Rezultaty wyszukiwania dla: science fiction
Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa
Gry komputerowe powoli przestają być domeną dzieci. Na rynku pojawia się coraz więcej propozycji adresowanych wyłącznie do dorosłego użytkownika. I nie chodzi o content wymagający pełnoletności. No, może nie tylko. Pokolenie współczesnych młodych dorosłych ma coraz więcej czasu, ale też... pieniędzy. Dlatego deweloperzy współczesnych gry komputerowych nie mogliby zignorować takiego odbiorcy. I z czasem takich produkcji będzie coraz więcej. Przyszłość to przede wszystkim wirtualna rzeczywistość i gry na zupełnie innym poziomie. Jakim? Wkrocz na drogę szamana i przekonaj się na własnej skórze, przed tobą etap drugi!
Wolność! Machan właśnie opuścił wirtualne więzienie i wreszcie może zacząć oddychać pełną piersią. Co prawda w ograniczonym zakresie, bo wciąż wisi nad nim oznaczenie skazańca, jednak wreszcie zaczyna naprawdę grać. W nowych warunkach czuje się jak ryba w wodzie! Szybko okazuje się, że miejsce, do którego został wysłany, to wieś zabita dechami. Wpisy na forum każą omijać ją szerokim łukiem, nie dzieje się tam nic ciekawego, kilka nudnych questów, paru typowych npców... Tylko dlaczego Machan właśnie dostał zadanie unikatowe? Czyżby w tej małej mieścinie działy się rzeczy, o których nie wiedzą nawet wyjadacze z kluczowych gildii?
„Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa” to prawdziwa gratka dla miłośników RPG, czy to w wersji komputerowej, czy papierowej. Nie jest to książka, która pierwsza próbuje pokazać nam wizję przenoszenia się do gier za pomocą nowoczesnych technologi. Ale na ten moment jest to jedyny tytuł, który z pełną powagą traktuje całą mechanikę. Wszystkie liczby, statystyki, czy parametry decydujące o wyniku starć, zostają zaprezentowane w fabule. Czytelnik, który kiedykolwiek miał kontakt z takimi grami, będzie się czuł, jakby sam przeżywał przygodę. Od smaczków, po absurdy RPGów, po prostu genialne i przede wszystkim, bardzo dobrze opracowane. Widać, że autor zna się na rzeczy!
Sama historia rozwija się stopniowo. Po bardzo intensywnym zakończeniu pierwszego tomu początek kontynuacji jest mało wciągający. Opowieść rozpędza się powoli, na tyle, że miałam obawy co do całości. Całe szczęście, niepotrzebnie. Jak już wspomniałam, Machan kosztuje wolności w miejscu, gdzie moderator mówi dobranoc. Na początku nie dzieje się tam nic ciekawego. Jednak nasz bohater nie działa schematycznie i z każdą decyzję wplątuje się w kolejną aferę. Mniej więcej w połowie książki jest już tak zamotany, że cokolwiek nie zrobi, wpada w tarapaty. Wtedy też jak grzyby po deszczu pojawiają się zwroty wydarzeń, napędzają akcję i podnoszą ciśnienie, zarówno czytelnikowi, jak i bohaterowi. I tak do zakończenia, które jest prawdziwym trzęsieniem ziemi i przykładem dobrej sceny finałowej, idealnej... do gry.
Ale jak w tej całej aferze odnajduje się Machan? Jego postać rozwijana jest konsekwentnie i według wcześniejszego modelu, czyli... od zera do bohatera. Więcej szczęścia, niż rozumu i przypadek decydują, że Machan zaczyna odgrywać coraz większoszą rolę na serwerze. Na początku zwykły gracz, a już kilkaset stron później postać, którą interesują się największe gildie. Jednym słowem marzenia każdego miłośnika RPG. Nie tylko grać, ale też stawiać warunki! W pewien sposób te przypadku i zbiegi okoliczności są naiwne, z drugiej odpowiadają na zapotrzebowanie modelowych czytelników. I chociaż po rozłożeniu na czynniki pierwsze sprawiają wrażenie, jakby ktoś odgórnie maczał w tym palce, bardzo dobrze się o nich czyta, a sama przygoda jest dynamiczna i wciągająca. Jestem więc w stanie przymknąć na to oczy i skrycie liczę, że grubszy spisek wyjdzie na jaw w następnych tomach.
