grudzień 22, 2024

środa, 20 czerwiec 2018 07:42

FORT 2018

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Na początku lipca odbędzie  się już XIV edycja Konwentu "Fort".

To będzie 5 dni pełnych gierterenowych, prelekcji, konkursów, turniejów oraz paneli edukacyjnych dla ponad 300 uczestników.

Ważne informacje:

Data: 4 – 8 lipca 2018.
Miejsce: Czyżowice, woj. śląskie, zobacz szczegóły.
Nocleg: Jak co roku na Konwencie nocuje się w namiotach na polu namiotowym. Organizatorzy oferują także pełny sanitariat.
Dodatkowo: W trakcie rozgrywki (6-8 lipca) gracze mogą zakupić żywność przy pomocy waluty używanej w grze.

Śledźcie bieżące informacje na Facebooku.


 Wstęp fabularny.

W Bögenhafen zapadał zmrok.
W oknach domów zaczęły majaczyć pierwsze świece. Miasto po udanym dniu targowym pomału szykowało się do snu, kupcy chowali towary, kuglarze kończyli występy, a strażnicy zbierali co bardziej pijanych z ulic.
Na miasto, zapadające się w mroku, z ostatniego piętra ratusza spoglądał smutno Markward Von Nitzsch-Palitzsch. Dzięki koneksjom i wpływowej familii władał w Bögenhafen już dziesięć lat. Zarządzał także całym Reiklandem, dzięki łasce Naszego Błogosławionego Imperatora. Nie zajmował się niczym innym ponad podstawowe sprawy podatkowe oraz pilnowanie porządku i prawa, ale któż by się oparł przyjęciu z rąk Magnificencji takiego zaszczytu. Markward powoli podszedł do stolika z mapą, nad którym przed chwilą rozmyślał. Bogato zdobiona mapa przedstawiała całą prowincję Reiklandu. Widniały na niej zarówno największe miasta, jak i małe wioski. Całość była doskonale opisana przez najlepszych kartografów z Nuln.
Markward spojrzał smutno na mapę i powiódł palcem po granicy z Bretonią. Od kilku lat miał coraz większe problemy z utrzymaniem spokoju w swojej dziedzinie. Ciągłym utrapieniem były miejscowe klany zielonoskórych, heretycy, spiskowcy wśród gimnu i szlachty, bandyci i tylko Sigmar raczy
wiedzieć co jeszcze. Co dziwne, najgorzej działo się w okolicy mało znaczącej mieściny Reinsfeld, znajdującej się na pograniczu z Bretonią. Mimo ciągłych zmian zarządców nie udało się uspokoić sytuacji, co gorsza wygląda na to, że zawiązał się tam mocny kult heretycki, który zagrażał okolicznej
ludności.
Markward oczekiwał na posłańca, chciał otrzymać dokładny raport z sytuacji w Reinsfeld. Obawiał się, że sprawa urosła do tak wysokiej rangi, że będzie niezbędne wykorzystanie wojska imperialnego. A to nigdy nie uchodziło uwadze czujnym oczom Altdorfu. Skrzywił się lekko. Upił łyk czerwonego wina, niestety tym razem nie uśmierzyło zszarpanych nerwów hrabiego.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wkroczył posłaniec. Markward pamiętał jego pokrytą śladami po ospie twarz. Nie tak dawno wysłał go w okolice Reinsfeld, aby zbadał na miejscu sytuację.
- Mój Panie... - przywitał hrabiego posłaniec i szybko przyklęknął na jedno kolano.
- Raportuj – rozkazał sucho Markward z tonem wyższości w głosie.
- Tak jest! - wydusił posłaniec – Niestety. Tak jak Wasza Wielmożność się spodziewał. Sytuacja jest tragiczna. Region zupełnie opustoszał. Ciągłe ataki heretyków spowodowały przetrzebienie ludności, a co gorsza liczne mutacje. Jakby tego było mało, to orcze klany zeszły z gór i zaczęły się osiedlać w
okolicznych lasach. Jeśli natychmiast nie zainterweniujemy Panie, to Reinsfeld może upaść. A za nim kolejne miasta”.
- A co z kopalnią? - zapytał hrabia.
- Krasnoludy z Kaaz Gnomok mają coraz większe żądania. Z opowieści okolicznych wieśniaków wynika, że chyba dążą do autonomii - posłaniec spojrzał na Markwarda - Panie tu trzeba natychmiastowej interwencji wojska, nie mamy cza... - Wypowiedź posłańca niespodziewane przerwało gwałtowne wejście bogato ubranej postaci. Markward omiótł wzrokiem stojącego przed nim człowieka i powoli przełknął ślinę. Zbyt dobrze znał takich jak on. Którzy nie muszą pytać. Którzy wchodzą na najbardziej tajemne narady. Którym się nie przerywa. Władcę Bögenhafen, Hrabiego Von Nitzsch-Palitzsch i Wielkiego Zarządcę Reiklandu oblał zimny pot. Oto Słowo Imperatora - jego osobisty herold z zapieczętowanym listem w ręce. Markward powoli podszedł do herolda i wziął z jego ręki bogato zdobiony tubus sygnowany pieczęcią Imperatora. Herold wyszedł tak samo szybko jak wszedł.
Posłaniec patrzył na hrabiego, który szybko odpieczętował list. Jego wzrok szybko przesuwał się po papierze, a usta bezwiednie poruszały się, jakby hrabia musiał przełknąć każde odczytywane przez siebie słowo. Hrabia stawał się coraz bledszy a na czole pojawiły się kropelki potu.
Markward skończył czytać list. Spojrzał na posłańca, podał mu sakiewkę z zapłatą i pośpiesznie wyszedł. Schodząc po schodach nakazał służbie siodłać konie i wezwać kapitana swojej osobistej straży.
- Niech Sigmar ma mnie w opiece - wyszeptał i udał się do stajni. 

Nad Bögenhafen zapadła noc.