listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: krymina

środa, 09 luty 2022 09:57

Most we mgle

 

Marcina Ciszewskiego uwielbiam za serię meteorologiczną – sensacyjno-kryminalne historie z wątkiem politycznym (jeśli jeszcze nie czytaliście, to polecam „Mróz”). Słyszałam już o jego powieściach, w których bawi się historią, jednak nie miałam okazji do tej pory żadnej przeczytać, dlatego kiedy tylko dowiedziałam się o premierze książki „Most we mgle”, stwierdziłam, że to dobry moment, by sprawdzić, czy spodoba mi się wersja science-fiction literatury wojennej.

Jest rok 1934, Polska dopiero od kilku lat cieszy się wolnością, powoli odbudowując się na zgliszczach rozbiorów i wojen. Tymczasem w majątku Ludwika Krępskiego pojawia się nagle tajemniczy most. Most, który jak sprawdził Ludwik, przenosi w czasie do października 1813 roku. Roku, w którym walcząc po stronie Napoleona, ginie książę Józef Poniatowski, minister wojny Księstwa Warszawskiego i nadzieja na odbudowanie państwa polskiego. A gdyby tak wkroczyć do XIX wieku z armią wyposażoną w zdobycze XX wieku i odmienić bieg historii? Krępski postanawia namówić marszałka Piłsudskiego na ingerencję w przeszłość Polski.
 
Zacznę od tego, że niestety nie mogę się pochwalić dobrą znajomością historii Polski, dlatego absolutnie nie będę się wypowiadać na temat tego, czy wszystkie fakty zostały właściwie przedstawione (oczywiście do momentu, w którym historia, którą znamy, nie zaczęła się zmieniać). Marcin Ciszewski jest absolwentem Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego, więc ufam jego wiedzy. Druga sprawa jest taka, że ta historia rozbudziła we mnie ciekawość i już poczytałam nieco więcej na temat księcia Poniatowskiego, to naprawdę interesująca postać.
 
Wracając jednak do książki, „Most we mgle” na początku budził we mnie mieszane uczucia, nie potrafiłam polubić żadnej postaci, za to pokochałam ideę. Pomysł, żeby namieszać w historii Polski, wyrównać jej szanse w rewolucji przemysłowej rozgrywającej się w XIX wieku, pomysł oddania jej niepodległości – wobec tego nie można być obojętnym, dlatego nie dziwię się, że bohaterowie zdecydowali się na tę podróż w czasie. I choć manewry wojskowe i opisy sprzętu wojennego nie robiły na mnie wrażenia, to jednak czułam wagę tej misji, kibicowałam z całego serca. Tak jak Sienkiewicz pisał Trylogię, „ku pokrzepieniu serc”, tak czułam, że ta historia też ma w sobie trochę patosu i przypomina o patriotyzmie.
 
Nie spodziewałam się, że ostatecznie ta książka zrobi na mnie tak pozytywne wrażenie i odnajdę się w tym gatunku, pewnie duży wpływ miał na to fakt, o którym pisałam – nie mogłam pozostać obojętna wobec takiej szansy dla Polski. Pozostaje jeszcze całe morze wątpliwości – czy taka ingerencja w historii, załóżmy, że możliwa, powinna mieć miejsce? Gdy umrą ci, którzy mieli przeżyć, a przeżyją ci, którzy zostali zabici, jakie przyniesie to konsekwencje? Czy naprawiając jedną rzecz, nie zepsuje się innej? Marcin Ciszewski porusza niezwykle ciekawy temat, dlatego warto sięgnąć po „Most we mgle”.

