wrzesień 29, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: własne

piątek, 23 maj 2014 14:59

Wywiad ze Stefanem Dardą

Dawid Gorczyca: Miałeś w życiu kilka pasji. Podczas studiów muzyka, turystyka, później żeglarstwo. Jak to się stało, że zainteresowałeś się poezją, a następnie rozpocząłeś przygodę z pisaniem?

Stefan Darda: Podejrzewam, że moje pierwsze – bardziej lub mniej literackie – próby zrodziły się ze wszystkich wcześniejszych zainteresowań po trosze. Jakoś tak życie zaczęło mnie uwierać, nadmiernie przyduszało do ziemi i trzeba było coś z tym począć, spróbować przemodelować charakterystykę równi pochyłej, prowadzącej do nadreprezentacji szarości w dniu codziennym. Dzięki pasjom, o których wspomniałeś w pytaniu, optymistycznie stwierdziłem, że mam się czym podzielić z czytelnikiem. Spróbowałem i się udało. Dziś moje życie znów wygląda mniej więcej tak, jak powinno.

Dział: Wywiady
środa, 07 maj 2014 22:45

Druga szansa

Szpitale psychiatryczne przerażały mnie chyba od zawsze. Choć może od wtedy, kiedy obejrzałam "Requiem for a Dream". Druga Szansa to na dodatek ośrodek wyjątkowo specyficzny. Ogrodzony wysokim murem. Umierają w nim ludzie. Natomiast bohaterowie zupełnie nie wiedzą co dookoła nich się dzieje.

Zdezorientowana dziewczyna budzi się i nie poznaje własnej twarzy. Dziwnie się czuje we własnym ciele. Okazuje się, że po pożarze domu, w którym zginęli jej rodzice, znalazła się w szpitalu psychiatrycznym o nazwie Druga Szansa. Imię, którym nazywa ją lekarka brzmi jakoś obco. Niewłaściwie. Bez przerwy towarzyszą jej przerażające kruki, a gdy nie zażywa przypisanych jej lekarstw, również surrealistyczne, napawające strachem wizje. Z czasem dziewczyna dowiaduje się, że to nie jest wyłącznie jej historia. To samo spotkało już i ciągle spotyka różnych innych pacjentów. Do tego wszystko wskazuje na to, że w Drugiej Szansie we wszystkim ją okłamują, chcąc sprawić by naprawdę zwariowała. Chyba, że to już się stało...

Kolejna książka spod pióra Katarzyny Bereniki Miszczuk i oczywiście kolejna znakomita powieść. Choć tym razem w zupełnie innych klimatach. Nie jest tak naiwna i lekka jak "Wilk" czy "Wilczyca", nie jest również tak pełna humoru jak "Ja, diablica" i dalsze części niezwykłej trylogii. "Druga Szansa" to coś zupełnie nowego, świeżego, w kompletnie odmiennym klimacie. Choć pewne podobieństwa by się znalazły. Mam nieodparte wrażenie, że Julia, choć ma zupełnie inny temperament, nieco przypomina Wiktorię Biankowską. Tego się chyba jednak nie dało uniknąć, ponieważ autorka pisze swoje książki zawsze w pierwszej osobie. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo Julii z pewnością nie można zarzucić braku charakteru.

Powieść, od początku do końca, jest niezwykle surrealistyczna. Ze strony na stronę coraz bardziej wciąga. Styl pisarki i język, którym się posługuje są lekkie i przyjemne. Bez trudu można sobie wyobrazić to o czym pisze. Podczas czytania nieco przeszkadzał mi fakt, że akcja się wydłużała, nie prowadząc do żadnych konkretnych wniosków. W pewnym momencie byłam już tym faktem znużona. Kilkanaście stron za długo i niecierpliwe oczekiwanie przemieniło się w irytującą chęć przerzucenia paru stron. Bohaterowie, choć jest ich niewielu, mają swoje własne barwy i wyróżniają się na tle nieco groteskowej fabuły. Julia czasami postępowała wbrew rozsądkowi i bardzo nierozważnie, ale takie zachowanie można wytłumaczyć tym, że przecież straciła pamięć no i została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Może też nadmierna ufność, granicząca z naiwnością, były po prostu cechami jej osobowości.

"Druga Szansa" to książka którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. Fabuła jest ciekawa i przemyślana, a akcja toczy się wartko. Czytelnik nie wie co wydarzy się na kolejnej stronie, w następnym rozdziale czy jak w ogóle skończy się ta historia. Tego nie sposób przewidzieć. Z powieścią spędziłam kilka naprawdę przyjemnych chwil i ani odrobiny nie żałuję tego, że jeszcze przed premierą była na mojej liście "muszę przeczytać". Mimo kilku drobnych wad "Druga Szansa" jest genialna! Polecam!

Dział: Książki
sobota, 03 maj 2014 15:54

Dziewczynka z balonikami

Patologia w rodzinie niekoniecznie musi oznaczać przemoc fizyczną. Niektórzy rodzice już od wczesnego dzieciństwa znęcają się nad psychiką swoich pociech. Nie poświęcają im wystarczająco wiele uwagi, krzywdzą słowami, mówią im jak są nieporadne, wychwalają dzieci sąsiadów. To wszystko odbija się później w ich dorosłym życiu i wraca, na dodatek ze znacznie wzmocnionym przekazem.

