grudzień 04, 2024

×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 1942.

Rezultaty wyszukiwania dla: science fiction

sobota, 10 styczeń 2015 21:36

Premiera: "Długi Mars"

20 Stycznia 2015 w księgarniach pojawi się ostatnia część bestsellerowej trylogii autorstwa mistrza fantasy Terry′ego Pratchetta oraz Stephena Baxtera.

Dział: Książki
piątek, 09 styczeń 2015 16:55

Klątwa Wendigo

"Klątwa Wendigo" to drugi tom serii "Monstrumolog" autorstwa Ricka Yancey, znanego w Polsce z powieści science fiction "Piąta Fala", która opisuje zagładę ludzkości. W 2004 roku Rick Yancey porzucił pracę i od tego czasu pisze prawie codziennie, bo uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością.

W drugim tomie po raz kolejny spotykamy Willa Henry'ego i Doktora Warthrope'a. Tym razem wyruszą oni do Kanady by odnaleźć starego przyjaciela, a także zbadać pewną indiańską legendę. Nie na wszystko są jednak doskonale przygotowani, a sytuacja staje się naprawdę poważna.

Akcja poprowadzona została w ciekawy sposób, ale to oryginalna konstrukcja samej powieści wywołuje wrażenie. Pisarz wykorzystał tu kilka niecodziennych pomysł i zabiegów, a co ciekawsze to nie bohater, który opowiada nam historię wiedzie w fabule prym, jest raczej dokładnym i spostrzegawczym obserwatorem. Dodatkowo wydarzenia widzimy z perspektywy czasu i z pewnego dystansu, który również w interesujący sposób wpływa na ich kształt oraz przesłanie.

Monstrumologia to niezwykła i rozbudowana nauka. Oczywiście sam pomysł pojawiał się już wielokrotnie, ale chyba nigdy jeszcze nie spotkałam się z tym by ktoś tak dokładnie i starannie określił i zarysował ideę. Już samo to czyni serię "Monstrumolog" dość wyjątkową. Podoba mi się także podejście Doktora, nasuwa mi namyśl kilka niezwykłych seriali takich jak "Czynnik PSI", które z przyjemnością oglądałam w dzieciństwie. Powieści tego typu nie znam właściwie wcale, a przynajmniej żadna na zawołanie nie przychodzi mi do głowy.

Literackie, wręcz poetyckie opisy potworności Rick Yancey tworzy w genialny sposób. To co zostało świetnie przedstawione w książce "Badacz potworów" powraca w "Klątwie Wendigo" ze zdwojoną siłą. Nie ma tu może tyle makabry, co w pierwszym tomie, klimat jednak jest iście horrorowy. Autor nie szczędzi czytelnikowi groteski i okropieństw, także sądzę, że każdy nastoletni czytelnik będzie pod tym kątem powieścią naprawdę zachwycony. To idealne zastępstwo dla gier komputerowych i zachęta by choć na chwilę się od nich oderwać.

Zarówno "Badacza Potworów" jak i "Klątwę Wendiego" serdecznie wszystkim wielbicielom mitów, legend i klimatycznych horrorów polecam. I chociaż historie jako takie są odrębne, radzę jednak cykl zacząć czytać od początku, wywrze wtedy znacznie lepsze wrażenie. "Monstrumolog" to ciekawa, dobrze skonstruowana seria, której twórcy nie brakuje zarówno pomysłowości, wyobraźni jak i warsztatu czy dobrego wykonania. Cieszy mnie, że na naszym rodzimym rynku coraz częściej pojawiają się pozycje młodzieżowe nie przeznaczone jedynie dla nastoletnich miłośniczek wampirów.

Dział: Książki
poniedziałek, 29 grudzień 2014 19:52

Pandemia

Pojęcie pandemia pochodzi z języka greckiego i oznacza epidemię choroby zakaźnej, cechującej się wysoką zaraźliwością oraz brakiem naturalnej na nią odporności populacji. Do najpopularniejszych, a co za tym idzie najgroźniejszych pandemii XX i XXI wieku należą szczepy grypy hiszpanki, azjatyckiej, Hong-Kong oraz A/H1N1, a także AIDS. Według znawców szybkiemu rozprzestrzenianiu się pandemii sprzyja proces globalizacji, czyli procesów, które powodują, że państwa mocniej się ze sobą integrują i mają między sobą wiele zależności.

Jana Wagner w swojej powieści „Pandemia" chciała, jak sama pisze, złamać szerzący się ostatnio szablon powieści z gatunku postapokaliptycznej. Według autorki wszechobecne ostatnio na półkach księgarni powieści z tej tematyki nie wnoszą do literatury nic nowego, bo kopiują się wzajemnie, a co za tym idzie, nie szanują czytelnika, „bo nie są tak naprawdę na serio, ani uczciwie". To dlatego postanowiła napisać powieść, która temat epidemii potraktuje poważnie i wyczerpująco. Czy się jej to udało? O tym poniżej.

