Rezultaty wyszukiwania dla: krymina
Sekretna kolacja
Czterech przyjaciół i świat pełen możliwości. Niestety dość szybko przygniata ich brutalna rzeczywistość i zmuszeni są podjąć radykalne kroki. Decydują się na założenie nietypowego biznesu. Organizują kolacje, na których serwuje się dania stojące w ostrej sprzeczności z przyjętymi zasadami moralnymi.
Twór autora Dziewczyny w walizce jest książką dość nietuzinkową, ponieważ zapisana została w formie relacji głównego bohatera. Dante opowiada swoją historię i już na początku informuje czytelnika, jak kończy się jego przygoda. Dzięki temu uważnie śledzić można wszystkie poczynania bohaterów, ich decyzje i zachowanie, nie skupiając się na rozważaniach dotyczących zakończenia tej opowieści.
Raphael Montes stworzył niebywale wiarygodnych bohaterów, z którymi można się utożsamić. Każdy z nich ma swoje wady i zalety, wzloty i upadki, preferencje i ekscentryczne zwyczaje. Autor niesamowicie lekko operuje słowem i nie zanudza nieciekawymi wywodami, przez co książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie.
Historia obfituje w ciekawe i nadzwyczaj naturalne dialogi. Główni bohaterowie są studentami, przez co Sekretna kolacja naszpikowana jest charakterystycznym młodzieżowym slangiem. Warto tu wspomnieć również o samej konstrukcji książki. Wydawnictwo pokusiło się o wydrukowanie charakterystycznego okienka z dymkami wiadomości popularnego komunikatora internetowego, strony z przepisem na danie z zastosowaniem ludzkiego mięsa i wielu innych dodatków, które uprzyjemniają lekturę.
Raphael Montes z wielkim rozmachem napisał swego rodzaju czarną komedię. W swojej powieści porusza bardzo trudne i ogromnie kontrowersyjne tematy, lecz robi to z lekkim przymrużeniem oka. Sekretna kolacja zdecydowanie daje do myślenia i zmusza czytelnika do głębszych refleksji. Nad przyjętymi powszechnie zasadami etycznymi czy nad problemem głodu na świecie.
Momentów, które mogą zniesmaczyć czytelnika jest stosunkowo niewiele, choć Brazylijczyk wplótł do swej opowieści kilka wstrząsających zdarzeń i przemyśleń. Autor sprawnie żongluje emocjami i wciąż zaskakuje nowymi rozwiązaniami. Zadziwiające zakończenie jest naprawdę satysfakcjonującym zwieńczeniem ciekawej historii. Brak tu rozterek sercowych i nudnawych monologów. Sekretna kolacja to powiew świeżości, coś zupełnie nowego, zabawnego i przede wszystkim inteligentnego.
Wszyscy patrzyli, nikt nie widział
„Wyobraź sobie, że siadamy do dużej gry. Ty jesteś fascynat, więc ten dom przegrywasz. Ty jesteś przegrany – ja jestem wygrany. Ty nie masz domu – a ja? (...) Ja także go nie mam. Bo wygrałem tylko złotówki. I każda gra ma taką właśnie przemienność: różne wartości potrafi zamienić na złotówki. Ale odwrotnie... nie da się, niestety” – ten cytat z „Wielkiego Szu” w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego przychodzi na myśl, kiedy sięgamy po debiut literacki Tomasza Marchewki.
Powieść „Miasto Szulerów. Wszyscy patrzyli, nikt nie widział”, opublikowana nakładem Wydawnictwa SQN, jest właśnie inspirowana filmem, czego Marchewka nie kryje. Nawiązania są tu na tyle wyraźne, że wszyscy miłośnicy zarówno kina, jak i łotrzykowskich historii, znajdą tu coś dla siebie. Nie wspominając już nawet o wielbicielach pokera i innych gier karcianych, którzy wielokrotnie chcieli poznać sztuczki wytrawnych graczy, a także odkryć sposoby, zabezpieczenia się przed nimi.
Autor przenosi nas do Hausenberga – miasta, które wydaje się nigdy nie spać. To tu żądza – zarówno władzy, jak i pieniędzy – wyciąga swoje macki po kolejnych straceńców, tu znajdują zaspokojenie w ramionach prostytutek, tu mogą sprawdzić swoją skuteczność i nabyte umiejętności przy karcianych stolikach. Tu też działa Wielki Teatr, w którym jedną z najjaśniejszych gwiazd jest piękna Camilla. Ale to nie ona jest główną bohaterką powieści, ale genialny szuler, Slava. Od lat pobierał on nauki u mistrza, zwanego Profesorem, zgłębiając tajniki hazardu i historii oszustwa oraz wszelkich karcianych sztuczek. Jest ambitny, piekielnie inteligentny i ... cechuje go brawura granicząca z głupotą. Może właśnie dlatego porywa się na akcję, na którą nie jest jeszcze gotowy. A może to okoliczności sprawiają, że tak naprawdę od samego początku nic nie jest takie, jakie miało być? Całe szczęście, że w odpowiednim momencie pojawiają się starzy druhowie: Petr, który sam siebie określa mianem pierwszego pośród złodziei oraz zabójca Nino Perrez.