Kolejną kwestią jest coraz większy udział życia „spoza gry”. Chociaż cała akcja książki rozgrywa się w wirtualnym świecie, autor dostarcza nam kilku fragmentów sprzed skazania. Nadal tych elementów jest niewiele, ale liczę, że z czasem pojawi się ich więcej. Dlaczego? Bo dostarczają czytelnikowi nie tylko ciekawostek, ale też zdradzają drugie dno całej afery.
„Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa” okazała się świetną przygodą! Uwielbiam świat wykreowany przez autora i całą mechanikę, której nie pomija. Jedyne, czego nie mogę „przełknąć” to czas między wydaniem poszczególnych części. Drogie wydawnictwo, nie każcie nam czekać tyle czasu! Historia Machana dopiero się rozkręca, a ja nie mogę się doczekać, by dalej w niej uczestniczyć!
Koniec dzieciństwa - zapowiedź
Przerażająco logiczna, wiarygodna i przygnębiająco wizjonerska… Clarke jest mistrzem. - „Los Angeles Times”
O losach Ziemi decydują wielkie mocarstwa, a ludzkość z napięciem śledzi wyścig programów kosmicznych USA i Rosji. Gdy jednak człowiek ma już ruszyć na podbój kosmosu, kosmos przybywa do niego – nad największymi miastami planety pojawiają się ogromne statki obcych.
Po okresie niepewności i daremnych próbach oporu sytuacja wygląda obiecująco: przybysze jednoczą państwa, eliminują ubóstwo i przestępczość, zaprowadzają powszechny pokój. Większość populacji jest zadowolona. Tylko nieliczni już mają świadomość, że nadzorcy rodzaju ludzkiego muszą mieć jakiś cel. Pytanie tylko - jaki? I co to będzie oznaczać dla świata?
Kwiaty dla Algernona - zapowiedź
Książka została sprzedana w ponad 5 milionach egzemplarzy, przetłumaczona na 27 języków, wydana w ponad 30 krajach.
Tekst wyróżniono najważniejszymi nagrodami w świecie science fiction: Hugo (opowiadanie) i Nebula (powieść). Ta ponadczasowa opowieść doczekała się kilkunastu adaptacji filmowych i teatralnych na całym świecie.
Odszedł Wielki Mistrz - Gene Wolfe
Świat fantastyki utracił kolejną ikonę, 14 kwietnia, w niedzielę, odszedł w wieku 87 lat Gene Wolfe.
Gene Wolfe urodził się 7 maja 1931 r. w Nowym Jorku. Uczęszczał na Texas A&M Univeristy przez kilka lat, jednak porzucił studia i walczył w wojnie koreańskiej. Po powrocie do USA ukończył studia inżynieryjne na Uniwersytecie w Houston.
Gene Wolfe był wielokrotnym laureatem najważniejszych nagród w świecie fantastyki. Pierwszą powieść "Operation Ares" wydał w 1970 r., następne były trzy mikropowieści wydane pod wspólnym tytułem "Piątą głowę Cerbera" w 1972 r. Jednak najbardziej znaną pracą autora były Księgi Nowego Słońca. Wolfe zdobył nagrodę World Fantasy Award za osiągnięcia życiowe w 1996 roku. W 2007 roku został wprowadzony do Science Fiction Hall of Fame. Jego działa były wielokrotnie nagradzane takimi nagrodami jak Nebula. Locus, czy WFA.
Odszedł Grand Master.
Oczy diabła
To miała być pierwsza (i jak się później okazało, jedyna) akcja; Żenia Pietrowna zbudowała małe urządzenie, które dotarwszy do banku, przedstawiło jej żądania- pieniądze. Czysto, szybko i bez ofiar. Idealnie, czyż nie? Dziewczyna nie zdaje sobie jednak sprawy, że ta na pozór całkowicie bezpieczna dla niej akcja ściągnęła na jej głowę nie lada kłopoty... Teraz, zmuszona do opuszczenia domu na dłuższy czas, wyrusza z ojcem i "sektą", której ojciec jest członkiem, do Zony. W tej czarnobylskiej strefie zamkniętej nie może im spaść włos z głowy, nad czym osobiście czuwa guru ugrupowania, Wiktor Terentiewicz z gronem zatrudnionych najemników.
