej. Popiół i kurz to lekkość i równowaga. Tajemnice po jednej stronie wagi, na drugiej szali zaś świetna kreacja postaci. Wciągająca fabuła i akcja, której nie da się pominąć, przejść obojętnie obok stawianych pytań.

Jarosław Grzędowicz dał czytelnikom książkę niesztampową, mieszankę stylu, w które wsiąkasz bez reszty. Popiół i kurz to intrygi, tajemnice i sploty wydarzeń, które zachęcają do sięgania głębiej nie tylko w życiorys głównego bohatera. Choć trochę obawiałam się tej historii, już kilka stron wystarczyło, by obawy wyparowały z głowy, zastąpione wartką akcją, tajemnicami, które są równie mroczne co droga do ich odkrycia oraz bohaterem, który zapadnie w pamięć na dłużej. To z pewnością nie ostatnia przygoda z twórczością autora. Skusił mnie jego lotny umysł i szerokie horyzonty tworzące niezachwianą całość, której wciąż chce się więcej.

Dział: Książki
czwartek, 15 lipiec 2021 13:50

Zapowiedź: Triumf chaosu

Porównywany do Władcy Pierścieni monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie.

Dział: Patronaty
czwartek, 08 lipiec 2021 11:55

Batman/Wojownicze Żółwie Ninja

Napisane przez Jamesa Tyniona IV i narysowane przez Freddiego Williamsa II i Kevina Eastmana. Historia bardzo przypomina stare, dobre, międzykomiksowe crossovery z lat 90-tych. Choć skrzyżowanie np. Batmana i Spider-Mana mogło być udane, tak tu nie do końca jest dobrze.

Zacznijmy od fabuły. Pod względem formuły jest ona dość prosta. Bierzesz jednego złoczyńcę z galerii łotrów danego uniwersum i czarny charakter  z innego uniwersum. Jednego bohatera z danego świata i grupę bohaterów z innego. Każesz im spiskować, aby opanowali miasto w jednym ze światów. Następnie bohaterowie spotykają się, żeby skopać tyłek i pokonać złych. Proste i logiczne.

Komiks „Batman/Wojownicze Żółwie Ninja” to właściwie trzy takie historie. W pierwszej z nich bohaterowie i Splinter udali się do DC Universe, a dokładniej do Gotham City. Oprócz tego, że Żółwie znajdują się w mieście Batmana, Shredder i Klan Stopy przeszli przez ten sam portal. Shredder ma nikczemne plany dotyczące swojego nowego domu i udaje mu się połączyć siły z tym, co zasadniczo jest jego sobowtórem w komiksach DC, Ra's al Ghulem. Oboje są nieśmiertelnymi wojownikami, mistrzami sztuk walki i kontrolują tajną organizację ninja. Naturalnie Batman i Żółwie łączą siły, aby pokonać wrogów i sprowadzić wszystkich z powrotem do swoich wszechświatów.

Druga historia skupia się znowu na walce, tym razem na terenie Żółwi. Tu antagonistami są przeobrażony Baine, ale nie tylko walki stanowią oś fabuły. Ciekawe jest skupienie się na Donatellu i jego dążeniu do osiągnięcia siły. Nie chce on być dłużej żółwiem do wiecznego ratowania. Może i ma pomysły i gadżety, trochę słabsze niż Batman, ale czuje się źle, że właściwie musi ciągle liczyć na braci.

W trzeciej części Krang opanował dość niebezpieczną technologię, tworząc multiwersum. Gdy ujawnia się prawdziwa moc Kranga, Batman i Żółwie muszą go powstrzymać, choć będzie to trudne, bo każdy z nich ciągle ma jakieś traumy z dzieciństwa. Cała piątka walczy klanem ninja dowodzonym przez brutalnego Laughing Mana (połączenie Shreddera i Jokera). Żeby było ciekawiej, sprzymierzeńcami w tej walce stają się dawni wrogowie, jak choćby Klan Stopy. Bruce'a nawiedzają dziwne sny i uczucia, że coś jest nie tak. Okazuje się, że wszystko jest ułudą.  Jedynym sposobem, aby obalić Kranga i ponownie oddzielić swoje wszechświaty, jest odkrycie przez Batmana i Żółwie tego, kim naprawdę są. Tylko to spowoduje, że oba uniwersa wrócą do normalności.

Być może najmocniejszą częścią tej książki jest kreska. Freddie Williams II, jak i Kevin Eastman, choć on mniej, wykonuje dobrą robotę z ilustracjami. Batman wygląda bardzo groźnie w swoich walkach z Żółwiami, a każdy z Żółwi jest rozpoznawalny nawet bez maski. Być może moją ulubioną częścią artystycznie w tym komiksie była walka ze złoczyńcami z Arkham, po ekspozycji na mutagen. Chociaż jest to jedna z najgłupszych części historii, wizualnie jest to świetna zabawa. Choćby po to, by sprawdzić, kto wcieli się w jakie zwierzę.

