Rezultaty wyszukiwania dla: 2022

czwartek, 25 listopad 2021 15:14

Zapowiedź: Burza

Ewelina Zawadzka, właścicielka zakładu pogrzebowego w Młynarach, samotna matka czteroletniej Karoliny, wiedzie spokojne i stabilne życie - aż do dnia, gdy podczas gwałtownej burzy koło dawnego młyna wodnego zostaje znaleziona martwa kobieta, Marzena Tolak, blogerka, która niedawno wraz z rodziną zamieszkała w dawnym browarze.

Dział: Książki
środa, 10 listopad 2021 12:55

Premiera: World of Warcraft. Kronika. Tom 3

Skompletuj Kroniki Warcraft! Trzeci, ostatni tom właśnie trafia do księgarń! Uniwersum Warcrafta to świat wielobarwny, bogaty wręcz zachwycający swą różnorodnością. Każda z krain – od okrytych lodem górskich pasm Dun Morogh, przez gęste tropikalne puszcze Feralas, po wypalony do gołej ziemi Gorejący Wąwóz – ma swój niepowtarzalny i zapadający w pamięć charakter.

Dział: Książki
środa, 27 październik 2021 07:34

W Sanktuarium Skrzydeł

Pamiętniki Lady Trent są, moim zdaniem, jedną z najbardziej niedocenianych serii fantasy w naszym kraju. Choć nie cieszą się zbytnią popularnością, to ogromnie cieszy mnie fakt, że wydawnictwo postanowiło wydać całą serię do końca, dzięki czemu w moje ręce trafił finałowy tom, „W Sanktuarium Skrzydeł". Oto cudowne zwieńczenie przygód Izabeli, która ponownie wyrusza w niezapomnianą podróż pełną pasji i tajemnic!
 
Izabela Trent, jako prawie czterdziestoletnia kobieta, w końcu zasłużyła na szacunek i uznanie w świecie nauki, jako najpopularniejsza badaczka smoków. Życie toczy się spokojnym tempem, jednak gdy dociera do niej informacja o odnalezieniu szczątków nieznanego dotąd gatunku smoka, kobieta nie może oprzeć się pokusie. Śmiało podejmuje wyprawę na górskie szczyty, gdzie dokonuje niesamowitego odkrycia, całkowicie zmieniającego wszystko, co do tej pory wiedziano o smokach. Będzie to kolejny przełom nie tylko w jej karierze, ale będzie miał również ogromne znaczenie dla całego świata.
 
Uwielbiam sposób, w jaki Marie Brennan snuje swoje opowieści. W przepiękny sposób opisuje miejsce akcji, napotykane istoty, lasy, górskie szczyty, świątynie. Wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach, co umożliwia całkowite przeniesienie się do tego fantastycznego świata, znalezienie się u boku Lady Trent i odkrywanie smoków. Jej najnowsze odkrycie jest czymś iście przełomowym i nie ukrywam, że ogromnie przypadł mi do gustu taki obrót spraw – zaskakujący, rzucający zupełnie nowe światło na smoczy gatunek, przyjemny i oczywiście dający do myślenia.
 
W tej historii pojawia się ponadczasowy wątek chęci zysku, władzy i wykorzystywania potencjalnie słabszych istot. Nie brakuje tutaj złych ludzi, którzy każde znalezisko chcieliby wykorzystać do własnych celów i wzbogacenia się. Ludzi, którzy wolą niszczyć, zamiast tworzyć, którzy boją się tego, czego nie znają i od razu podchodzą do tego z agresją i żądzą mordu. Typowa kwestia konfliktu rasowego i uprzedzeń. Na szczęście zawsze w tego typu opowieściach znajdują się ludzie o otwartych umysłach, dostrzegający potencjał i możliwość porozumienia. I jednym z takich ludzi jest właśnie główna bohaterka.
 
Już niejednokrotnie zachwycałam się tym, jak mocno Izabela emanuje pasją i oddaniem względem swojej pracy. To po prostu cudowne – móc obserwować jak w końcu zyskała ogromne uznanie i szacunek jako naukowiec. Każdy, kto był z nią od początku, wie, ile trudów ją to kosztowało, dlatego owa satysfakcja jest jeszcze większa. To naprawdę jedna z ciekawszych bohaterek w literaturze, od której można się wiele nauczyć. Śmiało dąży do celu, nigdy się nie poddaje, jest zawzięta i pewna siebie, ma w sercu wielką pasję. Naprawdę ją uwielbiam i wychodzę z założenia, że śmiało może służyć za wzór do naśladowania (choć pewnie znajdą się i tacy, którzy stwierdzą, że nie nadaje się na żonę czy matkę...)!
 
Jestem w pełni usatysfakcjonowana otrzymaną historią, stanowiącą finał tej znakomitej serii. Autorka odpowiednio pokończyła wszystkie wątki, a lektura była czystą przyjemnością. Z czystym sumieniem stwierdzam, że Pamiętniki Lady Trent to jeden z moich ulubionych cykli fantasy i ogromnie polecam wszystkim fanom tego gatunku zapoznanie się z nimi!

 

Dział: Książki
czwartek, 22 lipiec 2021 18:57

1634: Wojna bałtycka

„1634: Wojna bałtycka” to trzeci tom cyklu „Rong of fire/Pierścień ognia” Erica Flinta i Davida Webera. To grubaśna powieść, ma sporo bohaterów i wątków, obejmując wydarzenia na przestrzeni setek kilometrów i kilka narodów. Mimo to utrzymanie wszystkiego w porządku zasługuje na szacunek. Czapki z głów, autorzy! Dla mnie, czytelnika, który często zapomina, kto jest kim, umieszczono listę postaci oraz mapy i drzewo genealogiczne. Niesamowicie to pomaga w ogarnięciu wszystkich wątków.
 
Fabuła kontynuuje burzliwą wojnę trzydziestoletnią w siedemnastowiecznej Europie, zakłóconą przez przybycie z przyszłości całego małego miasteczka w Zachodniej Wirginii. Zastrzyk nowoczesnej technologii i pomysłów w ten ponury, po reformacyjny świat ma natychmiastowe i dalekosiężne konsekwencje. Nadszedł czas, aby zobaczyć, co nadczasowcy i ich niemieccy i szwedzcy sojusznicy mają w zanadrzu, aby przeciwstawić się armiom i marynarkom wojennym Francji, Hiszpanii, Danii i Anglii. Prawdopodobnie przez zimową aurę i spowodowane nią spowolnienie przemieszczania się wojsk, wydawać by się mogło, że ta książka jest jak wprowadzenie w prawdziwą wojnę z udziałem Stanów Zjednoczonych Europy, nowej siły na kontynencie. Sama walka o Kopenhagę czy Hamburg jest przedsmakiem tego, co możemy się dopiero spodziewać. Dlatego ten tom nie jest najbardziej emocjonujący z serii. Nie znajdziemy tu żadnych inspirujących momentów, o których warto wspomnieć. Mało też realnego wyzwania dla bohaterów.
 
Głównymi fabułami były plany ucieczki z Tower w Londynie i odsiecz morska SZE prowadzona przez Simpsona. Jak sugeruje tytuł: raczej skupimy się na wodach Bałtyku niż lotnictwie wojskowym. Jednak wszelkie potyczki są raczej z góry skazane na sukces. Okupiony stratami, ale sukces. Zdarzyła się wprawdzie spektakularna i ważna dla dalszych działań śmierć czy morska tragedia. Jestem przekonana, że jest to zapowiedź przyszłych problemów w lotnictwie, być może też w marynarce wojennej.
 
