Rezultaty wyszukiwania dla: fantasy

piątek, 30 listopad 2018 22:51

Najwyższe fantazje

Gdy świat zmusza nas do zaakceptowania zmian, nie mamy innego wyboru, niż próbować się w nim odnaleźć. Najlepszym sposobem na szybką integrację jest powrót do tego, co wychodzi nam najlepiej w miejscu, które wciąż chcemy nazywać domem.

Powrót „szczurzych królowych” przypieczętowano zakrapianą imprezą, której cień wciąż spowija podwórze morzem ciał. Nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie poprzedniego dnia i powodu, dla którego półnagie ciała pijanych ludzi się ta znalazły, bowiem przed dziewczynami misja, której wykonanie da im zastrzyk gotówki. Królowe będą musiały odkryć tajemnice tajemniczych morderstw trawiących okolice, zmierzyć się z grupą najemników będącą ich męskim odpowiednikiem, nie dać się przekonać sekcie działającej na ich terenie i nie zginąć z rąk tajemniczego chóru. Czy im się uda?

Rat Queens to lekka i pełna humoru odsłona komiksu, który nadaje się zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Co do wieku czytelnika tez granice się zacierają, bowiem historia przypadnie do gustu młodzieży, ale i takie trzydziestoletnie wapno, jak ja odnajdzie się w tym klimacie. Czy dałam się porwać „szczurzym królowym"?

Świat dziki i niemalże niczym nieograniczony, grupa jakże różnych i charakternych kobiet oraz przygoda czekająca na każdym rogu. To wszystko odnajdziecie w czwartej już odsłonie przygód tej barwnej grupy najemniczek. Dajcie się wciągnąć w niezwykle lekką i zabawną fabułę, która, choć momentami naznaczona wulgarnością zyskuje dzięki wyrazistości bohaterów i świetnej kresce.

Główne bohaterki są różne, lecz łączy je przyjaźń i specyficzne poczucie humoru. Każda z nich ma swoje za uszami, za czymś tęskni i czegoś nie lubi. To niezwykłe połączenie charakterów sprawia, że czytelnik nie wie czego się spodziewać. Może być jednak pewny niekontrolowanych salw śmiechu i chwil grozy.

Rat Queens to idealna historia graficzna, dla fanów mocnej kreski, wyrazistych bohaterów i na wskroś fantastycznych widoków. Magia, krew i humor to podstawa tej historii, w której to kobiety wiodą prym i sięgają po swoje zarówno siłą, jak i urokiem osobistym. Ilustracje przykuwają uwagę i idealnie wpisują się w bieg historii. Wyraziste i konkretne kreski wprowadzają klimat i umilają poznawanie historii.

Komu mogę polecić ten tytuł? Chyba każdemu miłośnikowi wyrazistych komiksów, który nie zrazi się brutalnością i wulgarnością królowych. Fanom serii i tym, którzy przypadkiem trafią na ten tom, a później zapragną zdobyć poprzednie. Bez względu na wiek i płeć, ta lekka i barwna historia niegrzesząca może wybitnością odnajdzie swoją grupę docelową, w której znalazłam się i ja.

Dział: Komiksy
czwartek, 29 listopad 2018 15:47

Alita: Battle Angel. Miasto Złomu - fragment

Pat Cadigan
Alita: Battle Angel. Miasto Złomu
Oficjalny prequel filmu

Opis
Dawno temu zakończyła się Wielka Wojna, której przyczyny zatarł czas. Na zdewastowanej powierzchni Ziemi ocalałe Miasto Złomu żyje odpadami wyrzucanymi przez mieszkańców unoszącej się nad nim podniebnej metropolii.
Ido, samotny lekarz specjalizujący się w naprawie cyborgów, robi wszystko, by pomóc mieszkańcom miasta. Ido wiedzie jednak podwójne życie – jego druga tożsamość zrodziła się z odłamków złamanego serca.
Młodociany przestępca Hugo marzy o lepszym życiu, ale popełnia błąd, który może zniweczyć wszystko, co dotychczas osiągnął.
Z kolei Vector, najbogatszy przedsiębiorca w mieście, dąży do pozyskania technologii, która nieodwracalnie zmieni losy Miasta Złomu.