 

Dział: Książki
wtorek, 08 luty 2022 14:24

Uczeń kuglarza

 "Co dzisiaj dowiedzione, kiedyś było wyobrażone." William Blake

Seria, która zdecydowanie ma w sobie coś, co sprawia, że chętnie się w niej zanurzamy. Przyciąga nie tylko sugestywnie odmalowanym klimatem przygody, obracającej się w sferze fantastyki, ale również misternie utkaną intrygą, a także bogactwem frapujących postaci. Skierowana do młodzieży, zawiera wiele cennych treści, materiałów do refleksji i kierunków do przemyśleń. Traktuje czytelnika jako partnera do rozmyślań, a nie biernego odbiorcę fabuły. Co prawda, w drugim tomie Anniina Mikama stawia bardziej na przygodę w sensacyjnych i kryminalnych barwach niż na rozmyślania, ale i tak podsuwa sporo inspiracji do rozważań. Ponadto, cofając się w czasie w stosunku do pierwszego tomu ("Magik i złodziejka"), zgrabnie i przekonująco pogłębia poznaną wcześniej i obecnie przeżywaną historię. Zwroty akcji nie należą do gwałtownych, jednak noszą tak wyczekiwany potencjał zaskoczenia.

Autorka nie oszczędza bohaterów, wystawia na surowość losu, nakręcającą się spiralę błędów, konfrontację z nikczemnością. Dynamiczna walka, często zmieniająca strony wygranych, toczy się o coś więcej niż prawdę i sprawiedliwość, dotyczy przyszłości ludzkiej cywilizacji. Mikama popycha uczestników zdarzeń do chwytania istoty życia, znaczenia duszy, definicji tożsamości i interpretacji inteligencji. Zestawia człowieka i jego wytwór, samouczącą się maszynę, która dąży do naśladownictwa twórcy, marzy, pragnie i wyraża wątpliwości. Sztuczny twór, który zdobywa własną świadomość, przenikliwość i pojętność, przeciwstawia się przyporządkowanej mu roli i definiuje egzystencję na własnych zasadach. Przez powieść przebijają różnorodne brzmienia emocji, od zimnych i ponurych, bolesnych i dokuczliwych, do ciepłych i wesołych, zabawnych i szczęśliwych. A gdzieś pomiędzy słychać nuty empatii, zrozumienia, szacunku i akceptacji.

Jestem pod wrażeniem, jak zgrabnie miesza się magia i zwyczajność w konfrontacji dobra ze złem. W środku kamiennych serc można natknąć się na życzliwość, którą w centrum dobra podają w wątpliwości. Postaci zyskują na otoczce osobowości, głębszej konstrukcji i wyrazistych szkieletach. Narracja przyjazna i przyjemna, wzbogacona lekkim dowcipem, swobodnie niesie po intrydze i przyciąga atmosferą Krakowa końca lat trzydziestych dziewiętnastego wieku. Rozpala żar tajemnic, koloryt sekretów i zawiłości okoliczności. Przeżywamy wczesną młodość Wiktora Worowskiego, bolesne doświadczenia związane ze śmiercią brata i własnym kalectwem. Dowiadujemy się, jak zdobył tytuł profesora. Poznajemy początki obecności Toma na Ziemi, jak na nią trafił i jakie konsekwencje zdarzeń wywołał. Zaprzyjaźniamy się z rezolutną Zosią Winkelmann, towarzyszką przygód Wiktora, i z Sewerynem Królem, włóczęgą o wielu obliczach. Rozszyfrujemy Maksymiliana Gardzińskiego, bogatego uczonego o reputacji dziwaka, oraz zbliżamy się do jego siedemnastoletniego syna Rufusa, targanego rozterkami.

Dział: Książki
czwartek, 03 luty 2022 13:27

Martwy ptak

 

Uwielbiam kryminały, thrillery i chociaż zazwyczaj sięgałam po zagranicznych autorów, to ostatnio postanowiłam dać szansę również polskim pisarzom. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki Macieja Kaźmierczaka “Martwy ptak” wiedziałam, że muszę ją przeczytać. W oko od razu wpadła mi okładka, na której przedstawiony jest powieszony na nitce nasz tytułowy martwy ptak, który jest motywem przewodnim lektury.

