kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: powieść dla dzieci

środa, 18 lipiec 2018 21:00

Tajemnica godziny trzynastej

Nie będzie cienia przesady w stwierdzeniu, że Anna Kańtoch to jedna z najbardziej wszechstronnych autorek literatury popularnej w dzisiejszej Polsce. Pisarka ma w dorobku powieści i opowiadania z różnych gatunków: fantastykę dla dorosłych, kryminały, a teraz także i fantastykę dla młodszego czytelnika. Za cokolwiek się Kańtoch nie weźmie, wychodzi jej co najmniej bardzo dobrze. Czy takie wrażenia będę mieć i po lekturze „Tajemnicy godziny trzynastej”?

Powieść ta, to trzecia, po „Tajemnicy diabelskiego kręgu” i „Tajemnicy nawiedzonego lasu”, część przygód Niny, nastoletniej dziewczynki wciągniętej w rozgrywkę między aparatem bezpieczeństwa PRL, a siłami nadprzyrodzonymi w osobie przede wszystkim tajemniczych aniołów. Tym razem los rzuca Ninę i jej znajomych – starych i nowych – do Wilczych Dołów, niewielkiej miejscowości, w której czas jakby się zatrzymał. Nina wie, że ma do rozwiązania zagadkę i że kluczem jest zapowiadany afiszami bal oraz tajemnicze wydarzenie, które ma nastąpić dwudziestego szóstego lutego o tytułowej godzinie trzynastej. To jednak zaledwie cień tropu. Grupa młodych detektywów ze wsparciem PRL-owskich służb stara się rozwikłać zagadkę jednocześnie kryminalną i paranormalną. Czy ich nowy kolega coś przed nimi ukrywa? Czy zima w Wilczych Dołach to przypadek? I jaką rolę odgrywa w tym wszystkim zepsuty samochód oraz co i rusz wpadający na bohaterów ornitolog?

O powieści Kańtoch można rzec bardzo krótko: zachwycająca. Autorka zgrabnie łączy powieść przygodową dla młodzieży (w najlepszej polskiej tradycji „Szatana z Siódmej Klasy” czy cyklu o Panu Samochodziku), kryminał i fantastykę. Opowieść nie jest ani infantylna, ani przesadnie „dorosła”, w sam raz dla nastolatków. Główna bohaterka nie udaje na siłę chłopca, ale też nie jest schematyczną młodą damą w opałach – to dziewczynka ciekawa świata, aktywna, świadoma swoich słabości i mocnych stron. Jej dojrzałość emocjonalna ma wiarygodne podstawy, a podejmowane wyboru, choć nie zawsze logiczne, nie straszą dziecinnością. Inni bohaterowie też zostali zarysowani wystarczająco, by nie być postaciami papierowymi. Wreszcie – oczarowuje język, i prosty, i magiczny zarazem, doskonale wpasowujący się w klimat całości.

Nie sposób nie wspomnieć także o osadzeniu historii w konkretnym momencie dziejów Polski. W czasach, kiedy epoka socjalistyczna jest traktowana z przesadną niekiedy ostrożnością i niemalże negowana, Kańtoch korzysta z niej, pokazując niejednoznaczności tamtejszej polityki, uwikłanie specsłużb w trudną sytuację, czy w końcu ludzką twarz „komuny”. To też bardzo na plus dla autorki.

Nie jestem w docelowej grupie wiekowej „Tajemnicy godziny trzynastej”, ale bawiłam się przy lekturze tej książki wybornie. Podejrzewam, że młodsi będą się bawić jeszcze lepiej. Polecam.

Dział: Książki
wtorek, 03 lipiec 2018 10:57

Stróże

Jakuba Ćwieka albo się lubi, albo nie. Tertium non datur, jak mawiali starożytni, a zapewne na swoich anielskich posiedzeniach mawiają Stróże. I szczęśliwie tych lubiących jest na tyle, że powstała piąta część cyklu “Kłamca” - o znamiennym tytule “Stróże”.

Historia to kryminalna w sposób niebanalny, bo mamy poza samymi aniołami, jeszcze świętego policjanta i nordyckie bóstwo w tle. I pomimo, że każde z czworga ewidentnie gra do własnej bramki, współpraca przebiega prawidłowo, a skutki dla świata i jego mieszkańców są pozytywne. Tłumaczyć to można chyba jedynie boską ingerencją, chociaż Stwórca już czas temu jakiś gdzieś się zawinął i go nie ma.

Ćwiek tradycyjne snuje swoją opowieść w charakterystycznym dla siebie stylu barowo - kumpelskim, pozwalając swym bohaterom pić, palić i przeklinać. Anioł może lać po pysku i nikogo to nie dziwi. Zresztą Butch i Zadra raczej mało przypominają postaci z obrazków rozdawanych dzieciom w czasie wizyt duszpasterskich. Co więcej - Butch spotkany nocą w ciemnej alejce zmotywowałby niejednego do poprawy życiówki na kilometr. Ryjek - święty policjant, wyjątkowo sobie z ową świętością nie radzi, ale przynajmniej próbuje. Chociaż raczej nie liczy, że hagiografowie będą się nad jego żywotem rozpływać. Ale i tak całą robotę w książce robi Loki. I chociaż dla mnie Loki to żaden blondyn, a tylko i wyłącznie przystojny brunet o twarzy Toma Hiddlestona, to i tak wchodzę w tę historię cała. Loki wymiata. Od początku do końca.

