październik 05, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: własne

wtorek, 10 lipiec 2018 21:31

Jak zatrzymać czas

Gdzie ta miłość była wcześniej? Skąd się wzięła? Niespodziewana niczym żal, ale będąca jego odwrotnością. Sposób, w jaki nagle i całkowicie mną zawładnęła, jest jednym z cudów bycia człowiekiem.

Czasami zarówno czas, jak i nasze pragnienia odnośnie do ujarzmienia go bywają złudne. Życie z możliwością wiecznego trwania, pozostania na jednym pułapie wiekowym bywa kusząca, lecz czy aby na pewno tak jest? Czy wieczne życie jest w stanie zastąpić uczucia i potrzeby? Jak poradzić sobie z bólem samotności i przemijania wszystkiego, co nas otacza i przemija nieprzerwanie, nie zwracając na nas uwagi?

Tom Hazard to 41-letni mężczyzna, który z pozoru ma wszystko. Nosi w sobie tajemnice, której to głównym składnikiem jest czas, który zdaje się go omijać. Mężczyzna miał okazje występować z Szekspirem i eksplorować nieznane lądy z kapitanem Cookiem, jednak teraz pragnie ciszy i stabilizacji. Postanawia osiąść w jednym miejscu i nauczać historii w szkole, wszak ma do tego wszelkie predyspozycje i wiedzę z pierwszej ręki. W szkole poznaje piękną i intrygującą nauczycielkę francuskiego, która jest nim szczerze zainteresowana. Na drodze do szczęścia Toma staje jednak Stowarzyszenie Albatrosów, które chronią ludzi podobnych Hazardowi i wyznają jedną zasadę, nie zakochać się. Czy mężczyzna podejmie ryzyko i przestanie żyć przeszłością i zasadami stowarzyszenia? Miłość może wszystko zniszczyć, ale i ocalić.

Na przestrzeni wielu lat przekonałem się, że smutek wspomnień waży więcej i trwa dłużej niż momenty szczęścia.

Uwielbiam historię z czasem w tle, zarówno te opisujące plusy takiego stanu rzeczy, jak i ciemne strony ujarzmiania wskazówek zegara. Matt Haig ugryzł temat nieco inaczej, niż do tej pory było mi dane czytać i wyszło mu to nieźle. Powieść od pierwszych stron intryguje i trzyma w napięciu. Narracja z poziomu głównego bohatera pozwala nam na głębsze poznanie jego osoby i emocji, z jakimi musi się zmierzyć. To smutek, samotność i odrzucenie, które są głęboko zakorzenione w postaci Toma, napędzają go do działania. Gdy mężczyzna dowiaduje się, że nie jest sam, początkowo odczuwa ulgę, jednak nic w życiu nie przychodzi łatwo i Hazard będzie musiał wybierać, stracić wszystko czy tylko siebie.

Fabuła fascynuje, sam jej pomysł jest świeży i nie pozwala się nudzić, jednak to portret bohatera najbardziej utkwi w pamięci czytelnikowi. Pełna zwrotów akcji powieść zabiera czytelnika w podróż w czasie i pozwala na poczucie namiastki uczuć głównego bohatera, który jest tolerancyjny, błyskotliwy i szczery, dzięki czemu od razu zyskuje naszą sympatię i doping w drodze po własne szczęście.

Nic tak mocno nie utrwala rzeczy w pamięci , jak chęć ich zapomnienia.

Poznajemy jego losy na przestrzeni lat, zahaczając o wiele różnorodnych wydarzeń, które jasno ukazują jak różny, a zarazem podobny jest problem nietolerancji, która zależnie od czasów ma różne oblicza. To przez wierzenia i brak wiedzy innych Tom od zawsze był powodem ataków i jawnych oznak nietolerancji.

Jak zatrzymać czas to historia człowieka, który po raz kolejny musi walczyć o dobro i miłość, jednak tym razem czyjeś uczucie ocali jego. Autor w świetnym stylu delikatnie i z wyczuciem pokazuje zarówno minusy długowieczności, jak i to jak ważne jest czerpanie z życia jak najwięcej. Zahacza o nietolerancje, tworzy zawirowania a wszystko to ze smakiem i nutką niebanalności.