Konstrukcja powieści sprawia, że mamy okazję poznać wszystkie aspekty działalności Slava, autor przenosi nas bowiem do miasta w różnych okresach życia bohatera, ukazując jednocześnie koloryt tego miejsca, jego mieszkańców, a także fascynujący, choć niebezpieczny półświatek. Podczas lektury zwraca uwagę niezwykły klimat, który udało się Marchewce wykreować, a także sam obraz środowiska, w którym uczciwość jest nieznanym słowem. Mimo widocznego talentu, niezwykłej plastyczności języka i interesującej koncepcji powieści, trudno mi jednak było zasiąść przy karcianym stoliku z bohaterami, trudno było i w pełni wczuć się w nakreślone sytuacje. Brak jest w książce tych emocji, które sprawiłyby, że z bijącym serce, zgłębia się kolejne strony. Mimo tego jednak po powieść sięgnąć warto, choć będzie ona z pewnością lekturą, którą w pełni doceni określona grupa zainteresowanych odbiorców. Należy również zapamiętać nazwisko autora, bo z takim potencjałem możemy być pewni, że jego powieści jeszcze wielokrotnie pojawią się na półkach księgarni.
Pies Baskerville'ów
Zapewne każdy miłośnik kryminałów sięgnął przynajmniej po jedno dzieło Arthura Conan Doyle'a. Sherlocka Holmesa przedstawiać nikomu nie trzeba, a jednak ja do tej pory nie przeczytałam żadnej książki z udziałem tego słynnego detektywa. Tym bardziej lektura „Psa Baskerville'ów” była dla mnie zagadką, a to od niej zależało, czy zdecyduję się sięgnąć po resztę twórczości szkockiego pisarza.
Charles Baskerville umiera w niejasnych okolicznościach — jego ciało zostaje znalezione przy moczarach, a nieopodal widać ślady łap zwierzęcia. Przywodzi to na myśl legendę krążącą po rodzie Baskerville'ów — o ogromnym psie, który prześladuje tę rodzinę. Kiedy sprawa trafia do Sherlocka, ten postanawia, że rozwiąże zagadkę. Niedługo do posiadłości Baskerville Hall ma przyjechać Henry, a za radą detektywa będzie mu towarzyszyć jego pomocnik, doktor Watson.
To właśnie ten ostatni jest narratorem powieści i relacjonuje nam wszystkie wydarzenia, które towarzyszyły mu od początku przejęcia sprawy śmierci Charlesa Baskerville'a. Przez sporą część powieści to właśnie jego poczynania śledzimy, tym samym spycha on postać Sherlocka Holmesa na bok. Nie sposób jednak nadmienić, że Holmes pomimo nieobecności przez pewną część utworu nadal jest znaczącą postacią, gdyż to on stał się pomysłodawcą poprowadzenia śledztwa, jak i ostatecznie rozwiązał zagadkę.
Początkowo akcja toczy się w Londynie, jednak później wraz z bohaterami przenosimy się do posiadłości Baskerville Hall. Tam poznajemy pozostałych bohaterów powieści wraz z krótką ich charakterystyką. Tym samym każda postać nabiera znaczenia dla historii, a czytelnik o każdej z nich potrafi powiedzieć coś charakterystycznego, bowiem kreacja poczyniona przez Doyle'a pozwala na zapamiętanie istotnych cech konkretnych osób.
Chociaż akcja mknie do przodu i nie ma miejsca na nudę, nie sposób pogubić się w historii dzięki uczynieniu narratorem Watsona. Jest to o tyle istotne, że gdyby narratorem był sam Sherlock Holmes, nie bylibyśmy w stanie nadążyć za jego tokiem myślenia. Jego przyjaciel zaś, choć oczywiście również stara się łączyć fakt i wysuwać odpowiednie wnioski, popełnia błędy i tak jak czytelnik nieraz nie rozumie poczynań Sherlocka.
