kwiecień 24, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: młodzieżowa

czwartek, 08 kwiecień 2021 01:26

Na ostrzu noża

„Szum to nieprzefiltrowany człowiek, a bez filtra człowiek to tylko ruchomy chaos”.

Powieść dalekiej drogi, nieustannej pogoni i ucieczki, wszystkie chwyty dozwolone, mnogość różnorodnych przygód. Wiele się dzieje, efektowne wydarzenia śmiałym krokiem dynamicznie napędzają fabułę. Zachwycam się atrakcyjnie skomponowanym klimatem, łączącym wiele elementów, każdy przyjemnie drażni wyobraźnię. Przede wszystkim przyciągająca atmosfera tajemniczości, czegoś wymykającego się pełnemu poznaniu przez zmysły, nieustannie obecnego, a jednak niemożliwego do pochwycenia. Szum nieprzerwanych myśli, obrazów i dźwięków, nakładających się na siebie i uaktywniających bodźce poznania. Sygnały odbierane ze środowiska zewnętrznego, z głów innych ludzi, intensyfikują te, które wybrzmiewają w wewnętrznej przestrzeni osoby.

Patrick Ness podejmuje próbę ukazania, jak może wyglądać przyszłość człowieka, kiedy technologia czytania myśli i emocji wkracza w każdy aspekt życia. Na razie dzieje się to na łamach fikcji literackiej, ale czyż nie jesteśmy kilka kroków przed wszczepianiem implantów pozwalających na bezpośrednie poznanie formułowanych przez kogoś spostrzeżeń? Czy to, co chcemy ukryć przed innymi w naszych głowach, nie będzie miało barier do przenikania między świadomością jednej i drugiej osoby? Czy chcielibyśmy żyć w takim świecie? Czy dalibyśmy radę? Przyznam, że szalenie odpowiada mi rozpatrywanie futurystycznej wersji tego, co może nas czekać, kiedy głęboko odsłonimy się przed innymi i sami będziemy w stanie czytać w innych, jak w otwartych księgach. Co więcej, obrazowo jest spojrzeć na to od stron przyzwolenia i przymusu, tego, że nie wszystko da się cofnąć, nie wszystkiemu zapobiec, nie zawsze wyzwolić od narzuconych oczekiwań, a po upadku znaleźć siły na powstanie.

Drugim ciekawym zagadnieniem do rozważań jest kolonizowanie obcej planety, bo własna została zniszczona, wypełniona przemocą, drastycznie przeludniona, nie nadaje się do prowadzenia normalnego życia. Autor rewelacyjnie naprowadza czytelnika ku ścieżce powielania błędów ludzkości, kopiowania wzorców cywilizacyjnych zachowań, w tym ślepego fanatyzmu religijnego, nieokiełznanego pragnienia władzy, rozwiązywania konfliktów na drodze drastycznych rozwiązań. Zajmująco przyglądamy się męskiemu modelowi życia, w którym brakuje kobiecych pierwiastków, i zastanawiamy się, jak wpływa to na społeczne relacje, organizację funkcjonowania zamkniętej grupy, historię osobistych doświadczeń. Pisarz porusza sporo interesujących aspektów, ale nie nadaje im cech głównych i bocznych strumieni, płyną niejako przy okazji wypełniania się osobliwej misji głównych bohaterów, zaś czytelnik sam decyduje, w jakim stopniu się w nie zaangażuje. Lubię, kiedy w literaturze dla młodzieży odważnie naświetla się niełatwe i ambitne tematy z punktu widzenia nastolatków, dając im materiał do interpretacji i przemyśleń.

Podoba mi się podejście do kluczowych postaci, prezentują szeroką gamę szarości między bielą i czernią. Walczą nie tylko z wyjątkowo wrogimi przeciwnikami, ale też z własną tożsamością, wciąż niezdefiniowaną. Chętnie podążamy świadectwami przygód, sympatyzujemy z Toddem i Violą, coraz lepiej rozumiemy uwarunkowania ich przeszłości i determinanty teraźniejszości. Postaci konfrontują się z niełatwą prawdą, bolesnymi wspomnieniami, redefiniują wpojone zasady i wartości, a zatem zmieniają się, dojrzewają, formułują poczucie odrębności. Zastrzeżenia mam do zbyt potocznego języka, ale tylko w dialogach. Nie przekonuje mnie taka forma podkreślania braku wykształcenia bohatera, tym bardziej że ze środowiska dorosłych tego nie wynosi. Podejrzewam, że miało to zbliżyć Todda do młodych czytelników, uczynić go bardziej współczesnym, jednak i bez tego zabiegu powieść by się obroniła. „Czas płynie, nawet gdy tego nie śledzisz”, właśnie w takim duchu upływa spotkanie z książką, zanim się orientuję - docieram do końca, na szczęście zakończenie całkowicie zawiesza intrygę, tak jak lubię, skłania do sięgnięcia po kolejny tom.

Dział: Książki
sobota, 27 luty 2021 14:12

Bractwo Zagrożonych

Co mogą zrobić zwierzęta, gdy człowiek swoimi działaniami doprowadza do zagłady planety? Wziąć sprawy we własne ręce! I to w sposób naprawdę zaskakujący.

