listopad 23, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: sf

wtorek, 19 czerwiec 2018 23:49

Droga Szamana. Etap 1: Początek

Każdy, kto lubi grać w gry komputerowe, pewnie nie raz zastanawiał się, jakby to było przenieść się do tego świata, naprawdę pokonywać potwory, zdobywać zamki. Jakie uczucie towarzyszyłoby rozwijaniu postaci czy ulepszaniu zbroi. I tak, wirtualna rzeczywistość coraz śmielej wkracza do życia codziennego, ale to wciąż... nie to samo. Wasilij Machanieko zaproponował jeszcze dalej idącą koncepcję i stworzył książkę, w której gracze naprawdę wcielają się w swoją postać.

Gry komputerowe kojarzą się większości z zabawą dla dzieci. A w najlepszym przypadku z mało wartościową rozrywką. Tak czy siak, z przyjemnością. Czy musi tak być? Niekoniecznie! W „Drodze szamana” w wirtualnej grze umieszcza się również... więźniów. Ich pobyt tam daleki jest od zabawy. Poza żmudną pracą więźniów nie czekają żadne przygody. Może się to zmienić, gdy osiągną określony poziom szacunku. Nie jest to jednak łatwe, ale główny bohater, skazany na osiem lat, planuje jak najszybciej wyrwać się z wirtualnej kopalni. Jest tylko drobny szkopuł... O ile zwykli gracze nie odczuwają bólu, o tyle więźniowie... jak najbardziej. Zmęczenie, żmudna praca i ciągłe zagrożenie ze strony innych osadzonych. Czy grając szamanem, można podołać tym wyzwaniom? Jedno jest pewne, nasz bohater nie podda się tak łatwo.

Jeśli zamierzacie odłożyć tę książkę tylko dlatego, że po raz kolejny porusza motyw wcielania się w postać z gry to... nie róbcie tego. Z jednej strony muszę przyznać, że sam pomysł na główny wątek nie jest szczególnie oryginalny, z drugiej zaś jego wykonanie to prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników RPG. Nigdy wcześniej nie czytałam powieści, która tak dobrze wykorzystałaby potencjał rozgrywek online. Po pierwsze, w powieści jest naprawdę wiele elementów charakterystycznych dla wszystkich gier RPG. Mamy więc podział na rasy i klasy. Pojawia się kwestia levelowania, ale też craftowania. Nie brak mnóstwa statystyk, questów, zadań dających doświadczenie, sprzętu poprawiającego statystyki postaci. Tak, jeśli znacie ten świat, w tej rzeczywistości poczujecie się jak ryba w wodzie.

Podoba mi się również sam wykreowany świat. Bazuje on na klasycznym wyobrażeniu fantasy, ale też wiele dodaje od siebie, tworząc naprawdę spójną i ciekawą rzeczywistość. Chociaż początkowo może się wydawać, że gra opisana w książce nie oferuje wielu możliwości, szybko okazuje się, że jej świat skrywa przed nami nie tylko mnóstwo tajemnice, ale też sporo głębi.

Do rozwoju fabuły świetnie wykorzystano motyw rozwoju rzemiosła. Nie tylko dobrze oddaje on klimat, ale też fajnie napędza akcję. Jeśli zaś chodzi o to ostatnie, to przez większość książki śledziłam rozwój wydarzeń z ogromnym zainteresowaniem. Ponieważ jednak nie przepadam za opisami potyczek, mniej wciągający okazał się dla mnie epizod w podziemiach (które w grach zawsze oznaczają mnóstwo starć). Autor co prawda starał się wpleść wiele ciekawych zadań, ale po prostu... do ostatniego potwora nie mogłam się doczekać powrotu na powierzchnię.

To, co dodatkowo odróżnia „Drogę szamana” od innych tytułów o podobnej tematyce, to sam główny bohater. Uwaga, nie jest on uczniem żadnej szkoły! Tak, mężczyzna ma już gimnazjum za sobą. Co więcej, nie angażuje się w żądne skomplikowane figury miłosne (ani nawet duety). Zapytacie, czemu to zaleta? Jest po prostu... inaczej. I chociaż narracja pierwszoosobowa jest lekka, zabawna i sarkastyczna, sama książka ma też poważniejszy wydźwięk niż tytuły, których bohaterowie mają naście lat.