Lektura komiksu „Batman/Wojownicze Żółwie Ninja” jest satysfakcjonująca i zabawna, ale nic poza tym. Nie jest tak świeże, jak by się oczekiwało, a żarty często zwyczajnie nie śmieszą. Uproszczona historia i niektóre z bardziej banalnych scen i scenariuszy mogą być atrakcyjne, ale głównie dla młodych, dorastających czytelników. Jednak u mnie, nieco starszej, te rzeczy mogą wywołać tylko westchnienia zawodu. Ale to wciąż szalona jazda przez obie franczyzy. Cowabunga!

Dział: Komiksy

Pierwsze w historii kina spotkanie bohaterów dwóch ponadczasowych i uwielbianych przez wszystkie pokolenia baśni. Dowiedz się, kim był Piotruś, zanim stał się Piotrusiem Panem i co robiła Alicja, zanim trafiła do Krainy Czarów? To właśnie ich wspólną historię opowiada porywające widowisko fantasy, w którym pierwsze skrzypce gra laureatka Oscara – Angelina Jolie, a wspierają ją: David Oyelowo, Anna Chancellor, Clarke Peters i Michael Caine. Za kamerą produkcji stanęła zdobywczyni Nagrody Amerykańskiej Akademii, Brenda Chapman – reżyserka oscarowej „Meridy Walecznej” i współtwórczyni takich familijnych hitów, jak: „Król Lew”, „Auta” czy „Piękna i „Bestia”. „Come Away to nowy dziecięcy klasyk. Baśń, która z pewnością oczaruje każdą generację widzów” – zachwala film serwis Slashfilm.com.

Dział: Kino
czwartek, 24 czerwiec 2021 18:34

Batman: Detective Comics. Zimna zemsta

Peter Tomasi kontynuuje cykl o Batmanie-detektywie. Tym razem powieje chłodem, bo każda z trzech historii będzie miała związek z zimą lub zimnem. W pierwszej znowu spotkamy Mr Freeza. Z pomocą technologii Luthora w końcu będzie on w stanie wybudzić i wyleczyć Norę, swoją żonę, która obecnie jest zamrożona w oczekiwaniu na lekarstwo na raka. Zrozpaczony Victor Fries chwyta się każdej możliwości. Obecnie testuje właśnie nowy preparat, jednak wyniki odbiegają do zadowalających. Jedynym wyjściem jest testowanie na obiektach wręcz identycznych jak jego żona. W ten sposób złoczyńca wciela w życie plan porwania kobiet odpowiadającym cechom Nory. Właśnie zniknięcia kobiet powodują, że Batman zainteresował się sprawą. Niestety Fries nie przewidział jednego: że lek może mieć poważne skutki uboczne, które wystawią na próbę jego miłość. Ta historia jest nieco przegadana, jednak czyta się ją z ciekawością. Niemniej widzę w niej sporo nieścisłości i przyspieszeń, co nieco odbiera radość z czytania.
 
Tom 4 „Batman Detective Comics” zawiera jeszcze dwie historie. Pierwsza to historia duetu Scott Godlewski – Peter J. Tomasi. Przedstawia przedziwny nordycki kult, który w Gotham stara się wskrzesić dziwne monstrum związanego z mitologią Wikingów. To dość pokręcona, jednak bardzo logiczna historia z fantastycznymi mrocznymi rysunkami, przywodzących na myśl sceny z serialu „Stranger Things”. Niestety nie ma tu klimatu tajemnicy czy grozy, jaki był w przywołanym przeze mnie serialu. Ot, jest straszny, dobrze narysowany potwór i tyle. A to za mało.
 
Druga to one-shot Toma Taylora i Fernando Blanco. To bardzo bożonarodzeniowa historia o sierocińcu Wayne’ów. Okazuje się, że dzieją się tu dość niepokojące rzeczy i podopieczni wolą uciekać niż być ich częścią. By nie plamić honoru rodu, Batman musi znowu wkroczyć do akcji. Choć jest to najspokojniejsza z wszystkich zamieszczonych w tomie 4 historii, wydaje się najbardziej przemyślana. Pokazuje ludzką twarz Batmana, a to chwile, na które czeka się bardziej niż na kolejne spektakularne walki. Bruce Wayne jest równie ważny, jak jego superbohaterskie alter ego.
 
