" Książka to coś solidnego i namacalnego, coś, co stoi na półce. Ale kiedyś nie pisałem książek. Zaczynałem od opowiadań. Takie były czasy. To przecież w wielu wypadkach były opowiadania z innej epoki, które nigdy nie widziały komputera. Napisano je na maszynie, a wydrukowano na ołowianych kasztach, za pomocą prasy drukarskiej. To wszystko prawda, ale prawdą jest też że je napisałem, opublikowałem i dałem do czytania ludziom. Istniały. Nie wydawałbym jakichś zupełnie niedojrzałych prób, gryzmolonych przez trzynastolatka w brulionie. Ale te historie przyjęto, ogłoszono drukiem i zapłacono mi za nie.
Są naprawdę.
To było jak otwarcie kapsuły czasu. Wejście do zamkniętego od trzydziestu pięciu lat pokoju. Kojarzycie klasyczne zdjęcia? Takie naświetlone na prostokątnej, pokrytej emulsją tekturce, nie pliki jpeg. Człowiek czegoś szuka, otwiera jakąś szufladę i natyka się na pudło takich zdjęć. Swoich. A wtedy zapomina co miał zrobić, siada na podłodze i przegląda je z niedowierzaniem. Bo cały czas wydaje się nam, że świat wokół nas wygląda w zasadzie tak samo, a jest to szokująco złudne.
Postanowiłem ich za bardzo nie zmieniać. Nie przerabiać, nie dodawać im powagi, ani nie ulepszać.
Są moje. Kiedyś je napisałem, a potem trafiły na listę zaginionych. Ale skoro już się znalazły, chcę dać im okładki. Ich własne. Opowiadania nie powinny ginąć. Nawet te stare. Napisałem je.
Niech więc żyją dalej."
O AUTORZE
Jarosław Grzędowicz
Jarosław Grzędowicz już trzydzieści pięć lat żongluje gatunkami literackimi, konwencjami oraz rozmieszczeniem akcji w przestrzeni i czasie. Tym samym udowadnia, że w swojej dziedzinie jest prawdziwym mistrzem oraz jednym z najpopularniejszych autorów w Polsce.
W wolnym czasie robi to, na co ma akurat ochotę. Może to być całe spektrum czynności: sport, prace domowe, dziurawienie puszek za pomocą wiatrówki, lektura, spożywanie napojów ozdobionych miniaturowymi parasolkami, gotowanie, oglądanie telewizji, dekorowanie swoją osobą kanapy, leżenie w hamaku i gapienie się na liście bądź na wodę.
Cennym wsparciem dla Grzędowicza jest jego żona Maja Lidia Kossakowska. Jak sam twierdzi to błogosławieństwo móc zapytać innego pisarza o zdanie albo radę dotyczącą skonstruowania jakiejś sceny.