Książka jest bogata w szczegóły techniczne i historyczne. Autorzy spisali się, by rozwinąć fabułę z politycznego punktu widzenia, ale nie zapomnieli o sporej dozie humoru oraz ciekawych ponadklasowych i ponadczasowych romansów. Było sporo intryg z gatunku płaszcza i szpady, a na szczególne wyróżnienie zasługuje wątek działań prowadzonych przez Harry'ego Leffertsa. Coś czuję, że będzie on ciekawie kontynuowany w następnych tomach, a przynajmniej mam taką nadzieję.
 
Świetnie poprowadzony jest wątek duńskiej rodziny królewskiej. Nie tylko będziemy mieli tu do czynienia z intrygami, ale i z bardzo ciekawą przyjaźnią i romansem. Dorównuje on nawet świetnej akcji oświadczyn Torstenssona. Bardzo także udane są wątki humorystyczne, zwłaszcza te związane z młodziutką księżniczką Krystyną. Mam nadzieję, że jej pomysł nadania jednemu z bohaterów wojennych tytułu hrabiego Narnii się jej uda!
 
Fabuła książki korzysta ze znacznego doświadczenia Erica Flinta w pisaniu historii alternatywnej i wojskowego doświadczeniem Davida Webera. Dopiero w tym tomie widać jak dobrze im się razem współpracuje. Pomimo ogromnego zakresu świata, każdy jego zakątek wydaje się żywy i dopracowany. Jedynym zagrożeniem dla przyszłości serii byłoby zbytnie umocnienie SZE, stworzenie z niej supermocarstwa na miarę obecnego USA. Jeśli autorzy nie dadzą ponieść się pokusie, jestem spokojna o kolejne tomy i opisywane w nich lata ciekawych czasów Europy. Szczerze polecam wszystkim fanom historii alternatywnej w literaturze.
Dział: Książki
wtorek, 22 czerwiec 2021 23:28

Dziewczyna w drugim rzędzie

Są miejsca, w których od lat nie zmienia się klimat. W powietrzu zawsze wyczuć można te same nuty niepokoju i tajemnic, które skrywają się niemal w każdym zakątku miasteczka. Gdy nasza noga ponownie przekracza granice miasta, wracają wspomnienia, a teraźniejszość walczy o uwagę z przeszłością. Gdzie w tym wszystkim skrywa się prawda? Cathy pracuje w paryskiej redakcji i czeka na swoją szansę, by zaistnieć i wspinać się na kolejne szczeble kariery. Dość szybko okazuje się, że kobieta dostanie swoją życiową szansę, gdyż w Beaufort dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest dawna koleżanka z klasy Cathy, dzięki czemu to ona ma opisać to zdarzenie.

Powrót do miasteczka, które wciąż wywołuje masę emocji, nie będzie jednak tak łatwy i przyjemny, jak chciałaby tego kobieta. Nic nie przychodzi gładko, a namówienie do zwierzeń rodziny i przyjaciół ofiary, graniczy z cudem. Czy uda jej się osiągnąć cel i zmierzyć się z własnymi słabościami oraz przeszłością, która uderza w nią ze zdwojoną siłą?

Dziewczyna w drugim rzędzie

Kolejna powieść spod pióra Aurelii Blancard, którą miałam okazje właśnie poznać, całkowicie mnie zaskoczyła. Ogromnie różni się od swojej poprzedniczki, na szczęście wciąż zawiera w sobie te elementy, które ujęły mnie podczas lektury. Autorka ma lekkie pióro, które zachwyca prostotą. Nie jest wybujałe, nie zawiera trudnych do zdefiniowania słów, a jednak zaskakuje, wyprowadza w pole, kusi i zachęca do czytania. Dziewczyna w drugim rzędzie skrojona jest idealnie pod czytelnika łaknącego tajemnic, klimatu i zagadek, tych nierozwiązywalnych, przynajmniej za szybko.

Każdy element powieść współgra ze sobą i nie pozwala czytelnikowi się oderwać. Jedna zarwana noc i nieprzemożna chęć poznania zabójcy, jego powodów i wydarzeń, które do tego doprowadziły. Tylko tyle i aż tyle należy poświęcić na lekturę tego tytułu, bo gdy raz damy się wciągnąć tej historii, będziemy chcieli poznać odpowiedzi na wszystkie pojawiające się pytania. Powieściopisarka nie da się tak łatwo rozgryźć. Opowieść, którą przed nami roztacza, nie pozwala się zamknąć w sztywnych ramach czy schematach. Nic tu nie jest łatwe, oczywiste czy czarne lub białe.

Wśród bohaterów

Kreacja postaci to w powieści Dziewczyna w drugim rzędzie równie ważny i dopracowany punkt, jak sama fabuła. Każda pojawiająca się osoba ma swój wkład zarówno w przeszłość, jak i w teraźniejsze wydarzenia. Skrywa swoje tajemnice, lęki i przekonania, nadając całości klimatu i głębi, bez której nie byłoby strachu, niepokoju czy dobrej lektury z tego gatunku. Całość współgra ze sobą, wiodąc czytelnika do wielkiego finału, którego nie sposób przewidzieć. A nawet jeśli komuś się to uda, to i tak nie zabije to radości z zakończenia historii.

Dziewczyna w drugim rzędzie to opowieść o tym, z jaką łatwością człowiek pielęgnuje złe wspomnienia, żyje przeszłością i wzrasta w nim chęć zemsty. Autorka poprzez swoich bohaterów pokazuje, ile krzywd i blizn pozostaje w ludziach na długo po traumatycznych przejściach i podkreśla, że one same nigdy nie znikną. To krótkie rozdziały napędzały akcje powieści, ale i postaci, które choćby jak Lidia były mi znane z debiutu autorki. Ta historia jest inna, ale wciąż tak samo prosta i zarazem głęboka w przekazie. Jestem pod wrażeniem pióra i formy.

Dział: Książki
wtorek, 15 czerwiec 2021 11:16

Wyleczeni

Świat już dawno rozczarował niejednego z nas. Los doświadczył każdego, dał i odebrał cień szczęścia. Teraz już pewnie wiesz, że sprawiedliwość to puste słowa, a kara nigdy nie jest adekwatna do popełnionych czynów. Gdy tych dobrych dotykają choroby i cierpienie, odczuwamy żal, smutek i poczucie niesprawiedliwości. A co gdy to samo dosięga tych złych? Czy my sami jesteśmy bez skazy?

Marta Wolska pracuje jako lekarz w znanym warszawskim szpitalu klinicznym im. Wandy Błeńskiej. Świeżo rozwiedziona singielka, która na powrót zamieszkała w mieszkaniu po babci i próbuje ułożyć sobie życie. Każdego dnia walczy z samotnością, pracą w ciężkich warunkach i koszmarami, które nawiedzają ją coraz częściej i są jej nieodrywalną częścią, podobnie jak trauma z dzieciństwa. Gdyby nocnych mar było zbyt mało, życie zaskakuje ją każdego dnia. W mieście szaleje seryjny morderca pieszczotliwie zwany Bestią z Mokotowa. W szpitalu, w którym pracuje Marta, dochodzi do morderstwa zastępcy ordynatora, doktora Szymańskiego. Kto zabił? Czy to ktoś z jego współpracowników? To dopiero początek zdarzeń, które łączy szpital na Błeńskiej, co jeszcze skrywają mury, które przesiąknięte są ludzkimi dramatami?