Pewnego dnia życie młodej niedźwiedzicy polarnej, Nukilik, wywraca się do góry nogami. Zostaje złapana przez grupę naukowców i przewieziona do instytutu zwanego Arką, przeznaczonego dla przedstawicieli gatunków zagrożonych wyginięciem. Na miejscu Nuk poznaje orangutana Ariefa, łuskowca Wangari, narwala Murdocka oraz dwa tchórze Jill i Hobbsa. Okazuje się, że po przybyciu do Arki każde z nich zyskało hiperinteligencję oraz zdolność mowy. Nie ujawniają swoich nowych umiejętności przed ludźmi z obawy przed czekającymi ich wówczas eksperymentami (zwierzaki zdążyły już poznać się na ludziach). Zamiast tego zakładają Bractwo Zagrożonych i zamierzają wykorzystać swoje zdolności, by pomagać innym zwierzętom.

Bractwo Zagrożonych to pierwszy tom cyklu skierowanego do dzieci zainteresowanych zwierzętami i ochroną środowiska. Jego autorami są Philippe Cousteau, ekolog, działacz społeczny i gospodarz licznych programów przyrodniczych oraz Austin Aslan, mający na swoim koncie m.in. książki Turbo Racer. Duet autorów stworzył powieść, która z jednej strony przyciąga uwagę i z pewnością zaintryguje młodszych czytelników (znajdą w niej dynamiczną akcję, zagadkę do rozwiązania oraz sympatycznych bohaterów), a z drugiej strony ma na celu rozbudzenie w nich świadomości ekologicznej. Bardzo mocno jest zaakcentowany wątek bezpośredniego wpływu człowieka na środowisko naturalne, najczęściej wpływu bardzo negatywnego. Na przykładzie poszczególnych bohaterów i ich doświadczeń można przekonać się, jak niszczycielską siłą władają ludzie i jak bardzo potrzebne jest wprowadzenie zmian. Zanim będzie za późno.

Książka została zilustrowana przez Jamesa Madsena. Pozwalają one lepiej wyobrazić sobie poszczególnych bohaterów, dlatego trochę szkoda, że nie są kolorowe, tylko utrzymane w skali szarości i jest ich stosunkowo niewiele. Dobrym pomysłem było dołączenie informacji na temat gatunków, które reprezentują pojawiające się w powieści zwierzęta. Czytelnicy mogą dowiedzieć się, jak wyglądają i gdzie żyją niedźwiedzie polarne, orangutany, łuskowce, narwale i tchórze czarnołape. Co więcej, mogą również przeczytać, jakie działania może podjąć każdy z nas, by pomóc w ich ochronie. Troska o środowisko naturalne może się już bowiem rozpocząć od najmłodszych lat, a ochronę przyrody warto zacząć od własnego domu.

Podsumowując, Bractwo Zagrożonych to bardzo dobre rozpoczęcie obiecującego cyklu, który łączy w sobie przyjemne z pożytecznym. Świetna propozycja dla wszystkich młodych miłośników przyrody.

Dział: Książki
czwartek, 26 listopad 2020 07:50

Magiczny ekspres

Podróże magicznymi pociągami to jeden z elementów pojawiających się co pewien czas w powieściach i filmach dla dzieci i młodzieży. Jednym z takich magicznych pociągów uczniowie Hogwartu co roku dostają się do swojej szkoły, a dzięki Ekspresowi Polarnemu pewien chłopiec odzyskał wiarę w moc Bożego Narodzenia. Teraz pojawił się na scenie inny niezwykły skład - Magiczny Ekspres, będący nie tyle środkiem lokomocji, co szkołą dla nastolatków obdarzonych wybitnym potencjałem i talentami. 
 
Życie trzynastoletniej Flinn Nachtigall nie jest usłane różami. Dziewczyna mieszka z matką i czterema przyrodnimi braćmi w obskurnym, położonym na uboczu domu gdzieś na niemieckiej prowincji. W szkole jest outsiderką, w domu czuje się nierozumiana i odstawiona na bok przez wiecznie zagniewaną, jakby pogrążoną we własnym świecie matkę. Jedyną osobą, która naprawdę troszczy się o Flinn i która jest dla niej całym światem, jest jej starszy o dwa lata brat, Jonte. A właściwie był, ponieważ pewnej nocy chłopak niespodziewanie zniknął. Policja nigdy nie wpadła na jego ślad, nie wiadomo, co się z nim stało. Jedynym tropem, jaki po nim pozostał, to pocztówka, którą wysłał siostrze kilka dni po zniknięciu. Pocztówka z wizerunkiem pięknego, majestatycznego pociągu. Problem w tym, że ów pociąg jest widoczny jedynie dla Flinn, wszyscy pozostali widzą na kartce papieru jedynie starą drezynę. Dlaczego? 
 