Tylko Budda oraz Tolik przeżyli masakrę brygady Zwornika. Nie mają konkretnego planu na przyszłość, ale nie śpieszno im do powrotu do domów. No, przynajmniej dopóty, dopóki nie zdobędą ciekawych artefaktów, a co za tym idzie- większej sumki na umilenie sobie życia doczesnego. Mężczyźni kierują się ku znanym im skupiskom ludzi, po drodze walcząc z mutantami. Jeden nieostrożny, szaleńczy wręcz plan sprawia, że na dłuższy czas zostają rozdzieleni. Tolik musi dawać sobie radę sam, zaś Budda... Budda natrafia na grupę, z którą podróżuje Żenia. I raczej nie stara się specjalnie od niej odłączyć.
Kolejną część przygód bohaterów w Zonie traktuję jak powrót do literackiego domu; oczywiście, nigdy tak naprawdę nie chciałabym tam trafić, aczkolwiek literacko... czemu nie? Tym razem poznajemy myśliciela Buddę, głowę ich dwuosobowej bandy. Tolik z kolei jest bardziej tym, który wykonuje nawet najdziwniejsze zadania. Ale ufa swojemu kompanowi i jak do tej pory Budda nie zawiódł jego oczekiwań, ba- niejednokrotnie nie tylko wychodzili z opałów obronną ręką, ale i z drogimi artefaktami w kieszeni.
Ta część jest nieco inna od poprzedniczek, choć są to różnice naprawdę niewielkie. Po pierwsze, bohaterowie: Buddy nie nazwałabym typowym stalkerem, raczej osobą, która ma dość duże doświadczenie w temacie wszelkich dziwactw Zony. Nie jest ponurakiem, określiłabym go nawet mianem lekkoducha i krętacza. Wiadomo, że w strefie zamkniętej akurat takie cechy charakteru mogą się bardzo przydać. A skoro jeden z głównych bohaterów ma poczucie humoru i dość lekko bierze do siebie różne sprawy, to i atmosfera jest jakaś... lżejsza. Do czasu, oczywiście. Zona nie byłaby Zoną, gdyby ktoś w niej nie zginął. Jest też to, że autor skupia się tym razem bardziej na ekspedycji naukowej pod wodzą Wiktora Terentiewicza, niż na samotnych wyprawach stalkerów po ziemiach nieodkrytych. Spotykamy mutanty czy aberracje już dobrze nam znane, a i jest ich znacznie mniej, niż dotychczas. Czy przez to Oczy diabła wydają się jakieś gorsze na tle poprzednich tomów? Oczywiście, że nie. Mają swój klimat, jednocześnie zachowując atmosferę standardowych stalkerskich wypraw.
Warto też wspomnieć o wątku, który z braku lepszego określenia nazwałabym miłosnym. Co prawda do wielkich wyznań między Buddą a Żenią nie doszło, aczkolwiek autor zdecydowanie przesyła nam sygnały, że ta dwójka ma się ku sobie. Miłość w Zonie- chyba nikt nie wpadłby na to, że w takim miejscu można poznać kobietę/ mężczyznę swoich marzeń (choć i wcześniej zdarzały się takie historie).
Od początku można wyczuć, że Wiktor Terentiewicz wcale nie poprowadził swojego ugrupowania tylko dla ocalenia duszy. Coś kryło się za tym, że z taką chęcią przyjął w -bądź co bądź- męskie szeregi nastoletnią dziewczynę, krnąbrną i wyszczekaną. Wiele się mówi o Zonie, o zamieszkujących ją potworach, ale Terentiewicz natrafił również na świadectwo człowieka, który twierdził, iż został tam uleczony ze śmiertelnej choroby. Czy więc mężczyznę prowadziła niezdrowa ciekawość, a może jednak dbałość o własne życie oraz zdrowie...?
Wystarczy raz wejść do Zony, aby na zawsze zechcieć pozostać w jej ramionach. Wielu jest takich, których nawet po powrocie do domów wzywa jej zew. Jest nieobliczalną, piękną a zarazem przerażającą kochanką- taką, która nigdy Cię nie opuści. I tylko od jej nastroju zależy, czy przeżyjesz kolejny dzień. Zapraszam do Zony, sami przekonajcie się, jak bardzo uzależni Was ta dzika, nieokiełznana kraina.