Dział: Książki
niedziela, 25 listopad 2018 11:51

Dzieci Húrina

Wznowienie Dzieci Húrina to gratka dla miłośników J.R.R. Tolkiena, zwłaszcza tych, którzy dopiero przymierzają się do lektury Silmarillionu. I tych ze zmysłem kolekcjonera, ponieważ szata graficzna dobrze współgra z wydawanymi sukcesywnie innymi dziełami pisarza, jak Beowilf, Beren i Luthien czy Opowieść o Kullervo.

Historia tragicznych losów walecznego Húrina oraz jego dzieci towarzyszyła Tolkienowi praktycznie przez całe życie. Jej pierwszy szkic powstał już w 1918 r., potem całość ulegała wielokrotnym zmianom, rozwijała się i żyła wręcz własnym życiem. Profesor nigdy jej nie ukończył, istniała w różnych szkicach i opowieściach. Książka, którą dzisiaj trzymamy w dłoniach, to efekt pracy jego syna, Christophera Tolkiena, który zebrał w całość i zredagował prace ojca, tworząc spójną i wyrazistą narrację.

Opowieść przenosi czytelnika do Śródziemia w Dawnych Dniach Pierwszej Ery świata, o których we Władcy Pierścieni i Hobbicie opowiadają już tylko legendy. To czasy, gdy Elfowie stanowili siłę nie do pokonania, stając na drodze drapieżnego Morgotha, znanego też jako Melkor, a w późniejszym okresie jako Czarny Władca.

Przekleństwa rzucone przez Morgotha naznaczyło życie Húrina i jego najbliższych, nie pozwalając im na szczęście i obracając wniwecz wszelkie plany. Gdy po wielkiej bitwie Húrin zostaje więźniem swego najzacieklejszego wroga, Túrin musi stawić czoło swemu przeznaczeniu. Mimo młodego wieku jest zmuszony wyruszyć w podróż, podczas której będzie miał okazję wykazać się odwagą i umiejętnościami godnymi największego wojownika, lecz jednocześnie stanie w obliczu sytuacji, gdy nadmierna duma będzie mogła zniszczyć te osiągnięcia.

Dzieci Húrina to opowieść o honorze, przyjaźni i walce – zarówno z nieprzyjacielem, jak i samym sobą. To historia jednych z największych bohaterów Śródziemia, którzy odgrywają jedne z kluczowych ról w stworzonej przez Tolkiena mitologii. Całość napisana jest w charakterystycznym, podniosłym stylu, a jednak czyta się ją bardzo płynnie i cóż, po prostu dobrze.

Książka została wzbogacona o klimatyczne ilustracje autorstwa Alana Lee, które świetnie komponują się z treścią, chociaż trochę szkoda, że jest ich dużo mniej niż w oryginalnym, ilustrowanym wydaniu. Ponadto, można tu znaleźć tablice genealogiczne ludzkich rodów w Pierwszych Dniach, mapkę ówczesnego świata oraz dodatek na temat ewolucji Wielkich Opowieści i kompozycji tekstu. Bardzo dobrym pomysłem było także dołączenie wskazówek, jak wymawiać poszczególne imiona i dźwięki w nazwach własnych.

Dzieci Húrina z pewnością nie rozczarują żadnego fana Śródziemia i twórczości Tolkiena. Serdecznie polecam!

Dział: Książki
czwartek, 22 listopad 2018 11:07

Alita: Battle Angel. Miasto Złomu

Pat Cadigan
Alita: Battle Angel. Miasto Złomu
Oficjalny prequel filmu

Opis

Dawno temu zakończyła się Wielka Wojna, której przyczyny zatarł czas. Na zdewastowanej powierzchni Ziemi ocalałe Miasto Złomu żyje odpadami wyrzucanymi przez mieszkańców unoszącej się nad nim podniebnej metropolii.
Ido, samotny lekarz specjalizujący się w naprawie cyborgów, robi wszystko, by pomóc mieszkańcom miasta. Ido wiedzie jednak podwójne życie – jego druga tożsamość zrodziła się z odłamków złamanego serca.
Młodociany przestępca Hugo marzy o lepszym życiu, ale popełnia błąd, który może zniweczyć wszystko, co dotychczas osiągnął.
Z kolei Vector, najbogatszy przedsiębiorca w mieście, dąży do pozyskania technologii, która nieodwracalnie zmieni losy Miasta Złomu.