Flinn jest przekonana, że zniknięcie Jontego ma związek ze starym, opuszczonym dworcem, dlatego często spędza tam czas, by nie ominąć jakiejś potencjalnej wskazówki. Pewnej nocy jednak nie jest na stacji sama - dostrzega białą, rozmazaną postać, a tuż po chwili na zdezelowane tory wjeżdża potężny, majestatyczny pociąg. Taki sam, jak na pocztówce od jej brata! Nie namyślając się długo, Flinn wskakuje do jednego z wagonów i odkrywa, że niezwykły ekspres jest tak naprawdę szkołą dla uzdolnionych i nietuzinkowych dzieci. Tyle tylko, że ona sama nie posiada biletu, dzięki któremu mogłaby w niej zostać, a samego Jontego nie ma wśród uczniów, mimo że na pewno był wcześniej na pokładzie pociągu... 
 
Wszelkie magiczne szkoły mają w sobie niezwykły urok. Które dziecko, zamiast matematyki nie wolałoby uczyć się takich przedmiotów jak „bohaterstwo”, „strategia i pewność siebie” czy „sporty walki”? Uczniowie nie uczą się zaklęć czy magii w tradycyjnym jej słowa znaczeniu. Wprawdzie otaczają ich sprzęty napędzane magiczną technologią, ale oni sami uczą się raczej wzmacniać swoje talenty i mocne strony, aby to w nich osiągnąć w przyszłości sukces.  
 
Dorosły czytelnik dostrzeże kilka typowych schematów, zgodnie z którymi główna bohaterka z czasem odkrywa pewną tajemnicę z przeszłości jej rodziny, dzięki której okazuje się kimś wyjątkowym, a także znajduje grono przyjaciół, którzy na pozór są outsiderami wśród szkolnej społeczności, ale ostatecznie okazują się prawdziwymi bohaterami. Można by się również zastanowić nad tym, dlaczego Flinn od początku nie wyjawia nauczycielom w pociągu swoich prawdziwych intencji, ponieważ tak postąpiłby prawdopodobnie każdy z nas i oszczędziłoby to wielu perturbacji. Mamy jednak przed sobą książkę dla młodszych czytelników i nie sądzę, by przeszkadzało im to w czerpaniu przyjemności z lektury. Znajdą w niej bowiem przygody, sympatycznych bohaterów, z którymi mogą się utożsamić oraz potężną dawkę tajemnic i niesamowitości. 
 
Magiczny Ekspres to obiecujący pierwszy tom serii, która ma szansę podbić serca wszystkich młodych miłośników fantastycznych opowieści. Czekam na drugi tom, a Was zachęcam do sięgnięcia po pierwszy. 

 

Dział: Książki
poniedziałek, 12 październik 2020 18:18

Kraina Nocy

 

Czy macie ochotę sięgnąć po mroczną baśń przełamującą schematy? Po historię osadzoną w Nowym Jorku, w którym grasuje mroczna siła, która wzięła na celownik niesamowite istoty rodem z fantastycznych opowieści? A może przeczytalibyście opowieść o walce z przeznaczeniem i próbie wytyczenia losu według własnych pragnień i marzeń? Jeśli na któregokolwiek z powyższych pytań odpowiedzieliście twierdząco, wypatrujcie Krainy Nocy, powinna Wam się spodobać. 

Powieść Melissy Albert to drugi tom mrocznego fantasy dla młodzieży i kontynuacja świetnego Hazel Wood. Z racji tego, że wydarzenia opisane w Krainie Nocy zdradzają kluczowe informacje z poprzedniej części, jeśli jeszcze nie czytaliście Hazel Wood, poczekajcie z czytaniem tej recenzji, aż nadrobicie lekturę pierwszego tomu – po co sobie spoilerować tak dobrze napisaną historię? 

Jeśli jednak macie za sobą opowieść o Alice Trzykrotce, bohaterce jednej z baśni rodem z Uroczyska, która postanowiła wyrwać się na wolność, zapraszam do dalszej lektury. Od ucieczki głównej bohaterki z mrocznej, baśniowej krainy minęły już dwa lata. Dziewczyna stara się za wszelką cenę prowadzić normalne, ludzkie życie. Ukończyła szkołę średnią i pracuje dorywczo w antykwariacie. Regularnie spotyka się też z dawnymi Historiami, które podobnie jak ona uciekły z Uroczyska, aby zaznać wolności i samodzielnego życia. I właśnie wtedy, gdy sprawy pozornie zaczynają się doskonale układać, wszystko sypie się jak domek z kart. 

Pierwsze oznaki złych zmian to pojawienie się czerwonowłosej Daphne o ostrych zębach i drapieżnym uśmiechu. Potem jest już tylko gorzej – kolejne Historie padają ofiarami brutalnego mordercy, który nie tylko pozbawia je życia (tym razem już na zawsze), ale też zabiera fragmenty ich ciał. Co kieruje zabójcą i kto będzie kolejny na jego liście? 

Jednocześnie, równolegle do wątku Alice, śledzimy losy Elery’ego Fincha, który w poprzednim tomie postanowił zostać w Uroczysku. Teraz jest zmuszony szukać drogi powrotnej, ponieważ stworzony przez Bajarkę świat chwieje się w posadach i coraz więcej jego mieszkańców ucieka, pozostawiając po sobie pogłębiający się chaos. Czy Finchowi uda się odnaleźć drogę do swojego świata i jaką będzie musiał zapłacić za to cenę? 