Noc bez gwiazd
Ostatnio coś jest nie tak z moimi wyborami czytelniczymi – sięgam po drugie tomy serii, nie mając nawet pojęcia o istnieniu pierwszych. Jednak czy to aby na pewno moja wina czy może fakt, że niektóre powieści wydawane są w taki sposób, że nic nie wskazuje na to, że są kontynuacją? Okazuje się jednak, że chwilami nie ma to aż tak wielkiego znaczenia – „Noc bez gwiazd” stanowi drugi, a zarazem finalny tom „Kronik Upadłych” i chociaż faktycznie dobrze by było wiedzieć, co działo się w pierwszym tomie, to mimo wszystko lektura nie okazała się być problematyczna.
Peter F. Hamilton to ceniony pisarz, którego twórczość stanowią historie science-fiction. „Noc bez gwiazd” to zdecydowanie typowa powieść z tego gatunku, która niesie ze sobą wszystkie najważniejsze dla tego nurtu elementy. Zapoznajemy się z historią planety Bienvenido, która przez stulecia była więziona w Pustce. Jej mieszkańcy dzielą się na dwie rasy: ludzi oraz Upadłych. I chociaż Pustka ich uwolniła, to mimo wszystko los nie okazał się być całkowicie łaskawy. Teraz Bienvenido znajduje się miliony lat świetlnych od Wspólnoty, która nawet nie ma pojęcia o jej istnieniu. A ludzie i Upadli zaczynają walczyć o dominację – czy słusznie?
Istotnym elementem są tutaj walki międzygwiezdne i konflikt panujący pomiędzy mieszkańcami owej planety. W przypadku wybuchającego konfliktu nie mogło tutaj również zabraknąć aspektów politycznych, które chwilami bywają lekko zastanawiające – dlaczego zamiast wspólnie walczyć o przetrwanie i dotarcie do Wspólnoty, mieszkańcy planety postanawiają ze sobą konkurować i pragną koniecznie udowodnić swoją wyższość względem przeciwnika? I chociaż pojawia się nadzieja, mała istotka, której istnienie być może jest ogniwem łączącym zapomnianą przeszłość i nieoczekiwaną przyszłość, to jednak konflikt jest silny.
Chociaż dzieło Hamiltona jest niesamowicie obszerne, to mimo wszystko czyta się je znakomicie. Wspaniałe tempo akcji, mnóstwo interesujących wątków, wciągająca fabuła i dojrzały język – oto elementy działające na korzyść tej historii. Niestety, tak mocno skupiłam się na rozgrywających się tutaj wydarzeniach, że jakoś nie byłam w stanie lepiej przyjrzeć się bohaterom, a jest ich całkiem sporo. Chyba najbardziej w pamięci zapadła mi Anielska Wojowniczka, aczkolwiek to chyba też nie jest do końca ten rodzaj literatury, w którym wypadałoby się zżyć z jednym, konkretnym bohaterem. W tym przypadku żyje się samą historią i jej wieloma aspektami.
Ta książka ma spore szanse na oczarowanie każdego fana porządnej fantastyki. Jest napisana naprawdę w genialnym stylu, wszystko jest w stu procentach przemyślane, a barwny język autora sprawia, że ciężko utrzymać wyobraźnię w ryzach. To nie tylko doskonale skrojona intryga i wciągająca opowieść, to naprawdę niesamowity, międzygwiezdny świat, który ma w sobie coś urzekającego. Niesie ze sobą nadzieję, chwilami skłania do refleksji, zwłaszcza jeżeli zastanowimy się nad konfliktem pomiędzy dwoma rasami, ale stanowi też kawał dobrej rozrywki czytelniczej. Zdecydowanie jest to pozycja godna uwagi.
Łowcy
Przeprawa przez bezimienną rzekę, w której dwa dni temu o mało co nie utopił nas praprzodek krokodyli, tym razem odbyła się bez problemów i uszczerbków na zdrowiu. Te zafundowaliśmy sobie sami: otarcia, siniaki, nerwy i podwyższone ciśnienie. Szacowałem, że mój puls dochodzi gdzieś tak do dwustu dwudziestu. Kiedy po kolejnych pięciu godzinach zauważyłam w oddali zarys obozowiska, odetchnąłem z ulgą - jakbym wrócił do domu.