W Moskwie wybucha epidemia grypy. Ponieważ póki co nie ma na nią lekarstwa, władze starają się zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby jedynymi dostępnymi środkami, jakie mają, czyli blokowaniem granic i zakazami wyjazdu z miast, a nawet poszczególnych dzielnic.

Fabuła przedstawiona została z perspektywy głównej bohaterki 36-letniej Anny, kobiety dojrzałej, matki i żony, kogoś zupełnie przeciętnego. Właściwie Anną mogłaby być każda kobieta, gdyż bohaterka nie ma cech szczególnych. Tak naprawdę najważniejszą rzeczą decydującą o jej zachowaniu jest fakt, że jej obecny mąż, miał przedtem rodzinę, żonę, małe dziecko i to dla Anny ich zostawił. Sytuacja ta miała i nadal ma duży wpływ na życie Anny, jej rodziny oraz kontakty ze znajomymi, ponieważ w większości są to znajomi znający pierwszą żonę Sierioży.

Powieść „Pandemia" zdecydowanie różni się od wszystkich tego typu historii. Epidemia wybucha nagle, ale niepostrzeżenie, jakby ukradkiem. Ot, ludzie zaczynają chorować, na ulicach noszą maski na twarzach, a media podają dość skąpe informacje na temat choroby, tego jak się przenosi, by z czasem zupełnie zamilknąć. To wtedy zaczyna się właściwa akcja. Ponieważ jest sroga zima, ludzie zamykają się w domach albo próbują wydostać się z miasta, licząc, ze wyjazd pozwoli im uchronić się przed zarażeniem.

Anna wraz mężem i synem, a także grupą sąsiadów i znajomych, decyduje się na wyjazd z miasta. Celem ich podróży jest dom na małej wysepce przy granicy z Finlandią.

W długiej, bo trwającej blisko dwa tygodnie, podróży bohaterowie będą musieli się zmierzyć nie tylko z zimnem, brakiem paliwa czy jedzenia, ale też z przygnębiającą rzeczywistością. Opustoszałe miasteczka, wsie, osady sprawiają przykre wrażenie. Ludzi albo już w nich nie ma, bo odeszli, albo zostali wymordowani, a osady spalone miotaczami ognia. Podróż ta jest dla Anny czasem lęków o dorastającego syna, męża, który od trzech lat jest dla niej całym światem oraz próbą znalezienia w tym wszystkim miejsca dla byłej żony i jej dziecka, bo i oni są uczestnikami tej podroży.

Czy bohaterowie dotrą bezpieczne do celu i co tam znajdą? To się okaże.

Pomysł, by epidemię uczynić jedynie tłem, a wątkiem głównym podróż bohaterów, był dość ryzykowny. Osobiście nie lubię, gdy o wydarzeniach mówi się jedynie przy okazji, a historia skupia się na działaniach i związkach bohaterów. Janie Wagner udało się te dwie sprawy umiejętnie zrównoważyć. Podróż przez Rosję jest okazją do obejrzenia skutków epidemii w praktyce, zobaczenia, jak dotyka i jak mocno krzywdzi ona zwykłych ludzi, którzy, właśnie przez swoją zwykłość, nie mają szans ani na pomoc medyczną, ani nawet na godne chorowanie. Przypomina to raczej dogorywanie, gdzieś w na uboczu i w zapomnieniu. O braku jedzenia, opału i innych potrzebach nawet nie ma co wspominać.

Powieść czyta się dobrze, choć jestem przyzwyczajona do realiów Metra 2033 i trochę trudno było mi przestawić na spokojną narrację i tempo akcji. W tej powieści zza rogu nie wyskoczy okropny mutant, nie ma tu szkodliwych skutków promieniowania. To tylko (i aż!) grypa, która zbiera swoje śmiertelne żniwo.
Pandemia to historia dla lubiących powieści drogi, z domieszką psychologii i katastrofy w tle.

Polecam. Warto!

Dział: Książki
środa, 26 listopad 2014 03:47

Premiera: "Za niebieskimi drzwiami"

Już dzisiaj, 26 listopada, swoją premierę ma książka autorstwa Marcina Szczygielskiego "Za niebieskimi drzwiami".