Na obrzeżach Łodzi w małym domku znalezione zostają zwłoki starszego małżeństwa. Ciała są pokaleczone, dłonie pozbawione palców, co ewidentnie wskazuje, że nie było to śmierć naturalna. Ponadto, w ich ustach morderca zostawił martwe ptaki. Sprawą zajmują się komisarz Krycz i podkomisarz Szolc. Niestety nie jest to jedyna taka zbrodnia, w Łodzi odnalezione zostaje kolejne ciało z tymi samymi znakami szczególnymi i wszystko wskazuje na to, że stoi za tym seryjny morderca.

Główną bohaterką książki jest Laura Wójcik, studentka ASP, która uwielbia rysować martwe ptaki. Potrafi usiąść na chodniku, wyciągnąć notes i przelać na papier widok truchła zwierzęcia, aby uczcić jego pamięć. Jej pasja jest makabryczna, ale jednak są osoby, którym się to podoba. Kiedy artystka dowiaduje się o strasznych zbrodniach w Łodzi, ma zamiar odtworzyć obraz tego, co tam zaszło. Laura wkrótce po tym otrzymuje propozycję współpracy z jednym z ogólnopolskich tygodników, coraz więcej osób dostrzega jej pracę i talent, otrzymuje nowe zlecenia. Niestety, do czasu, kiedy jej obrazy zaczynają przedstawiać zbrodnie, które dopiero mają zostać odkryte... Czy Laura ma coś wspólnego z popełnianymi morderstwami?

Fabuła książki jest bardzo ciekawa, intrygująca i zaskakująca. Nie brakuje w niej zwrotów akcji i makabrycznych scen. Niektóre opisy zbrodni czy miejsc zdarzeń są obrzydliwe i mogą zniechęcać do dalszego czytania, jednak mnie to nie przeszkadza. Autor świetnie buduje mroczny klimat, momentami ciarki przechodzą po plecach, co oczywiście uważam za duży plus. Bohaterowie są dobrze skreowani, poznajemy ich od strony prywatnej, dzięki czemu łatwiej można zrozumieć ich myśli, uczucia. Podczas lektury ciężko oderwać się od powieści, często powtarzałam sobie, że jeszcze tylko jedna strona i odkładam, jednak nigdy na jednej się nie kończyło. Czytając, miałam wrażenie, jakbym była tam razem z bohaterami i przeżywała to samo, co oni. Książka jest idealna dla osób szukających dobrego, mocnego kryminału, którego akcja rozgrywa się gdzieś blisko nas, na ulicach polskiego miasta. Jedyne, do czego mogę się doczepić, to zakończenie, jest jakieś dziwne, ale skoro autor postanowił tak, a nie inaczej, to mi nic do tego.

“Martwy ptak” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Macieja Kaźmierczaka, ale wiem, że nie ostatnie. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki autora i mam nadzieję, że będą one w podobnym klimacie.

Dział: Książki
wtorek, 01 luty 2022 12:08

Klatka dla niewinnych

 

Niedługo kazała nam czekać Katarzyna Bonda na kolejną książkę z Hubertem Meyerem w roli głównej. Piąty tom, czyli "Klatka dla niewinnych”, powstał bowiem właściwie kilka miesięcy po jego poprzedniku, czyli „Nikt nie musi wiedzieć”, jednak od premiery częścipierwszej aż czternaście lat.

Tym razem na prośbę prokurator Rudy, Meyer przyjeżdża do stolicy. Sprawa jest jak zwykle zagmatwana. Oto ginie w tajemniczych okolicznościach Stanisława Figas. Sekcja wykazała, że kobieta wypadła z balkonu. Jednak prokurator uważa, że może mieć to powiązanie ze sprawą sprzed lat, a dokładniej brutalnym morderstwem córki Stanisławy, Róży Englot. W tym przypadku skazany został jej mąż, Piotr, który – czy to przypadek? - akurat miał przepustkę w momencie śmierci teściowej. To ona zajmowała się jedynym dzieckiem Róży i Piotra, Jonaszem. Chłopiec był prawdopodobnie naocznym świadkiem bestialskiego zamordowania matki, a trauma tym spowodowana sprawiła, że do dziś nie mówi. Właśnie w porozumieniu się z nim i zdobyciu niezbitych dowodów winy ma zająć się Meyer.