Przecudną zaś niespodzianką jest Scena po napisach końcowych. Istne mistrzostwo w postaci opowiadania z Lokim w roli głównej. Tym razem trafia wprawdzie na zupełnie innych policjantów, co jednak nie przeszkadza mu ukręcić grubą aferę, a potem koncertowo się z niej ratować. Cała historia wzbogacona o swoistą dla Ćwieka wizję bajkowego Dzwoneczka, ubawiła mnie do łez i wzbudziła cichą nadzieję na pełną powieść, koniecznie przy udziale tych samych bohaterów.

Uśmiałam się. Tego oczekiwałam i to dostałam. Uwielbiam ten prześmiewczy styl, w jaki Ćwiek opisuje rzeczywistość. I stanowczo jestem w pierwszej grupie.

Dział: Książki
czwartek, 28 czerwiec 2018 18:18

Wrota. Tom 1

Chyba każda z kobiet marzyła niegdyś w dzieciństwie, by zostać królewną. Wizja pięknych sukien, bogatego zamku i złotej korony to niestety coś, czego bohaterce książki brakuje. Powieść Mileny Wójtowicz to fajna i lekka historia, która powiela może znane już wszystkim bajkowe schematy, ale robi to w sposób bardzo pomysłowy i oryginalny. Zapraszam do nowego wydania Wrót!

Gawarek, książę z Dolin, bardzo chciał zostać bohaterem. A bohaterowie, jak powszechnie wiadomo, całymi dniami nic, tylko ratują białogłowy z rąk łupieżców, łotrów i niegodziwców. Pech, jemu akurat do uratowania trafiła się białogłowa nie dość, że niewdzięczna i niezadowolona z ratunku, ale jeszcze zła do szpiku kości, jak na Czarownicę z Twierdzy przystało. Salianka, ocalona od bezpiecznej i nudnej egzystencji królewna, nie zamierzała nigdy zapuszczać się w obce krainy, ale skoro już do nich trafiła, to nie po to, żeby zamiatać podłogi w czyimś pałacu!

Powieść Pani Mileny czyta się naprawdę szybko, fabuła dozuje czytelnikowi rozrywkę w tendencji wzrostowej. Początek może wydawać się dla niektórych nieco nużący, ale niech nie zniechęca do dalszej lektury, bo im dalej, tym zdecydowanie lepiej i barwniej! Pisząc ową książkę Wójtowicz była raczkującą twórczynią, ale muszę przyznać, że jej poziom pisania jest naprawdę świetny, czy to we Wrotach, czy debiucie Podatek, czy później, zawsze dostajemy fajnie napisaną, lekką, wciągającą i pełną humoru książkę — jest to zdecydowany atut, który świadczy o jakości twórcy. Cały wykreowany świat i bohaterowie zasługują na bardzo wysoką ocenę, całość naprawdę prezentuje się wyśmienicie. W dodatku dzięki Wydawnictwu Jaguar, prócz dwóch odświeżonych i zdecydowanie ładniejszych wizualnie części, doczekamy się w końcu zwieńczenia trylogii!

Jak już wspomniałem powyżej, książka Mileny Wójtowicz bardzo mocno bazuje na bajkach i legendach dla dzieci o królewnie, czarownicy, wszelkiego rodzaju rycerzach oraz magicznych istotach. Są to tematy znane fantastyce, aczkolwiek podane w odpowiedni sposób nadal mogą stworzyć niezwykłe dzieło książkowe, które zachwyci nie tylko docelową, młodzieżową ale też tą dojrzałą część czytelników. Nie inaczej jest w tym wypadku! Wrota to niezwykle barwna, lekka, okraszona fajnym humorem powieść, którą polecę naprawdę każdemu, nieważne w jakim wieku!

Dział: Książki
czwartek, 28 czerwiec 2018 13:54

Jadowity miecz

“Jadowity miecz” Rafała Dębskiego to drugi tom cyklu Piastowska fantasy. Akcja powieści toczy się w czasach panowania Bolesława Krzywoustego, któremu przychodzi się zmierzyć nie tylko z buntem Skarbimira Awdańca, ale także z ciągle aktywnymi na terenie królestwa kapłanami dawnej wiary i wszelkiej maści potworami i stworami na ich usługach.