Sama historia jest nie tylko ciekawa, ale również intrygująca i tajemnicza. Przerażające odgłosy, ślady łap i nadal niewyjaśniona śmierć Charlesa potrafią wywołać u czytelnika niepokój, a nawet strach. Obecne intrygi i rodzinna legenda dodają dreszczyku emocji, a poznawanie przeszłości bohaterów urozmaica całą historię.
„Pies Baskerville'ów” to niewątpliwie klasyka kryminału, więc oczywiste jest, że polecam ją miłośnikom tego gatunku. Jeśli zaś zastanawiacie się, czy jest to dobra pozycja do rozpoczęcia przygody z Sherlockiem, to nadmienię, że mnie zachęciła, by więcej poczytać o jego perypetiach.
"Skrzywiona litera" - PATRONAT
Tom Franklin, zdobywca nagrody imienia Edgara Allana Poe, powraca z kolejną przejmującą powieścią, której akcja rozgrywa się w stanie Mississippi.
Festiwal
„Scena zbrodni przypomina zamalowane płótno - detektyw musi jedynie odczytać podpis autora.” – pisał Michael Capuzzo i zapewne wielu funkcjonariuszy zgodziłoby się z tym stwierdzeniem. Tak, jak nie ma zbrodni doskonałych, tak każde miejsce jej dokonania, a także ciało ofiary, noszą na sobie znaki wskazujące na mordercę. Problem w tym, że czasami są one tak subtelne, że nie sposób jest ich dostrzec, niekiedy też nie potrafimy ich odnaleźć.
Czy taka sytuacja ma właśnie miejsce w przypadku zbrodni popełnionej na terenie warszawskiej Fabryki Likierów i Wódek Gatunkowych? Owa makabryczna sceneria, czyli zrujnowana fabryka w centrum dzielnicy Praga, to – jak się okazuje – najnowsza atrakcja turystyczna miasta. Tu bowiem dwa lata wcześniej miały miejsce makabryczne wydarzenia, nikt jednak nie spodziewał się, że opuszczony budynek znów spłynie krwią. I to dosłownie, bowiem ofiara, którą znajduje grupa turystów, została pozbawiona piersi i warg sromowych, a wszystko wskazuje na to, że sprawca dokonał tego brutalnego okaleczenia jeszcze za życia kobiety. Pozostawił ją nagą, powieszoną głową w dół, by udusiła się własną treścią żołądka. Przybyły na miejsce Szuman i śliczna aspirant Kozak z Centralnego Biura Śledczego rozpoczynają śledztwo, które zaprowadzi ich do podziemia awangardowych artystów, drag queen, w szeregi feministycznych bojówek i na Festiwal Cipki, gdzie królują waleczne feministki. Co jednak to wszystko ma wspólnego z dokonaną zbrodnią?
Przekonamy się o tym dzięki mocnej i mrocznej powieści, opublikowanej nakładem Wydawnictwa W.A.B., pt.: „Festiwal”, będącej drugim tomem cyklu zapoczątkowanego thrillerem „Bastard”. Andrzej Dziurawiec zbiera nas do samego piekła, pokazując najpodlejsze zbrodnie, jakich tylko można dokonać, ale i przestawiając środowisko polskich feministek, homoseksualistów czy dawnych mieszkańców komuny. Nie jest to powieść dla osób nadmiernie wrażliwych, bowiem niezwykle plastyczne opisy okaleczonych ofiar nawet twardych funkcjonariuszy policji przyprawiają o torsje. Z pewnością jest to jednak pozycja dla tych wszystkich, którzy cenią sobie dobrą powieść, której zaletą nie jest może dynamika akcji czy zaskakujące jej zwroty, ale z pewnością jest nią styl autora i kreacja bohaterów.
Dwa lata temu, jednym z głównych bohaterów wydarzeń, był emerytowany już funkcjonariusz Szubert. W jego przypadku ta ostatnia sprawa okazała się być przekleństwem, bowiem jej rezultatem jest utrzymujący się brak kontaktu z ukochaną córką Roksi. Nie potrafiła ona wybaczyć ojcu zaangażowania w pracę oraz faktu, że pociągnęło to za sobą jej rozstanie z ukochanym, który nie mógł uwierzyć, że jego ojciec był mordercą. Irracjonalny gniew, który Roksi czuje sprawił, że oboje cierpią samotnie, nie potrafiąc pokonać bariery, która przed nimi wyrosła. Jedynym pocieszeniem dla Szuberta są chwile spędzone z piękną Havą, choć i one okupione są bólem, bowiem kobieta jest partnerką jego najlepszego przyjaciela. Szubert jeszcze nie wie, że już niedługo samotność będzie jego najmniejszym zmartwieniem...