Z przyjemnością powróciłam do świata wykreowanego przez Melissę Albert, która w ciekawy sposób połączyła współczesną powieść młodzieżową z mrocznym fantasy, w którym trup ściele się stosunkowo gęsto, a bohaterów w pełni pozytywnych można policzyć dosłowni na palcach jednej ręki i to nie wykorzystując wszystkich pięciu z nich. Mam słabość do baśniowych klimatów, a tutaj dostajemy ich najlepszą wersję - oryginalną, pozbawioną cukierkowatej tkliwości, odartą z romantyzmu i brutalnie okrutną.  

Trochę do życzenia pozostawia postać głównej bohaterki. W pierwszym tomie Alice została przedstawiona jako dziewczyna z pazurem, teraz zdaje się, że niemal zupełnie pazurów się stępił. Dziewczyna nie może się zdecydować, po której stronie się opowiedzieć. Niby chce walczyć o swoją ludzką tożsamość, a jednocześnie podejmuje czasem decyzje, które całkowicie temu przeczą. Wprowadza chaos i zamęt, irytując nie tylko swoich pobratymców, ale i czytelnika. Na szczęście nie permanentnie, dzięki czemu można przymknąć na to oko, biorąc pod uwagę, że całą powieść czyta się naprawdę dobrze. 

Podsumowując, jeśli lubicie fantastyczne młodzieżówki utrzymane w mrocznych klimatach, cały cykl Hazel Wood z pewnością Wam się spodoba. 

Dział: Książki
czwartek, 01 październik 2020 14:02

A Curse So Dark and Lonely

 

Retelling Pięknej i Bestii, jakiego jeszcze nie było.

Uwielbiam czytać baśnie, szczególnie te mroczne, fantastyczne i pełne niespodziewanych zwrotów akcji. Z ogromnym zapałem sięgnęłam więc po pierwszy tom serii opowiadającej na nowo przygody Pięknej i Bestii, spod pióra Brigid Kemmerer, amerykańskiej pisarki ze stanu Maryland, „A Curse So Dark and Lonely”. Czy powieść spełniła moje oczekiwania?

Zarys fabuły

Czarownica rzuciła urok na księcia Rhena, zamykając go w kole czasu. Z każdą kolejną dziewczyną, która go nie pokochała, traci nadzieję i rozpoczyna cykl od nowa, od swoich osiemnastych urodzin. Co stanie się, jednak gdy los połączy drogi księcia i Harper? Dziewczyny, której życie nie jest usłane różami, a jej sposób myślenia zupełnie różni się od standardów, do których przywykł Rhen. 

Moja opinia i przemyślenia

Nie jest to pierwsza książka pisarki, jaką miałam przyjemność przeczytać. Jakiś czasem temu zagłębiłam się w lekturę powieści „Listy do utraconej”, która wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Tym chętniej więc sięgnęłam po „A Curse So Dark and Lonely”. Muszę przyznać, że była to słuszna decyzja. Książka wciągnęła mnie do swojego świata i nie uwolniła, dopóki nie doczytałam ostatnich stron. Teraz niecierpliwie czekam na kolejny tom, który, mam nadzieję, ukaże się już niedługo. 

Historia jest świetnie napisana. Brigid Kemmerer wie jak wzbudzić w czytelniku całą masę sprzecznych emocji. Bez trudu też potrafi przykuć jego zainteresowanie. Fabuła jest co prawda inspirowana znaną baśnią, ale zdecydowanie różni się od oryginału. Pisarka miała wiele własnych, doskonałych pomysłów, które w świetny sposób udało się jej zrealizować. 

Również bohaterowie są jej mocną stroną. Przyjemnie się o nich czyta, ale nie są to papierowe, pozbawione wszelkich wad postacie. W powieści znajdują się rozdziały pisane z punktu widzenia Rhena i Harper, dzięki czemu podczas lektury możemy ich doskonale poznać. 

Podsumowanie

„A Curse So Dark and Lonely” to prawdziwa uczta wyobraźni, nieco mroczna i niesamowicie wciągająca fantastyka młodzieżowa. Na długo po lekturze pozostawałam pod jej czarem i tak jak wspomniałam wcześniej, z niecierpliwością czekam na kolejny tom, który mam nadzieję, już wkrótce zagości na naszym polskim rynku wydawniczym. Jeżeli tak się nie stanie, to z pewnością sięgnę po wersję oryginalną, seria jest tego warta!   

 
 
Dział: Książki
poniedziałek, 21 wrzesień 2020 10:11

Zła Królowa

Holly Black wkradła się do serc polskich czytelników. Okrutny Książę stał się u nas bestsellerem. Ja sama czytałam te książki kilka razy. Jednak nie wszyscy wiedzą, że przed przygodami Jude i Cardana, autorka wydała inny cykl, zatytułowany Elfy Ziemi i Powietrza. To kolejne książki, które rozbudowują uniwersum wymyślone i stworzone przez Holly Black. Jeżeli czytaliście Okrutnego Księcia, na pewno pamiętacie pana Roibena, Kaye i Dwór Termitów. Pojawiają się w kilku istotnych scenach, a szczególnie pan Roiben pokazany jest jako ktoś, do kogo należy odnosić się z szacunkiem. Dzięki Złej Królowej będziemy mogli poznać ich historię.