Dział: Patronaty
sobota, 17 listopad 2018 17:34

Królowie Wyldu

Od chwili ukazania się w zapowiedziach Królowie Wyldu przykuli uwagę licznych fanów klasycznego fantasy. Opis zapowiadał ciekawą historię, ale fakt, że mamy do czynienia z debiutem kazał zachować ostrożność. Teraz, świeżo po lekturze, mogę powiedzieć Wam jedno – ale to było dobre!

Tytułowi królowie to grupa pięciu najemników, którzy stali się chodzącą legendą. Pokonywali potwory, uwalniali kolejne księżniczki i zapuszczali się tam, gdzie niewielu śmiałków miało czelność – do Wyldu, krainy rodem z najgorszego koszmaru. Od czasów ich chwały minęło jednak dwadzieścia lat i choć starsze pokolenie nadal wypowiadało ich imiona z nabożną niemal czcią, dla młodzieży byli niczym innym jak postaciami z opowieści, a przy spotkaniu twarzą w twarz wręcz starcami. Zwłaszcza że z niektórymi z nich czas nie obszedł się zbyt łagodnie. Wtedy jednak nadchodzi czas prawdziwej próby – gdy córka jednego z nich znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, stary najemnik próbuje reaktywować grupę, by ruszyć jej na ratunek.

Tę historię można było w koncertowy sposób zniszczyć, Gdyby Nicholas Eames postawił na patos i śmiertelną powagę, prawdopodobnie byłaby to jedna z tych książek, które czyta się z ironicznym uśmiechem, a w bardziej podniosłych scenach z wędrującą po czole brwią. Tak się nie stało, chwała niech będzie autorowi i Czwórcy Bogów, którzy tak silny mieli wpływ na fabułę, co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z głupkowatą, pełną gagów historyjką. Co to, to nie.

Eames pełnymi garściami czerpie ze schematów charakterystycznych i typowych dla przygodowego fantasy. Każdy przekształca jednak i przekuwa na swój własny sposób, często dorzucając szczegół który niweczy potencjalne nadęcie i egzaltację. Mamy tu klasyczną walkę dobra ze złem w postaci poczwar i innych bestii prowadzonych przez jednego z ostatnich przedstawicieli wymarłej już rasy druinów. Ci ostatni, niemal nieśmiertelni, stworzyli przed wiekami cywilizację tak rozwiniętą i potężną, że ludziom próżno nawet o takiej śnić. I tym niesamowitym druinów dał autor prztyczka w nos, dodając do ich niemal całkiem ludzkiej fizjonomi... królicze uszka.

Stworzony przez autora świat roi się wręcz od niesamowitych stworzeń, wśród których znajdują się znane doskonale smoki, wywerny, trolle i orki, ale też inne, zazwyczaj przerażające. Czasem trafiają się bowiem egzemplarze jak legendarny i śmiertelnie niebezpieczny... sowomiś. Dalej mamy głównych bohaterów, srogich najemników, którzy ledwie po kilkunastu kilometrach wyprawy zostają obrabowani z zapasów jedzenia, broni i skarpetek przez gang uzbrojonych kobiet. Cały czas zastanawiam się, czy wprowadzenie epizodycznej postaci Geralda Białego Wilkora było kolejnym oczkiem puszczonym do czytelnika, czy też zwykłym przypadkiem.

Akcja pędzi do przodu, czasem wręcz na złamanie karku. Bohaterowie są w nieustannym ruchu, maszerują, walczą, lecą powietrznym statkiem, uciekają przed kanibalami, znowu wędrują, walczą z łowcami nagród, a potem znowu kontynuują wędrówkę tylko po to, by znowu się z kimś bić. Wychodzą cało z najgorszych opresji, co teoretycznie mogłoby irytować, tutaj jednak podkreśla lekko żartobliwy charakter całości.

Podsumowując, Królowie Wyldu to świetny debiut. Ba, trudno się zorientować, że to faktycznie pierwsza powieść, jaka wyszła spod pióra Eamesa. Będzie świetną lekturą dla wszystkich fanów przygodowego fantasy, którzy nie traktują tego gatunku śmiertelnie poważnie i mają ochotę na coś pełnego wrażeń, dobrego humoru i akcji.

