Rezultaty wyszukiwania dla: 2014
Chłopcy 4. Największa z przygód
Przygoda z Zagubionymi Chłopcami dobiega końca. Nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić Was na jej wielki finał! Już 4 listopada do księgarń trafią Chłopcy 4. Największa z przygód. Będziecie mogli przekonać się na własne oczy, jak kończy się historia najbardziej niecodziennego klubu motocyklowego złożonego z dawnych towarzyszy Piotrusia Pana. Seria Jakuba Ćwieka Chłopcy ukazuje się od 2012 roku nakładem Wydawnictwa SQN.
Dzwoneczek musi za wszelką cenę odnaleźć swoich chłopców i przywrócić im właściwe wspomnienia. Tylko razem mają szansę wygrać starcie z bezwzględnym Lubym i pragnącym zemsty Piotrusiem Panem. Zapnijcie pasy, bo właśnie zaczyna się największa z przygód!.
Angus Watson "Czas żelaza #1" - pod patronatem
Nikt nie rodzi się legendą. Legendę wykuwa przeznaczenie. Dug Fokarz to pechowy najemnik, który zmierza na południe, aby zaciągnąć się do armii króla Zadara. Przeszkadza mu w tym nieustanne ratowanie z opresji niewłaściwych ludzi. Dug znalazł się więc po złej stronie barykady względem wielotysięcznej armii, do której chciał dołączyć, a to dopiero początek jego kłopotów.
Laureaci Nagrody Polskiej Literatury Grozy
W sobotę 17 października br. podczas Festiwalu Amatorów Strachu, Obrzydzenia i Niepokoju KFASON w Krakowie przyznano Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego za rok 2014. Wśród laureatów Nagrody znalazło się dwóch autorów Videografu: Stefan Darda i Łukasz Radecki.
Nowele "Endgame" już są dostepne
Do sprzedaży trafił właśnie ebook "Endgame. Początek", czyli zbiór czterech nowelek przedstawiających życie bohaterów serii Endgame sprzed wydarzeń, których czytelnik był świadkiem w Wezwaniu. Na pierwszy ogień poszli Marcus, Chiyoko, Kala i Alice. Na razie książka dostępna jest tylko na Publio.pl. Tam też została udostępniona historia Chiyoko zupełnie za free. Jednocześnie informujemy, że premiera drugiego tomu serii – "Endgame. Klucz Niebios" – wypada 21 października 2015 roku.
Czasy ostateczne. Pozostawieni
Ostatnio zatęskniłam za złymi, nudnymi filmami, które nawet nie starają się przynależeć do kategorii „tak złe, że aż dobre". A jaki aktor zaczął specjalizować się w podobnych produkcjach? Mój ukochany Nicolas Cage. Z każdym kolejnym rokiem udowadnia, że poprzednie obrazy, w których występował nawet nie dosięgały dna. Nie, wydaje się, że wszystko jeszcze przed nim, a najgorszy film wszechczasów nadal na niego czeka.
Historia przedstawiona w „Czasach ostatecznych. Pozostawionych" została luźno zainspirowana cyklem książek Tima LaHaye'a i Jerry'ego B. Jenkinsa o tym samym tytule. Rayford Steele (Nicolas Cage) jest pilotem samolotu. Jego córka Chloe (Cassi Thomson) spotyka się z nim w dniu jego urodzin zaledwie przelotem, na lotnisku. W ich rodzinie nie dzieje się najlepiej – Rayford nie może porozumieć się z żoną, która nagle zaczęła stawiać wiarę w Boga oraz chrześcijańskie życie ponad wszystko. Z tego też powodu nie dogaduje się z nią Chloe. Właśnie w tym dniu, dniu urodzin, na świecie zapanowuje chaos – nagle dzieci oraz niektórzy dorośli znikają (robią takie, dosłowne, „puf!"). To samo dzieje się na Ziemi, jak i w przestworzach, w których znajduje się pilot razem ze spanikowanymi pasażerami. Gdzie ci wszyscy ludzie się podziali? Czy to początek apokalipsy?
„Czasy ostateczne. Pozostawieni" w zasadzie opowiada o lądowaniu samolotu. Co ciekawe, Nicolas Cage tym razem ratuje zaledwie kilkanaście osób, a nie cały świat, jak to od, mniej więcej, 2007 roku miał w zwyczaju. Lecz tym razem bohater, w którego się wciela nie dogaduje się z żoną, w sumie to prawie ją zdradza (wydarzenia powodują, że nagle chłopak się opamięta), niszczy relację z córką. Jednak jak tylko uratuje te kilkanaście, kilkadziesiąt osób uratuje również swoje życie i nastąpi cudowne pogodzenie się z tymi członkami rodziny, którzy pozostali na Ziemi.