Godna polecenia lekka i niesztampowa powieść o skutkach samotności i odrzuceniu oraz sile miłości i wiary w dobro, z którego powinniśmy sami korzystać na równi z dawaniem go innym. Polecam.

Dział: Książki
wtorek, 03 lipiec 2018 10:57

Stróże

Jakuba Ćwieka albo się lubi, albo nie. Tertium non datur, jak mawiali starożytni, a zapewne na swoich anielskich posiedzeniach mawiają Stróże. I szczęśliwie tych lubiących jest na tyle, że powstała piąta część cyklu “Kłamca” - o znamiennym tytule “Stróże”.

Historia to kryminalna w sposób niebanalny, bo mamy poza samymi aniołami, jeszcze świętego policjanta i nordyckie bóstwo w tle. I pomimo, że każde z czworga ewidentnie gra do własnej bramki, współpraca przebiega prawidłowo, a skutki dla świata i jego mieszkańców są pozytywne. Tłumaczyć to można chyba jedynie boską ingerencją, chociaż Stwórca już czas temu jakiś gdzieś się zawinął i go nie ma.

Ćwiek tradycyjne snuje swoją opowieść w charakterystycznym dla siebie stylu barowo - kumpelskim, pozwalając swym bohaterom pić, palić i przeklinać. Anioł może lać po pysku i nikogo to nie dziwi. Zresztą Butch i Zadra raczej mało przypominają postaci z obrazków rozdawanych dzieciom w czasie wizyt duszpasterskich. Co więcej - Butch spotkany nocą w ciemnej alejce zmotywowałby niejednego do poprawy życiówki na kilometr. Ryjek - święty policjant, wyjątkowo sobie z ową świętością nie radzi, ale przynajmniej próbuje. Chociaż raczej nie liczy, że hagiografowie będą się nad jego żywotem rozpływać. Ale i tak całą robotę w książce robi Loki. I chociaż dla mnie Loki to żaden blondyn, a tylko i wyłącznie przystojny brunet o twarzy Toma Hiddlestona, to i tak wchodzę w tę historię cała. Loki wymiata. Od początku do końca.

Przecudną zaś niespodzianką jest Scena po napisach końcowych. Istne mistrzostwo w postaci opowiadania z Lokim w roli głównej. Tym razem trafia wprawdzie na zupełnie innych policjantów, co jednak nie przeszkadza mu ukręcić grubą aferę, a potem koncertowo się z niej ratować. Cała historia wzbogacona o swoistą dla Ćwieka wizję bajkowego Dzwoneczka, ubawiła mnie do łez i wzbudziła cichą nadzieję na pełną powieść, koniecznie przy udziale tych samych bohaterów.

Uśmiałam się. Tego oczekiwałam i to dostałam. Uwielbiam ten prześmiewczy styl, w jaki Ćwiek opisuje rzeczywistość. I stanowczo jestem w pierwszej grupie.

Dział: Książki
niedziela, 01 lipiec 2018 11:37

Wyklucie

Maleńkie, o krótkich i cieniutkich jak igła nóżkach, albo te znacznie większe- grube odwłoki, grubsze kończyny. Tkają powoli swoją sieć, cierpliwie czekając, aż wpadnie w nią ofiara. A potem patrzą, jak ich przyszły posiłek po jakimś czasie porzuca nadzieję i przestaje szamotać się w delikatnej, niemalże koronkowej konstrukcji. Czas na pożywienie. Pająki- misterne stworzenia, budujące swoje domy tylko po to, by po chwili ktoś nieuważny zmiótł je z powierzchni ziemi. Jednych przerażają, innych fascynują. Melanie Guyer jest zafascynowana owymi małymi istotkami; wciąż nie daje jej spokoju tajemniczy malunek pająka, jaki odnalazła na ścianie jednej z jaskiń podczas prowadzonych przez siebie badań. Najchętniej poświęciłaby swój cały czas na badania wszelakich pajęczych tajemnic. Szkopuł w tym, że nadchodzi coś groźnego... i to właśnie w rękach Melanie może spoczywać bezpieczeństwo całego świata.