Dział: Książki
środa, 14 listopad 2018 17:55

Kraina opowieści. Tom 1. Zaklęcie życzeń

Conner usłyszał piskliwy wrzask swojej siostry, zanim jeszcze zdał sobie sprawę, co się stało. Na most przed nimi właśnie wskoczył wielki troll. Był niski i nadzwyczaj szeroki w barach, o ogromnej głowie, porośnięty skudlonym futrem. Miał ogromne ślepia i ryj. Jego rączki i nóżki były malutkie, za to pazury i zęby – długie i ostre.

„Kraina opowieści” to książka nietypowa. Pokazuje nie tylko co działo się z postaciami z naszych ukochanych bajek po „i żyli długo i szczęśliwie”, ale również ukazuje oblicza tych postaci z całkiem innej strony. I właśnie to czyni ją niezwykle wyjątkową i oryginalną. Chris Colfer nadał ulubionym bohaterom nieco bardziej ludzkiej formy, pokazując, że nawet baśniowi mieszkańcu mają swoje wady i nieczyste zagrania.

Ale może od początku. Alex i Conner Bailey’owie to bliźnięta. I tak właściwie na tym ich podobieństwo się kończy. Alex to niezwykle inteligentna dziewczynka, która kocha czytać. Kocha baśnie i doskonale rozumie ich ukryty przekaz. Jest też dość mocno wycofana z towarzystwa szkolnego, prawdopodobnie przez to, że najprościej rzecz ujmując jest kujonem. Jej brat natomiast jest jej kompletnym przeciwieństwem. Nie uczy się, śpi na lekcjach, ale za to ma świetny kontakt z rówieśnikami. Tę dwójkę oprócz więzów krwi łączy jeszcze niedawno przebyta tragedia oraz książka z baśniami, którą dostają na urodziny od babci. I która okazuje się magiczna. Przenosi bowiem tę dwójkę – całkiem przypadkiem – do świata, który tak naprawdę nie powinien istnieć. Do świata baśni, który zdaje się, że Alex zna jak własną rękę. Rozpoczynają pełną przygód podróż przez wszystkie królestwa, by zdobyć składniki do zaklęcia, które ma im pomóc wrócić do domu.

„Kraina opowieści” to tak właściwie książka skierowana dla młodszych odbiorców. Jednak mimo wszystko czytało mi się ją świetnie. Zachwyciło mnie to, ile paradoksów w niej jest. Z jednej strony jest naprawdę oczywista w pewnych kwestiach, a z drugiej potrafi zaskoczyć czytelnika w najmniej oczekiwanym momencie, nadając całości nutę tajemniczości. Pokazuje, że z pozoru zła postać nie musi być wcale po ciemnej stronie mocy. Ponadto wszyscy bohaterowie, tak ci dobrzy jak i źli, są wykreowani w taki sposób, że nie da się ich nie lubić. Autor opisuje przepiękne baśniowe krajobrazy, które pobudzą wyobraźnie nawet najtwardszego czytelnika. Książkę czyta się niezwykle szybko, łatwo i przyjemnie. Ciężko się od niej oderwać choć na chwilę.

Ogromnym plusem powieści jest jej szata graficzna. Piękna okłada oraz ilustracje przy każdym rozdziale sprawiają, że ma się wrażenie iż za chwile książka, tak jak bohaterów wciągnie, was w siebie przenosząc do pięknej i kolorowej krainy, która mimo wszystko bywa niebezpieczna. Czytając „Krainę opowieści” czułam się, jakbym jeszcze raz wróciła do dzieciństwa, kiedy to mama siedząc przy moim łóżku czytała mi w kółko moje ulubione bajki na dobranoc. Powieść ta pozwala spotkać się z ukochanymi historiami raz jeszcze, ale przenosi to spotkanie na całkiem inny poziom, bardziej magiczny i kolorowy.

Podsumowując, „Kraina opowieści” to książka mimo wszystko dla każdego. Dzieciakom pozwoli ona przeżyć z bohaterami baśni kolejne przygody, a dorośli będą mogli dzięki niej choć na chwilę wrócić do beztroskiego dzieciństwa.