Byłoby pół biedy, gdyby jeszcze ta produkcja była choć trochę zabawna. Gdyby ta sącząca się z ekranu słabizna okazała się na tyle żenującą, że wywoływałaby wybuchy śmiechu z politowania. Jednak nie, twórcy zdecydowali się na... patos. Duże ilości patosu, w niezdrowych dawkach oraz silenie się na ambitne rozmowy o Bogu, niebie i życiu po śmierci. Nie mogło również zabraknąć rozpadającej się rodziny, której kryzys został wywołany odmiennymi zdaniami na temat wiary.
Wszystkie dialogi wywołują raczej odruch wymiotny. Ewentualnie uczucie jakiegoś tam politowania. W tym akapicie warto również wspomnieć o efektach specjalnych. Otóż produkcja musiała mieć tak bardzo niski budżet, że raczej nikogo nie było na nie stać. Najbardziej spektakularnym efektem są... ubrania porozwalane po całym mieście, na siedzeniach w samolocie, dołóżmy do tego lądujący samolot i zamkniętą drogę. Ot, cały wachlarz możliwości, jeśli chodzi o kina XXI wieku. Nic, tylko się wzorować!
Gdyby tego było mało, Vic Armstrong, postarał się, żeby widza w trakcie seansu dobić jeszcze metaforycznym baseballem. Zaserwował więc muzykę nie do zniesienia oraz koszmarną obsadę. Oszczędzę już biednego Nicholasa, a za to poświęcę kilka słów Chadowi Michaelowi Murray'owi. Obiekt westchnień wszystkich nastolatek oglądających namiętnie „One Tree Hill" (wtedy dla nikogo się nie liczyło, że jego zdolności nie wykraczają poza odgrywanie konaru), wygląda tak, jakby w ogóle się nie starzał! Gdyby tylko nie musiał zmieniać miny albo zasłużył sobie na rolę manekina, który ma wielce istotne znaczenie dla fabuły, mógłby zostać nominowany do jakiejś fantazyjnej nagrody. Z resztą aktorów jest trochę tak, że im dalej w las tym gorzej, a nikomu nieznane nazwiska powodują, że nawet nie chce się nad ich talentem zastanawiać.
„Czasy ostateczne. Pozostawieni" to film tak zły, nudny, słaby, że aż zasługuje na wszystkie istniejące pejoratywne określenia. Mimo to, czekam na kontynuację. Mogłaby na przykład opowiadać o jakimś meteorycie, który Cage zasłoni swoim ciałem, bo okaże się, że dostał dar od Boga i uratuje cały świat.Naprawdę, nadal serce mi się kraje na wspomnienie „Dzikości serca" i aktora, który miał szansę zostać jednym z najlepszych swojego pokolenia.
Patronat: "Zabij mnie, tato"
Premiera już w II połowie września!
Rok 2015, centralna Polska. Trzynastoletnia Wiktoria wraz z dwiema młodszymi siostrami wraca ze szkoły. Dwieście metrów od domu spotyka znajomych, dziewczynki idą dalej same, lecz nie docierają do celu. Niedługo potem przyjaciel zrozpaczonej rodziny, emerytowany policjant, korzystając z nieformalnych informacji dowiaduje się, że zwolniony z więzienia psychopatyczny zabójca zniknął i nie wiadomo gdzie przebywa. Ani „Ustawa o bestiach", ani dyskretna obserwacja policji nie okazała się skuteczna. Kolejne zdarzenia świadczą o tym, że te dwie sprawy mogą się ze sobą łączyć. Tymczasem nękana wyrzutami sumienia nastolatka jest bliska obłędu. Jej rodzice obawiają się, że może targnąć się na własne życie, a system państwa bezradnie rozkłada ręce.
Istanbul trafia do drukarni!
Wrzawa i zgiełk wypełniają bazary w Stambule. Kupcy oraz ich pomocnicy zaczynają kolejny dzień w wąskich alejkach, pomiędzy straganami. Tutaj liczy się dobra organizacja pracy, która pozwoli nam przegonić konkurencje i zdobyć bazary Stambułu! Czas rozpocząć kolejny dzień w tym upalnym mieście,a miarą dzisiejszego sukcesu będzie liczba rubinów w naszej sakwie.
Might & Magic Heroes VII już we wrześniu!
Might & Magic Heroes VII to kolejna część legendarnego cyklu strategii turowych. Została zapowiedziana przez wydawcę rok temu - w sierpniu 2014r, dopiero teraz jednak ogłoszona została jej oficjalna premiera. Gra dostępna będzie od 29 września 2015 roku! W chwili obecnej trwają testy beta.
Klątwa Jessabelle
„Jestem Jessabelle!"
Horrory są gatunkiem, który notorycznie mnie rozczarowuje a i tak co chwilę sięgam po filmy mające podobno mnie przestraszyć i zaskoczyć. Czy Klątwa Jessabelle twórcy szóstej i siódmej Piły (które szczerze mówiąc były kiepskie) - Kevina Greutert'a – spełniła pokładane w niej nadzieje?