 

Wyleczeni

 
Dopiero skończona lektura uświadomiła mi, jak trafny jest to tytuł i ile w nim prostoty i zawirowań zarazem. Wyleczeni, to jedyne słowo, które znałam przed sięgnięciem po tę książkę. O czym jest, czego się spodziewać? Czasem ryzyko się opłaca i pozwala na wejście w historię bez żadnych uprzedzeń czy oczekiwań. Tak było i teraz. Od pierwszych stron pochłonęła mnie lekkość zmieszana z niepewnością, całą masą niedopowiedzeń, wszak wkraczałam do nieznanego mi świata, który z każdą stroną nabierał mroczniejszych barw. Od razu zawładnął mną niepokój i chęć poznania wszystkich tajemnic skrywających się za murami Błeńskiej.

Każde wydarzenie, pozornie niezwiązane ze sobą wątki i jakże przypadkowe spotkania mieszają w głowie i wciąż zmuszają nas do myślenia, analizowania oraz oceny pobudek, winy, wyborów. Im dalej w las, a raczej w szpitalne mury, tym poszlak, strachów i ofiar coraz więcej. Wielowarstwowa fabuła nie pozwala się zagubić, a stopniowo rosnące tempo akcji wciągnie nawet oporniejszych miłośników dobrze skrojonych thrillerów. Wyleczeni to nie tylko główna nic fabularna, ale i subtelne tło, które mimochodem wpływa na czytelnika. Zmusza go do wewnętrznych refleksji. Zawiera sporo obserwacji społecznej rzeczywistości, które okazują się równie trafne, co przerażające.


Wśród bohaterów

 
Autorce świetnie udała się ta niezwykła mieszanka emocji, gonitwa myśli i wciąż rodzących się pytań. Czy istnieje prawo ranienia bliskich nam osób? Jak i czy w ogóle mścić się za zło, które nas dotknęło? Czy istnieje kara adekwatna do każdego przewinienia? To tylko kilka pytań, które pojawiły się podczas lektury. Z pewnością jest to zasługa dobrze skrojonej fabuły, wydarzeń, których odpowiednie tempo nie pozwalało na odpoczynek, ale dawało miejsce na rozważania. Jedno jest pewne, nawet krótkie oddechy nie sprawiały, że opowieść traciła swe barwy i nutkę mroku, niepewności, które budowały klimat niemalże od pierwszej do ostatniej strony.

Alicja Horn z lekkością i w porywającym stylu wciągnęła nas do świata, który nam przygotowała z ogromną wręcz chirurgiczną precyzją. Mieszała, wodziła za nos, dawała nadzieje i odbierała ją chwilę później. To niesamowita przygoda pełna emocji, której nie byłoby, gdyby nie bohaterowie. Ich wybory, tajemnice, poglądy składały się w niesamowicie złożoną i niejednoznaczną całość, którą poznawałam z ogromnym zacięciem. Postaci są wielowymiarowe, zaskakujące, a równocześnie zwyczajne i realne. Popełniają błędy, dokonują wyborów i podejmują decyzje w zgodzie ze sobą i choć nie zawsze czytelnik wybrałby podobnie, to tu każda z dróg ma swoje wyjaśnienie. Czy słuszne? Cóż to już trzeba ocenić samemu.


Podsumowanie

 
Mogłabym godzinami gdybać o świetnie skrojonej, klimatycznej i nieprzewidywalnej fabule oraz postaciach, które zaskakują, przykuwają uwagę i dają się lubić. Nie wiem, co bym zrobiła na ich miejscu. Szanuje ich decyzje, sposób bycia. Doceniam pracę autorki, którą czuć w czasie czytania. Wyleczeni to początek, opowieść, która wywołała masę emocji, ale wciąż w zanadrzu ma kilka zagadek. Przyjaźnie, uczucia, przypadki i mroczne tajemnice, tak idealnie wtłoczone w miejsce i czas. Bez wahania czekam na więcej i polecam, każdemu, kto lubi, gdy powieść nie jest oczywista i rozrywkowa.

Dział: Książki
czwartek, 03 czerwiec 2021 11:01

Arsene Lupin. Dżentelmen włamywacz

 
Czy włamywacz może być dżentelmenem? I to w jakim stylu! Książka Murice’a Leblanca jest fenomenalną historią Arsena Lupina, włamywacza wszech czasów. Można powiedzieć, że to zły odpowiednik pewnego znanego detektywa. Dawno nie bawiłam się tak dobrze przy jakiejkolwiek książce. „Dżentelmen włamywacz” to pozycja, która wciągnie was w całości tak, że nie będziecie mogli się od niej oderwać. Jeżeli musicie rano wstać, to nie rozpoczynajcie lektury, ponieważ zarwiecie dla niej noc. Chociaż dla takiej książki warto poświęcić sen i brak czerwonych i podkrążonych oczu.
 
Poznajcie Arsena Lupina, włamywacza o wyjątkowych zdolnościach. Nikt nie potrafi przeprowadzić takiego rabunku jak on. Nasz bohater zmienia tożsamości jak rękawiczki i jest zawsze krok przed policją. W dodatku posiada niezwykłe maniery, co sprawia, że jest niezwykle charyzmatyczny. „Arsene Lupin. Dżentelmen włamywacz” to zbiór opowiadań, które przedstawiają losy niezwykłego człowieka.
 
„Arsene Lupin. Dżentelmen włamywacz” to przecudowna książka, majstersztyk literacki. Tutaj każde zdanie jest perfekcyjnie wyważone, znajduje się na odpowiednim miejscu i zachwyca. Autor wykazał się szczególnym talentem do tworzenia ciekawej fabuły, kreowaniem dobrych i charyzmatycznych postaci, a także do magicznego posługiwania się językiem, dzięki czemu lektura jest wielką przyjemnością. Przez tekst się płynie, a czar, jaki roztacza wokół czytelnika główny bohater, staje się coraz mocniejszy. Dodatkowo wszystko ubrany jest w humor i ironię, co jeszcze bardziej wpływa na atrakcyjność lektury. Nie sposób nie lubić pana Lupina – jego ogłady, manier, zapobiegliwości i charyzmy, która powoduje, że jego zbrodnie i włamania są przeprowadzone w sposób zachwycający. Od pierwszego opowiadania Arsene Lupin stał się jedną z mich ulubionych męskich postaci w literaturze. Bohater przybiera różne nazwiska, przebiera się, zmienia… Czy kiedykolwiek poznamy go takiego, jakim jest naprawdę? Czy Arsene Lupin odsłoni przed swoimi czytelnikami prawdziwą twarz?
 
W książce Maurcie Leblanca znajdziecie kilka opowiadań, których narratorem jest przyjaciel tytułowego bohatera, chociaż wielokrotnie przytacza dosłowne słowa Lupina. Autor nie zachowuje ciągu chronologicznego – pierwsza historia kończy się aresztowaniem osławionego włamywacza, a inne opowiadają o jego pierwszych zbrodniach czy o tym, jak poznał narratora. Dzięki temu, w oczach czytelnika, buduje się pewien obraz głównego bohatera, a z ułamków układanki, które serwuje nam autor, składamy pewien obraz Lupina.

 

Dział: Książki
środa, 02 czerwiec 2021 21:15

Wiedma

 
Biwa ma właśnie rozpocząć swoje nowe życie. Przybywa na wyspę, która położona jest nad jeziorem Lędo. Mieszka na niej Wiedma, której okoliczni mieszkańcy jednocześnie się boją, ale jednocześnie poważają, bo wzywają kobietę do chorych czy też proszą o odprawienie czarów. Biwa rozpoczyna naukę, aby kiedyś zająć miejsce starej Wiedmy. Poznaje tajniki magii, leczniczych ziół, a niedługo wyruszy w najważniejszą podróż swojego życia. Musi odnaleźć swojego brata, który zaginął w Noc Świętojańską.
 
