listopad 23, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: paranormal

środa, 22 październik 2014 02:05

Cena Odwagi

"Cena odwagi" to druga część serii "Antilia" spod pióra Ewy Seno. Pierwsza, nosząca tytuł "Tatuaż z lilią", opowiadała o życiu osiemnastoletniej Niny, która za sprawą kilku zbiegów okoliczność odkryła swoją prawdziwą tożsamość. Teraz, jako otoczona strażą przyboczną królewna, władającej magią planety, musi stawić czoła swojemu byłemu ukochanemu i zwyciężyć jego armię.

Nina podróżuje pomiędzy różnymi planetami, starając się pozyskać sobie sojuszników, którzy staną przy niej podczas ostatecznej bitwy. Odnajduje ich oczywiście w najmniej spodziewanych miejscach. Po drodze boryka się z własnymi uczuciami, uprzedzeniami swoich towarzyszy oraz zupełnym brakiem doświadczenia w posługiwaniu się nowo przebudzoną magią.

Brzmi banalnie? Niestety takie właśnie jest. Pierwsza część naprawdę mnie zainteresowała. "Tatuaż z lilia" jest ciekawą książką z gatunku paranormal romance, nie wykraczającym poza granice swojej konwencji. Nowy pomysł, dobrze skonstruowani bohaterowie, nieco sercowych rozterek, przystojni chłopcy, trudny wybór i sporo magii. "Cena odwagi" to już jednak próba stworzenia klasycznej fantastyki, co niestety pisarce nie wyszło zbyt dobrze. Powstała mieszanka literatury młodzieżowej z elementami, które do niej nie pasują, brakiem wyższych uczuć oraz tych części składowych, które są najbardziej atrakcyjne dla dziewczyn w wieku głównej bohaterki (i nieco młodszych również).

W pierwszym tomie Nina wydawała mi się sympatyczna. Nieco egocentryczna, ale jednocześnie potrafiąca dbać o przyjaciół, dążąca do celów, które sama sobie wyznaczyła. W drugiej części wydaje się jednak zupełnie inna. I chociaż według słów, którymi zapisane są strony książki, to altruistyczna osoba, walcząca o dobro wszystkich ras, to jednak pomiędzy wierszami przecieka nieco mniej przyjemny charakter. Nie podobała mi się również seria nagłych śmierci kompanów głównej bohaterki. Ginęli bohaterowie, o których wiedziałam jak mają na imię i jakim rodzajem magii się posługują (o ile to akurat zapamiętałam). Śmierć kilku "imion" niestety nie wywarła na mnie należytego wrażenia.

Powieść napisana jest w przyjemnym stylu. Szybko i lekko się ją czyta, wielokrotnie w trakcie lektury można się pośmiać. Fabuła jest ciekawa, ale również bardzo banalna. Akcja toczy się wartko, co do wydarzeń mam jednak nieodparte wrażenie, że "to już gdzieś było". W "Cenie odwagi" brakuje nowatorskich pomysłów, są tylko te doskonale wszystkim znane, wykorzystane w nieco dziwaczny sposób. Witajcie "Gwiezdne Wojny", witaj Terry Brooksie, witaj "Wyprawo", witaj Davidzie Eddingsie. Dla kogoś kto nie czytał tej nieco starszej fantastyki (i setek jej następców) pomysły owszem będą wydawały się całkiem nowe.

Podsumowując - "książka jest dobra, ale nie pyszna". Myślę, że gdy pisarka zastanowi się i zdecyduje co takiego chce pisać - czy tworzy dla młodzieży czy dla dorosłych, czy jest to romanas paranormalny czy może fantastyka z wątkiem romantycznym w tle, oraz skupi się albo wyłącznie na głównej bohaterce, albo stworzy barwne morze (starannie wykreowanych) postaci to trzecia część serii "Antilia" będzie już znacznie lepsza. Przekaz był zrozumiały, ale zbyt wiele jego elementów pozostawione zostało wyłącznie wyobraźni.

Dział: Książki
wtorek, 17 styczeń 2012 09:00

Córka dymu i kości

Do otrzymanego recenzenckiego egzemplarza powieści „Córka dymu i kości" Laini Taylor dołączona była ulotka. Napis dużą, czerwoną czcionką głosił: Z ostatniej chwili Córka dymu i kości została uhonorowana mianem New York Times Notable Book of 2011, przyznawanym najwybitniejszym powieścią roku. Taki tytuł dla książki młodej, mało znanej (szczególnie polskim czytelnikom) autorki? Ponadto informacja na okładce sugeruje, iż powieść jest następcą kultowego już Harry'ego Pottera. Czy rzeczywiście tak jest? Zacznę od początku.

Na wstępie książki poznajemy Karou, młodą dziewczynę uczęszczającą do szkoły plastycznej w Pradze. Już sam jej wygląd zdradza nam, że jest ona wyjątkowa. Niebieskie włosy, ciało ozdobione tajemniczymi tatuażami, dziwny ubiór. Ponadto obdarzona jest niezwykłym talentem malarskim oraz znajomością kilkunastu języków. W oczach swoich znajomych postrzegana jest jako niepoprawna romantyczka i buntowniczka. Ona sama zaś jest oddaną przyjaciółką borykającą się jednocześnie z problemem w postaci natrętnego byłego chłopaka. To, sprawiające wrażenie życie zwykłej, choć tajemniczej nastolatki jest idealną „przykrywką" prawdziwego zajęcia bohaterki. Karou jest posłanką oraz pośredniczką w interesach i to dość niezwykłych. Pracuje dla Brimstona, właściciela sklepu... marzeń, który zęby zwierząt i ludzi wymienia na przedmioty potrafiące spełniać życzenia. Jest on chimerą, istotą będącą fizycznym połączeniem różnych zwierząt, zaś sklep, który prowadzi jest w innym wymiarze, do którego wiedzie kilkanaście drzwi rozsianych po całym (naszym) świecie. Karou jest jego wychowanką i najbliższą rodziną jednocześnie, i choć wykorzystuję ją do pośrednictwa w przeprowadzanych interesach, traktuje ją jak własne dziecko. Nietrudno się domyśleć, że dziewczyna jako niemowlę trafiła pod opiekę dealera marzeń w tajemniczych okolicznościach.