Dział: Książki
piątek, 14 listopad 2014 01:42

Pożoga

"Gra Endera" to saga znana wszystkim fanom science fiction. Orson Scott Card stworzył rozbudowane uniwersum, w którym przedstawił historię ludzi w obliczu nowego niebezpieczeństwa - wojny z obcą cywilizacją. "Gra Endera" przedstawia wydarzenia z Drugiej Wojny z Formidami. Co jednak zdarzyło się w trakcie pierwszej? Jak wyglądała Ziemia, zanim dowiedzieliśmy się o istnieniu obcych? Card postanowił wreszcie odpowiedzieć na te pytanie, pisząc trylogię, która stanowiłaby prequel dla jego słynnej sagi. "Pożoga" to druga część serii o Pierwszej Wojnie z Formidami. Po tomie pierwszym - który był interesujący, choć nie wybitny - kolejny okazał się być o wiele ciekawszy.

Statek obcych minął Pas Kuipera i nieubłaganie pędzi w stronę Ziemi. Victor, który wiezie dla ludzkości ostrzeżenie o zbliżającej się zagładzie, ledwo żywy dociera do Luny z sześcianem informacji. Jak się jednak okazuje, przebicie się przez ziemską biurokrację może być trudniejsze od dziewięciomiesięcznej podróży kosmicznej. Tymczasem na Ziemi szkolone są jednostki POP'u, których zadaniem jest doprowadzenie i utrzymanie pokoju na świecie. Już wkrótce ich zadanie może się diametralnie zmienić. W "Pożodze" poznajemy także Bingwena, kilkuletniego chłopca mieszkającego w małej prowincji w Chinach. Jest on sprytnym i zaradnym, choć niedocenionym chłopcem. Wkrótce ścieżki wszystkich bohaterów krzyżują się, a ich cel będzie taki sam. Pokonać zagrożenie, które przybyło od gwiazd.

Uwielbiam uniwersum Endera. Jest to niezwykle skomplikowany i rozbudowany świat, co zawsze podkreślam. Z każdą kolejną książką poznaję nowe jego aspekty i długą oraz dramatyczną historię. Na przestrzeni pięciuset stron w "Pożodze" zdarzyło się naprawdę wiele. Card ma talent to prowadzenia akcji odbywającej się na paralelnych płaszczyznach, dzięki czemu jest w stanie tak znakomicie poszerzyć horyzont czytelnika i ukazać sytuację z wielu różnych stron. Dzięki takiemu zabiegowi poznajemy dokładnie różnych bohaterów i co kilka rozdziałów śledzimy ich losy, poczynania. Ponadto Card potrafi tak sprawnie manipulować piórem, iż doprowadza różnych bohaterów do tych samych punktów, krzyżuje ich drogi, zmusza do współpracy, co jest moim zdaniem szalenie ciekawe. Jeśli miałbym oceniać świat, w jakim rozgrywa się akcja, jego skomplikowanie i wieloaspektowość, nie umiałbym za dużo powiedzieć. Wspaniały... Jedyne, czego mi zabrakło - tak samo zresztą jak w poprzedniej części - to ukazanie sytuacji geopolitycznej panującej na Ziemi. Posiadam nieco szczątkowych informacji, ale nie zaspokoiło to mojego pragnienia wiedzy.

Jeśli chodzi zaś o samą akcję, nie zawsze pędziła ona do przodu w zastraszającym tempie. Bywało, że autor zwalniał, aby lepiej opisać daną sytuację, czy skupić się na obrazie psychologicznym bohaterów. Nie były to wyrafinowane czy profesjonalne opisy, ale często doprowadzały mnie do śmiechu - ludzka przewidywalność, manipulacja, planowane przemówienia, osiąganie celów w sposób perfidny i stanowczy... Był to ciekawy aspekt książki, z którym jak najbardziej spotkałem się w innych dziełach Carda i bardzo mi się to podobało. Nie mówię jednak, że akcja cały czas jest powolna. Bynajmniej. Nierzadko w jednym rozdziale rozgrywały się rzeczy, które obracały do góry nogami wszystko, co dotychczas się działo. Ta nierównomierność nie jest jednak atutem, ale nie było to nazbyt uciążliwe; czasem jednak zaczynałem się nudzić i patrzeć, ile stron pozostało do kolejnego rozdziału, w którym poczytam o innym bohaterze, który nieco bardziej mnie interesuje.