Czy ktokolwiek z was zastanawiał się kiedyś, jakby to było cofnąć się w czasie o miliardy lat i zobaczyć dziką prehistoryczną Ziemię? Jakby to było na własne oczy obserwować żyjące dinozaury w naturalnym dla nich środowisku? Jakby to było czuć się malutkim wobec ogromu natury i tego co ówcześnie żyło na naszej planecie? Bohaterowie książki Miroslava Zambocha „Łowcy” dostali od pewnego młodego naukowca właśnie taką szansę. Oczywiście grubo płatną i z dość mocnymi obostrzeniami prawnymi, ale jednak dostali. Tylko chyba żadne z nich nie spodziewało się tego, w jaki sposób przywita ich kształtująca się dopiero Ziemia i jej mieszkańcu. Nie zdawali sobie sprawy jak szybko z tytułowych łowców, sami staną się zwierzyną.
Głównym bohaterem z perspektywy, którego opowiedziana jest cała historia to młody naukowiec – Mark Twilli, który pracuje przy wykrywaniu i badaniu wektorów, za pomocą których, być może kiedyś, uda się umożliwić podróże w czasie i przestrzeni. Całkiem przypadkiem, odkrywa dwustronny wektor, który pozwala wyruszyć w podróż w tę i z powrotem do czasów prehistorycznych. O wszystkim dowiaduje się, jego znajomy ze studiów – Jan Petr i proponuje mu układ. Mark dostanie grube pieniądze jeśli zdecyduje się zorganizować polowanie na dinozaury dla niego i jego obrzydliwie bogatych znajomych. Żaden z nich nie spodziewa się konsekwencji jakie przyjdzie im za to zapłacić. W końcu człowiek jest królem Ziemie, prawda? No cóż, okazuje się że nie koniecznie, bo dinozaury nie do końca chcą się dzielić swoim teren i umierać od nieznanej im broni. A świat jaki zastają na miejscu bardzo chce zjeść ich sobie na śniadanie.
Muszę przyznać, że książka Miroslava Zambocha wciągnęła i pochłonęła mnie w całości i bez reszty. Autor pokazuje w niezwykle piękny i kolorowy sposób świat, którego nigdy nie uda nam się zobaczyć. Pozwolił wyruszyć mojej wyobraźni w niezwykłą przygodę pełną niebezpieczeństw, adrenaliny i zapartego tchu, przy okazji pokazując, że ludzie nie zawsze byli (i być może nie zawsze będą) na szczycie łańcucha pokarmowego. Ponad to Pan Zamboch, tak kreuje wszystkich bohaterów, że nie da się ich nie lubić. Nawet największy dupek w eskapadzie – Henry Wirgan zyskał u mnie trochę sympatii, właśnie za bycie takim, a nie innym człowiekiem. Nie ma tutaj nijakich postaci, nie ma bladych i pustych charakterów. Każdy z członków wycieczki do prehistorii wnosi coś świeżego, coś co daje temu wszystkiego wyrazu i smaczku, dzięki któremu całość jest jeszcze bardziej do schrupania.
Całość oceniam bardzo pozytywnie. Opisy nie były przesadzone, dialogi nie były na siłę, a i sprawy związane z paleontologią zostały przedstawione w dość prosty i zrozumiały sposób. Bardzo przypadło mi do gustu też zakończenie. Daje nadzieje na kolejne części, które mam nadzieję, że powstaną. I które bardzo chętnie przeczytam. Dodatkowo dużym plusem jak dla mnie są zamieszone w książce ilustracje, które umieszczone w odpowiednich miejscach jeszcze bardziej pobudzają wyobraźnie i chęć czytania. Czas spędzony przy tej powieści był niezwykle przyjemnie spędzonym czasem.
Masakra ludzkości - zapowiedź
Błyskotliwa kontynuacja klasycznej Wojny światów H.G. Wellsa.
Minęło czternaście lat od inwazji Marsjan. Ludzkość rozwinęła się, cały czas obserwując niebo, choć żyje w przekonaniu, że dysponuje wiedzą, jak można sobie poradzić z zagrożeniem ze strony Obcych. Marsjanie są nieodporni na ziemskie zarazki. Wojsko jest przygotowane. Poznanie urządzeń znalezionych w pozostałych po Marsjanach Machinach Bojowych oraz w walcach, w których przylecieli, pozwoliło dokonać ogromnego skoku technologicznego.