Ofiara znaleziona w fabryce okazuje się być znaną pisarką, autorką kontrowersyjnych poradników, między innymi na temat obsługi penisa, a także jednym z honorowych gości na festiwalu Waginalia, Sophią Marią de Lamballe. Niestety rzesze feministek nie doczekają się już na De De, bowiem tak brzmiał jej pseudonim artystyczny. Bardziej jednak od dorobku literackiego ofiary interesujący jest niezwykły tatuaż, wykonany w nieużywanym już od ponad tysiąca lat języku gy'yz. Okazuje się, że jest on identyczny jak ten, który miał Adam Wellman, mężczyzna zamordowany dwa lata wcześniej. Co więcej, tatuaż ten przedstawia trzy imiona: Adam, Sophia i .... Hava.
Jak potoczy się ta historia? Co wspólnego mają ze sobą te dwie zbrodnie i czy imię Havy pojawia się tam przypadkowo? Czy to możliwe, żeby chodziło o przyjaciółkę Szuberta? Przekonamy się o tym dzięki lekturze książki, która nie pozwoli nam zasnąć, która daje nam przedsmak zarówno talentu autora, jak i zawiłości ludzkiej psychiki. Mimo iż sporo miejsce zostało poświęcone emocjom bohaterów, iż pojawiają się różny wątki poboczne, które nieco osłabiają tempo akcji i rozpraszają czytelnika, to jednak kolejne, równie makabryczne zbrodnie, szybko przykuwają nasza uwagę. I znów przenosimy się do świata dla nas niezrozumiałego – bo czyż można zgłębić umysł mordercy?
Radykalni. Terror
Nienawiść to słowo klucz tej powieści. Ślepia wiara i chęć zemsty prowadzą nas w najciemniejsze zaułki największych europejskich miast.
Rok 2023. W toczonej wewnętrznym konfliktem Europie radykalni islamiści wykorzystują słabość rządzących do stopniowego anektowania terytoriów dużych miast. Strefy szariatu rosną w zastraszającym tempie, radykaliści głośno nawołują do nienawiści w stosunku do niewiernych, a policja – zastraszona i wiedziona poprawnością polityczną, nie robi nic. Kuba - mieszkający i pracujący w Hiszpani student, poznaje Nawal, piękną i tajemniczą Arabkę. Po pół roku ich miłość kwitnie, spodziewają się dziecka i planują wspólną przyszłość. Niestety, nie dane jest im jej dotrwać, gdyż porwani wraz z parą swoich przyjaciół przez rodzinę Nawal, stają się obiektem walki z niewiernymi. Kuba i Michał cudem unikają śmierci, Monika zostaje porwana, a Nawal okrutnie zamordowana na oczach ukochanego. Rozpoczyna się szaleńcza pogoń za zemstą i nadzieją na uratowanie Moniki z rąk jednego z najbardziej radykalnych przywódców islamskiego zgrupowania w Europie.
Nie uważam się za osobę, którą łatwo zniesmaczyć lub zgorszyć. Nie mdleję na widok lejącej się strumieniami posoki czy martwego ciała. Ba! Po lekturze „Trupiej Farmy” Billa Bassa w jakimś sensie mnie to nawet fascynuje. Jednak ta książka sprawiła, że byłam zmuszona ją sobie dawkować. Nie byłam w stanie czytać więcej niż 2-3 rozdziały na raz. Opisywane w niej wydarzenia były przerażające, tym bardziej, że tak prawdziwe. Przedstawienie islamistów od tej najgorszej strony momentami budziało mój niesmak. Nie jestem 100% laikiem w tej kwestii. Interesuję się tą tematyką od jakiegoś czasu, choć zdaję sobie sprawę jak mało nadal o tym wiem. Niemniej jednak muszę przyznać, że niektóre wydarzenia w książce były nad wyraz wiarygodne. Przez to właśnie stały się dla mnie jeszcze bardziej przerażające.
Powieść, którą określiłabym jako triller, serwuje nam ciężki, mroczny klimat pełen brutalności, zupełnie bezdusznych i wynaturzonych zachowań ludzkich. Nakreśla nam naszą możliwą przyszłość, gdzie człowiek jest największym potworem, bez względu na to, po której stoi stronie. Religia i zemsta to najgorsi doradcy, podszeptujący ludziom najgorsze okropieństwa. Dokładnie to przedstawia książka, biorąc za, wydawałoby się, przykład historię Kuby i jego najbliższych.