Co trzeba przyznać, autor ma lekkość wplatania postaci i zdarzeń historycznych w swoją opowieść, czyniąc z całości całkiem zgrabną historię. Zgrabną, ale jednak nie porywającą, aż tak bardzo, jakby tego moja wychowana na opowieściach o strzygach i południcach dusza oczekiwała. Bo chociaż trup ściele się gęsto, krew leje strumieniami, to gdzieś w tym wszystkim brakuje głębi, tej magii, której od cyklów fantastycznych się oczekuje. A przecież Polska w początkach jej państwowości, kiedy chrześcijaństwo krok za krokiem rugowało dawne wierzenia, to sceneria dla fantasy wręcz idealna. Zachwycając się cyklami typu “Gra o tron” zapominamy, że mamy u siebie znacznie lepsze opowieści.

Wierzę, że autor właśnie taką opowieść chciał stworzyć. To nawet widać w opisach scen batalistycznych, którym zarzucić nic nie można. Szkoda tylko, że nie poczuł tej magii mitów słowiańskich, że jego postaci są tak bardzo szablonowe, nie porywają, nie wzruszają. Właściwie po ukończeniu lektury w mojej głowie pozostały tylko dwa imiona wymawiane jednym tchem, gdy zapytać mnie o bohaterów: Miłek i Wiłła. Po chwili zastanowienia przypomnę sobie jeszcze Grzelę. Reszta zlewa się w jeden wir postaci, niczym szczególnym się nie wyróżniających. Podobnie zresztą rzecz ma się z opisami wilkołaków i innych strzyg. Jako dziecko spędzałam wakacje u dziadków na świętokrzyskiej wsi. Dziadek, by zniechęcić nas do włóczenia się samemu po świętokrzyskiej puszczy, potrafił godzinami bajać o południcy i całej reszcie dybających na niegrzeczne dzieci stworów. Może właśnie tego brakło autorowi - możliwości wsłuchiwania się w takie opowieści snute nie przez ludzi nauki badających folklor, ale zwykłych, prostych rolników, którym te historie opowiadały ich babki, a tym babkom ich babki.

Siłą książki są przemyślenia bohaterów na temat odwagi, roli w życiu, wiary. Wiele fragmentów przepisałam sobie ku pamięci, chyląc czoła przed mądrością autora. Cudny monolog kapłana na temat nadstawiania drugiego policzka utkwił w mej pamięci tak bardzo, że nawet teraz potrafię zacytować jego treść.

Nie napiszę, że książka jest zła. Bo nie jest. Jest ze wszech miar poprawna, co akurat niekoniecznie można uznać za komplement. Dla piszącej te słowa książka bowiem powinna porywać, a w tych momentach kiedy nie porywa - jedynie pozwolić złapać oddech, zanim kolejne wersy znów nas do wstrzymania oddechu zmuszą. Tym bardziej, że właśnie tego wymaga się od powieści fantasy. Prędzej bowiem wybaczę brak filozoficznych przemyśleń, niż nudę.

Czy polecam książkę? Tak. To nasze rodzime fantasy, a każdy kto mieni się fanem gatunku powinien swe korzenie znać. Czy książka będzie hitem? Nie wiem. Życzę, by tak się stało. Z miłości do dziadkowych opowieści i szacunku dla strzyg i południc.

Dział: Książki
wtorek, 26 czerwiec 2018 14:07

Szczurołap

Większość z nas zna mroczną baśń o szczurołapie z Hameln. W przeciwieństwie do innych historii spisanych przez braci Grimm ta jest dosyć mocno osadzona w historii. W XIII wieku z dolnosaksońskiego miasteczka faktycznie zniknęły dzieci, a nawiązanie do towarzyszących temu wydarzeń można odnaleźć w różnych dokumentach. Co naprawdę się wtedy wydarzyło? Nie wiadomo, ale wersja zaprezentowana przez Jaya Ashera i Jessicę Freeburg pobudza wyobraźnię i... brzmi dobrze.

Hameln prześladuje plaga szczurów, których miejscowy szczurołap nie jest w stanie wytępić. Dlatego rajcy miejscy z ulgą witają w mieście wędrownego grajka, który twierdzi, że jest w stanie wybawić ich z tego kłopotu. Tajemniczy mężczyzna spędza w Hameln kilkanaście dni, nawiązując bliższy kontakt jedynie z Magdą, odsuniętą na bok przez społeczność ze względu na głuchotę. O skuteczności grającego na flecie szczurołapa wkrótce przekona się całe miasteczko. Ale czy jego mieszkańcy będą zadowoleni z końcowego efektu? W tym miejscu od razu zaznaczam, że w książce znajduje się alternatywne zakończenie baśni, w niczym nie ustępujące oryginałowi.

Dawne baśnie i opowieści mają w sobie moc i czar, który nie mija mimo setek lat od ich powstania. Z tego względu cieszą mnie nawiązania do nich, zwłaszcza gdy są tak dobre, jak Szczurołap. Autorzy stworzyli historię o niesamowitym klimacie, wciągającą nawet czytelnika, który oryginalną historię zna całkiem dobrze. W subtelny sposób wpletli w baśń o zemście historię miłosną, dzięki czemu całość zyskała głębsze znaczenie i jeszcze mocniej oddziałuje na czytającego.