Życie Karou dokonuje nagłego zwrotu o 180 stopni, kiedy do naszego świata przedostają się serafini, aniołowie o nieziemskiej urodzie i sile. Pochodzą z tej samej rzeczywistości co chimery. Ze świata przesiąkniętego magią, tajemnicą i nienawiścią jednocześnie. Świata w którym od tysiącleci prowadzą krwawą wojnę z potwornymi, zwierzęcymi hybrydami. Akiva jest jednym z przedstawicieli skrzydlatego, anielskiego rodzaju. Na Ziemi postanawia zażegnać mrocznej działalności Brimstona. Kiedy dochodzi do nieplanowanej konfrontacji z posłanką kolekcjonera zębów, Akiva rezygnuje z zabicia dziewczyny, mając wrażenie, że nie jest ona mu obca.

Akcja od tej pory nabiera takiego tempa, że napis Epilog działa na nas niczym grom z jasnego nieba. W całość zaczynają się układać serwowane przez autorkę różne wątki fabularne. Retrospekcje wzbogacają nasze wyobrażenie o równoległym świecie, gdzie surowe prawa wojny zniżają do podziemi uczucia miłości. Historia Karou i Akivy przybiera różne barwy. Jest ona zarazem szczęśliwa i uniosła, jak również bardzo smutna. Zakazana miłość przywodzi do skojarzenia z Romeo i Julią. Romantyzm, nadzieja, walka ze stereotypami emanują z kart powieści.

Autorka zaprezentowała nam dwa całkiem odmienne, lecz przenikające się światy bardzo realistycznie. Czytając „Córkę dymu i kości" miałem wrażenie, że jestem w Pradze (a choć mieszkam 200km od stolicy Czech, nigdy tam nie byłem). Szczegółowe opisy uliczek, kościołów, mostów sprawiają, że każdemu będzie łatwo wczuć się w klimat tej miejscowości malowniczych kamieniczek. Podobnie rzecz ma się z Marrakeszem, do którego również przenosi nas autorka. Czytając odnosi się wrażenie wędrowania po zatłoczonych miejskich straganach oraz czuje się duszny klimat Maroka.

Kraina chimer i serafinów nie jest już taka obfita w detale. Autorka wyraźnie czytelnikowi zostawia szczegółowe wykreowanie mrocznego świata. Pozbawia nas opisów pojedynków pomiędzy znienawidzonymi rasami czy geografii krainy. Więcej uwagi poświęca jedynie fortecy w której mieszkają chimery.

Wracając na koniec do twierdzenia przytoczonego na początku. Czy „Córka dymu i kości" może być porównywana do Harry'ego Pottera? Czy może zająć jego miejsce w wyobraźni czytelnika? Po pierwsze Karou i Harry to dwie, całkowicie różne postacie. Choć obydwoje mają do czynienia z magią, balansują na granicy pomiędzy dwoma światami, z którym nie mogą jednoznacznie się utożsamić, nie da się ich wspólnie zaszufladkować. Nie da się również wskazać, która powieść jest lepsza, która zaś gorsza. Są to dwie odmienne historie. Z jednej strony baśniowo-fantastyczna, z drugiej magicznie romantyczna. Dlatego porównanie do Harry'ego Pottera jest nietrafione.

„Córkę dymu i kości" można starać się ocenić pod kątem modnych ostatnio romansów paranormalnych. Laini Taylor kreując przepełnioną magią historię Karou i Akivy poszła jednak krok dalej. Po pierwsze przedstawiła inną niż ta do której jesteśmy przyzwyczajeni wizję aniołów, po drugie skupiła się nie tylko na miłosnym wątku. Ostatecznie fani tego gatunku nie powinni być zawiedzeni.

Ta licząca niemal 400 stron powieść została napisana przystępnym i lekkim w odbiorze językiem, co sprawia, że ciężko się od niej oderwać. Autorka kończąc dość zaskakująco i niespodziewanie swoje dzieło, dała nam do zrozumienia, iż zostawiła sobie otwartą furtkę na kontynuację. Może to potwierdzić również ostatnie zdanie: "To jeszcze nie koniec".

Podsumowując, wbrew mojej płci oraz wiekowi, z czystym sumieniem mogę polecić "Córkę dymu i kości" każdemu, kto zamierza choć na chwilę wniknąć w wykreowany świat chimer oraz serafinów i przeżyć wraz z bohaterami rozterki i miłosne uniesienia. Tak, przyznaje się, powieść ta mnie urzekła.

Dział: Książki
poniedziałek, 13 październik 2014 02:05

Onyks

"Onysk" to druga, po "Obsydianie", część paranormalnej serii spod pióra Jennifer L. Armentrout. Były już wampiry, wilkołaki, anioły, demony i wiele innych, fantastycznych stworzeń. Tym razem jednak do czynienia mamy z czymś naprawdę wyjątkowym - istotami stworzonymi ze światła.