"Pożoga" to przykład powieści science-fiction, zatem nie mogło zabraknąć w niej elementów najnowszej technologii, nieznanej jeszcze człowiekowi. Myślę, że nie pojawiło się nic nowego, czego nie spotkalibyśmy w poprzedniej części, ale jestem naprawdę usatysfakcjonowany. Samo osiedlenie Luny jest ciekawym tematem, rozwiązania dotyczące grawitacji, temperatury, braku atmosfery. Widać jednak, że technologia jest gorsza od tej znanej nam z Gry Endera. Myślę tu przede wszystkim o komunikacji oraz podróżach międzygwiezdnych. Oczekuję, iż autor w kolejnej części opowie co nieco o nowych wynalazkach, które zaczerpniemy być może wprost od Formidów. Co do samej książki, chciałem zwrócić uwagę na to, że czytałem ją dość wolno. Wciągałem się w nią od razu - nie tak, jak w przypadku pierwszej części, kiedy to potrzebowałem na to kilkudziesięciu stron - ale "Pożoga" wymagała uwagi, skupienia, ciszy. Myślę, że nie jest to książka, z którą można usiąść w każdej sytuacji i poczytać ją sobie tylko dla relaksu. Nie każdemu zapewne przypadnie to do gustu... Dodam jeszcze, że "Pożoga" była pisana językiem, który nie był skomplikowany, ale nie powiedziałbym także, że był luźny i lekki, jak w młodzieżówce, co moim zdaniem działa jednak na korzyść. Card pisał również dość długie opisy, czasem niepotrzebne; niektóre interesowały mnie bardzo, inne wręcz pomijałem.

Mam wrażenie, że Orson Scott Card uwielbia kreować młode postacie geniuszy. Nie będę wspominał nawet o Enderze, ani kilku innych bohaterach z jego licznych sag. W prequelowej trylogii spotykamy natomiast Victora oraz Bingwena. Mam wrażenie, że obaj chłopcy są do siebie bardzo podobni, choć dzieli ich duży dystans wiekowy i kilometrowy. Ich poczynania śledziłem najchętniej i sądzę, że zostali wykreowani bardzo poprawnie i realistycznie. Myślę, że można się z nimi utożsamiać, polubić ich, podziwiać. Ciekaw byłem również Mazera, znanego mi z sagi Endera, oraz Lema - syna najbardziej wpływowego człowieka w Układzie Słonecznym. Średnio zainteresowany byłem natomiast treningiem wojsk na Ziemi - ten temat jakoś mnie nie przyciągnął. Uważam, że wszyscy bohaterowie są na swój sposób interesujący, odmienni i skomplikowani. Nie są to płaskie marionetki; Card włożył dużo pracy w nakreślenie swoich postaci i rezultat jest jak najbardziej zadowalający.

Musimy pamiętać o tym, że głównym motywem trylogii o Pierwszej Wojnie z Formidami jest... wojna. Jeśli ktoś nie przepada za tematem walki, strategii, czy broni to myślę, że może nie przebrnąć przez "Pożogę". Mimo, że sam wątek wojny przewija się tylko co jakiś czas i większa część rozdziałów skupia się na walce pośredniej: biurokratycznej, emocjonalnej, psychologicznej, to nie można uniknąć motywów batalistycznych. Ogólnie rzecz ujmując, "Pożoga" to dobra książka science-fiction; powiedziałbym, że lepsza od pierwszej części, czyli "W przededniu". Nie wszystko okazało się w niej idealne, akcja nie zawsze mnie wciągała, ale przez większą część lektury byłem w zupełnie innym świecie. Mam nadzieję jak najszybciej powrócić na Ziemię z czasów wojny z obcą cywilizacją.

Dział: Książki
czwartek, 06 listopad 2014 16:54

Premiera: "Smoki na zamku Ukruszon"

"Smoki na zamku Ukruszon" to zbiór wczesnych opowiadań Pratchetta. Kolosalne poczucie humoru oraz wachlarz postaci są, jak to zwykle u tego autora, imponujące. Jak sam mówi: "Wystąpią w nich smoki i czarodzieje, radcy i burmistrzowie, żądny przygód żółw i potwór z jeziora, a także rozliczne spiczaste kapelusze oraz mniej liczne magiczne zaklęcia (z których tylko garstka działa tak, jak powinny)". Premiera już 10 listopada!

Dział: Książki
poniedziałek, 17 wrzesień 2012 08:42

Edda

„Edda" to trzecia i ostatnia część trylogii „Kroniki Awatarów" autorstwa Conora Kosticka. Powieść jest podsumowaniem i powiązaniem ze sobą wszystkich wątków przedstawionych do tej pory w poprzednich częściach. Jest też najbardziej zaawansowana jeśli chodzi o bogactwo scenograficzne.

Pierwsza część wprowadzała nas do świata kolonistów na Nowej Ziemi, budujących swój świat od podstaw po exodusie z Ziemi, która uległa jakiejś bliżej niezidentyfikowanej katastrofie. Czytelnik poznał także Epic - grę, której wpływy na rzeczywiste życie mieszkańców Nowej Ziemi był ogromny. Autor pokazał też sytuację rodzącej się w bólach samoświadomości elektronicznej istoty identyfikującej się z grą. Trylogia posiada swoistą gradację - w drugiej części dowiedzieliśmy się, że istnieje również inna gra - Saga. Jej mieszkańcy dawno już są świadomymi istotami, a najpotężniejsze z nich - RAL'e są częściowo odpowiedzialne za katastrofę na starej planecie. Trzecia odsłona „Kronik" odsłania jeszcze śmielsze możliwości i jest jeszcze bardziej skomplikowana.