Słowiańskość aż bije z tej książki. Otula czytelnika niczym lekki koc, otumania i przenosi w przeszłość. Gdy rozpoczniecie książkę i odetchniecie głęboko piersią, przeniesiecie się do przeszłości, kiedy ta granica pomiędzy chrześcijaństwem a starą wiarą była wyraźna; kiedy ludzie, po tym, jak oprawili niedzielny rytuał, nadal chodzili do lasu i czcili swoich starych opiekunów. Chrzest nie przegnał dawnych tradycji jednak wielka szkoda, że nie zostały nam dokładne źródła. Słowiańska mitologia intryguje, ale to nadal wielka niewiadoma, a ta niewiedza przyciąga. Już od pierwszych stron można dostrzec, że autorka solennie odrobiła pracę domową. Rozpoczynając lekturę, przenosimy się do przeszłości – zapominamy o zdobyczach technologicznych, postępie i poznajemy stare bóstwa czy mityczne stworzenia. Głodni wiedzy znajdą w „Wiedmie” ogrom informacji, bo książka jest pełna opisów starych wierzeń czy rytuałów.
 
Wspomniałam o słowiańskiej mitologii, a teraz przyszła pora na fabułę. Ta rozkręca się powoli i nie od razu przyciąga – z początku autorka serwuje nam niedopowiedzenia, które z czasem wyjaśnia, a wątki rozwija. „Wiedma” jest napisana ciekawie i atrakcyjnie, jednak dopiero, gdy akcja się rozkręci, nie można się od książki oderwać ani na moment. Przygoda Biwy intryguje, jest pełna niebezpieczeństw i przeszkód, które dziewczyna musi pokonać.
 
„Wiedma” to opowieść o dawnych wierzeniach, mitologii, miłości, o poszukiwaniu i rodzinie. Napisana bardzo dobrze, z niezwykłą starannością i dbałością o szczegóły, dzięki czemu lektura to prawdziwa przyjemność. Autorka potrafi malować słowem i uwieść nim czytelnika. Chociaż akcja rozkręca się powoli, to czytając, miałam wrażenie, że każde słowo znajduje się na swoim miejscu; że nie ma w książce miejsca na coś niezaplanowanego. Monika Maciewicz udowodniła, że nie niezwykłą wyobraźnię i poczytne pióro.
 
Warto przeczytać „Wiedmę”, bo ta historia przenosi nas do innego świata, gdzie to, co realne miesza się z magią i bóstwami; gdzie uczucia się sto razy mocniejsze, a słowa mogą zdziałać o wiele więcej.
Dział: Książki
czwartek, 19 marzec 2015 21:35

Damian Rudzik - Gawędziarz

Pierwsze doniesienia na temat rozszarpanych, na wpół zjedzonych ciał pochodziły z Zielonej Góry. Tam również po raz pierwszy zauważono bestie, które tego dokonywały. W tym mieście został także powołany pierwszy oddział Łapaczy. Zadaniem tych ludzi, doskonale przeszkolonych kobiet i mężczyzn, było złapanie i uwięzienie tych stworzeń. Dlaczego nie zabijali Rzeźników? Odpowiedź jest prosta. Ich nie da się zabić.

Gawędziarz siedział właśnie w barze dla Łapaczy, w samotności popijając piwo. Wokół panował wielki ruch i hałas. Wszystkie stoliki były zajęte, niektórzy klienci stali przy barze. Każdy z kimś rozmawiał, z wyjątkiem Gawędziarza. On zawsze siedział sam i do nikogo się nie odzywał. Stąd jego ironiczne przezwisko. Kiedy mężczyzna dopił piwo zostawił na stole pieniądze za trunek i wyszedł z baru. Idąc przez korytarz prowadzący do wyjścia, nazywany przez Łapaczy, "Galą Sław", zaczął oglądać widniejące na ścianach zdjęcia. Na fotografiach przedstawieni byli najbardziej niebezpieczni Rzeźnicy wraz z Łapaczami, którzy ich schwytali.

Kiedy doszedł do swojego jednopokojowego mieszkania dochodziła dwudziesta. Niedługo miała się zacząć godzina policyjna. To właśnie od tej godziny Rzeźnicy wychodzą żerować. Kiedyś godzina policyjna zaczynała się później, lecz te potwory zaczęły polować coraz wcześniej. Łapacz od razu zdjął ubranie i położył się do łóżka. Zasną natychmiast po zamknięciu oczu, jak zawsze.

Śnił, że jest jednym z Rzeźników, ale nie pierwszym lepszym, był przywódcą tych bestii. W śnie rozszarpywał ciało młodej kobiety. W szponiastych, nieludzko powykręcanych dłoniach trzymał wnętrzności. Na ich widok odczuwał przyjemne podniecenie. Czół, że jego penis (jeżeli można nazwać to penisem) zaczynał sztywnieć od ekstazy. Ciało kobiety jeszcze lekko drgało a nadal ciepłe organy parowały.

Łapacz obudził się cały zalany potem. Gawędziarz miał zwyczaj momentalnie zapominać swoje sny, co pozwalało mu szybko brać się w garść. Jednak od niedawna śnił mu się ten sam sen, o którym nie umiał zapomnieć. Mężczyzna wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Dzisiaj był wielki dzień. Jak co roku w Zielonej Górze, miało się odbyć Winobranie. To święto trochę się zmieniło odkąd zaczęli pojawiać się Rzeźnicy. Kiedy skończył poranną toaletę założył uniform Łapacza, szybko coś zjadł i wyszedł na festyn, na którym miał brać udział w końcowym pokazie. Kiedy dotarł już na miejsce dopiero zaczynali rozstawiać scenę. Gawędziarz od razu dołączył do swoich towarzyszy, z którymi przywitał się bez słowa ściskając każdemu dłoń. Jeden z mężczyzn właśnie opowiadał coś gwałtownie gestykulując rękami.

- Wczoraj byłem na polowaniu. Razem ze mną był Lepki, Zebra i Pogo. Przeczesywaliśmy właśnie teren niedaleko ratusza, gdy nagle rzuciło się na nas trzech Rzeźników. Rozumiecie to? Trzech Rzeźników!

- A od kiedy to Rzeźnicy polują w grupach?- zapytał jeden z mężczyzn.- Jesteś pewny, że to nie był twój cień?

Wszyscy Łapacze wybuchnęli śmiechem. Gawędziarz tylko lekko się uśmiechnął. Opowiadający swoją przygodę mężczyzna spojrzał na każdego z pod łba.

- Szkoda tylko, że ten mój cień, który was tak bawi, rozszarpał na strzępy Zebrę i Lepkiego. Szkoda, że oni nie mogą się też pośmiać.

Zapadła chwila ciszy. Przerwał go najwyższy z zebranych Łapaczy.

- Daj spokój Szklany. Dobrze wiesz, wszyscy dobrze wiemy, że to praca, w której się umiera. Jak zawsze wieczorem wypijemy kolejkę za poległych. Ale żyć trzeba dalej.

Wszyscy pokiwali głowami na znak, że się zgadzają.

- Przepraszam, poniosło mnie. Ale jakbyście tam byli. To nie byli zwykli Rzeźnicy. Jeden z nich był wielki jak my wszyscy razem wzięci. Reszta podążała za nim, jakby był ich przywódca.