Fabuła książki nie gna w szaleńczym tempie. Rządzi się jakby swoimi prawami, nie spieszy się, a stawia raczej na skradanie się z punktu A do punktu B. Wszystkie wydarzenia mają swoje logiczne następstwa, wszystko układa się w spójną całość. Widać zatem, że akcja nie musi być szybka, aby zapierać dech. To co sprawiało, że otwierałam podczas lektury szeroko oczy to epatująca z każdej prawie strony brutalność i okrucieństwo. Niewiarygodnie dokładne opisy morderstw sprawiały, że coś mi podchodziło do gardła i wręcz dało się wyczuć zapach krwi. Zdarzały mi się momenty, kiedy musiałam głośno odsapnąć po scenach opisujących radykalną stronę islamu, podejście do niewiernych i przedmiotowy sposób traktowania kobiet. Autor wykazuje się niezwykłą wiedzą na temat islamu i pokazuje nam go od strony, o której niewielu chce mówić. Akcja jest aż ciężka od śmierci, duszna od nienawiści i radykalnych poglądów (obu stron), pełna okrucieństwa i wątpliwych moralnie wyborów. A wojna zbiera swoje krwawe żniwo.
Bohaterowie powieści wydają się być mało istotni. Stanowią w moim odczuciu jedynie nośnik informacji i są jedynie narzędziem do opisania wydarzeń. Niemniej są dobrze wykreowani, są wiarygodni i pełni skrajnych emocji. Odgrywają swoją rolę w tej powieści, napędzają fabułę i doskonale prowadzą nas przez ten wypaczony świat. Poprzez swoje przemyślenia (jak chociażby Niewiernego) potrafią usystematyzować trochę chaos panujący w ich świecie, nakierować czytelnika na odpowiednie tory i pokazać prawdziwość swoich wyborów. Przede wszystkim pokazują do czego jest zdolna nienawiść, jak kiełkuje w człowieku i prowadzi go ku przerażającym czynom.
Mam nadzieję, że książka nie jest prorocza. Nie chciałabym, aby jakakolwiek kobieta podzieliła los którejkolwiek z bohaterek powieści. Nie chciałbym, aby nasze miasta za tych raptem kilka lat zmieniły się w przeżarte okrucieństwem metopolie podzielone na strefy szariatu i targi niewolników. Niemniej muszę przyznać, że autor potrafi wyciągnąć wnioski z obecnych wydarzeń i pchnąć historię do momentu, kiedy będzie już za późno. Może zatem należy patrzeć na tą powieść nie jak na przepowiednię, a ostrzeżenie? Może autor próbuje nam w ten sposób przekazać co nas czeka, jeśli teraz nie otworzymy oczu i nie zaczniemy działać? Dosadność jego spostrzeżeń wzbudza strach i przerażenie.
Przyznaję, że to nie jest książka dla każdego. Nie trafi ona w gusta każdego czytelnika. To książka dla wytrwałych, dla nie bojących się wynaturzeń, krwi i brutalności. Dla tych, którzy nie patrzą na świat przez różowe okulary i potrafią dostrzec w człowieku jego drugą, gorszą naturę. Tylko u takich czytelników książka ta nie będzie powodować nocnych koszmarów i degustacji. Zdecydowanie jest to pozycja dla ludzi o mocnych nerwach. Zatem Czytelniku, jeśli uważasz się za takiego i nie straszne są Ci sceny odcinania głów scyzorykiem, sięgnij po tą pozycję bez obaw i baw się przy tym dobrze. Chociaż słowo „baw” może wydawać się mało adekwatne do treści książki, przyjemność z jej lektury jest niewątpliwa.
"Delikatne uderzenie pioruna" Domagalskiego pod patronatem
Już 18 kwietnia nakładem wydawnictwa Rebis oraz pod patronatem Secretum ukaże się pierwszy tom krzyżackiego cyklu Dariusza Domagalskiego pt. "Delikatne uderzenie pioruna". Rok 1409. Jak twierdzą prości ludzie, niezwykłe znaki w całej Europie zwiastują nową zawieruchę dziejową, gwałtowne wydarzenia, które mogą odmienić los świata. Na Wschodzie narasta napięcie między zakonem krzyżackim a Królestwem Polskim i Wielkim Księstwem Litewskim.
Czarne narcyzy
Już po raz ósmy mamy zagościć w Lipowie. Na każdą powieść Katarzyny Puzyńskiej czekam z wypiekami na twarzy. Gdy książka do mnie trafia, zwykle mam ochotę rzucić wszystko i czytać. Niestety tym razem praca i konferencja, skutecznie mi to uniemożliwiły, dlatego sobota, sobota miała być dla tej, jednej z moich ukochanych pisarek. Dla Jej książek warto rezygnować ze snu, z wyjść, jak Katarzyna Puzyńska coś napisze, to powiem Wam, że klękajcie narody. Jednak bałam się tego tomu, to już ósmy, mało która seria wytrzymuje do tej pory, z zachowaniem poziomu. Czy Katarzyna Puzyńska, utrzyma naszą uwagę, czy wciąż będzie nas intrygować?