„Dawno, dawno temu istniały dwa dwory, jasny i ciemny, cny i niecny. Ten pierwszy gromadził elfy powietrza, drugi elfy ziemi”.[1]

Kaye, wraz z matką, prowadzi koczowniczy tryb życia. Dlaczego? Ellen jest wokalistką zespołu rockowego, a bary i imprezy to jej drugi dom. W wyniku pewnych wydarzeń matka z córką wracają do rodzinnej miejscowości. Kaye nie jest normalną nastolatką – od dziecka widzi więcej. Jej historie o elfach, które ją odwiedzały, wzbudzały śmiech rówieśników. Jednak to nie były marzenia małej dziewczynki. Wszystko, co widziała Kaye było prawdziwe. Okazuje się, że dziewczyna staje się uczestnikiem walki pomiędzy elfami. Dwór Termitów jest miejscem przerażającym i strasznym, a dziewczyna wpada w ten świat z wielkim łoskotem.

Byłam oczarowana Okrutnym Księciem tak samo, jak historią Severina i Króla Olszyn. Zła Królowa została wydana już wcześniej, z okropną okładką i jeszcze gorszym tytułem. Na fali popularności najsławniejszej serii Black, wydawnictwo zdecydowało się wydać ponownie cykl Elfy Ziemi i Powietrza. Dwór Termitów jest miejscem mrocznym, dziwnym, a to, czego dowiedziałam się z Okrutnego Księcia, było… mało satysfakcjonujące. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o pixie Kaye i panu Roibienie, którego jedno spojrzenie mogło zmrozić krew w żyłach. Black pokazała mi, że potrafi mącić, mieszać, a miejsca przez nią stworzone są pełne tajemnic i magii.

Zła Królowa to książka, którą czyta się bardzo szybko. Strona za stronę wpada się w historię Kaye, która odkrywa swoje prawdziwe ja. Nie ma w tej powieści miejsca na to, aby choć na chwilę się zatrzymać i wziąć chociaż jeden oddech. Akcja biegnie do przodu niczym pendolino, nawet nie zwalniając przy przystankach. Z początku jedzie po prostej drodze, bo fabuła dopiero się rozkręca, ale późniejsze wydarzenia przypominają górskie serpentyny. Znacie? Tyle zwrotów akcji i dynamicznych scen już dawno nie spotkałam. Czytając Złą Królową, nie sposób nie zauważyć, jak wielką drogę przeszła autorka. Różnice pomiędzy serią Elfy Ziemi i Powietrza a Okrutnym Księciem rzucają się w oczy, ale nie uprzykrzają lektury. W niektórych momentach przeszkadzał mi brak spójnych przejść pomiędzy scenami.

Relacja pomiędzy Kaye a Roibenem intryguje. Wiedziałam, do jakiego punktu zmierza cała akcja, ale wątek miłosny jest zbudowany ciekawie. Bohaterowie powinni dostać więcej miejsca, żeby czytelnik mógł bardziej wsiąknąć w to uczucie, ale polubiłam oboje i jestem ciekawa, jak potoczą się ich dalsze losy. Muszę się przyczepić do kreacji tytułowej Złej Królowej. Mało jej w tej powieści, a sceny, w których się pojawia, nie oddają jej pełnego charakteru. Rozumiem, że autorka chciała skupić się na czymś innym, ale zabrakło to w tej książce złola, który tylko doda pikanterii akcji.

Cieszę się, że Zła Królowa poszerza uniwersum Black w bardzo istotne informacje. Lubię, kiedy książki autora się o siebie zazębiają, mają jakąś część wspólną. Dzięki temu jestem bardziej zżyta ze wszystkimi bohaterami, poznaje tajniki świata wykreowanego przez autora i... z książki na książkę kocham uniwersum coraz bardziej.

[1] Zła Królowa, Holly Black, wyd. Jaguar, strona 92.

 

Dział: Książki
piątek, 18 wrzesień 2020 15:35

Przyrodnia siostra

Historię Kopciuszka zna praktycznie każdy – zła macocha i okrutne przyrodnie siostry zrobiły z pięknej i dobrej dziewczyny służącą, ta za pomocą wróżki wybrała się na bal, zakochał się w niej książę, zgubiła pantofelek, książę przeszukał całe królestwo, odnalazł ją i… wszyscy żyli długo i szczęśliwie. No prawie wszyscy. Bo dobrze wiemy, że ogry… a nie, to nie ten motyw, że zła macocha i przyrodnie siostry nie żyły długo i szczęśliwie. Dopadła je karma i raczej nie miały lekkiego życia. W porównaniu do Kopciuszka, dziewczyny, która ze służącej stała się królową. Jednak co wtedy działo się z jej okropnymi siostrami?