W opisanej historii nie brakuję też oryginalnych, ciekawych, zabawnych, a nawet wzruszających wątków pobocznych. Czeka was też sporo zaskakujących zwrotów akcji. Całość zaś uprzyjemnią nieszablonowi bohaterowie, ich charaktery z jednej strony pełnymi garściami czerpią ze schematów, a z drugiej oferują o wiele więcej treści.

Czy jest coś, do czego mogłabym się przyczepić? Zabrakło mi trochę szczegółów dotyczących filtru doznać. Kolejnym niewielkim minusem jest okładka, która niewiele zdradza na temat treści i średnio zachęca do sięgnięcia po tytuł. Nie należy się jednak zrażać. „Droga szamana” nie jest może usłana różami, ale to fantastyczna przygoda w growym świecie. Z pewnością pokochają ją miłośnicy RPG, ale też wszyscy, którzy cenią sobie dobrze skonstruowaną opowieść o świecie magii i miecza, ale też o podstępach i prawdziwych przyjaciołach.

Dział: Książki
wtorek, 19 czerwiec 2018 19:46

Skafander i melonik

Podczas tegorocznego Polconu będzie miała miejsce premiera antologii członków Sekcji Literackiej Śląskiego Klubu Fantastyki „Logrus”. „Skafander i melonik” to drugi zbiór w serii „Ścieżki wyobraźni”, która zastąpiła broszurowe wydawnictwo, jakim był Nieoficjalny Obiekt Literacki.

Dział: Patronaty
wtorek, 19 czerwiec 2018 12:12

Gdańskie Spotkania Komiksowe GDAK 2017

Wojewódzka i Miejska Biblioteka w Gdańsku zaprasza na kolejną edycję największego na Pomorzu festiwalu komiksowego – Gdańskich Spotkań Komiksowych GDAK 2017.

W tym roku gościem specjalnym będzie - César Ferioli, hiszpański rysownik disneyowskich komiksów, autor rysunków m.in. do serii Kaczor Donald. Ferioli jest także autorem rysunków do albumów z bohaterami Angry Birds wydawanych w Polsce w serii Angry Birds Komiks.

Dział: Wydarzenia
piątek, 15 czerwiec 2018 08:27

Żmijowisko

“Żmijowisko” - thriller autorstwa Wojciecha Chmielarza - wbija w ziemię. Nie akcją, nawet nie zakończeniem, chociaż przyznaję, to jest zaskakujące. “Żmijowisko” wbija w ziemię spostrzeżeniami na temat nas samych. Trzydziesto-, czterdziestolatków, którzy marzenia zamienili na codzienność, rozdrobnili swoje pasje na drobne, zaplątali w sieć dziwnych powiązań, a wszystko to z hasłem “dobra rodziny” na ustach. To powieść o straconych złudzeniach, obłudzie i udawaniu, że wszystko jest ok, tak jak miało być, chociaż sami najlepiej wiemy, jak bardzo się okłamujemy. To także opowieść, jak bardzo taką postawą krzywdzimy następne pokolenie - dzisiejszych nastolatków. Dzieciaki, które chcą być dorosłe, a którym nikt nie potrafi sensownie wytłumaczyć, że nie ma się do czego śpieszyć. To historia tego, ile potrafi poświęcić dorosły dla ratowania swoich ambicji.

Chmielarzowi udało się sprawić, iż główny wątek - historii zaginięcia nastoletniej dziewczyny - zdaje się wcale głównym nie być, a jednocześnie właśnie ta opowieść jest kluczowa dla całości. Losy grupy przyjaciół spędzających czas w agroturystyce, nawet kiedy pozornie niewiele mają wspólnego z historią Ady i tak ostatecznie się z nią wiążą. Z tak charakterystyczną dla niego swobodą kluczy, miesza tropy, by ostatecznie w finale zmusić czytelnika do zadania podstawowego pytania “ale jak, że tak?”. Pytania, które pada tylko przy najlepszych thrillerach.