Będą spojlery, osoby, które ominęły Dom czwarty proszone są o nie-czytanie
Nasz znajomy Daniel Podgórski relegowany z szeregów policji powoli dogorywa na dnie. Znalazł zatrudnienie jako stróż nocy. Od szefa posterunku do ciecia, to prawie jak od zera do bohatera? Tylko odwrotnie. Daniel też nie jest dumny z nowej ścieżki zawodowej i jest na najlepszej drodze do zapicia się. Stracił wszystko. Aż tu pewnego dnia, jakby na ironię losu, w święto policji, zaczyna się dziać, najpierw jest świadkiem tego, że koledzy policjanci dostają opr za to, że informacje o śmierci jednego z mieszkańców Lipowa, są sprzeczne i wskazują na chaos w policji. Później, już w Brodnicy do Daniela podchodzi kobieta, która twierdzi, że jest dziennikarką i wie o faktach, które mogą pomóc wrócić Podgórskiemu do służby. I właściwie zaczyna się dziać, lawina, wszystkie drogi zdają zbiegać się w tajemniczym domu, zwanym Diabelcem, gdzie ongi Szatan opętał żonę drwala. Dom od lat stoi opuszczony, tylko leśniczy pilnuje by drwal miał zawsze naostrzoną siekierę, bo wtedy drwal będzie zadowolony i będzie trzymał Złego z daleka. To kolejna książka Katarzyny Puzyńskiej, podobna w klimacie do Utopców, która namacalnie wieje grozą, a ja przez kilka dni nie będę po zmierzchu wychodziła z domu.
Bardzo szanuję Katarzynę Puzyńską, że nie dała się porwać modzie i nie pisze książki miesięcznie, trzepiąc kasę, ale wydaje coś nowego rzadziej, ale jak już ta książka się pojawia, to po prostu wyrywa z butów. Tak jest w przypadku Czarnych narcyzów chociaż tym razem Katarzyna Puzyńska bardzo splątała fabułę, gdy poznajemy motywy i przebieg zdarzeń możemy odczuć prawdziwy zawrót głowy. I ktoś może się czepiać, że są komplikacje, ale to się trzyma kupy. To nie jest ściągnięte z księżyca, ani z alternatywnej rzeczywistości, ale nie jest mi ciężko sobie wyobrazić, takiego przebiegu wydarzeń.
Mnie akcja wciągnęła od samego początku, każdy wątek, który autorka wprowadza jest potrzebny, nie mamy dziwnych retrospekcji o ludziach, którzy podają w pewnym momencie bohaterowi ogień do papierosa, nie ma absurdalnych wydarzeń, wszystko składa się w bardzo logiczną całość, która wciąga. Wciąga też wątek obyczajowy. Autorka podtrzymuje mnie w stanie niepewności, bo ciągle pewne rzeczy nie zostały wyjaśnione. Fajnie są ułożone te prywatne wątki bohaterów, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
Jak dla mnie, całkowita satysfakcja, super książka, wciąga, szybko się czyta, brak zarzutów merytorycznych, zresztą, kto o tym myśli, jak tyle się dzieje?
Dobrze, że narcyzy już przekwitły, będę się bała trochę mniej.
Ostatnia rola Hattie
Dobry kryminał powinien przede wszystkim wciągać, nie pozwolić zbyt prędko czytelnikowi odkryć mordercę, a rozwiązanie winno mieć sens i idealnie pasować do poszlak. „Ostatnia rola Hattie” Mindy Mejia rzeczywiście wciąga, historia jest intrygująca – śledztwo w sprawie śmierci młodej dziewczyny odkrywa pikantne tajemnice z życia ofiary i kilku związanych z nią osób. Odkrycie mordercy – a przynajmniej pewność co do jego tożsamości – nie nadchodzi zbyt szybko, bo choć można tę osobę brać pod uwagę niemal od początku, sprytne kluczenie autorki zbija czytelnika z tropu odwracając jego uwagę różnymi szczegółami, które pod koniec nabierają właściwego znaczenia.