Fantastyczny Dzień Kobiet
PRZYSTAŃ WIATRÓW
Mieszkańcy Przystani Wiatrów odkryli, że na ich planecie możliwe jest realizowanie odwiecznego marzenia ludzi.
Wspomagani przez słabą grawitację i gęstą atmosferę, na skrzydłach wykutych z metalu uzyskanego z porzuconego statku - zaczęli latać!
Na planecie małych wysepek, trapionych przez potwory mórz i rozdzierające powietrze sztormy, Lotnicy pełnili funkcję wysłanników i zazdrośnie strzegli prawa do dziedziczenia skrzydeł. Jednak Maris z Amberly, która ponad wszystko pragnęła latać, rzuciła im wyzwanie i wywalczyła skrzydła dla siebie. Wkrótce przekonała się, że toczy bój nie tylko o własne przetrwanie, ale także o dalsze istnienie Przystani Wiatrów.
Powieść jest rozwinięciem wielkokrotnie nagradzanego opowiadania "Planeta burz", znanego polskiemu czytelnikowi z łam miesięcznika "Fantastyka".
CENA SZCZĘŚCIA
Zdumiewająca opowieść o pozaziemskiej interwencji.
Najnowsza powieść jednego z najbardziej poczytnych pisarzy fantastyki.
Ruchliwa ulica w kanadyjskim mieście. W promieniu światła, najwyraźniej wystrzelonego przez UFO, znika Samantha August, autorka książek science fiction. Podczas gdy nagrane telefonami filmy, ukazujące moment porwania, rozchodzą się w Internecie, Samantha budzi się w małym pomieszczeniu. Tam wita ją głos Adama, który wyjaśnia, że znajdują się na orbicie, a on sam jest obdarzonym sztuczną inteligencją rzecznikiem Delegacji Interwencyjnej, triumwiratu obcych cywilizacji. Celem Delegacji jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów…
Tak oto rozpoczyna się zdumiewająca, prowokacyjna, świetnie napisana i niepokojąco wizjonerska historia pierwszego kontaktu.
NAGRODA W KONKURSIE
2 x pakiet “Przystań wiatrów” + “Cena szczęścia”
ZADANIE KONKURSOWE
Jaką cenę zapłacilibyście za to, by być szczęśliwym w wybranym przez siebie świecie fantastycznym?
REGULAMIN
1. Konkurs przeznaczony jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników Secretum, z adresem korespondencyjnym na terenie Polski.
2. Każdy użytkownik może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
3. Zgłoszenia należy przesyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie pisząc: DZIEŃ KOBIET
4. W zgłoszeniu należy podać: odpowiedź na zadanie konkursowe i login użytkownika.
5. Na odpowiedzi czekamy do 12 marca 2019 r., do godziny 23:59.
6. Wyniki oraz lista zwycięzców zostaną podane w ciągu 10 dni od zakończenia konkursu.
7. Nagrody zostaną wysłane w ciągu 2 tygodni od otrzymania danych adresowych zwycięzców. W przypadku, gdy nie podadzą ich w ciągu dwóch tygodni, nagroda przepada.
8. Wysłanie zgłoszenia konkursowego wiąże się z akceptacją warunków przetwarzania danych osobowych określonych w polityce prywatności.
Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Zysk i S-ka
Życzymy powodzenia!
Nagrody otrzymują:
malinka97
mva
Serdecznie gratulujemy!