Niewielka objętościowo opowieść porusza takie kwestie jak miłość, tolerancję, zaufanie i... zemstę. Zgodnie z wyznawanymi przez Szczurołapa wartościami, za każdy uczynek należy się człowiekowi zapłata. Dobrem płaci się za dobro, natomiast zło i wyrządzona krzywda zawsze powinny zostać wynagrodzone. Niezależnie od ceny, jaką taka zemsta może pociągnąć. Na przeciwległym biegunie przekonań znajduje się Magdalena, która wierzy w siłę dobrego przykładu i wybaczenia. Czy słusznie? Życie pewnie nie raz zweryfikuje jej poglądy, jak też czyniło do tej pory.

Szczurołap zawdzięcza siłę swego przekazu świetnym ilustracjom, których autorem jest Jeff Stokely. Wprawdzie nie sięgam zbyt często po powieści graficzne, ale ta zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i chętnie sięgnęłabym po więcej.

Mówiąc krótko, gorąco polecam Szczurołapa i to nie tylko fanom baśni i fantastyki. Ta książka ma moc!

Dział: Komiksy
niedziela, 24 czerwiec 2018 23:19

Nieodgadniony

Nikt nie wiedział, co tak naprawdę przydarzyło się tego pochmurnego, chłodnego dnia. Prześcigano się w teoriach dotyczących tajemniczego porwania sprzed kilkudziesięciu lat. Prawda nigdy nie wyszła na jaw. Nikt nie potrafił odkryć, co się stało naprawdę. Najczęściej mówiono o porwaniu dla okupu i momentach, które kazały porywaczom podjąć się drastycznych kroków. Niekiedy wypowiadano szeptem słowa o mordercy celebrującym śmierć. Podejrzewano sąsiadów, służbę, a nawet rodzinę. Choć minęło tyle lat zagadka zniknięcia Iris i Alice - żony i córeczki najbogatszego człowieka 1936 roku. Albert Ellingham miał wielu wrogów, ale kto mógł pokusić się o porwanie dwóch bezbronnych kobiet? Nikt nie potrafił rozwiązać tej tajemnicy sprzed lat. Pojawiały się różne teorie. Jedne mniej realne, inne bardziej. Mimo to prawda była zakopana tak głęboko, że myślano, iż nikt jej nigdy nie odkopie. Minęło kilkadziesiąt lat. Sprawa przycichła. Choć nadal się nią interesowało, nadzieja na odkrycie prawdziwej tożsamości mordercy była nikła, ale właśnie wtedy w elitarnej Akademii Ellinghama pojawiła się Ona - nastolatka od dziecka mająca obsesję na punkcie tej sprawy. Czy uda się jej rozwiązać zagadkę i odkryć tożsamość Nieodgadnionego? Przeszłość nie ma zamiaru dalej czekać w ukryciu...

Intrygująco zbudowana powieść z wieloma elementami kryminału i wciągającego thrillera. Niesamowicie pochłaniająca lektura gwarantująca niezapomniane wrażenia. Przerażająca historia zawarta na stronicach powieści głównie przeznaczonej dla młodzieży. Śmierć przychodząca w najmniej oczekiwanym momencie. Maureen Johnson stworzyła frapującą, zdumiewającą książkę opowiadającą o porwaniu sprzed lat łączącym się z teraźniejszością. ,,Nieodgadniony" zabierze was w niesamowitą, pełną napięcia podróż przez grożące zawaleniem tunele znajdujące się na terenie posiadłości zmarłego Alberta Ellinghama, gdzie wszystko się zaczęło. Zapraszam do zapoznania się z recenzją!

..Szkoły zdobywają rozgłos dzięki wykładowcom, drużynom sportowym, absolwentom. Nie powinny jednak słynąć morderstwami."

Akademia Ellinghama to elitarna, prywatna szkoła w Vermont, dzieło życia Alberta Ellinghama, miejsce pełne łamigłówek i zagadek, wijących się ścieżek, ogrodów, ukrytych korytarzy i tajemnych przejść. Bo – jak twierdzi jej założyciel – „nauka jest zabawą”.

W 1936 roku, wkrótce po otwarciu Akademii, znikają żona i córka Ellinghama. Jedynym tropem w sprawie jest prześmiewczy list-zagadka, w którym tajemniczy Nieodgadniony podaje sposoby na morderstwo. Porwanie rodziny Ellinghama staje się jedną z największych nierozwikłanych zbrodni w historii USA.

Wiele lat później pasjonująca się sprawami kryminalnymi uczennica pierwszego roku Akademii, Stevie Bell, postanawia rozwiązać zagadkę z przeszłości. Najpierw jednak musi odnaleźć się w wymagających szkolnych realiach, wśród nowych ekscentrycznych przyjaciół.

Coś wisi w powietrzu. Mroczna postać z przeszłości nie daje o sobie zapomnieć. Nieodgadniony – a wraz z nim śmierć – powróci do Akademii.