Po koniec pierwszej części Daemon stwierdza, że zacznie się umawiać z Kat. Ona jednak, choć chłopak zdecydowanie ją pociąga, uważa, że to wynik łączącej ich, tajemniczej więzi, która powstała gdy ten ją uleczył. Nie ma zamiaru nawet brać pod uwagę jego nagłej zmiany zdania. Daemon oczywiście nie daje za wygraną. Wszystko jednak komplikuje się gdy w szkole pojawia się nowy uczeń, który, choć nie jest kosmitą, okazuje się wcale nie być taki zwyczajny.

Wartka akcja, rozbudowana fabuła, organizacje rządowe, które na każdym kroku pilnują bohaterów. Z pewnością powieści ciężko byłoby zarzucić prostotę lub nudę. Bez przerwy coś się dzieje i nikomu nie można zaufać. Główna bohaterka, z której punktu widzenia obserwujemy wydarzenia, jest dość lekkomyślna i jak na mój gust zbyt praworządna (co nieco kłóci się z faktem, że zaczyna zabijać i umawia się z seryjnym mordercą). Ciekawie się o niej czyta, ale jednocześnie ze świadomością, że na jej miejscu w wielu wypadkach postąpiłoby się zupełnie inaczej.

Powieść została napisana naprawdę dobrze - trzyma w napięciu, intryguje. Jej najmocniejszą stroną, tak jak i w wypadku pierwszej części, są sceny w których występują jednocześnie Kat i Daemon wymieniając serię fajnych, kąśliwych zdań. Podczas czytania naprawdę trudno by było się nie uśmiechać. Najsłabszą stroną chyba jest wcielenie głównej bohaterki w rolę męczenniczki i zbagatelizowanie odnoszonych przez nią ran czy zadawanego jej bólu. Wszystko znosi niemalże z uśmiechem na twarzy i martwi się tylko o innych. Nie cierpię takich bohaterek. Przydałoby się jej nieco egoizmu.

Fabularnie książka jest świetnie skonstruowana. Choć niektóre pomysły wydają mi się znajome (bo czy ktoś nie słyszał jeszcze o kryptonicie?) to jednak tutaj zostały wykorzystane w dobry sposób, a wcale nie banalna całość trzyma się zasad logiki i nie łamie reguły następstw przyczynowo-skutkowych. Do tego oczywiście, w porównaniu do innych powieści z gatunku paranormal romance, jest dość oryginalna. Akcja nie została też w żaden sposób złagodzona. Umierają bohaterowie zarówno pozytywni jak i negatywni, a ci którzy żyją muszą nosić swoje psychiczne rany.

Przyznam szczerze, że choć mam do powieści Jennifer L. Armentrout nieco zastrzeżeń, to jednak z niecierpliwością czekam na kolejny tom, który zatytułowany został "Opal". Mam nadzieję, że dialogi między głównymi bohaterami zachowają swój pełen uroku smak, a fabuła stanie się jeszcze ciekawsza. Seria posiada potencjał - co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.

Dział: Książki
czwartek, 09 sierpień 2012 08:28

W Roku Skorpiona

Każdy z nas urodził się pod jakimś znakiem zodiaku bez względu na to, czy wierzy w horoskopy i przepowiednie, czy też ma je głęboko w poważaniu. Niemniej jednak, do każdej z konstelacji wchodzącej w grupę dwunastu znaków zodiaku przypisane są pewne cechy. Osoby spod znaku Lwa są przebojowe i otwarte, Strzelce to chodzący optymizm wykładający, mówiąc kolokwialnie, kawę na ławę, zaś Panny są pracowite, dokładne i odpowiedzialne. Oczywiście, nie zawsze wymienione przez astrologów cechy charakterów pasują do nas, ale w każdym opisie jest ziarno prawdy. Inaczej jest jednak w horoskopie chińskim. Tak, on też posiada grupę dwunastu znaków, ale w przeciwieństwie do zodiaku europejskiego jest on podzielony na dwanaście lat. Próżno w nim szukać lwa, panny, czy strzelca. Zamiast tego mamy węża, smoka, a nawet małpę. Niesamowicie to wszystko ciekawe, ale jak znaki zodiaku mają się do powieści autorstwa Isabell Pfeiffer? Ano mają, bo bohaterka stworzona przez pisarkę urodziła się w roku skorpiona. A jakie są skorpiony?

Eleni urodziła się w maleńkiej wiosce położonej na uboczu. Jej życie od samego początku nie było łatwe. Gdyby nie pomoc Cyganki, która akurat przejeżdżała przez wioskę bohaterka umarłaby w łonie matki, a razem z nią jej rodzicielka. Jednak ciężki poród to nic w porównaniu z tym, co miało spotkać młodziutką dziewczynę. Jako, że była bękartem, nie była tolerowana przez społeczność wioski. Sprawy nie ułatwiał ciemny kolor skóry Eleni oraz sześć palców u każdej ze stóp. Dziewczynka jednak nic sobie z tego nie robiła i próbowała żyć normalnie razem ze swoją matką, która z roku na rok nikła w oczach. Zmarła dziewięć lat po urodzeniu córki. Eleni zajęła się ciotka, która bardzo pragnęła pozbyć się zbędnej „gęby" do wyżywienia. Dziewczynka musiała bardzo szybko dorosnąć. Poniżana, popychana i niekochana pomagała w domu ciotki, aż do czasu, gdy osiągnęła wiek czternastu lat. Ciotka postanowiła wydać ją za mąż za starego, uzależnionego od alkoholu, szewca. Eleni nie miała na to najmniejszej ochoty i gdy w wiosce pojawił się wędrowny artysta – Bertot, zdesperowana nastolatka postanowiła z nim uciec w świat. Mężczyzna przygarnął Eleni i traktował ją jak swoją rodzoną córkę. Razem wyruszyli w długą, niebezpieczną wędrówkę do ziemi obiecanej – miasta Tikra. Jednak czy Tikra rzeczywiście będzie wymarzonym Edenem? I o jakiej misji dla dziewczynki mówili Bertot i jego przyjaciel Tío? Czy książę władający miastem rzeczywiście zasługuje na przydomek Skorpion? I czy Eleni, jako urodzona w roku skorpiona jest rzeczywiście wyjątkowo okrutna?