Dział: Książki
środa, 14 listopad 2018 13:00

Ziemia złych uroków

To miało być zadanie jakich wielu- wejść do ZONy, zdobyć przesyłkę, wyjść, a następnie przekazać ją do rąk własnych zleceniodawcy. Od początku jednak los płata Kojotowi figla. Co prawda jego kompan, Świetlik, miał już wcześniej styczność z Tą "niepospolitą kochanką", tym razem jednak zgubiła go własna zachłanność. I tak Kojot musiał pozostawić martwego chłopaka tam, gdzie wyłącznie stalkerzy nie boją się zapuszczać. A żeby tego było mało podczas ucieczki jednym z tajemnych, nieprzeznaczonych dla nieodpowiednich oczu wyjść mężczyzna prawie wpadł w łapska wojskowych... "spalając" tym samym jedną z bezpieczniejszych dróg ewakuacji. Wyrzuty sumienia po śmierci młodego towarzysza tej nieprzyjemnej podróży może choć na chwilę zmniejszyć wyłącznie wódka, dlatego też Kojot po oddaniu przesyłki, kieruje swoje kroki do baru, dzień w dzień upijając się na umór. Ktoś jednak bacznie go obserwuje... I choć bohater nie chce, musi ponownie wyruszyć do ZONy pod groźbą dożywotniego więzienia, tym razem mając za towarzyszy stalkerskich weteranów: Sinego oraz Hiszpana. Ich celem jest trójka naukowców, a stawka większa niż zwykle.

Myślę, że tej serii nie muszę Wam przedstawiać; o ile orientuję się w temacie kolejne części przeróżnych cyklów należących do Fabrycznej Zony pojawiają się od dłuższego czasu. Na swoim koncie mam ich dopiero cztery, ale już pierwsza podróż ramię w ramię ze stalkerami sprawiła, że i dla mnie ta niepokojąca, pełna potworów nie z tej ziemi ZONA stała się swoistą "kochanką". Na szczęście tylko i wyłącznie literacką. 

Tak naprawdę w ZONie nie powinno istnieć takie określenie jak "weteran". Nie da się tak po prostu przekroczyć jej granic i z zamkniętymi oczami przemierzyć znane dotychczas ścieżki. Ona rządzi się swoimi prawami, a liczne emisje często zacierają ślady po istniejących wcześniej ścieżkach oraz miejscach idealnych na kryjówkę. Przejście przez Tę Morderczą Kochankę to nie byle jaki spacerek po polance- to spotkanie z najróżniejszymi potworami, anomaliami, czyhającymi w najmniej spodziewanym miejscu. ZONA to swego rodzaju ogromny cmentarz, na którym stalkerzy pochowali wielu swoich przyjaciół. To nie Ziemia Obiecana, a raczej Piekło na ziemi. Choć nie każdy w to wierzy...

Niech umrze setka osób, tysiąc nawet i milion, a człowiek wzruszy ramionami i powie, że tak już jest. Ale gdy zginie ktoś ważny dla ciebie, wszechświat zaczyna się sypać i kruszyć jak zbudowany z piasku zamek.

Cykl zapoczątkowany przez pana Jacka Klossa w niczym nie jest gorszy od swych poprzedników. Ba, rzekłabym nawet, iż pisarze tworzący pod flagą Fabrycznej Zony w jakiś tajemniczy dla mnie sposób stapiają się w jedno. Możemy czytać zupełnie inne tomy spod piór innych autorów, a mimo to nie ma się poczucia jakiegoś... wyobcowania czy niedociągnięcia przez kogoś wątku. Nie ma najmniejszych niezgodności między tymi książkami, co samo w sobie jest po prostu... fenomenalne. Tak jak mówiłam- zupełnie, jakby ojcem serii był wyłącznie jeden człowiek, nie zaś grupa pisarzy. Swoją drogą zawsze podczas lektury mam nadzieję, że nigdy taka ZONA nie pojawi się na naszych terenach- w końcu do życia powołali ją literacko nasi rodacy.

Cóż mogę dodać? Bohaterzy to prawdziwi faceci z krwi i kości, którzy (prawie) niczego się nie boją. Choć w Ziemi złych uroków to Kojot wysuwa się na pierwszy plan, nie odróżnia się on od pozostałych stalkerów niczym specjalnym. Ot, mężczyzna goniący "za chlebem", chwilowo spowolniony licznymi halucynacjami. Kolejna bardzo dobra "wojskowa" opowieść. Brawo!