,,Własny oddech parzył jej twarz. Nie miała pojęcia, co się dzieje, ale czuła się jak pijana. Zaczęła liczyć w myśli. Gdy dotarłszy do pięciuset, nie usłyszała hałasu, postanowiła znów powoli unieść skraj dywanu. Tylko na szerokość palca. Jeszcze odrobinkę. W zasięgu wzroku nie było nikogo. Znów lekko uniosła dywan. Wciąż nic. Już miała go podnieść, kiedy...

-Witaj - odezwał się głos."

Rok 1939. Albert Ellingham - właściciel elitarnej Akademii szkolącej najwybitniejsze jednostki tamtych czasów, ekscentryk i bogacz, ale również wyśmienity naukowiec - odbiera tajemniczy telefon, który zmienia jego dotychczasowe życie. Okazuje się, że ktoś porwał jego żonę i córkę, a teraz pragnie wysokiego okupu. Choć mężczyzna robi co może, porywacza nie można zadowolić. Za każdym razem pragnie więcej. Ellingamowi nie uda odzyskać się rodziny, a ta sprawa zyskuje największy rozgłos w nierozwikłanych zbrodniach USA.

Nawet po kilkudziesięciu latach nikt nie znajduje się bliżej odkrycia prawdy. Mimo wszelkich możliwości technicznych tajemniczy Nieodganiony - osoba, która wysłała Albertowi Ellinghamowi list/zagadkę - pozostaje nieznany. Sprawca nadal może przebywać na wolności mimo sędziwego wieku. Tak wielu próbowało odkryć jego tożsamość, a nikt nawet nie zbliżył się do jego osoby. Ta sprawa z góry wydaje się skazana na porażkę, ale właśnie wtedy w murach szkoły w Vermont pojawia się pewna dorastająca kobieta.

Stevie Bell nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażała sobie, że znajdzie się w murach Akademii Ellinghama. Fascynująca się sprawami kryminalnymi, nastolatka pragnąca pracować w FBI i rozwiązywać mrożące krew w żyłach zbrodnie, od dziecka pragnęła rozwikłać tajemniczą sprawę porwania Iris i Alice Ellingham, która mimo kilkudziesięciu lat od tego druzgocącego momentu nie została wyjaśniona. Stevie wie, że to jej jedyna szansa. Nie odpuści. Zrobi wszystko, aby odkryć prawdę, ale najpierw musi przystosować się do nowego środowiska oraz złapać rytm nauki w elitarnej szkole, gdzie uczęszczają najwięksi geniusze. Czy uda się jej odkryć prawdę? Kim jest tajemniczy Nieodgadniony? Czy to możliwe, by po tylu latach znowu uderzył? Nigdy nie jest za późno, aby odkryć prawdę...

,,Są jednak rzeczy nie do ukrycia - tunele i tajemnice. Nieodgadniony wcale nie był nietykalny."

,,Nieodgadniony" wprowadzi was do tajemniczego, ukrytego przed wzrokiem ludzi świata, gdzie wybitnie uzdolnione w każdej dziedzinie dzieciaki mają możliwość uczyć się tego, co je interesuje w elitarnej Akademii Ellinghama - miejscu słynącemu z mrożącego krew w żyłach porwania i morderstw, które mimo upływu wielu lat nadal pozostały nierozwiązane. Maurenn Johnson stworzyła niezwykle wciągającą, intrygującą i zdumiewającą powieść, która zabiera czytelnika na kilka wspaniałych, enigmatycznych godzin do miejsca, które równocześnie przeraża, jak i rozbudza ciekawość. Pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, zaskakująca do ostatniej strony, urzekającą i poruszająca historia, która kilka razy mnie zszokowała i wywołała smutek związany z tym, co przydarzyło się niektórym bohaterom. ,,Nieodgadniony" opowiada o pokonywaniu własnych lęków, niszczycielskiej ich sile, strachu przed tym, co nadejdzie, pułapkach popularności i próbie spełniania oczekiwań innych ludzi, uczuciu kiełkującym w sercu, intrygach i fascynujących zbrodniach, które czekają, aż ktoś w końcu postanowi odkryć prawdę.

,,Gdzie ten jest, kogo jakby nie ma? Na stopniu nigdy; na schodach szukać trzeba."

,,Nieodgadniony" to czarująca, wyrazista i całkowicie zagarniająca wszelkie myśli historia o tajemniczych morderstwach sprzed lat, które za sprawą pewnej upartej, walczącej ze swoimi ograniczeniami nastolatki, ponownie zostają rozpatrywane pod młodszym okiem, mogącym dostrzec więcej. Maureen Johnson stworzyła powieść, która zagwarantowała mi kilka niesamowicie dynamicznych, pełnych niespodzianek godzin i momentów, które z chęcią przeżyłabym jeszcze raz. Nie mogę doczekać się, aż w moje ręce trafią kolejne pozycje z twórczości autorki, ponieważ opowieść o tajemniczej Akademii Ellinghama i Stevie Bell - pierwszoklasiście stającej przed obliczem zła, skradła moje serce. Polecam!