Kiedy sięgałam po „W roku skorpiona" spodziewałam się jednego z licznych, w dzisiejszych czasach, romansów paranormalnych. Wiem, jestem przewrażliwiona, ale co ja na to poradzę, kiedy w niemalże każdej powieści występuje jakaś istota nie z tego świata? Jednak przełknęłam swoje obawy przed lepką, ozdobioną marcepanowymi serduszkami miłość nastolatki do mega przystojnego i niesamowicie wrażliwego „zwierza" i zajrzałam w miodowe okładki powieści. Nie sądziłam, że zamiast kolejnego paranormalna w ręce wpadła mi prawdziwa perełka z gatunku powieści przygodowych, doprawiona niewielką ilością uczucia na literkę m.

Akcja „W roku skorpiona" rozkręca się powoli, jednak to nie oznacza, że czytelnik przez większą część książki ziewa i przysypia. Autorka, co jakiś czas podkręca kurek z akcją na maksa i czytelnik wraz z bohaterką, która przemawia do niego z szeleszczących kart chowa się przed zgrają żołnierzy okrutnego władcy, obserwuje niewolników, czy ucieka przed uczestnikami walki o świnię. Nie powiem, Pfeiffer potrafi przyprawić czytelnika o szybsze bicie serca, bo niektóre przygody nastoletniej Eleni mrożą krew w żyłach. Dosłownie. Jaka zaś jest sama Eleni? Nastolatka w dziwny sposób przypomina mi samotne, dzikie zwierzątko, które pozwoliło się oswoić tylko jednemu człowiekowi – swojemu wybawcy, Bertotowi. To jemu ufa, jego kocha nad życie (jak ojca i najlepszego przyjaciela) i tylko z nim chce wędrować przez góry, lasy, doliny i wioski. Kiedy w życiu mężczyzny pojawia się pewna uzdolniona i przepiękna kobieta, dziewczynka robi wszystko, żeby nie zostawiać ich sam na sam. Jest chorobliwie zazdrosna, a owa zazdrość bardzo szybko przeradza się w przerażającą nienawiść. Jednak, kiedy jej przyjaciel i opiekun trafia do niewoli, czternastolatka stara się szybko o nim zapomnieć, co mnie bardzo zniesmaczyło. Jak można zapomnieć o człowieku, który uratował ci życie? Nie można, a mimo to Eleni próbuje i niesamowicie dobrze jej to wychodzi. Nic, więc dziwnego, że przez owe próby nie potrafiłam przekonać się do głównej bohaterki powieści. Inne postacie? Autorka obdarzyła je bardzo zróżnicowanymi charakterami i emocjami, które tworzą niebanalną mieszankę, o jakiej marzy fan powieści przygodowych. Oprócz nieco zbuntowanej i nienawykłej do życia Eleni, mamy marzyciela Bertota, przepiękną i zakochaną w nim bez pamięci Mirę i okrutnego, wyrachowanego księcia Tikry – Skorpiona. Osobiście uważam, że jeszcze w żadnej książce nie spotkałam się z postacią o tak perfidnym i podłym charakterze (dobra, Voldemort jest na pierwszym miejscu). Wierzcie mi, nie można czytać o jego „wyczynach" i „sukcesach" siedząc spokojnie w fotelu. We mnie się po prostu gotowało i naprawdę nie zdziwiła mnie nienawiść ludzi, którzy życzyli przystojnemu księciu wszystkiego, co najgorsze. Bohaterowie Pfeiffer to naprawdę bardzo mocna strona książki.

Powieść „W roku skorpiona" jest napisana prostym i lekkim stylem, który nie sprawi nikomu najmniejszych problemów, jednak muszę się przyczepić do, momentami, dziwacznej konstrukcji zdań. Istne pomieszanie z poplątaniem i niektóre fragmenty musiałam czytać dwukrotnie, żeby cokolwiek zrozumieć. Nie wiem, czy to wina pisarki, czy też tłumaczki, ale to jedyny zgrzyt i jedyne „ale", jakie mam do tej książki.

„W roku skorpiona" to powieść ciekawa, wciągająca i mimo, że czasami fabuła jest przewidywalna to naprawdę nikt z powieścią Pfeiffer nie będzie się nudził, zaś autorka (chyba zdawała sobie sprawę z banalności niektórych sytuacji) potrafi zaskoczyć czytelnika. I to nie jeden raz.

Dział: Książki
poniedziałek, 16 wrzesień 2013 08:13

Wylęgarnia

Polskim fanom grozy Roberta Cichowlasa nie trzeba przedstawiać. Swoje opowiadania publikował w zbiorach z Kazimierzem Kyrczem i Jackiem Rostockim, a niebawem ukaże się jego powieść "Pradawne zło", którą napisał razem z Łukaszem Radeckim. "Wylęgarnia" to pierwszy zbiór opowiadań w całości autorstwa pisarza z Poznania.