Nie czuję jakiegoś ogromnego strachu przed pająkami; owszem, gdy widzę te roślejsze, wzdrygnę się z obrzydzeniem, ale spokojnie ominę i pójdę w swoją stronę (o wiele większy dyskomfort czuję w towarzystwie ciem oraz pasikoników). Decydując się na przeczytanie książki pana Ezekiela Boone po części chciałam sprawdzić, czy pokaz jego wyobraźni może mnie jakoś do pająków zrazić. Czy będzie obrzydliwie, krwisto i strasznie. No i po części tak było.

Autor nakreśla nam bardzo szeroką perspektywę; mamy tutaj opisane starania badaczki Melanie, próby rozwiązania tej trudności ze strony pani prezydent i jej doradcy Manny'ego (a prywatnie eks męża Melanie) oraz perspektywę agenta specjalnego Mike'a Rich, który to został oddelegowany do zbadania wraku samolotu pewnego bogatego biznesmena. Do tego dochodzą jeszcze poszczególne, drugoplanowe postacie ludzi będących w samym środku pajęczego kataklizmu. Opisują wszystko z własnej perspektywy- żołnierzy tworzących kordony, zablokowane drogi, dziwną czarną masę, przemieszczającą się ulicami. Początkowo nikt nie wiedział, co tak naprawdę się dzieje, a już w zupełności nie podejrzewano o całą tę panikę pająków. No bo przecież to tylko małe stworzonka, które z łatwością można zgnieść butem... jak się okazało, nie do końca.

Podsumowując całość, Wyklucie nie było złą lekturą, acz nie taką, jakiej bym szukała. Owszem, mamy tutaj dość niecodzienny temat (atak pająków sprzed wielu tysięcy lat), jednak mam wrażenie, że czegoś zabrakło. Autor zbyt wiele czasu poświęcał na opisanie działań kolejnych służb, zostawiając bardzo niewiele miejsca na przytoczenie, jak wyglądały ataki potworów. Oczywiście było kilka dość krwistych ujęć, ale moim zdaniem jak na książkę z gatunku horrorów to zbyt mało. Przez wielość bohaterów oraz ciągłe przeskoki z tematu na temat ciężko było się wczuć w akcję. Wystarczyłoby, gdyby skupiono się na badaniach Melanie oraz pani prezydent. Na deser otrzymujemy otwarte zakończenie i choć bohaterowie poradzili sobie z pierwszą, pajęczą turą, to nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy świata...

W każdym bądź razie tę powieść da się "zjeść" bez zbędnego krzywienia się; jak dowiedziałam się na portalu, Wyklucie otwiera serię The Hatching. Ciekawa jestem więc kolejnych tomów- będzie ciąg dalszy pajęczej historii, a może coś zupełnie innego? Do wypróbowania książki pana Boone'a zachęcam, ale jeżeli boicie się pająków- NIE CZYTAJCIE! Po tych bardziej krwistych fragmentach mogą Wam się śnić koszmary.

Dział: Książki
czwartek, 28 czerwiec 2018 18:28

Ziemia osamotniona

Ostatnimi czasy dosyć często wpadają mi w ręce książki SF. Nie ukrywam, że ten gatunek literacki — kiedyś bardzo mi obcy — dzisiaj pochłania coraz bardziej moją uwagę. Ziemia osamotniona to pierwszy tom serii Wschód Ziemi, który pojawił się na liście USA Today Bestseller. Nazwisko autora, tytuł jak i nawet wydawnictwo było mi dotychczas nieznane, jak zatem prezentuje się książka?

Daniel Arenson to mól książkowy, dumny nerd i autor bestsellerowych powieści fantasy i science fiction, które figurują na listach bestsellerów dziennika USA Today. Jego książki sprzedały się w ponad milionie egzemplarzy. Według portalu The Huffington Post Arenson pisze z sercem. Jest autorem ponad czterdziestu powieści, z których większość zawiera się w pięciu seriach: Wschód Ziemi, Requiem, Moth, Alien Hunters i Kingdoms of Sand.