Słysząc te słowa Gawędziarza przeszły ciarki. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł nagły niepokój. Czuł jakby od dawna skrywał sekret, który właśnie miał wyjść na jaw. Jednak niczego nie dał po sobie poznać.

- To było straszne. Widziałem już ludzi rozszarpywanych przez Rzeźników, ale to było coś innego. Ten wielki skurwiel nie wyglądał jakby polował dla pożywienia, tylko dla zabawy. Dzisiaj musze się nawalić, żeby o tym zapomnieć.

Grupa Łapaczy rozmawiała jeszcze przez chwile. Jedynie Gawędziarz nie odezwał się ani słowem. Gdy nadszedł czas żeby przygotowali się na pokaz, mężczyźni udali się do swojego namiotu.

Wystąpienie Łapaczy miało miejsce przed samym zakończeniem festynu. Kiedy zakończono już wszystkie konkursy i koncerty, na scenę wyszedł prezydent Zielonej Góry.

- Dziękuję wszystkim za przybycie i stworzenie wspaniałej, rodzinnej atmosfery.-burmistrz odziany w smoking, wypowiadał dobrze wyuczoną kwestie.- Jednak dobrze wiem, że to na co najbardziej czekacie nastąpi za chwile. Wiem to, ponieważ sam z niecierpliwością tego wyczekuje. Panie i panowie. W roku 2022 na naszą piękną ziemię spadła straszna zaraza. Z pod ziemi wypełzły demony, prosto z czeluści piekła. Nasze serca wypełnił strach.- wszyscy zgromadzeni opuścili głowy delikatnie kiwając nimi na znak, że się zgadzają.- Jednak Wtedy pojawili się oni, nasi dzielni Łapacze. Pokażmy im jak bardzo jesteśmy wdzięczni za ich prace.

Wszyscy jak na komendę podnieśli głowy i zaczęli klaskać. Zza sceny weszli mężczyźni ubrani w jednakowe kombinezony. Każdy z nich trzymał w dłoni łańcuch, który był przymocowany do cielska Rzeźnika, którego szarpnięciami wprowadzili na scenę. Stwór był wielkości i postury dobrze zbudowanego mężczyzny. Jego palce zakończone były długimi na piętnaście centymetrów pazurami. Całe ciało bestii pokryte było skorupą w kolorze zgniłej zieleni. Z gardła Rzeźnika wydobywało się nieludzkie rżenie. Największy z Łapaczy położył na ziemi łańcuch i podszedł do mikrofonu.

- Witajcie Zielonogórzanie. Mówią na mnie Śniady, Jestem Łapaczem od trzynastu lat. Ten przyjemniaczek, którego chcemy wam pokazać został złapany przeze mnie. Pewnie zastanawiacie się dlaczego co roku pokazujemy wam Rzeźnika. Uważacie, że robimy to dla waszej, albo naszej rozrywki? Otóż nie. Robimy to, ponieważ chcemy wam pokazać, że mimo, iż tych potworów nie da się zabić, to nie znaczy, że nie są niezwyciężalni.

Łapacz wyjął z kabury przy pasie pistolet i wymierzył nim w Rzeźnika.

- Mimo, że ich skór nie da się przebić.

Powiedziawszy to mężczyzna wystrzelił do stwora. Rzeźnik jękną jak ranione zwierze. Wśród publiki słychać było dźwięki podniecenia i zaskoczenia.

- To nie są oni niepokonani. Te istoty to zwierzęta. Nie mają rozumu, one tylko chcą się najeść ludzkiego mięsa. I to jest nasza przewaga. My jesteśmy ludźmi. To my polujemy na zwierzęta. I przyrzekam, że dopóki żyję będę szukał sposobu by zabić Rzeźników.

Publika pożegnała Łapaczy, schodzących ze sceny, oklaskami i okrzykami.

Gawędziarz nienawidził tych wszystkich występów przed publiką. Odetchnął z ulgą gdy znalazł się w namiocie Łapaczy. Dochodziła szesnasta więc mężczyźni musieli się szybko uwinąć z odwiezieniem Rzeźnika do więzienia, jeżeli chcieli zdążyć do baru przed godziną policyjną. Nagle Gawędziarz usłyszał przeraźliwy krzykjakiejś kobiety, któremu towarzyszył potworny ryk. Wszyscy mężczyźni wyjęli z kabur swoje pistolety i wychylili się zza kotary ich namiotu. Ludzie w panice uciekali we wszystkie strony wpadając na siebie. Nad ludźmi górował olbrzymi Rzeźnik.

- To on. To on zabił Zebrę i Lepkiego!- krzyknął jeden z Łapaczy.- Na pewno nie jest sam. Dlaczego atakują w ciągu dnia?

- Nie czas teraz na to.- przerwał mu najwyższy mężczyzna.- Gawędziarz idziesz na przynętę. Ja i Siwy łapiemy tego wielkiego skurwiela. Reszta niech opanuje ludzi i bezpiecznie ich ewakuuję. Żwawo panowie.

Wielki Rzeźnik szedł prosto w stronę namiotu Łapaczy. Co jakiś czas zatrzymywał się, by rozszarpać jakiegoś człowieka. Gawędziarz ruszył w jego stronę, cały czas mierząc do olbrzyma z pistoletu. Kiedy stanął naprzeciw Rzeźnika na tyle blisko, żeby być pewnym, że nie zrani żadnego człowieka, oddał pojedynczy strzał. Rzeźnik od razu ruszył za napastnikiem, nie zwracał już uwagi na innych ludzi. Kiedy zbliżył się do Łapacza na długość swojej łapy zastygł w bezruchu. Gawędziarz spojrzał prosto w żółte ślepia stwora i zakręciło mu się w głowie. Mężczyzna zaczął się zataczać, aż w końcu stracił przytomność.

Gawędziarzowi śniło się to, co zwykle. Z tym wyjątkiem, że tym razem zamiast rozszarpywać jakąś nieznaną mu osobę, Trzymał w szponach swoje wnętrzności.

Łapacz obudził się z krzykiem. Gdy, już uspokoił oddech rozejrzał się dookoła. Znajdował się w ciemnym pomieszczeniu bez okien. W pokoju stało jedynie szpitalne łóżko, na którym leżał, krzesło stojące przy łóżku i szafka nocna, na której stała lampka.  Lampka ta była jedynym źródłem światła w niewielkiej sali. Kiedy Gawędziarz usiadł na krawędzi łóżka poczuł lekkie zawroty głowy i mdłości. Gdy opanował już swoje ciało, zaczął przeszukiwać nocną szafkę. Nic w niej nie znalazł. Łapacz ruszył do drzwi. Kiedy chwiejnym krokiem przeszedł połowę dystansu klamka nagle się poruszyła. Drzwi się otworzyły, Gawędziarza oślepiło mocne światło dochodzące zza nich. Do pokoju weszły trzy osoby i dopiero gdy w pokoju znowu zapanował półmrok, Gawędziarz był w stanie stwierdzić, że byli to dwaj mężczyźni i kobieta. Cała trójka była ubrana identycznie. Nagle nogi Łapacza się ugięły, lecz zanim zdążył runąć na ziemie, dwóch mężczyzn złapało go za ramiona i położyli go na łóżku.

- Musisz jeszcze trochę odpocząć.- odezwała się kobieta. Najwyraźniej była tu szefem.- To duży szok gdy po raz pierwszy zobaczy się swojego Rzeźnika.