Akcja powieści podejmuje wątki z końca drugiej części. Zjawa, ostatni istniejący RAL, zostaje królową Sagi, ale zajęcie to nudzi ją niezmiernie. Nie chcąc być władczynią absolutną, większość decyzji przerzuca na zgromadzenia przedstawicieli gildii społecznych. Kontakty z ludźmi z Nowej Ziemi są dość ostrożne - po działaniach Czarnej Królowej, boją się oni odwiedzać Sagę. Wyjątkiem jest Cindella - awatar nadal użytkowany przez Erica, częstego bywalca Sagi i dobrego przyjaciela Zjawy. To do Cindelli Zjawa z przyjaciółmi zwraca się po pomoc, gdy w wirtualnym świecie pojawia się tajemniczy portal. Nie wiadomo gdzie prowadzi przejście, ale goście, którzy z niego przybywają, zainteresowani są przede wszystkim środkami militarnymi Sagi, co nie świadczy dobrze o ich zamiarach. Za zgodą rządu Nowej Ziemi, przyjaciele tworzą drużynę i ruszają w niebezpieczną podróż przez portal.

Lata świetlne od Nowej Ziemi, pracują inne serwery, a na nich istnieją inne wirtualne światy podbite przez świadomą istotę z gry Edda. Lord Scanthax posiada broń, która zapewniła mu niepokonaną dotąd potęgę - lojalność ludzkiej istoty. Penelopa w świecie Eddy jest księżniczką, a jej awatar ma wszystko, czego zapragnie. Księżniczka jako jedyna w Eddzie potrafi i może skryptować, czyli tworzyć w świecie gry nowe przedmioty i dowolnie zmieniać ich właściwości. Dzięki temu jest w stanie spełnić prawie wszystkie swoje zachcianki oraz pomóc budować armie Scantaxa. To ona jest twórczynią bram między wirtualnymi światami, które umożliwiły ekspansję jej opiekunowi. Jednak w swoim realnym świecie Penelopa jest samotna i zdana na łaskę maszyn kontrolowanych przez lorda. Roboty dbają o zaspokojenie jej podstawowych potrzeb fizycznych i zapewniają przeżycie w niegościnnym świecie opuszczonej Ziemi. Przyjdzie jednak czas, gdy Penelopa zwiątpi w intencje Scantaxa. Czy lord naprawdę się nią opiekuje, czy ją więzi? Dlaczego nie pozwala jej szukać w podbitych światach innych awatarów kontrolowanych przez ludzi?

Do czego doprowadzi podróż drużyny z Sagi przez podbite światy? Czy spotkanie z Penelopą pomoże wynegocjować zakończenie inwazji i odsunie zagrażającą Sadze zagładę?

Żeby ocenić powieść jednym słowem, trzeba byłoby napisać „świetna". Nie da się jednak w ten sposób oddać w pełni złożoności i piękna tego multiświata o różnych obliczach. Na pewno nie takiej powieści spodziewałam się po Kosticku, który z zawodu jest wykładowcą historii średniowiecza. Zawód autora bardziej pasowałby do mrocznego fantasy. W „Kronikach Awatarów" mamy co prawda baśniowe fantasy w Epicu i Micie, ale mamy także surową rzeczywistość kolonistów na Nowej Ziemi, postapokaliptyczny, opuszczony po exodusie krajobraz na starej Ziemi i zaawansowany technicznie, cyberpunkowy świat w Sadze. „Epic" przedstawiał tylko bohaterów tej dramy. Uzyskiwanie samoświadomości i rozwój istot z gier było prawie jak obserwowanie Boga przy pracy. Status Awatarów w wirtualnych światach odpowiadał statusowi nadludzi lub aniołów. Wrogość między ludźmi a sztuczną inteligencją wydaje się nie do zażegnania. Autor zadaje pytanie - czy możliwa jest koegzystencja istot tak różnych i tak bardzo jednocześnie ze sobą związanych?

Zarówno „Edda", jak i cały cykl „Kroniki Awatarów" to bardzo oryginalne i godne polecenia pozycje książkowe. Myślę, że coś dla siebie znajdzie w nich i zwolennik fantasy i science fiction.

Dział: Książki
poniedziałek, 06 sierpień 2012 08:40

Saga

„Saga" jest kolejnym, po „Epicu" tomem trylogii „Kroniki Awatarów". Autor serii to Conor Kostick – mieszkający w Dublinie wykładowca historii średniowiecza. Ma on na swoim koncie prace historyczne i eseje o tematyce kultury i polityki, a także jest pomysłodawcą rozgrywanej na żywo na zamku w Cheshire fabularnej gry fantasy.