Przybyli z otchłani kosmosu, żeby nas zniszczyć. Przed pięćdziesięciu laty żądni krwi obcy spustoszyli Ziemię. Większość ludzkości zginęła. Stoczyliśmy się w ciemność. Ale teraz odradzamy się z popiołów. Nadszedł czas, żeby stawić im czoła. Marco Emery urodził się w czasach wojny i na własne oczy widział jak jego matka zostaje pożarta przez obcych. Dołącza do Sił Obronnych Ludzkości, armii złożonej z poborowych, która chroni Ziemię i kosmos. Zanim stanie twarzą w twarz z obcymi, Emery musi przejść podstawowe szkolenie wojskowe i stać się żołnierzem. W starciu z przybyszami z kosmosu, Ziemia jest osamotniona. Jednak my się nie poddamy. Staniemy do walki i zwyciężymy.

Ogromny znak zapytania, który postawiłem nad książką przyniósł mi w gruncie rzeczy całkiem pozytywny efekt. Ziemia osamotniona to bardzo fajnie napisana powieść z gatunku klasycznego SF. Przemyślana akcja, sprawne budowanie napięcia, poukładana i wciągająca fabuła — to wszystko tworzy z książki dzieło, które faktycznie ma szansę stanąć obok takich nazwisk jak Marko Kloss, Jack Campbell czy Mike Resnick. Jedynym mankamentem, w moim odczuciu, był sposób opowiadania historii. Jak wiadomo, każdy zafascynowany nurtem czytelnik oczekuje od powieści realności uniwersum, szczegółów i opisów nadających całości kształt. Czytelnik domaga się, by bohaterowie nie byli po prostu opisani, ale sprawnie stworzeni. Tutaj troszkę mi tego zabrakło — opisu uczuć bohaterów, przerywników fabularnych, które sprawiłyby, by czytelnik czuł, że znajduje się w samym środku wydarzeń.

Dzieło Daniela Arensona to fajna, książkowa pozycja dla fanów lekkiego, militarnego science-fiction. Mam szczerą nadzieję, że dalsze przygody Marco Emery'ego będą już nieco bardziej dopracowane. Czekam zatem na tom numer dwa i oczywiście polecam!

Dział: Książki
wtorek, 26 czerwiec 2018 23:13

World of Warcraft: Cisza przed burzą

Już 18 lipca do księgarń trafi kolejna powieść uniwersum World of Warcraft „Cisza przed burzą” wydawnictwa Insignis. Książka stanowi prolog do wyczekiwanego dodatku gry Warld of Warcraft: Battle for Azeroth i opisuje szczegóły zbliżającego się konfliktu pomiędzy Hordą a Przymierzem.

Dział: Patronaty
środa, 20 czerwiec 2018 21:46

Kroniki Drugiego Kręgu. Piołun i miód

Zapowiadamy czwarty tom Kronik Drugiego Kręgu Ewy Białołęckiej - Piołun i miód, który ukaże się nakładem Wydawnictwa Jaguar i pod patronatem Secretum.pl już w lipcu.

REKOMENDACJE:
Wyobrażacie sobie głuchoniemego chłopaka jako potężnego maga? Jeżeli nie, oznacza to tylko jedno - nie poznaliście jeszcze Kamyka - jednego z bohaterów serii Kroniki Drugiego Kręgu autorstwa Pierwszej Damy Polskiej Fantastyki - Ewy Białołęckiej. Co z kolei prowadzi do prostego wniosku: Musicie jak najszybciej nadrobić zaległości!!! Czekają na Was nie tylko niesamowici bohaterowie, ale także przygoda, w której elementy fantastyczne i baśniowe zlewają się ze sobą, tworząc przepiękną historię o dorastaniu i poszukiwaniu własnej drogi. Drogi, w której nie raz przyda się pomocna dłoń - czy też łapa. Bo kto powiedział, że przyjacielem nie może zostać Pożeracz Chmur, czyli... puchaty smok?
Sara Glanc, Kosz z Książkami