“Żmijowisko” to także obraz nas samych. Czytając najpierw zaśmiewałam się do łez z trafności opisów relacji rodzinnych, by stopniowo, z każdym kolejnym rozdziałem śmiech zastępowało przerażenie. Jak bardzo moje pokolenie nie poradziło sobie z życiem. Jak bardzo uciekła nam harmonia. W pędzie za karierą marnujemy szczęście rodzin. Szukając szczęścia rodzinnego, zupełnie nie ogarniamy (wiem - gwara młodzieżowa, ale w tym wypadku idealnie pasująca) własnego życia i rezygnując z własnych planów i marzeń, żyjemy coraz bardziej sfrustrowani tym, co sami sobie zafundowaliśmy. A od frustracji już tylko krok do podjęcia tej jednej, jedynej, głupiej decyzji, która zmieni wszystko. Która wszystko zniszczy.

Wojciech Chmielarz to nie tylko dobry pisarz. To wspaniały obserwator ludzkich relacji i zachowań i to po raz kolejny jest największym atutem jego powieści. “Żmijowiskiem” uderza w czytelnika jednak nie samą fabułą, nawet nie osobą, która stoi za zniknięciem Ady, ale refleksjami na temat mojego pokolenia - ludzi w okolicach czterdziestych urodzin, którym wydaje się, że są bogami. A jednak nie są...

Dział: Książki
poniedziałek, 09 kwiecień 2018 07:11

Nawiedzony dom na wzgórzu

Motyw nawiedzonego domu to coś strasznie oklepanego, dlatego mogłoby się wydawać, że powieść Shirley Jackson jest nijaka. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę lata, w których żyła i tworzyła ta autorka, to zmieni to postać rzeczy. Lata świetności tej amerykańskiej pisarki przypadają na lata 40. ubiegłego wieku, kiedy to motyw okultyzmu, spirytyzmu i psychopatów nie był jeszcze tak szeroko rozpropagowany przez popkulturę. Były to tematy tabu, z jednej strony intrygujące, a z drugiej przerażające. Wtedy, takie rzeczy miały klimat. Atmosferę, której możemy lekko posmakować właśnie dzięki książce Shirley Jackson.

Doktor Montague, badacz zjawisk paranormalnych i znawca okultyzmu, pragnie utrzeć nosa swoim kolegom naukowcom i napisać książkę, która przyniesie mu należytą sławę. Jego celem jest opisanie tajemniczych zjawisk, jakie mają miejsce w tytułowym, nawiedzonym domu leżącym z dala od jakiejkolwiek wioski. Jego jedynymi mieszkańcami są pan i pani Dudley, choć nigdy nie zostają w tym miejscu na noc. Dbają o nie na tyle, na ile pozwala im zdrowie, jednakże doktor Montague i jego asystenci postanawiają spędzić w owym domu kilka dobrych dni. W domu, w którym nikt nie usłyszy ich wołania o pomoc...

Wydaje mi się, że książki tej nie można rozpatrywać zgodnie z naszymi realiami. Nie możemy jej porównywać do powieści grozy, które powstały w dzisiejszych czasach. Warto wiedzieć, kiedy tak naprawdę ta powieść została powołana do życia, co zainspirowało autorkę oraz pamiętać, że były to zupełnie inne czasy, diametralnie różne. Jeżeli spojrzymy na to w kategoriach teraźniejszości, to otrzymamy banalną i schematyczną historię, która nie wniesie do naszego życia nic nowego. Ot zwykłą opowiastkę, która nie chwyci nas za serce. A gdy zmienimy nasze postrzeganie i będziemy mieć na uwadze, że jest to już klasyka, to być może uda nam się dostrzec w tej książce coś więcej.