Dział: Książki
niedziela, 24 czerwiec 2018 19:18

Miasteczko Crimson Lake

Ile potrzeba, aby zniszczyć komuś życie? Wystarczy kilka minut i fałszywe oskarżenie, aby odwrócili się od Ciebie wszyscy przyjaciele i twoja rodzina. Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Candice Fox przybliża nam ten temat w swojej powieści pod niepozornym tytułem „Miasteczko Crimson Lake”.

Edward Conkaffey to dość atrakcyjny policjant z Sydney, który prowadzi całkiem satysfakcjonujące życie. Ma kochającą żonę i śliczną nowo narodzoną córeczkę. Jak to bywa w każdym związku, czasami się kłócą. Po ostatniej kłótni, Ted ucieka na ryby, by ochłonąć. Zatrzymuje się na chwilę obok przystanku autobusowego, na którym stoi samotna 13-letnia dziewczynka. Ted odjeżdża, a ona znika. Po gwałcie i próbie uduszenia zostaje pozostawiona na pewną śmierć, jednak udaje jej się przetrwać. Jej skołatany umysł pamięta mężczyznę, który zatrzymał się niedaleko przystanku. Pamiętają go również inni ludzie, przejeżdżający tamtą drogą. To wszystko sprawia, że w kilka sekund Ted staję się ohydnym potworem w oczach swoich bliskich i reszty świata. Wrogiem publicznym numer jeden.

Osamotniony Conkaffey, po wycofaniu zarzutów stara się ukryć w parnym miasteczku Crimson Lake. Tam poznaje młodą, barwną (dosłownie i w przenośni) kobietę, która jakiś czas temu wyszła z więzienia po wyroku za morderstwo. Co ciekawe, Amanda prowadzi firmę detektywistyczną i chce, aby Ted pomógł jej rozwikłać zagadkę zaginięcia lokalnej gwiazdy – poczytnego pisarza Scully’ego. Jak sobie poradzą z tym zadaniem, tym bardziej że oboje są rozpoznawani jako przestępcy?

Candice Fox daje nam okazje, aby wcielić się w człowieka, którego reputacja została całkowicie zdruzgotana i wymieszana z błotem. Uświadamia nam, że to, co spotkało Teda, może spotkać również nas. Ted, mimo iż wycofano zarzuty, musi żyć ze świadomością, że w każdej chwili mogą po niego wrócić, zapukać do jego drzwi, a on będzie zmuszony przeżywać to piekło od początku. Zresztą jego obecna sytuacja zdecydowanie nie układa się różowo. Autorka pozwala nam dość dobrze poznać Teda, pokazuje jego emocje, jego wahania, strach przed rozpoznaniem w każdym publicznym miejscu, jego paranoje. Bohater boryka się z wieloma przeciwnościami losu, przecież jest domniemanym gwałcicielem dzieci, pedofilem grasującym na wolności. Można sobie wyobrazić, jak łatwo można się w takiej sytuacji załamać. Pokazuje też, jak ludzie łatwo potępiają i to bez prawa do obrony.

Jeśli mam być szczera, to historie Teda oraz tajemniczej i zwariowanej Amandy przez większą część lektury były dla mnie znacznie ciekawsze niż tajemnicze zaginięcie pisarza, którym się zajmowali. Zdecydowanie zostało przyćmione zagadkami z życia Ted – czy można mu zaufać, że naprawdę tego nie zrobił, a także tajemnicami Amandy, która ani razu nie zaprzeczyła, że jest morderczynią. Biorąc pod uwagę interesujących bohaterów oraz niespodziankę pod koniec książki, całość składa się w całkiem ciekawy kryminał.

Dział: Książki
niedziela, 24 czerwiec 2018 15:19

Hortensja i cień

Czymże jest papier bez atramentu, jelonek bez plamek albo księżyc bez nocy?

Niektóre historie dla dzieci mają swój własny, niepowtarzalny klimat. Do takich właśnie opowieści należy niesamowicie ilustrowana „Hortensja i cień”, która powstała przy współpracy sióstr Natalii i Lauren O’Hara.

Hortensja nie lubi swojego cienia. Pewnego dnia odkrywa, że on również jej nie lubi i wtedy właśnie postanawia pozbyć się go za wszelką cenę. Kiedy się jej to udaje, wreszcie zaczyna być szczęśliwa. Może się jednak okazać, że cień wcale nie był jej wrogiem, a wręcz przeciwnie - obrońcą i najlepszym przyjacielem.

Klimatem książka przypomina mi cudowną grę „Dziecko światła”. Tam mała dziewczynka po wielkim pożarze trafia do zupełnie innego świata, który przemierza wraz z małym, przyjaznym świetlikiem, by po długiej drodze i walce z wieloma niebezpieczeństwami, wrócić wreszcie do domu. Gra, choć prosta, zyskała już status kultowej.