Dział: Patronaty
piątek, 15 czerwiec 2018 08:27

Żmijowisko

“Żmijowisko” - thriller autorstwa Wojciecha Chmielarza - wbija w ziemię. Nie akcją, nawet nie zakończeniem, chociaż przyznaję, to jest zaskakujące. “Żmijowisko” wbija w ziemię spostrzeżeniami na temat nas samych. Trzydziesto-, czterdziestolatków, którzy marzenia zamienili na codzienność, rozdrobnili swoje pasje na drobne, zaplątali w sieć dziwnych powiązań, a wszystko to z hasłem “dobra rodziny” na ustach. To powieść o straconych złudzeniach, obłudzie i udawaniu, że wszystko jest ok, tak jak miało być, chociaż sami najlepiej wiemy, jak bardzo się okłamujemy. To także opowieść, jak bardzo taką postawą krzywdzimy następne pokolenie - dzisiejszych nastolatków. Dzieciaki, które chcą być dorosłe, a którym nikt nie potrafi sensownie wytłumaczyć, że nie ma się do czego śpieszyć. To historia tego, ile potrafi poświęcić dorosły dla ratowania swoich ambicji.

Chmielarzowi udało się sprawić, iż główny wątek - historii zaginięcia nastoletniej dziewczyny - zdaje się wcale głównym nie być, a jednocześnie właśnie ta opowieść jest kluczowa dla całości. Losy grupy przyjaciół spędzających czas w agroturystyce, nawet kiedy pozornie niewiele mają wspólnego z historią Ady i tak ostatecznie się z nią wiążą. Z tak charakterystyczną dla niego swobodą kluczy, miesza tropy, by ostatecznie w finale zmusić czytelnika do zadania podstawowego pytania “ale jak, że tak?”. Pytania, które pada tylko przy najlepszych thrillerach.

“Żmijowisko” to także obraz nas samych. Czytając najpierw zaśmiewałam się do łez z trafności opisów relacji rodzinnych, by stopniowo, z każdym kolejnym rozdziałem śmiech zastępowało przerażenie. Jak bardzo moje pokolenie nie poradziło sobie z życiem. Jak bardzo uciekła nam harmonia. W pędzie za karierą marnujemy szczęście rodzin. Szukając szczęścia rodzinnego, zupełnie nie ogarniamy (wiem - gwara młodzieżowa, ale w tym wypadku idealnie pasująca) własnego życia i rezygnując z własnych planów i marzeń, żyjemy coraz bardziej sfrustrowani tym, co sami sobie zafundowaliśmy. A od frustracji już tylko krok do podjęcia tej jednej, jedynej, głupiej decyzji, która zmieni wszystko. Która wszystko zniszczy.

Wojciech Chmielarz to nie tylko dobry pisarz. To wspaniały obserwator ludzkich relacji i zachowań i to po raz kolejny jest największym atutem jego powieści. “Żmijowiskiem” uderza w czytelnika jednak nie samą fabułą, nawet nie osobą, która stoi za zniknięciem Ady, ale refleksjami na temat mojego pokolenia - ludzi w okolicach czterdziestych urodzin, którym wydaje się, że są bogami. A jednak nie są...

Dział: Książki
czwartek, 07 czerwiec 2018 14:24

Zawsze mieszkałyśmy w zamku

Powieści Shirley Jackson można zaliczyć do klasyki horrorów, dlatego nie mogłam przejść obok nich obojętnie. W głowie jednak cały czas świeciła mi się lampka, że są to bardzo krótkie opowieści, a mnie zawsze lekko przerażały książki liczące sobie mniej niż 300 stron. Nie pamiętam żadnej, która byłaby porządna – w moim odczuciu na tak małej ilości kartek nie da się stworzyć czegoś porywającego i wbijającego w fotel. Ale postanowiłam spróbować. „Nawiedzony dom na wzgórzu” był poprawny, ale mnie nie urzekł. Z kolei druga powieść autorki, „Zawsze mieszkałyśmy w zamku”, totalnie mnie rozczarowała.

Początek zwiastował coś naprawdę dobrego, co mogłoby mi się spodobać i niezwykle mnie wciągnąć. Poznajemy rodzinę, w której jedna z osób została posądzona o morderstwo. Wcześniej w ich posiadłości mieszkało siedem osób, ale którejś nocy w cukiernicy pojawił się arszenik. I tak z siedmiu osób zostało sześć, a Constance Blackwood została oskarżona o popełnienie zbrodni. Oczyszczono ją jednak z zarzutów, ale mimo wszystko mieszkańcy miasteczka zdążyli już sobie wyrobić o Blackwoodach własne zdanie. Wytykają ich palcami, traktują jak niebezpiecznych wyrzutków, wolą się trzymać z dala. Jednak Blackwoodowie mają siebie i ich życie toczy się dalej, w dość spokojnym rytmie, dopóki w rodzinnej posiadłości nie zjawia się kuzyn Charles.