Przyznaję, że wizja Shirley Jackson nie przeraziła mnie w żadnym stopniu, jednakże ja ogółem jestem osobą, którą mało co przeraża. Uwielbiam horrory i grozę, fascynują mnie nawet nie te rzeczy, które powinny, a okultyzm i psychopaci to mój konik. Uwielbiam te motywy, jednak prawdopodobnie nigdy jeszcze nie natrafiłam na powieść tego typu, która by mnie rozłożyła na łopatki. Potrafię jednak docenić pewien kunszt tej autorki. W książce tej akcja rozwija się bardzo powoli, Jackson dawkuje nam ten nastrój przebywania w obcym, tajemniczym i lekko przerażającym miejscu. Choć nawiedzone domy wydają się być oklepane, to chyba nikt nie zaprzeczy temu, że zawsze wzbudzają w człowieku uczucie niepewności, lekkiej grozy i mają jedyny w swoim rodzaju klimat. Nie inaczej jest w tym przypadku.

Przepadam za motywem badania zjawisk paranormalnych, choć wydaje mi się, że nie dogadałabym się z doktorem Montague. Niby nie brakuje mu pasji i jest szczerze oddany swojej pracy, ale chyba mielibyśmy pewien konflikt na poziomie tego, co nas motywuje do działania. Autorka daje nam możliwość oswojenia się z bohaterami, których jest zaledwie garstka, ale z łatwością możemy zauważyć, co ich wyróżnia - każdy z nich ma w sobie jakąś cechę charakterystyczną, która dominuje nad całością. Theodora mimo swojego wieku sprawia wrażenie małej dziewczynki. Eleanor to główna narratorka powieści, która w moim odczuciu była niesamowicie zagubiona - stąd też czytelnik nie ma pewności, czy jej wizje są prawdą czy tylko urojeniami. Luke, spadkobierca tytułowego domu, sprawia wrażenie najbardziej rozsądnego bohatera, który twardo stąpa po ziemi.

Nawiedzony dom na wzgórzu to książka, na którą należy spojrzeć inaczej, niż na nowoczesne powieści grozy, bowiem tylko wtedy będziemy w stanie odpowiednio wczuć się w jej klimat. Uruchomienie innej perspektywy sprawi, że powieść Shirley Jackson nie wyda się Wam szablonowa. Być może faktycznie nie ma w niej nic przerażającego, choć to już indywidualna kwestia czytelnika. Mimo wszystko historia ma dobrą konstrukcję, nie najgorzej wykreowanych bohaterów, a zakończenie jest na swój sposób zaskakujące. Nie było to coś, co by mnie wbiło w fotel, ale nie mogę też napisać, że to beznadziejna powieść, na którą nie warto tracić czas. W moim odczuciu jest po prostu poprawnie.

Dział: Książki
sobota, 09 czerwiec 2018 11:38

Europa o północy

Drugi tom cyklu „Pęknięta Europa”.

Jedna z najbardziej wyjątkowych powieści SF tej dekady. Powieść nominowana do nagrody im. Arthura C. Clarke'a.

W podzielonej Europie wyrastają kolejne quasi-państewka. Dla Jima, oficera wywiadu, to koszmar. Co tydzień z zaprzyjaźnionego dotychczas kraju wypączkowuje nowy organizm państwowy, który może – ale nie musi – sprzyjać interesom Anglii. Trudno za tym wszystkim nadążyć. Jednak sytuacja ma się jeszcze pogorszyć. Atak nożownika w londyńskim autobusie rzuca go w świat, w którym jego służba przygotowuje się do starcia z innym wszechświatem i w którym pojawia się człowiek mogący dzierżyć klucz do najściślej strzeżonych tajemnic Europy...

Dział: Książki
czwartek, 07 czerwiec 2018 14:24

Zawsze mieszkałyśmy w zamku

Powieści Shirley Jackson można zaliczyć do klasyki horrorów, dlatego nie mogłam przejść obok nich obojętnie. W głowie jednak cały czas świeciła mi się lampka, że są to bardzo krótkie opowieści, a mnie zawsze lekko przerażały książki liczące sobie mniej niż 300 stron. Nie pamiętam żadnej, która byłaby porządna – w moim odczuciu na tak małej ilości kartek nie da się stworzyć czegoś porywającego i wbijającego w fotel. Ale postanowiłam spróbować. „Nawiedzony dom na wzgórzu” był poprawny, ale mnie nie urzekł. Z kolei druga powieść autorki, „Zawsze mieszkałyśmy w zamku”, totalnie mnie rozczarowała.