Właśnie tę perspektywę zaprezentowała w swojej powieści Jennifer Donnelly, skupiając się przede wszystkim na jednej z brzydkich sióstr. Historia rozpoczyna się w tym słynnym momencie, gdy książę przybywa do ich domu i każda z obecnych w nim panien musi przymierzyć zgubiony pantofelek. Chcąc zdobyć bogactwo, pozycję i uznanie księcia, Isabelle obcina sobie palce u stopy. Niestety, kłamstwo wychodzi na jaw, a wtedy całe pasmo nieszczęść spada na dziewczynę jak grom z jasnego nieba. Czy w przypadku tej powieści możemy mówić o typowym retellingu? Wydaje mi się, że nie do końca.

Jest to bardzo luźna inspiracja dobrze znanej wszystkim bajki, ale tak naprawdę to zupełnie inna historia. Historia o samoakceptacji, o powierzchowności piękna, o spełnianiu marzeń – chociaż jestem w stanie dostrzec te wszystkie wyniosłe motywy w najnowszym dziele Donnelly, tak niestety z przykrością muszę stwierdzić, że powieść ta do mnie nie trafiła. Dostrzegłam w niej sporo mankamentów, które zdecydowanie nie działały na korzyść owej lektury. Przede wszystkim brakowało mi tutaj konkretnego celu – kierunku, w którym zmierzałaby fabuła. Niby chwilami dostrzegałam, że chodzi o to, że Isabelle próbuje odpokutować swoje grzechy, aby wróżka uczyniła ją piękną, ale jednak w dużej mierze rozwój wydarzeń sprawiał wrażenie nieuporządkowanego i chaotycznego. Jakby za dużo rzeczy zostało wrzuconych do jednego worka.

Ciekawe dla wielu odbiorców może się jednak okazać zaprezentowanie głównej bohaterki. Wydawać by się mogło, że przyrodnia siostra będzie zła, podła i okrutna, a tymczasem widzimy niesamowicie smutną i zagubioną istotę, która pragnie miłości i akceptacji. Praktycznie na każdym kroku była wytykana palcami, każdy wypominał jej brzydotę, a ona sama błąkała się od jednego punktu do drugiego. Zdecydowanie nie jest to „mój” typ bohaterki. Szanuję ją jednak za to, że podejmowała próbę walki o siebie, przebijała się przez nią odwaga, ale mimo wszystko to nie jest postać, z którą mogłabym się w jakikolwiek sposób zżyć.

Sam rozwój fabuły też nie do końca przypadł mi do gustu, chociaż przyznaję, że ostatnie sto stron wypadło znacznie lepiej niż początek. W końcu była jakaś konkretna akcja, która mnie nie nudziła. To właśnie dzięki zaskakującemu zwrotowi akcji ta powieść wiele zyskała, chociaż to wciąż za mało, abym uznała ją za naprawdę porywającą opowieść. Oczywiście szanuję autorkę za sam pomysł zrobienia głównej bohaterki z przyrodniej siostry, bo to zawsze jakaś odmiana od bajkowych księżniczek, życia długo i szczęśliwie czy po prostu wyidealizowanych schematów, ale odnoszę wrażenie, że nie do końca wszystko tutaj dobrze ze sobą współgrało.

Ciężko mi jednoznacznie ocenić tę powieść. Z pewnością znajdą się tacy odbiorcy, którym przypadnie ona do gustu i dostrzegą w niej coś więcej niż typową rozrywkę literacką. Nie da się ukryć, że są w niej pewne życiowe mądrości czy przesłania, ale po prostu sama fabuła i bohaterowie do mnie nie trafili. Jednak jeżeli lubicie retellingi – lżejsze bądź bardziej przypominające pierwowzór, to może jednak powinniście dać tej książce szansę.

Dział: Książki
czwartek, 27 sierpień 2020 18:50

Smocza straż. Pan Widmowej Wyspy

„Smocza straż. Pan Widmowej Wyspy” to trzeci tom nowej serii Brandona Mulla, która jest kontynuacją kultowego już „Baśnioboru”. Rozpoczyna się dokładnie w miejscu, w którym zostawił na drugi tom, czyli „Gniew króla smoków”. Smoki wciąż szukają sposobności do okazania dominacji nad ludźmi. Trudno sobie wyobrazić większe zagrożenie. A jednak… Czy jednak pozostawiona sobie Kendra może stawić czoła temu mrocznemu zagrożeniu bez pomocy Setha, który zawsze jej towarzyszył?

Tym razem zobaczymy Setha w niecodziennej sytuacji. Oto dopiero co stracił pamięć i dodatkowo został porwany, albo jak się mu wmawia – wyzwolony. Przez amnezję nie bardzo wie komu ma wierzyć, bo właściwie każda histora, którą słyszy, jest prawdą. Zwyczajnie opowiadają ją każdy z własnego puntu widzenia. Dla Setha takie życie jest ciężkie. Szczerze mu współczułam, jednak dzięki temu niesamowicie głęboko mogliśmy poznać Setha, dotychczas będącego dość często przypadkowym bohaterem lub chłopcem, który ma nieprzemyślane decyzje. Wszak już raz opowiedział się nie po tej co wszyscy w Baśnioborze stronie. Tym razem poznamy jego prawdziwe pragnienia.