„Epic" to jego debiutancka powieść. Opowiada o społeczności funkcjonującej na pewnej planecie, mającej zastój w rozwoju technologicznym na poziomie kolonizatorów, pozbawionych dostaw ze starego kraju. Jedynym zaawansowanym technicznie elementem, do którego dostęp mieli ludzie była gra – Epic, w której walczono o lepsze życie, łatwiejszą pracę, lepszą posadę i inne realne dobra. Po emocjonujących wyczynach Erica i jego przyjaciół tym razem przenosimy się do zupełnie innej rzeczywistości.

Świat Sagi zasiedla społeczeństwo, podzielone na grupy oznaczone kolorami. Każda z nich ma inny status społeczny – najniżej stoją czerwoni, najwyżej indygowi. Tych uprzywilejowanych jest garstka, zaś najliczniejsi żyją na skraju ubóstwa, wykonując nieciekawe i żmudne prace. Dowodem przynależności do grupy jest karta w danym kolorze, uprawniająca nawet do korzystania z określonych centrów handlowych. Na planecie rządzi Czarna Królowa – budząca grozę postać, której celem jest władza absolutna.

Tymczasem, po ulicach Sagi na deskolotce szusuje Zjawa. Choć ma piętnaście lat, dysponuje wspomnieniami jedynie z ostatnich sześciu, i stoi chyba na najniższej pozycji w całym społeczeństwie, bo nie ma w ogóle żadnej karty. Trochę z konieczności, ale również dlatego, że tak chce i lubi, Zjawa egzystuje poza systemem, jako członkini anarchistycznego gangu. Żyje z kradzieży, śpi w pustostanach, szuka rozrywki na nielegalnych imprezach i bierze udział w brawurowych dewastacjach obiektów przemysłowych i handlowych. Pewnego dnia po nalocie na hipermarket cały gang Zjawy zostaje aresztowany. Nieoczekiwanie z więzienie uwalnia ich Cindella – znana nam przecież z "Epica". W dodatku, awanturniczka wciąż dysponuje mocami przysługującymi jej w innej rzeczywistości. Na skutek skomplikowanego splotu wydarzeń, Zjawa oraz jej przyjaciele zaczną się domyślać, kim są naprawdę. Dziewczyna ma jednak do odkrycia dużo więcej. Kim są tajemnicze RALe i do czego dąży Czarna Królowa? Czy ktokolwiek zdoła postawić jej czoła?

„Saga" została napisana po mistrzowsku. Narracja pierwszoosobowa, z punktu widzenia Zjawy oraz Czarnej Królowej, doskonale „podkręca" atmosferę. Bohaterowie są żywi i rozbudowani, wzbudzają naszą sympatię i antypatię, w zależności od zamiarów autora. Po lekturze można zadać sobie pytanie – czym tak właściwie jest rzeczywistość, a czym świat wirtualny? Costick nie raz zaskoczy czytelnika chwytami fabularnymi, a ich konsekwencje zmuszą do myślenia.

Obie części trylogii – zarówno „Epic" jak i „Saga" czytało mi się znakomicie, choć tak bardzo różnią się od siebie. Jakość obu powieści doskonale wróży trzeciej części pt. „Edda", którą również chętnie przeczytam.

Dział: Książki
niedziela, 05 luty 2012 08:38

Epic

MMORPG oraz cRPG to jedne z najpopularniejszych obecnie gier na rynku. Posiadanie swojego awatara, rozwijanie go w trakcie rozgrywki, rozbudowywanie jego ekwipunku, podróżowanie po szczegółowych i bardzo rozbudowanych lokacjach oraz wykonywanie szeregu misji potrafią wciągnąć na długie godziny w wirtualnym świecie. Wyobraźcie sobie, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby od takiego rodzaju gier uzależniona była nasza edukacja, gospodarka, zaś czynności podjęte w grze miałyby swój skutek w realnym życiu. Taką wizję przedstawia nam Conor Kostick w swojej powieści "Epic".