Początek zwiastował coś naprawdę dobrego, co mogłoby mi się spodobać i niezwykle mnie wciągnąć. Poznajemy rodzinę, w której jedna z osób została posądzona o morderstwo. Wcześniej w ich posiadłości mieszkało siedem osób, ale którejś nocy w cukiernicy pojawił się arszenik. I tak z siedmiu osób zostało sześć, a Constance Blackwood została oskarżona o popełnienie zbrodni. Oczyszczono ją jednak z zarzutów, ale mimo wszystko mieszkańcy miasteczka zdążyli już sobie wyrobić o Blackwoodach własne zdanie. Wytykają ich palcami, traktują jak niebezpiecznych wyrzutków, wolą się trzymać z dala. Jednak Blackwoodowie mają siebie i ich życie toczy się dalej, w dość spokojnym rytmie, dopóki w rodzinnej posiadłości nie zjawia się kuzyn Charles.

Właśnie ten początek – zaprezentowanie rodziny Blackwoodów, nieakceptowanej przez resztę społeczności wydał mi się naprawdę dobry. Stopniowe przedstawienie jej członków, ich historii i problemów zachęciło mnie do dalszej lektury, ale mój zapał szybko ostygł, gdy okazało się, że książka zaczęła mnie nużyć. Podobnie miałam w przypadku poprzedniej książki tej autorki, ale chyba nie aż w takim stopniu. Okazuje się, że nieco ponad 200 stron może człowieka bardzo zmęczyć, ciągnąć się, wręcz niemiłosiernie się wlec, aż ma się ochotę co chwilę rezygnować z lektury. I tak właśnie było. Niby nie brakuje tutaj takiej specyficznej i ciężkiej atmosfery, ale to jednak trochę za mało, żeby uzyskać dobry horror.

Kreacja bohaterów nie jest najgorsza, ale też żaden z nich nie wkradł się do mojego serca. Byli mi zupełnie obojętni, podobnie jak i to, co się z nimi stanie. Książka nie wzbudziła we mnie żadnych emocji, a naprawdę mocno mnie znużyła. Przyznaję, że nie doczytałam jej dokładnie do końca, tylko przekartkowałam, a to naprawdę nie zdarza mi się zbyt często. Cała ciekawość względem Blackwoodów dość szybko zniknęła – uleciała, nie mam pojęcia dokąd. Ciężko mi nawet napisać o tej pozycji coś więcej, bo po prostu nie odebrałam jej zbyt dobrze. Zupełnie do mnie nie trafiła.

Zdecydowanie nie znalazłam w tej powieści niczego przerażającego, bardziej usypiającego. Wydaje mi się, że więcej nie sięgnę po twórczość Shirley Jackson. Mam chyba zupełnie inne oczekiwania względem horrorów i okazuje się, że to czerwone światło ostrzegawcze w mojej głowie znowu miało rację!

Dział: Książki
wtorek, 05 czerwiec 2018 12:43

Sfinks

POSTĘP TECHNOLOGICZNY TO BEZLITOSNE BÓSTWO...
Starożytny Egipt był uporządkowaną cywilizacją, w której duchowość, rządy, społeczeństwo i gospodarka łączyła zasada harmonii. Dziś mamy do czynienia z uniformizacją naszej planety pod władzą bezwzględnego bóstwa: postępu technologicznego. Larry Page, współzałożyciel firmy Google, powiedział: „Jeśli nie wiemy, w jakim miejscu jesteśmy, nie wiemy też, dokąd podążamy. Ale to nie szkodzi: big data wiedzą to za nas”.