Gawędziarz nie wiedział o czym kobieta mówi, więc mimiką twarzy dał jej to do zrozumienia. Nieznajoma dobrze rozszyfrowała jego emocje ponieważ powiedziała:

- Pewnie nie rozumiesz o czym mówię, cóż zacznijmy od początku. Nazywam się Agnieszka. Ty nie musisz się nam przedstawiać. Nasi ludzie zdobyli już wszystkie potrzebne nam informacje o tobie.- kobieta mówiła z nieskrywaną dumą.- Będziemy się posługiwać twoim przydomkiem.

Gawędziarz rozciągną się na łóżku i uważnie słuchał Agnieszkę. Kobieta zajęła krzesło stojące przy łóżku. Dwaj towarzyszący jej mężczyźni stanęli po obu stronach krzesła.

- Pewnie się zastanawiasz gdzie jesteśmy, cóż mogę ci powiedzieć tylko, że w bezpiecznym miejscu. Druga sprawa. Co się stało na Winobraniu. Bestia, która zaatakowała ludzi na festynie była niczym innym jak przywódcą Rzeźników. Takim statkiem matką. To od niego się wszystko zaczęło. Wracając do rzeczy, przywódca z dwoma Rzeźnikami przyszli na festyn, w celu uwolnienia jednego ze swoich. Tego, którego pokazywaliście na scenie.

Gawędziarz znowu zaczynał odpływać. Jego powieki stawały się coraz cięższe. Ale nadal starał się uważnie słuchać tego, co mówiła kobieta

- Przykro mi ale jeden z twoich towarzyszy zginął.- Agnieszka na chwile umilkła, ale widząc brak zainteresowania Łapacza faktem, że jego kolega został rozszarpany, kontynuowała.- Kolejną sprawą, która cie pewnie interesuje jest to, kim jesteśmy? Cóż jesteśmy swego rodzaju Łapaczami, z tym, że my naprawdę pomagamy ludziom

Oczy Łapacza były już zamknięte. Lecz zanim zapadł w sen usłyszał:

- Pewnie mi nie uwierzysz, więc zanim zaśniesz chce ci powiedzieć tylko, że Rzeźników da się zabić. Dobranoc

Gawędziarz zasnął.

Pierwszy raz od dawna nie śniło mu się nic. Kiedy wstał czuł się już dobrze. Rozejrzał się po pokoju. Na krześle siedziała Agnieszka, czytała książkę, której tytułu Gawędziarz nie znał. Kobieta zauważając, że Łapacz unosi się na rękach, przerwała lekturę.

- Widzę, że już ci lepiej. To dobrze. Mamy bardzo mało czasu, więc chciałabym ci jak najszybciej wszystko wyjaśnić.

Gawędziarz usiadł na łóżku, naprzeciwko kobiety. Drzwi za jej plecami były otwarte. Jaskrawe światło zza nich oświetlało całą sale. Łapacz teraz mógł się lepiej przyjrzeć kobiecie. Miała na sobie czarny obcisły kostium, co uwydatniało jej smukłą sylwetkę. Wyglądała na silną i wysportowaną osobę. Jej twarz była niezwykle urodziwa, jedynie blizna ciągnąca się przez całą długość prawego policzka, szpeciła jej lico. Cerę miała bardzo bladą, co dodawało jej uroku. Włosy spięte w koński ogon miały barwę lisiej sierści.

- Zanim zasnąłeś- powiedziała Agnieszka.- mówiłam, że Rzeźników da się zabić. Nie wiem czy to dosłyszałeś.- Gawędziarz przytakną głową.- Niestety jest to bardzo trudne. Czy wiesz skąd się wzięły te bestie? – Tym razem Łapacz zaprzeczył. Nigdy go to nie interesowało, ale słuchał.- Otóż, okazuje się, że istnieje nieskończona ilość alternatywnych wszechświatów. W każdym z tych miejsc żyją dziwne stwory. Czasami zdarzają się jednak anomalie, taką anomalią jest właśnie przywódca Rzeźników. Jednak, gdy w jednym wszechświecie rodzi się jakieś stworzenie, to w każdym innym też. Są one ze sobą powiązane. Mamy podstawy podejrzewać, że ty jesteś lustrzanym odbiciem przywódcy Rzeźników. Wszystko się zaczęło w Zielonej Górze ponieważ ty się tu urodziłeś. Wtedy też pojawiła się  ta anomalia, pozwalając tym potworom wtargnąć do naszego wymiaru. Jednak ta bestia zaraz po pojawieniu się zaczęła wędrować po całej Polsce, dopiero niedawno wróciła tutaj. Rozumiesz na razie wszystko co mówię?- Łapacz przytaknął. – To jak zbić Rzeźnika odkryliśmy zupełnie przypadkowo. Otóż nasi łapacze byli na polowaniu, gdy zauważyli, że rzeźnik, na którego się zaczaili ruszył na jakiegoś pijanego mężczyznę, który zapomniał o godzinie policyjnej. Gdy bestia była już przy pijaku nagle znieruchomiała, a mężczyzna stracił przytomność. Zupełnie jak ty na festynie. Niefart jednak chciał, że mężczyzna upadając uderzył o śmietnik i złamał kark. Rzeźnik momentalnie runął na ziemie. Umarł. Wtedy pojęliśmy jak tego dokonać. Lustrzane obicie Rzeźnika w naszym świecie musi zginać na jego oczach. To powoduje kolejną anomalie, która uśmierca potwora.

Mężczyzna ocknął się już całkowicie. Wiedział, już dlaczego był potrzebny tym ludziom, i nie podobało mu się to. Mimo, iż Gawędziarz nadal się nie odzywał, kobieta odczuła jego emocje. Czytała z niego, jak z otwartej księgi.

- Nie martw się, nie zrobimy nic bez twojej zgody. Zabraliśmy cię z imprezy, ponieważ chcieliśmy ci wytłumaczyć w jakiej jesteś sytuacji... jakie masz opcje do wyboru. Polujemy na tego bydlaka, już od kilku lat. A uwierz mi, jesteśmy w tym dobrzy. Jego po prostu nie da się złapać. Na Winobraniu mówiliście, że naszą przewagą jest inteligencja. Tylko, że ich przywódca dorównuje nam sprytem. Teraz zaszyje się pewnie na jakiś czas, bo wie, że mamy ciebie. Tobie radze zrobić to samo. Mam propozycje, zostań tu. Dostaniesz wszystko czego potrzebujesz. Najprawdopodobniej wszyscy Rzeźnicy w Zielonej górze będą na ciebie polowali. Tylko tu jesteś bezpieczny.- Nie wiedział czemu, ale Łapacz czuł, że kobieta naprawdę się o niego martwi. Ale był czujny, wiedział, że to mogą być tylko pozory.- No dobra, rozgadałam się trochę. Za chwilę przyniosą ci śniadanie. Może nie jest pyszne, ale jest sycące. Kobieta wstała i ruszyła w stronę drzwi. Kiedy stała już w progu, odwróciła twarz w stronę Łapacza i powiedziała:

-Jesteś nadzieją, która może to skończyć.

Wyszła zamykając drzwi. Łapacz położył się na łóżku, żeby sobie przemyśleć to, co usłyszał.