Hubert Meyer ma jedynie hipotezy i domysły, a przecież dla sądu liczą się tylko twarde dowody. Czy rzeczywiście odpowiednia osoba odsiedziała prawie że swój wyrok? Czy te zbrodnie cokolwiek rzeczywiście łączy? Czasem wydaje się, że nie, bo wprowadzanie nowych wątków niestety w tym przypadku nie działa na korzyść książki. Gmatwanina faktów i podejrzeń jest podawana w odrobinę nużący czytelnika sposób. Minusem było też niedopięcie do końca poprzednich wątków. Ale może to mieć jeszcze inne podłoże: zmianę profilu samego bohatera. Coś czuję, że kolejne tomy wyjaśnią, jak to z Meyerem było.

Zdecydowanie na plus zaliczyć można skupienie się na jednym i tylko jednym śledztwie. Szukamy bowiem czynnika spajającego te dwie zbrodnie. Choć pojawiły się kolejne ofiary, wszystkie były w ramach tej samej historii. Profiler, jak i czytelnik mogli się skupić na poszukiwaniach bez rozpraszania się.

Nie polecam czytać tego tomu oddzielnie. Zdecydowanie warto sięgnąć po całą serię o Hubercie Meyerze, by poznać nie tylko profile sprawców przestępstw, ale i profil bohatera, patrzeć jak się zmienia. Jest to solidna dawka kryminału, tym razem z wątkiem BDSM i wspomnieniem o pandemii, dość mocno zawikłana, ale sumarycznie dorównująca książkom z górnej półki tego gatunku.

Dział: Książki
poniedziałek, 31 styczeń 2022 09:52

Bez powrotu

 

Na kilku blogach książkowych napotkałam pozytywne wrażenia po spotkaniu z pierwszym i drugim tomem serii, dlatego, kiedy pojawił się trzeci, stwierdziłam, że chętnie wejdę w te klimaty czytelnicze. Niestety, okazało się, że nie była to szczęśliwa decyzja. Zawiodłam się na książce, a przez środkową część potwornie wynudziłam. Lisa Gray nie miała pomysłu na intrygujące rozwinięcie scenariusza zdarzeń. Weszła w jeden schemat i uparcie się go trzymała, powielała elementy, w zasadzie bez żadnego urozmaicenia. Wszystko kręciło się wokół tego samego, kopie losów kobiet przestawały robić wrażenie. W pewnym momencie spostrzegłam, że to niemal wstęp do nigdy niekończącej się opowieści. I wcale nie traktowałam surowo pomysłu na fabułę, wciąż dawałam mu szanse na intrygujące rozwinięcie, licząc, że autorka czymś zadziwi. Ku mojemu rozczarowaniu, mało było zaskakujących elementów, trzymających w napięciu, intensywnie oddziałujących na wyobraźnię.

Przebiegowi akcji brakowało głębi, płytkie warstwy kłamstw i zafałszowań nie stanowiły żadnego wyzwania detektywistycznego. Błyskawicznie wybierałam właściwe wskazówki i chwytałam dobry trop. I jeszcze okołoobyczajowy wątek, nie wiedziałam, jak było w poprzednich odsłonach serii, ale w tej zupełnie nie iskrzyło. Postaci nieprzekonująco odgrywały role, zaprzeczały same sobie. Natomiast podobało mi się urozmaicenie stylu narracji, oddawanie głosu wielu bohaterom, choć to relacje ofiar zbyt dużo zdradzały. Irytowało nagminne używane słowo detektywka. Feminizowanie nazw niektórych zawodów wywołuje we mnie sprzeciw, owszem, poprawne politycznie, ale czy miło brzmi? Książka miała potencjał, pomysł na scenariusz zdarzeń nie był zły, lecz brakowało mocnych nut zaskoczenia, zagęszczenia niewiadomych, materiału do snucia interpretacji.