Nowa Ziemia, skolonizowana planeta w odległej (niesprecyzowanej) przyszłości. Mieszkający na niej ludzie od wielu pokoleń przestrzegają jednej, bardzo ważnej zasady - nie wolno używać przemocy. Za jakikolwiek objaw agresji (wystarczy spoliczkowanie przeciwnika) można zostać wykluczonym ze społeczeństwa i zesłanym na wyspę skazańców, gdzie życie rządzi się swoimi prawami (a raczej ich brakiem). W celu rozwiązywania wszelkich konfliktów oraz wyładowywania agresji pierwsi koloniści stworzyli grę komputerową pod tytułem Epic. Pieczę nad nią trzyma Centralne Biuro Alokacji., najwyższa instancja prawna na planecie. Ponieważ Epic jest obowiązkowy dla wszystkich, od niego zależy jak będzie wyglądało ludzkie życie. To czy ktoś dostanie się na uniwersytet, jaką zdobędzie pracę, jaki status majątkowy będzie posiadał, uzależnione jest od poczynań w grze. Każdy mieszkaniec Nowej Ziemi tworzy w Epicu swojego bohatera, wyposaża go w rozmaite bronie, zbroje czy eliksiry, wykonuje przeróżne misje w celu zarobku, rozwija umiejętności, albowiem, gdy przyjdzie potrzeba załatwienia konkretnej sprawy w realnym świecie, zmierzy się w tym wirtualnym na arenie z przedstawicielami Centralnego Biura Alokacji. Nie jest to sprawa całkiem prosta, gdyż urzędnicy dysponując dużymi środkami finansowymi, posiadają zaawansowanych i doświadczonych bohaterów.

W takim świecie przyszło żyć Ericowi, nastolatkowi, który w "realu" pomaga rodzicom na roli, zaś w Epicu zbytnio sobie nie radzi, przegrywając w pojedynkach. Kiedy jego matka ponosi klęskę na arenie w walce z reprezentantem Centralnego Biura Alokacji, nad całą rodziną wisi groźba przesiedlenia i pracy w ciężkich warunkach w kopalni. Chłopak postanawia zebrać drużynę oraz wykonać pozornie niemożliwą misję, która pozwoli mu wyzwać na pojedynek niezwyciężonych urzędników. W tym celu tworzy nowego bohatera, a raczej bohaterkę (co już w jego świecie jest rzeczą dziwną) - awanturniczkę Cinderellę. Wszystkie początkowe punkty do rozwoju postaci przeznacza zaś na rozwój wyglądu zewnętrznego. Z tak przygotowanym awatarem i grupką najbliższych przyjaciół wyrusza w niezwykle rozbudowany świat Epica.

Kostick stworzył niesamowicie ciekawą historię będącą połączeniem science-fiction i fantasy. Z jednej strony mamy nową planetę zamieszkiwaną przez ludzi oraz niezwykle rozwinięty świat wirtualny, z drugiej strony malowniczą krainę magii i miecza, w której spotkamy elfy, krasnoludy, a nawet smoki i wampiry. Świat rzeczywisty został zepchany na drugi plan, nie tylko opisowo ale również fabularnie. Przez to, że mieszkańcy spędzają godziny w Epicu, odnosimy wrażenie, że Nowa Ziemia wydaje się być "zacofana" technologicznie. Z jednej strony ludzie używają baterii słonecznych, z drugiej ubierają się w tuniki i mieszkają w gliniankach lub drewnianych chatkach.

Technicznie przy opisywaniu fantastycznej krainy Epica autor spisał się dobrze, choć nie można go porównywać do mistrzów fantasy. Fani Tolkiena, Cooka czy Silverberga przyzwyczajeni do malowniczego kreowania światów mogą poczuć się lekko zawiedzeni. Szkoda również, że pisarz za mało fabuły poświęcił na genezę Nowej Ziemi czy początki gry. Mając na uwadze, że "Epic" otwiera Trylogię Awatarów, można mieć cichą nadzieję na odrobinę historii w następnych tomach.

Plusem powieści Conora Kosticka jest jej lekkość. "Epic" czyta się naprawdę przyjemnie i szybko. Akcja nieustannie brnie do przodu i pełna jest wszelakich zwrotów. W Internecie krążą opinie, że jest to książka skierowana do informatyków, z którymi oczywiście można polemizować. Według mnie, przypisy (których i tak nie jest wiele) informujące o logowaniu się do gry czy będące komendami (typu #Uśmiechnij się) lepiej oddają klimat MMORGP i przypominają nam, że Epic to tylko gra, zaś świat fantasy jest tutaj komputerowo wyimaginowany.

Na koniec warto dodać, że Conor Kostic jest pomysłodawcą pierwszej na świecie gry LARP, czyli fabularnej rozgrywanej na żywo. "Epic" jest jego debiutem literackim. Ja zaś, podsumowując, debiut ten oceniam pozytywnie. Polecam pozycję nie tylko fanom gier cRPG i MMORG (choć tym na pewno lepiej będzie się wczuć w klimat), ale wszystkim miłośnikom dobrej przygody w fantastycznym, pełnym niezwykłych ras i stworzeń, świecie.