Cały dzień minął mu na jedzeniu i myśleniu. Kilka razy do jego pokoju, który w myślach nazywał celą, wchodziła Agnieszka i proponowała, żeby się przeszedł. Jednak on tylko przecząco machał głową. Wieczorem jednak musiał iść do toalety. Wyszedł z pokoju. Korytarz, na którym się znalazł był cały pomalowany na biało, a podłoga była wyłożona białymi płytkami. Nigdzie nie było widać okien. Dzięki temu Łapacz był pewny, że znajduje się pod ziemią. W powietrzu unosił się silny zapach środków czyszczących. Łapacz miał problemy ze znalezieniem drzwi do toalety, jednak nie zmierzał pytać ludzi, którzy co chwile wychodzili jednymi drzwiami i znikali za następnymi, o drogę. Kiedy już trafił do toalety szybko z niej skorzystał i jak najprędzej ruszył w drogę powrotną, do swojego pokoju. Jednak po drodze trafił na Agnieszkę. Dziewczyna powitała go szerokim uśmiechem.

- Widzę, że jednak zapragnąłeś popodziwiać naszą bazę.- powiedziała.- Zapraszam ze mną, zaraz ci wszystko pokażę.

Gawędziarz po powrocie do pokoju od razu rzucił się na łóżko. Musiał przemyśleć wiele rzeczy.  Po pierwsze to, co pokazała mu Agnieszka. Większość sal, które widział były bardzo podobne do sal Łapaczy i nie robiły na nim wrażenia. Jedynie biblioteka go oczarowała. Gawędziarz uwielbiał czytać, a wielki zbiór książek, które ci ludzie posiadali, zrobiła na nim nie małe wrażenie. Kolejną salą, która zapadła mężczyźnie w pamięci było jedno z wielu laboratoriów. Jednak to pomieszczenie wyróżniało się tym, że na stole operacyjnym, na środku sali, leżał martwy Rzeźnik. Gawędziarz słuchając historii o martwym potworze, wątpił w jej prawdziwość. Jednak gdy zobaczył truchło bestii momentalnie uwierzył we wszystko co mówiła Agnieszka. Poza tym czuł się dobrze w jej towarzystwie, co było dziwne, bo z reguły jest nieufny. Mężczyzna rozebrał się do bokserek i położył się w oczekiwaniu na sen. Ten jednak nie przychodził. Łapacz był za bardzo podniecony tym, co dzisiaj zobaczył i czego się dowiedział. Zanim zapadł w fazę rem postanowił, zostanie tutaj, zrobi wszystko o co poprosi go Agnieszka. Ostatni obraz jaki przytoczyły mu jego myśli przed snem to twarz kobiety.

Kolejne trzy miesiące upłynęły Gawędziarzowi na ćwiczeniu na strzelnicy, czytaniu i przebywaniu z Agnieszką. Podczas tych spotkań, albo ona mówiła, a on słuchał. Albo oboje milczeli. Zwierzała mu się ze swoich tajemnic, śmiejąc się, że nie boi się, że komuś się wygada. Ani razu jednak nie poruszyła tematu Rzeźników i tego jak zabić ich przywódcę. Przez te trzy miesiące nie nawiedzały go już koszmary. Cały jego świat pozostawiony na powierzchni przestał się dla niego liczyć. Jeżeli miał jeszcze wątpliwości, że odda życie jeżeli  Agnieszka go o to poprosi, to tej nocy zniknęły.

Gawędziarz leżał już w łóżku i czekał na sen. Gdy nagle drzwi do jego pokoju otworzyły się, a do środka weszła Agnieszka. Mężczyzna zapalił lampkę, jednak kobieta szybko ją zgasiła. Rozebrała się, w milczeniu, do naga i weszła pod kołdrę. Kochali się bardzo powoli i cicho. Kiedy skończyli, leżeli chwilę przytuleni do siebie. Jednak nie trwało to długo, gdyż kobieta wstała i zaczęła się ubierać w ciemnościach.

- Dziękuję - odparła - Za wszystko.

Kiedy już założyła swój strój, ruszyła w stronę drzwi. Gawędziarz już miał się odezwać, żeby ją zatrzymać, lecz nie zdążył.

- Do zobaczenia jutro.- powiedziała dziewczyna znikając za drzwiami.

Mężczyzna zasnął momentalnie, gdy światło za drzwiami zniknęło.

Koszmar wrócił. Był przywódcą Rzeźników i właśnie gonił swoja ofiarę. Nie wiedział kim jest osoba, która biegła przed nim, lecz czuł podniecenie na samą myśl tego, co się zaraz stanie. Kiedy ofiara znalazła się wystarczająco blisko, zamachnął się raniąc ją pazurami w nogę. Teraz już wiedział, że jest to kobieta. Chwile stał nad nią obserwując jak się wije po ziemi. Obrócił swoja ofiarę na plecy i spojrzał jej w twarz...

Obudził się zalany potem, jak zawszę po koszmarach. Na krześle, przy jego łóżku siedziała Agnieszka. Na kolanach trzymała plastikową tackę, na której leżały dwa talerze jajecznicy, kilka kromek chleba i dwie filiżanki kawy. Odkąd się tu znalazł, jadł codziennie to samo. Kobieta spojrzała na Łapacza współczującym wzrokiem.

- Koszmary wróciły?- zapytała- Lepiej zjedz śniadanie i napij się kawy. Potem będziemy musieli porozmawiać.

Spełnił jej życzenie i nieśpiesznie jadł. Ręce jeszcze mu się lekko trzęsły. Gdy skończył jeść, już całkowicie oprzytomniał. Odstawił talerz na tackę i zabrał się za kawę. Agnieszka już zjadła i przyglądała mu się uważnie. Kiedy Gawędziarz opróżnił kubek i położył go przy talerzu, Agnieszka wyprostowała się na krześle. Jej mina była tak samo oschła i rzeczowa jak wtedy, gdy zobaczył ją pierwszy raz.

- Nie będę cię oszukiwać.- zaczęła- sytuacja wygląda następująco. Sny, w których widzisz oczami Rzeźnika przychodzą tylko, gdy ten, którym jesteś połączony, jest blisko. Nie muszę ci tłumaczyć co oznacza twój sen. Chciałabym tylko, żeby wszystko było jasne. Nie mam prawa o nic cię prosić... Nie chce cię o to prosić. Jednak uważam, że bardzo byś nam się przydał w walce z nim. Jako żołnierz, nie ofiara. Wchodzisz w to?

Łapacz przytaknął kiwnięciem głowy.

- Dobrze cowboyu- głos kobiety zmienił ton na mniej oficjalny- Dziś wieczorem wyruszamy na łowy. Przyszykuj się. Pamiętaj, że przywódca Rzeźników może nadal na ciebie polować.

Agnieszka zabrała tacę z naczyniami i wyszła z pokoju. Gawędziarz rozłożył się na łóżku, ręce włożył za głowę i myślał. Miał wiele spraw do przemyślenia. Nie bał się spotkania z bestiami. Bał się natomiast, ich spotkania z Agnieszką. Jeżeli Rzeźnicy na niego polowali, to nie była z nim bezpieczna. Mimo to chciał iść, chciał ją chronić, zaopiekować się nią tam, na górze. Postanowił, że się trochę zdrzemnie, potem pójdzie na strzelnice i do pokoju ćwiczeń.

Mimo, iż nie miał w pokoju, ani okien, ani zegarka wiedział, że zbliża się wieczór, że zaraz wyruszą. Leżał w swoim pokoju i czekał, aż Agnieszka po niego przyjdzie. Nagle drzwi otworzyły się. To nie była ona, tylko jeden z jej ludzi. Młody chłopak, miał może dwadzieścia jeden lat.

- Szefowa kazała cię zawołać na strzelnicę.-odezwał się młodzieniec.- niedługo wyruszamy.