Jednak rzecz nie będzie się działa ani w Baśnioborze ani w twierdzy. Książka przenosi czytelnika do tropikalnych miejsc z plażami i palmami, ale z pewnością nie są to wakacje. Tu niebezpieczeństwo czai się pod każdym ziarnkiem piasku, za i nawet w każdym kwiatku. Będzie to wyspa zamieszkała przez pewne plemię, dzięki którego pomocy być może Kendra znajdzie brata i lubego, a Seth wypełni dość mroczne przyrzeczenie.

Osobiście nie jestem fanem fabuły bazującej na utracie pamięci przez bohatera. To dość oklepany zabieg, jednak w książce to działa. Ale jest trochę "ale". Po pierwsze, osobowość Setha, choć nadal podobna do Setha, uległa zmianie. To prawda, pamięta takie rzeczy, jak nazwy stanów i jak działają rzeczy, ale każdy osobisty element tego, kim on jest, jego opinie i tak dalej, został całkowicie wymazany. Otóż, jedną z powszechnych zasad amnezji jest to, że w każdej sytuacji osoba, która doznała amnezji, nie zachowywałaby się inaczej niż z pełną pamięcią - to znaczy, jej osobowość pozostałaby taka sama. Tu Seth zmienia się z ufnego każdej podpowiedzi raptusa w planującego z wyprzedzeniem niedowiarka. Trochę denerwowała mnie też przemiana Kendry. Jasne, straciła nagle brata i dopiero co chłopaka, którego chyba pokochała, jednak czy to może aż tak wpływać na jej zachowanie? Stała się bierna, ciągle szukała kogoś, z kim mogłaby podzielić się swoim żalem, a dotąd każda porażka czy śmierć raczej skłaniały ją do działania niż zaniechania.

Jest za to coś co mnie ucieszyło: spisek. W pierwszych dwóch książkach nie było super mocnego, nadrzędnej intrygi. Smoki dokonują wyzwolenia i naturalnie próbują zdominować świat. W tej trzeciej części sprawy zaczynają się jednak łączyć. Nierozwiązany problem poruszony w pierwszej książce zostaje rozwiązany. I do końca nie jest jasne, dokąd się potoczą.

Za to według mnie zakończenie, które tym razem nie jest typowo niszczycielskim cliffhangerem, jest naprawdę udane. Nawet powiedziałabym, że znacznie lepsze niż to w poprzednich dwóch tomach serii. Jest nadal dość otwarte, ale wydaje się, że daje nadzieję, czego tamte raczej pozbawiały. Oczywiście, wciąż jest wiele rzeczy nierozwiązane i wiele rzeczy, które mogą pójść nie tak, ponieważ nasi złoczyńcy wciąż działają, ale przynajmniej teraz mamy od czego zacząć walkę z nimi. Nie ma poczucia beznadziei. Przypomina to nieco zakończenie „Gwiezdnych wojen: Ostatni Jedi”, ponieważ jest szansa na wszystko, co się wydarzy, a historia może pójść w każdym właściwie kierunku. Teraz tylko wystarczy czekać na kolejne losy rodzeństwa.

I to jest najtrudniejsze! To czekanie. Polubiłam rodzeństwo Soersenów już od pierwszego tomu „Baśnioboru”. „Smocza straż” całkiem ciekawie rozwijają ich losy, nadając bardzo poważne jak na ich wiek obowiązki. To taka wspaniała historia, którą mogę wszystkim polecić. Jeśli kochasz wielką fantazję pełną przygód i mistycznych stworzeń, to jest to książka dla Ciebie.

Dział: Książki
sobota, 08 sierpień 2020 21:11

Królestwo dusz

Ta książka jest inna, zadziwiająca, przepełniona odmienną kulturą, zapachami, emocjami, wierzeniami. Królestwo dusz to opowieść, różniąca się od historii, które czytałam do tej pory. To zadziwiająca, nieco mroczna lektura, którą warto wpisać do swojej listy must read. 

Arrah pragnie magii. Ma nadzieję, że ta w końcu do niej przyjdzie. Dodatkowo, ciążą na niej rodzinne oczekiwania, szczególnie ze strony matki. Niestety, czas mija, a Arrah nie przejawia żadnych, magicznych skłonności. Pewnego razu odkrywa, że jej okrutna matka ma straszny plan. Tworzy jej siostrę bliźniaczkę, której moc ma za zadanie obudzić Króla Demonów, które okrucieństwo owiane jest legendami.  Gdy on powróci, nikt nie będzie bezpieczny. Niestety, matka Arrah nie pozwala jej ostrzec innych i powstrzymać złej siostry. Czy dziewczyna poświęci wszystko, aby uratować świat? I czy jej się to uda. 