Marlena już od nastoletniego wieku cierpi na ciągle powracającą do niej depresję. Dodatkowo jej umysł wytworzył sobie także inne mechanizmy obronne i wszelkie przeżycia, które wywołują na nią spory wpływ wpędzają kobietę w różnego rodzaju manie. Dopiero gdy zbliża się do trzydziestego roku życia, decyduje się na leczenie szpitalne. Ono jednak wcale nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. Nie wystarczy po prostu połknąć kilku kolorowych tabletek. Problemy nie znikną same. Trzeba wytrwale z nimi walczyć.

Główna bohaterka książki jest osobą samotną. Mieszka w Niemczech, stara się zarobić na własne utrzymanie, co nie wychodzi jej najlepiej. Z rodziną, zwłaszcza z matką, jest z różnych przyczyn skłócona, bez przerwy toczy z nią walkę. Nikt nie potrafi jej zrozumieć, żadna z bliskich kobiecie osób nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że depresja to choroba, a nie wymysł bujnej wyobraźni. Marlena jest osobą inteligentną i chce podjąć walkę, nie zawsze jej to jednak wychodzi.

Książka zaczyna się w momencie gdy bohaterka trafia do szpitala psychiatrycznego. Później brniemy przez jej codzienne życie, przeplatane setkami wspomnień - od wczesnego dzieciństwa aż do teraźniejszości. Powieść jest napisana w przyjemny sposób tak, że lekko i łatwo się ją czyta, mimo że porusza dość przykrą tematykę. Choć to bardziej pamiętnik, niż historia pełna akcji, zdarzy się kilka mocnych fragmentów, w trakcie czytania których niecierpliwie czekali będziemy na dalszy rozwój wypadków.

W treści nie podobało mi się zaledwie kilka rzeczy, jednak i takie również się znalazły. Przede wszystkim bardzo nie lubiłam zwrotu "ale tego dowiem się później". Uważam, że lepiej brzmiałby tutaj czas dokonany, albo w ogóle jakieś inne rozwiązanie. Drugą rzeczą był nacisk na pewne sprawy, których nie rozumiałam. Na przykład Marlena uwielbia się skarżyć na brak drugiej pary dżinsów w dzieciństwie, co powtarza wielokrotnie. Czemu nie nosiła ubrań po starszym rodzeństwie? To przecież normalny rytuał w wielodzietnym domu. Może nie jest to najlepszy przykład, ale po prostu wydało mi się, że kilku takim rzeczom brakuje konsekwencji. Tak samo pewne wybory życiowe bohaterki są da mnie niezrozumiałe, bo to wygląda tak, jakby na własne życzenie próbowała zniszczyć sobie drogę do realizacji własnych marzeń.

Historia jest niesamowicie wręcz wciągająca i bardzo realistyczna, do momentu gdy zaczyna wychodzić przerażająca przeszłość Marleny. Po tym co ta kobieta przeżyła, nie dziwie się, że znalazła się w takim stanie. Jej przeszłość jest rodem z telewizyjnego serialu i co chwila dowiadujemy się jakiejś nowej, okropnej rzeczy. Tu znowu moja subiektywna opinia - osobiście wolałabym i bardziej ceniłabym książkę, gdyby Marlena była osobą normalną, przeciętną, która popadła w depresję z powodu szarości życia i kilku nieprzyjemnych wydarzeń, a nie tylu okrutnych, traumatycznych przeżyć i niszczących psychikę leków, zażywanych w dzieciństwie. I ostatnia rzecz, to drugoplanowi bohaterowie. Skonstruowani wspaniale, każdy ze swoim własnym życiem i zmaganiami. Tylko początek tutaj kuleje. Autorka rzuciła kilkoma imionami w powietrze, kompletnie bezcelowo. Poznajemy w jednym z pierwszych rozdziałów Matthiasa i koniec. Wymiana kilku zdań po których bohater już nigdy do nas nie wraca. Później z drugoplanowymi postaciami ta sytuacja wyglądała o niebo lepiej. Żyły własnym życiem zamiast być widzianymi przez mgłę sylwetkami.

Niech nikogo nie zmylą moje krytyczne uwagi dotyczące książki, bo powieść jest naprawdę dobra, wciągająca i szybko się ją czyta. To chyba właśnie dlatego skupiłam się na niej tak szczegółowo, a sama recenzja jest taka długa. Kiedy o jakiejś historii nie mam nic do powiedzenia, nie rzucam także uwag krytycznych, bo pozycja jest błaha i najwyraźniej na nie nie zasługuje. W przypadku "Dziewczynki z balonikami" jest zupełnie inaczej. Na temat treści snuję wiele rozważań i wiem, że jej przysłanie mocno na mnie wpłynęło.

Także przeczytanie powieści spod pióra Agnieszki Turzynieckiej serdecznie wszystkim polecam, uprzedzam jednak, że jest to literatura niebanalna, taka, nad którą trzeba się zastanowić. To nie czysto rozrywkowa beletrystyka. Dzieło zmusza do myślenia, zastanowienia się nad życiem swoim oraz osób nam bliskich. Wzbudza wolę walki i chęć pomocy innym. Ja sama zastanawiam się czy Marlena czułaby się tak samo, gdyby znalazła sobie na przykład jakąś pasję - hobby któremu potrafiłaby poświęcić się bez reszty. Zarówno bohaterce jak i autorce z całego serca życzę by zostały sławnymi pisarkami i by uśmiechnęło się do nich szczęście w życiu.

 

Dział: Książki