Jessica Shaw, niemal trzydziestolatka, pracowała jako prywatny detektyw i specjalizowała się w poszukiwaniu zaginionych osób. Sama kiedyś została uznana za zaginioną. Porwano ją z domu, gdy miała trzy lata, a matkę zamordowano. Jessica rozpoczęła pracę u Matta Connora. Pierwsza przydzielona sprawa dotyczyła zniknięcia przed dwoma miesiącami Laurie Simmonds, marzącej o karierze artystycznej. Zrozpaczona matka zatrudniła detektywów, by odnaleźli dwudziestolatkę. Ślad po malarce urwał się na poboczu pustynnej autostrady Twentynine Palms, w pobliżu Parku Narodowego Joshua Tree. Szybko okazało się, że nie było to odosobnione tajemnicze zniknięcie młodej kobiety na tym obszarze. Tropy prowadziły wzdłuż długich ciemnych cieni przeszłości i powoli zbliżały się ku sensacyjnemu zakończeniu.

Dział: Książki
wtorek, 25 styczeń 2022 08:00

Pitbul

 

Spotkanie z książką upłynęło szybko, wciągnęłam się w scenariusz zdarzeń, przyciągnęły mnie tajemnice, chętnie przekonałam się, że wcale nie tak łatwo rozszyfrować drugiego człowieka. Nie był to kryminał wytwarzający duże napięcie, nie trzymał w mocnej niepewności, ale zgrabnie podrzucał drwa do ognia dziennikarskiej i detektywistycznej zagadki. Narracja przyjemna, stawiała na dynamikę akcji i relacji międzyludzkich. Elastycznie dostosowała się do przebiegu zdarzeń, chociaż brakowało sugestywnych opisów, by nie tylko przebiegać po stronach książki, ale silniej się zaangażować. Prowadzenie śledztwa nie należało do złożonych i skomplikowanych procesów, jednak wszystko logicznie się ze sobą zazębiało.

Konsekwentnie, krok po kroku, z coraz większą determinacją, dochodzono do przerażającej prawdy. Zdejmowano kolejne warstwy fałszywych tropów i pułapek z przeszłości. Role białych i czarnych charakterów można było różnie interpretować, nastąpiło kilka ciekawych przetasowań, autorce udało się do końca nie odkryć wszystkich kart w rozgrywce. Finalna odsłona spełniła oczekiwania, wniosła wyczekiwany element zaskoczenia. Pojawiły się również akcenty sensacji, a nic tak nie rozgrzewa wyobraźni, jak niebezpieczeństwo czyhające na bohaterów. Warto sięgnąć po książkę, ze świadomością, że nie jest to wybitny kryminał, lecz w mrocznych klimatach i z lekkim dreszczykiem umila wieczór czytelniczy.

Dziennikarka Heloise Kaldan i starszy aspirant Erik Schäffer, już trzeci raz współpracują nad niewyjaśnioną sprawą. Kaldan udziela się jako wolontariuszka hospicyjna, pomaga starszym osobom odsunąć odczucie dojmującej samotności. Opiekuje się siedemdziesięciosiedmioletnim Janem Fischhofem. Mężczyzna przygotowuje się na śmierć i pragnie dokonać rozliczenia z grzechami przeszłości. Szwankuje mu pamięć, to, co mówi, nie zawsze wydaje się logiczne, lecz Heloise dostrzega niepokojący chłód sekretu. Rozpoczyna dziennikarskie śledztwo i wciąga w nie przyjaciela detektywa. Trudno dotrzeć do faktów, znaleźć dokumenty, porozmawiać ze świadkami. Niewątpliwie ktoś bardzo się stara, by sprawa sprzed dwudziestu lat nie ujrzała światła dziennego. Kto kryje się za zniknięciem w Jutlandii Południowej dziewiętnastoletniej Mii Sark? Zerknij na wrażenia po zapoznaniu się z poprzednimi tomami serii
("Ostrze" i "Cięcie").