Ta książka przesiąknięta jest magią. Mroczną, egzotyczną, z bogami, tak zadziwiającymi i intrygującymi, że aż chce się dowiedzieć o nich wszystkiego. Rena Barron to autorka, która stworzyła fantastyczny, magiczny świat, który zachwyca od pierwszych stron Królestwa Dusz. Kraina, w której zamieszkują bohaterowie, jest wielowarstwowa, pełna tajemnic i sekretów. Jednak Rena Barron, pomimo mojego zachwytu nad kreacją świata teraz, trochę mnie zraziła do swojej powieści na początku lektury. Dlaczego? Autorka rzuca czytelnika w sam środek wydarzeń i kilkanaście stron to błądzenie we mgle. Nowe nazwy, miejsca, ogrom bohaterów, przedziwnych obrzędów jest dla czytelnika bardzo mylące, a brak konkretnego wprowadzenia czy też wyjaśnienia, powoduje, że trudno się wczytać w lekturę i docenić jej złożoność. Nie wiem, czy to wina tłumacza, czy też autorka w oryginale nie umieściła żadnych wyjaśnień, ale przez całą lekturę napotykałam się na nowe słowa, które niewiele mówią. Z jednej strony mamy piękny, zadziwiający świat, który chcę się odkrywać, bo jest przesiąknięty Afryką, a z drugiej jego złożoność i brak odpowiedniego wprowadzenia trochę zniechęca do lektury.

Bardzo podobała mi się fabuła, chociaż , że opis na okładce zdarza zdecydowanie zbyt dużo i odbiera prawdziwą frajdę z lektury. Akcja rozkręca się bardzo powoli, wręcz wlecze się ślimaczym tempie, jednak są momenty, które czyta się z rosnącą ekscytacją, a krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach. Niestety, po zakończonej lekturze nadal mam w głowie mętlik i chociaż próbuje sobie wszystko poukładać, to czuje, że nie będzie t łatwe. Królestwo Dusz jest książką dobrą, ale sporo jej brakuje do tego, aby stać się powieścią fenomenalną; taką, która pochłonie czytelnika i cały otaczający go świat; taką, która oczaruje odbiorcę, uwiedzie go i nie da o sobie zapomnieć.

 

Dział: Książki
poniedziałek, 03 sierpień 2020 21:10

Wrona

Fe żyje w świecie, gdzie społeczeństwo podzielone jest na kasty. W tej, której się urodziłeś, w tej umierasz. Nie można się wypisać czy przepisać do innej, lepszej kasty.  Każda z nich symbolizuje co innego, a jej członkowie wyróżniają się pewnymi mocami. Fe należy do Wron. Kasty najbardziej niedocenianej i najbardziej krzywdzonej. A to dziewczyna i jej „rodzina” odpowiadają za to, aby zabrać ofiarę moru z wioski. Fe przygotowuje się do roli wodza stada, żeby zastąpić swojego tatkę. Gdy okazuje się, że dwóch zabranych z pałacu królewskiego młodzieńców żyje i odpowiedzialni są za los całego królestwa, dziewczyna zawiązuje z nimi Przymierze. Teraz życie jej, jak i stada Wron, znalazło się w niezwykłym niebezpieczeństwie. Fe będzie musiała wyruszyć w podróż usianą pułapkami, pełną trudnych podejść i ciągłego wysiłku. Czy jej i paniczom, którzy jej towarzyszą, uda się ocalić całe królestwo?

Nie jest to książka fenomenalna. Ma wady, które trochę mi przeszkadzały w trakcie lektury, ale … zakochałam się. To jedna z tych lektur, których wady widzę, ale pomimo to, uwielbiam bohaterów, świat stworzony przez autorkę i magię, która aż emanuje z kart powieści. Wiem, że inni wytykają jej bezlitośnie wady, nie patrząc na wszystkie pozytywne aspekty, ale ja postaram się przekonać was, że czas spędzony z Wroną nie będzie stracony. Opowiem wam o serii, którą można pokochać całym serduchem i wyczekiwać z niecierpliwością na kolejny tom.

Wrona jest książką dość oryginalną. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim podziałem kastowym, jak w powieści Margaret Owen. Trochę to przypomina system w Indiach, a przeniesienie go do świata fantastycznego to wielki plus. Fe jest Wroną. Należy do najgorszych z kast. Ludzie nimi gardzą, ale gdy tylko mor pojawia się w ich wiosce/mieście wzywają je, aby uporali się z grzesznikiem. Wrony nigdy nie mogą czuć się bezpiecznie. Świat stworzony przez Owen oraz zasady, jakie w nim panują, wydają się z początku mętne, ale im dalej w lekturę, tym autorka coraz więcej wyjaśnia i rozgania mgłę. Jeden wątek, który wydaje się być osią napędową serii jest tutaj ledwie zaznaczony, a główny złoczyńca wspominany i pojawia się raz. We Wronach obserwujmy drogę jaką pokonuje Fe i jej towarzysze. Ludzie z innych kast, inaczej wychowani, inaczej patrzący na świat. Owen wyraźnie zaznaczyła, jak różne są ich światy. Później, gdy wędrówka stawała się coraz cięższa, można było zauważyć zmianę w tym, jak bohaterowie patrzyli na kasty. Zauważali, że świat nie jest czarno-biały.

Nie brakuje tutaj wątku miłosnego, ale ledwie o nim wspomnę, bo zdradzenie czegokolwiek więcej, będzie dla Was dym spoilerem. Bardzo podobała mi się kreacja zarówno Fe, która nie da sobie w kaszę dmuchać, jak i paniczów. Spotkanie tych dwóch światów było… zadziwiające. Każdy z bohaterów to odrębna, wyrazista postać, a jeszcze nie wszystko widzieliśmy. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach Margaret Owen mnie zaskoczy!

Dział: Książki