Dział: Książki
poniedziałek, 18 czerwiec 2012 08:57

BZRK

Myślimy, że wiemy, jak wygląda świat. Sądzimy, że widzimy wystarczająco wiele, by powiedzieć, że znamy jego naturę i budowę. Weźmy na przykład ludzkie ciało. Wydaje nam się, że jest ono złożone z wielu skomplikowanych części, ale poznaliśmy je już dogłębnie i nic w nich nie mogłoby nas zaskoczyć. W książce M. Granta do akcji wkracza nanotechnologia i cząstki tak małe, że potrzeba mikroskopu, by je zobaczyć. Możliwe, że znajdują się teraz w Twoim oku. I walczą o przetrwanie.

Michael Grant to autor znany z ciepło przyjętej w Polsce i na świecie, serii dla młodzieży "Gone: Zniknęli". Niemal z miesięcznym odstępem różne wydawnictwa podjęły się wydania dwóch książek Australijczyka: piątej części wspomnianego wyżej cyklu oraz pierwszego tomu nowej serii - "BZRK". Tym razem pisarz przenosi nas do całkowicie nowego świata, a jednocześnie tak dobrze nam znanego. Choć wydaje nam się, że znamy własne ciało, poznamy je z nowej perspektywy. Tym bardziej przerażającej, bo prawdziwej.

Sadie i Noah to dwójka dzieciaków, które spotkały się w najgorszych momentach swojego życia. Ona straciła ojca miliardera i brata, zostając sama na świecie. On obserwuje powolne staczanie się swojego starszego brata w otchłań szaleństwa. Nagle i brutalnie zostają wrzuceni w sam środek śmiertelnie groźnej walki, której akcja dzieje się w świecie nano - niedostępnym dla gołego oka. BZRK, czyli organizacja, do której oboje trafiają, to akurat "ci dobrzy". Bazując na pomyśle ojca Sadie, członkowie posiadają bioty - stworzenia, które są integralną, biologiczną częścią swojego właściciela, uzupełnieniem o nowoczesną technologię. Po drugiej stronie znajdują się bracia Armstrongowie, twór straszliwej matki natury, która zamknęła dwie osoby w jednym ciele. Możliwe ze względu właśnie na swoją deformację, chcą oni pozbawić ludzi wolnego wyboru i zmienić świat według własnego uznania. Aby to osiągnąć, przy pomocy zespołu uzdolnionych młodych ludzi, którzy kierują nanobotami, chcą przejąć umysły najważniejszych ludzi świata, a nasi główni bohaterowie muszą im w tym przeszkodzić.

"Jesteś środowiskiem, światem. Planetą zamieszkaną przez formy życia bardziej obce niż cokolwiek stworzonego przez science fiction."

Przez dużą część książki obserwujemy świat z punktu widzenia biotów i nanobotów. Całe nasze ciało jest ekosystemem, w którym żyją bakterie i zarazki, występują nieprzebyte pustynie skóry, lasy włosów, a wspomnienia w mózgu to kwestia odpowiedniego dopasowania dróg neuronów. Nanotechnologia to trzeci bohater książki, możliwe, że najważniejszy. Pisarz nie wybiega za daleko w przyszłość - wszak ta technologia już obecnie jest w powszechnym zastosowaniu w pewnych dziedzinach nauki, jednakże połączenie człowieka i biota to w pełni science fiction i, ze względu na przedstawione w "BZRK" możliwości, módlmy się, by tak zostało.

Grant w niesamowicie plastyczny sposób przedstawia nam nasze ciało które, zdawałoby się, znamy tak dobrze. Jednakże po przeczytaniu jego soczystych opisów można nabawić się do niego swoistego wstrętu. Dla czytelników serii "Gone. Zniknęli" bezpośredniość i występująca w książce brutalność nie będzie zaskoczeniem. Jak na autora książek dla nastolatków cechuje go odwaga - zarówno w słownictwie bohaterów, jak i w wydarzeniach, które się rozgrywają na kartach powieści. Starcia, zarówno w "realu" jak i w nano, są śmiertelnie groźne. Momenty spokojniejsze, w których śledzimy głównie poczynania Sadie i Noaha również wyróżnia dobitność - wbrew pozorom, tych dwoje nie połączy od razu namiętna miłość, ich postacie poprowadzone są wiarygodnie i wzbudzają sympatię.

Michael Grant udowodnił swój talent pisarski wszystkim, którzy wątpili w sens kolejnych tomów "Gone. Zniknęli". Pokazuje, że jego znakiem rozpoznawczym są plastyczne, mroczne opisy i odważne słownictwo. "BZRK" nie jest książką naiwną, spodoba się zarówno starszym jak i młodszym czytelnikom. Bez problemu może pełnić także funkcję popularyzatora nauki, gdyż prawdziwej fantastyki naukowej nie ma tu wiele, ale to co jest wystarczy do zaciekawienia i sięgnięcia po więcej. Miejmy nadzieje, że kolejne tomy serii ukażą się jak najszybciej.

Dział: Książki