Dział: Książki
środa, 14 listopad 2018 11:07

Aberrations. Bestia się budzi

Szol, nieustannie powiększając swój obszar, zbiera coraz większe żniwo; niektórzy -tak jak Sprytek- nie pamiętają czasów, gdy nie zagrażała im ta mroczna siła. Rozprzestrzeniając się na coraz większe tereny, Szol niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze, jednocześnie zamieniając ludzi w potwory, tzw. aberracje. Główny bohater od niemalże roku tkwi ukryty w piwnicy rodzinnego domu. Jego dwaj bracia ponieśli śmierć na zamku, dokąd zabrał ich ojciec, królewski kurier. Teraz, spoczywając w grobach znajdujących się w piwnicy, Sprytek ma ich za jedynych kompanów w niedoli. Od czasu do czasu odwiedza go również Królowa Bagien, przyjazna dla niego aberracja. A czas płynie... magiczne zabezpieczenia domu powoli tracą swą siłę. 

I gdy już Sprytek postanawia opuścić bezpieczne schronienie nim wypali się ostatnia, magiczna świeca, powraca ojciec. Od tej pory chłopak ma podjąć Próbę, która uprzednio zabiła jego braci, a jeżeli przejdzie ją pomyślnie- służyć na zamku jako czerw, pomocnik walczących z Szolem bramomantów. Tylko... jak wielkie ma szanse na przeżycie Próby... ?

Literatura fantastyczna (a dodatkowo młodzieżowa) dopiero od niedawna gości na mojej półce, zajmując tym samym coraz większe, regałowe tereny. Nigdy nie wiem, czego mogę się po owym gatunku spodziewać; tym razem zainteresowała mnie kwestia Szolu, niszczącego wszystko wokół siebie.

Sprytek początkowo kojarzył mi się... z Harrym Potterem. Nie, nie ma między nimi żadnych podobieństw, po prostu jego rodzinny przydomek nasunął mi skojarzenie ze Zgredkiem, (o ile dobrze pamiętam) skrzatem młodego czarodzieja. Im dalej w książkę, tym szybciej opuściły mnie bezsensowne przerwyniki, wytworzone w mojej głowie. Przyzwyczaiłam się do tego niecodziennego określenia.

Wiecie, z założenia jest to książka nie tylko fantastyczna, ale i młodzieżowa. Spodziewałam się więc lekko okrojonej fabuły, pominięcia opisów walk, czy krwawych momentów. I tutaj spotkało mnie ogromne zaskoczenie, gdyż autor serwuje nam młodych bohaterów stawających przeciwko prawdziwym potworom, nie traktując tym samym młodszych czytelników ulgowo. Jest krew, przerażające postacie, słowem- uderza w nas cały ogrom zniszczeń oraz cierpienia, cała groza nowej sytuacji, panującej w tamtejszym świecie. Zero taryfy ulgowej, choć patrząc na dzisiejszych czytelników nie wiem, czy te opisy wzbudziłyby w ich sercach jakąkolwiek trwogę... z biegiem lat przyzwyczajamy się w końcu do coraz mocniejszych scen.

Aberrations. Bestia się budzi stanowiła dla mnie idealny przerwynik w natłoku thrillerów czy powieści obyczajowych. Pan Delaney całym jestestwem Sprytka przekazuje czytelnikowi stworzony przez siebie świat. Jesteśmy uczestnikami istotnych wydarzeń, idziemy niemal ramię w ramię z bohaterami, ucząc się nowej rzeczywistości. Nie da się przy niej znudzić.

Wracając jeszcze do skojarzeń, o których wspomniałam wcześniej muszę wspomnieć, że podczas lektury tej powieści nie tylko Harry Potter przyszedł mi na myśl. Tajemniczy i mroczny Szol, aberracje... to wszystko nasunęło mi na myśl podobieństwo do innej serii (i to naszej polskiej!), a mianowicie... S.T.A.L.K.E.R.a. Ostatecznie bohaterowie rodzimego cyklu również walczą z ZONą, zjawiskiem niezrozumiałym i niemożliwym do powstrzymania przez nikogo. Tyle, że Aberrations stanowi taką młodzieżową, nieco gładszą wersję.