Na gruncie artystycznym można śmiało powiedzieć, że w tym tomie nie osiągnięto nic wyjątkowego, ale ostatnia dwuczęściowa historia spod piórka Scotta Godlewskiego znacząco wyróżnia się od reszty. Powodem jest żywy, wyraźny i solidny styl artystyczny. Pozostałe części tomu są na przyzwoitym poziomie. Warto tu jeszcze zaznaczyć, że projekt nowej zbroi Batmana do walki z Freezem, autorstwa Dougha Mahnke, zachwyca swoją koncepcją.
 
Komu mogę polecić ten komiks? Każdemu, kto zachwycał się poprzednimi tomami Tomasiego. Najwięksi fani Gacka także będą zainteresowani, jednak pozostali raczej nie zachwycą się historiami w tej części „Batman Detective Comics".

 

Dział: Komiksy

W tym roku festiwal „Komiksowa Warszawa” odbędzie się w plenerze i będzie miał aż dwie odsłony. Pierwsza z nich, czyli „KOMIKSOWA WARSZAWA 2021 – START” wydarzy się w dniach 18-20 czerwca w warszawskim Ogrodzie Saskim przy okazji Pleneru Literackiego, a druga - „KOMIKSOWA WARSZAWA 2021 – META” – w dniach 9-12 września na Placu Defilad, podczas Warszawskich Targów Książki. 

Dział: Wydarzenia
poniedziałek, 14 czerwiec 2021 17:03

Sługa krwi

„Słowa mocy zmieniają rzeczywistość, tak działa prawdziwa magia.”

Kiedy przeczytałam na jednym z blogów książkowych, że „Sługa krwi” to arcydzieło, pomyślałam, że użyto znaczącego słowa, zatem coś wyjątkowego kryje się w powieści i chętnie przekonam się, czym rzuca tak silny urok na odbiorcę. Pomimo że nie miałam okazji zapoznać się z cyklem „Materia Prima”, poprzednikiem „Materii Secunda”, szybko odnalazłam się w zbiorze bohaterów i ich powiązaniach. Początek powieści zabrzmiał zachęcająco, atrakcyjny klimat zagrożenia i niepewności, bezpośrednia walka na śmierć i życie, konieczność wejścia w zobowiązania, od których nie można uwolnić się przed wyznaczonym czasem. Olaf Rudnicki ratując rodzinę i przyjaciół podjął decyzję o trzyletniej niebezpiecznej służbie krwi na dworze księcia Nin.

Sympatycznie kroczyło się po chińskich odniesieniach do perfekcyjnie opanowanych sztuk walki, wyjątkowo rozwiniętej filozofii samodoskonalenia, imponującej wyższej duchowości. Fragmenty, w których kluczowa postać wchodzi w azjatycki wymiar kultury, najbardziej przyciągały. Chętnie obserwowałam zmagania Olafa, teraz adepta pozyskiwania szczególnych mocy, który szybko przekonał się, jak wiele jeszcze musi nauczyć się, pomimo znaczących już dokonań. Kartami przetargowymi przetrwania w zaawansowanych intrygach i spiskach u władzy, stały się symbolika wizerunku mistrza uzdrowienia i umiejętności walki podszyte tajemniczymi źródłami. Mężczyzna starał się przetrwać w teatrze szpiegów i graczy o wysoką stawkę, znajdywał sojuszników i wystrzegał się wrogów. Przez wszystko przebijały się echa potyczek z Przeklętymi. Zakończenie ucięło akcję w kulminacyjnym momencie, nie ma wyjścia, trzeba czekać na drugi tom.

Książkę dobrze mi się czytało, chętnie przebiegałam po stronach wypełnionych przygodami, zasadzkami i bitwami. Akcja nabierała dynamicznych rytmów, po chwili wyciszała nieco emocje. Miałam wrażenie powierzchowności rozgrywanej scenerii i scenariusza zdarzeń, podczas gdy lubię głęboko wchodzić w intrygę, rozwijać klimat i osobowości bohaterów. Liczyłam na więcej magicznych akcentów i alchemicznych wzorców, coś, co sprawi, że intensywniej będę mogła odbierać przedstawiany świat, losy postaci, nacji i państw. Rosyjski wątek to jedynie przerywnik, urozmaicenie fabuły, pasowałoby mi, gdyby w kolejnej odsłonie dostał więcej przestrzeni, choć pewnie nie o niego będzie chodziło. Pomimo wymienionych zastrzeżeń, spotkanie ze „Sługą krwi” zapamiętuję jako ciekawe i przyjemne, nie wyzwoliło potęgi niecierpliwego czytania, mało mnie zaskakiwało, ale wzbudziło sympatyczne zainteresowanie. Nie arcydzieło, ale miła rozrywka w barwach fantasy zmieszanej z elementami sensacji. Z pewnością sięgnę po kontynuację.

Dział: Książki