"Wylęgarnia" jest tomem bardzo zróżnicowanym. Jednak uprzedzę od razu, że wielbiciele gore i brutalnego horroru nie znajdą zbyt wiele dla siebie. Takim wyjątkiem jest Krwavissimo!, niewątpliwie najostrzejsze i najbardziej krwawe opowiadanie ze zbioru. Robert Cichowlas stawia na klimat i ciekawą opowieść. Używając stosunkowo prostego języka, serwuje nam porządną dawkę niesamowitych historii.

Mamy tu więc typowe opowieści o duchach, czyli popularne ghost story (rewelacyjne Odgłosy cytadeli, ciekawy Powrót, czy przetłumaczone na język czeski Przedstawienie, zamieszczone w wydanej niedawno e-bookowej antologii – "Trinacta Hodina". Nie brakuje też nastawionych na klimat historii, jak tytułowa Wylęgarnia, albo wspomniane wyżej Przedstawienie.

Bardzo dobrze prezentują się opowiadania zagłębiające się mocno w mroczną, pokręconą ludzką psychikę. Robert Cichowlas uwielbia takie wycieczki w umysły, w których szaleństwo dopiero kiełkuje lub (znacznie częściej) już zapuściło swoje korzenie, z czego bohaterowie rzadko zdają sobie sprawę. I chyba to przeraża najbardziej. Ta niebezpieczna, jak się często później okazuje, nieświadomość i wzbierające po lekturze niektórych tekstów przeświadczenie, że każdy z nas może oszaleć. I nie wiemy, kogo z najbliższych nam osób to spotka.

W "Wylęgarni" nie brak też niespodzianek. Takich jak nietypowa opowieść o wampirach, literackie "Paranormal activity" z ciekawą końcówką, czy historii rodem z science fiction o ingerencji obcej cywilizacji w życie na Ziemi. Czytając to opowiadanie miałem wrażenie, jakbym znajdował się na pokładzie samolotu, gdzie rozgrywała się akcja opowieści.

Na koniec pozostawiłem, według mnie dwa największe atuty tej publikacji - prosty język i nasze rodzime realia. Cichowlas nie stawia na poetyckie, wyszukane opisy i tworzenie klimatu na siłę. Wychodzi mu to dobrze, bo używając normalnego języka jest w stanie snuć ciekawe opowieści, a nierzadko przestraszyć lub skłonić do zadumy. Wszystko to podkreślają polskie realia, w których autor się obraca, zwłaszcza magiczny i oczarowujący czasem swą niesamowitą atmosferą Poznań, rodzinne miasto pisarza. Czytając te opowiadania czujemy się, jakbyśmy przechadzali się ulicami tego pięknego miasta, wchłaniając jego grozę. Widać, że Cichowlas czuje swoje miasto i bardzo dobrze oddaje to w swojej literaturze.

Polskie realia mają jeszcze jedno do siebie. Mianowicie znamy je tak dobrze, że potrafią straszyć i niepokoić dużo bardziej niż zachodnie sagi o wampirach, czy „inne zmierzchy". Czy sprawia to fakt, że w nich żyjemy? Czy może świadomość, że coś takiego może spotkać każdego z nas, a sąsiad nie jest tym, za kogo się podaje? Pewnie jedno i drugie, a Robert Cichowlas oddaje to z mrożącymi krew w żyłach szczegółami. Możemy więc bez problemu zagłębić się wraz z bohaterami "Wylęgarni", w mroczny, często przerażający świat grozy miejskiej.

"Wylęgarnia" jest ciekawym i zróżnicowanym tematycznie zbiorem, wydanym przez wydawnictwo Forma. Podobnie jak i pozostałe książki z serii City wydana jest w nietypowym formacie charakterystycznego kwadratu, który zdobi surrealistyczna, wpadająca w oko ilustracja. Połączenie wszystkich tych cech sprawia, że aż chce się sięgnąć po tę pozycję raz jeszcze i niewątpliwie będzie ona ozdobą każdej domowej biblioteki.

Dział: Książki
piątek, 05 październik 2012 10:33

Cienie spoza czasu

Antologie tematyczne w Polsce nie są zbyt częstym zjawiskiem. Jeszcze rzadsze są zbiory, które koncentrują się wokół wariacji na temat twórczości jednego autora. Zaś sprawa z Lovecraftem ma się jeszcze ciekawiej, bo mieliśmy już kilka pozycji z wyborem wizji różnych twórców na temat Cthulhu - "Dziedzictwo Lovecrafta" czy "Przejście". "Cienie spoza czasu" to kolejne podejście do tego tematu i zarazem debiut wydawnictwa Dobre Historie w świecie książkowym. Twórczość Lovecrafta to zaś rzecz, którą można pokochać, albo zniechęcić się do niej permanentnie.

"Dziedzictwo" Alana Moore'a to tekst dość hermetyczny. Skąpa, wręcz surowa narracja, miesza się tutaj z charakterystyczną dla narkotykowego świata otoczką mroku i ludzkich słabości. Cała historia sprowadza się do próby zrozumienia nieznanego zagrożenia, poznania jego natury. Podobnie jest zresztą z "Pustkowiami" Paula F. Wilsona - tym razem jednak zło ma zdecydowanie inną naturę, którą skrywa pod otoczką zjawisk - chciałoby się rzec - "tylko i wyłącznie" paranormalnych. Zaś "Sekret noszony w sercu" Morta Castle to opowiadanie wyróżniające się na tle reszty historii - autor celuje najbliżej w istotę Cthulhu, bez wspomagania się pobocznymi wątkami. "Pan tej Ziemi" Gene Wolfe'a, podobnie jak "Pustkowia", stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi - wszystko to zaś podczas zbierania przez archeologa materiałów w terenie. Ukazuje to prawdziwą istotę obcowania z bytem tak skomplikowanym, jak Cthulhu.