Wydawca obiecuje, iż książka jest „Mroczniejsza niż Miasteczko Twin Peaks”, co w moim odczuciu jest nadużyciem. Takie informacje na okładce są zniechęcające – chyba nigdy nie spotkałam się z książką, w której by się potwierdziły. I tu również nie doczekałam się spełnienia obietnicy, choć nie czułam się zawiedziona. Historia ma kilka elementów wspólnych z „Miasteczkiem Twin Peaks” – mała amerykańska mieścina, śmierć młodej dziewczyny, tajemnice wychodzące na jaw podczas śledztwa. Owszem, jest również nieco mroczna – wszak to kryminał i jako taki traktuje o mrocznych sprawach tego świata, ale klimat książki jest innej natury – autorka postawiła na realizm, przyczyny i naturę ludzkich potknięć i niegodziwości. I bynajmniej nie jest to zarzut. Historia poprowadzona jest inteligentnie, naturalnie, bez ideologizowania czegokolwiek i kogokolwiek z jednej strony i epatowania bez potrzeby nadmierną – acz dobrze się sprzedającą – brutalnością i wulgaryzmami z drugiej.
W dużej mierze autorka skupia się na psychologii zbrodni, w czym wspiera ją „Makbet” wpleciony zgrabnie w fabułę za pomocą szkolnego przedstawienia. I tu jest ten mrok – mrok ludzkich myśli, niekoniecznie zbrodniczych. Ale psychologiczna warstwa powieści nie ogranicza się do potencjalnego sprawcy – dotyczy również samej ofiary. Hattie to dziewczyna nieco skomplikowana: nie mieszcząc się w małomiasteczkowych normach, postanawia się do nich dopasować w sposób iście mistrzowski. Niemniej nie jest to klasyczna femme fatale jak by się mogło zdawać. To nastolatka, którą nadmiernie pochłonęły pragnienia gdy rzeczywistość zawiodła. Autorka całkiem zmyślnie uchwyciła zmagania dziewczyny ze światem, który nie dostawał do jej oczekiwań. Dozuje tę prawdę, stopniowo rozrzedza mgłę ukazując wydarzenia z perspektywy kilku osób. Nie jestem przekonana, czy zrobiła to w pełni, czegoś w tym obrazie brakuje – nie poznajemy Hattie do końca.
Nie powala scena odkrycia prawdziwego sprawcy – przypadkowość zdarzenia sugeruje, że autorka nie miała pomysłu na ten – kluczowy wszak – moment. Natomiast zakończenie historii na poziomie społecznym jest wiarygodny i świadczy o znajomości ludzkiej psychiki.
„Ostatnia rola Hattie” jako kryminał wybija się na tle takiej masówki jak książki Ericy Spindler inteligencją narracji i – w przeciwieństwie do nich – nie kładzie nacisku na tanią sensację a na budowanie ciekawej, wiarygodnej historii – historii o czymś. Zawodzi głównie jedną sceną. Poza sferą kryminału natomiast to przemyślana, niepokojąca powieść psychologiczna dotykająca bólu, niespełnienia i ciemnych zakątków ludzkiej natury.
Życie na wynos
O mojej sympatii do twórczości autorki, pisałam wiele razy. Gdy lata temu, przeczytałam pierwszą książkę, wiedziałam, że to będzie dopiero początek fajne przygody z nowo poznaną autorką. Dlatego wyczekiwałam w zapowiedziach, czy pojawi się nazwisko, o którym wcześniej nie słyszałam. Teraz większość czytelników wie, że Olga Rudnicka, to ta od czarnego humoru, w którym śledztwo często jest prowadzone oficjalnie i na własną rękę przez uczestników ewentualnego zdarzenia. Pełno jest przy tym dziwnych zdarzeń i śmiechu. Właśnie za to, polubiliśmy Siostry Sucharskie i inne postaci.
Później pojawili się inni bohaterowie, inne sprawy, tylko pozostaje pytanie, czy książki nadal dostarczaj tej samej radości?
Życie na wynos jest drugą częścią cyklu o Emilii Przecinek. Pisarki, która została samotną matką, jej były mąż zamieszany w przekręty, odsiaduje wyrok. Ona ma na głowie, kredyt hipoteczny, dwójkę nastolatków i obie matki na głowie. Kochane mamusie litościwie postanowiły wspomóc biedną, zdradzoną i oszukaną kobietę, to też wynajęły własne mieszkania, oddając zyski na rachunku, same zaś wprowadziły się do domu córki/synowej. Tym samy tworząc dosyć interesującą mieszankę wybuchową.
Po rewolucjach, jakie zaszły w wyniku rozwodu i osadzenia niewiernego w więzieniu, rodzina Przecinków odzyskała względny spokój. O ile jest to możliwe, mając za towarzystwo, dwie starsze i w dodatku wścibskie panie.