Świat Inkwizytorów. Płomień i krzyż t. III
Arnold Lowefell nieustannie próbuje przebić się przez mroki niepamięci do wspomnień o swoim poprzednim życiu jako budzący postrach wśrod ludzi, perski mag Narses. Obecnie jednak owo zajęcie stanowi zaledwie ułamek jego codziennych zajęć, bowiem scedowano na niego "opiekę" nad Matyldą, oddzieloną z "Trójniaka", czyli od dwóch magicznych braci, dziewczyną. Lowefell nie tylko próbuje ustalić zakres drzemiących w niej mocy, lecz również kontroluje stan jej uczuć bacząc, aby nie przeoczyć żadnych istotnych zmian w zachowaniu, mogących prowadzić do obłędu. Ale i te codzienne badania zostają odłożone "na później", gdy pojawia się nowe zadanie. Wraz z podróżniczką oraz badaczką potworów Nontle, biegłym w sztuce magicznej Barnabą Biberem, a także znanym nam już z wcześniejszych książek inwizytorem Mordimerem Madderdinem ruszają aż do Kamieni, przedzierając się przez wciąż dziką oraz nieokiełznaną Ruś, aby zabić Herenniusza Furiusa- wampira, mającego w posiadaniu życiową esencję Roksany. To ona przez wiele lat była perską towarzyszką Narsesa, dlatego też przywrócenie jej do życia stało się priorytetem dla Wewnętrznego Kręgu Inwizytorium. Może to właśnie ta piękna kobieta będzie potrafiła udzielić odpowiedzi na kilka niewygodnych, acz szalenie ważnych pytań... i to nie tylko tych, które pragnie zadać Arnold Lowefell.
Jak już wspominałam przy okazji innych recenzji twórczości pana Jacka Piekary, ów polski autor jest moim numerem jeden odnośnie książek fantastycznych. Nikt tak jak on nie potrafi umieścić negatywnie potrzeganego bohatera w centrum wydarzeń i sprawić, że mimo wszystko czytelnik zapała do niego sympatią. Zresztą, czy w czasach inwizytorów możemy w ogóle mówić o jakichkolwiek pozytywnych postaciach? Jak się okazuje na przykładzie nowej serii, owszem. W końcu z tomu na tom coraz lepiej poznajemy Arnolda Lowefella; mężczyznę, który pojmuje świat w nieco inny sposób, a wszelkie uczuciowe zagrania nie wywołują żadnej reakcji z jego strony.
Tom trzeci zapowiadał się obiecująco dla tych, którzy mogli mieć trochę dość wspomnianego już Lowefella, bowiem na scenie ponownie pojawił się Mordimer Madderdin- inwizytor, który kieruje się własnym kodeksem moralnym, na który znaczący wpływ ma brzęk złotych monet oraz pełny dzban zacnego trunku. W każdym bądź razie da się go lubić, może właśnie za ten bezczelny brak trzymania się wytycznych Wewnętrznego Kręgu Inwizytorium.
Z lekkim bólem serca muszę przyznać, że tym razem trochę mi się ta książka ciągnęła. Jedyny fragment, który na dłużej przyciągnął moją uwagę, był ten dotyczący podróży na Ruś i związanych z nią perypetii bohaterów. I o ile więcej trudu wymusiła na grupie przeprawa przez kolejne dzikie tereny, o tyle sam cel... cóż, trochę mnie rozczarował. A raczej to, jak szybko udało się rozprawić z Herenniuszem Furiusem i jak mało tak naprawdę z tego wynikło. Późniejsze przywrócenie Roksany do życia także było nieco zwięźle opisane, bez żadnych emocji, choć z drugiej strony Arnold Lowefell wreszcie pokazał nam, że potrafi się zdenerwować. Dotychczas jawił się raczej jako nieporuszony inwizytor, cierpliwy niczym posąg.
Ogólnie rzecz ujmując Płomień i krzyż t. III nie jest złą lekturą, a wręcz obowiązkową dla fanów twórczości pana Piekary jak i dla tych, którzy mają za sobą dwa poprzednie tomy. A jednak czegoś w nim brak... może tego ognia akcji, który zawsze towarzyszył nam podczas podróży z Mordimerem Madderdinem? W końcu Arnold Lowefell (jak już zaznaczałam kilkakrotnie) na wskutek zabiegów mających osadzić Narsesa w nowym ciele utracił jego agresywny charakter, a do tego nic na tym świecie nie mogłoby wzbudzić jego pożądania (no, może prócz możliwości odzyskania wspomnień). Ci dwaj bohaterowie są jak ogień i woda, przy czym ta spokojnie płynąca przez koryto rzeki woda może się z czasem znudzić... a ogień, ogień to co innego. Zresztą, zakończenie daje nadzieję, iż wydarzenia w kolejnej części ruszą z kopyta. Może więc czeka na nas lektura pełna akcji i pasji?