"Gruba ryba" Kima Newmana łączy ze sobą zarówno elementy prozy Lovecrafta, jak i Raymonda Chandlera - w efekcie otrzymaliśmy opowiadanie podlane dość wysublimowanym humorem, najeżone wręcz odniesieniami do współczesnej kultury. Niewiele można powiedzieć natomiast na temat "Willa" Grahama Mastertona - autora ze sporym dorobkiem, ale obracającego się raczej w ciut innych konwencjach. Historia ta to, podobnie jak "Przejście", odkrywanie czegoś niesamowitego. Masterton postanowił osadzić jednak elementy mitologii lovecraftowskiej w odkrywaniu historii Williama Szekspira - tworząc swoją wizję ostatnich dni słynnego dramaturga. Pomysł dość ryzykowny, a efekt wyszedł nie najlepiej. "Pierwiastek zła" Edwarda Lee w podobny sposób zamyka w sobie wydarzenia z dwóch epok - tym razem jednak łączy on ze sobą czasy mniej odległe, a banalna z pozoru historia jest tylko zalążkiem czegoś znacznie większego. Zaś "Wystąpił błąd krytyczny pod adresem..." Alana Forestera to ciekawe przeciwieństwo "Willa" - tym razem wszystko obraca się wokół zagrożeń, jakie płyną wraz z popularyzacją internetu.

"Labirynt Cthulhu" Iana Watsona to survival horror - wszystko obraca się wokół tematu przeżycia na cmentarzu wraz z potworem po kolei wyłapującym swoje ofiary. Chociaż pomysł był całkiem niezły, mocno kuleje wykonanie - całość przypomina raczej poważniejszą odmianę gry w chowanego, w której stawką jest życie. Postacie to statyści, nie odgrywający praktycznie żadnej roli w fabule (ich jedyną funkcją jest urozmaicenie opowiadania za pomocą kolejnych tortur zadawanych im przez krakeno-podobne stworzenie).

Jedyny polski autor w całej antologii, Tomasz Drabarek, stworzył wizję zupełnie odmienną od reszty autorów zamieszczonych w książce - jego "Iran Political Fiction" to tekst osadzony właśnie w realiach Bliskiego Wschodu, z dodanymi elementami mitów. O ile jednak te dodatki zostały wykorzystane w sposób zgrabny, nie sposób nie ujrzeć w całości sporej dozy chaotyczności i nieskładności.

"Cienie spoza czasu" to z pewnością nie antologia idealna - należy zadać sobie jednak pytanie, czy taka w ogóle istnieje. Wszak dwunastu autorów to tak naprawdę dwanaście światów, między którymi występuje sporo podobieństw lub jeszcze więcej różnic. I tak oto świetne "Dziedzictwo" czy "Pustkowia" jest tutaj równoważone słabym "Labiryntem Cthulhu" czy niezbyt dobrym "Willem" - zawiniło w tym wypadku jednak wykonanie, bo pod względem fabuły autorzy mieli do popisu znacznie większe pole. W całości przyczepić można się jeszcze jedynie do korekty - dość sporo literówek i mniejszych błędów niekiedy może razić, nie jest ich jednak na tyle dużo, żeby skutecznie zniechęcić do dalszej lektury. "Cienie spoza czasu" - mimo zróżnicowanego poziomu - to pozycja dobra zarówno dla fanów prozy Lovecrafta, jak i czytelników, którzy dopiero chcą zapoznać się z tą mityczną istotą. Kto wie - może, podobnie jak bohater "Pierwiastka zła", dopiero po upływie jakiegoś czasu, uświadomi sobie, że owinęła go macka?

Dział: Książki
poniedziałek, 06 październik 2014 04:04

Jak uwieść wampira (specjalnie się nie starając)

Pierwszym tytułem spod pióra Kattelyn Sparks, jaki przeczytałam było "Jak poślubić wampira milionera". Książka w moje ręce trafiła ładnych parę lat temu, a w ja w dalszym ciągu ją pamiętam. Od czasu wspomnianej lektury stałam się wierną fanką pisarki i staram się w miarę możliwości czytać wszystkie wydane przez nią pozycje. Nie jest to literatura wybitna ani wysokich lotów, to genialna beletrystyka rozrywkowa, która za każdym razem jest w stanie poprawić czytelnikom humor.

Wampiry w normalnym świecie egzystować mogą bezpiecznie dzięki Romanowi Draganesti i jego firmie, produkującej syntetyczną krew, która przyniosła mu fortunę. Od pokoleń zatrudnia on załogę ochroniarską szkockich wampirów, szalenie przystojnych i świetnie wyszkolonych ochroniarzy, którzy dobrze wyglądają nawet w kiltach. Nie tyle są oni jego podwładnymi co serdecznymi przyjaciółmi. Na każdego z bohaterów wampirzej serii czeka jego druga połówka. Tym razem, zupełnie niespodziewanie, padło na poszukującego informacji na temat śmierci ojca, Zoltana.

Bohaterowie książki Kerrelyn Sparks jak zwykle są barwnie zarysowani i niezwykle intrygujący. W tym tomie pojawia się Neona, zdesperowana dziewczyna, która musi mieć dziecko. Szuka mężczyzny tylko i wyłącznie w celu prokreacji, a przystojny wampir nadaje się jej zdaniem znakomicie. Sprawy się komplikują gdy zaczynają darzyć się prawdziwym uczuciem. Poza tym obydwoje ukrywają przed sobą przeróżne sekrety.