Emilia próbuje napisać kolejną książkę, niby nic trudnego, ale nagle okazało się, że musi stworzyć wątek erotyczny. Dla niej, kobiety, której ta sfera życia, jakby chwilowo umarła, było nie do pomyślenia, a i wcześniej jakoś nie czuła się królową seksu. Jak więc teraz ma stworzyć odpowiednią scenę, tak by czytelniczki czuły się zadowolone, a ona nie zapadła się pod ziemie ze wstydu?
Na domiar złego, w wyniku pewnej ekspedycji, teściowa łamie nogę. Niby gorzej być nie może, ale jednak. Bo ta niedogodność będzie niczym, w porównaniu do tego, co stanie się później. W ich rzekomo spokojnym domu, gdzie osiedle jest strzeżone. I nic złego nie powinno się wydarzyć...
Dwie staruszki węszące po osiedlu, nogi (nieokazujące oznak życia) wystające u wejścia do piwnicy i na samym środku tego wszystkiego Emilia, nierozumiejąca, dlaczego znowu, musi odpowiadać na pytania policji.
Przeważnie czytając książki Rudnickiej, zaśmiewałam się w głos. Bo humor, jakim operuje, bardzo wpasował się w moje gusta. Sięgając po każdą kolejną pozycję, miałam pewność, że czas spędzony w jej towarzystwie będzie pełen radości.
I tym razem miałam taką nadzieję, że będzie wesoło, mój nastrój podczas czytania znacznie się poprawi i ogólnie będzie super. No i niestety, z ogromną przykrością, a wręcz rozpaczą, muszę przyznać się, że było odwrotnie. Zupełnie nie poczułam humoru, jaki zaserwowała autorka.
Przede wszystkim, próbuje zrozumieć, w jakim celu są poruszane wątki polityczne. I to tylko pod kierunkiem jednej konkretnej partii. Tu nie chodzi o moje zapatrywania, po prostu uważam, że tego typu „chwyty” są żałosne i niesmaczne. Każdy ma prawo do własnych poglądów. I nie znaczy, że trzeba się z tego naśmiewać. A tutaj teksty - „No chyba się nie zapisałaś do PiS-u?” były tak żenujące, że aż mnie po prostu odechciewało się czytać. Podobnie było z podśmiewaniem się z Radia Maryja. Jest sobie owa stacja i będzie. Ja jej nie słucham, większość młodych tego nie robi, ba nawet nie każda staruszka. Jednak są też i takie, które słuchają, I co? Mamy się z nich śmiać? Ubliżać albo upokarzać, bo sobie słuchają różańca na antenie? Czy to sprawia komuś krzywdę, czy może jest aż tak zabawne? Bo dla mnie po prostu smutne, że autorka, która ma tak dobrą opinię, której nazwisko jest reklamą samą w sobie, zniżyła się do takiego poziomu.
Druga sprawa. Odnoszę wrażenie, że autorka stanęła w miejscu. Czytając każdą kolejną książę, jest ten sam schemat. Jakieś morderstwo, dwoje policjantów, jedno musi być mniej rozgarnięty. Musi pojawić się osoba, robiąca dochodzenie potajemnie, nawet dialogi wyglądają identyczne, z tą różnicą, że miejsce akcji i imiona postaci są pozmieniane. Wszystko inne tak samo. I owszem, na początku było naprawdę fajnie. Potyczki słowne, mnóstwo zabawnych dygresji. Tylko ileż można. Jeden trup, a sprawa ciągnie się przez całą książkę, przy czym, większość sprawy „odwala”, postronna postać, ponieważ policja jest mało ogarnięta w sprawie.
Miałam nadzieje, że fabuła książki będzie bardziej rozwinięta, coś nowego się pojawi, a tutaj na okrętkę to samo. Dużo słów, mało treści, ot, żeby leciały żarty jeden za drugim.
Ogólnie, patrząca to, co się dzieje, na rynku wydawniczym, odczuwam smutek. Tutaj spotykamy się z naśmiewaniem z partii rządzącej, gdzie indziej plakaty z wizerunkami obrazów. Czy naprawdę takie chwyty są potrzebne? Tyle marszów w sprawie tolerancji było. Ja się więc teraz pytam, gdzie jest ta tolerancja i szacunek? Nie jestem lesbijką, ale nie naśmiewam się z innych, dlaczego więc ateiście można naśmiewać się z wizerunków religijnych albo popierających konkretną partię z ich opozycji? Czy naprawdę w literaturze musi dojść do czegoś takiego? Bo jeśli tak, to ja chyba sobie odpuszczę czytanie nowości. Bo mnie nie interesuje, kto w kogo wierzy, kto, jaką partię popiera. Nie życzę sobie czytać podobnych rzeczy. Jest to po prostu niesmaczne.