Dział: Książki
poniedziałek, 17 styczeń 2022 12:01

Zapowiedź: Morderstwo w Suffolk

Emerytowana redaktorka Susan Ryeland prowadzi ze swoim partnerem mały hotel na greckiej wyspie. Powinno to być życie, którego zawsze chciała… ale czy na pewno? Zmęczona obowiązkami i ciągłą walką, by wszystko działało, Susan zaczyna tęsknić za Londynem.

Dział: Książki
piątek, 14 styczeń 2022 13:25

Zapowiedź: Dwudziestka

Po fenomenalnym debiucie („Trzydziestka”) Tomasz Żak – młoda gwiazda polskiego kryminału – wraca z kolejną mocną powieścią o wartkiej akcji i wyrazistych bohaterach!Mija pięć lat. Iwona i Kuba wspólnie wychowują córkę.

Dział: Książki
niedziela, 09 styczeń 2022 11:30

Pacjent

 
Chyba każdy drży, gdy odbierając telefon od nieznanego numeru, słyszy w słuchawce głos informujący, iż dzwoni ze szpitala. Komisarz Eryk Deryło był zaskoczony - tym bardziej że jego numer do kontaktu podała jego policyjna partnerka, Tamara Haler. Jeszcze większe było zdziwienie mężczyzny na wieść, iż kobieta po serii badań przeprowadzonych w placówce zwyczajnie… zniknęła. Zaniepokojony rusza na poszukiwania partnerki, a zarazem przyjaciółki. Pierwsze kroki kieruje do jej mieszkania, tam jednak zastaje go cisza. W pracy również nie ma Tamary. Zdezorientowanie przeradza się w prawdziwy strach, gdy na wyświetlaczu telefonu po raz kolejny ukazuje się nieznany numer. Okazuje się, że Haler została porwana i tylko od tego, czy Deryło wypełni narzucone mu przez porywacza zadanie, zależy jej życie i wolność.
 
Komisarz od razu wie, że to nie  żarty. Dowodem na to jest mężczyzna w jego mieszkaniu, który ginie na jego oczach. Rozpoczyna się walka z czasem i własną moralnością.
Ta dwójka bohaterów zdecydowanie przyciąga kłopoty. Jeszcze nie opadł kurz po ich ostatniej głośnej sprawie, żadne z nich nie zdążyło zregenerować sił, a tu kolejny psychopata zmusza ich do działania. W tym wypadku Eryk Deryło musi samotnie prowadzić „śledztwo”, by ocalić przyjaciółkę. Stawka jest ogromna, lecz zadanie niezwykle trudne. Wydawałoby się, że na tego bohatera nie ma mocnych, a jednak podczas lektury wielokrotnie miałam przeczucie, że tym razem mu się nie uda; że w najmniej odpowiednim momencie podwinie mu się noga, załamie się- po prostu nie zdąży. Wiem, że ów mężczyzna ma silny charakter i wytrwałość, której niejeden mógłby mu pozazdrościć. A jednak w „Pacjencie” widziałam w  nim jeszcze bardziej człowieka z krwi i kości, który miewa chwile zwątpienia. I który mimo błyskotliwości, sprytu oraz inteligencji (i niezwykłego nosa do psychopatów), jest coraz bliżej granicy swoich możliwości. Bardzo ludzki portret komisarza wyszedł w tej części na światło dzienne, co oczywiście uznaję za spory plus. W końcu ileż można wierzyć w człowieka nie do zdarcia?
 