Wampirza seria liczy sobie już piętnaście tomów i niemożliwością by było, żeby wszystkie trzymały ten sam, wyrównany poziom. Cykl ma swoje wzloty i upadki, ale ogólnie utrzymany jest w pełnej humoru, sympatycznej konwencji i na jakie pomysły nie wpadłaby pisarka, są one wykorzystanie bardzo dobrze. Fabuła, choć bywa naiwna i banalna, idealnie nadaje się do tego typu powieści. Opisy sytuacji w pełni oddają ich komizm. To nie jest literatura poważna, to czysto rozrywkowa beletrystyka, która potrafi poprawić nawet najpodlejszy humor.

"Jak uwieść wampira (specjalnie się nie starając)" to powieść napisana w lekkim i przyjemnym stylu. Cyklu nie trzeba czytać po kolei, ale z pewnością ułatwia to rozeznanie się w sytuacji i przestawionym świecie. Jak już wspomniałam, po przeczytaniu pierwszego tomu, stałam się wierną czytelniczką powieści Kerrelyn Sparks i myślę, że swoją przygodę z jej beletrystyką w dalszym ciągu będę kontynuowała. Komediowe książki o wampirach to idealne remedium na ponury nastrój i sposób na leniwe, ciągnące się w nieskończoność dni.

Dział: Książki

19 czerwca nakładem wydawnictwa Feeria ukaże się pierwszy tom nowej serii młodzieżowej "Antilia" z elementami paranormalnymi autortwa Ewy Seno. "Tatuaż z lilią" - pierwszy tom - zostanie wydany między innymi pod patronatem Secretum.

Dział: Patronaty
czwartek, 23 maj 2013 14:19

Angelfall

Anioły, nazywane też posłańcami, to istoty, które istnieją w wielu religiach, nie tylko w chrześcijaństwie. Choć ich wyobrażenia mogą być różne, to w praktyce ich rola sprowadza się do służenia Bogu oraz pośredniczenia między Stwórcą a ludźmi. Niektóre księgi Pisma Świętego mówią też, że ich powinnością jest ochrona ludzi, panowanie nad ciałami niebieskimi, walka z demonami, czynienie cudów, a nawet kierowanie państwami i narodami. Stworzone przed człowiekiem są piękne, groźne i doskonałe. Jednak zawsze postrzega się je jako naszych Stróżów i chyba ta funkcja jest nam, ludziom, najbliższa. Liczne są świadectwa osób, które doświadczyły anielskiej obecności lub zostały przez swoich stróżów uratowane przed śmiercią.

Susan Ee w swojej książce zastanawia się, co by się stało, gdyby ci, którzy mają służyć i chronić, obrócili się przeciwko swojej roli i obowiązkom. Odpowiedź jest prosta. Na Ziemi zapanowałby chaos i ciemności, a ludzie szybko zostaliby sprowadzeni do roli sług, zabawek, albo armatniego mięsa.

Współczesna Ameryka. Trzy tygodnie temu zastępy anielskie obróciły Ziemię w perzynę. Upadły rządy, miasta są tylko dopalającymi się gruzami, a opuszczone ulice, biurowce i domy są idealnym miejscem dla panoszących się gangów, dilerów i handlarzy. Nikt nie wie, co dokładnie się stało i dlaczego anioły tak się zachowują. Ludzkość się podzieliła- albo organizuje się w ruch oporu, albo dobrowolnie oddaje się w ręce aniołów i przyjmuje rolę sług lub zabawek. Można by potępiać tę drugą grupę, gdyby nie fakt, że panuje głód, a wiadomo, że z głodu i dla dobra bliskich człowiek jest w stanie się bardzo głęboko upodlić.

Główną bohaterką powieści jest 17-letnia Penryn, której młodsza siostra zostaje porwana przez anioły. Zdeterminowana dziewczyna postanawia odnaleźć Paige i uwolnić ją. Łatwiej powiedzieć niż wykonać. Porwanie Paige zbiegło się w czasie z walką aniołów, czego świadkiem były Penryn i jej rodzina. W wyniku tej nierównej walki (pięciu na jednego) pokonany anioł został brutalnie okaleczony i obcięto mu skrzydła. Penryn ma świadomość, że sama nie da rady uwolnić siostry, dlatego pomaga Raffemu (tak ma na imię anioł), licząc, że on potem pomoże jej.

W ten sposób rozpoczyna się podróż przez zniszczone miasto oraz poszukiwanie siedziby aniołów, zwanej gniazdem. W trakcie wędrówki zwykła dziewczyna i anioł, który okaże się kimś ważniejszym w hierarchii niż na to wygląda, będą mieli okazję lepiej się poznać i zgłębić różnice między ludźmi i aniołami. Szybko okazuje się, że ludzie, choć często niedoskonali, kierują się prostymi prawdami i w większości mają sumienie, a także naprawdę umieją walczyć o to, co jest im drogie. Tymczasem anioły, niby tak piękne i nieskazitelne, poddają się najgorszym i najpodlejszym uciechom. Gardzą ludźmi za ich słabość i uległość, nie widząc, że sami są tak naprawdę dużo gorsi.

Początkowe rozdziały nie obfitują może w wiele wydarzeń, ale autorka nadrabia to komizmem słownym w rozmowach Penryn i Raffego oraz komizmem postaci matki Penryn, oscylującej pomiędzy opętaniem a chorobą psychiczną. Ta raz nieobliczalna i niebezpieczna kobieta, a za chwilę czuła i opiekuńcza matka od lat walczy z własnymi demonami, co wcale śmieszne nie jest. Tragikomiczny jest sposób, w jaki to szaleństwo się objawia i jest komentowane przez Penryn, dla której inność matki jest już tylko czymś, czemu należy przytaknąć i iść dalej.