Łapacz odpowiedział mu kiwnięciem głowy. Chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Gawędziarz nieśpiesznie wstał z łóżka, założył ciężkie, wojskowe buty i wyszedł. Na strzelnicy wszyscy już byli gotowi. Szybko przydzielono mu broń. Wśród ludzi, którzy wybierali się na polowanie ujrzał Agnieszkę. Ich spojrzenia się spotkały. Obdarzył ją szerokim uśmiechem, jednak ona tylko odwróciła wzrok. Kiedy już wszyscy byli wyposażeni nastąpił podział na grupy. Na razie wszystko wyglądało tak jak u łowców, z tą różnicą, że tu wszyscy byli zdyscyplinowani. Można było się odezwać dopiero, gdy pozwalał na to przywódca grupy. Gawędziarzowi ta zasada nie przeszkadzała. Łapacz został przedzielony do grupy Agnieszki, z czego był zadowolony. Kobieta jednak nie wyglądała na ucieszoną tym faktem. Gawędziarz miał wrażenie, że kobiecie ciąży jakaś tajemnica.

Wyruszyli. Szli tyloma ciemnymi i krętymi korytarzami i schodami, że gawędziarz nawet nie próbował zapamiętać drogi. Kiedy wyszli już na zewnątrz Łapacz poczuł na twarzy chłodny, wieczorny wiaterek. Był niezwykle przyjemny. Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tęsknił za świeżym powietrzem. Kiedy rozdzielili się już na trzyosobowe grupy, Gawędziarz podszedł do Agnieszki i złapał ją za ramie. Wyrwała się spod jego dłoni i podeszła do młodego mężczyzny, który dziś przyszedł po Gawędziarza. Szepnęła mu na ucho jakiś rozkaz. Chłopak uniósł broń i ruszył przed siebie. Schował się za rogiem najbliższego budynku. Wtedy Agnieszka podeszła do Łapacza.

- Przyszedł do mnie dowódca.- powiedziała tym oficjalnym tonem, którego nienawidził.- Dał mi rozkaz. Jeżeli nadarzy się okazja, mam zniszczyć przywódcę Rzeźników.

Gawędziarz słuchał jej z kamienną twarzą. Spodziewał się takiego obrotu zdarzeń. To było nie uniknione.

- Uciekaj.

Rzuciła krótko kobieta. Łapacz uniósł jedną brew.

- Nie stój tu jak kołek. Uciekaj. Dopóki nikt nie widzi. Powiem wszystkim, że groziłeś mi bronią.

Gawędziarz nie ruszał się jednak z miejsca. Stał nieruchomo, cały czas ze zdziwiona miną.

- Nadal nie rozumiesz co? Kazali mi cię uwieść. Kazali mi przekonać cię do pomocy nam... Kazali mi przespać się z tobą.- Agnieszka oderwała od niego wzrok, ale nie przestawała mówić.- Oni kiedyś mnie uratowali.- mówiąc to, odruchowo, dotknęła swojej blizny na policzku.- Jestem im winna wykonywanie ich poleceń... Uciekaj

Gawędziarz posłał jej jeszcze jedno obojętne spojrzenie i ruszył w stronę trzeciego członka ich grupy. Agnieszka stała jeszcze przez chwile, po czym dołączyła do nich. Resztę drogi przebyli milcząc. Do czasu.

Na początku szła Agnieszka, za nią był Gawędziarz, a na końcu maszerował młody.  Szyli przez pół godziny w niczym nie zagłuszonej ciszy. Łapaczowi naglę zakręciło się w głowie. Agnieszka zerknęła na niego przez ramie. Wiedziała równie dobrze jak on, co znaczą te zawroty głowy. W pobliżu znajdował się przywódca łapaczy. Potwór zapewne też już wyczuł obecność gawędziarza. Nagle zza rogu najbliższego budynku wyłonili się dwaj Rzeźnicy. Bestie od razu ruszyli na trójkę ludzi. Gawędziarz stanął dokładnie naprzeciw biegnących potworów, z kieszeni wyjął specjalny granat dymny. Wyją zawleczkę i rzucił go przed szarżującymi Rzeźnikami. Bestie wbiegając w chmurę paraliżującego dymu, zaczęli na ślepo wymachiwać szponiastymi rękami. Aby jeszcze bardziej osłabić przeciwników Łapacz wyjął z kabury pistolet i władował w nich cały magazynek. W tym czasie Agnieszka z młodym chłopakiem rozciągnęli między sobą specjalną stalową linę i opletli nogi, oślepionych Rzeźników. Bestie przewróciły się. Wtedy cała trójka podbiegła do nich i zaczęła ich obezwładniać. Podczas tych standardowych czynności, jeden Rzeźnik nagle się wyrwał z otępienia i pazurem zranił Gawędziarza w nogę. Ten jęknął z bólu. Rana była głęboka i obficie krwawiła. W tej samej sekundzie z ciemności doszło do ich uszu  nieludzkie, ale i  nie zwierzęce, ryknięcie.

- Jest tu.- Krzyknęła Agnieszka, wskazując ciemność przed sobą palcem.- Uciekamy... Gawędziarz uciekaj.

Zanim jednak zdążyli wykonać jakikolwiek ruch, z ciemności przed nimi wyłonił się ogromny Rzeźnik. Ten sam, który zaatakował przy Winobraniu. Przywódca ich wszystkich. W oczach potwora widać było szał. Jeszcze nigdy nie został ranny. Gawędziarz zwrócił uwagę na czarną ciesz cieknącą z rany na nodze bestii.

- Powiedziałam: Uciekamy. Maciek to rozkaz.

Jednak młody chłopak znieruchomiał ze strachu. Upuścił na ziemię broń i tępo gapił się na przywódcę Rzeźników. Monstrum ruszyło, kulejąc na ranną nogę, w stronę Agnieszki. Agnieszka wyciągnęła broń przed siebie. Nie strzeliła. Wiedziała, że nie ma to sensu. Miała tylko nadzieję, że Gawędziarz to przeżyje. Zamknęła oczy. Śmiertelny cios jednak nie nastąpił. Gdy podniosła powieki zobaczyła Gawędziarza, stojącego pomiędzy nią a potworem. W ręku trzymał pistolet, którego lufę przytykał do swojej skroni.

- Niee!- Krzyknęła z całych sił kobieta- Nie rób tego. Nie musisz tego robić.

Jednak Gawędziarz wiedział, że to musi się tak skończyć. Już się nie bał. Robił to dla niej. Odwrócił jeszcze tylko głowę w jej kierunku i powiedział:

- Dziękuje.

Wystrzał wydawał się Agnieszce niezwykle głośny. Jakby ktoś strzelił z armaty przy jej uchu. Zobaczyła jak Gawędziarz upada. A zaraz po nim upada przywódca Rzeźników. Kobieta podbiegła do zwłok Łapacza, upadła przed nim na kolanach i zaczęła płakać.

Pierwsze doniesienia na temat rozszarpanych i na wpół zjedzonych ciał pochodziły z Zielonej Góry. Tam również zaczęto zwyciężać nad przekleństwem jakim byli Rzeźnicy.  Mieszkańcy nie wiedzą dlaczego te bestie przestały nawiedzać ich miasto. Wszystko zaczęło, wracać do normy.

Na jednym z Zielonogórskich cmentarzy znajduje się nagrobek, na którym wygrawerowano jedno słowo: GAWĘDZIARZ. Czasami można spotkać przy nim kobietę, która w milczeniu przygląda się literom wyrytym w kamieniu.

KONIEC.


* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie

Dział: Opowiadania