Jessie (Sarah Snook) ma zamiar rozpocząć nowy etap w życiu, spodziewa się dziecka i właśnie zabiera ostatnie rzeczy z domu by zamieszkać ze swoim chłopakiem. W drodze do ich wspólnego gniazdka dochodzi niestety do nieszczęśliwego wypadku w skutek którego mężczyzna umiera, a Jessie traci dziecko i dostaje urazu kości piszczelowych. Jej jedyną rodziną jest ojciec mieszkający w Luizjanie, gdzie musi się przenieść na czas powrotu do zdrowia. Już pierwszej nocy nawiedzają ją koszmary i wizje czarnej młodej kobiety. Ponadto Jessie odkrywa nagrania na taśmach gdzie jej mama ostrzega ją przed tajemniczą obecnością zagrażającą jej życiu...
Greutert w tym filmie postanowił chyba wrzucić do jednego worka wszystko to co jest dobrze znane w tym gatunku: voodoo, nawiedzony dom, klątwa, nawiązanie do znanego poniekąd klasyku Dziecka Rosemary, mroczny klimat. Całość początkowo zapowiada się naprawdę obiecująco, ale im dłużej trwał film tym bardziej przekonywałam się, że oto patrzę na kolejną przeciętną produkcję. Okazuje się, że to co miało mnie przekonać było fiaskiem, bo o ile pierwsze minuty wywoływały ciarki a rozpoczęte wątki wzbudzały zainteresowanie o tyle w dalszej części stawało się nudne, przewidywalne, a co najgorsze reżyser popełnił masę przewinień kończąc bez sensu wątki mogące nadać filmowi więcej dynamiczności i tego czegoś, co by stawiało go w lepszym świetle. Brak w nim spójności, czasem nawet i logiczności, ale przyznać muszę, że nie jest jednak tak tragicznie. Ostatecznie Klątwę Jessabelle da się obejrzeć bez ziewania i zerkania ile minut pozostało do końca.
Co się tyczy obsady, to chyba największe zastrzeżenia mam do odtwórczyni głównej roli - Sarah Snook, która swoją grą – jeśli chodzi o okazywanie strachu – zupełnie mnie nie przekonała. Było to sztuczne i nie do przełknięcia, tym bardziej, że już robienie maślanych oczu do byłej miłości wychodziło jej zaskakująco dobrze. W tego typu produkcjach często drażni mnie też fakt, że nie wiadomo ile by przeszła bohaterka zawsze jest wypoczęta, zadbana i ze Świerzym makijażem. No nie wygląda to zbyt realnie. Z kolei Mark Weber (Preston) i David Andrews (Leon, ojciec Jessie) swoje role odegrali naprawdę dobrze i nie mam się do czego przyczepić.
Klątwa Jessabelle ma swoje plusy i minusy. Nie można odmówić scenarzyście tego iż sceny grozy - koszmary, pojawianie się zjawy (zbliżająca się na wózku inwalidzkim postać z zasłoniętą włosami twarzą, odchylająca zasłonę dłonią ze zniszczonymi paznokciami – były zaskakująco dobre. Mroczne obrazy, nastrojowa, dobrana ścieżka dźwiękowa faktycznie tworzą klimat rodem z horroru. Plusem okazał się również krajobraz Luizjany idealnie wpasowujący się w klimat produkcji. Ale dla mnie to niestety za mało by ocenić film bardziej pozytywnie. Masa rozpoczętych wątków, za dużo różnych elementów, które tylko chyba służyły jako zapychacze, zakończonych bez sensu i zbyt szybko, brak spójności, przewidywalne zakończenie i niestety kiepska gra odtwórczyni głównej roli zdecydowanie są na minus i przeważają w całości.
Reasumując mogę powiedzieć, że nie jest to ani nic nowego, ani zaskakującego. Film nie wzbudza grozy, ale i nie nuży. Żałuję, że Kevin Greutert nie rozwinął tematu voodoo i nie poszedł bardziej w tym kierunku, ciekawi mnie ten temat a i sam sobie otworzył furtkę z której mógł skorzystać i stworzyć coś o wiele lepszego. Klątwę Jessabelle mogę polecić komuś kto nie wymaga zbyt wiele od horroru.
Jack Black w "Gęsiej skórce"
"Gęsia skórka" to film oparty na podstawie bestsellerowej serii książek pod tym samym tytułem, autorstwa R.L. Stine'a. Wcześniej w latach 90. emitowany był również popularny seriali grozy dla dzieci i młodzieży. W najnowszej, pełnometrażowej produkcji, w rolę głównego bohatera, pisarza Stine'a, wcielił się Jack Black, aktor znany z głównie komediowych ról. O czym opowiadać będzie film?