Właśnie ten początek – zaprezentowanie rodziny Blackwoodów, nieakceptowanej przez resztę społeczności wydał mi się naprawdę dobry. Stopniowe przedstawienie jej członków, ich historii i problemów zachęciło mnie do dalszej lektury, ale mój zapał szybko ostygł, gdy okazało się, że książka zaczęła mnie nużyć. Podobnie miałam w przypadku poprzedniej książki tej autorki, ale chyba nie aż w takim stopniu. Okazuje się, że nieco ponad 200 stron może człowieka bardzo zmęczyć, ciągnąć się, wręcz niemiłosiernie się wlec, aż ma się ochotę co chwilę rezygnować z lektury. I tak właśnie było. Niby nie brakuje tutaj takiej specyficznej i ciężkiej atmosfery, ale to jednak trochę za mało, żeby uzyskać dobry horror.

Kreacja bohaterów nie jest najgorsza, ale też żaden z nich nie wkradł się do mojego serca. Byli mi zupełnie obojętni, podobnie jak i to, co się z nimi stanie. Książka nie wzbudziła we mnie żadnych emocji, a naprawdę mocno mnie znużyła. Przyznaję, że nie doczytałam jej dokładnie do końca, tylko przekartkowałam, a to naprawdę nie zdarza mi się zbyt często. Cała ciekawość względem Blackwoodów dość szybko zniknęła – uleciała, nie mam pojęcia dokąd. Ciężko mi nawet napisać o tej pozycji coś więcej, bo po prostu nie odebrałam jej zbyt dobrze. Zupełnie do mnie nie trafiła.

Zdecydowanie nie znalazłam w tej powieści niczego przerażającego, bardziej usypiającego. Wydaje mi się, że więcej nie sięgnę po twórczość Shirley Jackson. Mam chyba zupełnie inne oczekiwania względem horrorów i okazuje się, że to czerwone światło ostrzegawcze w mojej głowie znowu miało rację!

Dział: Książki
czwartek, 07 czerwiec 2018 11:31

Magia zabija

Atlanta, nękana przez wojny między magią i technologią, nigdy nie była tak zabójczo niebezpieczna.

Kate Daniels opuszcza Zakon Rycerzy Miłosiernej Pomocy, ale wciąż siedzi po uszy w paranormalnych problemach. A raczej będzie, jeśli przekona kogoś, aby ją zatrudnił. Rozkręcenie własnej działalności jest trudniejsze, niż myślała. Dodatkowo Zakon szarga jej dobre imię, a wielu potencjalnych zleceniodawców boi się narazić Władcy Bestii, który jest towarzyszem Kate.

Dział: Książki
środa, 06 czerwiec 2018 23:13

Wyczarowanie światła

Ostateczna bitwa między światłem i ciemnością w spektakularnym finale bestsellerowej trylogii, zaliczanej do najlepszych dzieł fantasy ostatniej dekady.

Ciemność przypuszcza atak na kolejny ze światów, tym razem ten najjaśniejszy z nich – pulsujący od magii Czerwony Londyn, szczęśliwe królestwo rządzone przez wspaniałych Mareshów, niszcząc i tak delikatną równowagę sił, która dotąd istniała w czterech Londynach.
Po tragedii Kell – uważany za ostatniego żyjącego antariego – musi dokonać licznych wyborów i podjąć ważne decyzje: komu pomagać, wobec kogo zachować lojalność, przed kim się ugiąć. Lila Bard – do niedawna uważana za zwyczajną (choć nigdy przeciętną) dziewczynę z Szarego Londynu – przetrwała i rozkwitła dzięki serii magicznych prób. Teraz jednak musi nauczyć się kontrolować świeżo odkryte zdolności – zanim magia całkowicie ją przytłoczy.

Dział: Książki