Ilustracje, które znalazły się w publikacji, mimo że nie są skomplikowane, naprawdę robią wrażenie. Nie wiem jaka to technika, ale na myśl przywodzi japońską sztukę malowania tuszem. W towarzystwie krótkiej, ale ciekawej i wciągającej historii, wyglądają znakomicie.

Nie tylko jednak oprawa graficzna jest tutaj znakomita. Również samo opowiadanie pozostawia wiele do myślenia. Jest to forma krótka, ale wywołująca zainteresowanie. Historia małej Hortensji ma też w sobie silny, pozytywny przekaz. Cudownie byłoby, gdyby powstawało więcej tego typu utworów. Sporo książeczek dla dzieci, które miałam okazję ostatnio przeczytać, naprawdę bardzo mnie zawiodło.

Podsumowując - „Hortensja i cień” to małe dzieło sztuki, na które składają się: świetnie ułożona historia, niesamowite ilustracje i cudowne wydanie. Twórczość sióstr O’Hara posiada swój niewątpliwy urok. Jeżeli przyciągnęła Cię zauważona gdzieś na półce w księgarni okładka, nie wahaj się ani chwili. To tytuł, który naprawdę warto mieć w domowej biblioteczce dziecka. Z pewnością stanie się jej ozdobą. Z całego serca polecam, gdyż naprawdę warto!

Dział: Książki
wtorek, 19 czerwiec 2018 23:49

Droga Szamana. Etap 1: Początek

Każdy, kto lubi grać w gry komputerowe, pewnie nie raz zastanawiał się, jakby to było przenieść się do tego świata, naprawdę pokonywać potwory, zdobywać zamki. Jakie uczucie towarzyszyłoby rozwijaniu postaci czy ulepszaniu zbroi. I tak, wirtualna rzeczywistość coraz śmielej wkracza do życia codziennego, ale to wciąż... nie to samo. Wasilij Machanieko zaproponował jeszcze dalej idącą koncepcję i stworzył książkę, w której gracze naprawdę wcielają się w swoją postać.

Gry komputerowe kojarzą się większości z zabawą dla dzieci. A w najlepszym przypadku z mało wartościową rozrywką. Tak czy siak, z przyjemnością. Czy musi tak być? Niekoniecznie! W „Drodze szamana” w wirtualnej grze umieszcza się również... więźniów. Ich pobyt tam daleki jest od zabawy. Poza żmudną pracą więźniów nie czekają żadne przygody. Może się to zmienić, gdy osiągną określony poziom szacunku. Nie jest to jednak łatwe, ale główny bohater, skazany na osiem lat, planuje jak najszybciej wyrwać się z wirtualnej kopalni. Jest tylko drobny szkopuł... O ile zwykli gracze nie odczuwają bólu, o tyle więźniowie... jak najbardziej. Zmęczenie, żmudna praca i ciągłe zagrożenie ze strony innych osadzonych. Czy grając szamanem, można podołać tym wyzwaniom? Jedno jest pewne, nasz bohater nie podda się tak łatwo.

Jeśli zamierzacie odłożyć tę książkę tylko dlatego, że po raz kolejny porusza motyw wcielania się w postać z gry to... nie róbcie tego. Z jednej strony muszę przyznać, że sam pomysł na główny wątek nie jest szczególnie oryginalny, z drugiej zaś jego wykonanie to prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników RPG. Nigdy wcześniej nie czytałam powieści, która tak dobrze wykorzystałaby potencjał rozgrywek online. Po pierwsze, w powieści jest naprawdę wiele elementów charakterystycznych dla wszystkich gier RPG. Mamy więc podział na rasy i klasy. Pojawia się kwestia levelowania, ale też craftowania. Nie brak mnóstwa statystyk, questów, zadań dających doświadczenie, sprzętu poprawiającego statystyki postaci. Tak, jeśli znacie ten świat, w tej rzeczywistości poczujecie się jak ryba w wodzie.

Podoba mi się również sam wykreowany świat. Bazuje on na klasycznym wyobrażeniu fantasy, ale też wiele dodaje od siebie, tworząc naprawdę spójną i ciekawą rzeczywistość. Chociaż początkowo może się wydawać, że gra opisana w książce nie oferuje wielu możliwości, szybko okazuje się, że jej świat skrywa przed nami nie tylko mnóstwo tajemnice, ale też sporo głębi.

Do rozwoju fabuły świetnie wykorzystano motyw rozwoju rzemiosła. Nie tylko dobrze oddaje on klimat, ale też fajnie napędza akcję. Jeśli zaś chodzi o to ostatnie, to przez większość książki śledziłam rozwój wydarzeń z ogromnym zainteresowaniem. Ponieważ jednak nie przepadam za opisami potyczek, mniej wciągający okazał się dla mnie epizod w podziemiach (które w grach zawsze oznaczają mnóstwo starć). Autor co prawda starał się wpleść wiele ciekawych zadań, ale po prostu... do ostatniego potwora nie mogłam się doczekać powrotu na powierzchnię.