Autorzy prześcigują się w stworzeniu coraz to nowszych, ciekawszych czy nawet lepszych światów fantastycznych. Pan Joseph Delaney dopiero się rozkręca, a jednak czuję, że kolejne tomy nowej serii będą trzymały poziom pierwszego; ba, może nawet będą lepsze. W każdym bądź razie zamierzam przekonać się o tym... na własne oczy. I Was zachęcam, może nauczycie się kilku sztuczek w razie nadejścia Szolu...

Dział: Książki
czwartek, 08 listopad 2018 19:30

Ku twej wieczności #3

Jedne z najlepszych historii to takie, które zaskakują w najmniej spodziewanym momencie i w których nic nie jest stuprocentowo pewne. Taka właśnie jest seria Ku twej wieczności, czyli opowieść o Niesiu, tajemniczym, nieśmiertelnym bycie, przyjmującym dowolny kształt i formę oraz ewoluującym pod wpływem silnych emocji i wrażeń.

Po trzecią odsłonę losów chłopaka, który kryje tak niezwykłą naturę, należy sięgnąć po lekturze dwóch poprzednich tomów – w przeciwnym razie fabuła trzeciego tomu może się okazać nie do końca zrozumiała.

Tym razem na drodze Niesia staje chłopiec, który porzucony przez starszego brata i paskudnie okaleczony, staje się w oczach społeczności „potworem”. Odrzucony i niezrozumiały stara się przetrwać i odnaleźć swoje miejsce, a przy okazji zadbać o nowego towarzysza, który mimo że starszy i większy dopiero poznaje podstawowe czynności, słowa i relacje międzyludzkie.

W porównaniu z brutalnością, czasem graniczącą z okrucieństwem znanym z dwóch poprzednich tomów, trzecia część sprawia wrażenie zaskakująco spokojnej i stonowanej. Nie spotkacie tu rozlewu krwi, co nie oznacza jednak, że będzie cukierkowo i sielankowo. Autorka ponownie ciężko doświadcza swoich bohaterów, dobitnie udowadniając im, że świat to miejsce okrutne, a w pozornie zwykłych ludziach może kryć się takie pokłady zła i podłości, że czasem aż trudno w to uwierzyć. Pokazuje również, jak często tymi, którzy krzywdzą są najbliżsi – nawet jeśli robią to nieświadomie bądź ze źle pojmowanego dobra, w niczym nie umniejsza to skutków i cierpienia, jakie odczuwa dziecko.

Nadal jestem pod urokiem rysunków autorstwa Yoshitoki Oimy. Są nie tylko przyjemne dla oka, ale też mają w sobie to „coś”, co silnie przemawia do wyobraźni. Początkowo męczył mnie trochę niewielki format, ale to raczej kwestia przyzwyczajenia – przy trzecim tomie już na niego nie narzekałam.

Podsumowując, mimo że klimat opowieści nieco się zmienił, nadal jest to wciągająca historia, którą gorąco polecam zarówno wyjadaczom gatunku, jak i osobom, które dopiero chcą rozpocząć przygodę z mangą. Warto!

Dział: Komiksy
czwartek, 08 listopad 2018 14:01

W ogniu Walki

O książce:

Nadeszła pora, aby przenieść walkę na terytorium Dryblasów.
Mars znajduje się pod kontrolą obcych już od ponad roku. Przez ten czas zdziesiątkowane siły ziemskich sojuszy odbudowały swoje floty i obsadziły stare okręty świeżo wyszkolonymi żołnierzami. Naczelne dowództwo, rozdarte między chęcią wyprzedzenia planów Dryblasów i potrzebą zebrania odpowiedniej potęgi bojowej, postanawia uderzyć natychmiast.

Weterani Andrew i Halley znów stają na czele niedoświadczonych żółtodziobów, gdy połączone ziemskie siły występują przeciwko najeźdźcom. Wojny kierują się jednak regułą, że prawie żaden plan nie wytrzymuje pierwszego kontaktu z nieprzyjacielem... A Dryblasy równie mocno chcą utrzymać się na Marsie, jak ludzie pragną go odzyskać.

Dział: Patronaty