Dział: Książki
piątek, 01 czerwiec 2018 22:02

Przeklęci Święci - fragment 1

Bicho Raro to oniryczne miasteczko w stanie Kolorado, do którego zmierzają pątnicy w oczekiwaniu cudu. Nie każdy jednak wie, że z cudem wiążą się konsekwencje, którym trzeba stawić czoła. I nie każdy jest na to gotowy.

Trzy osoby z rodziny Soria, w której od wieków rodzą się święci, muszą zmierzyć się z rodzinną legendą i odpowiedzialnością. Pozornie niedostępna i zimna Beatriz uważa, że nie dotyczą jej uczucia i porywy serca, Joaquin jako tajemniczy Diablo, Diablo oddaje się pasji prowadzenia nielegalnej rozgłośni radiowej, a Daniel – mianowany przez rodzinę świętym z Bicho Raro – zdaje się czynić cuda dla wszystkich poza sobą.

Jak cuda odmieniają los pątników, tak los rodziny Soria odmieni się wraz z przybyciem do miasteczka Pete'a Wyatta i historią pewnej miłości.

Dział: Książki
piątek, 01 czerwiec 2018 18:17

Kroniki Drugiego Kręgu. Kamień na szczycie

Trzecia odsłona przygód Jagody i Kamyka właśnie trafia na księgarskie półki. Historia nastoletnich Magów Drugiego Kręgu to perełka na polskiej scenie fantastyki młodzieżowej! Zapraszam do lektury.

Nasi młodzi bohaterowie, magowie z Drugiego Kręgu, przestają być bezpieczni nawet na Jaszczurze - magicznej wyspie smoków. Szpiedzy z Zamku Magów śledzą każdy ich krok. Aby nie dopuścić do tragedii, Jagoda i Kamyk wyruszają w niebezpieczną podróż ku schronieniu. Ich celem staje się Lengorchiaa a potem, odległa kraina pełna górskich szczytów. Zanim nastolatkowie odnajdą w końcu swój bezpieczny azyl, muszę jednak doprowadzić do końca kilka spraw z przeszłości.

Ewa Białołęcka stworzyła nam naprawdę wartościowe dzieło, które mimo fajnej, barwnej i fantastycznej opowieści, przekazuje czytelnikom mnóstwo pozytywnych wartości, takich jak miłość, przyjaźń czy wzajemna pomoc. I chociaż tom numer trzy - Kamień na szczycie - jest w moim odczuciu książką dużo słabszą od swoich poprzedniczek, to patrząc na całokształt, dalej podtrzymuje moją pierwotną opinię o serii. Spytacie, dlaczego słabszą? Otóż sami bohaterowie nie są już tak zżyci jak na początku, i Kamyk i Jagoda zaczynają patrzeć na niektóre sprawy bardzo samodzielnie, moim zdaniem ich relacje nieco kuleją, nie widać między nimi zażyłości, co dotychczas było atutem jeśli chodzi o sferę bohaterów. Chociaż opis z tyłu powieści mógłby sugerować, że fabuła rozpędza się na dobre, to tak naprawdę podczas lektury czasami czułem znużenie. Białołęcka zatraciła gdzieś lekko budowanie zainteresowana swoją opowieścią.

W oczy może rzucić się także mało fantastyki w fantastyce. Mamy Drugi Krąg, smoki, mamy też umiejętności naszych bohaterów, ale co z tego, skoro tak naprawdę ich potencjał nie jest do końca w książce podkreślony. Autorka skupiła się na indywidualności postaci, co w poprzedniej części było fajnym zabiegiem. Tutaj zagłębianie się w relację bohaterów, których losy nieco się psują, powoduje, że opowieść bywa nużąca. Myślę, że czytelnik chciałby więcej dynamiki, akcji i pokazów magii.

Podsumowując powiem, że Kamień na szczycie Ewy Białołęckiej to dość średnia kontynuacja Kronik Drugiego Kręgu. Póki co zajmuje ostatnie miejsce na podium, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że jest to mimo wszystko część, moim zdaniem, bardzo dobrej, ciekawej i wartościowej dla dzisiejszej młodzieży serii książkowej, do której i tak gorąco zachęcam!

Dział: Książki