To, co dodatkowo odróżnia „Drogę szamana” od innych tytułów o podobnej tematyce, to sam główny bohater. Uwaga, nie jest on uczniem żadnej szkoły! Tak, mężczyzna ma już gimnazjum za sobą. Co więcej, nie angażuje się w żądne skomplikowane figury miłosne (ani nawet duety). Zapytacie, czemu to zaleta? Jest po prostu... inaczej. I chociaż narracja pierwszoosobowa jest lekka, zabawna i sarkastyczna, sama książka ma też poważniejszy wydźwięk niż tytuły, których bohaterowie mają naście lat.

W opisanej historii nie brakuję też oryginalnych, ciekawych, zabawnych, a nawet wzruszających wątków pobocznych. Czeka was też sporo zaskakujących zwrotów akcji. Całość zaś uprzyjemnią nieszablonowi bohaterowie, ich charaktery z jednej strony pełnymi garściami czerpią ze schematów, a z drugiej oferują o wiele więcej treści.

Czy jest coś, do czego mogłabym się przyczepić? Zabrakło mi trochę szczegółów dotyczących filtru doznać. Kolejnym niewielkim minusem jest okładka, która niewiele zdradza na temat treści i średnio zachęca do sięgnięcia po tytuł. Nie należy się jednak zrażać. „Droga szamana” nie jest może usłana różami, ale to fantastyczna przygoda w growym świecie. Z pewnością pokochają ją miłośnicy RPG, ale też wszyscy, którzy cenią sobie dobrze skonstruowaną opowieść o świecie magii i miecza, ale też o podstępach i prawdziwych przyjaciołach.

Dział: Książki
piątek, 15 czerwiec 2018 08:27

Żmijowisko

“Żmijowisko” - thriller autorstwa Wojciecha Chmielarza - wbija w ziemię. Nie akcją, nawet nie zakończeniem, chociaż przyznaję, to jest zaskakujące. “Żmijowisko” wbija w ziemię spostrzeżeniami na temat nas samych. Trzydziesto-, czterdziestolatków, którzy marzenia zamienili na codzienność, rozdrobnili swoje pasje na drobne, zaplątali w sieć dziwnych powiązań, a wszystko to z hasłem “dobra rodziny” na ustach. To powieść o straconych złudzeniach, obłudzie i udawaniu, że wszystko jest ok, tak jak miało być, chociaż sami najlepiej wiemy, jak bardzo się okłamujemy. To także opowieść, jak bardzo taką postawą krzywdzimy następne pokolenie - dzisiejszych nastolatków. Dzieciaki, które chcą być dorosłe, a którym nikt nie potrafi sensownie wytłumaczyć, że nie ma się do czego śpieszyć. To historia tego, ile potrafi poświęcić dorosły dla ratowania swoich ambicji.

Chmielarzowi udało się sprawić, iż główny wątek - historii zaginięcia nastoletniej dziewczyny - zdaje się wcale głównym nie być, a jednocześnie właśnie ta opowieść jest kluczowa dla całości. Losy grupy przyjaciół spędzających czas w agroturystyce, nawet kiedy pozornie niewiele mają wspólnego z historią Ady i tak ostatecznie się z nią wiążą. Z tak charakterystyczną dla niego swobodą kluczy, miesza tropy, by ostatecznie w finale zmusić czytelnika do zadania podstawowego pytania “ale jak, że tak?”. Pytania, które pada tylko przy najlepszych thrillerach.

“Żmijowisko” to także obraz nas samych. Czytając najpierw zaśmiewałam się do łez z trafności opisów relacji rodzinnych, by stopniowo, z każdym kolejnym rozdziałem śmiech zastępowało przerażenie. Jak bardzo moje pokolenie nie poradziło sobie z życiem. Jak bardzo uciekła nam harmonia. W pędzie za karierą marnujemy szczęście rodzin. Szukając szczęścia rodzinnego, zupełnie nie ogarniamy (wiem - gwara młodzieżowa, ale w tym wypadku idealnie pasująca) własnego życia i rezygnując z własnych planów i marzeń, żyjemy coraz bardziej sfrustrowani tym, co sami sobie zafundowaliśmy. A od frustracji już tylko krok do podjęcia tej jednej, jedynej, głupiej decyzji, która zmieni wszystko. Która wszystko zniszczy.

Wojciech Chmielarz to nie tylko dobry pisarz. To wspaniały obserwator ludzkich relacji i zachowań i to po raz kolejny jest największym atutem jego powieści. “Żmijowiskiem” uderza w czytelnika jednak nie samą fabułą, nawet nie osobą, która stoi za zniknięciem Ady, ale refleksjami na temat mojego pokolenia - ludzi w okolicach czterdziestych urodzin, którym wydaje się, że są bogami. A jednak nie są...

Dział: Książki