Druga połowa książki jest znacznie żywsza i ciekawsza, choć momentami, przyznam, nie mogłam opanować uczucia obrzydzenia. Nie poznajemy wszystkich tajemnic aniołów i inwazji na Ziemię. Autorka ledwie uchyliła zasłonę w tym temacie, jednak brutalne doświadczenia w podziemiach gniazda i ich krwawy efekt, czego dobrym przykładem jest Paige, budzą naprawdę mieszane uczucia. Od odrazy do ciekawości po co to i co z tym dalej będzie. Barwny i obrazowy język powieści sugestywnie oddają głębię świata przedstawionego.

Duży plus należy się autorce za pozostawienie relacji Penryn i Raffego na poziomie głębokiego przywiązania towarzyszy podróży. Początkowo dumny i niechętny dziewczynie anioł, z czasem zaczyna doceniać jej poświęcenie wobec siostry i sam obdarza ją przyjaźnią. Czy relacja ta z czasem zmieni się w coś więcej, tego na razie nie wiadomo. Osobiście wolałabym, aby zostało tak jak jest. W końcu przecież aniołowie nie powinni się wiązać z córami człowieczymi.

Bardzo ciekawe jest również zakończenie. Jaki był cel makabrycznych eksperymentów w gnieździe? Co się stanie z Raffem zaszufladkowanym na siłę do tych złych? I jaka przyszłość czeka małą Paige tak okrutnie odmienioną? Bardzo jestem tego wszystkiego ciekawa.

Polecam powieść Susan Ee. W dobie paranormalnych romansów śmiertelniczek z istotami "z nie z tego świata" "Angelfall" jest naprawdę miłą odmianą i na długo zapada w pamięć.

Dział: Książki
środa, 01 październik 2014 22:04

Tatuaż z lilią

„Tatuaż z lilią" to pierwsza część serii Antilia. Opisuje podróż zwyczajnej, nieco pyskatej dziewczyny, do zupełnie innego świata. Jej życie, rozterki i zawody miłosne przedstawione zostały na baśniowym, fantastycznym tle. To nie jest kolejny, identyczny jak wszystkie, romans paranormalny. W wypadku „Tatuażu z lilią" autorka wpadła na coś zupełnie innego.

Nina jest popularna i lubiana, choć w głębi serca nie chce taka być. Przystosowuje się do setek podobnych sobie dziewcząt, zupełnie ukrywając swoje prawdziwe ja. Całe jej życie zmienia się w przeciągu jednego wieczora. Zdradza ją chłopak, w dodatku z najlepszą przyjaciółką, a ona przemoczona ucieka z imprezy – bez kurtki, bez telefonu. Jedynym otwartym lokalem okazuje się być salon tatuaży. Właściciel pociesza Ninę i w urodzinowym prezencie oferuje jej niezwykły tatuaż z lilią. Gdy dziewczyna budzi się rano, dowiaduje się, że jej ojciec oraz macocha zginęli w wypadku samochodowym. Jej jedyną pozostałą przy życiu rodziną jest mieszkająca w Stanach Zjednoczonych ciocia, której jednak nie widziała całymi latami. Jak wyglądało będzie ich spotkanie?

Akcja powieści rozwija się bardzo powoli. Po przeczytaniu połowy ma się wrażenie, że w ogóle nie będzie w niej magii. Jedynie nieliczne ślady mogą świadczyć o tym, że książka należy do gatunku fantasy. Główna bohaterka zmienia szkołę z polskiej na amerykańską, poznaje nowych przyjaciół, kilku przystojnych chłopaków. Dopiero potem akcja nabiera tempa. Pod koniec wydarzenia już właściwie pędzą. Historia jednak napisana jest zgrabnie i w przyjemnym stylu, dlatego przez całą książkę nie ma miejsca na nudę. Nawet opis zwyczajnego życia Niny potrafi bezpowrotnie wciągnąć.

„Tatuaż z lilią" to powieść ciekawa, ale autorce nie udało się uniknąć kilku niedociągnięć. Fabułę widzimy oczami głównej bohaterki, która wydaje się być osobą inteligentną i z charakterem. Momentami jest jednak dość naiwna lub zachowuje się po prostu głupio. Końcówka wydaje mi się być mocno naciągana. Jeden z ważniejszych bohaterów po prostu zmienia się z akapitu na akapit, bez żadnych logicznych podstaw. Na dodatek jego przemiana jest przewidywalna i spodziewana. Nie lubię gdy w książkach białe jest białe, a czarne – czarne. Wolę świat ukryty pod pierzyną w barwach wszelkiej, możliwej szarości.

Bohaterowie męscy byli wręcz perfekcyjni, choć poza kilkoma najbardziej uwidocznionymi cechami niewiele ich od siebie różniło. Uważam także, że mimo długości wstępu sam opis szkolnego i towarzyskiego życia Niny został nieco okrojony. Fragmentów fabuły fantastycznej nie będę tutaj zdradzała – niech dla każdego, potencjalnego czytelnika stanowią tak samo miłą i ciekawą niespodziankę jaką stanowiły dla mnie.

„Tatuaż z lilią" chętnie wszystkim wielbicielkom literatury paranormalnej polecę. Wielbicielom już jednak nieco mniej, bo książka jest typowo dziewczęca. Myślę, że chłopak się nią zbyt szybko znudzi. Powieść czyta się szybko, jest przyjemna i wciągająca, a jej bohaterów bez trudu można polubić. Niecierpliwie czekam na kolejną część serii „Antilia". Jestem naprawdę ciekawa co wydarzy się dalej.

Dział: Książki