Żeby nam się zbytnio nie nudziło, autor podrzuca nam rozdziały- strzępy o tytułowym Pacjencie: człowieku ciekawskim w dość chory sposób. Szkoda, że jest ich tak niewiele, gdyż wątek zdaje się szalenie (ha, ha) ciekawy. Głównie skupiamy się jednak na poczynaniach naszego odważnego komisarza. Aczkolwiek lepsza nawet tak drobna wstawka niż żadna, bowiem zawsze jest to dla nas jakieś urozmaicenie, zmuszające nasze szare komórki do łączenia faktów i prób zrozumienia motywów sprawcy.
 Nie wiem, jaka magia literacka tkwi w serii o Deryle i Haler, ale mimo rosnącej liczbie tomów ta historia zwyczajnie się nie nudzi. Niby mamy świadomość lekkiego odrealnienia (ilość psychopatów przypadająca na tę dwójkę jest zdecydowanie za duża, nawet jak na fikcję), ale jakoś tak… podczas lektury czytelnik na tyle wciąga się w wykreowany przez autora świat, że zupełnie nie zwraca na to uwagi. Z drugiej strony każda książka to odrębna historia, powiązana z poprzednimi tomami tylko za sprawą głównych bohaterów, tak więc można je czytać nie po kolei (tak było w moim przypadku) i nie ma zbyt dużego problemu w odnalezieniu się w wydarzeniach.
 
Pan Max Czornyj daje mi pewność, że będzie krwawo, mrocznie i zaskakująco. I chyba w przypadku thrillerów jego autorstwa nie potrzebuję więcej. Skoro każdą kolejną książkę autora pochłaniam w kilka godzin, to owo poszukiwane przez każdego z nas magiczne „Coś” musi tam się kryć. Tym dziewiąty utrzymuje poziom poprzedników, tak więc po raz kolejny zachęcam Was do sięgnięcia po serię.
Dział: Książki
piątek, 07 styczeń 2022 17:08

Bezkresne niebo

Bezkresne niebo Kate Atkinson to już piąta część cyklu, którego bohaterem jest prywatny detektyw Jackson Brodie. Czy tym razem uda mu się wyjść cało z tarapatów?
 
Jackosn Brodie miał wrażenie, że popadł w rutynę – dostał kolejne, z pozoru proste zlecenie, a do pomocy nawet zaangażował swojego syna. Podczas śledztwa nasz bohater trafia na pewien trop. Odkrywa, że ktoś zamieszany jest w handel żywym towarem. Sprawy zaczynają się komplikować i nic już nie jest takie proste.
 
Nie czytałam wszystkich poprzednich części cyklu, ale znam pierwszy tom, więc nie podeszłam do tej historii na sucho. Jednak, chociaż fabuła była ciekawa, a styl pisania autorki lubię, to Bezkresne niebo bardzo mnie zawiodło. Ta książka to nie jest typowy kryminał, bo tło obyczajowe nie jest drugoplanowe. Atkinson z gracją i w prawą przeplata te dwa wątki i robi to bardzo umiejętnie. Co więcej, spodziewałam się, że tej książce, daleko do krwistego i brutalnego kryminału. Dostałam to, czego oczekiwałam, ale tutaj pojawiają się pewne minusy i wady, o których mogę wspomnieć. Bezkresne niebo to książka momentami przedłużona, z fragmentami, przez które bardzo ciężko było przebrnąć, bo zwyczajnie mnie nudziły.
 
Autorka na początku rzuca czytelnika w sam środek zamętu – z jednej strony wprowadza nas w akcje, ale ilość rozdziałów i bohaterów sprawia, że w pewnym momencie, nie wiemy, kto jest kim i jaką rolę ma odrywać na kartach powieści. Chociaż powoli, z każdą późniejszą stroną, wszystko do siebie zaczynało pasować, na początku czułam się tak, jakbym miała przed sobą ogromne puzzle, z mnóstwem kawałków, które wcale nie łączą się w jedną, spójną całość. Chociaż znałam pióro autorki, miałam ochotę odłożyć książkę na bok, a co dopiero czytelniczy, którzy nie znają serii czy innych powieści pisarki. Później doceniłam pomysłowość Atkinson, bo cała intryga kryminalna była niezwykle ciekawie skomponowana i dopracowana, a gdy akcja się rozkręciła, nie mogłam się od Bezkresnego nieba oderwać.
 
Reasumując, Bezkresne niebo to książka przeciętna. Intryga kryminalna wynagradza wszystkie minusy, ale początek może zniechęcić czytelnika do zagłębienia się w kolejne śledztwo Jacksona Brodiego.
Dział: Książki